Część druga: Brakujący element
Draco prychnął cicho, ale przyjrzał się uważniej oczom
wampira i odetchnął z ulgą. Wiedział, że Potter nie naraziłby go na żadne
niebezpieczeństwo, a o Cullenie wypowiadał się zawsze w pozytywny sposób. Skoro
mieli tu spędzić kilka kolejnych dni, postara się być miły. Albo chociaż w
miarę miły. W końcu uśmiechnął się nieznacznie i skinął głową mężczyźnie, na co
ten odpowiedział szerokim uśmiechem i wprowadził ich do wnętrza domu.
— Czyli twój mąż też jest czarodziejem? — zapytał Harry’ego,
wskazując im schody, po których zaczęli się wspinać.
— Tak, chodziliśmy razem do szkoły — mruknął z lekką drwiną,
za co otrzymał niechętny grymas od blondyna.
— Ale nie byliście parą, kiedy się poznaliśmy?
Malfoy znowu zerknął na małżonka z wahaniem, ale ten tylko
zaśmiał się i uspokajająco pogładził go po dłoni. Bawił go taki niepewny Draco.
Ślizgon zawsze wiedział, czego chce i dążył do szybkiej realizacji własnych
celów. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek czuł się zagrożony, ale teraz widocznie
jego magia nie działała do końca prawidłowo, bo Harry nie przypuszczał, żeby
fakt, że nosi on ich dziecko, miał cokolwiek wspólnego z hormonami. To musiała
być wyłącznie sprawka magii, choć nie miał pojęcia, na jakiej zasadzie miałoby
to działać.
Po chwili weszli do przestronnego salonu, w którym jedną
ścianę stanowiły ogromne okna, pozwalające na obserwowanie pięknych widoków,
rozciągających się dookoła posiadłości. Rzeczywiście niedaleko płynęła rzeka,
ale można było też dostrzec oddalone nieco górskie szczyty.
— Mógłbym tu zamieszkać — mruknął Draco nieuważnie,
zatrzymując na dłużej wzrok na pokrywającym najwyższe partie gór, śniegu.
Alice przyglądała się dwójce szeroko otwartymi oczyma,
doskonale zdając sobie sprawę, że to właśnie ich widziała w swojej wizji a
Edward starał się wyłapać coś konkretnego z ich myśli, ale obaj byli zbyt
skupieni na zachwycaniu się krajobrazem. Raptem Harry warknął cicho i
przyciągnął blondyna do siebie, zasłaniając go lekko swoim ciałem. Ten spojrzał
na niego, pytająco unosząc brew, ale zamiast wyjaśnień, usłyszał jak Potter
oskarżycielsko zwraca się do Carlisle’a:
— Nie mówiłeś, że w twojej rodzinie są czarodzieje.
— Bo nie ma — mruknął zdezorientowany.
— Co najmniej trójka — warknął znowu. — Draco, okluduj umysł.
Malfoy natychmiast wykonał jego polecenie, niespokojnie
obserwując twarze wampirów. Wszyscy wyglądali na zagubionych, choć ktoś, kogo
nie mógł dostrzec ze swojego miejsca, sapnął głośno, chwilę po tym, jak
postawił osłony.
Gryfon uspokoił się po krótkiej chwili i spojrzał
przepraszająco na przyjaciela.
— Wybacz. Od dzisiaj będę trochę zestresowany — przyznał. —
Możliwe, że to tylko wasza magia, ale jest silniejsza niż u ciebie — dodał. —
Jak pamiętasz, nie lubię, gdy ktoś wchodzi do mojej głowy.
— Och… Edward. On nie robi tego celowo. Choć rzeczywiście,
czyta w myślach.
Draco wymamrotał coś niezrozumiałego, przyciskając się
jednocześnie mocniej do małżonka.
— Poznajcie moją rodzinę — przerwał krępującą ciszę Carlisle.
— To moja żona Esme. — Przedstawił najpierw niską kobietę. — To Jasper i Alice.
— Wskazał na parę stojącą najbliżej. — Jasper odczuwa emocje, a Alice widzi
przyszłość. — Obaj wzdrygnęli się lekko na te słowa, pamiętając o tym, co
zadecydowało o życiu Złotego Chłopca. — Tam stoją Rosalie i Emmet — kontynuował,
przedstawiając kolejną parę. — A to Edward — mruknął na koniec, przepraszająco.
Kiedy spojrzenia dwóch czarodziei padły na jego pierwszego
syna, wszystko dookoła jakby zamarło. Harry wpatrywał się w chłopaka, jak
urzeczony, a jego małżonek przełknął głośno ślinę, czując dziwną suchość w
gardle. Nawet ciemniejące z każdą sekundą oczy wampira, nie pozwoliły im na
odwrócenie wzroku. Dopiero ciche warczenie przywróciło ich do rzeczywistości.
Potter w jednej sekundzie zasłonił sobą całkowicie partnera i wyszarpnął
różdżkę, ustawiając się w pozycji bojowej.
— Carlisle? — zapytał z gniewem. — Co się dzieje?
— Nie jestem pewien — przyznał, a chłopak na moment przeniósł
na niego swoje spojrzenie.
Ten moment niestety wystarczył, żeby Edward doskoczył do Pottera,
na co pozostali patrzyli z rosnącym szybko strachem. Zanim jednak ktoś zdążył go
zatrzymać, ten pochylił się nad brunetem i złożył na jego wargach namiętny
pocałunek. Draco patrzył na to oniemiały, w końcu rzucając zaklęcie tarczy,
które skutecznie oddzieliło ich od siebie. Wampir przez chwilę nie wiedział, co
się właściwie stało, ale już po kilku sekundach znalazł się przy Ślizgonie,
przesuwając delikatnie dłonią po jego brzuchu.
Malfoy patrzył na niego ze łzami w oczach i zaciętym wyrazem
twarzy, czując jak nowy rdzeń pulsuje niebezpiecznie. Jakby upraszał się o
możliwość dodania jeszcze jednego rodzaju magii do swojej struktury.
Potter, widząc zagubienie na twarzy kochanka, podszedł do
niego, nie odsuwając jednak wampira. Czuł, że mimo wszystko, nie stanowi on dla
nich zagrożenia.
— Kochanie, o co chodzi? — szepnął, układając swoją dłoń tuż
obok tej, należącej do Edwarda. — On nie zrobi ci krzywdy.
— Wiem, ale… — zawahał się chwilę i ponownie opuścił osłony
wokół swojego umysłu. — Użyj legilimencji, bo nie wiem, co się dzieje.
Potter spojrzał na niego czujnie, szepcząc jednocześnie: Legilimens.
Wampiry wpatrywały się w nich, zupełnie nie pojmując zaistniałej sytuacji.
Alice i Jasper poruszali się niespokojnie, ale tylko Carlisle podejrzewał, co
przeżywa właśnie jego syn. Choć nie miał pojęcia, jak to było możliwe.
Harry w końcu sapnął cicho, opuszczając umysł męża i
przytrzymując go silniej, żeby ten nie upadł. Spojrzał jeszcze na Edwarda i
powtórzył zaklęcie, zagłębiając się tym razem w jego myślach. Wampir zaklął
szpetnie i przyklęknął na jedno kolano, łapiąc się za głowę. Czarodzieje
wiedzieli, że walczy z klątwą, ale zbyt ważne było teraz poznanie jego
prawdziwych intencji.
— Och! — westchnął po chwili Harry i wyciągnął dłoń do
Edwarda, pomagając mu się podnieść. — Musimy to przemyśleć — mruknął,
przyglądając mu się uważnie.
Ten zawarczał gardłowo, jakby z żalem, i z niesłychaną
prędkością wybiegł z domu, a Draco, kiedy tylko poczuł oddalającą się
specyficzną, wampirzą magię, która tak bardzo pragnęła wniknąć w rdzeń jego
nienarodzonego jeszcze dziecka, osunął się w ramionach Gryfona.
— Harry — szepnął. — Co się dzieje?
Potter przyglądał mu się przez chwilę niepewnie, wiedząc już,
jaką decyzję będą musieli podjąć. Bez względu na wszystko, najważniejsze było
życie jego małżonka i potomka, którego ten teraz w sobie nosi.
— Carlisle — zwrócił się do przyjaciela. — Możemy zrobić
badania, zanim wróci Edward?
Cullen przez chwilę patrzył na niego oszołomiony,
zastanawiając się, komu niby ma zrobić badanie, kiedy dostrzegł, że obaj
czarodzieje delikatnie dotykają podbrzusza blondyna. Chyba pozostałym wydawało
się to równie nieprawdopodobne, bo na twarzach wszystkich członków jego rodziny
gościł taki sam grymas niedowierzania.
— Carlisle? — powtórzył. — Proszę, to ważne.
Mężczyzna skinął i podchodząc do pary, odebrał od Pottera,
niemal całkowicie już nieprzytomnego, Draco. Chłopak wydawał się nieco spięty,
ale najwyraźniej chłód jego skóry działał na niego kojąco, bo po chwili
przylgnął do niego lekko, na co wampir zmieszał się odrobinę, przenosząc
niepewne spojrzenie na przyjaciela. Ten uśmiechnął się tylko i machnął ręka,
popędzając go.
— Mężczyzna nie może być w ciąży — burknęła Rosalie, kiedy
ruszyli do pomieszczenia, w którym Carlisle trzymał sprzęt medyczny.
— To nie jest taka ciąża, jak u kobiety — warknął słabo blondyn.
— Nie mam macicy, ani nic takiego.
Jęknął cicho, kiedy niespodziewanie coś wewnątrz jego ciała
poruszyło się niespokojnie.
— Ci… — szepnął, znowu gładząc brzuch. — To wcale nie znaczy,
że cię nie kocham. Bardzo cię kocham. Harry też cię kocha — mamrotał cicho,
kojącym głosem. — Prawdopodobnie pokocha cię też cały klan wampirów, więc
będziesz miał lepszą ochronę niż którykolwiek z twoich ojców.
Potter zaśmiał się cicho, dostrzegając zmieszanie na twarzach
Cullenów. Był pewien, że to dziecko będzie oczkiem w głowie całej rodziny.
-I-I-I-
Edward musiał zapolować. To, co się wydarzyło w jego domu,
było dla niego jednocześnie wspaniale i przerażające. Pocałunek był cudowny,
ale dopiero, kiedy położył dłoń na brzuchu blondwłosego czarodzieja, poczuł się
w pełni szczęśliwy. Czuł od niego silną magię obu czarodziei. Dziwna energia,
którą emanował chłopak, wydawała się być tym, czego pragnął przez całe swoje
życie. Jego dopełnieniem. Spełnieniem snów. Potrzebował tych dwóch młodych
mężczyzn i potrzebował dziecka, które rozwijało się w ciele jednego z nich. Nie
wiedział dlaczego, ale im bardziej się oddalał od swojego domu, tym bardziej instynkty
nakazywały mu powrót.
-I-I-I-
Carlisle ułożył Draco na łóżku i rozpiął jego koszulę, ukazując
nieznacznie zaokrąglony brzuch. Przyjrzał się dokładnie chłopakowi, próbując
znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie tego, że będzie przeprowadzał na nim
badanie, które od zawsze zarezerwowane było wyłącznie dla płci przeciwnej.
— On jest mężczyzną — mruknął Harry, kładąc dłoń na ramieniu
wampira. — Zapewniam cię.
Mężczyzna potrząsnął głową i rozsmarował żel po bladym ciele.
— Zacznij tutaj — odezwał się Malfoy, wskazując okolice
splotu słonecznego.
— Dlaczego? — zainteresował się.
— Wydaje mi się, że tu gromadzi się energia, tworząca drugi
rdzeń.
Carlisle zerknął zmieszany w stronę Pottera, który szybko
podał mu informacje znalezione wcześniej we wspomnieniach męża.
— Nie jestem pewien, czy w takim wypadku, uda nam się
cokolwiek zobaczyć — przyznał. — Jeżeli wszystko jest magicznym procesem,
możemy nie mieć takiej możliwości.
Mimo swoich słów, przycisnął urządzenie do wskazanego przez
Ślizgona miejsca i przesuwał nim powoli w dół, szukając jakiegoś odstępstwa od
normy. Po chwili zamarł, wpatrując się z niedowierzaniem w ekran komputera.
— To niemożliwe — mruknął, dotykając delikatnie palcem
obrazu. — Tak… Draco będzie miał dziecko. Nie wygląda jednak na trzymiesięczny
płód, raczej na dużo młodszy, ale według tego, co mówiliście, od tej pory
zacznie się bardzo szybko rozwijać — przerwał na moment, żeby zobaczyć reakcje
czarodziejów na swoje słowa. — To bliźniaki.
Malfoy drgnął gwałtownie i chciał się unieść, co szybko
uniemożliwił mu Harry, który nadal siedział przy jego głowie.
— To nie mogą być bliźniaki — powiedział, z paniką w głosie,
do Gryfona. — Proszę, powiedz, że się pomyliłeś.
Cullen pokiwał przecząco głową, a Emmet zaśmiał się
dźwięcznie, widząc strach w oczach przyszłego ojca. Zapewne ciężko było się
pogodzić z faktem, że urodzi się jedno dziecko, a co dopiero dwoje.
— Draco — odezwał się, uspokajająco, Potter. — To będzie
najszczęśliwsza dwójka na świecie.
— Nie rozumiesz — krzyknął. — To nie mogą być bliźniaki. To
zbyt niebezpieczne.
Harry natychmiast zesztywniał i wpatrzył się w oczy małżonka,
ściskając kurczowo jego dłoń.
— Czy coś ci grozi?
Malfoy zaprzeczył nieznacznym ruchem głowy, ale pod powiekami
można było dostrzec zbierające się łzy. Warknął zły, że to się znowu dzieje i
otarł szybko twarz.
— Mi nic — przyznał. — Ale zabraknie magii. — Brunet nadal
wyglądał na zagubionego. — Potter, do jasnej cholery, dlaczego musiałem
poślubić właśnie ciebie?
Zapytany pochylił się nad nim lekko i pocałował delikatnie,
jednocześnie wzruszając ramionami.
— Bo cię zaciągnąłem do łóżka na ślubie Ginny i Teo? —
Blondyn prychnął cicho, ale uśmiechnął się kącikiem ust. — Obaj jesteśmy
potężni, dlaczego myślisz, że zabraknie magii?
— Gdybyś ty nie miał dużej ilości mocy, nigdy nie ujawniłyby
się u mnie geny nosiciela — zaczął z wahaniem. — Ale się ujawniły, a fakt, że
noszę bliźniaki oznacza, że różnica w poziomach naszej energii jest zbyt duża,
rozumiesz? — Harry zaprzeczył szybko, słuchając uważnie jego słów. — Przez to,
że jesteś tak silny, zamiast jednego, utworzyły się dwa dodatkowe rdzenie,
które będą ze sobą walczyć o naszą magię — mruknął ze smutkiem. — A skoro będą
walczyć, będą też bezsensownie zużywać moc, zamiast się nią zasilać.
— Dzieci nie będą się rozwijać prawidłowo — wydedukował Harry
i teraz także w jego oczach dostrzec można było obawę.
Carlisle zerknął niepewnie na Alice, która stała oparta o
ścianę i ze złości zaciskała dłonie w pięści. Jasper przytulał ją do siebie,
podobnie jak Emmet tulił Rosalie, u której wściekłość mieszała się z żalem.
— Co się z nimi stanie? — zapytał Potter.
— Umrą.
Po wypowiedzeniu tego jednego słowa, zaszlochał cicho,
gładząc nieuważnie brzuch.
— A co jeżeli zasilimy rdzenie jeszcze jedną magią? — mruknął,
po kilku minutach, Gryfon.
— To niemożliwe — warknął jego małżonek. — Rdzenie mogą
czerpać wyłącznie od swoich pierwotnych twórców. Nie ma takiej możliwości, żeby
dostarczyć im dodatkowej mocy.
— Niekoniecznie, Draco — powiedział z wahaniem. — Myślę, że
jest pewien sposób.
— Harry, proszę cię — burknął, a w jego głosie wyraźnie było
słychać zmęczenie i zrezygnowanie.
Potter tymczasem utkwił wzrok w wejściu do pomieszczenia, w
którym przebywali i z uwagą przyglądał się Edwardowi, który wszedł tu przed
chwilą. Widać było, że spieszył się z powrotem, bo na jego ustach i koszuli
można było dostrzec niewielkie plamki krwi, ostatnio upolowanej ofiary. Musiał
słyszeć większą część ich rozmowy, albo wyczytać jej przebieg z myśli członków
swojej rodziny, bo wyglądał na równie przygnębionego, co każda inna osoba w tym
pokoju. W miodowych tęczówkach łatwo można było dostrzec ból i niepewność.
Wampir wyglądał tak, jakby miał stracić coś, co dopiero udało mu się odzyskać i
Harry doskonale zdawał sobie sprawę, co ten czuje.
Może właśnie o to chodzi?, zastanawiał się. Może
dlatego Edward tak zareagował?
— Jestem pewien, że jest sposób — upierał się twardo Potter,
wciąż patrząc na Edwarda.
— Nie denerwuj mnie, durny Wybrańcze! Nasze dzieci umrą, bo
jestem za słaby — jęknął cicho.
Harry szybko zwrócił na niego swoje spojrzenie i pocałował
czule, delikatnie wsuwając palce dłoni w rozrzucone dookoła głowy, jasne
kosmyki.
— Nie jesteś słaby, kochanie — mruknął.
— W takim razie to twoja wina, Potter! — warknął, odtrącając
jego rękę.
Harry zmieszał się na moment, a na jego twarzy pojawił się
grymas bólu. To będzie jego wina, jeżeli ich dzieci nie przeżyją. Cokolwiek by
Draco nie mówił, już zdążył pokochać te dwie istoty, które zagnieździły się w
jego ciele i które zachłannie czerpały z ich magii.
— Nadal uważam, że jest sposób na uratowanie dzieci —
powiedział stanowczo, a Malfoy zerknął na niego, zdziwiony pewnością w jego
głosie.
— Jaki? — szepnął z nadzieją.
Gryfon zapatrzył się chwilę w jego szare oczy, które
fascynowały go jeszcze w Hogwarcie. I chociaż wtedy zupełnie inaczej patrzył na
Draco, to ten zawsze był obok niego, zawsze był gdzieś blisko. Możliwe, ze
gdyby nie żyli w czasach wojny, byliby przyjaciółmi od samego początku, bo
Harry nie narzucałby wtedy swojego zdania Tiarze Przydziału, ale niestety tak
się stało. I te szkolne lata ukształtowały ich osobowości w niemal równym stopniu,
co wygrana już, na szczęście, wojna.
— Powiedziałeś, że nowe rdzenie mogą czerpać magię wyłącznie
od swoich twórców — zapytał, a jego małżonek przytaknął nieznacznie. — Ktoś w
twojej rodzinie próbował już zasilać dzieci dodatkowo?
— Tak — przyznał. — Nigdy się nie udało.
— Ale wybierano do tego zawsze czarodzieja, prawda? —
mruknął, nie odrywając od niego czujnego spojrzenia.
— A kto inny mógłby zasilić rdzenie magią? — warknął, ale po
chwili zrozumiał, o czym mówi Harry. — Och… Och! — Widać było, jak jego oczy
zaiskrzyły się nowym blaskiem, a wzrok na nowo stał się ciepły i czuły. Pełen
nadziei. — Jesteś pewien, Harry?
— W zupełności. — Skinął stanowczo na potwierdzenie swoich
słów.
— O czym mówicie? — wtrąciła z wahaniem Esme, stając za
plecami Carlisle’a i kładąc mu miękko dłoń na karku.
Draco popatrzył na nią z iskierkami w oczach i lekko psotnym
uśmiechem, tak bardzo różnym od tego, co jeszcze chwilę wcześniej gościło na
jego twarzy.
— Chyba znaleźliśmy nasz brakujący element — powiedział
radośnie.
— Nie rozumiem — burknęła wampirzyca, a pozostali Cullenowie
pokiwali głowami na znak zgody.
— Och, Esme… — odezwał się Potter. — Czy uważasz, że Edward
będzie dobrym ojcem?
-I-I-I-
Spojrzenie Zabójcy jak pisałam w ostrzeżeniach będzie fluff, a co za tym idzie zwroty typu: kochanie, czy skarbie:) Wiem, że tekst jest dziwny i niekanoniczny, ale co tam! Jakie egzaminy? Mam nadzieję, że wszystko z górki!
Miki ach, właśnie Cathy mi ostatnio mówiła o takim trójkącie, więc to tak właściwie za jej namową...
Wera wystarczająco szybko? Nie skupiłam się za bardzo na reakcjach Cullenów odnoście preferencji Edwarda, ale może w następnej części wrzucę o tym jakis fragment.
Shana89 eh, żadnych powodów do zazdrości... słodycz i puchatość! Fluff króluje!
Black663 ach... liczyłam, że komuś będzie się chciało zerknąć na mapę Włoch i odkryć, że Voltera leży niecałe sześćdziesiąt kilometrów od Florencji, ale skoro nie, to grzecznie informuję:)
Cathy.x1 a wiesz, że to przez Ciebie to w ogóle powstało? Nie, wiec informuję, że właśnie tak było! Ano niekanoniczni, o czym ostrzegłam na początku, tak jaki o tym, że będzie słodko. Ac co? Święta się zbliżają, może być słodko!
Słodki tekścik o trójkonciku. Fajny pomysł ale ja osobiście bym chyba mojego męża wykastrowała:) Jetem diabelnie zazdrosna o niego.
OdpowiedzUsuńJedno, ale. Nasi bohaterowie szybko przyzwyczajają się do zaistniałej sytuacji myślałam że będzie bardziej dramatycznie, ale Ci wybaczam. To tylko one-shot.
Życzę weny:*
rozdział super. edward "dodatkowym" ojcem i te bliżniaki...nie wiem co powiedziaę, więc ...do następnej notki
OdpowiedzUsuńCieszę się, że byłam tym bodźcem, który skłonił Cię do napisania tego:) Przyjemnie się czytało:) Rodzinka wampirów będzie ciociami i wujkami;p Pomysł z uczynieniem Eda brakującym elementem - rewelacyjny!:) Nie mogę się doczekać dalszej części;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Oj... Faktycznie przecież jak byłam we Florencji to widziałam znak do Voltery ;)
OdpowiedzUsuńUmarłam i jestem w niebie ;) To krótkie opowiadanie jest cudowne, rewelacyjne i w ogóle wspanaiałe... I ma meć jeszcze tylko 2części?!?! ;(
Edward brakującym elementem... Jestem ciekawa jaką miał mine kiedy Harry mówił to Esme ;D Draco jest cudowny, jestem ciekawa jakie będzie miał humorki podczas ciąży... Kto będzie na samej górzew tym związku ;P???
czekam na baaardzo szybki ciąg dalszy, pozdrawiam :D
... i kończysz w takim momencie :( a gdzie cd.
OdpowiedzUsuńEduś będzie tatusiem? no nie mogę strasznie fajnie czyta się to opowiadanie ale jak mogłaś skończyć w takim momencie? noooooooo ja tu teraz umieram okrutny człowieku:)
OdpowiedzUsuńMiki
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniała część, okazuje się, że maja trzeciego partnera, który już pokochał te dzieci..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia