Usiedli przy wygodnym stoliku, z jednej strony osłoniętym
wyższym oparciem kanapy. Bar, tak jak reszta statku urządzony był bardzo
luksusowo. Bordowa skóra opinała miękkie oparcia i siedziska w kilkunastu
lożach, a ciemne, bukowe drewno stołów pociągnięte było wysokiej jakości bejcą.
Kontuar, za którym stało dwóch barmanów i jeden kelner był dwa tony jaśniejszy
od drewnianych paneli, starannie ułożonych na podłodze. Nad każdym ze stolików
wisiała niewielka lampka z czarną obramówką i mlecznobiałym kloszem, dająca
jedynie nikłe światło. Dwa niskie, żeliwne świeczniki stały na środku beżowego
bieżnika, który biegł przez całą długość ich stołu. W rogu pomieszczenia ustawiono
wysoki i prosty wazon z palonego szkła, w którym znajdowała się tylko jedna
róża o krwiście-czerwonych płatkach.
Harry przez chwilę pomyślał, że zupełnie nie pasuje do tego
wnętrza, ubrany w swoje szorty i koszulkę, ale szybkie otaksowanie wzrokiem
pozostałych gości, przekonało go, że wcale nie jest tak źle, jak mogłoby się
wydawać. Emmett zamówił mu wódkę z colą, samemu wybierając jakiegoś lekkiego
drinka, którego, jak zauważył Potter, nawet nie spróbował.
— O co chodzi z odcięciem się od rodziny? — zapytał
Wybraniec. Nie byłe pewien, czy rzeczywiście chce to wiedzieć, ale skoro będzie
miał możliwość upić się za czyjeś pieniądze, to ostatecznie mógł wykazać
odrobinę dobrej woli.
— Nie chcę o tym rozmawiać — odmruknął Emmett, a Harry
zakrztusił się dopijanym właśnie drinkiem. Chyba potrzebował alkoholu bardziej
niż początkowo przypuszczał.
— To po co mnie tu przyprowadziłeś?
Chłopak chrząknął cicho, odwracając lekko wzrok. Kiedy
Rosalie postanowiła zatrudnić się pierwszy raz w jednej z Placówek
Interwencyjnych w Kanadzie, niemal stracili ze sobą kontakt. Ona całymi dniami
przesiadywała z dziećmi, nocami wypełniając dokumenty, posuwając się czasami
nawet do zemsty na niektórych rodzicach. Nie poznawał jej. Wiedział, że całe
życie marzyła o dziecku, ale przez ostatnie trzy lata zmieniła się tak
strasznie, że miał problem z przypomnieniem sobie, dlaczego tak bardzo chciał
jej na początku. Może to miało coś wspólnego z tym, że go uratowała, że to
dzięki niej dostał nowe życie?
Harry nie spuszczał z niego wzroku, pierwszy raz dostrzegając
w oczach jakiś żal, który wcześniej musiał być dobrze ukryty. Co prawda nie
znał chłopaka na tyle dobrze, żeby mieć pewność, co do słuszności swojej oceny,
ale podejrzewał, że odpowiedź na jego pytanie wcale nie będzie tak prozaiczna,
jakiej spodziewał się na początku.
— Trzy lata temu zostawiła mnie żona — burknął w końcu,
wracając spojrzeniem do Pottera i patrząc teraz na niego z jakąś zaciętością,
jakby chciał mu udowodnić, że to wcale nie jest dla niego aż takim problemem,
jakim tak naprawdę było.
Gryfon otworzył usta, tkwiąc w niemym szoku i za wszelką cenę
starając się zrozumieć i przetworzyć usłyszane słowa. Próbował policzyć coś na
szybko, oceniając wiek swojego rozmówcy i wydedukować, jak to się niby stało,
że ten miał już żonę.
— Żona? — wydukał półprzytomnie. — Potrzebuję więcej alkoholu
— dodał w następnej sekundzie, jakby zbierając się w sobie, wstając raptem od
stolika i pospiesznie podchodząc do baru.
Emmett został na swoim miejscu i przeczesał palcami
króciutkie włoski. Skrzywił się na wspomnienie miny Harry’ego na wieść o tym,
co tak niefrasobliwie mu zdradził. Obserwował go ukradkiem, jak podchodzi do
kontuaru i chwilę rozmawia z jednym z pracowników. Wysoki blondyn wyglądał na
zmęczonego, ale uśmiechał się uprzejmie, odpowiadając najwyraźniej na jakieś
pytania, które chłopak zadawał. W pewnej chwili nawet zaśmiali się z czegoś,
odwracając jednocześnie wzrok w jego stronę.
Wybraniec miał lekkie wypieki na policzkach, kiedy do niego
wracał, niosąc ze sobą oprócz drinka jakieś przekąski, a Emmett ze zdziwieniem
zauważył, że jego serce bije nieco szybciej niż jeszcze kilka minut temu, a
ciepłota ciała też nieznacznie się podniosła. Uniósł do góry brew, wbijając w
niego pytające spojrzenie, które na szczęście Harry odczytał, jako prośbę o
wyjaśnienie sytuacji z barmanem.
Potter chrząknął cicho, napił się swojego drinka i oparł
głowę o oparcie kanapy, patrząc na towarzysza spod półprzymkniętych powiek.
Przez chwilę analizował jego pytającą postawę, aż w końcu westchnął ciężko,
odpowiadając:
— Zdaje się, że kiedy tu weszliśmy, wszyscy pomyśleli, że
jesteśmy parą — wyjaśnił, a na twarzy Emmetta nie drgnął nawet jeden mięsień. —
Ale nawet jeśli komuś się to nie spodobało, nikt się nie odezwał, bo jesteś…
duży — mruknął na końcu, a jego wzrok automatycznie prześlizgnął się po
napiętych mięśniach klatki piersiowej i ramion, zatrzymując się dłuższy moment
na dłoniach.
Nieświadomie oblizał usta, a w jego umyśle pojawił się obraz,
w którym te palce przesuwają się po jego ciele, zszarpują z niego ubrania, są
nachalne, pewne, twarde i chłodne. I w końcu dają mu to, czego tak bardzo
potrzebował i czego tak bardzo mu w seksie brakowało. Przełknął ślinę,
uświadamiając sobie, o czym właśnie pomyślał. Niemal natychmiast przeniósł
wzrok wyżej i jęknął, kiedy zauważył mały uśmiech na wargach chłopaka. Czyżby
był aż tak oczywisty? Potrząsnął głową, chcąc się pozbyć z głowy wszystkiego,
co mogłoby go teraz wyprowadzić z równowagi i uśmiechnął się z zażenowaniem.
— Wybacz — powiedział wprost.
— Nie przeszkadza mi to — odparł chłopak. — Jesteś gejem? —
zapytał z nieodgadnioną miną, ale Harry pokręcił przecząco głową? — Biseks? —
mruknął jeszcze, lustrując jego sylwetkę.
Chłopak wyglądał dobrze. Nie tak dobrze, jak on, co prawda,
ale pod jego koszulką można było dostrzec ładnie zarysowane mięśnie. Wcześniej
zwrócił uwagę na napięte łydki i z całą pewnością silne uda, ukryte jednak pod
materiałem spodenek. Miał włosy znacznie dłuższe od jego, ale też nie
przesadnie długie, zaledwie kilka centymetrów, miało się wrażenie, że każdy z
nich sterczy w inną stronę. Zielone oczy patrzyły bystro, choć teraz były już
lekko zasnute mgiełką alkoholowych oparów.
— Nie — zaprzeczył Harry, burcząc coś pod nosem i w zbyt
szybkim tempie kończąc kolejną porcję alkoholu. — Może — dodał po chwili,
wpatrując się w swoją szklankę.
Nigdy nie brzydził go seks z kobietami, więc nie mógł być
gejem. Nigdy nawet nie rozważał takiej opcji, prawdę mówiąc. Nie pamiętał też
teraz za bardzo, czy kiedykolwiek zwrócił szczególną uwagę na jakiegoś
mężczyznę.
Chyba, że na Malfoya, pomyślał i parsknął głośno.
— Mówiłeś coś o żonie — zmienił szybko temat, rozważania nad
tym, czy faktycznie miał kiedykolwiek ochotę na Ślizgona pozostawiając sobie na
inny dzień.
— Tia — mruknął chłopak. — Rose.
— Ile ty w ogóle masz lat? — zapytał zaciekawiony Harry.
Emmett wzruszył ramionami i posłał mu szczery uśmiech, nie
odpowiadając.
Spędzili w barze jeszcze około godziny, po której Potter
ledwo patrzył na oczy, jego ruchy były mniej skoordynowane niż kiedykolwiek
wcześniej, a głowa niebezpiecznie chwiała się, przechylając co jakiś czas na
jedną ze stron i zwisając smętnie, dopóki na powrót nie podniósł jej, wkładając
w to resztki swoich sił.
— Nic nie wypiłeś — burknął Gryfon oskarżycielsko, wskazując
na szklankę towarzysza, z której nie ubyło nawet kropelki alkoholu. — Chcesz
mnie wykorzystać! — wybełkotał niewyraźnie, celując w niego palcem.
Emmett zaśmiał się ciepło, kręcąc niedowierzająco głową.
Zapewne mógłby to zrobić, ale nie po to odciągał go od burty i zabawy ze
scyzorykiem, żeby teraz przysporzyć mu kolejnych zmartwień i traumatycznych
przeżyć.
— Nie chcę — odpowiedział miękko.
Potter patrzył na niego dłuższą chwilę, starając się wyczuć,
czy mówi prawdę, ale stężenie alkoholu we krwi wyraźnie mu to utrudniało.
Sięgnął po swoją szklankę, ze zdziwieniem zauważając, że ta jest pusta.
Naburmuszył się, jakby był dzieckiem, a ktoś zjadł jego lizaka i odstawił
naczynie z hukiem na stolik.
— To dlaczego nie pijesz? — mruknął, przymykając oczy. Chyba
musiał się położyć, bo zaczynało mu się kręcić w głowie.
Emmett chwilę przyglądał się, jak ten nieporadnie próbuje się
podnieść, w końcu samemu wstając i przytrzymując do w pasie, pomagając przy tym
wstać. Puścił go na ułamek sekundy, ale ten zatoczył się od razu, niemal
wpadając na stolik, więc złapał go ponownie, wzmacniając uścisk i przyciągając
go silniej do swojego ciała, zaczął wyprowadzać z pomieszczenia. Skinął jeszcze
na kelnera, który szybko do nich podszedł, na kilkanaście sekund zatrzymując
ich w drzwiach, odbierając zapłatę i napiwek. Zaproponował nawet pomoc, ale
Emmett spojrzał na niego z politowaniem, porównując ich rozmiary i machnął
dłonią, wyprowadzając Harry’ego przez drzwi.
— Czemu nie piłeś? — powtórzył chłopak, kiedy zatrzymali się
przy schodach.
— Bo jestem wampirem — odmruknął, zastanawiając się, czy ten
nie zacznie krzyczeć, jeśli weźmie go na ręce.
— Och! — Potter uniósł głowę i zaśmiał się cicho. — Cudnie,
ja jestem czarodziejem — palnął, ale jego towarzysz nie wyglądał, jakby
uwierzył.
Pokręcił jedynie głową i uniósł go do góry, oplatając się
jego udami w pasie i niespiesznie wchodząc po raczej wąskich schodkach.
Wybraniec ze zdziwieniem zarejestrował fakt, że nie musi poruszać nogami, choć
z całą pewnością się przemieszcza.
— Co ty robisz? — zapytał wojowniczo, choć zepsuł efekt
swojego wybuchu układając głowę na ramieniu Emmetta i przytykając czoło do jego
chłodnej szyi. — Jesteś silny — mruknął, nieświadomie gładząc ramię chłopaka i
posyłając przyjemny dreszcz po jego ciele.
— Mówiłem, że jestem wampirem — zaśmiał się. — Gdzie jest
twoja kajuta?
— Nie mam pojęcia, ale w którejś kieszeni powinienem mieć
kartę.
Emmett zaklął cicho, szukając pospiesznie jakiegoś portfela,
czy etui z dokumentami. Nic takiego jednak nie udało mu się znaleźć, ale karta
znajdowała się w tej samej kieszeni, w której zapomniany scyzoryk.
— Po co ci ten nóż? — zapytał, sprawdzając jednocześnie numer
pokoju i skręcając już w stronę wyjścia na pokład.
— To prezent. Lubię twój dotyk — dodał niespodziewanie dla
Emmetta, który aż na moment się zatrzymał, niepewny, czy dobrze usłyszał.
— Słucham?
— Dotyk — powiedział dobitnie Harry. — Lubię go, nigdy nie
przepadałem za dotykiem, a już na pewno nie od obcych ludzi.
Chłopak zerknął na niego krótko, wzdychając cicho. Czyli
jednak miał rację i ten młody mężczyzna miał jakieś większe problemy, o których
zapewne nikt nie wiedział. Nie był pewien, czy aby na pewno jest odpowiednią
osobą do pocieszania, ale nikogo innego tu nie było.
— Lubię też twój zapach — kontynuował Potter, będąc chyba w
swojej pijackiej krainie szczęścia, bo na trzeźwo z całą pewnością nikt nie
namówiłby go na powiedzenie tych wszystkich rzeczy. A już na pewno nie na
powiedzenie tego innemu facetowi, który dodatkowo na samym początku
poinformował go, że miał żonę. A może ma, Harry nie pamiętał. — I twój głos —
mówił dalej. — Kojarzy mi się ze spokojem i radością. A oczy z beztroską. Je
też lubię — powiedział stanowczo, lekko bełkocząc i Emmett musiał się dobrze
wsłuchiwać, żeby rozróżnić pojedyncze słowa.
Ułożył go sobie nieco wygodniej, jedną ręką oplatając go pod
pośladkami i podtrzymując za udo, drugą zaczął powoli głaskać jego plecy.
Wydawał się taki mały w porównaniu do niego. Chociaż musiał przyznać, że w
porównaniu z nim niemal każdy wydawał się mały.
Pod palcami wyczuł mięśnie, które lekko się spięły w wyniku
jego dotyku, ale po krótkiej chwili Gryfon rozluźnił się całkowicie, trącając
nosem jego szyję i zahaczając lekko o policzek, na którym wyczuł niewielki
zarost.
— Lubię też twoje ciało — wyszeptał sennie, wiercąc się lekko
i oplatając go nad wyraz silnie swoimi ramionami. Trochę zdziwiło to drugiego
chłopaka, bo w stanie w jakim obecnie znajdował się Harry, nie powinien mieć aż
tyle siły, ale zignorował to. — Nie chcesz mnie zabić, prawda? — zapytał
niespodziewanie, podrywając głowę i wpatrując się w bursztynowe oczy, które
rozszerzyły się na irracjonalność tego pytania w sytuacji, w której obaj
właśnie byli i po tym wszystkim, co jeszcze moment wcześniej mówił chłopak.
— Nie mam takiego zamiaru — odpowiedział spokojnie.
— To dobrze. Za dużo ludzi chciało mojej śmierci —
wymamrotał. — Powiedz mi, jakbyś kiedyś zmienił zdanie.
Emmett parsknął głośno, niedowierzająco kręcąc głową. Że też
pozwolił mu aż tyle wypić. Sam był już głodny i chyba musiał zapolować, bo
czuł, że chłopak w jego ramionach pachnie wyjątkowo kusząco. Co prawda morskie
zwierzęta nie smakowały tak dobrze, jak lądowe i będzie musiał znaleźć jakiego
dużego drapieżnika, ale powinien wrócić w przeciągu kilku godzin. W
ostateczności miał ze sobą trochę krwi, chociaż nie chciał jej wykorzystywać
tak wcześnie.
-I-I-I-
Harry’ego obudził tępy, pulsujący ból głowy. Nie pamiętał,
kiedy ostatni raz miał ten problem, ale doskonale wiedział, co on oznacza. Miał
kaca. Potężnego, rozrywającego mu od środka czaszkę kaca. Nie miał pojęcia,
czym jest twarde i chłodne coś, które minimalnie zmniejszało jego dyskomfort,
ale było mu wszystko jedno. Przez chwilę musiał się zastanowić, jak do tego
doszło.
Był na rejsie ze swoimi przyjaciółmi.
Tańczył rumbę z jakąś trzynastolatką, przy której czuł się
jak idiota, bo ona, w przeciwieństwie do niego, znała kroki.
Stał na pokładzie analizując propozycję Minervy i wspominając
Syriusza.
Poznał Emmetta, który zaprosił go na drinka.
W barze rozmawiał z…
— Emmett! — niemal krzyknął, podrywając głowę do góry.
Pożałował tego w następnej sekundzie, opadając z jękiem w dół i przytykając
czoło do ramienia swojego towarzysza, który, jak się okazało, był tym zimnym czymś.
— Wody — wymamrotał.
Chłopak zaśmiał się cicho i odchylił lekko, z nocnej
szafeczki zabierając małą butelkę, otwierając ją i podając Potterowi.
— Proszę — mruknął.
Gryfon uniósł się, tym razem ostrożnie i powoli, łapczywie
pijąc. Zastanowił się chwilę patrząc zamglonym wzrokiem na towarzysza, po czym
wrócił do poprzedniej pozycji, przytulając się całym ciałem do Emmetta.
— Wziąłeś lodowatą kąpiel, zanim się obudziłem? — burknął,
przesuwając dłonią po umięśnionym torsie.
Emmett parsknął krótko, choć zdziwiło go zachowanie
Harry’ego. Sądził raczej, że będzie go wypytywał, co ten tu robi, dlaczego jest
w jego łóżku i czy do czegoś między nimi doszło. Ale oczywiście nie doszło,
chłopak od razu po odstawieniu go do łóżka wybrał się na polowanie i wrócił
może godzinę temu.
— Dlaczego ze mną zostałeś? — zapytał cicho Wybraniec.
Minęło już jakieś dziesięć minut od tego, jak odezwał się
ostatni raz i jego gość pomyślał, że ten zdążył na powrót zasnąć. Zastanowił
się moment, analizując wszystko to, co Harry powiedział mu w nocy i przeniósł
wolną dłoń na jego biodro, gładząc je delikatnie i nienachalnie.
— A przeszkadza ci to, że zostałem? — mruknął mu do ucha,
odchylając nieco głowę i lekko muskając małżowinę. Jego palce prześlizgnęły się
po żebrach, żeby szybko wrócić na swoje poprzednie miejsce.
Poczuł, jak ciało Harry’ego spina się po jego odpowiedzi, jak
temperatura ciała wzrasta, serce przyspiesza swój rytm, a krew zaczyna szybciej
krążyć w żyłach. Przełknął ślinę, gratulując sobie pomysłu z polowaniem. Już
bardzo długo nie był z żadnym człowiekiem. Zdecydował się na to, kiedy odsunęła
się od niego Rosalie, ale nie wspominał zbyt dobrze tamtego razu. Mężczyzna, z
którym wtedy był, z całą pewnością też.
— Nie przeszkadza — odpowiedział po chwili chłopak, nadal
opierając się na nim niemal całym ciężarem ciała i gładząc te części jego
klatki piersiowej, do której miał dostęp bez zbytniego poruszania się. —
Potrzebuję jakichś leków — wyjęczał.
Teraz był na siebie wściekły, że nie zabrał ze sobą eliksiru
na kaca. Wzięli tylko kilka podstawowych, gdyby wydarzyły się jakieś
nieprzewidziane wypadki, a wszystko i tak dla bezpieczeństwa leżało w
specjalnie zabezpieczonej skrzynce, w kajucie Hermiony i Rona. W końcu ona była
uzdrowicielką i kłótnia z nią na ten temat była ostatnią rzeczą, jakiej Potter
potrzebował.
— Mogę zadzwonić do obsługi — zaproponował Emmett. — Ale
według mnie wystarczy ci dobre śniadanie, gorąca kawa i chłodna kąpiel.
Niekoniecznie w tej kolejności.
Harry prychnął głośno, już po chwili tego żałując. Propozycja
może i była warta rozważenia, kąpiel i śniadanie z całą pewnością mu się
przydadzą, a kawa postawi na nogi. Ale nic z tych rzeczy nie odegna bólu głowy.
Miał wrażenie, że siedzą w niej dwa chochliki kornwalijskie i za wszelką cenę
starają się zrujnować jej wnętrze, tak samo jak na ich drugim roku, klasę
Lockharta.
— Zadzwoń, proszę — szepnął.
Nie chciał się od niego odsuwać nawet kawałeczka. Było mu
dobrze. Ten chłód koił jego nerwy, ujarzmiał nieco ból. Emmett ponownie sięgnął
do stojącej obok łóżka szafki, chwytając pokładowy telefon i wybierając numer
do obsługi. Krótko poinformował, czego oczekuje, pytając jeszcze Harry’ego, czy
chce śniadanie, ale ten zaprzeczył cicho, powtarzając w kółko: środki
przeciwbólowe.
— Wiesz, że pokojówka wejdzie do środka? — zapytał wtulonego
w niego chłopaka. Kiedy tylko odstawił telefon na blat mebla, jego ręka
powróciła do niemal nagiego, gorącego ciała.
— Ale chyba nie do sypialni, hm? — mruknął. — Choć jeśli ci
to w jakiś sposób przeszkadza, to cię nie zatrzymuję — dodał po chwili,
opatrznie zrozumiawszy sugestię swojego gościa.
— Myślałem raczej o tobie — wyjaśnił chłopak.
— Nikt mnie tu nie zna, nie obchodzi mnie to.
— Dobrze — szepnął Emmett, po raz kolejny odchylając się
lekko z poduszek, na których był ułożony i całując krótko ucho Pottera.
— Nie przypuszczałem, że wyląduję kiedyś w łóżku z innym
facetem — powiedział nagle Harry, nie odsuwając się bynajmniej, za to starając
się przeanalizować wszystko to, co wydarzyło się od spotkania tego chłopaka.
Ten spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem, czego Gryfon i tak
nie mógł zauważyć, bo jego przymknięte lekko powieki, skutecznie mu to
uniemożliwiały. Inna sprawa, że kiedy je uchylał, podziwiał linię mięśni na
szerokim torsie.
— Powiedziałeś mi wczoraj, że jesteś biseksualny — zaprotestował
Emmett.
— Nie — odparł pewnie. — Powiedziałem, że możliwe, iż jestem.
Co nie znaczy, że kiedykolwiek miałem okazję się co do tego przekonać — dodał.
— O, Boże… — wymamrotał chłopak.
Czuł, jak przez jego ciało przechodzą przyjemne dreszcze.
Sama myśl o tym, że mógłby mieć tego chłopaka, że byłby jego pierwszym, bardzo
silnie działała na jego wyobraźnię. Widział, jak wije się pod nim, jak prosi o
więcej. Słyszał jego szalejące serce, czuł zapach krwi, która niemal wrzała od
endorfin, pachniała podnieceniem. Nawet nie zauważył, kiedy jego dłoń
zatrzymała się na pasie chłopaka, lekko zaciskając, jakby już teraz chciał go
sobie przywłaszczyć.
— Po pierwsze: to boli — burknął Harry, delikatnie muskając
opuszkami palce chłopaka, chcąc jakoś zwrócić jego uwagę, na to co robi. Emmett
spojrzał w tamtą stronę, natychmiast poluzowując uścisk, ale nie wracając do
głaskania go. — Po drugie… — zawahał się chwilę, unosząc spojrzenie, żeby
zerknąć w oczy chłopaka. — Rozumiem, że to stanowi problem? — zapytał, wkładając
w to pytanie tyle obojętności, na ile tylko było go stać.
Nie chciał, żeby Emmett teraz odszedł. Nawet jeżeli mieliby
tego nigdy nie powtórzyć, jeżeli nic by z tego nie wyszło, to chciał sprawdzić.
Może Hermiona miała jednak rację, może to była właśnie kwestia osób, które
wybierał do łóżka.
Usłyszeli kliknięcie zamka i do salonu weszła zapewne
pokojówka z lekami dla Pottera. Emmett wymamrotał coś niewyraźnie,
wyswobadzając się z objęć i wyszedł z sypialni. Harry słyszał jak prowadzi
krótką rozmowę z kobietą, po czym wraca do niego, niosąc ze sobą kolejną
butelkę wody i jakieś białe tabletki. Zanim podszedł do łóżka, rozkruszył je w
palcach, połowę zawartości butelki wlewając do stojącego nieopodal wazonika, a
do reszty dosypując pozostałości po środkach przeciwbólowych. Obaj przez chwilę
obserwowali, jak woda mętnieje, przybierając blado-siny kolor. Emmett wyciągnął
do niego dłoń, nakazując wypić wszystko, ale nie wracając już na łóżko.
— Mam rozumieć, że teraz wychodzisz? — powiedział chłodno
Gryfon, tym razem nie próbując zasłaniać się obojętnością. Nie chciał go?
Trudno.
Chłopak spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem, bynajmniej
nie miał zamiaru nigdzie iść, chciał tylko, żeby Harry był w pełni świadomy
tego, na co się godzi.
— Jesteś pewien? — zapytał cicho. — To…
— Nie jestem dzieckiem. Nie zapominaj o tym — warknął.
— Nie o to mi chodzi — mruknął. — Nie chcę być sprawcą twoich
kolejnych koszmarów.
Potter popatrzył na niego podejrzliwie, nie podobało mu się
to, co powiedział chłopak. Mogło znaczyć, że jednak wie, kim on jest, a wtedy zrodziłoby
się setki nowych plotek o Wybrańcu. Niby po wojnie wszystko wokół niego
ucichło, ale kiedy tylko przez przypadek nakryto go jedzącego kolację z jakąś
kobietą, którą nie była Hermiona lub Ginny, gazety rozpisywały się o kolejnym
romansie Harry’ego Pottera. Teraz byłoby jeszcze gorzej.
— Czyli mnie okłamałeś? — burknął, zakopując się pod cienką
narzutą. Co prawda było mu gorąco, ale chciał się chociaż w ten sposób od niego
odgrodzić. — Przez cały ten czas wiedziałeś, kim jestem? — pytał, a w tonie
jego głosu pobrzmiewały nutki goryczy.
— Co? — Emmett patrzył na niego zdezorientowany. — Nie mam
pojęcia, kim jesteś — mruknął. — Jedynie, co o tobie wiem, to to, jak masz na
imię i, że chciałeś się wczoraj pociąć.
Harry prychnął głośno, stukając się palcem w czoło i nad
wyraz sprężyście zeskoczył z łóżka. Skoro to wszystko okazało się farsą, musiał
wziąć prysznic i spotkać się z przyjaciółmi. W końcu dla nich tu przyjechał.
Spojrzał jeszcze nieprzyjemnie na Emmetta i warknął, żeby ten się wynosił.
Chłodna kąpiel nie pomogła ukoić nerwów, ale przynajmniej
zmyła brud i lepkość z jego ciała. Czuł się oszukany. Oszukany w momencie,
kiedy miał wrażenie, że wszystko zaczęło nabierać jakiegoś pokrętnego sensu.
Ale przynajmniej podjął decyzję o powrocie do Hogwartu.
— Nadal tu jesteś — wysyczał, wychodząc z łazienki,
przewiązany jedynie ręcznikiem w biodrach. — Chyba powiedziałem wyraźnie, że ma
cię tu nie być, kiedy wrócę.
— Chyba się nie zrozumieliśmy — mruknął Emmett, w ułamku sekundy
znajdując się przed nim i przypierając go lekko do drzwi, które dopiero zdążył
zamknąć. — Nie mam pojęcia kim, do cholery jasnej, jesteś — powiedział cicho,
przesuwając dłońmi po jego nagiej, mokrej jeszcze klatce piersiowej. — Wybacz,
że jeżeli jesteś sławny, to nie mam pojęcia, z jakiego powodu — dodał z ironią,
pochylając się i składając szereg drobnych pocałunków na jego barku i szyi.
Czuł przyspieszone tętno, kiedy jego wargi musnęły miejsce, gdzie tuż pod skórą
biegła aorta. — Chciałem ci tylko uświadomić, że jeśli się zgodzisz, to ja będę
topem — mówił dalej, przesuwając usta coraz wyżej i zatrzymując się na moment w
okolicach ucha, przygryzając je lekko i ssąc skórę tuż pod nim.
Harry jęknął głośno na to nowe doznanie. Miał wrażenie, że
kolana się pod nim uginają, umysł przestaje działać, a krew za moment rozerwie
żyły, jeżeli tylko zacznie się burzyć jeszcze mocniej niż dotychczas.
— I, że najprawdopodobniej nie spotkamy się nigdy więcej —
dokończył Emmett, prostując się i wpatrując wyczekująco w chłopaka.
Jego oczy były pełne pożądania. Chciał go. Chciał go już,
natychmiast, bez zastanawiania się, bez myślenia.
— Wiem o tym — odpowiedział Potter, jak w transie.
Uniósł się na palcach, zapierając o drzwi, ale i tak sięgnął
zaledwie po podbródka swojego towarzysza. Pocałował go lekko, uśmiechając się z
jakąś ulgą, ale też wyzwaniem. Emmett parsknął krótko, kręcąc lekko głową,
jednym ruchem zszarpując z niego ręcznik i łapiąc za pośladki, uniósł w swoich
ramionach, przyciskając jego nagie ciało do swojego. Harry jęknął głośno,
czując ten uspokajający chłód i wpił się łapczywie w twarde wargi. Potrzebował
je poczuć natychmiast. Zachłannie dotykał każdego skrawka skóry, do którego
jego dłonie miały dostęp. Muskał, szczypał i głaskał. Chciał być jak najbliżej
niego. Dłonie Emmetta na jego pośladkach wywoływały dreszcze przechodzące go od
palców stóp aż po czubek głowy. Potter miał wrażenie, że się rozpłynie od
nadmiaru wrażeń i nie był pewien, czy miało to związek z tym, że to właśnie
Emmett go dotykał, czy, że dotykał go inny mężczyzna.
Chłopak, nie przestając go całować, przeszedł przez niewielką
sypialnię, zatrzymując się tuż przy łóżku, klękając na nim jednym kolanem i
przechylając się razem z Harrym do przodu, położył go delikatnie na czystej
pościeli, którą zdążyła zmienić ta sama pokojówka, która przyniosła wcześniej
leki. Rozplótł jego uda, układając je luźno i wpasowując się pomiędzy nie
idealnie. Wciąż miał na sobie kremowe spodenki, które zdążył założyć po
powrocie z polowania, mimo, że Gryfon leżał pod nim nagi, jak go natura
stworzyła. Oderwał się od jego ust, przesuwając wargi na szyję, później
obojczyki i w końcu zahaczając językiem o lewą brodawkę. Potter jęczał cicho,
całym sobą chłonąc nowe doznania. Dotykał go chaotycznie, chcąc zapamiętać jak
najwięcej szczegółów tego twardego, męskiego ciała. To było to. Tego mu zawsze
brakowało. Do tego chłód, który pozwalał mu na odczuwanie bardziej, na lepsze
skupienie się na tym wszystkim, co język i ręce Emmetta z nim wyprawiały. Kiedy
chłopak przesunął językiem po jego brzuchu, na chwilę zagłębiając go w jego
pępku, niemal pisnął, podrywając biodra do góry.
Merlinie, dlaczego żadna kobieta nigdy tego nie zrobiła?
Otarł się o niego w całkowicie świadomym geście. Chciał już
więcej. Chciał, żeby te cudowne, twarde wargi zsunęły się jeszcze niżej,
chciał, żeby dłonie powróciły na jego pośladki, dotykały go, dając jeszcze
więcej przyjemności i wyrywając z niego jeszcze głośniejsze jęki.
— Proszę — syknął zniecierpliwiony. — Proszę, nie zatrzymuj
się.
Emmett zaśmiał się gardłowo, posyłając kolejną falę przyjemności
przez rozgrzane ciało. Powoli zsunął się niżej, całując wąski pasek ciemnych,
drobnych włosków. Przesunął językiem po pachwinie, po chwili skupiając się na
fragmencie uda, które zaczął ssać intensywnie. Przez myśli Gryfona przeleciało,
że zapewne zostanie mu kilka siniaków po tej zabawie, ale nie dbał o to
szczególnie, skupiając się na doznaniach, jakie płynęły ze wszystkiego, co
robił Emmett. Kiedy poczuł, jak język chłopaka prześlizguje się po całej
długości jego penisa, krzyknął cicho. To było takie dobre. Tak inne, niż to, co
robiły jego dotychczasowe partnerki. Emmett stanowczo przytrzymał jego uda,
rozszerzając je niemal boleśnie i zginając lekko w kolanach. Kciukami masował
pachwiny, jądra i miejsce tuż pod nimi. Harry z zapartym tchem obserwował, jak
obejmuje ustami główkę jego penisa, jak obniża powoli głowę, wsuwając ją sobie
zaledwie kawałek, tylko po to, żeby zaraz powtórzyć ten ruch, poruszając głową
w górę i w dół. Przymknął na moment oczy, chcąc się skupić na odczuciach,
zamiast na tym, co widzi, ale w jego wyobraźni i tak istniał tylko ten chłopak.
Mężczyzna, poprawił się.
Otworzył oczy, kiedy tylko poczuł, że jego penis zanurzył się
niesamowicie głęboko w tą wilgotną przestrzeń. Przez kilka sekund patrzył
rozszerzonymi oczyma, jak Emmett lekko porusza głową, wsuwając go sobie w
gardło do samego końca. Przełknął ślinę, czując, że sam ten widok jest w stanie
doprowadzić go na skraj. Chłopak uniósł lekko zamglony wzrok, patrząc mu z namiętnością
w oczy i nie odsuwając się nawet o milimetr, ścisnął jego pośladek, po chwili
przesuwając, nawilżonymi czymś palcami, po szczelinie między nimi i naciskając
lekko na jego wejście. Harry sapnął głośno na to nowe uczucie, a kiedy Emmett
niemal w jednej chwili podniósł nieco głowę i zaczął go zaciekle ssać,
jednocześnie przeciskając pierwszy palec przez zaciśnięty pierścień mięsni i
masując go od środka, krzyknął głośno i doszedł, wyrzucając biodra w górę.
— Cholera — mruknął po chwili.
Miał świadomość tego, że wargi jego towarzysza nie zmieniły
swojego położenia, wciąż przesuwając się niespiesznie po trzonie jego opadłej
teraz erekcji. Nie mógł złapać oddechu, nie mógł się uspokoić. Palec, który
zagłębiał się w nim coraz bardziej też nie sprawiał mu zbyt dużego dyskomfortu.
Odnosił raczej wrażenie, że jest na swoim miejscu i mógłby tam sobie zostać, a
jemu by to nie przeszkadzało.
Emmett uśmiechnął się do niego łobuzersko, wypuszczając go w
końcu spomiędzy czerwonych warg i unosząc się na łokciu, pocałował go głęboko w
usta. Gryfon na chwilę zamarł, czując smak własnej spermy na języku innego
faceta, ale po chwili jęknął tylko głośniej, przyciągając go do siebie i
oddając pocałunek z pasją, jakiej chyba jeszcze nigdy nie okazywał.
— To jeszcze nie koniec, prawda? — zapytał z nadzieją,
odsuwając się minimalnie i poruszając lekko biodrami.
W międzyczasie Emmett zdążył włożyć w niego dwa kolejne
palce, rozciągając metodycznie i sprawiając, że członek Harry’ego budził się do
życia zdecydowanie szybciej, niż kiedykolwiek wcześniej.
— O nie — mruknął, wstając powoli z łóżka i pochłaniając
widok nagiego Pottera.
Jego wyostrzone zmysły pozwalały mu widzieć każdą kropelkę
potu, który zbierał się na całej powierzchni ciała chłopaka. Czuł, jak zmienia
się zapach jego krwi, kiedy powoli odpinał pasek i rozpinał guziki swoich
spodni. Harry pożerał go wzrokiem dokładnie tak samo, jak on to robił. I tak
samo pragnął, żeby zrobili kolejny krok, żeby posunęli się dalej. Kiedy
odrzucił na bok bokserki, chciał już tylko się w nim zagłębić. Poczuć to ciepło
i ciasnotę, która go za moment otoczy.
— To dopiero początek — dodał, ponownie wchodząc na łóżko i
unosząc obie nogi chłopaka do góry, zarzucił je sobie na barki, pochylając się
po jeden szybki pocałunek i zginając go niemal wpół. — Będzie trochę boleć.
Harry skinął głową, przenosząc dłoń na jego pośladek i
przesuwając po nim palcami. Wiedział, że będzie. To musiało boleć, ale wiedział
też, że później będzie lepiej.
— Zrób to — szepnął ledwie słyszalnie, wpatrując się z wyczekiwaniem
w jego oczy.
Emmett zaklął cicho, zagryzł wargi i nawilżył penisa jakimś
żelem, który niewiadomo kiedy i skąd znalazł się w jego rękach. Przysunął
chłopaka do siebie jeszcze mocniej, powoli się w niego wsuwając. Harry skrzywił
się w pierwszej chwili, chcąc uciec od tego nacisku, nie dopuścić do zwiększenia
się bólu, ale kiedy poczuł chłodną dłoń zaciskającą się na jego penisie, jęknął
tylko, starając się odprężyć i nie myśleć. Emmett zatrzymał się na kilka
sekund, kiedy zanurzył się w nim cały, dając mu czas na uspokojenie się, na
dostosowanie do nowej sytuacji. Potter nie protestował, przyzwyczajając się
powoli do wielkości penisa, który się w nim znajdował. Mruknął po chwili,
poruszając lekko biodrami, chcąc już poczuć więcej, sprawdzić, czy rzeczywiście
będzie tak dobrze, jak mu się wydawało.
— Mów, gdybym miał przestać — stęknął jeszcze jego kochanek,
choć miał szczerą nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo naprawdę nie sądził,
żeby udało mu się zatrzymać.
I tak musiał już trzymać się w ryzach. W seksie z Rosalie nie
musiał na nią uważać, ale każdemu normalnemu człowiekowi mógł wyrządzić naprawdę
dużą krzywdę, a tego chłopaka skrzywdzić z całą pewnością nie chciał.
Miał wrażenie, że złamie własne zasady, kiedy Harry jęknął z
przyjemności po zaledwie kilku pchnięciach. Jego krew pachniała jeszcze
intensywniej niż chwilę temu, kiedy przeżywał orgazm. Jakby dopiero teraz
chłopak był w pełni usatysfakcjonowany, jakby dopiero teraz przyjemność, którą
przeżywał sięgała zenitu. Kiedy pierwszy raz trafił w prostatę, zmieniając
nieco kąt coraz szybszych i mniej skoordynowanych pchnięć, Potter krzyknął
głośno, rozszerzając niedowierzająco oczy.
To było cudowne, to było życie. On po prostu był stworzony do
tej roli i gdyby tylko Emmett zechciał, mógłby to robić do końca rejsu, do
końca swoich dni też, jeśli już o tym mowa. To dlatego nigdy nie czuł
satysfakcji podczas seksu. Po prostu pełnił w nim dotychczas niewłaściwą rolę,
nie nadawał się na stronę dominująca, nie czerpał z tego przyjemności. Nie taką,
jak teraz. Chciał, żeby chłopak robił z nim, co tylko zechce, żeby kierował
jego ruchami, mówił mu, co ma robić, chciał, żeby wchodził w niego mocniej i
szybciej i, żeby Harry mógł poczuć, że należy tylko do niego, że nie ma tu nic
do gadania, że Emmett weźmie sobie wszystko, czego tylko będzie chciał.
Coś z tych myśli musiało odbić się na jego twarzy, bo chłopak
warknął cicho, zadziwiająco łatwo podnosząc go do góry, wcześniej zsuwając z
siebie jego stopy. Przekręcił ich obu tak, że teraz to Harry był na górze i
zaczął poruszać jego ciałem do góry i na dół, nabijając go na siebie i
pochłaniając widok jego chętnego ciała, podrygującej erekcji i rozchylonych w
ekstazie ust. Złapał go nieco zbyt brutalnie za kark, układając na sobie i
wcałowując się w zaczerwienione od przygryzania wargi, drugą dłonią ściskając
mocno jego pośladek, ugniatając go, odchylając i muskając co jakiś czas jego
wejście, przez które wsuwał się i wysuwał jego penis. Poruszał przy tym
biodrami coraz szybciej, nie mogąc już się zatrzymać, nie chcąc już dłużej
czekać na spełnienie. Sapnął głośno, kiedy poczuł, jak gorąca i lepka sperma
rozlewa się po jego brzuchu, mięśnie rytmicznie zaciskają na jego członku, a
Harry na moment sztywnieje w jego ramionach. Pchnął jeszcze kilka razy, warcząc
cicho i dochodząc we wnętrzu tego cudownego ciała, które tak chętnie mu się
oddało.
Leżeli przez dłuższą chwilę, nie poruszając się, nie
wyswobadzając ze swoich objęć, aż w końcu Harry mruknął coś o kąpieli i drugiej
rundzie, na co Emmett zaśmiał się cicho, pocałował go krótko i zaniósł do
łazienki.
-I-I-I-
Potter siedział już przy stole prezydialnym, rozmawiając
cicho z kilkoma nauczycielami. Zgodził się objąć stanowisko nauczyciela obrony
na jeden rok, ale nie obiecywał, że zagrzeje w Hogwarcie miejsce na dłużej.
Ustalił też z dyrektorką, że w razie jakiegoś kryzysu, będzie miał możliwość
opuszczenia szkoły i pełnienia swoich obowiązków ministerialnych, chociaż, jak
sam przyznał, nie miał na to najmniejszej ochoty. Wprowadził się dopiero
dzisiaj, poprzedniego dnia zamykając jeszcze wszystkie bieżące sprawy w
Wydziale, który prowadził razem z Ginny i na swojego następcę wybierając
Zabiniego. Miał nadzieję, że chociaż jego przyjaciółka ułoży sobie życie, skoro
on najwyraźniej potrzebował do tego silnego, dużego i dominującego faceta.
Niestety żaden poza Emmettem nie spełniał tych warunków.
— Nasz nowy nauczyciel wiedzy o magicznych stworzeniach i
obrony przed niebezpiecznymi gatunkami się nieco spóźni — mruknęła Minerva,
siadając obok niego i przypatrując się rzeszy uczniów, którzy siadali właśnie
za odpowiednimi stołami.
Czekali jeszcze na pierwszaków, którzy mieli pojawić się tu
lada chwila razem z Teodorem Nottem, który obecnie nauczał eliksirów i pełnił
rolę opiekuna Ślizgonów. Harry wcale nie dziwił się tej decyzji, Nott był
niemal tak inteligentny, jak Snape, a jego wojenne doświadczenia pomagały mu w
zapanowaniu nad dzieciakami.
— A co z Hagridem? — zaniepokoił się Gryfon.
McGonagall prychnęła głośno, kręcąc niedowierzająco głową.
— Zdaje się, że jego partnerka jest w ciąży.
Potter zakrztusił się winem, którego właśnie próbował,
patrząc na nią z przerażeniem, ale ta nie cofnęła swoich słów. Uderzył głową w
blat stołu, mamrocząc pod nosem:
— Jak zostanę chrzestnym, to wydam całą swoją fortunę na
prezenty. Już Teddy pochłania niesamowite ilości moich oszczędności i czasu.
Minerva zaśmiała się cicho i poklepała go pocieszająco po
plecach, jednocześnie prosząc Merlina, żeby Hagrid nie wpadł na pomysł, by i ją
zaangażować w wychowanie swojego dziecka.
— Mamy dwóch nowych nauczycieli w tym roku — mówiła
dyrektorka, niemal pół godziny później, kiedy Tiara przydzieliła już wszystkich
pierwszaków do właściwych domów. Zerknęła na drzwi, w których właśnie pojawił
się mężczyzna, którego oczekiwała i z uśmiechem odwróciła się ponownie w stronę
uczniów. — Nowym nauczycielem wiedzy o magicznych stworzeniach będzie Emmett
Cullen — powiedziała głośno, wskazując na chłopaka, który właśnie zbliżał się
do stołu.
Harry zamarł na ułamek sekundy słysząc to imię i w tym samym
momencie jego spojrzenie padło na idącego niespiesznie człowieka. Uśmiechał się
miło, jak zawsze, a jego oczy iskrzyły się radością. Zatrzymał się wpół kroku,
dostrzegając Harry’ego i wbił w niego zszokowane spojrzenie, przeskakując
wzrokiem pomiędzy nim, a McGonagall. Otworzył usta, jakby chcąc coś powiedzieć,
ale w końcu tylko potrząsnął głową, ruszając dalej. Minerva zauważyła to dziwne
zachowanie obu swoich pracowników i posłała pytające spojrzenie byłemu
wychowankowi, ale ten tylko wzruszył ramionami. Przynajmniej miał pewność, że
chłopak nie wiedział wcześniej, kim ten jest. Szkoda, że teraz już wiedział.
— Emmett jest wampirem — dodała dyrektorka, przerywając tym
stwierdzeniem i tak skąpe brawa, które otrzymał chłopak.
Harry uniósł lekko brew, ponownie zerkając na swojego
wakacyjnego kochanka i parsknął cicho, przypominając sobie, że przecież ten mu
o tym mówił, choć wtedy uznał to za żart. Emmett posłał mu przepraszające
spojrzenie, uśmiechając się w ten swój uroczy, chłopięcy sposób.
— Nauczycielem obrony przed czarną magią i opiekunem
Gryffindoru będzie Harry Potter — oznajmiła donośniej, kiedy w sali zaczęły
narastać coraz głośniejsze szepty.
Huk w Wielkiej Sali przewyższył wszelkie oczekiwania
Wybrańca. Uczniowie wstali z krzeseł, klaszcząc i wiwatując. Najgłośniej
zachowywali się oczywiście Gryfoni skandując: Mamy Pottera, co Harry’emu
jednoznacznie skojarzyło się z zachowaniem Freda i Georga, kiedy zaczynał
szkołę.
— Ten Harry Potter? — wymruczał mu do ucha Emmett, kiedy tłum
nieco ucichł, a McGonagall życzyła wszystkim smacznego.
— Rozumiem, że to stanowi problem? — zapytał z uśmiechem
chłopak, odwracając głowę w jego stronę i przypadkiem muskając jego szczękę
nosem.
— Nadal to ja będę topem — szepnął, wpatrując się intensywnie
w jego zielone oczy. Myślał o nim bez przerwy, od kiedy skończył się rejs.
— Nie oczekuję niczego innego.
Wpatrywali się w siebie, czując narastającą potrzebę
zniknięcia stąd jak najszybciej i znalezienia się w swoich komnatach. Bez tego
całego zgiełku, bez tej hałastry krzykliwych dzieciaków i bez…
— Czy wy się znacie? — zapytał Nott, wychylając się zza
Minervy, która obserwowała ich z takim samym zdziwieniem. Obaj parsknęli cicho,
a Harry musnął palcami dłoń Emmetta, która leżała luźno na stole.
— O, tak. Nawet bardzo dobrze — odpowiedział, i zaśmiał się
głośno patrząc na ich niedowierzające miny.
Doczekaliśmy się drugiej części! Po wczorajszej notce na pocieszenie nie spodziewałam się, że już dzisiaj będzie coś nowego, ale z przyzwyczajenia sprawdziłam i taka niespodzianka na mnie czekała :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, choć zakończenia się nie spodziewałam.. Jakoś nie widzę Emmetta jako nauczyciela czegokolwiek, chyba że tego jak spędzać czas na obijaniu i nabijaniu się z innych ;p Jak Minerwa wspomniała, że nowy nauczyciel się spóźni już jednak wiedziałam co się święci i w sumie się cieszę, że nie skończyło się na wakacyjnym romansie tylko ;)
Myślę, że jestem w stanie uwierzyć, że Rosalie zupełnie zapomniała o Emmecie, poświęcając się swojej niespełnionej obsesji zajmowania się dziećmi, mimo że nie były jej własne. W romans bym raczej nie uwierzyła, więc punkt za kreatywność!
Teraz pozostaje nam czekać na kolejne rozdziały Twoich genialnych opowiadań i ewentualne one-shoty (liczę na jakiś z Jasperem! :D). I mam nadzieję, że długo nie każesz nam czekać :)
Pozdrawiam!
Twoja oddana fanka ;)
Zakończenie wyszło bosko.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie działa na wyobraźnie.
Jest tylko jedno ale... kiedy pojawią się nowe rozdziały "Sokoła" i "Prawdziwej Przepowiedni"?
Dużo weny życzę i pozdrawiam,
zmienna
O Boże, o Boże, o Boże... Kocham Cię normalnie!!! Twoje opowiadania również:) Jesteś niesamowita, niezastąpiona i wgl, jesteś najlepszą pisarką w intrnecie! Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam, ale matuura..:/ Jutro wciąż czeka mnie historia i mam w piiiiiiiizdu do ogarnięcia jeszcze, ale musiałam znaleźć jakąś odskocznie i tu masz Ci babo placek, druga część rejsu:) Szkoda, że ostatnia:p Ale oczywiście liczę na Twoją inwencję twórczą:) Sparowanie Ema Z Harrym jest normalnie bezbłędne:D a Potty upity jest boski, słodki i taki grr..:D Gaduła:p W sumie to za Rosalie od początku za bardzo nie przepadałam, więc taka kolej rzeczy jak najbardziej mi się podoba;] Ale końcówka była dla mnie mega zaskokiem! Nie spodziewałam się, że Cullen dotrze aż do Hogwartu :D W sumie, szkoda, że nigdzie nie ma historii chociaż kilku rozdziałowej o jakimś Cullenie w Hogwarcie;) I pojawił się mój ulubiony Nott... Mniam, Teoo... Nadal czuje niedosyt po tej Twojej miniaturce "na szczycie góry" i wracałam do niej chyba z milion razy.. :) dobra już nie zanudzam, obiecuję, że pod następną notką się również odezwę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę:)
Caathy.x1
No więc jestem! Dzięki za odpowiedź na ExLibriks.
OdpowiedzUsuńPrzede mną trochę czytania, więc chciałam cię tylko powiadomić, że tu jestem. Z komentarzy wnioskuje, że musiałaś się przez ten okres czasu naprawdę poprawić. Jak tylko przeczytam w całości jakieś opowiadanie to go skomentuje. A tego naprawdę trochę jest.
Pozdrawiam,
Czarny Kruk
PS Jak byś chciała przeczytać moje wypociny to zapraszam tu ==> http://cityfools.wordpress.com
Pierwsze rozdziały pisałam półtora roku temu, kiedy byłam młodym szczylem, co to za dużo o świecie nie wie...
No, ale ja tu nie o mnie miałam w końcu pisać, po prostu zapraszam.
YeY! Jest Emmett :) i Harry z Emmettem w łóżku :D
OdpowiedzUsuńcudeńko jak zwykle, cudeńko :)
i choć to miniaturka to nie pogardziłabym jakimś kolejnym opisem tej słodkiej pary :)
och... coś czuję dobre sny się szykują bo opowiadanie wpływa na myślenie :P
jeszcze NIGDY nie trafiłam na ten paring więc tym bardziej się cieszę!
Życzę weny w kolejnym tworzeniu :D
pozdrawiam
Uch, nareszcie znalazłam czas, żeby zajrzeć i co widzę? Druga część Rejsu!;) (zapłon mam niezły, co?) Od razu odświeżyłam sobie część pierwszą, a później przeczytałam resztę i wiesz co Ci powiem? Wyszło naprawdę ciekawie. Momentami było poważnie, momentami zabawnie, czego chcieć więcej. Pijany Harry był uroczy, kiedy tak kleił się do Emmetta i mamrotał sobie pod nosem, co mu się w nim podoba.
OdpowiedzUsuńZaciekawiły mnie też przemyślenia Emmetta o Rosalie. Jej zachowanie wydało mi się prawdopodobne; marzyła o dziecku, więc gdy nadarzyła się okazja, by z nimi pracować, całkowicie się temu poświęciła. Szkoda tylko, że nie pomyślała o Cullenie, no ale cóż. Wyszło mu to na dobre, a ja zdecydowanie wolę go w związku z Harrym;) Scenka zresztą także świetna, no i to początkowe nieporozumienie. A końcówka... Ha! Musiałaś wcisnąć tam Notta, co?;) Kurcze, lubię go, nawet gdy pojawia się tak epizodycznie. Tak w sumie, to spodziewałam się, że Potter i Cullen jeszcze się spotkają i to nie koniec ich znajomości, ale nie pomyślałam o tym, że Emmett przyjmie posadę nauczyciela w Hogwarcie. Chciałabym widzieć miny hogwartczyków, kiedy okazało się, że Harry i wampir się znają. Narobiłaś mi smaka na coś dłuższego z tym paringiem, naprawdę mi się spodobał.
Och, tak przy okazji. Kiedy możemy liczyć na kolejny rozdział Prawdziwej Przepowiedni lub Sokoła?
Weny, Justa, i do następnej notki!
Dobra! Odwołuje co napisałam pod ostatnim rozdziałem Zapomnieć! Emmett w twoim wydaniu jest boski. Śmiem twierdzić, że ta miniaturka jest najlepsza z tego wszystkiego co u ciebie czytałam. Takie wydanie Pottera jest najlepsze, a opis zbliżenia...cud, miód i malina. No i doprowadziłaś do tego, że chcę więcej.
OdpowiedzUsuńWeny! Ja lecę czytać tłumaczenia :)
Hej,
OdpowiedzUsuńEmmett jest wampirem, no i jak się okazało to właśnie takiego partnera potrzebował Harry, no i to ich spotkanie w Hogwarcie.. boskie
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia