wtorek, 25 września 2012

Sokół część 4



Co, do cholery?
Severus rozejrzał się nie do końca przytomnie po swoim salonie i zamrugał z niedowierzania. Jakoś nie pomyślał, że skoro Keith był w stanie aportować się z Malfoy Manor, to nie sprawi mu większego problemu pojawienie się w jego rezydencji. Bariery były niemal identyczne.
Ciekawe, czy w Hogwarcie też mógłby to robić?
— Kim jesteś? — zapytał, przypominając sobie, że już zadawał to pytanie.
— Obecnie two… — zaczął chłopak, ale zirytowany Snape szybko mu przerwał.
— Nawet się nie waż dokończyć — warknął, na co Sokół przymknął na chwilę oczy i zaczął niespokojnie krążyć po pomieszczeniu.
Decydując się na lakoniczną odpowiedź, stanął przed mistrzem eliksirów i wpatrywał się w niego przez moment, po którym odpowiedział tylko:
— Nie mogę powiedzieć ci wszystkiego.
— Wszystkiego? — zaczął Severus z ironią. — Raczysz żartować?! Wynoś się! — wysyczał bliski pokazowego wybuchu wściekłości.
Keith zamarł na słowa kochanka, ale nie zrobił nawet kroku. Niebieskie oczy przeszywały starszego mężczyznę, próbując doszukać się w nich czegoś, co niewątpliwie dałoby mu podstawy do bardziej otwartej rozmowy. Chyba udało mu się zaleźć to coś, bo zaczął mówić, wracając do nieskładnego marszu przed kominkiem.
— Możesz mnie wyrzucić, Severusie. Wiesz jednak, że to niewiele zmieni. Nadal będziemy się widywać. W szkole, na spotkaniach Wewnętrznego Kręgu i niewątpliwie na herbatkach u Albusa. Czy tego chcesz, czy nie, związałeś się ze mną na rok, co jak przekazał mi Michael, już wiesz. — Przeszył Snape’a nieodgadnionym spojrzeniem, ale nie zakończył monologu. — Jestem Sokołem i z racji tego możesz… korzystać z moich usług według swojego uznania. Ani Dumbledore, ani tym bardziej Voldemort nie mogą zorientować się jednak, co się dzieje, a niestety pokazaliśmy im już zbyt wiele.
Profesor próbował poukładać sobie słowa dzieciaka w głowie, ale na razie był zbyt wzburzony, żeby jego umysł wyłapał wszystkie możliwe niedogodności wynikające z zawartego układu. A było ich sporo. Po przeczytaniu umowy, którą zawarł na pół świadomie, wiedział, że ma związane ręce. Złamanie magicznej przysięgi, nawet tak prozaicznej, wiązało się z nieprzyjemnymi konsekwencjami, na które, szczerze mówiąc, nie miał najmniejszej ochoty.
— Te imprezy, o których mówiłeś są zapewne nadal aktualne — kontynuował Keith. — Obaj wiemy, że będziesz się na nich musiał stawić z partnerem, a w najbliższym czasie innego mieć nie możesz. Ja, siłą rzeczy, jestem do twojej dyspozycji. Możesz mnie teraz odesłać i wzywać, kiedy będę ci do czegokolwiek potrzebny. Choć przyznam szczerze, że seks raz w miesiącu, tylko po to, żeby dopełnić warunków umowy mnie nie satysfakcjonuje. Sądzę, że ciebie też nie. Tylko, że ja, stawię się na każde twoje żądanie, choćbyś miał mnie odtąd traktować jak zwykłą dziwkę. Ale to także zależy od ciebie. Jestem do twoich… usług, Severusie. Ty zdecydujesz, co z tym zrobić. Jednak weź pod uwagę również to, że mogę ci dać dużo więcej. Wybór należy do ciebie.
Snape obserwował młodzieńca z nieskrywaną ciekawością. Wiedział, że Sokół miał rację. On, jako sponsor, miał pełne prawo traktować chłopaka według własnego uznania i potrzeb. Tylko, czy chciał mieć wroga w tak silnym czarodzieju? Czy chciał być odcięty od tego dzieciaka, jego wiedzy i niewątpliwych wpływów? Nie, zdecydowanie nie chciał. Musiał dowiedzieć się jednak o nim więcej. Nie bez powodów był szpiegiem i życie w całkowitej nieświadomości nie było dla niego w żaden sposób komfortowe. Keith był zagadką, którą on musiał rozwiązać. Ale wątpliwości pozostały.
— Muszę to przemyśleć — powiedział cicho, a chłopak kiwnął głową na znak zgody. — Jednak muszę też zadać ci kilka pytań.
— Dobrze, ale nie obiecuję, że na wszystkie odpowiem.
— Zdaję sobie z tego sprawę. Zacznę, więc od najprostszego — zastanowił się chwilę, ale musiał o to spytać. — Dlaczego nosisz szkła kontaktowe?
Mistrz eliksirów zauważył szok na twarzy dzieciaka, ale nie wycofał się z pytania. Keith wpatrywał się w niego i kilkakrotnie otwierał oraz zamykał usta. W końcu opadł ciężko na sofę i ukrył twarz w dłoniach. Głos mu się załamywał, kiedy zaczął mówić.
— Jak? Cholera…
— Soczewki, dlaczego masz niebieskie soczewki?
— Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie — powiedział twardo nastolatek, a zdenerwowanie było widoczne w całej jego postawie. — Kiedy je zauważyłeś?
— Jeszcze w restauracji — odparł Snape bez namysłu. — Kiedy tylko cię zobaczyłem.
— To niemożliwe. — Zaskoczone oczy szukały kłamstwa w zachowaniu mężczyzny, ale niczego nie znalazły. — Czy widzisz coś jeszcze, Severusie? — ostrożnie zapytał po chwili. — Mroczny Znak, albo… coś innego?
Choć już samo pytanie zdziwiło Snape’a, to jednak informacja, którą podał chłopak wydała się bardziej interesującym zagadnieniem.
— Mroczny Znak? Masz Znak?
Kurwa, jak to możliwe, że nie zauważyłem Znaku?
— Czyli go nie widzisz? — Mężczyzna pokręcił głową, a Sokół uspokoił się wyraźnie. — Wyjaśnię ci za jakiś czas, bo najwyraźniej będę musiał. Nie doceniłem cię w pełni. Mój błąd.
— O czym ty mówisz, dzieciaku?
— Nie teraz, proszę. W każdym bądź razie, nikt nie może się dowiedzieć o kontaktach! Do tej pory zresztą nikt nie był w stanie ich dostrzec…
Severus wpatrzył się niedowierzająco w chłopaka, ale jego szczerość była tak potężnie wyczuwalna, że zrezygnował z chęci wyśmiania tego stwierdzenia. I to będzie musiał przemyśleć. Keith ukrywał coś nie tylko przed nim, ale także przed innymi. Nikt? Naprawdę, nikt? Porzucił jednak te rozterki na rzecz spraw ważniejszych.
— Dlaczego Czarny Pan nazwał cię swoim współpracownikiem, przyjacielem?
— Och! — Sokół zaśmiał się sarkastycznie, ale odpowiedział. — Nie jestem jego sługą. To miał być wyraźny przekaz skierowany do śmierciożerców, ale jako, że nie wszyscy zrozumieli musiałem uwiarygodnić swoją pozycję.
— Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
— Racja — powiedział niespiesznie. — Woli, żebym był z nim niż przeciw niemu. Wie, mniej więcej, jaką mocą dysponuję i wie, że tylko traktując mnie w ten sposób, może mieć mnie po swojej stronie.
— A ma?
— Nie. Choć to bardziej skomplikowane i zdecydowanie nie do wyjaśnienia w tej chwili.
Snape znowu skinął, pocieszając się, że wkrótce i tak wyciągnie z Keitha całą prawdę. Musi porozmawiać z Albusem. Choćby i nie dowiedział się wiele więcej, to jednak zawsze warto spróbować. A może przypadkiem temu starcowi coś się wymknie.
— Co to było za zaklęcie? — zapytał znowu, a widząc zdezorientowaną minę nastolatka dodał: — To, które zastosowałeś na aurorze.
Cruciatus — odpowiedział tylko i wzruszył ramionami.
— Tak nie działa Cruciatus — odwarknął mężczyzna.
— Działa. Trzeba mieć tylko należytą wiedzę i odpowiedni poziom mocy magicznej.
— Co? — zapytał zaskoczony.
— Voldemort też mógłby używać Crucio w taki sposób, ale chyba nie zdaje sobie z tego sprawy — powiedział kpiąco. — Mam taką samą moc jak on, może nawet większą… Inną — dodał po chwili wahania.
Niedowierzanie, Severus miał wypisane na twarzy. W jego głowie, niespodziewanie pojawił się fragment dawno zasłyszanej przepowiedni. Znienawidzonej przepowiedni, którą powtórzył temu dupkowi, Voldemortowi i w konsekwencji której stracił całkowicie i tak mocno już nadszarpnięte poczucie własnej godności.
A będzie miał on moc, jakiej Czarny Pan nie zna… O, Merlinie!
— Niemożliwe… — wyszeptał, patrząc na swojego kochanka.
Kurwa, to wcale nie jest niemożliwe…
Ukrył twarz w dłoniach i spróbował przypomnieć sobie wszystko, co wiedział o Keithie Duvalu, Karlu Misserze i Harrym Potterze jednocześnie.
Harry został oddany do sierocińca mając rok i klika miesięcy. Stamtąd, już jako Karla, zabrała go jakaś niewątpliwie silna i wpływowa rodzina, skoro nawet Albus nie był w stanie dowiedzieć się niczego na temat chłopca. Możliwe, że wiedzieli oni, kim jest dziecko, wtedy niezbędne byłoby ukrycie się wraz z nim i zapewnienie mu jak najlepszej ochrony, skoro Dumbledore tak strasznie to zaniedbał. Mogliby przenieść się za ocean, a tam zmienić personalia dziecka, przekazując mu rodowe nazwisko, a co za tym idzie również prawo do dziedziczenia ich majątku, a w przyszłych pokoleniach również mocy. Czy to możliwe, że Sokół był Potterem? Przywołał w pamięci obraz Lily i jej znienawidzonego męża. Dostrzegał minimalne podobieństwo, ale czy było ono na tyle duże, żeby mieć pewność? Czy szkła kontaktowe miały ukrywać prawdziwy kolor oczu? Zielonych oczu Lily? Jeśli to prawda, to dzieciak nie chce, żeby ktokolwiek o tym wiedział. I zapewne istnieje, co do tego jakiś ważny powód.
Co ja niby powinienem zrobić?
Zastanowił się, czy Dumbledore zdaje sobie sprawę, jaki skarb najprawdopodobniej znajduje się w zasięgu jego rąk. Tyle pytań wpadało mu obecnie do głowy, że zadając je wszystkie, nie skończyłby pewnie do rana. Musi się dowiedzieć, ale nie teraz. Poczeka. Da chłopakowi czas na obdarzenie swojej osoby zaufaniem.
— Będziesz mi musiał dużo wyjaśnić — powiedział po dłuższej chwili Severus, zadziwiająco spokojnym głosem. — I nie mów nikomu tego, co mnie przed chwilą. O swojej mocy — dodał, widząc zagubiony wzrok Sokoła. — Nikomu! — powtórzył z naciskiem.
Keith skinął, rozumiejąc najpewniej, że wydał się w najgłupszy z możliwych sposobów. Jego skrzętnie ukrywany kamuflaż, lata ćwiczeń i wyrzeczeń w jednej chwili mogły pójść na marne. Ale nie poszły. Mistrz eliksirów nie zadał żadnego pytania. Wiedział. Co do tego Keith nie miał najmniejszych wątpliwości. A jednak świadomie dał mu czas. I ostrzegł.
— Mam jeszcze jedno pytanie. — Snape przerwał przedłużającą się ciszę i zatrzymał wzrok na płonącym żywo ogniu. — O co chodzi z Draco?
Bał się odpowiedzi, ale nie mógł pozwolić na skrzywdzenie swojego chrześniaka, w razie potrzeby będzie mógł go ukryć. Co prawda będzie to wymagało całego jego sprytu i pomocy Dumbledore’a, ale z całą pewnością wszystko jest do zorganizowania.
— Ach, to też dość skomplikowane.
— Muszę wiedzieć — odparł twardo.
— Tak, wiem, że się o niego martwisz. Ale nie musisz — dodał pewnie. — Lucjusz nic mu nie zrobi, bo gorzko tego pożałuje. A Voldemort nie potrzebuje Draco w swoich szeregach. Rozmawiałem już z nim o tym.
Jasny, przebiegły uśmiech pojawił się na jego twarzy, a Snape stwierdził raptem, że wzbudza on w nim taki sam zachwyt, jak i strach. To nie było dobre. Nie będzie się bał tego dzieciaka!
— Możesz wyjaśnić?
— Przekonałem go, że Malfoy będzie bardziej użyteczny, jako wtyczka wśród uczniów, a później w Ministerstwie. Ewentualnie, jako urzędnik na wysokim stanowisku, jeśli po ukończeniu przez niego szkoły, władza będzie już w rękach Toma. Tym sposobem, Draco ma jeszcze prawie rok w miarę normalnego życia. Chociaż mam nadzieję, że to i tak nazbyt dużo czasu — dodał, zaciskając zęby. — Czarny Pan zdaje sobie sprawę, że syn Lucjusza nie jest stworzony do zabijania, co niestety i tak będzie musiał robić, akurat tego jestem pewny. Ale to ja go tego nauczę i nie tylko tego zresztą. Poza tym, ty mi pomożesz. — Powiedziawszy to wyszczerzył się do Severusa w diabolicznym uśmiechu.
Keith zadbał o wiele spraw. To mu trzeba było przyznać. Mały pokaz, który urządził Lord miał zapewne tylko potwierdzić słowa chłopaka co do predyspozycji młodego Ślizgona. Snape był pewny, że w innych okolicznościach nastolatek nie miałby wielkiego wyboru i plan ochrony trzeba by wdrożyć bardzo szybko. Dzięki Sokołowi Draco pozostanie z Narcyzą, wykluczony z kręgu podejrzeń Riddle’a i jednocześnie pod opieką jego przyjaciela. Lucjusz poznał już smak porażki, tym większy, iż jego oprawcą był Keith, a nie sam Voldemort. Do tego jeszcze…
— Dlaczego użyłeś legalnego zaklęcia? — zapytał, dochodząc do tego punktu w swoich rozmyślaniach.
— Ech… nie chciałem zrobić mu zbyt dużej krzywdy.
Tormenta ma taką samą moc, jak Crucio.
— Ale nie pozostawia śladu w sygnaturze ofiary. — Chłopak wzruszył ramionami na pytający wzrok Snape’a. — Nie wierzę, że o tym nie wiedziałeś. Zresztą nieważne, jasnymi zaklęciami trochę trudniej manipulować. Ale możesz mi wierzyć, jeżeli Draco spadnie, choć włos z głowy, Lucjusz będzie cierpiał o wiele bardziej.
— Nie wątpię w to — przyznał cicho mistrz eliksirów.
— Wiem. I cieszę się z tego.
Wpatrywali się w siebie przez chwilę, nie wiedząc co właściwie powinni zrobić. Jako pierwszy odezwał się nastolatek. Niemal szeptem, ale z pewnością siebie.
— Złożyłem dla ciebie Przysięgę Milczenia — zaczął, a Severus skinął głową. — Nie będę prosił cię o to samo, ale byłbym wdzięczny, gdyby nikt nie dowiedział się o naszej rozmowie, ani o tym, co działo się na spotkaniu.
— Muszę złożyć raport.
— Tak, ja również. Możemy pójść razem, jeśli chcesz. — Dostrzegłszy niezdecydowanie w oczach kochanka, dodał spokojnie: — A jeśli nie, to nie mów Albusowi, w jaki sposób użyłem Crucio, ani o moich wyjaśnieniach na ten temat.
Jak nietrudno było się domyślić, Snape wychwycił aluzję i ze zdziwieniem doszedł do wniosku, że jednak Dumbledore nie zdaje sobie sprawy, kim jest Keith. Każdy z nich, on, dyrektor i Lord, mieli tylko poszczególne części układanki, które składały się na życie stojącego teraz przed nim chłopaka.
— Powinienem już iść — odezwał się ponownie Sokół. — Czeka mnie wizyta w Hogwarcie, a później jeszcze kilka spraw. Muszę się też zobaczyć z Michaelem. — Snape skinął, dając znak, że rozumie, a nastolatek kontynuował znacznie ciszej: — Przemyśl sobie wszystko, Severusie. Zobaczymy się, jak sądzę dopiero za kilka dni, na powitalnej uczcie.
Uśmiechnął się jeszcze smutno i zniknął, pozostawiając w salonie słodkawy zapach dobrego alkoholu i pomarańczy. Mistrz eliksirów z posępnym wyrazem twarzy wpatrywał się w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu znajdował się jego młodziutki kochanek i klął w myślach na niemożność przewidywania przyszłych wydarzeń.
Po kilkudziesięciu minutach do pomieszczenia wciąż zajmowanego przez Snape’a, wślizgnął się ostrożnie skrzat informując go, że kolacja jest przygotowana i czeka w jadalni, oraz pytając, czy panicz Keith wróci dziś na noc, bo jeśli tak, to on musi przygotować kilka rzeczy. Mężczyzna spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na małe stworzenie, odpowiedział lakoniczne nie, po czym zaczął się histerycznie śmiać. Skrzat z niedowierzaniem patrzył na swojego pana, zastanawiając się, co też on zrobi, kiedy mistrz eliksirów wyląduje na oddziale zamkniętym w Świętym Mungu? Severus z kolei myślał tylko o jednym. A było to na tyle niedorzeczne, niewłaściwe i absurdalne jednocześnie, że śmiech był jedyną reakcją, na jaką jego umysł zezwolił.
Merlinie! Pieprzę się z jedynym synem mojej nieżyjącej przyjaciółki i jej zidiociałego męża, notabene mojego wieloletniego dręczyciela. Powinienem go nienawidzić, powinienem…
Odseparowanie od Sokoła, nawet na te kilka dni, nie wpłynęło zbyt dobrze za Snape’a. Jego myśli wciąż zaprzątał chłopak ze swoimi tajemnicami i niedomówieniami. Decyzję o tym, żeby kontynuować to, co zaczęli po zawarciu umowy podjął jeszcze tego samego wieczoru, kiedy Keith aportował się z jego domu. Nie widział potrzeby przechodzenia na inny poziom relacji, tylko dlatego, że dzieciak okazał się mieć więcej sekretów niż mogłoby się wydawać.
Spotykając się z Albusem powiedział mu, co sądzi o jego zachowaniu, zarówno na weselu Aarona (Jak mogłeś pomyśleć, że związałbym się z nieletnim? Masz mnie za idiotę czy samobójcę? — niemal krzyczał, na co Dumbledore odpowiedział tylko, irytując go jeszcze bardziej: Mogłeś nie wiedzieć, Severusie!), jak i o ukrywaniu faktu posiadania drugiego, tak wysoko postawionego szpiega.
Nadspodziewanie szybko nadszedł pierwszy września i konieczność powrotu do Hogwartu, choć tym razem Snape sam przed sobą musiał przyznać, że czekał na ten dzień, jak jeszcze nigdy w swojej nauczycielskiej karierze. Kiedy gromada dzieciaków zaczęła wsypywać się do zamku, on starając się opanować tłum, szukał jednocześnie wzrokiem swojego kochanka. Dostrzegł go na schodach, rozmawiającego z Minervą. Niedaleko od nich zatrzymał się Draco i kilku innych Ślizgonów. Podszedł bliżej, chcąc dowiedzieć się, czegóż to, jego chrześniak chce od Sokoła.
— Cześć Keith — odezwał się pewnie blondyn.
— Draco — uśmiechnął się na przywitanie, omiatając jednocześnie oceniającym wzrokiem pozostałych, zgromadzonych wokół niego uczniów.
Wymienili kilka zdań, w których Malfoy nie omieszkał powiedzieć wszystkim, że poznali się na ślubie Aarona. Zimne spojrzenie Sokoła, zamknęło mu jednak usta, gdy Zabini zapytał, z kim też jego nowy przyjaciel był na owej uroczystości.
— Chciałbym z tobą później porozmawiać, Draco.
— Oczywiście. I tak trafisz do naszego Domu.
Keith uśmiechnął się pobłażliwie, a Severus dostrzegł, że Ślizgon sztywnieje w wyniku źle skrywanej obawy.
— Panie Duval. — Mistrz eliksirów zaskoczył swoim pojawieniem się wszystkich, oprócz błękitnookiego nastolatka. — Proszę za mną. Reszta do sali.
Poprowadził Keitha do małej wnęki, dającej możliwość ukrycia się przed ciekawskimi spojrzeniami i przyciągnął chłopaka do długiego, namiętnego pocałunku.
— Rozumiem, że podjąłeś decyzję — zaczął z uśmiechem Sokół.
— Jakże mógłbym podjąć inną.
— Cieszę się. — Tym razem on złożył krótki pocałunek na ustach partnera. — Mamy dużo do omówienia.
— Domyślam się, ale najpierw uczta.
— Tak — zaśmiał się szczerze chłopak. — Chodźmy zszokować Draco i twoich podopiecznych.
Snape posłał mu mrożące krew w żyłach spojrzenie, na co Keith tylko roześmiał się głośniej, ruszając pewnie w stronę Wielkiej Sali.

3 komentarze:

  1. Witam,
    tylko Snape wiedział, że ma założone kontakty, zdradził się przed nim z określeniem swojej mocy, ale mógł nie wiedzieć o przepowiedni co mówiła, ciekawe jaka będzie reakcja Draco, jak zobaczy, że Keith jest nowym nauczycielem..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, tylko Snape wiedział, że ma założone kontakty, och zdradził się przed nim z określeniem swojej mocy, ale mógł nie wiedzieć o przepowiedni co mówiła takiego, ciekawe jaka będzie reakcja Draco, jak zobaczy, że Keith jest nowym nauczycielem...  ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    cudnie, tylko Snape wiedział, że ma założone kontakty ;) zdradził się tutaj z określeniem swojej mocy, ale no cóż mógł nie wiedzieć o przepowiedni i co mówiła takiego... jestem ciekawa jaka będzie reakcja Draco, jak zobaczy, że Keith jest nowym nauczycielem...  ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń