Severus przez chwilę z mieszanymi uczuciami patrzył za
odchodzącymi nastolatkami. Kiedy opuścili salę, rozejrzał się po zdziwionych twarzach
siedzących obok współpracowników.
Po prostu cudnie!
— Albusie, może przejdziemy do ciebie? To nie jest dobre
miejsce na rozmowę, a podejrzewam, że musimy takową przeprowadzić — powiedział
cicho, widząc schodzących się na śniadanie uczniów.
Dyrektor skinął mu głową i wszyscy wyszli w ciszy z Wielkiej
Sali. Snape, używając patronusa, poinformował Keitha dokąd zmierzają i zaczął
zastanawiać się, ile mogą powiedzieć trzem członkom Zakonu Feniksa, znikającym
właśnie za posągiem kamiennej chimery. Wspięli się po krętych schodach i zajęli
wygodne, wyczarowane szybko przez Dumbledore’a, fotele.
— Połącz kominek z moim salonem.
Albus wykonał prosty ruch różdżką i uśmiechnął się do
zebranych.
— Jak sądzę, pan Duval wkrótce do nas dołączy? — zapytał, a
mistrz eliksirów kiwnął głową na potwierdzenie. — Co chcecie wiedzieć? — dodał,
patrząc na pozostałych.
— Severusie, co to było? — wykrzyknął piskliwie Filius.
Wspomniany westchnął przeciągle i potarł nasadę nosa.
Niespodziewanie, szybciej niż się tego spodziewał, z kominka wyskoczył Keith.
Miał nieodgadniony wyraz twarzy, ale kiedy ich spojrzenia się spotkały, posłał
mu uspokajający uśmiech.
— Nic mu nie będzie — zaczął. — Chciałem z nim porozmawiać,
ale był tak roztrzęsiony, że postanowiłem to trochę odłożyć. Dałem mu eliksir
uspokajający i połowę dawki Słodkiego Snu. Nie powinien się obudzić przez kilka
godzin.
— Dobrze. Mówił cokolwiek?
— O tak… — powiedział pewnie Sokół. — Mamrotał przez całą
drogę do lochów. O tym, że nie będzie żadnym, cholernym śmierciożercą, że nie
przyjmie pieprzonego, czarnego stempelka i wspomniał też kilka razy, że
nienawidzi swojego ojca.
Snape opuścił głowę i ukrył ją na moment w dłoniach.
Nastolatek mówił jednak dalej, więc szybko przeniósł spojrzenie z powrotem na
niego.
— Kiedy już prawie spał, powiedział jeszcze coś o poczuciu
bezpieczeństwa, jakie mu zapewniasz, i o tym, że nigdy nie zdoła odpowiednio
podziękować za to, co dla niego robisz.
Keith uśmiechnął się ciepło do kochanka, dając mu
jednocześnie do zrozumienia, że ostatnia wypowiedź dotyczyła ich obu, co zarówno
dla Severusa, jak i dyrektora było oczywiste.
— Czy moglibyście nam wyjaśnić, o co tak właściwie chodzi? —
zapytała, zdenerwowana Minerva.
— Oczywiście, kochana — podjął Dumbledore. — Jak wiecie,
Lucjusz od zawsze pragnął, żeby Draco poszedł w jego ślady i służył
Voldemortowi. On jednak wcale nie jest taki chętny do torturowania i zabijania.
Severus rozmawiał o tym z Tomem i udało mu się go przekonać, że chłopak będzie bardziej
użyteczny, jako nienaznaczony zwolennik. Szpieg w szkole, a później w Ministerstwie.
Cała piątka słuchała w szoku słów dyrektora, który właśnie
posyłał promienny uśmiech do Sokoła. Ten tylko skinął mu głową i wyszeptał
bezgłośnie: dziękuję. Snape przeniósł spojrzenie z Keitha na opiekunów
Domów i zamarł, widząc coś na kształt podziwu, pojawiającego się na ich
twarzach. Już chciał zaprotestować, ale szybko zrezygnował z tego pomysłu. Takie
przedstawienie sprawy, pozwoli zachować w tajemnicy szpiegostwo jego partnera,
a on i tak zna tę historię doskonale.
— Przed początkiem roku szkolnego odbyło się ważne spotkanie
— zaczął opowiadać, a wszyscy potwierdzili, że o tym wiedzą. — Wtedy Czarny Pan
postanowił sprawdzić Draco. Po teście okazało się, że chłopak nie radzi sobie z
czarną magią. Jego Crucio działało może z trzydzieści sekund i nie
wyrządziło większej szkody. Później, kiedy ofiara była już nieprzytomna, Lord
kazał rzucić Draco zaklęcie zabijające. Jak można się domyślić ono również nie
zadziałało.
Pomona zalała się łzami, profesor Flitwick wciągał głęboko
powietrze, a Minerva siedziała z kamienną twarzą i wpatrywała się to w Snape’a,
to w Sokoła. Obaj byli przekonani, że kobieta coś podejrzewa. Kiedy już chciała
się odezwać, niespodziewanie głos zabrał nastolatek.
— Severus ma uczyć młodego Malfoya czarnej magii. A ja
zadeklarowałem im pomoc jako, że zdążyłem już wcześniej poznać Draco.
— Co? A niby kiedy?
— Ehm… Na ślubie Aarona. — Zerknął niepewnie na kochanka, po
czym dodał: — Prowadzimy wspólnie interesy.
— Panie Duval — zaśmiała się profesor transmutacji. — Chyba
nie sądzi pan, że w to uwierzymy. Ile pan ma lat? Aaron Snape nie wszedłby z
panem w żaden interes. — Kpina w jej głosie, nie wywołała spodziewanego efektu.
— Pani profesor — zaczął z bezczelnym uśmiechem chłopak. — Od
niemal dwóch lat osobiście współpracuję z bratem Severusa. Wcześniej, przez
wiele lat, robili to moi rodzice. Nie obchodzi mnie, czy pani w to wierzy.
Aaron jest moim przyjacielem, od kiedy pamiętam. Nie raz odwiedzał nas w domu,
kiedy jeszcze byłem dzieckiem.
Minerva otworzyła usta ze zdziwienia i pokręciła
niedowierzająco głową, ale ku jej zdziwieniu, słowom Keitha przytaknął zarówno
brat rzeczonego, jak i sam dyrektor.
— Pozory mylą, pani profesor. Nie powinna pani mnie tak
szybko oceniać.
— Proszę wybaczyć, panie Duval. Po prostu to dla mnie dość
zaskakujące.
Sokół zachichotał, ale nie powiedział już nic więcej na ten
temat. Kobieta natomiast powoli otrząsała się z szoku, ale nadal nie spuszczała
z niego uważnego spojrzenia.
Snape pomyślał, że strategia odciągania uwagi nie działa zbyt
dobrze na opiekunkę Gryffindoru. Jej dociekliwość zawsze doprowadzała go do
szaleństwa. Zapewne będzie trzeba ją wprowadzić w szczegółowe wyjaśnienia, bo
zaraz wyda się więcej niż powinno.
— Keith? — zagadnął Filius. — Rozumiem, że znacie się z panem
Malfoyem, ale dlaczego miałbyś mu pomagać w nauce? Co cię łączy z czarną magią?
— Och! — zdziwił się chłopak. — Nie powiedziałeś im? —
zapytał Albusa, patrząc na niego nieprzeniknionym spojrzeniem.
— O czym nam nie powiedziałeś, Albusie? — podchwyciła szybko,
z niebezpiecznym błyskiem w oku Minerva.
— Pamiętacie, jak na uczcie powiedziałem, że chciałbym
wprowadzić pewne zajęcia dla chętnych uczniów? — Wszyscy przytaknęli. — Cóż.
Chciałbym, żeby pan Duval rozpoczął szkolenie starszych roczników.
— Jakie szkolenie? — zaniepokoiła się Pomona.
Dumbledore westchnął i złączył koniuszki palców obu dłoni.
Milczał przez dłuższą chwilę, a Severus miał wrażenie, że powietrze w gabinecie
tężeje z każdą sekundą.
Czy ten starzec naprawdę chce, żeby dzieciaki uczyły się
czarnej magii?
Ewidentnie ta rozmowa zmierzała właśnie do takiej możliwości.
I chociaż Snape podziwiał tę subtelną sztukę, nigdy nie zdecydowałby się na
wprowadzenie jej w szkole, w której na każdym kroku można spotkać dzieci
śmierciożerców. Z drugiej strony nie powinno się zapominać, że panuje wojna.
Może jeszcze nie taka otwarta, ale wszystko do tego zmierza. Im lepiej młodzież
będzie potrafiła się bronić, tym dłużej przeżyje. Sokół nie jest przesiąknięty
złem, a przynajmniej takie wrażenie odnosił Severus, więc byłby dobrym
przykładem, jak wykorzystywać tą mroczną część magii w sposób, który nie
pozwalał na zatracenie człowieczeństwa.
— W Kanadzie edukacja wygląda trochę inaczej — odezwał się
Keith, przerywając przedłużającą się ciszę. — Sami musicie przyznać, że tylko
trzy czarnomagiczne zaklęcia są zakazane. Dyrektor uważa, że starsze klasy
powinny mieć możliwość poznania tego, z czym przyjdzie im walczyć. A ja mogę im
to pokazać — dodał ciszej.
— Chcesz wprowadzić do Hogwartu zajęcia z czarnej magii? Czyś
ty do reszty zgłupiał, Albusie? — wrzasnęła, rozzłoszczona McGonagal. — I
jeszcze ma tego uczyć ten dzieciak?
— To, że mam siedemnaście lat nie oznacza, że jestem
dzieckiem!
Sokół zerwał się ze swojego miejsca i zaczął niespokojnie
krążyć po skrawku wolnej przestrzeni. Zerkał co chwilę na Severus. Wolałby,
żeby to jego kochanek usłyszał te słowa jako pierwszy, ale sytuacja wymagała,
aby wyjaśnił zgromadzonym kilka spraw. Ostatecznie zdecydował się opowiedzieć
trochę więcej ze swojego życia.
— Nic pani o mnie nie wie, profesor McGonagal! Nie może mnie
pani oceniać na podstawie metryczki. Czarną magię mam opanowaną do perfekcji w
taki sposób, w jaki pani nawet nie śniło się, że można jej używać. Za oceanem mamy
zupełnie inne podejście do tej sztuki. Uczymy się nią manipulować, dostosowywać
do swoich możliwości, zmieniać. Czarna magia wcale nie musi być zła — mówił, a
twarze nauczycieli przybierały coraz bardziej niedowierzający wyraz. — Nie raz
uratowała mi życie. I proszę sobie wyobrazić, że to powszechnie akceptowane
zaklęcia doprowadziły do śmierci moich rodziców — dodał spokojniej.
W pokoju zapanowała dziwna cisza. Zaskoczenie malowało się w
oczach słuchaczy, a Severus przypomniał sobie ciche przeprosiny swojego brata,
skierowane do Keitha i obawy, jakie go wtedy ogarnęły.
Dwa razy stracił rodzinę…
— Wydaje wam się, że standardowa Tormenta zadaje mniej
bólu niż silny Cruciatus? Nie wierzę, że jesteście aż tacy naiwni! —
ciągnął chłopak. — Prawda jest taka, że brzydzicie się czarną magią tylko i
wyłącznie dlatego, że w waszym społeczeństwie była ona i jest nadal
wykorzystywana przeciwko czemuś lub komuś. Białą magię natomiast akceptujecie,
bo korzysta się z niej w imię czegoś. W imię większego dobra, w imię
sprawiedliwości czy ukarania winnych. Tylko, że to jest kompletna bzdura.
Niemal każde czarnomagiczne zaklęcie ma swój legalny odpowiednik!
Niewątpliwie wszystko to było prawdą. Problem polegał na tym,
że uprzedzenia były w magicznej Anglii niezwykle silnie zakorzenione. Słowa
nastolatka zmuszały jednak do refleksji. Do zastanowienia się nad własnym
postępowaniem. Nic nie jest wyłącznie białe albo tylko czarne.
— Przemyślcie to, proszę. Ja i tak będę pomagał w nauce
Draco. Nie pozwolę, żeby stała mu się krzywda.
Minerva niechętnie kiwnęła głową, a pozostała dwójka
opiekunów poszła za jej przykładem.
— Dlaczego zaprowadziłeś pana Malfoya do kwater Severusa?
— Ehm… A gdzie według pani powinienem był go zaprowadzić?
Liczyłem na to, że uda mi się z nim choć chwilę porozmawiać, więc skrzydło
szpitalne odpadało.
— Keith, Severusie — odezwał się niespodziewanie dyrektor. —
Myślę, że czas im powiedzieć.
Snape ciskał na wszystkich gromy z oczu. Nie zamierzał
obnosić się ze swoim związkiem. Już i tak wiedziało o nim więcej osób, niżby
sobie tego życzył.
— Myślę, że to dobry pomysł — zgodził się z uśmiechem Sokół.
— Zabiję cię, Duval — warknął mistrz eliksirów.
— Och, daj spokój, Severusie. Przecież oni wszyscy też są w
Zakonie.
— A skąd pan niby wie o Zakonie, panie Duval? — zaskrzeczał
profesor zaklęć.
— Cóż… Ja… — zaczął, jąkając się nastolatek i zerknął
błagalnie na Dumbledore’a.
— Keith współpracuje ze mną ściśle od dziewięciu miesięcy —
wyjaśnił Albus. — Kiedy żyli jego rodzice, pracowałem z nimi. Po ich śmierci,
to Keith przejął wszystkie kontakty. Uznaliśmy jednak, że w Wielkiej Brytanii
będzie miał większe możliwości niż w Kanadzie i dlatego przeniósł się na Wyspy.
— Albusie Dumbledore! Jeśli ukrywasz przed nami coś jeszcze,
co jest związane z tym chłopakiem, to nie ręczę za siebie!
— Nie mogę wam powiedzieć o sobie wszystkiego — odezwał się
cicho nastolatek. — Proszę, wybaczcie mi, ale to mogłoby być zbyt niebezpieczne
zarówno dla was, jak i dla mnie.
Powiedziawszy to, Sokół odwrócił się przodem do kominka i
zapatrzył w ogień.
Dlaczego muszę się wszystkiego dowiadywać po kawałku?
Snape przez moment obserwował spięte mięśnie Sokoła i z
niezrozumiałych dla siebie powodów, zapragnął do niego podejść, wziąć w
ramiona, pocieszyć. Szybko odzyskał jednak zdrowy rozsądek i zwrócił się do
nauczycielki transmutacji.
— Nie wystarczy ci wiedza, że Keith jest w Zakonie, a Albus
mu ufa? — zapytał z wyraźnym wyzwaniem w głosie.
— Wystarczy — odwarknęła kobieta.
— My już pójdziemy. Jesteśmy umówieni — szepnęła profesor
Sprout i wstając, pociągnęła za sobą Filiusa.
A kysz! Uciekać!/
Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, Minerva jeszcze raz
przyjrzała się każdemu z pozostałych w pomieszczeniu mężczyzn i zaciskając zęby
syknęła do Snape’a:
— Wiedziałeś, czyż nie?
— Tak — odpowiedział z przebiegłym uśmiechem.
Keith spojrzał na nich i się roześmiał. Ta kobieta mogłaby
być szpiegiem równie dobrym, jak jego partner, trzeba by ją tylko trochę
podszkolić.
— Jak długo?
— Od około trzech miesięcy — wtrącił się szybko Sokół, nie
chcąc by mistrz eliksirów przypadkiem ich wydał.
— Jak to możliwe, że on zawsze wie więcej od innych? —
zapytała zirytowana nauczycielka, zwracając twarz w stronę dyrektora.
— Ach, bo widzisz Mi…
Nie dane mu było skończyć, bo nastolatek nagle sapnął i
złapał oparcie fotela, czując uginające się pod nim kolana. W tej samej chwili,
Severus zerwał się z miejsca i chwycił go w pasie, powstrzymując tym samym
przed upadkiem. Wiedział, co to znaczy. Poczuł lekki ból, świadczący o tym, że
ktoś jest wzywany. I, jak się okazało tym kimś był właśnie jego kochanek.
— Nic ci nie jest? — szepnął, odgarniając mu zabłąkane
kosmyki z oczu i dziwiąc się jednocześnie, jak szybko urosły mu włosy.
— Nie — odpowiedział. — Ale muszę iść.
Snape kiwnął głową i przytrzymał Sokoła jeszcze chwilę,
pozwalając mu na uspokojenie się i wyrównanie oddechu. Kątem oka dostrzegli
zagubione spojrzenie Minervy i smutne Albusa.
No, to teraz się zacznie.
— Jak nie wrócisz, to cię zabiję! — warknął mistrz eliksirów,
wypuszczając kochanka z ramion.
— Martwisz się o mnie? — zapytał, z powracającym na twarz
uśmiechem Keith.
— Nie przeginaj, dzieciaku!
— Znowu zaczynasz z tym dzieciakiem? — Chłopak, rozbawiony
pokręcił głową, po czym niespodziewanie nachylił się nad Severusem i złożył na
jego ustach długi pocałunek. — Nie martw się, wrócę. Nie pozbędziesz się mnie
tak łatwo.
I z cichym śmiechem aportował się z gabinetu dyrektora,
pozostawiając kwestie wyjaśnień zdenerwowanemu partnerowi, który właśnie
usłyszał dwa, zadane niemal równocześnie pytania.
— Czy on właśnie deportował się z Hogwartu?
— Czy on właśnie cię pocałował?
O tak! Zabiję go jak już wróci!
Usiadł spokojnie w swoim fotelu i przywołał z barku dyrektora,
butelkę Ognistej Whisky i trzy niskie szklaneczki. Najpierw nalał trunek do
swojej, tylko po to, żeby po chwili wypić szybko całą zawartość, po czym niespiesznie,
zaczął napełniać wszystkie trzy. Dwie z nich włożył do rąk oniemiałych
współpracowników, a ostatnią przyłożył do ust i powoli sączył. Kiedy dyrektor i
opiekunka Gryffindoru dochodzili do siebie, on zastanawiał się, co też ten
chłopak z nim zrobił?
— Severusie? — zagadnęła cicho kobieta. — Co tu się właściwie
stało?
— Keith i ja jesteśmy razem — odpowiedział, krzywiąc się
nieznacznie pod nieprzychylnym spojrzeniem koleżanki. — Nie patrz tak na mnie!
— warknął. — Kiedy go poznałem, nie wiedziałem, że będzie tu uczył i nie miałem
pojęcia, że jest w Zakonie.
— Ale wiedziałeś ile ma lat! W czerwcu temu był jeszcze
nieletni!
— Do jasnej cholery! Co wy wszyscy macie z tym wiekiem? —
wykrzyknął zrezygnowany. — Najpierw Albus, teraz ty! Myślisz, że sam o tym nie
pomyślałem? Możesz mi wierzyć, mimo wszystko jestem inteligentnym facetem!
Keith był tak samo dorosły trzy miesiące temu, jak i jest teraz.
— Ale…
— On ma rację, Minervo. Między Kanadą, a Anglią jest więcej
różnic, niż tylko sposób postrzegania czarnej magii. Mów dalej, chłopcze.
Kobieta skinęła głową i ponownie skierowała wzrok na mistrza
eliksirów, który właśnie napełniał sobie trzecią szklankę alkoholem. Podstawiła
mu szybko i swoją, wiedząc, że jej mózg na trzeźwo może nie przyjąć wszystkich
wiadomości.
— Zabrałem go na ślub do Aarona, gdzie okazało się, że obaj się
świetnie znają i, o zgrozo, często współpracują. Zresztą znowu coś razem
planują — dodał zirytowany. — Dzień wcześniej powiedział mi, że zna Albusa, co ten
potwierdził na weselu. O tym, że jest w Zakonie dowiedziałem się później. Nie
chce mówić za dużo o swojej przeszłości, a ja go do tego nie zmuszam. Na ślubie
poznał Draco.
— Co to było przed chwilą? — zapytała cichym głosem kobieta.
Czarodzieje spojrzeli na siebie przelotnie, ale obaj mieli
świadomość, że Minerva doskonale wie, co się wydarzyło. Dyrektor skinął głową,
a Snape ciągnął dalej:
— Jeżeli chodzi o aportację... — Przerwał na chwilę i patrzył
teraz wyłącznie na Albusa. — Cóż, zastanawiałem się ostatnio, czy potrafiłby
teleportować się z zamku. Jak widać, potrafi.
— Wyjaśnij.
— Bez najmniejszego problemu przebił się przez osłony mojego
domu w Wolverhampton — powiedział cicho, a nauczycielka wciągnęła głośno
powietrze. Wszyscy znali paranoję tego mężczyzny związaną z bezpieczeństwem. —
Z taką samą łatwością zrobił to, siedząc na krześle w salonie, w Malfoy Manor —
zawahał się przez moment, po czym dodał: — Na ostatnim spotkaniu Wewnętrznego
Kręgu.
Minerva wypuściła z ręki szklankę i zakryła sobie usta
dłonią, wodząc wzrokiem od jednego mężczyzny do drugiego. Widać było, że to dla
niej za dużo. Najpierw związek ze Snape’em, później łatwość teleportacji, a na
koniec jeszcze to! Severus, widząc, że kobieta się nie uspokaja, postanowił
zostawić sprawy dalszych wyjaśnień dyrektorowi i wkroczył bez słowa do kominka.
W salonie zastał śpiącego na kanapie Draco i pochylającego
się nad nim Sokoła. Ze zdziwieniem podszedł do nastolatka i pocałował go w
czoło.
— Tak szybko?
— Jak widzisz — uśmiechnął się nieznacznie. — Będę miał kilka
rzeczy do załatwienia w następny weekend.
— Jakich rzeczy? — burknął.
— Nie martw się — zachichotał. — Nic strasznego. Chodźmy do
sypialni — mruknął, prostując się i łapiąc Snape’a za dłoń. — Draco nie obudzi
się jeszcze, przez co najmniej godzinę. Mam pomysł, co zrobić z tym czasem…
Witam,
OdpowiedzUsuńmusieli trochę wyjaśnić, ciekawe co chciał Voldemort i jak widać i z Hogwartu mógł się aportować...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no musieli tutaj trochę wyjaśnić, ciekawe co takiego chciał Voldemort a przedewszystkim jak widać i z Hogwartu mógł się aportować...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, musieli tutaj co nieco wyjaśnić... a ciekawe co takiego chciał Voldemort, a jak się okazuje i z Hogwartu mógł się aportować...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza