nb
Keith siedział w swoim fotelu przed kominkiem. Brodę opierał
na podciągniętych wysoko kolanach, oplatając jednocześnie długie ramiona wokół
zgrabnych nóg. Od minionej niedzieli, aż do tej nocy, wszystko szło lepiej niż
któryś z nich mógłby przypuszczać. Ułożyło się. Wyjaśniło.
A teraz, od wielu godzin, mierzył się z psychicznymi konsekwencjami
Avady, której musiał użyć. Josh mu wybaczył, przeprosił go, zgodził się
na śmierć. Tylko, czy on sam potrafił wybaczyć chłopakowi to, do czego ten,
mniej lub bardziej świadomie, doprowadził? Nie był pewien. Jego kochanek został
obok, mimo, że Keith nie wyjaśnił mu niczego. Ani zachowania w posiadłości
Czarnego Pana, ani kwestii brata, którego zamordował. Lub wybawił od większego
cierpienia, jak powtarzał mu mistrz eliksirów.
I pomyśleć, że tydzień zaczął się tak dobrze…
W poniedziałek, Severus, podczas bardzo dyskretnej rozmowy z
Flitwickiem, uprzedził czarodzieja, że Draco nie stawi się tego ranka na jego
zajęciach. Profesor zaklęć machnął tylko dłonią, informując, że Malfoy jest na
tyle inteligentny, żeby nadrobić później materiał samodzielnie. Z resztą nie
było problemów, bo Ślizgon miał tego dnia jeszcze tylko podwójne eliksiry i
zaawansowaną transmutację. Snape chodził przez cały dzień dziwnie
podenerwowany, rozdając szlabany na wszystkie strony. Kiedy po kolacji poszli
wspólnie do jego komnat, zastali nowych kochanków w sypialni. Keith aż jęknął,
opierając się o partnera i nie mogąc oderwać wzroku od lóżka. Wszystko
wskazywało na to, że Weasley i Draco spali, choć nie było wątpliwości, co
robili przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Charlie ułożył się płasko na
wygniecionym prześcieradle z jedną ręką niedbale zarzuconą nad głowę i dłonią
drugiej, spoczywającą spokojnie na prawym udzie młodszego chłopaka. Malfoy leżał
na nim, z głową umieszczoną pomiędzy szyją a ramieniem rudzielca, z palcami
lewej dłoni wczepionymi w zmierzwione włosy. Przedstawiał sobą obraz całkowitej
rozpusty. Lekko podkurczone i rozszerzone nogi, ułożone wzdłuż zewnętrznej
strony ud Sokolnika, dawały im doskonały widok na jego pośladki i to, co
znajdowało się pomiędzy nimi. Keith jęknął ponownie, ocierając się tym razem o
Severusa, który zastanym widokiem był tak samo podniecony, jak jego kochanek.
— Merlinie — szepnął Duval, przesuwając opuszkami palców po szyi
i zaczynając rozpinać własną koszulę. — Mam ochotę do nich podejść i po prostu
w niego wejść, nie zważając na żadne konsekwencje.
Snape doskonale go rozumiał. Nie odrywając spojrzenia od
chrześniaka, pochylił się nieznacznie i zaczął wytyczać mokry szlak na szyi
Keitha. Zajęczeli zgodnie, kiedy spomiędzy bladych, podrapanych nieco,
pośladków blondyna wypłynęła cienka, lepka strużka spermy. Mistrz eliksirów
machnął nieznacznie różdżką, transmutując swoją szatę w niski stolik, na który
popchnął Sokoła. Ten, w tym samym czasie, pozbawił ich reszty ubrań, nie chcąc
tracić ani chwili, na prozaiczne czynności, niezwiązane z dotykaniem,
całowaniem i pieprzeniem.
Wtorek Keith poświęcił na przekonywanie Dumbledore’a, że
zatrudnienie Charliego w Hogwarcie będzie dobrym pomysłem. Nie było to tak
trudne, jak się spodziewał, bo Albus właśnie zaplanował wyjazd Hagrida na
pertraktacje z jakimiś magicznymi stworzeniami i szukał kogoś, kto zastąpi
gajowego na jego stanowisku. Problem polegał jedynie na tym, że dyrektor życzył
sobie, żeby pogromca smoków mieszkał w chatce na skraju lasu. W końcu jednak i
w tym udało się im dojść do porozumienia, i Weasley dostał komnaty w lochach,
skąd najbliżej było do wyjścia z Zamku. I do Pokoju Wspólnego Ślizgonów…
Wszystko układało się zadziwiająco gładko, do momentu, kiedy
w środę Charlie zauważył, jak na śniadaniu Pansy Parkinson, klei się do jego
kochanka. Jego związanego. Severus przezornie usiadł obok chłopaka, wiedząc, że
to jego pierwszy posiłek w roli profesora i obawiając się, że może stać się coś
złego. Draco wyglądał, jakby nie spał od kilku dni i wszystko wskazywało na to,
że po prostu nie ma sił, żeby odepchnąć od siebie Ślizgonkę. Snape westchnął
cierpiętniczo, zerknął jeszcze raz na warczącego cicho rudzielca i podszedł do
stołu, przy którym siedzieli uczniowie należący do jego Domu.
— Panie Malfoy, panno Parkinson — zaczął szorstko. — Szlaban
dzisiaj z profesorem Weasleyem i panem Filchem. A jeżeli jeszcze raz zobaczę,
że zachowujecie cię w ten sposób w Wielkiej Sali, oboje będziecie tego długo i
boleśnie żałować.
Dziewczyna zamruczała coś, niezadowolona, pod nosem i szybko
odsunęła się od Draco, jednak ten rozszerzył oczy na ukryte ostrzeżenie w
słowach Severusa i zerkając na stół prezydialny, dojrzał swojego partnera,
który obecnie był na granicy furii. Szybko wstał, przeprosił i wyszedł z lekko
opuszczoną głową. Snape skrzywił się pobłażliwie, kiedy wracając na swoje
krzesło minął Charliego.
— Nie zrób mu krzywdy — warknął. — Jest przez ciebie
wykończony. Jeżeli chcesz, żeby miał siły, to odpuść trochę.
Mężczyzna pokręcił głową, burknął coś o skutkach modyfikacji
umowy i po prostu przeszedł obok niego. Snape dostrzegł jeszcze zaniepokojone
spojrzenia pary Gryfonów, ale pokręcił tylko nieznacznie głową, niemo
zabraniając im ruszać się ze swoich miejsc, i w spokoju kończył posiłek. Na
całe szczęście zarówno Malfoy, jak i tymczasowy profesor Opieki Nad Magicznym
Stworzeniami dotarli punktualnie na swoje pierwsze, środowe zajęcia. Obrażeń u
Ślizgona też widać nie było, więc mistrz eliksirów uznał, że jego interwencja
poskutkowała przynajmniej w minimalnym stopniu.
Kolejny dzień już nie był tak przyjemny, bo Draco zrobił (przy
nich dwóch!) Sokolnikowi awanturę o to, że ten traktuje go wyłącznie jak swoją
seksualną zabawkę, i mimo, że on nie ma szczególnych problemów z seksem, który
nawiasem mówiąc uznał za boski, to przypomina mu, że jest też uczniem i musi
mieć trochę czasu na sprawy związane z nauką. Jedynym efektem, jaki przyniósł
ten wybuch, było jeszcze więcej godzin spędzonych w najróżniejszych pozycjach,
z Draco leżącym, stojącym albo wiszącym, w roli wspomnianej zabawki. Związanym,
zakneblowanym lub unieruchomionym w jakikolwiek inny sposób. Ślizgon przestał
narzekać, usypiając nad ranem w gorących, opiekuńczych ramionach, zupełnie
niezdolny do zrobienia chociażby jednego kroku, o prysznicu nawet nie
wspominając. Na pomoc z samego rana przyszedł Keith, dostarczając im eliksiry
pieprzowe i fiolkę silnej mikstury przeciwbólowej dla Malfoya.
W piątek zaklęcie w końcu się ustabilizowało i cała czwórka
odetchnęła z ulgą. Draco przyszedł wieczorem do Severusa i na jego widok po
prostu się rozpłakał, wprawiając chrzestnego w osłupienie. Snape już nie
pamiętał, kiedy blondyn płakał, pomijając oczywiście dzień, w którym Duval
potraktował go kilkoma klątwami przed wymuszeniem Wieczystej Przysięgi.
Podszedł do niego raczej niepewnie, zastanawiając się jednocześnie, czy już
zabić Weasleya, czy poczekać na jakieś wyjaśnienia. Młody arystokrata wtulił
się w niego, a jemu przypomniały się wydarzenia sprzed kilkunastu lat, kiedy
ten robił to ostatni raz, łkając w dokładnie taki sam sposób. Przycisnął Draco
mocniej do swojego torsu, chcąc dać mu jak najwięcej poczucia bezpieczeństwa i
klnąc na siebie w myślach za pomysł z Sokolnikiem. Zanim żądza zemsty zdążyła
przysłonić mu jasność umysłu, usłyszał bardzo ciche: dziękuję, wujku. Ze
zdziwienia aż wciągnął powietrze i odsunął nastolatka od siebie, przyglądając
się dokładnie jego twarzy, po czym objął go raz jeszcze i poprowadził na
kanapę. Chrześniak wdrapał się na jego kolana i zwinął w rozdygotaną, pełną
wdzięczności i miłości kulkę. Nie było w tej sytuacji zupełnie nic erotycznego,
jedynie zrozumienie i wsparcie. I Severus zaczął się zastanawiać, jak to się
stało, że jeszcze kilka dni wcześniej pieprzył swojego kochanka, podniecając
się wyuzdanym widokiem chłopca, którego mógł właściwie uważać za syna. Który za
tego syna pewnie chciałby uchodzić…
W tej samej pozycji, niemal godzinę później, znaleźli ich
Keith i Charlie. Obaj unieśli brwi w wyrazie niezrozumienia, ale Snape tylko
pokręcił głową, pogłaskał Draco raz jeszcze po posklejanych włosach i wstał,
trzymając go delikatnie w objęciach. Przekazał nastolatka Weasleyowi i kazał mu
zanieść go do swojej sypialni, co też rudzielec uczynił, po czym szybko wrócił
do salonu. Mistrz eliksirów wyciągnął kilkudziesięcioletnią, mugolską whisky i
rozlał do trzech kryształowych szklanek.
— Dziękuję, Charlie — mruknął, stojąc tyłem do mężczyzny. — W
pięć dni udało ci się to, czego ja nie byłem w stanie zrobić przez dwanaście
lat.
Odwrócił się od kominka, zauważając, że obaj jego goście
wpatrują się w niego z obawą i smutkiem.
— Jeżeli jednak kiedyś go skrzywdzisz… — podjął po chwili. —
Jeżeli przez ciebie będzie cierpiał… Zabiję cię, nim zdążysz się zorientować. —
Zauważył, że obaj drgnęli w identyczny sposób i wymienili krótkie spojrzenia
między sobą. — Pamiętaj — szepnął jeszcze. — Bądź pewien, że jeżeli nie
posłuchasz – zginiesz.
Weasley pokręcił głową, najwyraźniej próbując pozbierać swoje
myśli, po czym uśmiechnął się krzywo do Snape’a.
— Wiesz, Severusie? — zapytał spokojnie. — Słyszałem już w
życiu obie te groźby — powiedział miękko, a Duval mrugnął w zaskoczeniu.
— Obie?
— Tak, Keith — przyznał. — I obie dotyczyły wtedy twojego
kochanka — dodał, skupiając się ponownie na starszym czarodzieju. — Pierwszą,
od samego Keitha.
— A drugą? — mruknął cicho chłopak.
— Od Kurta, oczywiście — odparł z dziwnym grymasem. — Jak
widzisz jeszcze żyję, a to było już ponad półtora roku temu.
Przez chwilę panowała całkowita cisza, podczas której każdy z
nich myślał o słowach Charliego. Sokół uśmiechnął się kącikiem ust,
przypominając sobie, że Menisch wspierał go zawsze, kiedy podczas szkolenia coś
poszło nie tak. Nie pamiętał, jak po tamtej, pamiętnej kłótni z rudzielcem
znalazł się znowu w łóżku swojego dowódcy, ale to było to, czego wtedy
potrzebował. Jego opanowania i czułości. Po raz kolejny zresztą.
— Kurt? — zapytał z wahaniem Severus. — Chyba nie mówisz o
Kurcie Menischu? — dodał ostrożnie, a obaj młodsi mężczyźni spięli się
wyraźnie, dając mu jasną odpowiedź. — Mogę wiedzieć, jakim cudem znacie Kurta i
dlaczego niby groził ci w związku z Keithem? — zwrócił się bezpośrednio do
Weasleya, podnosząc nieco głos. — Szczególnie, biorąc pod uwagę fakt, że Kurt
od pięciu lat powinien być martwy — dodał ostro, niemal warcząc.
Rudzielec spojrzał z osłupieniem na Duvala, ale nie odezwał
się słowem. Chłopak za to rozważał, czy nie nadszedł czasami odpowiedni moment
na wprowadzenie Severusa w dokładniejszy plan działań wojennych, a Charliego w
pewne informacje, które z przyczyn technicznych, musiał wcześniej przed nim
zatajać. Odetchnął ciężko, patrząc przepraszająco na partnera i wstając,
mruknął zaklęcie, po którym na powrót stał się Harrym Potterem. Weasley zerknął
na niego, dostrzegając, że jedynym, co się zmieniło na widocznych partiach
ciała nastolatka, jest pojawienie się fragmentu Mrocznego Znaku na jego karku.
Rzucił ten sam czar, po czym niespiesznie zdjął szatę i koszulę, pozostając
jedynie w obcisłych, skórzanych spodniach.
Severus patrzył na nich oniemiały, z jednej strony oglądając
liczne szramy i blizny na klatce piersiowej i ramionach Weasleya, z drugiej
zastanawiając się, dlaczego ten nie okazuje zdziwienia, widząc Keitha i jego
prawdziwą twarz.
— Charlie jest jedną z czterech osób, które widziały mnie
takiego — zaczął cicho Sokół. — I które jeszcze żyją — dodał gorzko.
Snape spiął się na te słowa, a w jego oczach zapłonęła
wściekłość. Powód, dla którego mężczyzna mógł widzieć Duvala tak odsłoniętego, wydawał
się oczywisty i w żadnym razie mu nie odpowiadał. Zagarnął go szybko w swoje
ramiona, warcząc przy tym w złości i wpił się zachłannie w jego wargi.
— Jesteś mój! — przypomniał.
— Jestem, Severusie — mruknął chłopak, ciesząc się, że
jeszcze nie został odtrącony.
— A mój nigdy nie był — wtrącił rozbawiony Sokolnik, mrugając
zaczepnie do mistrza eliksirów.
— Odbywaliśmy razem szkolenie w Czarodziejskich Służbach
Specjalnych Ameryki Północnej — wyjaśnił w końcu Keith. — Jak zapewne zdążyłeś
się zorientować po rozkazie, który wydałem Charliemu w niedzielę. Jestem jego
dowódcą.
Obaj czekali na jakiś wybuch ze strony mistrza eliksirów, ale
ten nie zrobił nic, obejmując nadal kochanka i gładząc podłużne szramy na jego lewym
policzku.
— Kto jeszcze? — zapytał bardzo cicho, przypominając sobie o
siedmiu podwładnych, o których Sokół mówił pannie Granger.
— Michael, trzech młodych Irlandczyków i Penelopa Clearwater.
Zawahał się chwilę, a w tym czasie Snape zerknął na niego
ciekawie.
— W taki sposób udało ci się zebrać odpowiednie dowody na
potwierdzenie zdrady Percy’ego? — Chłopak kiwnął głową i przygryzł wargę, ale
nie kontynuował, choć mistrz eliksirów doskonale zdawał sobie sprawę, że
została jeszcze jedna osoba. — Kto jest ostatni?
— Nie wiedziałem o tym, Severusie — mruknął smętnie Keith. —
Nie był mi potrzebny do tej pory, więc dla jego bezpieczeństwa w ogóle się z
nim nie kontaktowałem — mówił, z wyraźną prośbą o wybaczenie w głosie. —
Dopiero po ostatnim spotkaniu z Tomem musiałem… Chcę załatwić Lucjusza… Och!
Cholera, po prostu bałem ci się powiedzieć.
— To Aaron, prawda? — przerwał mu w końcu Snape, a chłopak
drgnął zaskoczony.
— Skąd…? — szepnął.
Severus zaśmiał się cicho, kręcąc w niedowierzaniu głową.
Cała ta sytuacja była po prostu irracjonalna. Był wściekły na siebie, że nie
domyślił się wcześniej. Szczególnie w ubiegłą niedzielę. Przemknęła mu nawet
bardzo nieprzyjemna myśl, że może i wciągnięcie w to jego samego było dokładnie
zaplanowane.
Wykorzystany, jak zawsze… Cholerny Menisch!
Chociaż, obaj młodsi czarodzieje wydali się zaskoczeni
faktem, że mógłby znać Kurta, więc nawet, jeżeli rzeczywiście działali po
prostu według planu, to przynajmniej nie swojego własnego.
— Dlaczego wybrałeś właśnie mnie? — zapytał cicho. — Takie
dostałeś rozkazy?
— Nie! — Keith machał przecząco głową. — Wiesz, dlaczego
wybrałem ciebie — mruknął po chwili, rozpinając swoją koszulę i muskając
poszarzałe blizny na obojczyku i żebrach po prawej stronie.
Severus zamrugał zaskoczony, przyglądając się poczynaniom
chłopaka i próbując zrozumieć to, co ten chciał mu w ten sposób przekazać.
— Chciałeś mnie chronić? — zapytał kpiąco. — Czy chciałeś
mieć kogoś silnego po swojej stronie?
Teraz przyszła kolej Duvala na zawzięte mruganie. Pod
powiekami zebrały się małe łzy i Sokół nie był pewien, czy mają one
odzwierciedlać jego ból i porażkę, czy może wściekłość na mężczyznę. Albo na
siebie samego.
Severus nie pozwolił mu jednak odpowiedzieć na pytanie. Coś w
spojrzeniu nastolatka kazało mu zapomnieć o tym na jakiś czas i przemyśleć wszystko
w samotności. Na spokojnie. Później.
— Sam posłałem Aarona na to szkolenie — mruknął, zamiast
tego. — Miałem w nim uczestniczyć trzy lata po skończeniu Hogwartu — ciągnął
dalej, przymykając powieki i zaciskając lekko szczęki. — Razem z Kurtem. Aaron
zaczął je pięć lat po nim.
Keith i Charlie wciągnęli głośno powietrze, nie mogąc
uwierzyć w słowa mistrza eliksirów.
— Kurt nigdy nie wspomniał o tobie słowem — burknął Duval, z
jakąś dziwną złością, pobrzmiewającą w tonie jego głosu. — A tyle mu o tobie opowiadałem
— warknął. — Pieprzony Menisch!
Snape zaśmiał się ciepło na ostatnie słowa, które tak
dokładnie oddawały jego własne odczucia i pocałował nastolatka w czubek głowy.
— Nigdy nie byłem w czynnej służbie — przyznał. — Miałem
przejść podstawowe szkolenie, jedynie trzy miesiące, ale musiałem wracać do
Europy. To dość skomplikowane… — zamyślił się na moment. — A pięć lat temu
dostałem informację, że Kurt zginął w jednej z akcji prowadzonych przez jego
grupę.
— Był twoim przyjacielem? — zapytał cicho Keith.
Severus pomyślał nad tym chwilę, zastanawiając się, jakie
relacje łączyły Menischa z chłopakiem. Z tej krótkiej rozmowy i pozycji Duvala
w Oddziałach wyraźnie wynikało, że wie o nim więcej niż Weasley. Wnioski
nasuwały się równie łatwo, jak jeszcze chwilę temu w związku z rudzielcem, choć
tamte, na całe szczęście, nie były prawdziwe. Nie miał jednak niemal żadnych
wątpliwości, że teraz się nie myli. Czy kiedy wojna się skończy, a wraz z nią
umowa, którą zawarł z Sokołem, będzie musiał o niego walczyć z Kurtem? Czy
będzie miał szansę wygrać taką walkę?
O czym ja, do cholery, myślę!?, skarcił się
wewnętrznie.
— Był moim kochankiem — warknął, a chłopak przymknął na
moment powieki, przełykając głośno. — I jak podejrzewam, nie tylko moim — dodał
z irytacją, ściskając silniej ramię Sokoła.
Ten skinął głową, wtulając się mocniej w jego tors. Wszystko,
co było pomiędzy nim i jego dowódcą dawno zostało zapomniane. Zresztą nigdy nie
było w tym niczego więcej, poza wygodą.
— Kurt wie, kim naprawdę jestem — szepnął po dłuższej chwili
Keith. — Wie wszystko. Bardzo mi pomógł, kiedy zrozumiał, skąd te wszystkie
blizny na moim ciele. Był przy jednym połączeniu, zupełnie przypadkiem zresztą.
Później pilnował mnie na każdym kroku i wspierał, kiedy zamordowano moich
rodziców.
Charlie przypatrywał się im z zaciekawieniem, ale też z obawą.
Nie sądził, że powinien tego słuchać, ale wiedział, że zdjęcie zaklęć
maskujących było przeznaczone nie tylko do mistrza eliksirów, bo jak się szybko
zorientował, ten już wiedział, jak pokiereszowany jest jego partner.
Pozostawało pytanie, o tą część, w której to on miał się czegoś dowiedzieć.
— Yhm… — mruknął niepewnie. — Mam iść do Draco? — zapytał,
kiedy już obaj na niego spojrzeli.
Snape zaprzeczył szybkim ruchem głowy i obrócił nastolatka w
swoich ramionach tak, żeby Weasley widział jego twarz.
— Czy kiedy jest pod zaklęciami maskującymi, widzisz coś,
czego nie powinieneś? — zapytał, nad wyraz opanowanym głosem. Rudzielec zawahał
się przez moment, ale przytaknął, wskazując na oczy.
— Soczewki? — upewnił się Keith. — To tak jak Severus i
Hermiona — przyznał. — Twój brat widzi Mroczny Znak.
— Co? Myślałem, że tylko ja… — przerwał w połowie zdania i
zarumienił się nieznacznie.
— Od kiedy, Charlie?
— Od czasu tej nieszczęsnej pułapki, kiedy musieliśmy pozbyć
się magii, i tego jak na mnie potem wyskoczyłeś z nożem — odparł ostrożnie,
cofając się o krok.
— Och… Wybacz?
Sokolnik popatrzył na niego, jak na ostatniego idiotę i
wybuchnął głośnym śmiechem.
— Daj spokój, należało mi się — burknął po chwili.
— Powiem ci, skąd mam te wszystkie blizny — szepnął, a mężczyzna
spiął się na jego słowa niemal tak samo, jak mistrz eliksirów, gdy tylko
chłopak zaczął rozpinać jego szatę. — Powiem ci też, kim naprawdę jestem —
dodał ciszej. — Masz prawo wiedzieć.
Odrzucił górne części garderoby swojego kochanka i wskazał na
bliźniacze szramy na dwóch ciałach, swoim i jego. Charlie przez moment nie
rozumiał, ale już po chwili rozszerzył oczy, niedowierzając temu, co widzi.
— Jak…? — zdołał tylko zapytać.
Severus przyciągnął partnera do swojej nagiej klatki
piersiowej i gładził go uspokajająco po odsłoniętym brzuchu. Przyglądał się
uważnie Weasleyowi, ale nie widział powodu, dla którego nie mógłby mu zaufać.
Nie po dzisiejszym zachowaniu swojego chrześniaka.
— Te blizny zostawił mi Voldemort, kiedy odrodził się dwa
lata temu — powiedział, wskazując odpowiednie miejsca na ciele Duvala. — Te
zostawił Lucjuszowi — mruknął, przesuwając opuszkami po, wciąż makabrycznie
wyglądającej, delikatnej siateczce. — Te są Notta, Averego, Bellatrix, jej męża
— wymieniał i wskazywał odpowiednie fragmenty ciała chłopaka, podczas gdy Keith
przypominał sobie krzyki i ból tamtych czterdziestu ośmiu godzin.
— Nie rozumiem — szepnął Sokolnik, kręcąc przecząco głową,
jakby próbował pozbyć się usłyszanych właśnie informacji. — Nie rozumiem,
Severusie. Dlaczego?
— Keith jest połączony z Czarnym Panem — powiedział w końcu
starszy czarodziej. — A właściwie, to Czarny Pan naznaczył go, jako równego
sobie — dodał ciszej, czując, jak chłopak w jego objęciach stara się
powstrzymać od łkania. Odsunął ostrożnie krótką grzywkę z czoła nastolatka,
odsłaniając jasnoczerwoną bliznę w kształcie malutkiej błyskawicy. —
Przedstawiam ci Harry’ego Pottera, Charlie.
-I-I-I-
K Minerva poroniła po wspomnianym upadku, może jeszcze później o tym napomknę. O Joshu też jeszcze będzie:P Ja wiem, że wszystko tak po kawałku zdradzam, ale tak jest naprawdę najlepiej! Na pewno bdyie jesycye jedna notka Sokoła w tym miesiącu.
NigrumLotus hm... więc nad słowami Rona zatrzymam się chyba w 19części, a Draco... no cóż. Może przytoczę jakieś fragmenty umowy, którą zawarł, to wyjaśni się powód, dla którego Ślizgon zareagował w taki właśnie sposób.Minervę uwolnię wktrótce:P
Ano co do Sokolnika, to owszem, tak ma być:) Draco, co prawda płaci, ale nie rządzi. Ja też lubię żołnierskiego Harry'ego. Wiem, że jest zupełnie inny, ale co tam. No cóż, Ron będzie inteligentny:P
Lau~ tia, kiedy młodzież decyduje i walczy i kiedy są to ludzie, których znamy, a nie zupełnie nowe postacie:P
Cieszę się z nowego rozdziału Sokoła i nie mogę się doczekać zapowiedzianej jeszcze jednej:D
OdpowiedzUsuńLiczyłam, że wyjaśnisz, choć troszkę sprawę z Joshem, lecz pozostaje mi jeszcze na to poczekać:(
Urocza była scena, Severusa z rozdygotanym Draco na kolanach. Po tym, co chłopak przeszedł w przeszłości w końcu przydarzyło mu się cos dobrego, może zastąpić złe wspomnienia tymi dobrymi. Widać, że Charlie pomaga mu się uporać z przeszłością i zacząć myśleć o szczęśliwej przyszłości:)
W czasie rozmowy padło sporo interesujących faktów ze szkolenia chłopaków, lecz i Sev uchylił rąbka tajemnicy, którą jest jego przeszłość. Podasz jeszcze jakieś smaczki z młodości Snape'a?
Jaki ten świat mały, a Sev i Keith mają wspólnego kochanaka:P I jeszcze te rozważania Seva czy ma szanse wygrać z Kurtem walkę o Sokoła po zakończeniu wojny...
Jestem ciekawa reakcji Charliego na prawdziwą tożsamość swojego dowódcy. Nie mogę się doczekać kolejnych odsłon tego opowiadania:)
Życzę ogromnej weny i dużo czasu do pisania:)
Pozdrawiam K
O jaa, jak dobrze, że zaczyna się weekend. Ile ja mam notek do nadrobienia! No nic, zaczynam od nowego rozdziału Sokoła;)
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję na coś więcej o Joshu, ale okej, poczekam cierpliwie, licząc na to, że niedługo dasz nam o nim więcej informacji. Ale wiesz co? Kompletnie zaskoczyłaś mnie tym, że Severus również odbył szkolenie. Akurat czegoś takiego się nie spodziewałam. A już na pewno nie liczyłam na stwierdzenie:
"Czy kiedy wojna się skończy, a wraz z nią umowa, którą zawarł z Sokołem, będzie musiał o niego walczyć z Kurtem? Czy będzie miał szansę wygrać taką walkę?"
Buahaha, czyżby Mistrzuniowi zaczynało zależeć na Duvalu? ;) Nie muszę chyba mówić, jak spodobał mi się ten krótki fragment, prawda? I ta zazdrość o Charliego i Kurta... Uch, stęskniłam się za tym opowiadaniem, poważnie(nie żebym narzekała na inne, PP i Zapomnieć też są świetne).
No nic, to lecę dalej. Muszę sprawdzić co tam nowego u Harry'ego i Edwarda;)
W sumie to zgubiłam wątek w sokole:D Tak to wszystko ok, tylko zapomniałam o wątku z Joshem:d Przeczytam go raz jeszcze i napiszę Ci bardziej obszerny komentarz:) a tymczasem, to byłam w szoku, nie spodziewałam się, że Charlie po szkoleniu z Keithem nie zna jego prawdziwej tożsamości. Draco, ach kochany Draco:) Cieszę się, że zaczyna mu się układać:) Rozdział, jak zwykle cudowny. Mam nadzieję, dowiedzieć się więcej o tym tajemniczym przywódcy. Zaiste okazał się fascynującą postacią;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny;D
Cat.
Hej,
OdpowiedzUsuńDraco i Charlie rzem cudownie, Charlie poznał kim naprawdę jest Keith, i jak się okazało Severus zna Kurta...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia