wtorek, 25 września 2012

Sokół część 5



Keith i Severus, wchodząc do Wielkiej Sali tuż po corocznej pieśni Tiary Przydziału, wywołali niemałe zamieszanie. Idąc ramię w ramię, nastolatek i Naczelny Postrach Hogwartu, ściągali na siebie uwagę wszystkich obecnych. Tym bardziej, że młodszy z owej dwójki wciąż miał szczery uśmiech na twarzy, a starszy nie wyglądał tak przerażająco jak zazwyczaj. Więcej, wprawne oko niektórych co bardziej spostrzegawczych uczniów, rozpoznawało ten dziwny grymas jako niewątpliwe zadowolenie.
Draco przypatrywał się tej parze tak samo intensywnie jak pozostali. Wiedział, że coś było nie w porządku. Jak powiedziała Narcyza, relacje nauczycie – uczeń były karalne, a zachowanie czarodziei wzbudzało zbyt duże zainteresowanie.
Tylko, że Dumbledore wie o ich romansie, uświadomił sobie chłopak. Czyżby nie miał nic przeciwko?
Nawet, jeżeli tak było, to wypadałoby zachować trochę ostrożności. Będzie musiał porozmawiać z Keithem. I może z chrzestnym, jeśli ten się zgodzi.
Sokół obserwował z rozbawieniem uczniów siedzących przy czterech stołach. Widział, jak bardzo są zdziwieni, przestraszeni, zamyśleni albo wściekli. Najwięcej przyjaźnie nastawionych dzieciaków dostrzegł oczywiście w Slytherinie, co było poniekąd naturalne jako, że tak swobodnie czuł się u boku ich opiekuna. Zauważył pytający wzrok Draco, ale skinął mu tylko głową i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Uczniowie czekający na przydział rozstąpili się lekko, gdy zbliżali się do stołu prezydialnego. Niespodziewanie, od strony Domu Węża usłyszeli czyjś głos. Niezbyt donośny, ale doskonale słyszalny w ciszy, która zapanowała po ich wejściu do sali.
— Już jesteś nasz, Keith! — powiedział z uśmiechem i szacunkiem Zabini, wychodząc z szoku, spowodowanego nietypowym zachowaniem Snape’a.
Wszyscy spojrzeli w stronę Blaise’a i wtedy wybuchła wrzawa. Każdy próbował coś powiedzieć. Ślizgoni poparli czarnoskórego nastolatka i większość szczerzyła się właśnie w stronę Sokoła. Gryfoni krzyczeli, że oto szkoła zyskała kolejnego śmierciożercą, a pozostali uczniowie spekulowali, czy nowy rzeczywiście trafi do wyklętego Domu.
Temu wszystkiemu ze zdziwieniem przyglądała się kadra nauczycielska. Przed ucztą dyrektor wyjaśnił im, kim jest chłopak, niektórzy nawet już zdążyli go poznać. Wszyscy bez wyjątku podziwiali młodzieńca za chęć robienia mistrzostwa jednocześnie z trzech przedmiotów. Nawet plan został skonstruowany głównie pod niego w taki sposób, aby nie miał problemów z prowadzeniem odpowiedniej ilości zajęć z poszczególnych przedmiotów. Rozgardiasz ucichł, kiedy ze swojego miejsca podniósł się dyrektor i patrząc na Blaise’a zapytał głośno:
— Co ma pan na myśli, panie Zabini?
— Keith będzie idealnym Ślizgonem — odparł pewnie nastolatek, co ponownie rozpętało piekło.
— Cisza!
Dyrektor przypatrywał się z ciekawością uśmiechającemu się Sokołowi. Severus przewrócił teatralnie oczyma, a kpiący uśmiech nie znikał z jego twarzy. Dumbledore zerknął w jego stronę, a ten pokręcił przecząco głową, odpowiadając na niezbadane pytanie.
— Hm… — zaczął ponownie staruszek. — Może rzeczywiście posłuchamy, co Tiara ma na ten temat do powiedzenia?
Keith chwilę zastanawiał się nad propozycją, ostatecznie kiwając głową i podchodząc do stołka na podwyższeniu. Wkładając stary artefakt zastanawiał się, jaki był w tym sens, skoro i tak nie zamieszka w żadnym z Domów. Tiara, przez dłuższy czas cicha, niespodziewanie dla wszystkich, rozpoczęła drugą tego wieczoru pieśń.

Przyszedłeś do mnie, choć wcale nie musiałeś,
widzę, że straciłeś bardzo wiele z tego, co kochałeś.
Twoje serce i duszę znaczy blizn wiele,
lecz niezmiennie pamiętasz, jak ważni są przyjaciele.
Teraz jeszcze on się pojawił,
wiedz, że gdy kocha i szanuje, nigdy nie zostawi!
Nie muszę cię dzisiaj przydzielać
i maski, którą wytrwale nosisz z twojej twarzy, zdzierać.
Jesteś jak Krukon: twardy i inteligentny
Roveny dar jest u ciebie wysoce nieprzeciętny.
Jesteś jak Puchon: prawy i cierpliwy
dla Helgi byłbyś niczym syn prawdziwy.
Jesteś jak Gryfon: walczysz i chronisz
Godryk byłby dumny, że jego geny nosisz.
Jesteś jak Ślizgon: przebiegły i sprytny
Salazar wie. Nigdy nie był naiwny!
Jesteś niczym Hogwart cały,
nigdy nie zapominaj, jakie są jego ideały!

I znowu wszyscy bez jakiegokolwiek wyjątku patrzyli na Keitha, zachowując przy tym przerażającą niemal ciszę. Chłopak powoli zdjął postrzępiony kapelusz, szepnął ciche dziękuję i stanął przodem do uczniów, intensywnie wpatrując się w Severusa. Jakież było jego zdziwienie, kiedy usłyszał pierwsze słowa Tiary. Jaka była niepewność, kiedy zaczęła śpiewać. Jakie zaskoczenie, gdy ujęła w tej pieśni także jego kochanka.
Snape patrzył na Sokoła z rozszerzonymi oczyma.
Co też temu durnemu kapeluszowi strzeliło do głowy!?
Nim ktokolwiek zdołał wyjść z szoku, ze swojego krzesła ponownie podniósł się dyrektor. Z szerokim uśmiechem zwrócił się do nastolatka, skupiając na sobie także spojrzenia uczniów.
— Keith. — Chłopak zwrócił ku niemu swoje niebieskie spojrzenie. — Tiara chyba chciała nas uświadomić, że jesteś niczym dziecię zamku, duchowy i psychiczny potomek wszystkich założycieli. — Sokół tylko skinął głową, uśmiechając się prowokująco. — No cóż, co ja mam zrobić, skoro nigdzie cię nie przydzielono?
Zadane nonszalanckim tonem pytanie wywołało szczery śmiech u nastolatka, prychnięcie u mistrza eliksirów i chichoty przy całym stole nauczycielskim. Hogwartczycy patrzyli na to, niewiele rozumiejąc. Ostatecznie dyrektor, pohamowując cichy śmiech zwrócił się do uczniów:
— Moi kochani. Przedstawiam wam Keitha Duvala. — Zupełnie niepotrzebnie wskazał ręką Sokoła, po czym mówił dalej: — Pan Duval jest absolwentem Kanadyjskiej Akademii Sztuk Magicznych. W tym roku został przyjęty do Hogwartu na kurs mistrzowski z eliksirów, obrony przez czarną magią oraz zaklęć. Prowadzę z nim także pertraktacje co do dodatkowych zajęć, które jak sądzę wypadało w naszej szkole wprowadzić już dawno. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się go do tego pomysłu namówić.
Po sali rozeszły się pierwsze szepty. Uczniowie powoli wychodzili z szoku, po usłyszeniu słów Tiary i wiadomości Dumbledore’a. Ten niepozorny nastolatek nie był uczniem. Nie był jednym z nich. Draco wpatrywał się tępo to w Keitha, to w dyrektora. W końcu przeniósł spojrzenie na Severusa, który uśmiechał się do niego kpiąco. Sokół też się uśmiechnął podążając za spojrzeniem swojego partnera. Blondyn wyglądał jak spetryfikowany. Dotarł do niego sens wszystkich tych dziwnych słów, zachowań i półuśmieszków dwóch czarodziei. Jak mógł być taki niedomyślny? Omiótł wzrokiem twarze przyjaciół, dając tym samym do zrozumienia, że nie życzy sobie żadnych komentarzy.
Sokół wraz ze Snape’em usiedli przy stole prezydialnym, czekając na koniec przydziału pierwszoroczniaków i początek uczty. Nauczyciele niepewnie patrzyli na nastolatka i Severusa, którzy prowadzili ze sobą miłą, acz podszytą ironią i niedopowiedzeniami rozmowę. Widok mistrza eliksirów prowadzącego tak bardzo normalną konwersację z młodą, nieznaną im osobą, której na dodatek będzie musiał pilnować, był dla nich nie lada zagadką. Każdy, kto potrafił zjednać sobie przychylność tego profesora, zasługiwał na podziw.
Podczas posiłku, Sokół starał się zamienić choć kilka słów z każdym z nauczycieli. I mimo, że część kadry poznała go już wcześniej, teraz dopiero zrozumieli, jak dobrą decyzję podjął Albus, zgadzając się na prośbę chłopaka. Niewątpliwie był im potrzebny ktoś taki. Był młody, więc powinien szybko zjednać sobie większość uczniów. Mieli nadzieję, że pomoże w tym również niespodziewany występ Tiary, która z takim pietyzmem opisywała młodego czarodzieja. To będzie dziwny rok, co do tego nikt nie miał wątpliwości.
Po uczcie, Snape wraz z Sokołem udali się do pokoju wspólnego Ślizgonów. Severus, jak co roku, postanowił wygłosić krótką mowę do swoich nowych, jak i znanych już uczniów.
— Nie toleruję braku szacunku, kłamstwa i nieposłuszeństwa. Jeżeli któreś z was złamie zasady, poniesie tego konsekwencje. Jakie one mogą być, wyjaśnią wam prefekci. Macie być lojalni wobec siebie i swojego Domu, a przede wszystkim wobec mnie. Nie zawaham się was wyrzucić, jeśli uznam to za stosowne.
Omiótł wzrokiem lekko przerażonych pierwszorocznych i wykrzywił usta w paskudnym uśmiechu, co wywołało kilka niekontrolowanych pisków. Keith, stojący nieco z tyłu zaśmiał się z reakcji dzieci, choć musiał przyznać, że profesor potrafił zrobić piorunujące wrażenie. Raczej nie chciałby mieć wroga w osobie mistrza eliksirów.
— Zostaliście ostrzeżeni — kontynuował Severus. — A teraz klasy od pierwszej do trzeciej, na dziesięć minut do swoich pokoi. — Uczniowie w ciszy opuścili salon, a Snape zwrócił się do pozostałych. — Jutro jest sobota, więc nie widzę przeszkód, żebyście zrobili dzisiaj powitalną imprezę. — Skrzywił się nieco na ostatnie słowo, a starsi uczniowie wymienili zadowolone uśmiechy. — Jest ósma. O dziewiątej ci, których teraz odesłałem mają być w łóżkach. Klasy czwarte i piąte, mają się tam znaleźć przed północą i jeżeli dowiem się, że któreś z was tknęło choćby odrobinę alkoholu, będziecie zwijać się z bólu przez najbliższy miesiąc. — Przez pokój przeszedł pomruk strachu, ale nikt nie zaprotestował. — Pozostali mają całą noc i barek do swojej dyspozycji. Pokój, od teraz do rana, będzie wyciszony, ale też monitorowany, więc nie ważcie się przesadzić. Prefekci mają pilnować porządku. Jutro dostaniecie listę indywidualnych konsultacji.
Zebrani przytaknęli. Profesor Snape może nie był najmilszą osobą, ale wiedzieli, że mimo wszystko mają więcej swobody niż wychowankowie innych Domów. Był też dla nich równie sprawiedliwy, co surowy. Bez względu na to kim byli, jeśli przestrzegali zasad, zawsze mogli liczyć na jego wsparcie, którego niejednokrotnie nie mieli w domu rodzinnym. Slytherin był specyficzną mieszanką uczniów. Byli tu zarówno bogaci, czystokrwiści arystokraci, jak i potomkowie wyrzutków, złodziei i morderców, przebywających w Azkabanie lub ukrywających się na Nokturnie, czy w innych przestępczych melinach. Były też dzieci półkrwi a nawet kilku mugolaków, których predyspozycje nie pozwalały umieścić ich nigdzie indziej.
— Pan Duval ma być przez was traktowany tak samo jak ja — zaczął ponownie, kiedy wróciły młodsze roczniki, wywołując tym stwierdzeniem kilka niedowierzających spojrzeń. — Dobrze słyszeliście. I nie radzę wam narażać się jemu, bo gorzko pożałujecie swojego zachowania — dodał, uśmiechając się drapieżnie. — Draco, pozwól z nami.
Zaskoczeni ostatnimi słowami mistrza eliksirów uczniowie stali jeszcze moment, wpatrując się intensywnie w pustą przestrzeń, którą jeszcze chwilę temu zajmowali dwaj czarodzieje. Później rozpoczęły się szepty i spekulacje, co do tego, kim jest Keith i czy mają się bać jego, czy profesora w razie problemów. Nikogo nie zdziwiło wywołanie Draco, większość wiedziała, że Snape jest jego chrzestnym, poza tym był głównym prefektem Domu, więc nauczyciel i tak musiałby z nim porozmawiać.
— Dlaczego mi nie powiedzieliście! — warknął, ledwie przekraczając progi komnat Severusa. — Wyszedłem na kompletnego idiotę!
— Właśnie dlatego — zaśmiał się Sokół, wywołując tym wściekłość Ślizgona. — Och, daj spokój, Draco. Twoja mina była przeurocza.
— Ty…
— Uważaj z kim zadzierasz, Draco. Keith uratował ci tyłek i to bardziej niż mógłbyś przypuszczać.
Blondyn spiął się na te słowa, opuścił głowę i zapatrzył w swoje stopy. Przypomniał sobie przerażające krzyki aurora i niewerbalne zaklęcie uśmiercające, rzucone jakby od niechcenia przez tego nastolatka. Jego śmierciożercze szaty i to, z jakim spoufaleniem rozmawiał z Czarnym Panem.
— Draco, czy Lucjusz ukarał cię w jakikolwiek sposób po ostatnim spotkaniu? — zapytał łagodniej Snape.
— Nie — odpowiedział chłopak. — Byłem pewien, że czeka mnie seria klątw, ale on nie zrobił nic. Nie odezwał się też do mnie od tamtego czasu — przerwał na chwilę, po czym dodał: — Słyszałem jego krzyki, wtedy kiedy kazałeś mi wyjść. Dlaczego…
— Za nieposłuszeństwo — odparł wrednie Sokół. — I za brak szacunku. Na jedno wychodzi.
Draco z niedowierzaniem wpatrywał się w niebieskookiego, usiłując zrozumieć sens tej wypowiedzi.
— Posłuchaj uważnie — ponownie odezwał się Severus. — Keith podarował ci rok normalnego życia. — Blondyn spojrzał na niego pytająco, więc dodał: — Powiedział Czarnemu Panu, że nie nadajesz się na mordercę, co ten sprawdził dodatkowo na tamtym zebraniu. Nie otrzymasz Mrocznego Znaku, ale mimo to będziesz się szkolił w czarnej magii.
Snape dostrzegł ulgę na twarzy swojego chrześniaka. Wiedział, że ten najbardziej boi się tego, że musiałby być czyimś sługą. Nikt normalny nie chciał obrywać klątwami dla kaprysu i dobrowolnie płaszczyć się przed psychopatą. Poczuł dumę, wiedząc, że dzieciak nie będzie taki, jak jego ojciec. Zimny i wyrachowany. Tyran, nie tylko dla swoich ofiar, ale także dla rodziny.
— Kto będzie mnie uczył? — zapytał niepewnie blondyn.
— Ja — odpowiedział Sokół. — Choć mam nadzieję, że Severus mi czasem pomoże — dodał zerkając na kochanka.
W tym samym czasie, Draco odetchnął z wyraźną ulgą. Uśmiechnął się nieznacznie, widząc lekko zamglony wzrok, jakim Keith wpatrywał się w mistrza eliksirów.
— Nie ma się z czego cieszyć — warknął niespodziewanie Sokół, pokonując w dwóch krokach odległość dzielącą go od Malfoya i łapiąc chłopaka brutalnie za podbródek. — Jeśli myślisz, że będę miły lub pobłażliwy, to się przeliczysz. Będę bardzo wymagający, a ty będziesz otrzymywał surowe kary za błędy i nieposłuszeństwo. Twoje porażki będą moimi, a na to nie mogę sobie pozwolić. I nie pozwolę na to jakiemuś zadufanemu w sobie, niedojrzałemu smarkaczowi, który myśli, że jest pępkiem świata. Rozumiesz?
Teraz jest tym samym śmierciożercą, który z taką łatwością torturował aurora… Jak to możliwe, że z grzecznego dzieciaka, inteligentnego nastolatka, wprawnego finansjera i odpowiedzialnego dorosłego, w jednej chwili zmienia się w przerażającego swą potęgą agresora?
Severus dostrzegł strach w oczach Draco. Rozumiał, że taki właśnie efekt chciał wywołać Keith. Dzieciak musiał wiedzieć, gdzie jego miejsce. Jeden nieodpowiedni ruch młodego Malfoya, jedna pomyłka i jego życie mogłoby się skończyć bardzo szybko.
W końcu Ślizgon szepnął ciche: tak i spróbował wyrwać twarz z uchwytu silnej dłoni. Sokół, uśmiechając się drapieżnie, nie pozwolił mu na to i łapiąc go drugą ręką w talii, przycisnął do swojego ciała. Snape patrzył na to zmrużonymi oczyma, ale nie odezwał się słowem. Dostrzegł zagubione spojrzenie blondyna i zrozumiał pobudki Keitha. Draco przeraził się tej bliskości, nie rozumiał jej i nie wiedział, co mogła znaczyć ani jakie konsekwencje mogłaby nieść. Profesor uśmiechnął się nieznacznie acz groźnie, a nastolatek skulił się jeszcze bardziej pod jego spojrzeniem. Keith niespiesznym ruchem, przesunął kciukiem po policzku swojego nowego podopiecznego, zatrzymując się na dłużej na wargach nastolatka, rozchylając je lekko i naciskając.
— Jesteś mój, Draco — szepnął mu do ucha, ale na tyle głośno, żeby jego partner także mógł usłyszeć te słowa. — Czarny Pan oddał cię mnie, więc zachowuj się jak przystało na dobry prezent i nie sprawiaj mi kłopotów.
Snape dostrzegł wzdrygnięcie chrześniaka na słowo prezent i kolejne, kiedy Keith musnął ustami jego ucho. Nie mógł wyjść z podziwu dla kochanka. Powiedział i zrobił tak niewiele, tak dużą przewagę uzyskując w zamian. Sam był świetnym manipulatorem i szczycił się tym, że w kilku słowach lub gestach potrafi doprowadzić ofiarę (albo ucznia) do rozpaczy, ale oto stał przed nim godny następca.
Tak… Jak mogłem w ogóle wątpić?
Sokół tymczasem, nie odrywając ciała Draco od swojego, spojrzał w jego rozszerzone strachem oczy i złożył na ustach chłopaka niemal czuły pocałunek. Severus zaśmiał się, widząc szok wyzierający z tych szarych tęczówek. Malfoy nie ruszył się nawet o milimetr, jakby obawiając się konsekwencji, które mogłyby go dopaść. Mistrz eliksirów podszedł do nastolatków i stanął za kochankiem, całując go w kark i przyglądając się reakcji Ślizgona.
— Nie strasz go tak, bo ucieknie z krzykiem do Czarnego Pana — wyszeptał mrocznym tonem, który wywołał ciepły chichot u Keitha.
— Musi wiedzieć, Severusie. Musi… — zaczął, odwracając się i całując krótko Snape’a.
Nie puszczając blondyna, zaczął poruszać zmysłowo biodrami, chcąc poczuć bardziej twardą i napierającą na niego męskość starszego czarodzieja. Niespodziewanie dla wszystkich, ten ruch wyrwał cichy jęk z ust Draco, a Sokół poczuł wyraźnie, że i ten jest mocno podniecony. I choć znajdowanie się pomiędzy tą dwójką mogłoby być ciekawym doświadczeniem, nie chciał i nie mógł przekroczyć granicy przysięgi. Jeszcze nie.
— Proszę, proszę — odezwał się zmysłowo Severus, nie spuszczając głodnego wzroku z szarych oczu i nie odsuwając jednocześnie ust od szyi kochanka, wprawiając tym samym jego ciało w lekkie drżenie. — Idź, Draco. Upij się i przemyśl wszystko, co powiedział ci Keith. I wszystko, co się wydarzyło — dodał po chwili sarkastycznie.
Sokół, powolnym ruchem przesunął dłonią po boku Ślizgona. Od jego pleców, przez talię i na biodrze kończąc. Obaj widzieli, jak chłopak przymyka oczy próbując ukryć zażenowanie i trzęsąc się jednocześnie pod delikatnym dotykiem.
— Idź — szepnął mu ponownie do ucha brunet. — Nie chcemy, żebyś nas później znienawidził. Możemy ci pomóc, ja mogę. Tylko musisz mi zaufać i pozwolić na tą pomoc.
Malfoy otrząsnął się nieznacznie z szoku i z czerwonymi ze wstydu policzkami skinął głową, po czym wyszedł z salonu mistrza eliksirów, zostawiając kochanków samych. Zanim zdążyli wyciszyć komnaty, Draco usłyszał jeszcze dźwięk rozdzieranych szat, głośny krzyk Keitha i przytłumiony nieco jęk Severusa. Nie był pewien czy cieszyć się, czy żałować, że wyszedł.

3 komentarze:

  1. Witam,
    świetne były ich miny, cała kadra nauczycielska jest zachwycona Keithem, w jednym czasie chce robić mistrzostwo z trzech przedmiotów... świetne także udało mu się przestraszyć Draco robiąc w zasadzie taj niewiele...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, och jak cudownie były ich miny, a cała kadra nauczycielska jest zachwycona Keithem, w jednym czasie chce robić mistrzostwo aż z trzech przedmiotów... no i  świetne udało mu się przestraszyć Draco robiąc tak niewiele...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, piękne były ich miny ;) a Keith skradł serca kadry nauczycielskiej, w tym samym czasie chce robić mistrzostwo aż z trzech przedmiotów... no i  świetne udało mu się przestraszyć Draco robiąc tak niewiele...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń