Autor: justusia7850
Tytuł: Buciki
Beta: Zilidya
Ostrzeżenia: m-preg, non-canon, słodko(może nawet za
słodko:P)
Wszystkie postacie należą do J.K.R. a ja nie czerpię z
tego opowiadania żadnych korzyści.
Ten tekst to zeszłoroczny prezent Gwiazdkowy dla Slayerki, napisany w ramach akcji snarrystycznych prezentów na Boże Narodzenie. Trochę go odświeżyłam i postanowiłam wrzucić także tutaj.
— Severusie? — Niemal skomlący głos wydobywał się gdzieś z
okolic przybranej w zielone i srebrne bombki choinki. — Seeeev? — Minął już
czas, kiedy mężczyzna złościł się na to błagalnie wypowiadane zdrobnienie.
Podniósł głowę znad czytanej księgi i uniósł jedną brew.
Harry siedział na podłodze i wpatrywał się w niego z nieodgadnionym wyrazem
twarzy.
— Słucham? — zapytał w końcu Severus.
— Czy moglibyśmy już rozpakować prezenty?
W oczach chłopaka czaiły się ogniki i starszemu czarodziejowi
przypominał przez chwilę dyrektora, a to nie wróżyło z zasady nic dobrego.
Przyjrzał mu się uważniej.
Co też ten mały bachor wymyślił dla mnie, że tak mu się
spieszy?
Ukrywał to dobrze, a od kiedy oklumencja nie była dla niego
problemem, Severus stracił jakąkolwiek możliwość dowiedzenia się czegoś, co
Harry chciał przed nim ukryć.
— Nie możesz poczekać do jutra? Jak cywilizowany czarodziej?
— Chcesz mi powiedzieć, że nie jestem dobrze wychowany? — Złoty
Chłopiec patrzył na niego rozwścieczony. Po chwili uspokoił się nieco i posłał
mu niemal żebrzące spojrzenie.
— Nie. Jutro, mały.
— Nie jestem mały! — wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Harry wybiegł z pokoju, zanim Severus zdążył pomyśleć o
wymyśleniu jakiejś ciętej odpowiedzi. Mistrz eliksirów zerknął w stronę choinki
i wśród stosu prezentów zauważył małą paczuszkę, którą sam tam umieścił. Papier
ozdobiony był w czarne i beżowe różdżki oplecione wokół złotymi pierścieniami.
To zbyt oczywiste, pomyślał. Domyśli się zanim
otworzy prezent. Mam nadzieję, że właśnie tego chce…
Krótko po północy, Snape postanowił ostatecznie oddać się
wątpliwej przyjemności spania. Rozejrzał się po sypialni, ale nie spostrzegł towarzysza.
— Harry? — mruknął cicho, pukając do drzwi łazienki.
— Daj mi spokój! — Usłyszał stłumiony, czymś nieokreślonym, głos.
— Harry, nic ci nie jest? — spróbował raz jeszcze.
— Nic i nie wchodź tu.
Oczywiście Severus nie byłby sobą, gdyby posłuchał. Nigdy nie
słuchał. Drzwi były jednak zablokowane, a kiedy udało mu się uporać z
zaklęciami stał już w nich Gryfon. Z wysoko podniesioną głową, wrogo
spoglądający na niego spod półprzymkniętych z bólu powiek i całkowicie bladą
twarzą. Po chwili zemdlał, wpadając w ramiona swojego kochanka.
— Harry, co się dzieje? — Chłopak zobaczył strach w oczach Snape’a,
gdy w końcu oprzytomniał i uśmiechnął się ciepło.
— Na jak długo zemdlałem?
— Co? Skąd wiesz…? Czy możesz mi powiedzieć, o co chodzi? —
Severus rozzłościł się, kiedy znów dostrzegł złośliwe ogniki.
— Najpierw prezenty, Sev. Proszę. Nie musisz otwierać
wszystkich. Tylko ten ode mnie.
— Dobrze — skapitulował. — Ale najpierw ty otworzysz mój.
Harry spojrzał na niego niepewnie.
Musiał się naprawdę mocno martwić, skoro zgodził się na
wcześniejsze otwieranie paczek, przemknęło przez jego umysł. To dobrze,
że się o mnie martwi. Kocha mnie.
— Właściwie to możemy otworzyć je razem. Jeśli chcesz.
— Chcę. — Wybraniec znów rozpromienił się jak dziecko, którym,
jeśli wziąć pod uwagę doświadczenia, przestał być bardzo dawno, jeśli zaś
prawo… No cóż, najważniejsze, że przestał!
Severus przywołał do siebie dwie paczuszki, którymi szybko
się wymienili. Na prezencie od Harry’ego była rodzina zgromadzona dookoła
choinki.
Nie wysilił się zbytnio, pomyślał gorzko.
Obaj rozdarli papiery i przyglądali się ozdobnym pudełkom
trzymanym w dłoniach. Były niemal tego samego rozmiaru.
— Otwórz pierwszy — poprosił Severus.
Harry niepewnie podważył wieczko paznokciami i długo
wpatrywał się w trzy pierścienie znajdujące się wewnątrz szkatułki. Jeden,
bardziej ozdoby, leżał osobno, dwa piękne w swojej prostocie ułożone były nieco
wyżej.
— Czy ty…? Czy…? Naprawdę?
— Tak, Harry. — Mistrz eliksirów pogratulował sobie prezentu
i pomyślał, że nic go nie przebije. — Chciałbym, żebyśmy się pobrali.
— Och, Sev! — Chłopiec rzucił się na niego i począł w
bezładzie całować jego twarz.
— Mam rozumieć, że się zgadzasz? — zapytał Severus z
uśmiechem.
— Oczywiście. Teraz twój.
Snape zawahał się, ale widząc ponaglenie w oczach swojego
przyszłego męża, który z uwielbieniem wpatrywał się w obrączki, szybko uchylił pudełko
i zapatrzył się w jego zawartość.
— Eee…
Niezwykle mało elokwentna wypowiedź, jak na mnie,
pomyślał.
— Dziękuję, Harry, ale… co ja mam z nimi zrobić? Nawet, jeśli
powiększyłbym je magicznie to i tak nie jest mój kolor. — Wpatrywał się w
miniaturowe, niebieskie buciki, które spoczywały na szarym aksamicie.
Podniósł głowę, kiedy usłyszał niedowierzający śmiech.
— Naprawdę ci się nie podobają? — Harry teraz leżał już na
plecach i rechotał jak szalony.
— Ehm, nie… są śliczne. — Wywołało to tylko większy śmiech,
więc Severus, czując się upokorzony, zaczął wstawać.
— Nie, proszę. Poczekaj. Myślałem, że zrozumiesz. — Spojrzał
na swojego partnera, ale nie dostrzegł w jego oczach nic prócz złości. — Nie
rozumiesz, prawda?
Severus pokręcił głową.
Po cholerę mi takie małe buciki? I do tego niebieskie?
Niebieski to kolor Hufflepufu!
— Podnieś aksamit, na którym leży prezent.
Zrobił to po chwili, kiedy dostrzegł spojrzenie Harry’ego.
Głupi bachor!
Wyjął małe, czarno-białe zdjęcie, na którym coś ewidentnie
się poruszało. Wyglądało jak… Nie miał pojęcia, jak co! Zerknął na Złotego
Chłopca, który teraz już przyglądał mu się z niedowierzaniem i odrobiną bólu.
Znowu.
— Nie cieszysz się? — spytał bardzo cicho. — Ale myślałem,
że… no wiesz. — Wskazał na obrączki. — Ale skoro nie, to trudno. Ja nie zmienię
decyzji, no wiesz, jeśli nie chcesz… W takim razie proszę.
Stał zmieszany naprzeciwko Severusa ze swoim prezentem
wyciągniętym na długość ręki i patrzył wyczekująco. Na jego twarzy malowały się
strach i złość. I żal. I upokorzenie. Severus nie rozumiał.
— Harry, dlaczego oddajesz mi obrączki? — Harry spojrzał na
niego z podejrzliwością. — Jeszcze przed chwilą wyglądałeś na najszczęśliwszą
osobę na świecie, co się zmieniło? — Wzrok młodego czarodzieja powędrował do
dłoni profesora, po czym ponownie spoczął na jego twarzy. — To dlatego, że nie
cieszę się z tych małych, śmiesznych bucików, w dodatku w kolorze domu, którym
gardzę? I ze zdjęcia, które ciężko mi to przyznać, nie mam pojęcia co przedstawia!?
Ostatnie zdania wypowiedział krzycząc, a Potter znów spojrzał
na niego nieufnie, szukając w oczach jakiejś zdrady. Nie znalazł jej widocznie,
bo podszedł do kochanka i pocałował go czule.
— Nadal nie wiesz. Jesteś niesamowity. A ja jestem idiotą. Norma.
– Uśmiechnął się i wskazał na papier, którym opakowany był prezent. — To jest
symbol rodziny. — Severus przewrócił tylko oczami, ale Harry kontynuował: — Buciki
to symbol dziecka. Kolor niebieski oznacza chłopca. — Mistrz eliksirów patrzył
na prezenty w swoich dłoniach i nadal nie pojmował ich sensu, więc Potter
wskazał na zdjęcie. — A to, to jest zdjęcie mojego brzucha.
Starszy czarodziej poderwał głowę i spojrzał na swojego partnera.
Patrzył uważnie, aż zaczął dostrzegać detale z kilku ostatnich tygodni. Lekkie
sińce pod oczami, omdlenia, wymioty, zmienne humory. Przypomniał sobie niepohamowany
apetyt i rezygnację Harry’ego z Qidditcha. Wszystkie sygnały, które świadczyły
tylko o jednym…
— O, Merlinie! — Uklęknął przed nastolatkiem i z
namaszczeniem zaczął całować go przez koszulkę, głaszcząc jednocześnie jego
lekko wypukłe podbrzusze. O tak, teraz to widział. — To najpiękniejszy prezent,
jaki kiedykolwiek dostałem. — Jedna łza spłynęła z kącika oka, kiedy jego przyszły
mąż opadł obok i wtulił się w silne ramię.
Koniec
Oj słodkie, ale mi tej słodyczy ostatnio brakuje, więc mi się podoba :) Harruś tatusiem. I Sevcio. Urocza miniaturka. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńKaraka
Hej,
OdpowiedzUsuńbardzo fajny tekst, taki słodki, już po samym tytule podejrzewałam o co może chodzić, ale bardzo fantastycznie to opisała, Severus taki nie domyślny, ale i jego prezent też cudowny…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia