Tytuł: Jestem pewien
Autor: justusia7850
Pairing: HP/SS
Raiting:
+12
Ostrzeżenia: m-preg
Wszystkie postacie należą do J.K.R., a ja nie czerpię z
tego opowiadania żadnych korzyści.
Jestem pewien
Harry biegł od samej wieży Gryffindoru, rozpychając po drodze
nielicznych uczniów. Jego wściekła mina sugerowała, co inteligentniejszym
Hogwartczykom, że należy odsunąć się jak najdalej i najlepiej o nic nie pytać.
Za Złotym Chłopcem próbowała nadążyć nadal wstrząśnięta Hermiona, a posępny Ron
podążał ponuro za dwójką przyjaciół.
— Zabiję! — warknął Potter wpadając jak burza do Wielkiej
Sali.
Wszyscy patrzyli z zainteresowaniem, jak nastolatek maszeruje
sztywno pomiędzy stołami.
— Dyrektorze? — zaczął głośno. — Czy pełnoletni uczeń
Hogwartu może wziąć ślub?
Dumbledore zachłysnął się sokiem, który właśnie pił i
zamrugał zdziwiony, podczas gdy w pomieszczeniu zapadła niczym niezmącona
cisza.
— Harry… Czy jest jakiś konkretny powód, dla którego o to
pytasz?
— Tak, proszę pana.
Staruszek uniósł pytająco brwi, gdy pozostała dwójka Złotego
Tria stanęła po bokach Wybrańca.
— Jaki, mój drogi?
— Och! Czy zechce pan poprowadzić uroczystość moich zaślubin?
— zapytał na pozór spokojnym głosem. — Powiedzmy, szóstego maja?
— Potter! — syknął niebezpiecznie Snape, kiedy dyrektor,
wciąż w szoku, skinął głową.
— Potter? — mruknął ze złością w oczach nastolatek. — Potter?
Co się stało z… — Hermiona uspokajająco dotknęła jego ramienia i choć zrzucił
jej dłoń, nie dokończył zdania. — Właściwie, to nie ważne.
W Wielkiej Sali zgromadzili się już chyba wszyscy mieszkańcy
zamku. Ciche rozmowy rozbrzmiewały przy każdym stole, a uczniowie zastanawiali
się, kim jest wybranka Gryfona i co mogło go tak rozwścieczyć.
— Drodzy państwo — zwrócił się do kadry nauczycielskiej. —
Oczywiście wszystkich was serdecznie zapraszam.
Kiedy szepty za jego plecami stały się nieskładnym,
skrzecząco – piszczącym brzęczeniem, Harry odwrócił się, wziął głęboki wdech i
uciszył zebranych.
— Wy także jesteście zaproszeni. Bez wyjątków. Oficjalne
zaproszenia dostaniecie najpóźniej za tydzień.
Draco prychnął głośno i podniósł się ze swojego miejsca.
— Potter, dlaczego uważasz, że chciałbym wziąć udział w twoim
ślubie?
— Zapewniam cię, że akurat ty weźmiesz w nim udział na pewno
— odpowiedział, śmiejąc się niekontrolowanie.
— Potter! — ponownie warknął mistrz eliksirów. — Co ty
wyrabiasz, durny bachorze?
— Zamknij się, Severusie Snape! — krzyknął Harry, wywołując
zdziwione sapnięcia. — Po prostu się zamknij — dodał ciszej, powoli się do
niego odwracając. — I ciesz się, że jeszcze żyjesz, bo idąc tu, chciałem cię
tylko zabić.
— Kumplu, wyluzuj — wtrącił się cicho Ron, łapiąc go
ostrożnie za łokieć. — Jego śmierć nie jest teraz najlepszym rozwiązaniem…
Po tym stwierdzeniu niemal wszyscy utkwili niedowierzające
spojrzenia w rudzielcu. Zarówno uczniowie, jak i nauczyciele wiedzieli o
ciągłych kłótniach i wzajemnej nienawiści tej dwójki. Fakt, że Weasley bronił
teraz Snape’a, nawet w tak zawoalowany sposób, był niepokojąco dziwny.
— Może jednak śmierć byłaby dobra — burknęła z tak
niepodobnym do niej, wrednym grymasem Hermiona. — W końcu jesteś bohaterem
wojennym, Złotym Chłopcem, Wybawicielem Czarodziejskiego Świata — mówiła
kpiąco. — Nie sądzę, żeby odważyli się zamknąć cię w Azkabanie za zamordowanie
kogokolwiek, a nawet jeśli, to uciekniesz po godzinie. Nie przejmowałabym się
za bardzo.
— Panno Granger! — syknął oburzona McGonagall. — Co pani
sobie wyobraża, żeby…
— Harry? — przerwał jej Dumbledore. — Wybacz, ale nie
rozumiemy waszego zachowania — przyznał z niepewnością w głosie.
Nastolatek wzruszył ramionami, ale jego twarz nadal wyrażała
złość.
— Panie Potter — zaskrzeczał Flictwick. — Czy może nam pan
powiedzieć, kim jest pańska wybranka?
Cała trójka parsknęła krótkim śmiechem, a rozbawiony Gryfon
pokręcił głową.
— Harry? — wtrącił się znowu Albus. — Czy zdradzisz nam
chociaż, dlaczego podjąłeś taką decyzję?
— Ja… — zaczął cicho, ale ponownie w słowo wszedł mu Severus.
— Potter! Nie sądzę, żeby twoje życie osobiste interesowało
kogokolwiek na tej…
— Silencio, Expeliarmus! — krzyknął chłopak, uciszając
skutecznie nauczyciela. — To wszystko twoja wina i to przez ciebie musiałem
przełożyć ślub o trzy miesiące, więc nie waż się nawet podważać mojej decyzji.
Uczniowie patrzyli na niego z podziwem albo wściekłością, w
zależności od koloru swoich szat, a profesorowie z niedowierzaniem i lekkimi
uśmiechami, które bezskutecznie próbowali zamaskować.
Snape z morderczym spojrzeniem i dłońmi zaciśniętymi w pięści
okrążył stół i zmierzał w jego kierunku, ale zanim podszedł wystarczająco
blisko, zatrzymała go silna bariera, wyczarowana pospiesznie przez Rona i
Hermionę.
— Harry, mój drogi, mówisz, że planowałeś ślub, ale musiałeś
zmienić jego datę — odezwał się cicho Dumbledore, a nastolatek potwierdził
skinieniem. — Dlaczego?
— Dlaczego? — jęknął i rozejrzał się nieprzytomnie po
Wielkiej Sali.
Kiedy jego wzrok spoczął na Severusie dostrzegł ciekawość i
dobrze widoczny zawód, uczucie zdrady, niepewność i całkowite niezrozumienie
sytuacji. Ból przeplatany wściekłością.
Daj mu szansę, pomyślał, uspokajając się.
Gryfon opuścił ramiona, przybrał spokojną, przepraszającą
minę i krótkim ruchem zlikwidował ochronną tarczę. Później zdjął zaklęcie
uciszające i przelewitował różdżkę Snape’a do jego dłoni.
— Harry? — powtórzył dyrektor. — Dlaczego?
— Cóż… — zaczął, patrząc prosto na mistrza eliksirów. — Będę
miał dziecko.
Ciszę przerywały niekontrolowane piski i krótkie śmiechy. Od
stołu Ślizgonów znów potoczyły się kpiące słowa Malfoya, ale chłopak ich nie
słyszał. Liczył się tylko Severus. Nikt więcej.
— Panie Potter — mruknęła niezadowolona Minerva. — Zechce nam
pan zdradzić, kim jest szczęśliwa matka?
Przyjaciele Wybrańca zaśmiali się głośno, ale zamilkli
natychmiast, kiedy niespodziewanie dla pozostałych odezwał się Snape.
— Jesteś pewien? — szepnął przez ściśnięte gardło.
— Całkowicie. Sprawdziłam trzy razy — potwierdziła Hermiona,
a Ron kiwał współczująco głową.
Szepty podniosły się znowu, a Hogwartczycy zastanawiali się,
dlaczego Weasley stoi nadal tam gdzie stoi, skoro najwyraźniej jego dziewczyna zdradziła
go z Potterem, notabene jego najlepszym przyjacielem i teraz nosi w sobie
dziecko Złotego Chłopca.
— Jestem pewien — dodał cicho Gryfon.
Wciąż patrzył w czarne oczy opiekuna Slytherinu, ale teraz
widział w nich głównie szok i inne, dopiero budzące się do życia uczucie.
Powoli przesunął dłonią po swoim podbrzuszu, a Severus zapatrzył się na ten
szczególny gest. Kilka sapnięć przy stole prezydialnym potwierdziło, że nie
tylko on to dostrzegł.
Snape niewiele myśląc, pokonał odległość dzielącą go od
Harry’ego i ku zaskoczeniu większości złapał chłopaka za pośladki i uniósł w
ramionach, uśmiechając się publicznie, chyba pierwszy raz od kilkunastu lat i
powodując głośny śmiech u Gryfona oraz oddechy ulgi u jego przyjaciół.
— Musiałeś zrobić takie przedstawienie? — zapytał po chwili.
— Połowa Wielkiej Sali jest w głębokim szoku, jedna czwarta uczniów zemdlała, a
pozostali boją się, że coś przedawkowali.
— Cóż… Byłem raczej wściekły — zaczął z uśmiechem i rozejrzał
się dookoła. Zaśmiał się zauważając, że jest dokładnie tak, jak mówił jego
partner. — Zabierz mnie stąd — poprosił cicho, ukrywając głowę w zagłębieniu
szyi Severusa.
Mężczyzna zerknął na dyrektora, który z szerokim uśmiechem i
radosnymi iskierkami w oczach, skinął głową. Szybko skierował się w stronę
wyjścia, wciąż trzymając ciasno nastolatka.
— Och! — wyrwało się Wybrańcowi, gdy byli już niemal przy
drzwiach.
Spojrzał na stół Ślizgonów i wyłowił wzrokiem wpatrującego
się w nich prefekta siódmego roku.
— Draco — powiedział, rozbawiony wyrazem jego twarzy. —
Będziesz moim drużbą. Razem z Ronem.
Koniec
Bardzo mi się podobało to opowiadanie. Reakcja Harrego i Severusa na wieść o dziecku po prostu bezcenna.
OdpowiedzUsuńRuda
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały, boski, Harry zdenerwowany na Severusa wpada do wielkiej Sali i… tak to był szok Severus Snape się uśmiecha…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia