Pierwsze cztery rozdziały są już zbetowane przez emerald. Mam nadzieję, że teraz czytanie będzie jeszcze przyjemniejsze!
Ron siedział na kanapie, wpatrując się pustym wzrokiem w
przestrzeń. Obok niego, wtulona w jego ramię, spała Hermiona, najwyraźniej zbyt
zmęczona, żeby czekać na jakiekolwiek wieści. Cullenowie rozmawiali ze sobą
cicho, nie chcąc obudzić dziewczyny z jej, i tak niespokojnej, drzemki.
— Dlaczego oni się nie odzywają? — mruczała znowu, jak co kilka
minut, Rasalie. — Alice, nadal nic nie widzisz?
Drobna wampirzyca kolejny raz potrząsnęła głową i spojrzała
prosząco na Jaspera.
— Bo to Malfoy — odezwał się wyjątkowo spokojnie rudzielec,
zwracając na siebie uwagę. — Nie odezwie się, dopóki nie będzie pewien tego, co
powiedzieć.
— Co masz na myśli? — zapytał niepewnie Carlisle.
— Jeżeli miał pecha, to już nie żyje — powiedział, a kilka
par oczu rozszerzyło się w szoku. — Ale znając Harry’ego nie wzywałby pomocy,
nie będąc pewnym, że niebezpieczeństwo minęło — dodał uspokajająco. —
Prawdopodobnie więc Malfoy próbuje teraz poskładać Harry’ego i da nam znać
dopiero wtedy, kiedy będzie pewien, że mu się udało.
— Albo nie — szepnęła Esme, a Ron potwierdził skinieniem.
Po około trzech godzinach w salonie pojawiła się mała,
srebrna fretka, a Weasley parsknął śmiechem na jej widok. Gryfonka, pijąca
właśnie kolejną kawę, natychmiast dopadła patronusa.
— Potter przeżyje. — Usłyszeli, wyraźnie zmęczony, głos Ślizgona.
Brunetka opadła na kolana i rozpłakała się, czując,
rozchodzącą się po jej ciele, ulgę.
— Jestem twoim dłużnikiem, Malfoy — szepnął Ron, podnosząc
narzeczoną z podłogi i tuląc ją w swoich ramionach.
Po kilku minutach pojawił się kolejny patronus, a wszyscy w
obawie wstrzymali oddechy.
— Edward poszedł zapolować — powiedziało widmo, wyczerpanym
głosem. — Granger! Jeżeli pojawi się w domu, nie pozwól Weasleyowi zrobić mu
krzywdy! I nie pozwólcie mu wyjechać.
Spojrzeli na siebie, nie do końca rozumiejąc ostatni nakaz blondyna.
Rudzielec machnął ręką, dając wyraźny znak, że nie ma zamiaru mścić się na
wampirze, ale to Alice przerwała ciszę.
— Edward nie wyjedzie — mruknęła. — Widzę go na lekcjach w
przyszłym tygodniu.
-I-I-I-
Draco wpatrywał się w wyraźnie wściekłego chłopaka, który
trząsł się niczym w febrze, nie mając jednocześnie najmniejszego zamiaru odejść
od łóżka Pottera. Pomijając jego dziwne zachowanie na samym początku, Malfoy
musiał przyznać, że nastolatek był całkiem interesujący. Jego umięśnione
ramiona i wyraźnie odznaczające się mięśnie brzucha niemal bez przerwy
przyciągały wzrok Ślizgona. Aura jakiejś dziwnej siły, która unosiła się
dookoła gościa, także zwracała uwagę.
— Dlaczego według ciebie nie mogę zabić tego krwiopijcy? —
warknął.
Blondyn spojrzał na niego nieprzyjemnie, prychając przy tym
niczym rozjuszony kociak.
— Bo jeżeli to zrobisz, Potter nigdy ci nie wybaczy. A ja
pomogę mu na ciebie zapolować — szepnął po chwili.
— Dlaczego? — zapytał, zaciekawiony zmianą tonu rozmówcy. —
Dlaczego miałby nie chcieć, żeby ktoś pomścił jego krzywdę?
— Jak dobrze go znasz?
— Wystarczająco — mruknął, ale nie wyglądał na kogoś pewnego
siebie.
— Widocznie jednak nie.
Chłopcy przez chwilę mierzyli się wrogimi spojrzeniami, ale
nie odezwali się więcej. Ciszę panującą w pomieszczeniu przerwał w końcu atak
kaszlu Harry’ego. Draco natychmiast znalazł się obok niego, odpychając na bok
Indianina.
— Malfoy — mruknął Gryfon, próbując otworzyć oczy. — Boli —
jęknął po chwili.
Blondyn machnął różdżką, przywołując eliksiry przeciwbólowe i
pomagając Wybrańcowi unieść się nieco, przytknął mu fiolkę do ust. Chłopak
przełknął, krzywiąc się przy tym, ale po chwili odetchnął i spróbował się
uśmiechnąć.
— Dzięki — powiedział cicho. Zbyt cicho, jeśli ktoś spytałby
o zdanie jego dwóch towarzyszy. — Gdzie Edward? — zapytał.
— Zakazałem robić mu krzywdę, jeśli o to pytasz —
odpowiedział z kpiną arystokrata.
— Dobrze. Z kim się kłócisz?
— Nie mam pojęcia — burknął Malfoy, uświadamiając sobie, że
nawet nie zapytał gościa o imię.
Harry otworzył w końcu oczy i jego mętne spojrzenie
zatrzymało się na Jacobie. Chłopak nie wyglądał za dobrze, choć Potter dostrzegł
jakąś dziwną zmianę, która w nim zaszła. Nie pamiętał nawet, kiedy nauczył się
wyczuwać te wszystkie subtelności magii. Pierwszy raz zauważył to chyba, kiedy
jego przyjaciele spędzili ze sobą noc. Ich aury zmieniły się wtedy tak
wyraźnie, że przez kilka dni nie dawał im spokoju, aż ostatecznie wyznali mu,
że w końcu są parą.
Może teraz chodzi o to samo?, pomyślał, kiedy zauważył
sposób, w jaki młody Black patrzy na Draco.
Aż zaśmiał się cicho, co niestety poskutkowało kolejnym
atakiem kaszlu.
— Potter — burknął blondyn. — Musisz spać. Nawet twoje
eliksiry nie zadziałają właściwie, jeżeli nie dasz organizmowi odpocząć.
— Harry? — Jake stanął przy kanapie, wpatrując się
natarczywie w zielone tęczówki. — Dlaczego nie chcesz, żebym zabił tego
pieprzonego krwiopijcę? Teraz bym mógł. Złamał umowę, atakując człowieka!
— A co ty niby mógłbyś zrobić? — zapytał sarkastycznie Draco.
— Nie powiedziałeś mu? — Indianin był wyraźnie zdziwiony, ale
chłopak tylko pokręcił głową.
— Jestem dla Edwarda kimś takim, jak Emily dla Sama — odparł
cicho. Znowu stawał się senny. — Właściwie, to patrząc teraz na mnie i na nią,
mamy ten sam problem.
Jacob rozszerzył w zdziwieniu oczy, zatrząsł się znowu,
warknął i wybiegł z domu, trzaskając drzwiami. Draco patrzył na to zachowanie z
wyraźnym zaciekawieniem i całkowitym niezrozumieniem.
— Kim są Emily i Sam?
Spojrzał pytająco na Pottera, ale chłopak zdążył już zasnąć.
Ułożył go ponownie na kanapie i przeskanował jego ciało. W płucach wciąż było
za mało powietrza, a blizny w niektórych miejscach nie zrosły się tak, jakby
tego oczekiwał. Nie było jednak nigdzie krwi, a to w tej chwili było
najważniejsze. Wiedział, że durny wampir wróci do tego domu, a naprawdę nie
chciał składać Gryfona po raz kolejny. Był zły, że nadal nie wie kim był
chłopak, który wpadł tu z taką rządzą zemsty, ale akurat temu się nie dziwił.
Za Potterem ludzie albo szli w ogień, albo chcieli go w ten ogień wrzucić. Całe
szczęście, że ten dzieciak należał do pierwszej grupy. W razie jakiejś
konfrontacji z Volturi może okazać się pomocny. O ile fakt, że chciał rzucić
się na wampira nie był czysto masochistyczną zachcianką.
Wysłał kolejnego patronusa do Granger, informując ją, że ich
przyjaciel na kilkanaście minut odzyskał przytomność. Na pewno się ucieszyli,
zauważając, że od wcześniejszej wiadomości minęło kilka ładnych godzin. Był
zmęczony. Cholernie zmęczony. Nie chciał jednak opuszczać Wybrańca, kiedy ten
wciąż nie był do końca stabilny. Dopiero teraz zorientował się, że podanie mu
eliksiru przeciwbólowego nie było chyba najlepszym pomysłem. W jego żyłach
wciąż krążyła duża ilość różnych mieszanek, które razem mogły stanowić poważne
zagrożenie. Transmutował fotel w jednoosobowe łóżko i ustawił zaklęcie
monitorujące. Zapadł w niespokojny sen, ale wiedział, że bez niego może nie
mieć sił, by pomóc w razie większych kłopotów.
Kiedy się obudził był środek nocy, a przy głowie Pottera
klęczała jakaś postać, muskająca delikatnie jego włosy. Warknął zaalarmowany,
zrywając się na nogi.
— To tylko ja — szepnął Edward.
— W tym problem — burknął i podszedł tak, żeby odgrodzić
Gryfona od wampira.
Ten, o dziwo, spuścił wzrok i odsunął się na bezpieczną
odległość, patrząc na Malfoya niepewnie.
— Nic mu nie zrobię.
— Nie będę ryzykował — warknął.
Cullen oparł się o ścianę, ściskając przy tym nasadę nosa.
Nie wiedział, czy jest bardziej zły na siebie, czy przerażony tym, co zrobił.
Gdyby doszło do takiej sytuacji jeszcze raz, poradziłby sobie. Nie miał zamiaru
nigdy więcej sprawiać chłopakowi jakiegokolwiek bólu. I właśnie dlatego uważał,
że ucieczka byłaby najlepsza. Ale uciec nie mógł. Nie, jeżeli Malfoy miał
rację, a wszystko wskazywało na to, że rzeczywiście tak jest.
Draco po raz kolejny przesunął różdżką wzdłuż ciała
Harry’ego, przeklinając głośno, kiedy jego dłoń zatrzymała się w okolicach
płuc. Tu wciąż coś było nie w porządku, chociaż był pewien, że Gryfon nie ma
żadnych obrażeń wewnętrznych. Potter obudził się po chwili, słysząc mamrotanie
blondyna.
— Draco? — szepnął. — Co się dzieje?
— Cholera, nie wiem, Potter — burknął. — Ciągle masz problem
z oddychaniem.
— W laboratorium jest zmodyfikowany post-cruciatus.
— Podałem ci jedną dawkę. Więcej nie ma, a ja nie potrafię
tego uwarzyć.
— Och — mruknął słabo. — Daj laptopa.
Ślizgon przywołał niewielki komputer i podał go chłopakowi.
Ten szybko znalazł odpowiednią stronę wraz z dokładną lokalizacją, którą
wskazał blondynowi.
— Aportuj się prosto do sklepu — powiedział z wysiłkiem. — Powinieneś
dać sobie radę, mimo silnych osłon. Powiedz, że to dla mnie, właściciel
powinien mieć jeszcze kilka porcji, które dla niego zrobiłem.
Malfoy spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale chłopak znowu
zasnął, a jego urywany, świszczący oddech nie wróżył za dobrze. Na całe
szczęście nie dostał jeszcze drgawek, ale wszystko bardzo szybko mogło się
zmienić. Nakazał wampirowi utrzymać go przy życiu za wszelką cenę, nie
zmieniając przy tym w wampira i zniknął z cichym pyknięciem. Aportując się we
wskazanym miejscy, czuł potężną siłę osłon, ale magia szczęśliwie pozwoliła mu
się przez nie przedostać. Choć niezbyt chętnie.
Durny Potter, wszystkich mierzy swoją miarą.
W sklepiku był tylko starszy mężczyzna, który wpatrywał się w
niego rozszerzonymi oczyma. Prawdopodobnie nie często ludziom udawało się
pokonać jego bariery.
— Potrzebuję zmodyfikowanego post-cruciatusa — powiedział bez
żadnych uprzejmości.
— Nie prowadzę takich eliksirów — odpowiedział sztywno
mężczyzna. Chyba doszedł już do siebie po spektakularnym pojawieniu się
intruza.
— Posiada pan — warknął Draco. — Potter powiedział, że dał je
panu.
Zielarz przyglądał mu się ciekawie, ale wyraźnie czekał na
dalsze wyjaśnienia, bo nie ruszył się ze swojego miejsca. Blondyn jęknął i
przymknął na moment oczy. Czas uciekał. Nie mógł sobie teraz pozwolić na długą
rozmowę.
— Proszę — mruknął. — On jest w fatalnym stanie. Płuca nie
chcą pracować poprawnie, a ja nie potrafię sam tego uwarzyć. Podałem mu dzisiaj
jego ostatnią porcję i jeżeli czegoś nie zrobię, to on nie przeżyje
najbliższych godzin.
Mężczyzna aż otworzył usta, słysząc słowa Ślizgona i
natychmiast zniknął w swoim kantorku. Wrócił po chwili z trzema fiolkami, które
wręczył chłopakowi.
— To ostatnie. Jeżeli będziesz potrzebował więcej, skontaktuj
się ze mną jak najszybciej. Mam znajomego, który potrafi je przygotować, co
prawda nie są tak dobre, jak te, ale powinny być wystarczające.
— Dziękuję — szepnął z wdzięcznością Draco, odbierając
mikstury i znikając ze sklepu w następnej sekundzie.
W salonie zastał Edwarda, który najwyraźniej próbował
przywrócić do życia swoją wcześniejszą ofiarę.
Za długo mnie nie było!
Odsunął wampira, krzycząc: Anapneo. Kiedy nic się nie
wydarzyło, powtórzył zaklęcie jeszcze dwukrotnie.
— Nie umieraj, pieprzony Wybawco, bo mnie zlinczują, kiedy
się o tym dowiedzą! — warczał.
Po chwili usłyszał spazmatycznie łapany oddech. Natychmiast
uniósł głowę chłopaka, wlewając mu do gardła zawartość pierwszej z buteleczek.
Masował przy tym grdykę, prosząc w duchu Merlina, żeby to wystarczyło.
I wystarczyło. Oddech wrócił do normy, a płuca zapełniały się
odpowiednią ilością powietrza. Malfoy mruknął z aprobatą, zastanawiając się
jednocześnie, czemu jego zaklęcia nie wykryły problemu wcześniej.
— Będzie dobrze — powiedział cicho, kierując wzrok na
Cullena.
Wampir wpatrywał się w niego chwilę, po czym przytaknął z
ulgą.
— Mój ojciec mógłby pomóc. Jest lekarzem.
— Nie potrafiłby — odparł znużony Draco. Nie miał już sił na
żadne kłótnie. — I nie jest w stanie tu wejść.
— My jesteśmy — mruknął wampir. — I wilk — dodał po chwili.
— Jaki znowu wilk?
— Jacob. — Dobiegł do nich cichy głos Harry’ego.
— Potter! Do cholery jasnej, masz mnie słuchać i spać! —
warknął arystokrata, zwracając na niego swoje spojrzenie.
— Już dobrze. Nie denerwuj się tak.
— Jak mam się nie denerwować! Jak myślisz, co mi zrobią,
kiedy umrzesz?
— Podziękują, że się starałeś? — zapytał z kpiną Gryfon.
— Albo wpadną na pomysł, że jednak jestem pieprzonym
śmierciożercą i tylko czekałem na odpowiedni moment, żeby wykończyć Wybrańca a
później wskrzesić Czarnego Pana!
— On jest martwy, Draco.
— Tobie też niewiele brakuje!
Harry zaśmiał się cicho, łapiąc Ślizgona za dłoń i ściskając
ją krótko. Chłopak burknął coś pod nosem i odsunął się, transmutując łóżko na
powrót w fotel.
— Ile porcji dostałeś w Seattle?
— Zostały dwie.
— Wystarczy. Kolejną muszę wziąć za osiem godzin.
— Bierzesz trzy dawki dziennie? — zdziwił się Malfoy.
— Na ogół jedną co trzy dni, ale teraz potrzebuję więcej. Jad
walczy ze wszystkimi eliksirami.
-I-I-I-
Jacob, kiedy tylko wybiegł z domu Harry’ego, zmienił się w
wilka. Był wściekły porównaniem, którego użył chłopak, ale czuł, że ten może
mieć mimo wszystko rację. Przynajmniej, jeśli chodzi o obecny wygląd Emily i Pottera.
Ciężko było mu postawić jednak swojego Alfę i krwiopijcę w jednym szeregu.
Wampiry były jego naturalnymi wrogami. Jedynymi właściwie. Nigdy nie sądził, że
któryś może mieć uczucia, nie mówiąc już o czymś tak wzniosłym, jak dusza.
Instynkt nakazywał mu nienawiść. I zemstę.
Przez jego zaćmiony umysł przelatywały słowa blonwłosego chłopaka,
którego spotkał. To z całą pewnością była ta sama osoba, którą widział Quil.
Kolejny czarodziej. A myślał, że ta część świata nie może być jeszcze bardziej
dziwna.
Wiedział, co się stało. Wiedział, co poczuł. Od dawna
wypierał się swojej inności. Swojej cielesności i myśli. To nie mogła być
prawda. Wpojenie miało pomagać przetrwać najlepszym genom. To on powinien być
przywódcą w tym stadzie, choć dobrowolnie z tego zrezygnował, więc jakim cudem
miałby sobie wpoić innego mężczyznę? Przecież to miał być perfekcyjny rodzaj
selekcji.
Jednak obraz chłopaka wciąż tkwił w jego świadomości. Jego
obawa na samym początku. Jego obietnica, że ramię w ramię z Potterem zemści się
za śmierć wampira. Szarobłękitne oczy, które go hipnotyzowały, blady uśmiech,
kiedy Harry otworzył oczy.
Nie dość, że czarodziej i mężczyzna, to jeszcze miłośnik
krwiopijców!
Zawył żałośnie, uświadamiając sobie, w jak trudnej sytuacji
się znalazł. Nie chciał tego. Nie tak miało to wyglądać. Był pewien, że kiedy
już wpoi sobie kogoś, będzie to filigranowa dziewczynka, której ciało, może i w
pewien sposób będzie przypominało te chłopięce, ale to wszystko. Instynkt zrobi
swoje, a on będzie szczęśliwy. Przecież był wilkiem. Natura powinna zadbać o
wszystko. Na starość gromadka dzieci i wnuków, które będą mogły cieszyć się
normalnością, aż do momentu, kiedy na horyzoncie ponownie nie pojawi się jakiś
wampir. Albo cała zgraja.
Kim właściwie był ten chłopak?
-I-I-I-
Shana89 hihi, no cóż… plan był właśnie taki, żeby Was
zszokować, cieszę się, że się udało. Harry jeszcze będzie dominujący.
Przypomnij sobie koniec pierwszej części Sagi, kiedy Edward wysysa jad z rany
Belli, też miał kłopoty z instynktami. Ja temu po prostu trochę kolorków
dodałam. Teraz będzie potulny…
black663 Harry będzie dominujący, spójrz do odpowiedzi dla
Shany. Nie planuję robić z Harry’ego wampira. Jak na razie. Jak będzie o
Traktacie to wyjaśnię też, o co chodziło z tym tokiem myślowym hogwartczyków.
Tiri co do Jake’a to jest i odpowiedź. Ach wszyscy byście
chętnie uszkodzili Edwarda. A on po prostu poddał się swoim wampirzym
instynktom:P Jestem wredna…
Miki tu mniej o zazdrość chodziło, a bardziej o naruszenie
jego własności, powiedzmy. Edzio naprawdę się starał przez długi czas nad sobą
panować, ale Harry robił wszystko, żeby go sprowokować. wiedział, czym to się
może skończyć, pamiętasz? Dał mu tylko dwa wyjścia, ale chyba w którymś
momencie stwierdził, że nie chce umierać…
Angel o tak, kolejna parka z problemami egzystencjonalnymi:P
Seth dziękuję, na pewno skorzystam:D Harry – same, odpowiedź
dla ShanyJ
Tak, ofiara po prostu może się wykrwawić, a eliksir ma właśnie zapobiec
przemianie. Och, to również wyjaśnię w Traktacie. już wkrótce.
Ruda ach, Hermi będzie krzyczeć, Ron będzie łagodzić. Traktat
niedługo. Jake wpoił Draco, a Edward będzie się korzył. Czyli wszystko w
normie:P
Karaka ja mam wrażenie, że tu większość nie przepada za
ZmierzchemJ
Tym bardziej się cieszę, że czytacie!
Lau~ wiem, jak to jest… Po trzeciej takiej akcji na onecie,
zaczęłam wszystkie komentarze pisać w Wordzie i potem kopiować! Powiedzmy, że
teoria biali – szary może być, chociaż bardziej chodziło mi o to, że są po
prostu sobą. Pocieszają, przytulają, głaszczą, co niestety nie pomaga. Ciało i
krew miało mieć właśnie taki wydźwięk, jaki wychwyciłaś. Z premedytacją
czekałam na Twój komentarz, żeby sprawdzić, czy o tym wspomnisz:P Słowem nie
wspomnę o błyszczeniu i tak, Edzio będzie się wypinał. Nie będzie bitwy o
księżniczkę, ale będzie niezadowolony Jake. Pani Urban w ogóle wiele dziwnych
słów używała w swoim tłumaczeniu, wpojenie jest tylko jednym z nich. Pamiętam,
że strasznie drażniło mnie np. wpierw… brr, nie przepadam za nią, jako
tłumaczem.
Biedny Jacob mieć taki mętlik w głowie... Harry musi jak najszybciej wrócić do zdrowia :D Cóż w komentowaniu za dobra nie jestem... Więc czekam na next :P
OdpowiedzUsuńBiedny Harry omal ze świata nie zszedł. Potulny wampirek? Oby ktoś mu kłów nie powyrywał. Na pszykład Hermiona":) Jest przecież córka dentystów^^
OdpowiedzUsuńDobrze, że Draco trzyma dłoń na pulsie i potrafi pomóc naszemu bohaterowi, inaczej opowieść skończyła by się szybko i tragicznie. Ten sklepikarz jest śmieszny. Najpierw mówi że nie ma takiego eliksiru a później go daje i nie chce zapłaty. Szkoda, że w prawdziwym życiu tak nie ma w naszych aptekach.
Hehe, tak szok był i jak sądzę jeszcze nie jeden będzie.
Tak pamiętam 1 część sagi tylko tyle przeczytałam i nie, nie oglądałam. To wszystko przez moja sąsiadkę, która nie potrafiła o niczym innym mówić i mi obrzydziła. Może kiedyś się skuszę ale na pewno nie na film. Wystarczy mi rozczarowań tymi kiepskimi ekranizacjami wspaniałych książek. Nadal się złoszczę za Igrzyska Śmierci.
Wiesz, jak na razie Edzio mi nie wygląda na pasywną stronę ;DD Dobrze, że nie będzie tej cholernej bitwy o księżniczkę, bo strasznie nie lubię opowiadań o trójkątach. Albo się chce jednego, albo drugiego i koniec kropka, a nie walić pięć tomów czy coś ;DD
OdpowiedzUsuńA widzisz, zaskoczyłam cię ;DD Załapałam o co biega ;)
Dobra, teraz co do rozdziału.
Hm... Ron i Hermiona dalej są swoi xD Alice oczywiście wie wszystko najlepiej. Kurcze jak z taką czy Edwardem grać w pokera?
Najbardziej spodobała mi się mini kłótnia Draco z Jacobem. Draco był tak Malfoy'owaty, że prześcignęłaś nawet kanon Rowling. Takie go uwielbiam i chce więcej <3
Biedny Jacob, pierwszy raz na oczy widzi chłopa i już mu natura wybiera partnera. No cóż, trafił ciężki orzech do zgryzienia, ale nie powinno być tak źle. Hormony i dziki seks załatwią kwestię uczuciową ;DD
Kiedy przeczytałam rozważania Jacoba, to mam wrażenie, że to taki wiejski chłopaczek w stylu : dziadek nie lubił wampirów, to i ja ich nie lubię. Czemu? Bo mówią, że są złe. Tak jakby nie miał własnego myślenia. Rozumiem, że tak był wychowany, no ale cóż... I tak mu pewnie zniszczysz światopogląd w niedługim czasie, nee? ;DD
Słowo "wpojenie" jest tak do dupy, że naprawdę tłumaczka postarała się z wynalezieniem go. Szczerze, to pierwszy raz o nim słyszę xDD
I stwierdziłam, że kwestii Harrego-Który-Znowu-Wpakował-Się-W-Kłopoty-I-Po-Raz-Kolejny-Prawie-Umiera-Pottera nie będę poruszać, bo bycie w zaświatach i z powrotem to dla Harrego jakby nigdy nic. Szczerze, to bym się zdziwiła, jakby gdzieś czegoś nie zmajstrował i oberwał pośrednio czy bezpośrednio winny czemuś xd.
Oh, prawie zapomniałabym, nie podoba mi się brak Severusa. Wcześniej dużo przeplatałaś z nim myśli Harrego, a teraz tak jakby Snape macha swoją mroczną szatą na pożegnanie. Nie podoba mi się, bo przecież z Harrego to taki typ, któremu bardzo trudno pogodzić się z czyimś odejściem. Jeśli jednak już stwierdzasz, że nasz Gryfiaczek nareszcie pogodzi się z przeszłością, to dobrze by było, jakby była jakaś symboliczna scena. Wyobraziłam sobie coś takiego, że Harry z Edwardem podchodzą do portretu Severusa i Harry mówi "Cześć, Sev^^ W końcu znalazłem godnego ciebie" i ta zajebista mina Snape w stylu "brałeś-coś-zanim-matka-upuściła-cię-na-ziemię-i-na-moje-nieszczęście-musiałem-cię-spotkać-przeklęta-zarazo". Mam głupie poczucie humoru ;DD
Znad krzaczastych brwi,
Lau~
Hej,
OdpowiedzUsuńDraco bardzo się stara "składając" Harrego do kupy, a jak widać Edward bardzo źle się czuje z tym co zrobił, no i Jackob...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, Draco stara się "poskładać" Harrego do kupy, a jak widać Edward bardzo źle się czuje z tym co zrobił, no i jeszcze mamy Jackoba...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział, Draco jest nieoceniony pomaga Harrrmu po tym co się stało, ale widać, że Edward bardzo źle się czuje z tym co zrobił, i jeszcze mamy Jackoba na dodatek...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza