poniedziałek, 28 stycznia 2013

Zapomnieć 17



W salonie Callenów zapanowała dziwna cisza, gdy cztery osoby zniknęły z niego, z donośnym trzaskiem. Dopiero po chwili, kiedy w oddali przejechał samochód, wszystko jakby wróciło na normalne tory.
Rosalie w ułamku sekundy znalazła się przy Edwardzie, trzymając go silnie za szyję i warcząc wściekle. Jej, tak jak i innym, nie podobała się zmiana w zachowaniu Harry’ego, kiedy ze spokojnej, choć trudnej rozmowy z Carlislem przeszedł do chłodnej wymiany zdań z jej bratem.
— Coś ty mu zrobił? — wysyczała, zbliżając do niego niebezpiecznie obnażone teraz kły.
Edward rozszerzył oczy, nie będąc przekonanym, co powinien im powiedzieć. A już z całą pewnością dziewczynie prawdy zdradzić nie mógł.
Przed oczyma widział teraz scenę, którą zastali po przyjeździe z lotniska. Nie mógł wyrzucić z pamięci swojej wściekłości. Później przyszedł czas na gniew i utratę kontroli nad zmysłami. Chciał wtedy Harry’ego. Tak bardzo go chciał. I nie był w stanie się powstrzymać. Pamiętał tę satysfakcję, kiedy wciskał go w ścianę, kiedy go dotykał, ranił. Czuł się taki wolny, taki szczęśliwy, że może w końcu wziąć to, co mu się należało. Co było jego. Przez jego ciało przeszedł niewyczuwalny dreszcz, gdy przypomniał sobie uczucie zaspokojenia i spełnienia, gdy był tak blisko gorącego ciała. Dopiero później przyszła żądza krwi. W tamtym momencie nie mógł się powstrzymać. Nie chciał. Zasmakowanie w końcu krwi, której tak bardzo pragnął, ciągnęło go w nieskończoną otchłań. Blokowało jego świadomość. Już nic się nie liczyło. Niczego innego nie potrzebował. I właśnie wtedy przez jego umysł przedarł się cichy jęk. Prośba. Nie mógł tego zignorować. Wściekłość, którą wtedy poczuł, musiał skierować na siebie samego. Był przerażony. Nie chciał, żeby chłopak umierał. Nie chciał go zabić. Potrzebował go, potrzebował mieć go przy sobie. Później, wraz z nadejściem Malfoya, znowu pojawiła się złość. Chęć mordu, za zbrukanie tego, co należało do niego. Ale widział strach w oczach blondyna. I wiedział, że on pomoże Harry’emu. Fala ulgi, która zalała go, kiedy Ślizgon powiedział, że jego przyjaciel przeżyje, była niewyobrażalna.
— Co mu zrobiłeś? — powtórzyła Rosalie, ściskając silniej jego gardło.
Jednak zanim Edward zdążył odpowiedzieć, przysunął się do nich Jasper. Jego myśli szalały, uczucia, które przed momentem towarzyszyły jego bratu były aż nadto jednoznaczne. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był na niego tak wściekły. W jego głowie kołatały się możliwe obrazy tego, co rzeczywiście stało się w domu Pottera. Młodszy chłopak zdążył jedynie otworzyć usta i rozszerzyć lekko oczy, kiedy pięść wampira trafiła boleśnie w jego szczękę. Zdezorientowana blondynka odsunęła się na niewielką odległość i patrzyła bez zrozumienia na tę dwójkę. Uderzenie było na tyle silne, że Edward znalazł się kilka metrów dalej, rozkruszając jeden z ozdobnych filarów salonu. Jasper, z zaciśniętymi pięściami i szczęką, stał nad nim, warcząc cicho i najwyraźniej starając się uspokoić.
— Jak to co, Rose? — mruknął w końcu. — Nie widziałaś opatrunków i blizn na karku?
Dziewczyna skinęła powoli głową, nadal niepewnie obserwując przybrane rodzeństwo.
— Nie mógł się powstrzymać — warknął Jasper, wwiercając swoje przeszywające spojrzenie w oniemiałego Edwarda. — Musiał spróbować jego krwi. I prawie go zabił — zakończył z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
Edward sapnął cicho, mając pełną świadomość myśli Jaspera, które akurat na żądzy krwi skupiały się teraz w najmniejszym stopniu.
Nawet się nie waż powiedzieć Rose prawdy, pomyślał wściekle blondwłosy wampir, spoglądając na niego ostatni raz. Edward kiwnął nieznacznie głową, czując ogromną wdzięczność.
Jasper tylko prychnął cicho i odwrócił się na pięcie, chwytając za rękę Rosalie i przywołując do siebie Alice. Cała trójka wybiegła przez drzwi, zostawiając Edwarda na podłodze. Chłopak skulił się w sobie, zasłaniając twarz dłońmi. Świadomość tego, co zrobił wracała nieubłaganie, ale wspomnienia dzisiejszego dnia, pozwalały mu mieć nadzieję, że jest jeszcze w stanie wszystko naprawić.
— Powiesz nam, co się naprawdę stało? — szepnęła Esme, podchodząc do niego, klękając obok i kładąc dłoń na jego miękkich włosach. Przysunął się nieznacznie do tego dotyku, zaciskając mocno powieki.
— Przecież wiecie — odparł bardzo cicho. — Przecież doskonale wiecie.
-I-I-I-
Hermionę obudziło jakieś nieokreślone bliżej stukanie. Stukanie, które szybko przerodziło się w coś więcej. Otworzyła niechętnie oczy, przez chwilę rozglądając się niepewnie. Obok niej leżał Ron, którego najwyraźniej żaden hałas nie byłby w stanie wyrwać z alkoholowego otępienia. Wstała ostrożnie, mrucząc cicho pod nosem i ruszyła w stronę wejścia do domu. Podejrzewała, że Harry jest w jeszcze gorszym stanie niż ona, skoro nie raczył otworzyć, bądź, co bądź, własnych drzwi. Po drodze zgarnęła jeszcze fiolkę eliksiru na kaca, dziękując Merlinowi, że jej przyjaciel nie zaniechał warzenia mikstur i opatulając się zielonym kocem, wyjrzała przez małą szybkę. Na progu stał śniady chłopak, wyglądający na niezadowolonego. Zawahała się chwilę, ale kiedy Indianin zapukał ponownie, otworzyła drzwi lewą dłonią, w palcach prawej trzymając dla pewności różdżkę.
— Potter, do cholery jasnej, co to... — Jacob dopiero po chwili zorientował się, że stoi przed nim dziewczyna. — Och… Jest Harry? — zapytał spokojniej.
— Kim jesteś? — zapytała niepewnie.
Chłopak wciągnął głośno powietrze, zerkając w górę schodów. Na pewno czuł w tym domu też Malfoya. Zastanowił się moment, czy aby na pewno chce go oglądać, ale ostatecznie skoro on też miał być dzisiaj w wiosce, kilka godzin nie zrobi różnicy.
— Jestem Jacob Black — mruknął, a Gryfonka wciągnęła głęboko powietrze, łapiąc ściślej poły koca i patrząc na niego z niedowierzaniem. — Tak — burknął, prawidłowo odczytując jej reakcję. — Syriusz i mój ojciec byli dalekimi kuzynami. Mogę wejść? Muszę pogadać z Harrym.
Hermiona odsunęła się z drogi i wskazała schody, prowadzące na górne piętro domku. Indianin minął ją już bez słowa i zaczął przeskakiwać po kilka schodków na raz. Dziewczyna szła za nim, nadal wstrząśnięta słowami młodszego chłopaka. Ten, bez pukanie, otworzył drzwi sypialni i po raz kolejny zaczął swoja tyradę:
— Potter! Jakim prawem, bez uzgadniania tego ze mną, zamierzasz przyprowadzić Malfoya na… — Jacob po raz drugi zatrzymał się w środku zdania, patrząc z niezrozumieniem w kierunku wielkiego łóżka.
Harry otworzył lekko oczy i zerknął na niego i Hermionę zaspanym spojrzeniem. Dziewczyna przyłożyła rękę do ust, jakby próbowała zatrzymać niemy krzyk, a jej oczy wyrażały czysty szok. Indianin natomiast zatrząsł się niekontrolowanie, a z jego gardła wydobył się głośny warkot.
Draco przebudził się, ale nawet nie uniósł powiek, mrucząc cicho i tylko wygodniej układając głowę na klatce piersiowej Pottera.
— Chcę jeszcze spać — wyburczał, mało wyraźnie.
Wybraniec jednak zorientował się, co się dzieje i wyskoczył z łóżka, w jednej sekundzie dopadając do swojej różdżki. Zrobił to w ostatnim momencie, bo Jacob właśnie zamienił się w wielkiego i wściekłego basiora, szykującego się do skoku na Ślizgona. Harry, nie przejmując się swoja nagością, rzucił pospiesznie silne zaklęcie tarczy, odgradzając wilka od blondyna, który w końcu się dobudził i przez chwilę leżał z rozdziawionymi ustami.
— Co, do cholery? — warknął w końcu, również zrywając się z łóżka i chwytając swoją różdżkę.
Młody Black widząc, że nie jest w stanie doskoczyć do Draco, skierował swoją wściekłość na Pottera, który nie zdążył zareagować na atak i upadł pod ciężarem wielkiego cielska. Chwilę później wilk zaskomlał przeraźliwie, osuwając się na bok i kuląc, w raczej groteskowej pozie. Ślizgon z wściekłością celował do niego, sprawnie utrzymując zaklęcie torturujące. Harry po chwili podniósł się z sykiem, trzymając się za głowę, z której leciała cienka stróżka krwi.
— Przestań — powiedział twardo do arystokraty, ale ten tylko zacisnął mocniej zęby.
Gryfon przeszedł niepewnie nad Jacobem, podchodząc do Malfoya, po chwili łapiąc go za rękę i opuszczając ją nieznacznie w dół. Zaklęcie przestało działać, a wilk po kilkunastu kolejnych sekundach skomleń, uniósł się niepewnie i poczłapał do wyjścia.
— Jake — krzyknął jeszcze Harry, ale zwierzę tylko przyspieszyło, wybiegając z jego domu i wyjąc przeraźliwie.
Hermiona nadal stała w progu przerażona, a obok niej, trzymając ją kurczowo w objęciach, stał Ron. Oboje mieli obecnie wzrok utkwiony w Harrym i Malfoyu, którzy stali obok siebie, nadal nago i nadal z różdżkami w dłoniach. Rana na głowie Wybrańca krwawiła coraz obficiej, a on sam lekko się zachwiał. Zanim jednak zdążył upaść, blondyn załapał go szybko i pomógł usiąść na skotłowanej pościeli.
Nagini — warknał, a słysząc, że drzwiczki laboratorium się uchylają, przywołał odpowiednie eliksiry.
Para Gryfonów nie odrywała od nich wzroku, jakby nie chcąc dopuścić do siebie wspomnień o wilku, który dopiero co wybiegł z tego pokoju. Harry syczał co jakiś czas z bólu, bo Ślizgon nie był zbyt delikatny podczas jego opatrywania. Kiedy skończył, przeskanował jeszcze jego ciało, sprawdzając, czy nie otworzyły się żadne rany, zostawione wcześniej przez Edwarda, ale widząc, że wszystko jest w porządku, wpatrzył się w niego ze złością. Już chciał spytać o to, co się wydarzyło, kiedy niespodziewanie odezwał się cicho Ron:
— Ubierzcie się najpierw — mruknął z czymś pomiędzy obrzydzeniem a rozbawieniem.
Draco zwrócił ku niemu zdumione spojrzenie i zapatrzył się przez moment. Po chwili jednak zaczerwienił się nieznacznie, zerkając w dół na swoje ciało. Harry, czym prędzej przykrył się prześcieradłem, a Malfoy wygrzebał spod łóżka swoje bokserki, naciągając je szybko, przez co brwi Weasleya uniosły się jeszcze wyżej.
— Co to było, do cholery? — warknął blondyn, patrząc wściekle na Pottera.
Wybraniec przygryzł wargę, nie do końca zdecydowany ile powinien im powiedzieć.
— Mieliście się dowiedzieć wszystkiego dzisiaj wieczorem — zaczął cicho. — Nie mam pojęcia, co strzeliło Jacobowi do głowy, żeby się tu pojawiać rano — burknął.
Za to doskonale wiem, dlaczego się na nas rzucił...
— Kim on jest? — zapytała niepewnie Hermiona. — Powiedział, że jego ojciec i Syriusz… — dodała drżącym głosem, a Malfoy przytaknął i ponownie odwrócił od niej wzrok.
— Pamiętasz, jak Edward powiedział, że wilk może wejść do mojego domu, a Sam wspomniał o Sforze? — Draco przytaknął z zaciśniętymi szczękami. — Jake jest zmiennym, tak jak Sam i kilkunastu innych członków ich plemienia.
Cała pozostała trójka otworzyła szeroko oczy, patrząc na niego z niedowierzaniem.
— Wiedziałem, że nie jest wilkołakiem — burknął w końcu blondyn. — Dlaczego nas zaatakował? — zapytał po chwili, znacznie spokojniejszym głosem.
To, jakby o czymś przypomniało Potterowi, bo machnął różdżka, szepcząc jakieś zaklęcie. Draco uniósł brwi, uśmiechając się nieznacznie, ale Wybraniec tylko wzruszył ramionami.
— To w razie, gdyby Edward też postanowił nas odwiedzić — mruknął obronnie.
Hermiona patrzyła na nich niezadowolona, kręcąc ze złością głową. Najprawdopodobniej to ona wiedziała najwięcej o zmiennokształtnych i zrozumienie tego co się stało, było dla niej tylko kwestią czasu. A ostatnie słowa przyjaciela tylko ją utwierdziły w podejrzeniach.
— Nie wierzę, Harry — powiedział twardo. — Nie dość, że Edward to jeszcze Jacob? Przecież oni się pozabijają.
Trzech młodych mężczyzn spojrzało na nią z niezrozumieniem, ale po chwili Złoty Chłopiec parsknął głośnym śmiechem.
— Nie, Hermi — zaczął, uspokajając się nieznacznie. — To nie o mnie chodziło Jacobowi.
Gryfonka aż otworzyła szerzej oczy i zagapiła się na niego, żeby po chwili przenieść spojrzenie na zdezorientowanego Draco, który, podobnie jak Ron, wodził wzrokiem pomiędzy parą przyjaciół. Dziewczyna po krótkiej chwili doszła do siebie i z wyrazem zagubienia oraz nagany na twarzy, zmierzyła Harry’ego i Malfoya w dość bezczelny sposób.
— W takim razie moglibyście bardziej uważać — warknęła. — Ja wiem, że ty jesteś skrajnie nieodpowiedzialny w takich sytuacjach — dodała bezpośrednio do Pottera. — Ale, żeby Draco zachowywał się, jak ignorant…
— Ej! — wtrącił się Ron. — Niby dlaczego go bronisz?
— Nie bronię, tylko...
— Draco nie wie — przerwał jej szybko Wybraniec, a Hermiona znowu zamarła na moment.
— Jak to nie wie? — zapytała wyzywająco.
— O czym? — mruknął Ślizgon z rosnącą irytacją.
— Po prostu — odpowiedział Harry przyjaciółce, ignorując pytanie blondyna i wzruszając niedbale ramionami. — Dzisiaj idziemy na spotkanie starszyzny plemienia Quileute’ów. Tam mieliście się dowiedzieć wszystkiego o Sforze i o zmiennych.
— Potter, czego nie wiem? — powtórzył Draco, a w jego głosie dało się usłyszeć groźbę.
-I-I-I-
Dzień wlókł się potwornie, a atmosfera która panowała w domu Wybrańca nie należała do lekkich. Granger burczała na Rona i Harry’ego przy każdej możliwej okazji, więc obaj postanowili zejść jej z oczu. Weasley chyba ciągle próbował przyswoić sobie widok nagiego przyjaciela z, równie nagim, byłym wrogiem, co nie przychodziło mu łatwo. Złoty Chłopiec nie miał zamiaru z niczego się tłumaczyć, co tylko pogarszało humor rudzielca. Potter wiedział, że ich wczoraj poniosło i był zły zarówno na siebie, jak i na Malfoya, ale teraz i tak nie mógł nic z tym zrobić. Wyjście do szkoły przestało mieć jakikolwiek sens, skoro zostali obudzeni tak późno, więc został w domu i znosił nieprzychylne zachowanie swoich pierwszych, prawdziwych przyjaciół. Draco wyszedł zaraz po tym, jak Harry zaparł się, że nie zdradzi mu powodów wybuchu Jacoba i obecnie czekali na niego, żeby w końcu udać się do osady Indian.
— Potter! — Ślizgon wszedł do domu Gryfona, jak do siebie. — Rozumiem, że jedziemy do rezerwatu? — zapytał, kiedy chłopak pojawił się w zasięgu jego wzroku.
Harry skinął głową i cała czwórka usadowiła się na wygodnych siedzeniach samochodu, który do jazdy po lesie nie był szczególnie przystosowany. Pomachał jeszcze Charliemu, wyjeżdżając ze swojego podjazdu i uśmiechnął się blado na myśl o planowanym spotkaniu.
— Nie podoba mi się to ani trochę — mruknęła Hermiona.
— Mnie też — odburknął Ślizgon. Siedział obok kierowcy i wpatrywał się w niego ze złością.
— Draco — westchnął cicho Potter. — Naprawdę nie mogę ci niczego powiedzieć. Dowiesz się wszystkiego w przeciągu godziny — zamilkł na moment, zastanawiając się nad czymś poważnie. — A jeśli Sam zdecyduje, że nie możesz wiedzieć, odpowiem na twoje pytania po powrocie — dodał z zaciętym wyrazem twarzy.
Malfoy spojrzał na niego z rezygnacją, ale w końcu kiwnął głową na znak zgody. Nie podobało mu się to wszystko. Nie podobało mu się, że jest stawiany w sytuacji, w której nie ma kontroli nad wydarzeniami.
— Nie przyszedłeś do szkoły — mruknął po chwili neutralnie, a Gryfon aż zwolnił, zerkając na niego.
— Nie — przyznał. — A ty poszedłeś?
— W końcu w tym celu się tu przeniosłem.
— I?
— Alice przyniosła zwolnienie dla nas obu od Carlisle’a, więc nie będziemy mieli kłopotów — burknął, wzruszając ramionami.
— Och… Będę musiał mu podziękować — szepnął. — Nawet o tym nie pomyślałem. Jak Edward? — zapytał niepewnie.
— Nie było go. Byli tylko Jasper i Alice — dodał.
— Dlaczego?
— Nie mam pojęcia, ale Jasper na najmniejszą wzmiankę o Edwardzie zaczynał warczeć.
— A o mnie?
Draco spojrzał na niego uważniej, zastanawiając się, czy wampir może wiedzieć, co się wydarzyło pomiędzy Potterem a Edwardem. Nie sądził, żeby brunet sam wyznał prawdę swojej rodzinie, ale Jasper wydawał się doskonale zdawać sobie sprawę z tego, co się stało.
— On potrafi wyczuć emocje, prawda? — zapytał cicho, a chłopak skinął lekko. — Zaciskał dłonie w pięści i wyglądał na wściekłego — mruknął z wahaniem. — On cię bardzo lubi.
Harry znów zerknął na Ślizgona i przełknął głośno ślinę. To nieco komplikowało sprawy.
— Myślisz, że wie?
— Tak.
Reszta podróży minęła już w ciszy, podczas gdy każda z czterech osób starała się zastanowić nad tym, co jeszcze wydarzy się w ich życiu. I to wydarzy się wkrótce, bo interwencja Volturi zbliżała się nieubłaganie. Bardzo wiele zależeć będzie od postanowień Sfory, bo staną się albo ich sojusznikami, no co Harry szczerze liczył, albo po prostu będą w ogromnym niebezpieczeństwie, jeżeli postanowią się nie wtrącać, a wampiry z Włoch zorientują się, że zamieszkują te rejony.
Do wioski dojechali, kiedy było już ciemno. Billy czekał na nich przy swoim niewielkim domku, ale na widok Pottera nie uśmiechnął się jak zwykle, tylko posłał mu zagniewane spojrzenie.
— Co ty sobie myślałeś? — krzyknął na chłopaka, kiedy ten się do niego zbliżył.
Wybraniec spojrzał na niego ostro, nie mając zamiaru się tłumaczyć. Mógł to robić wobec przyjaciół, ale na pewno nie wśród obcych sobie ludzi.
— Nie myślałem — warknął, prostując się. — To nie moja wina, że Draco o niczym nie wie.
— Ale ty wiedziałeś — upierał się mężczyzna.
Potter przewrócił oczyma, nie bardzo przyjmując jego argumentację.
— Jeżeli nas tu nie chcecie, możemy wracać — powiedział gniewnie. — Nie będę się tłumaczył tylko dlatego, że twój syn postanowił wtargnąć bez pozwolenia do mojej sypialni. Naprawdę starałem się być dla niego miłym, mimo jego początkowego zachowania. Ze względu na ciebie i Sriusza. I na Draco — dodał po chwili. — Ale to jest wasz wybór, w jakich stosunkach ze mną pozostaniecie.
Pozostali czarodzieje patrzyli na niego ze zdziwieniem, nie spodziewając się takiej przemowy i takiego postawienia sprawy. Billy też nie tego oczekiwał i zerkał teraz niechętnie w jego stronę, wiedząc, że ma do czynienia z bardzo silną osobą. Spojrzał też krytycznie na blondyna, chociaż rozumiał, że on jest tu najmniej winny i najbardziej nieświadomy.
— Jake nie wrócił do domu — mruknął w końcu, zrezygnowany. — Sam nie jest w stanie usłyszeć jego myśli.
-I-I-I-
Z.14
Seth hihi, przykro mi ale Ginny nie będzie. Mam dość Ginny, więc nawet z błotem mi się jej mieszać nie chce:P I racja, Draco zadowolony nie będzie:D A co do traktatu i jego odwlekania, to raczej chodziło o stworzenie go takiego, żeby był i akceptowalny i nie za bardzo naciągany.
Shana89 a ja tam lubię męskie ciąże, chyba dlatego, że są właśnie takie nieprawdopodobne:P Malfoy zadowolony nie będzie z tego wpojenia, ale to nic, damy radę i z tym. A Harry za dużo przeżył, żeby jakieś urazy mieć trwałe…
Spojrzenie Zabójcy są szczegóły więc wróć do mnie! Wybacz taką zwłokę, jakoś miałam przestój weny… I mam nadzieję, że jednak nikogo nie zabiłaś:D
Angel ach, dziękuję! Mi też się podobała scenka ze związanym Edziem:P
Ruda ech, ja jak zwykle wszystko odwlekam, więc Draco dowie się dopiero w następnej części!
Ano no cóż… jestem mistrzem w kończeniu w złym momencie:D
Lau~ jak już kiedyś mówiłam, lubię Harry’ego, który jest dominujący i nadal mam nadzieje, że przywykniesz. I tak, jest chłodny, nawet bardzo chłodny, bo chyba sam jeszcze nie do końca wie, czego chce. I się prędko nie zorientuje, ale w końcu to do niego dotrze. Chyba…

Z.15
Shana89 cieszę się, że Traktat wyszedł w miarę naturalnie. Naprawdę miałam z nim spore problemy, ale skoro nie narzekacie to liczę, że jakoś z tego wybrnęłam.
Miki och! To cudowne słyszeć, że ktoś za mną tęsknił! Teraz staram się znowu być w miarę regularna, ale różnie to bywa. Z czasem krucho, wiec wychodzi, jak wychodzi. Głowne spotkanie ze sforą w następnej części, tzn. w 18. A i Volturi wkrótce nadejdą.

Z.16
Shana89 och, akurat tym razem wampirem krzywdy nie zrobi…
Brygida hej! Jestem za połową tłumaczenia, ale czas mi trochę przez palce ucieka i zajmie to dłużej niż planowałam, ale na pewno się pojawi. Cieszę się, że Cię wciągnęło:P
Ano hej! Zawsze miło mi to słyszeć, mam nadzieję, że kolejne notki też przypadna Ci do gustu! Pozdrawiam serdecznie:*

9 komentarzy:

  1. Super notka aż się nie mogę doczekać dalszej cęści.
    Lili

    OdpowiedzUsuń
  2. Reakcja Rose była do przewidzenia patrząc na to w jakich okolicznościach stała się wampirem. Za to Jasper mnie zaskoczył. Dobrze zrobił, że nic nie powiedział. Natomiast Draco się zdziwi. Mam nadzieję, że Jackob nie zrobi nic głupiego.
    Pozdrawiam brygida

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha xD Nie nikogo nie zabiłam ..Nie wiem jakim cudem ,ale jednak ..NIE XD Boże dzięki !! W końcu ! No normalnie tyle czekałam ! I jest ! Obiecałaś mi następny dzień ,a czekałam z dwa tygodnie (?DWA?Nie pamiętam xD )Złapałam małego focha ,ale już mi przeszło XD Rozumiem jak to jest,nie mieć wena.(jak on tak może od nas po prostu uciekać !?! )xD Ale teraz do rzeczy: nawet nie wiesz jak bardzo całowałam twoje stopy w poprzednim i tym rozdziale ,za to że Harry jeszcze raz spał z Draco xD No genius po prostu ! XD Uwielbiam DM/HP w tym ficku !<3 <3 W ogóle rozmowa Harrego z Samem <3<3 <3 <3 LOVE MILION XD "— Nie myślałem — warknął, prostując się." JEBŁAM XD TAK BARDZO HARRY POTTER XD Intryguje mnie co jeszcze wymyślisz ciekawego ...^^ Poza tym ...Jeszcze raz wyznaje ci mą dozgonną miłość xD (chyba rovię to za często xD W którymś rozdziale po prostu ci się oświadczę xD ) Ale ten rozdział to ogólnie szał macicy na ulicy XD <3 Dziękuje ^^ Wyśle ci może trochę mojego wena...TAK tego ,który stworzył ten komentarz (pojebany jakiś O.O)XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UMIERAM twoje teksty mnie zabijają "szał macicy na ulicy"
      leże i kwiczę pod stołem:)
      miki

      Usuń
    2. Hehehhehe xD Jak miło XD HAHAHHA XD Nie no kurcze ,nie wiem co powiedzieć ,zazwyczaj trochę nieśmiała jestem (NO DOBRA TAK NAPRAWDĘ TO NIE ,ALE TROCHĘ POKORY NIE ZASZKODZI XD)Chyba po prostu z natury jestem trochę postrzelona w czerep. XD

      Usuń
  4. KOOOOOOOOOCHAM CIĘ po prostu kocham wchodzę a tu dwa cudowne rozdział:) normalnie polałaś miodem moje stęsknione serduszko:) kolejna nocka Draco i Harrego aaaaa po prostu poezja uwielbiam tę dwójkę razem za raz wystawie ci ołtarzyk:) mam taką cichą nadzieje na kolejne scenki z tą dwójką o tak na przekór głupiemu wampirowi i durnemu wilkowi:)Wreszcie wnerwiona Ros chociaż szczerze mówiąc liczyłam na to że dowie się całej prawdy i ku mojej uciesze rozszarpie tego kretyna za to Jasper hmmmm:) szkoda że nie przyłożył mu bardziej (szczerze się teraz jak głupia) Ale mnie Jackob wkurzył no ja na prawdę nie wiem co jest z tym gościem nie tak najpierw wlatuje do czyjegoś domu i demoluje mu salon (a swoją drogą jeszcze nie wiem o co mu chodziło z tą ramką)a potem ładuje się bez zaproszenia do czyjejś sypialni nooo ludzie tego człowieka nie da się lubić aż współczuje Draco ale liczę na jego Malfoyowską złośliwość:) niech wychowa debila skoro ojczulek nie podołał:) Ojczulek też zaczął się robić irytujący dobrze że go Harry szybko naprostował jeszcze tylko Draco pokaże pazurki jak dowie się prawdy i drogi naród będzie znał swoje miejsce:)
    Aaa zrobisz coś z moim misiem Emmentem? jak on może nie lubić Harrego no jak?(robię teraz oczka kota szreka w niemej prośbie)
    pozdrawiam Miki

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    ech czemu Hermiona poszła w ogóle za Jake i czemu tak ten wparował do tej sypialni, ciekawe gdzie jest...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, po co Hermiona w ogóle poszła za Jake? i to wparowanie do tej sypialni, ciekawe gdzie jest...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, ja się pytam po co Hermiona w ogóle poszła za Jake? i jeszcze to wparowanie do sypialni...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń