Autor: justusia7850
Beta: nb
Pairing: HP/DM/EC
Raiting: +18
Ostrzeżenia: crossower HP/Zmierzch, post-Hogwart, m-preg, dużo fluffu i niekanoniczni bohaterowie, czytacie na własną odpowiedzialność!
Wyjaśnienia: co prawda tekst będzie się składał z kilku części(max 4), ale wrzucam go do Oneshotów, bo na miano czegoś więcej niż miniaturka nie zasługuje.
Wszystkie postacie należą do J.K.R. oraz S.M., a ja nie czerpię z tego opowiadania żadnych korzyści.
W Forks
Część pierwsza: Nosiciel
— Potter, naprawdę musimy jechać do tej dziury?
— Draco, proszę cię — mruknął Harry. — Rozmawialiśmy już o
tym. To mój przyjaciel i chcę, żebyś go poznał. Poza tym jestem pewien, że ci
się tam spodoba.
Blondyn burknął coś cicho i zwrócił wzrok w stronę okna,
podziwiając wschód słońca na tle wysokich gór.
Na kilka lat po skończeniu Hogwartu ich drogi się rozeszły.
Malfoy, po długim i żmudnym procesie, w którym ostatecznie został uniewinniony,
wyjechał do Francji, gdzie próbował ułożyć sobie życie na nowo. Mroczny Znak na
ramieniu nie ułatwiał mu jednak sprawy, a powiązania jego rodziny z Voldemortem
sprawiło, że arystokracja nie patrzyła na niego, jak na kogoś godnego ich
spadkobierczyń. Nie, żeby Draco rozważał poślubienie jakiejś bogatej
nastolatki, mimo to nie był przyzwyczajony do sposobu, w jaki traktowano go od
zakończenia wojny.
Potter z kolei wyjechał do Włoch, gdzie zajął się nauką na
mugolskim uniwersytecie. Chciał odciąć się na jakiś czas od magicznego świata.
Dość już dla niego zrobił, co nikomu nie przeszkadzało prosić go o więcej.
Spędził tam cztery lata, pogłębiając swoją wiedzę i umawiając się na randki. To
ostatnie było szczególnie przyjemne, kiedy ludzie nie wiedzieli kim jest i nie
oczekiwali od niego niczego, poza gorącym seksem. To był dobry czas. Nie
zapomniał jednak o swoich przyjaciołach, kontaktując się z nimi kilka razy w
miesiącu. Raz nawet Ron i Hermiona odwiedzili go w jego małym domku na
obrzeżach Florencji.
Zarówno Draco, jak i Harry do Wielkiej Brytanii wrócili
dopiero w połowie dwa tysiące pierwszego roku. Wrócili tam zresztą z tego
samego powodu, mianowicie ślubu Ginny Weasley i Teodora Notta. Gryfon, stojąc w
swoich nowych, butelkowo-zielonych szatach i sącząc powoli drinka, przyglądał
się rzeszy przybyłych gości, kiedy tuż przed nim stanął jego dawny, szkolny
wróg.
— Fretka — mruknął, przyglądając się uważnie chłopakowi.
Jego ciemnobłękitne szaty podkreślały szare oczy i jasne
włosy. Wyglądał lepiej niż zwykle, choć Potter zauważył też zmęczenie i jakąś
rezygnację, wyraźnie malujące się na przystojnej twarzy. Jednak kiedy Ślizgon
zauważył szkolną nemezis, oczy zaiskrzyły mu cieplejszym blaskiem a znajomy, drwiący
uśmiech wypłynął na wąskie usta.
— Złoty Chłopiec —
powiedział z kpiną.
On też przyglądał mu się dokładnie. Harry był teraz niemal
jego wzrostu, ciemne włosy układały się w końcu porządnie na jego głowie, a
zamiast okularów dostrzegł mugolskie szkła kontaktowe. Widać było, że ćwiczy,
bo jego ramiona stały się szersze, a przylegająca do klatki piersiowej szata,
uwydatniała niektóre partie mięśni. Pożerał go wzrokiem, na co Potter zaśmiał
się cicho, odstawił alkohol na tacę przechodzącego obok nich kelnera i
pociągnął chłopaka do budynku, w którym mieli zarezerwowane pokoje. Malfoy
przez dłuższą chwilę nie rozumiał, o co właściwie chodzi, ale kiedy Gryfon
zatrzasnął drzwi niewielkiego pomieszczenia, którego centralnym punktem było małżeńskie
łóżko, i przyparł go do ściany, wpijając się zachłannie w jego usta, wszelkie
myśli niezwiązane z Harrym Potterem opuściły umysł Ślizgona. Liczyła się tylko
ta miękkość i potrzeba. Dłonie błądzące niespokojnie po jego ciele i
rozpinające kolejne guziki jego szaty, później koszuli. Liczyły się tylko usta
i język, które z czułością i pewnością dotykały, szybko odsłanianych fragmentów
bladego ciała.
Ślub wzięli po roku od tamtego dnia. Ceremonia była skromna,
a na gości składali się wyłącznie najbliżsi przyjaciele, których i tak było zaskakująco
wielu. Połączenie dwóch najbogatszych rodów nie zostało jednak pominięte przez
prasę. Najpierw sugerowano, że Malfoy rzucił jakiś czar na Wybrańca, później,
że Harry w ten sposób kpi z magicznego świata. Ostatecznie obaj postanowili
ignorować wszystkie plotki i w końcu cała sprawa ucichła. Nazwisko Ślizgona
wróciło do łask, bo para była często widywana w miejscach publicznych, a to, co
ich łączyło zamykało usta niedowiarkom.
— Jak długo potrwa lot do Seattle? — zapytał po kilku minutach
blondyn.
— Jeszcze około godziny.
— W tym Forks jest chociaż coś ciekawego? Nie zapominaj, że
przyjechaliśmy tu zwiedzać.
— Zupełnie nic — odmruknął Harry. — Chcę po prostu poznać
rodzinę Carlisle’a i chcę, żeby on poznał ciebie.
-I-I-I-
W domu Cullenów panowała nieco nerwowa atmosfera, bo wampiry
nie do końca wiedziały, czego mają się spodziewać po przyjacielu głowy ich rodziny.
— Polubicie Harry’ego — powiedział po raz kolejny Carlisle. —
Jestem tego pewny. Tego chłopaka nie da się nie lubić.
— Ale to śmiertelnik — upierała się Rosalie. — Co będzie,
jeśli coś pójdzie nie tak? Mamy nie polować przez tydzień?
— Rose, Harry wie, że jestem wampirem. Nie wierzę więc, że
spodziewa się, iż wy nimi nie jesteście.
— Co? — wykrzyknęli naraz niemal wszyscy.
— Nie martwcie się — uciął.
— A co z jego żoną? — zapytała cicho Esme. — Ona też wie?
— Nie sądzę — przyznał. — Ale ja też nie powiedziałem wam o
nim wszystkiego. Nie mogę — dodał na swoje usprawiedliwienie.
-I-I-I-
Harry i Draco wysiedli z samolotu i aportowali się do małego,
leżącego nad samym oceanem miasteczka, Port Angeles, gdzie czekał już na nich
wynajęty samochód. Droga do Forks miała zająć niespełna pół godziny, którego to
czasu Potter potrzebował na uspokojenie obaw swojego małżonka. Blondyn nie
wyglądał na szczęśliwego z powodu tej konkretnej wizyty i Gryfon zupełnie nie
mógł zrozumieć powodów jego zachowania. Zaczynało go to powoli irytować, bo naprawdę
zależało mu na miłym spędzeniu czasu w tym miejscu.
— Możesz mi powiedzieć, o co tak właściwie ci chodzi? —
warknął, kiedy Draco przymknął oczy i zacisnął dłonie w pięści. — Bo powoli
zaczynam się czuć, jak w szkole, czego niekoniecznie chcę. Do cholery, Malfoy!
Masz dwadzieścia cztery lata, nie zachowuj się jak jedenastoletni dzieciak!
Ślizgon mruknął coś niezrozumiałego i odwrócił głowę w drugą
stronę, na co Harry tylko westchnął, błagając w duchu o cierpliwość. W Forks zatrzymali
się jeszcze w jakimś sklepiku, kupując dwie butelki wody, po czym wyjechali na
ścieżkę prowadzącą w głąb lasu. Cisza drażniła coraz bardziej i w końcu Potter
zatrzymał samochód, wysiadł i okrążając go szybko, wyciągnął blondyna z jego
miejsca, przypierając jednocześnie do zamkniętych pospiesznie drzwi.
— Powiedz mi, o co chodzi, Draco — mruknął, składając jeden
pocałunek za uchem męża.
— Nieważne.
— Ważne — szepnął, odciskając kolejne pocałunki na jego szczęce
i grdyce. — Skarbie, ja nie wiem, co się dzieje — powiedział czule.
Malfoy jęknął cicho, wtulając się w jego tors, co Harry
przyjął ze zdziwieniem, zaczynając jednocześnie gładzić jego delikatne włosy.
— Powiesz mi?
— Nie możesz mnie teraz zostawić, durny Gryfonie — burknął
chłopak, a Potter poczuł, jak coś mokrego prześlizgnęło się po jego szyi.
— Kochanie, nie zamierzam cię zostawiać.
Draco zachowywał się zdecydowanie zbyt dziwnie, nawet jak na
siebie samego i choć jego mąż zdążył już przywyknąć do zmiennych humorów, które
towarzyszyły mu od zawsze, to ostatnie tygodnie były o niebo gorsze.
— Dlaczego tak ci zależy na zobaczeniu się z Carlisle’em? —
zapytał z wyrzutem.
— Bo to mój przyjaciel — mruknął i nagle coś zaskoczyło w
jego mózgu. — Och… Taki jak Ron — dodał szybko. — Nigdy nic mnie z nim nie
łączyło.
Poczuł, jak Draco kiwa powoli głową, ale nie odsuwa się od
niego.
— Muszę ci coś powiedzieć — szepnął, a Harry znowu poczuł
łzy.
— Hej, hej — mówił uspokajająco. — Stało się coś złego?
— To zależy — odpowiedział drżącym głosem.
— Draco? — Potter uniósł jego głowę do góry i przyglądał się
przez chwilę tak bardzo zmienionej twarzy. — Powiedz.
Chłopak wziął głęboki wdech, przeklinając w myślach swoje zmienne
nastroje i pochylił się do drobnego pocałunku.
— Wiesz, że w mojej rodzinie byli nosiciele? — zapytał
niepewnie, na co Gryfon zesztywniał.
— Jesteś na coś chory?
— Co? — burknął zdziwiony. — Nie jestem chory, durny
Wybrańcze. Jestem nosicielem — powtórzył, a widząc niezrozumienie na twarzy
męża zaśmiał się smutno. — Noszę twoje dziecko.
Harry wpatrywał się w niego przez dłuższy czas, machając
przecząco głową, jakby chciał wyrzucić z umysłu usłyszaną właśnie informację.
Malfoy wyrwał się z jego objęć i pospiesznie odsunął na bok. Nienawidził tego i
nie miał pojęcia, dlaczego akurat w jego rodzinie działy się takie rzeczy.
Matka mówiła mu kiedyś, że ma to związek z jakąś częścią mocy wil, które
kilkanaście pokoleń temu złączyły się z jego przodkami. Ich magia, mając do
dyspozycji pomoc drugiej, wystarczająco silnej, potrafiła utworzyć nowy magiczny
rdzeń, który jednak nie był kompatybilny z rdzeniem głównym, przez co nie mógł
zasilać tą mocą właściciela. Nowa magia musiała znaleźć ujście w inny sposób,
więc przystosowywała ciało nosiciela do wydania na świat potomka. Nie można
było nazwać tego ciążą, chociaż najbliższych kilka tygodni Draco spędzi z
brzuchem i rozwijającą się gdzieś w nim nową, magiczną istotą. Prawdopodobnie
bardzo silną. Przez cały okres pięciu miesięcy, by tylko tyle miało to trwać, nowy
rdzeń będzie czerpał magię wyłącznie od swoich twórców, baz względu na to, z
kim nosiciel by się nie spotykał. Problem polegał jednak na tym, że Malfoy nie
był gotowy na ten cały cyrk, chociaż marzył o dziedzicu. Kiedyś. W przyszłości.
Harry, nie odzywając się słowem, otworzył Ślizgonowi drzwi i
kazał mu wrócić do samochodu, samemu zajmując miejsce za kierownicą. Ruszył
powoli, wyjmując jednocześnie telefon z kieszeni szarych spodni.
-I-I-I-
Cullenowie niespokojnie chodzili po salonie, zastanawiając
się, kiedy przybędą ich goście. Esme i Alice przygotowywały jakieś jedzenie,
starając się postępować zgodnie z przepisem ze starej książki, a Edward czytał
hebrajski manuskrypt, nie zwracając uwagi na warczącą Rosalie i próbującego ją
uspokoić Emmeta. Wszyscy unieśli wzrok, kiedy zawibrowała komórka Carlisle’a.
— Harry? Nie możecie trafić?
— Nie, nie — odpowiedział. — Będziemy za dziesięć minut. Masz
może w domu ultrasonograf? Potrzebuję zrobić bardzo dyskretne usg jamy
brzusznej.
— Och… — Wampir uśmiechnął się mimowolnie. — Mam, Harry.
— Cieszę się — mruknął. — Przygotuj, proszę, wszystko. Chcę,
żeby badanie było zrobione zaraz po tym, jak przyjedziemy.
— Obawiasz się, że coś może być nie tak z dzieckiem? —
zapytał, przechodząc na swój profesjonalny ton.
— Nie wiem, Carlisle. Zrozumiesz wszystko, gdy przyjedziemy.
Wampir odłożył telefon na stolik i rozejrzał się po twarzach
swojej rodziny. Każdy usłyszał zaniepokojenie w głosie chłopaka i teraz nawet
Rosalie nie wydawała się już tak zacięta, jak wcześniej.
-I-I-I-
— Co to jest usg? — zapytał niepewnie Draco, zerkając
przelotnie na Pottera.
— To badanie, które pozwala zobaczyć wnętrze czyjegoś ciała.
Carlisle jest lekarzem.
— Przecież są zaklęcia — mruknął blondyn.
— Ale ja ich nie znam, kochanie — szepnął, dotykając czule
twarzy małżonka. — A nie będę narażał twojego życia. Ani życia naszego
maleństwa.
Malfoy spojrzał na niego zdziwiony. Nie spodziewał się takiej
miękkości w jego głosie po, raczej szorstkim, zachowaniu sprzed kilku minut.
— Chcesz tego dziecka?
— Nawet nie wiesz, jak bardzo — szepnął.
Ślizgon uśmiechnął się nieznacznie, przesuwając dłonią po
brzuchu. Czuł wyraźnie drugi rdzeń. Zaczął coś podejrzewać miesiąc temu, kiedy
niespodziewanie rozpłakał się w obecności jednego ze skrzatów domowych, który
bezskutecznie starał się pozbyć jednego z obrazów wiszących w ich salonie.
Skrzat skulił się w sobie, podwajając wysiłki, co i tak nie przyniosło
pożądanego rezultatu. Po tym wydarzeniu, Draco zaczął warczeć na wszystko i
wszystkich, bez względu na to, czy owe coś było martwe, czy żywe. Dlatego właśnie
Harry zaproponował wycieczkę po Stanach Zjednoczonych. Mieli się odprężyć i przy
okazji trochę pozwiedzać, ale Malfoy coraz częściej odczuwał dziwne mdłości,
mając jednocześnie ochotę na potrawy, których w normalnych okolicznościach
nawet by nie tknął. Ale dopiero wczoraj utwierdził się w przekonaniu, że jest
nosicielem. Przyjrzał się sobie w szerokim, hotelowym lustrze, dostrzegając, że
jego idealnie wyrzeźbiony brzuch, zaczyna się lekko zaokrąglać. Powiązanie ze
sobą wszystkich faktów nie było zbyt trudne. Według słów matki, pierwsze widoczne
zmiany w ciele nosiciela występowały dopiero po trzech miesiącach, kiedy nowy
rdzeń był już na tyle stabilny, że nie było sposobu na jego likwidację, a co za
tym szło, na usunięcie dziecka. Jak uznał Draco, było to całkiem logiczne
rozwiązanie, bo gdyby on miał możliwość zlikwidowania tego problemu, na pewno
by ją poważnie rozważył. Ale nie miał. A teraz zostały mu niecałe dwa miesiące
do chwili, kiedy ich maleństwo pojawi się na świecie. I naprawdę nie był pewien,
czy chce się w takiej chwili pokazywać we własnym kraju.
Kiedy dojechali na miejsce, Ślizgon otworzył szeroko oczy,
przyglądając się budynkowi, w którym miał spędzić kolejny tydzień. Nieforemna
bryła z ogromnymi oknami, miała w sobie coś z nowoczesnej elegancji, ale
umiejscowienie jej w środku lasu, na obszernej polanie, w pobliżu rzeki, która
gdzieś niedaleko musiała płynąć spokojnym nurtem dodawała posiadłości uroku i
tajemniczości. Wysiadł niepewnie z samochodu i w tym momencie obok niego
znalazł się Potter, całując uspokajająco w potrzebujące tego usta.
— Kocham cię, skarbie — szepnął i poprowadził go do drzwi,
przy których zatrzymał się i na chwilę przywarł do blondyna całym ciałem.
Malfoy jęknął w jego usta, sięgając po kolejny pocałunek. Ten
był nieco brutalny, rozpalający jakiś wewnętrzny ogień, obiecujący…
— To miejsce mnie dziwnie uspokaja — mruknął po chwili Harry.
— Jakbyśmy mieli tu znaleźć coś, czego dotąd nam brakowało.
Draco w duchu zgodził się z tym uczuciem, co potwierdził
skinieniem głowy. Też to czuł. Odkąd się zatrzymali jego magia wydawała się
odprężać i zwalczać uczucie strachu, które wypełniało go przez kilka ostatnich
godzin. Wiedział, że wszystko się ułoży.
-I-I-I-
Wampiry z mieszanymi uczuciami słuchały ostatnich słów
Harry’ego. Mimo to na twarzach większości gościło rozbawienie pomieszane z
jakimś rozczuleniem. Uczucie, jakim chłopak darzył ukochaną osobę, dało się
bardzo wyraźnie wychwycić w tonie jego głosu.
W pewnej chwili Edward wciągnął głośno powietrze, siadając z
wrażenia. Nieco nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po zaniepokojonych
twarzach członków swojej rodziny, próbując przeanalizować myśli, które właśnie
usłyszał. Myśli dwóch osób, z których z całą pewnością, żadna nie była kobietą.
Niemal w tym samym czasie, Alice sapnęła zdziwiona i utkwiła
nieobecny wzrok w Edwardzie. Wizja, którą właśnie miała i w której jej brat był
całowany przez dwóch mężczyzn, wydawała jej się całkowicie absurdalna, choć
jednocześnie mogłaby wiele tłumaczyć. Na przykład to, że wampir od przeszło stu
lat nie znalazł sobie partnerki.
Z kolei Jasper jęknął głośno, czując fale pożądania, tak
wyraźnie bijące od pary czekającej pod ich drzwiami, że sam zaczynał
potrzebować bliskości swojej ukochanej.
Carlisle prychnął cicho, domyślając się jedynie przyczyn
zachowania blondyna i zszedł na dół, wpuścić gości do domu.
-I-I-I-
Zanim Harry zdążył nacisnąć dzwonek, drzwi otworzyły się
szeroko, a na ich przywitanie wyszedł jego przyjaciel. Harry rzucił się na
niego w przypływie radości, choć odsunął się bardzo szybko i wyciągnął zza
swoich pleców Ślizgona.
— Draco, to mój przyjaciel, Carlisle Cullen — zaczął,
trzymając chłopaka za dłoń. — Carlisle, to mój mąż, Draco Malfoy.
Wampir zamarł na moment, wpatrując się raz w jednego, raz w
drugiego z młodych mężczyzn. Swoimi czułymi zmysłami wyczuł, że w salonie
zapanowała całkowita cisza. Po chwili zaśmiał się cicho, wyciągając rękę do
blondyna i przyciągając go do podobnego uścisku, w jakim przed momentem trzymał
Pottera.
— Witaj wśród przyjaciół, Draco.
Chłopak odsunął się od niego szybko i spojrzał krytycznie na
męża.
— On jest wampirem — wywarczał.
— A my jesteśmy czarodziejami, kochanie — mruknął Gryfon,
całując go przelotnie. — Nie martw się, Carlisle nie pije ludzkiej krwi i jak
sądzę jego rodzina również?
Mężczyzna uśmiechnął się jedynie i skinął głową, zapraszając
ich do środka.
Hahahha xD Nie ma to jak crossovery ze Zmierzchem xD Normalnie ...No xD Podoba mi się ^^ Trochę dziwnie się czuję ,kiedy Harry mówi do Draco kochanie ,ale jakoś to przełknę xD Draco w ciąży zawsze spoko.xD No . I jestem trochę zmęczona ,więc nie wysilę się za bardzo (nie myślę w tym momencie -jestem po egzaminach ) xD Ale jestem ciekawa dalszego ciągu ! ^^
OdpowiedzUsuńHej nie wiem czy już ci to mówiłam ale jesteś genialna:-) miałam ostatnio ochote na taki paring naprawde śwoetnie ci to wyszło
OdpowiedzUsuńmiki
cudo...już nie mogę doczekać następnej notki. a reakcja alice, edwarda i jaspera...super. tylko czekam aż emmet dowie się że edward jest homo...będzie się działo. dobra d onastępnej notki. mam nadzieję że pojawi się szybko ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje teksty! Hahha to mnie powaliło. Ciekawi mnie rozwój wypadków. Czyżby Draco miał powód do zazdrości?
OdpowiedzUsuńPoczekamy zobaczymy.
Życzę weny:*
Świetny tekst :)Uwielbiam to opowiadanie (szkoda tylko, że będzie miało tylko 4cz.)...
OdpowiedzUsuńHarry żyjący po wojnie jako mugol, tak w zasadzie to kiedy on poznał Carlisla??? Na ślubie poznał/ spotkał się z Draco i z tego po kilku latach wyszło dziecko ;) Cieszę się, że to Harry jest w tym związku górą ;) Tak się zastanawiam jak połączysz chłopaków z Edwardem!!! Ciekawe jak zareaguje reszta Cullenów na różne nowości... Czekam na wyjaśnienia i ciąg dalszy, pozdrawiam :)
OMG! :D Bohaterowie kompletnie odstają od kanonu, ale sruuu!:D Miniaturka boska! Kompletnie zagmatfane, ale zajebistee:D Z opisu przed opkiem i z reakcji Eddiego wiadomo, ze będzie gorąco :D Kurka, nie mogę się tego doczekać;)) Dziwne, że Harruś nie powiedział przyjacielowi o swoich preferencjach seksualnych, zazdrość Draco była aż słodka;) A wygląd zewnętrzny czarodziejów, to jak ich opisałaś, po prostu MNIAM!:D Malfoy w ciąży!:D Normalnie impossible! ;p Czekam z niecierpliwością na rozwój akcji;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę;))
Caathy.x1
Witam,
OdpowiedzUsuńo matko, rewelacja, wampiry, Draco w ciąży, myślał, że Harry nie chce tego dziecka..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia