czwartek, 13 grudnia 2012

W Forks: Nosiciel

Tytuł: W Forks
Autor:
justusia7850 

Beta: nb
Pairing: HP/DM/EC
Raiting: +18
Ostrzeżenia:
crossower HP/Zmierzch, post-Hogwart, m-preg, dużo fluffu i niekanoniczni bohaterowie, czytacie na własną odpowiedzialność!

Wyjaśnienia: co prawda tekst będzie się składał z kilku części(max 4), ale wrzucam go do Oneshotów, bo na miano czegoś więcej niż miniaturka nie zasługuje.
Wszystkie postacie należą do J.K.R. oraz S.M., a ja nie czerpię z tego opowiadania żadnych korzyści.



W Forks
Część pierwsza: Nosiciel 



— Potter, naprawdę musimy jechać do tej dziury?
— Draco, proszę cię — mruknął Harry. — Rozmawialiśmy już o tym. To mój przyjaciel i chcę, żebyś go poznał. Poza tym jestem pewien, że ci się tam spodoba.
Blondyn burknął coś cicho i zwrócił wzrok w stronę okna, podziwiając wschód słońca na tle wysokich gór.
Na kilka lat po skończeniu Hogwartu ich drogi się rozeszły. Malfoy, po długim i żmudnym procesie, w którym ostatecznie został uniewinniony, wyjechał do Francji, gdzie próbował ułożyć sobie życie na nowo. Mroczny Znak na ramieniu nie ułatwiał mu jednak sprawy, a powiązania jego rodziny z Voldemortem sprawiło, że arystokracja nie patrzyła na niego, jak na kogoś godnego ich spadkobierczyń. Nie, żeby Draco rozważał poślubienie jakiejś bogatej nastolatki, mimo to nie był przyzwyczajony do sposobu, w jaki traktowano go od zakończenia wojny.
Potter z kolei wyjechał do Włoch, gdzie zajął się nauką na mugolskim uniwersytecie. Chciał odciąć się na jakiś czas od magicznego świata. Dość już dla niego zrobił, co nikomu nie przeszkadzało prosić go o więcej. Spędził tam cztery lata, pogłębiając swoją wiedzę i umawiając się na randki. To ostatnie było szczególnie przyjemne, kiedy ludzie nie wiedzieli kim jest i nie oczekiwali od niego niczego, poza gorącym seksem. To był dobry czas. Nie zapomniał jednak o swoich przyjaciołach, kontaktując się z nimi kilka razy w miesiącu. Raz nawet Ron i Hermiona odwiedzili go w jego małym domku na obrzeżach Florencji.
Zarówno Draco, jak i Harry do Wielkiej Brytanii wrócili dopiero w połowie dwa tysiące pierwszego roku. Wrócili tam zresztą z tego samego powodu, mianowicie ślubu Ginny Weasley i Teodora Notta. Gryfon, stojąc w swoich nowych, butelkowo-zielonych szatach i sącząc powoli drinka, przyglądał się rzeszy przybyłych gości, kiedy tuż przed nim stanął jego dawny, szkolny wróg.
— Fretka — mruknął, przyglądając się uważnie chłopakowi.
Jego ciemnobłękitne szaty podkreślały szare oczy i jasne włosy. Wyglądał lepiej niż zwykle, choć Potter zauważył też zmęczenie i jakąś rezygnację, wyraźnie malujące się na przystojnej twarzy. Jednak kiedy Ślizgon zauważył szkolną nemezis, oczy zaiskrzyły mu cieplejszym blaskiem a znajomy, drwiący uśmiech wypłynął na wąskie usta.
 — Złoty Chłopiec — powiedział z kpiną.
On też przyglądał mu się dokładnie. Harry był teraz niemal jego wzrostu, ciemne włosy układały się w końcu porządnie na jego głowie, a zamiast okularów dostrzegł mugolskie szkła kontaktowe. Widać było, że ćwiczy, bo jego ramiona stały się szersze, a przylegająca do klatki piersiowej szata, uwydatniała niektóre partie mięśni. Pożerał go wzrokiem, na co Potter zaśmiał się cicho, odstawił alkohol na tacę przechodzącego obok nich kelnera i pociągnął chłopaka do budynku, w którym mieli zarezerwowane pokoje. Malfoy przez dłuższą chwilę nie rozumiał, o co właściwie chodzi, ale kiedy Gryfon zatrzasnął drzwi niewielkiego pomieszczenia, którego centralnym punktem było małżeńskie łóżko, i przyparł go do ściany, wpijając się zachłannie w jego usta, wszelkie myśli niezwiązane z Harrym Potterem opuściły umysł Ślizgona. Liczyła się tylko ta miękkość i potrzeba. Dłonie błądzące niespokojnie po jego ciele i rozpinające kolejne guziki jego szaty, później koszuli. Liczyły się tylko usta i język, które z czułością i pewnością dotykały, szybko odsłanianych fragmentów bladego ciała.
Ślub wzięli po roku od tamtego dnia. Ceremonia była skromna, a na gości składali się wyłącznie najbliżsi przyjaciele, których i tak było zaskakująco wielu. Połączenie dwóch najbogatszych rodów nie zostało jednak pominięte przez prasę. Najpierw sugerowano, że Malfoy rzucił jakiś czar na Wybrańca, później, że Harry w ten sposób kpi z magicznego świata. Ostatecznie obaj postanowili ignorować wszystkie plotki i w końcu cała sprawa ucichła. Nazwisko Ślizgona wróciło do łask, bo para była często widywana w miejscach publicznych, a to, co ich łączyło zamykało usta niedowiarkom.
— Jak długo potrwa lot do Seattle? — zapytał po kilku minutach blondyn.
— Jeszcze około godziny.
— W tym Forks jest chociaż coś ciekawego? Nie zapominaj, że przyjechaliśmy tu zwiedzać.
— Zupełnie nic — odmruknął Harry. — Chcę po prostu poznać rodzinę Carlisle’a i chcę, żeby on poznał ciebie.
-I-I-I-
W domu Cullenów panowała nieco nerwowa atmosfera, bo wampiry nie do końca wiedziały, czego mają się spodziewać po przyjacielu głowy ich rodziny.
— Polubicie Harry’ego — powiedział po raz kolejny Carlisle. — Jestem tego pewny. Tego chłopaka nie da się nie lubić.
— Ale to śmiertelnik — upierała się Rosalie. — Co będzie, jeśli coś pójdzie nie tak? Mamy nie polować przez tydzień?
— Rose, Harry wie, że jestem wampirem. Nie wierzę więc, że spodziewa się, iż wy nimi nie jesteście.
— Co? — wykrzyknęli naraz niemal wszyscy.
— Nie martwcie się — uciął.
— A co z jego żoną? — zapytała cicho Esme. — Ona też wie?
— Nie sądzę — przyznał. — Ale ja też nie powiedziałem wam o nim wszystkiego. Nie mogę — dodał na swoje usprawiedliwienie.
-I-I-I-
Harry i Draco wysiedli z samolotu i aportowali się do małego, leżącego nad samym oceanem miasteczka, Port Angeles, gdzie czekał już na nich wynajęty samochód. Droga do Forks miała zająć niespełna pół godziny, którego to czasu Potter potrzebował na uspokojenie obaw swojego małżonka. Blondyn nie wyglądał na szczęśliwego z powodu tej konkretnej wizyty i Gryfon zupełnie nie mógł zrozumieć powodów jego zachowania. Zaczynało go to powoli irytować, bo naprawdę zależało mu na miłym spędzeniu czasu w tym miejscu.
— Możesz mi powiedzieć, o co tak właściwie ci chodzi? — warknął, kiedy Draco przymknął oczy i zacisnął dłonie w pięści. — Bo powoli zaczynam się czuć, jak w szkole, czego niekoniecznie chcę. Do cholery, Malfoy! Masz dwadzieścia cztery lata, nie zachowuj się jak jedenastoletni dzieciak!
Ślizgon mruknął coś niezrozumiałego i odwrócił głowę w drugą stronę, na co Harry tylko westchnął, błagając w duchu o cierpliwość. W Forks zatrzymali się jeszcze w jakimś sklepiku, kupując dwie butelki wody, po czym wyjechali na ścieżkę prowadzącą w głąb lasu. Cisza drażniła coraz bardziej i w końcu Potter zatrzymał samochód, wysiadł i okrążając go szybko, wyciągnął blondyna z jego miejsca, przypierając jednocześnie do zamkniętych pospiesznie drzwi.
— Powiedz mi, o co chodzi, Draco — mruknął, składając jeden pocałunek za uchem męża.
— Nieważne.
— Ważne — szepnął, odciskając kolejne pocałunki na jego szczęce i grdyce. — Skarbie, ja nie wiem, co się dzieje — powiedział czule.
Malfoy jęknął cicho, wtulając się w jego tors, co Harry przyjął ze zdziwieniem, zaczynając jednocześnie gładzić jego delikatne włosy.
— Powiesz mi?
— Nie możesz mnie teraz zostawić, durny Gryfonie — burknął chłopak, a Potter poczuł, jak coś mokrego prześlizgnęło się po jego szyi.
— Kochanie, nie zamierzam cię zostawiać.
Draco zachowywał się zdecydowanie zbyt dziwnie, nawet jak na siebie samego i choć jego mąż zdążył już przywyknąć do zmiennych humorów, które towarzyszyły mu od zawsze, to ostatnie tygodnie były o niebo gorsze.
— Dlaczego tak ci zależy na zobaczeniu się z Carlisle’em? — zapytał z wyrzutem.
— Bo to mój przyjaciel — mruknął i nagle coś zaskoczyło w jego mózgu. — Och… Taki jak Ron — dodał szybko. — Nigdy nic mnie z nim nie łączyło.
Poczuł, jak Draco kiwa powoli głową, ale nie odsuwa się od niego.
— Muszę ci coś powiedzieć — szepnął, a Harry znowu poczuł łzy.
— Hej, hej — mówił uspokajająco. — Stało się coś złego?
— To zależy — odpowiedział drżącym głosem.
— Draco? — Potter uniósł jego głowę do góry i przyglądał się przez chwilę tak bardzo zmienionej twarzy. — Powiedz.
Chłopak wziął głęboki wdech, przeklinając w myślach swoje zmienne nastroje i pochylił się do drobnego pocałunku.
— Wiesz, że w mojej rodzinie byli nosiciele? — zapytał niepewnie, na co Gryfon zesztywniał.
— Jesteś na coś chory?
— Co? — burknął zdziwiony. — Nie jestem chory, durny Wybrańcze. Jestem nosicielem — powtórzył, a widząc niezrozumienie na twarzy męża zaśmiał się smutno. — Noszę twoje dziecko.
Harry wpatrywał się w niego przez dłuższy czas, machając przecząco głową, jakby chciał wyrzucić z umysłu usłyszaną właśnie informację. Malfoy wyrwał się z jego objęć i pospiesznie odsunął na bok. Nienawidził tego i nie miał pojęcia, dlaczego akurat w jego rodzinie działy się takie rzeczy. Matka mówiła mu kiedyś, że ma to związek z jakąś częścią mocy wil, które kilkanaście pokoleń temu złączyły się z jego przodkami. Ich magia, mając do dyspozycji pomoc drugiej, wystarczająco silnej, potrafiła utworzyć nowy magiczny rdzeń, który jednak nie był kompatybilny z rdzeniem głównym, przez co nie mógł zasilać tą mocą właściciela. Nowa magia musiała znaleźć ujście w inny sposób, więc przystosowywała ciało nosiciela do wydania na świat potomka. Nie można było nazwać tego ciążą, chociaż najbliższych kilka tygodni Draco spędzi z brzuchem i rozwijającą się gdzieś w nim nową, magiczną istotą. Prawdopodobnie bardzo silną. Przez cały okres pięciu miesięcy, by tylko tyle miało to trwać, nowy rdzeń będzie czerpał magię wyłącznie od swoich twórców, baz względu na to, z kim nosiciel by się nie spotykał. Problem polegał jednak na tym, że Malfoy nie był gotowy na ten cały cyrk, chociaż marzył o dziedzicu. Kiedyś. W przyszłości.
Harry, nie odzywając się słowem, otworzył Ślizgonowi drzwi i kazał mu wrócić do samochodu, samemu zajmując miejsce za kierownicą. Ruszył powoli, wyjmując jednocześnie telefon z kieszeni szarych spodni.
-I-I-I-
Cullenowie niespokojnie chodzili po salonie, zastanawiając się, kiedy przybędą ich goście. Esme i Alice przygotowywały jakieś jedzenie, starając się postępować zgodnie z przepisem ze starej książki, a Edward czytał hebrajski manuskrypt, nie zwracając uwagi na warczącą Rosalie i próbującego ją uspokoić Emmeta. Wszyscy unieśli wzrok, kiedy zawibrowała komórka Carlisle’a.
— Harry? Nie możecie trafić?
— Nie, nie — odpowiedział. — Będziemy za dziesięć minut. Masz może w domu ultrasonograf? Potrzebuję zrobić bardzo dyskretne usg jamy brzusznej.
— Och… — Wampir uśmiechnął się mimowolnie. — Mam, Harry.
— Cieszę się — mruknął. — Przygotuj, proszę, wszystko. Chcę, żeby badanie było zrobione zaraz po tym, jak przyjedziemy.
— Obawiasz się, że coś może być nie tak z dzieckiem? — zapytał, przechodząc na swój profesjonalny ton.
— Nie wiem, Carlisle. Zrozumiesz wszystko, gdy przyjedziemy.
Wampir odłożył telefon na stolik i rozejrzał się po twarzach swojej rodziny. Każdy usłyszał zaniepokojenie w głosie chłopaka i teraz nawet Rosalie nie wydawała się już tak zacięta, jak wcześniej.
-I-I-I-
— Co to jest usg? — zapytał niepewnie Draco, zerkając przelotnie na Pottera.
— To badanie, które pozwala zobaczyć wnętrze czyjegoś ciała. Carlisle jest lekarzem.
— Przecież są zaklęcia — mruknął blondyn.
— Ale ja ich nie znam, kochanie — szepnął, dotykając czule twarzy małżonka. — A nie będę narażał twojego życia. Ani życia naszego maleństwa.
Malfoy spojrzał na niego zdziwiony. Nie spodziewał się takiej miękkości w jego głosie po, raczej szorstkim, zachowaniu sprzed kilku minut.
— Chcesz tego dziecka?
— Nawet nie wiesz, jak bardzo — szepnął.
Ślizgon uśmiechnął się nieznacznie, przesuwając dłonią po brzuchu. Czuł wyraźnie drugi rdzeń. Zaczął coś podejrzewać miesiąc temu, kiedy niespodziewanie rozpłakał się w obecności jednego ze skrzatów domowych, który bezskutecznie starał się pozbyć jednego z obrazów wiszących w ich salonie. Skrzat skulił się w sobie, podwajając wysiłki, co i tak nie przyniosło pożądanego rezultatu. Po tym wydarzeniu, Draco zaczął warczeć na wszystko i wszystkich, bez względu na to, czy owe coś było martwe, czy żywe. Dlatego właśnie Harry zaproponował wycieczkę po Stanach Zjednoczonych. Mieli się odprężyć i przy okazji trochę pozwiedzać, ale Malfoy coraz częściej odczuwał dziwne mdłości, mając jednocześnie ochotę na potrawy, których w normalnych okolicznościach nawet by nie tknął. Ale dopiero wczoraj utwierdził się w przekonaniu, że jest nosicielem. Przyjrzał się sobie w szerokim, hotelowym lustrze, dostrzegając, że jego idealnie wyrzeźbiony brzuch, zaczyna się lekko zaokrąglać. Powiązanie ze sobą wszystkich faktów nie było zbyt trudne. Według słów matki, pierwsze widoczne zmiany w ciele nosiciela występowały dopiero po trzech miesiącach, kiedy nowy rdzeń był już na tyle stabilny, że nie było sposobu na jego likwidację, a co za tym szło, na usunięcie dziecka. Jak uznał Draco, było to całkiem logiczne rozwiązanie, bo gdyby on miał możliwość zlikwidowania tego problemu, na pewno by ją poważnie rozważył. Ale nie miał. A teraz zostały mu niecałe dwa miesiące do chwili, kiedy ich maleństwo pojawi się na świecie. I naprawdę nie był pewien, czy chce się w takiej chwili pokazywać we własnym kraju.
Kiedy dojechali na miejsce, Ślizgon otworzył szeroko oczy, przyglądając się budynkowi, w którym miał spędzić kolejny tydzień. Nieforemna bryła z ogromnymi oknami, miała w sobie coś z nowoczesnej elegancji, ale umiejscowienie jej w środku lasu, na obszernej polanie, w pobliżu rzeki, która gdzieś niedaleko musiała płynąć spokojnym nurtem dodawała posiadłości uroku i tajemniczości. Wysiadł niepewnie z samochodu i w tym momencie obok niego znalazł się Potter, całując uspokajająco w potrzebujące tego usta.
— Kocham cię, skarbie — szepnął i poprowadził go do drzwi, przy których zatrzymał się i na chwilę przywarł do blondyna całym ciałem.
Malfoy jęknął w jego usta, sięgając po kolejny pocałunek. Ten był nieco brutalny, rozpalający jakiś wewnętrzny ogień, obiecujący…
— To miejsce mnie dziwnie uspokaja — mruknął po chwili Harry. — Jakbyśmy mieli tu znaleźć coś, czego dotąd nam brakowało.
Draco w duchu zgodził się z tym uczuciem, co potwierdził skinieniem głowy. Też to czuł. Odkąd się zatrzymali jego magia wydawała się odprężać i zwalczać uczucie strachu, które wypełniało go przez kilka ostatnich godzin. Wiedział, że wszystko się ułoży.
-I-I-I-
Wampiry z mieszanymi uczuciami słuchały ostatnich słów Harry’ego. Mimo to na twarzach większości gościło rozbawienie pomieszane z jakimś rozczuleniem. Uczucie, jakim chłopak darzył ukochaną osobę, dało się bardzo wyraźnie wychwycić w tonie jego głosu.
W pewnej chwili Edward wciągnął głośno powietrze, siadając z wrażenia. Nieco nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po zaniepokojonych twarzach członków swojej rodziny, próbując przeanalizować myśli, które właśnie usłyszał. Myśli dwóch osób, z których z całą pewnością, żadna nie była kobietą.
Niemal w tym samym czasie, Alice sapnęła zdziwiona i utkwiła nieobecny wzrok w Edwardzie. Wizja, którą właśnie miała i w której jej brat był całowany przez dwóch mężczyzn, wydawała jej się całkowicie absurdalna, choć jednocześnie mogłaby wiele tłumaczyć. Na przykład to, że wampir od przeszło stu lat nie znalazł sobie partnerki.
Z kolei Jasper jęknął głośno, czując fale pożądania, tak wyraźnie bijące od pary czekającej pod ich drzwiami, że sam zaczynał potrzebować bliskości swojej ukochanej.
Carlisle prychnął cicho, domyślając się jedynie przyczyn zachowania blondyna i zszedł na dół, wpuścić gości do domu.
-I-I-I-
Zanim Harry zdążył nacisnąć dzwonek, drzwi otworzyły się szeroko, a na ich przywitanie wyszedł jego przyjaciel. Harry rzucił się na niego w przypływie radości, choć odsunął się bardzo szybko i wyciągnął zza swoich pleców Ślizgona.
— Draco, to mój przyjaciel, Carlisle Cullen — zaczął, trzymając chłopaka za dłoń. — Carlisle, to mój mąż, Draco Malfoy.
Wampir zamarł na moment, wpatrując się raz w jednego, raz w drugiego z młodych mężczyzn. Swoimi czułymi zmysłami wyczuł, że w salonie zapanowała całkowita cisza. Po chwili zaśmiał się cicho, wyciągając rękę do blondyna i przyciągając go do podobnego uścisku, w jakim przed momentem trzymał Pottera.
— Witaj wśród przyjaciół, Draco.
Chłopak odsunął się od niego szybko i spojrzał krytycznie na męża.
— On jest wampirem — wywarczał.
— A my jesteśmy czarodziejami, kochanie — mruknął Gryfon, całując go przelotnie. — Nie martw się, Carlisle nie pije ludzkiej krwi i jak sądzę jego rodzina również?
Mężczyzna uśmiechnął się jedynie i skinął głową, zapraszając ich do środka.


7 komentarzy:

  1. Hahahha xD Nie ma to jak crossovery ze Zmierzchem xD Normalnie ...No xD Podoba mi się ^^ Trochę dziwnie się czuję ,kiedy Harry mówi do Draco kochanie ,ale jakoś to przełknę xD Draco w ciąży zawsze spoko.xD No . I jestem trochę zmęczona ,więc nie wysilę się za bardzo (nie myślę w tym momencie -jestem po egzaminach ) xD Ale jestem ciekawa dalszego ciągu ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej nie wiem czy już ci to mówiłam ale jesteś genialna:-) miałam ostatnio ochote na taki paring naprawde śwoetnie ci to wyszło
    miki

    OdpowiedzUsuń
  3. cudo...już nie mogę doczekać następnej notki. a reakcja alice, edwarda i jaspera...super. tylko czekam aż emmet dowie się że edward jest homo...będzie się działo. dobra d onastępnej notki. mam nadzieję że pojawi się szybko ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Twoje teksty! Hahha to mnie powaliło. Ciekawi mnie rozwój wypadków. Czyżby Draco miał powód do zazdrości?
    Poczekamy zobaczymy.
    Życzę weny:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny tekst :)Uwielbiam to opowiadanie (szkoda tylko, że będzie miało tylko 4cz.)...
    Harry żyjący po wojnie jako mugol, tak w zasadzie to kiedy on poznał Carlisla??? Na ślubie poznał/ spotkał się z Draco i z tego po kilku latach wyszło dziecko ;) Cieszę się, że to Harry jest w tym związku górą ;) Tak się zastanawiam jak połączysz chłopaków z Edwardem!!! Ciekawe jak zareaguje reszta Cullenów na różne nowości... Czekam na wyjaśnienia i ciąg dalszy, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG! :D Bohaterowie kompletnie odstają od kanonu, ale sruuu!:D Miniaturka boska! Kompletnie zagmatfane, ale zajebistee:D Z opisu przed opkiem i z reakcji Eddiego wiadomo, ze będzie gorąco :D Kurka, nie mogę się tego doczekać;)) Dziwne, że Harruś nie powiedział przyjacielowi o swoich preferencjach seksualnych, zazdrość Draco była aż słodka;) A wygląd zewnętrzny czarodziejów, to jak ich opisałaś, po prostu MNIAM!:D Malfoy w ciąży!:D Normalnie impossible! ;p Czekam z niecierpliwością na rozwój akcji;)
    Pozdrawiam i weny życzę;))
    Caathy.x1

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    o matko, rewelacja, wampiry, Draco w ciąży, myślał, że Harry nie chce tego dziecka..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń