niedziela, 11 listopada 2012

Zapomnieć 6



Witajcie!
Ponieważ część z Was pyta o Sokoła i Prawdziwą Przepowiednię, czuję się w obowiązku wytłumaczyć. Jestem teraz dziwnie wciągnięta w tego crossa, co może być związane z maratonem Zmierzchu, na który namówiły mnie moje znajome i zbliżającą się premierą ostatniej części filmu. Dajcie mi trochę czasu. Może pod koniec przyszłego tygodnia wstawię coś innego, na razie cieszcie się z Zapomnieć!
A teraz: Enjoy, kochani!


— To nie może być Syriusz, nie jest do niego nawet podobny.
Mężczyzna sapnął głośno, przejeżdżając wózkiem obok młodego Indianina i zatrzymując się przy resztkach stołu.
— Jestem Billy — zaczął tak, jakby nie był pewien, czy powinien kontynuować. — Jake jest moim synem — mówił dalej. — Andromeda, Narcyza i Bellatrix Black są moją dość daleką rodziną — konturował, a Harry patrzył na niego oczyma, w których z każdym słowem zbierały się łzy. — Podobnie jak Regulus i Syriusz — zakończył.
Potter opadł na kanapę całkowicie załamany. Nie chciał tego. Nie po to tu przyjechał. Tu nic miało mu nie przypominać czasów wojny i poniesionych w niej strat.
— Czy o tym Syriuszu mówiłeś? — Harry skinął jedynie głową. — Skąd go znasz?
— Ja… On… Co pan o nim wie?
— Wszystko — mruknął. — Chociaż ostatnio widzieliśmy się, kiedy miał siedem lat, więc może nie wszystko — dodał z jakąś nutką smutku w głosie. — Ostatni raz spędzałem wtedy wakacje na Grimmuald Place 12 — dodał, jakby to miało coś wyjaśnić.
— Och… — odpowiedział, powoli kierując wzrok ponownie na mężczyznę. — A więc wszystko — Billy potwierdził, choć Harry wcale tego nie oczekiwał. — Śledził pan jakiekolwiek informacje dotyczące naszej… — zastanowił się, jak nazwać Magiczną Wielką Brytanię. — Społeczności?
— Wiem o wojnie. Nic więcej.
Wszyscy dookoła patrzyli na nich, niewiele rozumiejąc. Najwyraźniej nawet Jacob nie dostał od swojego ojca żadnych informacji o tej części rodziny, bo wyglądał na tak samo zdezorientowanego.
— Oni nie mogą wiedzieć — mruknął Harry, przesuwając wzrokiem po swoich przyjaciołach i Charliem.
— Mój syn? — zapytał cicho mężczyzna, a w jego spojrzeniu można było wyczytać prośbę.
— Dobrze.
— O czym wy do cholery mówicie? — warknął komendant. — Jaka wojna?
Nikt więcej nie zdołał się odezwać, bo Harry wstał niespodziewanie szybko, wyszarpując z zamocowanego przy prawej łydce pokrowca różdżkę i mruknął, wskazując najpierw na młodego Indianina, Imperio, a później, kierując ją na pozostałych szepnął: Obliviate. Pięć osób patrzyło teraz z niezrozumieniem na roztrzaskany stolik, na którym właśnie leżał Jakcob. Billy tylko rozszerzył oczy, niepewny, kiedy jego syn się na nim znalazł. Harry pochylał się nad chłopakiem, szepcząc jakieś nic nieznaczące słowa.
— Co się stało? — Swan był przy nich w ułamku sekundy.
— Potknąłem się — burknął dzieciak.
Potter zaproponował, że sam go poskłada, a jeśli będzie taka potrzeba to zawiezie do pobliskiego szpitala. Przeprosił też znajomych i umówił się z nimi na sobotni wieczór. Chciał trochę z nimi pobyć, ale teraz były ważniejsze sprawy.
Kiedy w domu został tylko gospodarz i dwóch Quileute’ów, Wybraniec zdjął zaklęcie i ponownie opadł na kanapę. Zerknął na lekko posiniałe palce prawej dłoni, ale nie wydawały mu się teraz najistotniejsze.
— Coś ty mi znowu zrobił? — warknął Jake, chcąc podejść do czarodzieja, ale drogę zagrodził mu ojciec, patrząc na niego wściekle.
— Skąd znasz Syriusza? — zapytał łagodnie Wybrańca.
— Był moim ojcem chrzestnym — powiedział, wywołując głośne sapnięcie Billy’ego. — Nie żyje. Zabiła go Bellatrix — dodał chłodno. — Ona i Regulus także nie żyją.
— Przypadkiem? — szepnął mężczyzna.
— Słucham? — Harry miał problem z należytym skoncentrowaniem się na tej rozmowie.
— Czy Bella zabiła go przypadkiem? Podczas wojny takie rzeczy się zdarzają.
— Przypadkiem? — warknął. — Żartuje pan sobie ze mnie?
Czuł jak jego magia znowu próbuje się wydostać na zewnątrz, chcąc skrzywdzić, zadać ból. Uspokajał się bardzo powoli, przymykając oczy i wyrównując oddech.
— Nie — odparł w końcu. — Stali po różnych stronach w tej wojnie.
— A po której stał Syriusz?
— Po mojej, oczywiście — mruknął Harry. — Tak jak pozostali — dodał, stwierdzając, że mężczyzna mógłby chcieć wiedzieć coś więcej o swojej rodzinie. — Ale nie udało mi się jej wygrać przed jego śmiercią. To ja go na nią poprowadziłem. Na śmierć. Ponad dwa lata temu.
— Dlaczego ty miałbyś wygrywać wojnę, Harry? — zapytał Billy, nie do końca rozumiejąc postawę chłopaka. — Wciąż jesteś dzieckiem.
Potter zaśmiał się cicho i pokręcił przecząco głową.
— Nie jestem dzieckiem, panie Black.
-I-I-I-
Następnego dnia rano, Harry wybrał się do La Push. Wczorajszy wieczór nie był zbyt szczęśliwy, nie spodobało mu się pokrewieństwo młodego Indianina ze swoim chrzestnym, nawet, jeżeli tak bardzo odległe. Ale chciał z nim wyjaśnić kilka spraw. Co prawda nałożył na ich umysły ochronne zaklęcia, bojąc się, że Edward może zbyt szybko zorientować się, kim ten naprawdę jest, ale jednak rozmowy także potrzebował. I nadal chciał się dowiedzieć, kim jest chłopak, jaka siła nim kieruje.
Wczoraj był zbyt wściekły, żeby się nad tym zastanowić, ale teraz był pewien, że Jacob nie jest zwykłym człowiekiem. Nie mógłby. Wśród starych ksiąg swojego kochanka znalazł tę, z podaniami dotyczącymi stworzeń zamieszkujących Amerykę Północną. Tak jak pamiętał, była tam wzmianka o wilkołakach z rezerwatu, do którego się właśnie wybierał. Tylko, że to nie był wilkołak. Tego jednego był pewien.
Drzwi otworzył mu wysoki brunet, uśmiechając się pytająco. Harry od razu poczuł taką samą energię, jak ta, która otaczała Jacoba.
— Och! Ty również? — zapytał, mało składnie. — Ilu was jest?
Chłopak patrzył na niego bez zrozumienia, kiedy z pokoju wyszedł młody Black. Zmrużył gniewnie oczy, ale zaprosił go gestem do środka. W niewielkim pomieszczeniu był jeszcze jeden nastoletni chłopak i dwudziestokilkuletni mężczyzna. Potter aż sapnął na ich widok. BW jakiś dziwny sposoby byli do siebie podobni, choć jeszcze bardziej podobne były ich aury. Ta wewnętrzna siła, o której nie mógł zapomnieć. Machnął niepostrzeżenie różdżką, wyciszając domek i stanął tuż przed czwórką młodych ludzi.
— Kim jesteście? — zapytał wprost.
Nikt nie kwapił się z odpowiedzią, choć wszyscy byli pewni, że nie chodziło mu o ich imiona.
— Kim jesteście? — powtórzył, decydując się na rozwinięcie swojej wypowiedzi. — Wyczuwam w was siłę podobną do tej, którą mają wampiry — mruknął, czemu towarzyszył gardłowy warkot, wydobywający się z czterech gardeł. — Wiem, że nie jesteście wampirami — machnął niedbale dłonią. — Jesteście bardziej podobni do wilkołaków, ale nie ma w was tej mrocznej części, którą oni się kierują. Nie zmieniacie się w bestie podczas pełni.
W pokoju zapanowała cisza, a wszystkie spojrzenia skierowane były na niego. Jacob trząsł się nieznacznie, prawdopodobnie próbując opanować przemianę. Nie mogli się przed nim zdradzić. I tak zastanawiające było, że człowiek może być tak blisko prawdy. Chociaż Black wiedział, że Harry’ego zwykłym człowiekiem nazwać nie można. Po tym, co im wczoraj opowiedział, obawiał się go nawet bardziej, niż swoich naturalnych wrogów. Nie wierzył co prawda, że chłopak, mógłby o nich komukolwiek opowiedzieć, ale to nie zmieniało faktu, że sam także wiedzieć nie powinien. A on nie miał prawa mu tego zdradzać.
— Jeżeli mi nie powiecie, sam się dowiem — powiedział spokojnie. — Jake wie, jaką siłą dysponuję.
Niepewne spojrzenia skierowały się na szesnastolatka, a ten, z trudem utrzymując ludzką formę, skinął głową.
— Jacob, powinieneś wyjść — mruknął najstarszy z obecnych, Sam.
— Nie.
— Zrobisz mu krzywdę — teraz już warknął groźnie.
— Nie zrobi — odparł cicho Harry. — Niech się przemieni, chcę zrozumieć — dodał spokojnie.
Znowu zerknęli na niego pytająco, ale tym razem nikt się nie odezwał. Zirytowany czarodziej szepnął, opanowane lata temu, zaklęcie i na krótki moment zatopił się w umyśle chłopaka. Kiedy po kilkunastu sekundach go opuścił, aż sapnął ze zdziwienia. To rzeczywiście nie były wilkołaki, choć same tak siebie nazywały. Pamiętał, że gdzieś w Azji mówiło się o nich zmiennokształtni, ale tutaj zapewne to określenie nie dotarło. Rozumiał już też, dlaczego Jake nie chciał zmienić się w wilka. Kiedy byli pod tą postacią, ich jaźń była w pewnym stopniu wspólna i Indianin nie miałby żadnej szansy obronić jego wczorajszej historii. A nie chciał zdradzać tego pozostałym. O ironio, właśnie ze względu na Harry’ego, a nie na siebie. Nie chodziło nawet o strach, a jedynie o zwyczajną uczciwość. Chyba chciał go w ten sposób przeprosić za swój wczorajszy wyskok.
— Oni i tak się dowiedzą — powiedział pewnie do najmłodszego chłopaka. — W końcu będziesz musiał się zmienić.
Znowu usłyszał ciche warczenie, ale tym razem złość agresora skierowana była na szesnastolatka.
— On nic mi nie powiedział.
Harry stanął naprzeciwko Sama, przybierając postawę do walki. Czuł, jak magia znowu w nim wzrasta. Ostatnio te wahania zaczynały go niepokoić. Kiedy żył Severus, zawsze potrafił je kontrolować. Wystarczył jeden dotyk, krzywy uśmiech, muśnięcie warg, a wszystko natychmiast wracało do normy. Teraz było trudniej. Teraz wszystko było trudniejsze, bardziej skomplikowane.
— Ty jesteś Alfą, prawda? — Mężczyzna skinął krótko, chyba nie do końca świadomy tego gestu. — Powinieneś więc najlepiej wiedzieć, że on nie może złamać twojego bezpośredniego zakazu.
Sam wyprostował się nagle, parząc na niego uważniej. Chłopak miał rację, Jacob nie mógł w taki sposób przeciwstawić się jego słowom. Nie wyjaśniało to jednak w żadnym razie, skąd Harry znał ich sekret. Szczególnie, że wchodząc tu, najwyraźniej nie miał jeszcze o niczym pojęcia. A przynajmniej nie znał żadnych konkretów.
— Kim ty jesteś? — zapytał, ale chłopak tylko mruknął coś niezrozumiale.
Jacy oni wszyscy są monotematyczni, pomyślał rozbawiony.
— Jako, że w formie wilków posiadacie wspólną jaźń, moja osłona rozciągnie się na wszystkich członków watahy — powiedział, zamiast odpowiedzieć na pytanie. Patrzył na Blacka, a ten odetchnął z ulgą i uśmiechnął się lekko. — Mam do ciebie prośbę, jako do Alfy — mruknął Harry, tym razem zwracając się ponownie do Sama. — Nikt nie będzie w stanie odczytać waszych myśli związanych ze mną, ale to nie znaczy, że sami nie będziecie mogli zdradzić mojego sekretu.
Mężczyzna nie miał pojęcia o jaki sekret mu chodzi, ale zauważył, że zarówno on, jak i Jacob mają wyjątkowo poważne miny. Pozostała dwójka patrzyła na nich zaciekawiona, ale też gotowa do ataku w każdej chwili, co nie było niczym dziwnym. Byli jeszcze bardzo młodzi. Pierwszą przemianę przeszli zaledwie kilka tygodni temu i nie potrafili się jeszcze do końca kontrolować. Podobnie zresztą do Blacka, chociaż on przy Potterze, zachowywał się zdecydowanie zbyt spokojnie. Jak na siebie rzecz jasna, bo zwykłym spokojem jego stanu nie można było nazwać.
— Zabroń im mówić o tym, co zobaczycie — dokończył Harry, a pozostali aż syknęli z niedowierzania.
— Dlaczego miałbym to zrobić? — warknął kpiąco.
— Zrozumiesz, gdy poznasz jego myśli — wskazał na szesnastolatka. — Uwierz mi, nie chcesz mieć we mnie wroga — dodał jeszcze. — W razie potrzeby wiecie, gdzie mnie znaleźć.
-I-I-I-
Spędził zadziwiająco miły wieczór z czwórką znajomych ze szkoły. Jessica była niezbyt zadowolona z jego orientacji seksualnej i chyba postanowiła zrobić wszystko, żeby zmienić jego zdanie dotyczące bliższych kontaktów z kobietami. Kleiła się do niego przy każdej możliwej okazji, ocierając się niby przypadkiem, strzepując nieistniejące pyłki z jego ramion i pochylając się w jego stronę, ukazując coraz więcej swojego biustu. Nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, skupiając się na rozmowie z Newtonem i Angelą, która okazała się dużo bardziej ciekawą osobą, niż przypuszczał początkowo. Wypili kilka butelek wina, słuchając lecącej w tle muzyki i rozmawiając o wszystkim i niczym.
Rozlokował ich w kilku sypialniach, nie pozwalając wrócić na noc do domów. Dobrze się z nimi czuł. Mógł przez te kilka godzin wmówić sobie, że jest zwykłym nastolatkiem, ze zwykłymi problemami. Szkoła, zauroczona dziewczyna, rozgrywki w siatkówce, w której okazał się całkiem niezłym zawodnikiem. Nic więcej. Żadnej magii. Żadnych czyhających na niego niebezpieczeństw. Żadnego szaleńca pragnącego go zabić.
Nie mógł tylko pojąć jednego. Jakim cudem, chcąc wyrwać się zupełnie z czarodziejskiego świata, trafił do miejsca, gdzie ścierały się ze sobą dwie wrogie nacje magicznych stworzeń? Które na dodatek nie wiedziały o istnieniu magii.
Czarodzieje od wieków, starannie utrzymywali wampiry w niewiedzy. Pakt, który został zawarty pomiędzy Międzynarodową Konfederacją a Volturi obowiązywał do dziś. Tylko nieliczni przedstawiciele tego gatunku wiedzieli o istnieniu magicznych społeczności rozsianych po całym globie. Najwyraźniej klan z Forks do nich nie należał, skoro nawet jego aportacja nie sprowadziła ich na właściwe tory.
Z kolei zmiennokształtni byli tak wyobcowani w swojej naturze, że bardzo niewielu czarodziei wiedziało o ich istnieniu. Zresztą w La Push nie pojawiali się już od bardzo długiego czasu (a wcześniej i tak ktoś z jakichś powodów sklasyfikował ich jako wilkołaki!) i Harry miał dziwne wrażenie, że to wszystko jest ściśle powiązane z pojawieniem się w pobliżu ich siedlisk rodziny Cullenów. Jakieś ukryte przez lata geny, musiały się ujawnić, kiedy zmienni poczuli zagrożenie ze strony niebezpiecznych drapieżników. Drapieżników, które jednak wcale im nie zagrażały, jako, że żywiły się jedynie zwierzęcą krwią.
Paranoja…
Niedzielę poświęcił na douczanie się na najbliższy sprawdzian z chemii. Może i rozumiał wszystkie praktyczne zależności pomiędzy składnikami stosowanymi w różnych doświadczeniach, ale teoria była zbyt skomplikowana, żeby mógł sobie ją odpuścić.
Wieczorem, ku jego zaskoczeniu, odwiedził go Sam. Z ojcem Jacoba, który okazał się jednocześnie jednym z członków starszyzny swojego plemienia. Alfa zapewnił go, że jego sekrety nie zostaną wydane i wyjaśnił sprawę stosunków panujących pomiędzy nimi a Cullenami. Nie były zbyt dobre, aczkolwiek szczególnie złe także nie. Pakt o nieagresji, zawiązany kilkadziesiąt lat wcześniej, obowiązywał do dziś. Harry przyznał, że pozostaje z klanem w dość ścisłych kontaktach i to się nie zmieni, choć nie zamierzał w żaden sposób zdradzać im jakichkolwiek sekretów sfory. Sam był wyjątkowo zadowolony po tym oświadczeniu, zapraszając go do siebie, jeżeli będzie miał na to ochotę.
Chyba przestał widzieć w nim wroga, albo przynajmniej nie miał zamiaru go sobie stwarzać. Chłopak był silny, a już sam fakt, że jednym ciosem powalił jednego z jego najsilniejszych ludzi, wzbudzał w nim fascynację. Do tej pory nikt nie był w stanie tknąć żadnego z nich.
Poniedziałek zapowiadał się wyjątkowo ponuro. Chemia zaczęła się i skończyła szybko, podobnie jak inne zajęcia aż do przerwy obiadowej. Na tej, jak zwykle ostatnimi czasy, usiadł z trójką udomowionych wampirów. Jasper wdał się z nim w wyjątkowo krwawą rozmowę o swojej przeszłości, która w pewien, niewielki, ale jednak, sposób przypominała jego własną.
— Tak więc walczyłem nie tylko jako człowiek, ale także jako wampir — kończył swoją opowieść. — Dopiero tutaj znalazłem rodzinę i inny cel w życiu. — Aż skrzywił się na swoje ostatnie słowo. Nie był pewien, czy ma jeszcze prawo o swojej egzystencji mówić, jak o życiu.
— Nienawidzę wojny — mruknął Harry. — Zostałem w nią uwikłany mając zaledwie rok, stając się kimś na wzór bohatera narodowego.
— O jakiej wojnie mówisz? — zapytała Alice.
— Strasznej. Zabrała większość mojego człowieczeństwa — mówił odległym głosem. — Po kolei zabierała też wszystkich, których kochałem.
— Harry, o jakiej wojnie mówisz? — Rosalie położyła mu dłoń na ramieniu, ściskając je lekko i patrząc uważnie w jego oczy, dostrzegając w nich jedynie pustkę. — Powiedz nam.
— Jeszcze nie, Rose — szepnął. — Jeszcze jest zbyt wcześnie, żebyście wiedzieli. Ale obiecuję, że wkrótce wszystko wam wyjaśnię.
Niespodziewanie Jasper poczuł wzbierające w nim uczucia. Żal, smutek, rozgoryczenie. Miłość, przywiązanie i dobro. Nienawiść, złość, bunt. To był pierwszy raz, kiedy czuł je tak wyraźnie. Najpewniej chłopak nie zdawał sobie z tego sprawy, ale musiał naprawdę zacząć ufać swoim towarzyszom, skoro powoli się przed nimi otwierał. Choćby i nie robił tego świadomie. Wampir spojrzał na niego, zaskoczony taką dawką emocji i położył swoją dłoń na drugim ramieniu Pottera, a ten zaczął się automatycznie uspokajać i wyciszać. Chłopak zerknął na niego analizującym spojrzeniem i uśmiechnął się z wdzięcznością.
— Edward czyta w myślach — zaczął. — Ty najwyraźniej potrafisz manipulować emocjami, co jest mi teraz bardzo potrzebne, więc nie przestawaj — dodał szybko, kiedy Jasper chciał się odsunąć. — Każde z was ma jakiś specjalny dar?
-I-I-I-

Seth ach, więc akcja z ramką nie była związana z wpojeniem, a Harry jak widzisz mu nie dokopał. Za dobry jest, wredny skurczybyk, ale potrafi się dogadać z ludźmi… tak, albo inaczej.
Caathy.x1 jeśli chodzi o Emmeta, to chciałam zostawić Edwardowi chociaż jedną osobę, która go wspiera. Black po przemianie, jak mówiłam, kaleczę kanon:P
~Tirea tia… wiem, że czasami przesadzam, jeśli chodzi o intuicję, siłę i moc i w ogóle w przypadku Harry’ego, ale ja naprawdę nie potrafię inaczej. Jakoba postrzegałam bardzo długo jako takiego dzieciaka właśnie, więc tak i u mnie zaczyna, ale zmieni się trochę. Ach i wyjaśnię jego zachowanie. Jestem podła… Axh, i Miki ma rację, Jake jest już po przemianie.
KiNyA ach, tworząc Edwarda takiego, przypomniałam sobie wypowiedź Pattinsona po nakręceniu Zmierzchu. Mówił, że postrzegał Edwarda, jako osobę całkowicie bezradną i zagubioną w swoich instynktach i pragnieniach. Istotę niepewną siebie i tego, co powinien robić. Więc to trochę podkręciłam i… O!
Lau~ Jake był zły… hm, chyba nie powinnam go usprawiedliwiać, ale odpowiem na oba pytania i na kogo i dlaczego:P Na część pytań odpowiada rozdział, a część będzie później. Nie byłabym sobą, gdybym wszystko na raz zdradziła:D
Shana89 hej! Cieszę się, że opowiadanie przypadło ci do gustu. Ja muszę przyznać, że miałam taki czas, kiedy obawiałam się, że Edward zajmie miejsce Harry’ego w moim sercu.  Nie udało mu się, ale sentyment pozostał i stąd ten tekst. Chociaż został tak dobrze przyjęty, że może będzie kiedyś więcej:P Silny Potter to u mnie standard(nie umiem z tego zrezygnować…) a drażnienie bestii jest cudowne:P
NigrumLotus Kuroshitsuji znam, ale raczej właśnie z crossów, więc jak napiszesz to na pewno przeczytam:P Hihi, wiesz, że jam jest mistrz komplikowania wszystkiego, co się tylko da! Prawdę mówiąc sytuacja z gośćmi była żywcem ściągnięta z życia! Miło, że nie tylko moi znajomi są tacy:P
Spojrzenie Zabójcy proszę oto i więcej. Ach, cieszę się, że doprowadzam do takich emocji!
Miki Jake miał was wszystkich zdenerwować i cieszę się, że wyszło:D Edward jest zabawny, prawda? Och, jestem dla niego paskudna, ale cóż, bywa. I prawdę mówiąc miałam dodać ten rozdział w środę, ale zupełnie nie miałam czasu!

14 komentarzy:

  1. Hej, notka cudowna i przeczytałam ją w rekordowym czasie. Harry powoli ujawnia swoje tajemnice a ja z chęcia je poznam. Cieszę się, że jak to określiłaś, silny Potter to u Ciebie standard, bo nie lubie tej postaci w wydaniu płaczliwej dziewczynki:)
    Podrażnij ode mnie bestyjki, niech pokażą pazurki.
    Haha, Harry skojarzył mi się własnie z postramiaczem dzikich stworzeń w cyrku, tutaj też bestei robią wszystko jak ON zaplanuje.
    Nic biorę się za przeprowadzkę mojego bloga. Pozdrowionka i życzę weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Notka była cudna ;D Czekam na następną

    OdpowiedzUsuń
  3. C-u-d-o-w-n-e!
    Łyknęłam to szybciej niż niedobry syrop na kaszel. xD
    Naprawdę nie sądziłam, że to z Blackami tak się rozwinie. o.O Jestem pozytywnie zaskoczona. A Sam wydaje się być fajnym gościem. Zobaczymy, zobaczymy...
    Harry bawi się z nimi i pogrywa jakby to robił od zawsze. Niby coś napomknie, tutaj mimochodem coś mu się 'wypsnie', ale zaraz kończy temat lub go zmienia; taki z niego mały ( no, mały to on nie jest >.<"), ślizgoński drań. Nie, żebym się skarżyła. :)
    Te wampirki jakieś się zrobiły nieostrożne. Harry niedługo będzie o nich wiedział więcej niż oni sami. xDD
    Cóż, niemogę się doczekać kolejnego rozdziału. Trochę mało ostatnio Ediego, ale chyba musi się przygotować wewnętrznie do kolejnego spotkania z Harry'm.^^ Rozkosznie.
    Weny i chęci.
    Strzałka,
    ~Tirea

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo.
    Powiem ci, że normalnie mnie zagięło. W życiu nie spodziewałam się, że tak się zakończy sprawa z "To nie może być Syriusz". Nie mówię tego w negatywnym sensie, tylko jestem cholernie zaskoczona. Normalnie nie wymyśliłam takiego myku. Brawo, za wybitną oryginalność.
    Pakt z Volturi do mnie przemawia i mogę go, co prawda na gorzko, ale przełknąć. Jak sobie pomyśle jak czarodzieje są ksenofobiczni i uważają inne stworzenia za gorsze i się nimi nie interesują, to twoje wyjaśnienie jest nawet sensowne. Niech będzie, zmienić niczego nie zmienię xD.
    Jak tak czytam jak Harry wspomina o wojnie, to bierze mnie takie wzruszenie i współczucie. Wyobrażam sobie ledwie siedemnastoletniego chłopaka, który opowiada o czasach mordu i terroru. O śmierci swoich najbliższych i niewinnych ludzi, za które czuje się pośrednio odpowiedzialny. Jest to takie smutne. Widzisz ile emocji we mnie wywołujesz? A niewiele osób to potrafi.
    A gdzie nasz Edwardo ( cały czas przypomina mi się Full Metal Alchemist ;D). Nasze błyszczące cisteczko zaginęło w akcji xd?
    Dobra, kończę.
    Tak na odchodnym wspomnę, że tak się wczytałam w to opowiadanie, że zapomniałam o innych.

    Znad krzaczastych brwi,
    Lau~

    OdpowiedzUsuń
  5. Och , uwierz doprowadzasz mnie do ekstazy dodając te rozdziały tak szybko xD Masz genialny pomysł na tego crossovera ,więc proszę nie opuszczaj nas xD Chociaż Sokół jest równie genialny , przez to że się tak wkręciłam jestem bardziej ciekawa tego cuda xD Stworzyłaś coś genialnego ! Kocham wręcz Harrego , który jest po prostu ....EPICKI XD Tylko wiesz...:> Weź mu daj trochę więcej opanowania , prooszę <3 XD Bo coś się zaczyna rozstrajać xD Chociaż i tak nie narzekam XD Tak czy tak jest epicki jak cholera XD Dziękuje i bije pokłony twojemu geniuszowi <3 XD Weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. jak by ci tu powiedzieć hm.. świetny rozdział znowu kompletnie minie zaskoczyłaś burząc całkowicie moje wyobrażenie tego co zaraz nastąpi ale to dobrze uwielbiam być zaskakiwana:) Jessika jest strasznie irytująca na miejscu Harrego bym ją rozszarpała Na jego wspomnienie wojny przeszedł mi zimny dreszcz po plecach to puste spojrzenie i odległy głos całkowicie do mnie przemawiają fajnie że Harry pomału zaczyna im ufać stęskniłam się już za akcją z Edwardem i Harrym w rolach głównych sprowadzisz ich? Prooooszę
    Miki

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że Harry zaprzyjaźnił się z Billym. :) Nigdy nie lubiłam Jackoba, niech teraz się piesek boi Harrego, po tym jak mu przywalił :D
    Nadal czekam na osobę z przeszłości, ciekawi mnie kim będzie, ale podejżewam, że Ron albo Hermiona... pojawił mi się tez pomysł, że również Draco się pojawi uciekając od wojny tak jak Harry i może zostaną przyjaciółmi. Też nie lubię Harrego w sylu małej, płaczliwej dziewczynki.
    Wiele razy próbowałam napisać opowiadanie z Potterem w roli Kawaii, płaczliwe uke, ale za cholerę nie chciało mi wyjść. Zawsze po pewnym czasie nie mogłam wytrzymać i stawał się zły, mroczny itp... co wszyscy tak lubimy tj, Ślizgoński Harry :DD
    Ciekawe, czy Alice powie Harremu o swojej zdolności, ale podejżewam, że tak. Jasper jest dla chłopaka idealnym przyjacielem ze swoim darem panowania nad emocjami. Normalnie zbawienie x]
    O! I już nie mogę się doczekać aż Harry pokaże wampirkom więcej swoich umiejętności. Kocham w opowiadaniach scenki jak Harry wywołuje u innych szok, wyjawiajac swoje sekrety. Takie chwile są boskie! xD
    Pozdrawiam i Życzę weny.
    Seth - Wierny fan :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też bym chciała żeby pojawił się Drako mam ostatnio fazę na przyjacielską parę Harrego i Draco
      Miki

      Usuń
  8. Hmmm... tego sie nie spodziewałam ;) Ale mi się podoba.
    NIe przepadam od zawsze za Jacobem, w zasadzie za zmiennokształtnymi też, ale myslę że polubię Sama i Billy`ego ;)
    Cieszę się, że Harry rozmawia z Jasperem, jestem ciekawa co z tego wyniknie... Harry chyba nieświadomie pokazuje Cullenom, że zaczyna im ufać! Dar Jazza bardzo ise tu przyda ;) Bardzo polubiłam Rose, podoba mi się jaka jest w tym opowiadaniu. Zdecydowanie uwielbiam Ślizgońskiego Harry`ego! Uwielbiam jego charakter!!!
    Jessica naprawdę myśli, że "nawróci" Harry`ego z hm... jego upodobań i dzięki niej/ przez nią zmieni je???? :P
    Jestem ciekawa czy pojawi się ktoś z przeszłości, tzn z Anglii... Zawsze bardzo lubiałam Hermionę, ale nie przepadałam za Ronem... Cóż nadal za nim nie przepadam ;)
    Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam ;)
    PS Bardzo lubie Sokoła i jestem ciekawa co będzie dalej, ale tak się wciągnęłam w "Zapomnieć", że nawet nie myślę o innych Twoich opowiadaniach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię Rona, nigdy go nie lubiłam i nie polubie. Hermiona czasami tez mnie irytuje, z tym swoim ,,przywracaniem chłopakó do porządku''. Czasami zachowuje się jak ich matka a nie przyjaciółka, wymądrza się itp. i to jest denerwujące.

      Usuń
    2. Och, naszła mnie straszna myśl. Mam tylko nadzieje, że osobą z przeszlości nie będzie Ginny. Nie znoszę Ginny! Chyba nawet bardziej niż Ronalda ;/ Za to lubię Freda, Geroga i Charliego xd
      Ale Ginrwa jest straszna i nie chodzi o to, że przerażająca ale po prostu taka... *wzdryga się*

      Usuń
  9. To opowiadanie ciekawi mnie coraz bardziej.Już się nie moge doczekać kolejnej notki. Zaskoczyło mnie powiązanie z Syriuszem. jestem ciekawa kiedy Harry powie wampirom że jet czarodziejem? a za razem ciekawi mnie co jeszcze sie wydarzy.
    Życze dużo weny.

    Ruda

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    więc oni są w pewnym rodzaju jak wilkołaki, ale nie do końca, Harry powoli zaczyna im ufać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    rozdział fantastyczny, okazuje się, że są w pewnym stopniu jak wilkołaki, ale też nie do końca... cieszę się, że Harry powoli zaczyna im ufać... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń