W salonie Callenów zapanowała dziwna cisza, gdy cztery osoby
zniknęły z niego, z donośnym trzaskiem. Dopiero po chwili, kiedy w oddali
przejechał samochód, wszystko jakby wróciło na normalne tory.
Rosalie w ułamku sekundy znalazła się przy Edwardzie, trzymając
go silnie za szyję i warcząc wściekle. Jej, tak jak i innym, nie podobała się
zmiana w zachowaniu Harry’ego, kiedy ze spokojnej, choć trudnej rozmowy z
Carlislem przeszedł do chłodnej wymiany zdań z jej bratem.
— Coś ty mu zrobił? — wysyczała, zbliżając do niego
niebezpiecznie obnażone teraz kły.
Edward rozszerzył oczy, nie będąc przekonanym, co powinien im
powiedzieć. A już z całą pewnością dziewczynie prawdy zdradzić nie mógł.
Przed oczyma widział teraz scenę, którą zastali po
przyjeździe z lotniska. Nie mógł wyrzucić z pamięci swojej wściekłości. Później
przyszedł czas na gniew i utratę kontroli nad zmysłami. Chciał wtedy Harry’ego.
Tak bardzo go chciał. I nie był w stanie się powstrzymać. Pamiętał tę
satysfakcję, kiedy wciskał go w ścianę, kiedy go dotykał, ranił. Czuł się taki
wolny, taki szczęśliwy, że może w końcu wziąć to, co mu się należało. Co było
jego. Przez jego ciało przeszedł niewyczuwalny dreszcz, gdy przypomniał sobie
uczucie zaspokojenia i spełnienia, gdy był tak blisko gorącego ciała. Dopiero
później przyszła żądza krwi. W tamtym momencie nie mógł się powstrzymać. Nie
chciał. Zasmakowanie w końcu krwi, której tak bardzo pragnął, ciągnęło go w
nieskończoną otchłań. Blokowało jego świadomość. Już nic się nie liczyło.
Niczego innego nie potrzebował. I właśnie wtedy przez jego umysł przedarł się
cichy jęk. Prośba. Nie mógł tego zignorować. Wściekłość, którą wtedy poczuł,
musiał skierować na siebie samego. Był przerażony. Nie chciał, żeby chłopak
umierał. Nie chciał go zabić. Potrzebował go, potrzebował mieć go przy sobie.
Później, wraz z nadejściem Malfoya, znowu pojawiła się złość. Chęć mordu, za
zbrukanie tego, co należało do niego. Ale widział strach w oczach blondyna. I wiedział,
że on pomoże Harry’emu. Fala ulgi, która zalała go, kiedy Ślizgon powiedział,
że jego przyjaciel przeżyje, była niewyobrażalna.
— Co mu zrobiłeś? — powtórzyła Rosalie, ściskając silniej
jego gardło.
Jednak zanim Edward zdążył odpowiedzieć, przysunął się do
nich Jasper. Jego myśli szalały, uczucia, które przed momentem towarzyszyły
jego bratu były aż nadto jednoznaczne. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był na
niego tak wściekły. W jego głowie kołatały się możliwe obrazy tego, co
rzeczywiście stało się w domu Pottera. Młodszy chłopak zdążył jedynie otworzyć
usta i rozszerzyć lekko oczy, kiedy pięść wampira trafiła boleśnie w jego
szczękę. Zdezorientowana blondynka odsunęła się na niewielką odległość i
patrzyła bez zrozumienia na tę dwójkę. Uderzenie było na tyle silne, że Edward
znalazł się kilka metrów dalej, rozkruszając jeden z ozdobnych filarów salonu.
Jasper, z zaciśniętymi pięściami i szczęką, stał nad nim, warcząc cicho i
najwyraźniej starając się uspokoić.
— Jak to co, Rose? — mruknął w końcu. — Nie widziałaś
opatrunków i blizn na karku?
Dziewczyna skinęła powoli głową, nadal niepewnie obserwując
przybrane rodzeństwo.
— Nie mógł się powstrzymać — warknął Jasper, wwiercając swoje
przeszywające spojrzenie w oniemiałego Edwarda. — Musiał spróbować jego krwi. I
prawie go zabił — zakończył z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
Edward sapnął cicho, mając pełną świadomość myśli Jaspera,
które akurat na żądzy krwi skupiały się teraz w najmniejszym stopniu.
Nawet się nie waż powiedzieć Rose prawdy, pomyślał
wściekle blondwłosy wampir, spoglądając na niego ostatni raz. Edward kiwnął nieznacznie
głową, czując ogromną wdzięczność.
Jasper tylko prychnął cicho i odwrócił się na pięcie,
chwytając za rękę Rosalie i przywołując do siebie Alice. Cała trójka wybiegła
przez drzwi, zostawiając Edwarda na podłodze. Chłopak skulił się w sobie, zasłaniając
twarz dłońmi. Świadomość tego, co zrobił wracała nieubłaganie, ale wspomnienia
dzisiejszego dnia, pozwalały mu mieć nadzieję, że jest jeszcze w stanie
wszystko naprawić.
— Powiesz nam, co się naprawdę stało? — szepnęła Esme,
podchodząc do niego, klękając obok i kładąc dłoń na jego miękkich włosach.
Przysunął się nieznacznie do tego dotyku, zaciskając mocno powieki.
— Przecież wiecie — odparł bardzo cicho. — Przecież doskonale
wiecie.
-I-I-I-
Hermionę obudziło jakieś nieokreślone bliżej stukanie. Stukanie,
które szybko przerodziło się w coś więcej. Otworzyła niechętnie oczy, przez
chwilę rozglądając się niepewnie. Obok niej leżał Ron, którego najwyraźniej
żaden hałas nie byłby w stanie wyrwać z alkoholowego otępienia. Wstała
ostrożnie, mrucząc cicho pod nosem i ruszyła w stronę wejścia do domu.
Podejrzewała, że Harry jest w jeszcze gorszym stanie niż ona, skoro nie raczył
otworzyć, bądź, co bądź, własnych drzwi. Po drodze zgarnęła jeszcze fiolkę
eliksiru na kaca, dziękując Merlinowi, że jej przyjaciel nie zaniechał warzenia
mikstur i opatulając się zielonym kocem, wyjrzała przez małą szybkę. Na progu
stał śniady chłopak, wyglądający na niezadowolonego. Zawahała się chwilę, ale
kiedy Indianin zapukał ponownie, otworzyła drzwi lewą dłonią, w palcach prawej
trzymając dla pewności różdżkę.
— Potter, do cholery jasnej, co to... — Jacob dopiero po
chwili zorientował się, że stoi przed nim dziewczyna. — Och… Jest Harry? —
zapytał spokojniej.
— Kim jesteś? — zapytała niepewnie.
Chłopak wciągnął głośno powietrze, zerkając w górę schodów.
Na pewno czuł w tym domu też Malfoya. Zastanowił się moment, czy aby na pewno
chce go oglądać, ale ostatecznie skoro on też miał być dzisiaj w wiosce, kilka
godzin nie zrobi różnicy.
— Jestem Jacob Black — mruknął, a Gryfonka wciągnęła głęboko
powietrze, łapiąc ściślej poły koca i patrząc na niego z niedowierzaniem. — Tak
— burknął, prawidłowo odczytując jej reakcję. — Syriusz i mój ojciec byli
dalekimi kuzynami. Mogę wejść? Muszę pogadać z Harrym.
Hermiona odsunęła się z drogi i wskazała schody, prowadzące
na górne piętro domku. Indianin minął ją już bez słowa i zaczął przeskakiwać po
kilka schodków na raz. Dziewczyna szła za nim, nadal wstrząśnięta słowami
młodszego chłopaka. Ten, bez pukanie, otworzył drzwi sypialni i po raz kolejny zaczął
swoja tyradę:
— Potter! Jakim prawem, bez uzgadniania tego ze mną,
zamierzasz przyprowadzić Malfoya na… — Jacob po raz drugi zatrzymał się w
środku zdania, patrząc z niezrozumieniem w kierunku wielkiego łóżka.
Harry otworzył lekko oczy i zerknął na niego i Hermionę
zaspanym spojrzeniem. Dziewczyna przyłożyła rękę do ust, jakby próbowała
zatrzymać niemy krzyk, a jej oczy wyrażały czysty szok. Indianin natomiast
zatrząsł się niekontrolowanie, a z jego gardła wydobył się głośny warkot.
Draco przebudził się, ale nawet nie uniósł powiek, mrucząc
cicho i tylko wygodniej układając głowę na klatce piersiowej Pottera.
— Chcę jeszcze spać — wyburczał, mało wyraźnie.
Wybraniec jednak zorientował się, co się dzieje i wyskoczył z
łóżka, w jednej sekundzie dopadając do swojej różdżki. Zrobił to w ostatnim
momencie, bo Jacob właśnie zamienił się w wielkiego i wściekłego basiora,
szykującego się do skoku na Ślizgona. Harry, nie przejmując się swoja nagością,
rzucił pospiesznie silne zaklęcie tarczy, odgradzając wilka od blondyna, który
w końcu się dobudził i przez chwilę leżał z rozdziawionymi ustami.
— Co, do cholery? — warknął w końcu, również zrywając się z łóżka
i chwytając swoją różdżkę.
Młody Black widząc, że nie jest w stanie doskoczyć do Draco,
skierował swoją wściekłość na Pottera, który nie zdążył zareagować na atak i
upadł pod ciężarem wielkiego cielska. Chwilę później wilk zaskomlał
przeraźliwie, osuwając się na bok i kuląc, w raczej groteskowej pozie. Ślizgon
z wściekłością celował do niego, sprawnie utrzymując zaklęcie torturujące.
Harry po chwili podniósł się z sykiem, trzymając się za głowę, z której leciała
cienka stróżka krwi.
— Przestań — powiedział twardo do arystokraty, ale ten tylko
zacisnął mocniej zęby.
Gryfon przeszedł niepewnie nad Jacobem, podchodząc do
Malfoya, po chwili łapiąc go za rękę i opuszczając ją nieznacznie w dół.
Zaklęcie przestało działać, a wilk po kilkunastu kolejnych sekundach skomleń,
uniósł się niepewnie i poczłapał do wyjścia.
— Jake — krzyknął jeszcze Harry, ale zwierzę tylko
przyspieszyło, wybiegając z jego domu i wyjąc przeraźliwie.
Hermiona nadal stała w progu przerażona, a obok niej,
trzymając ją kurczowo w objęciach, stał Ron. Oboje mieli obecnie wzrok utkwiony
w Harrym i Malfoyu, którzy stali obok siebie, nadal nago i nadal z różdżkami w
dłoniach. Rana na głowie Wybrańca krwawiła coraz obficiej, a on sam lekko się
zachwiał. Zanim jednak zdążył upaść, blondyn załapał go szybko i pomógł usiąść
na skotłowanej pościeli.
— Nagini — warknał, a słysząc, że drzwiczki laboratorium
się uchylają, przywołał odpowiednie eliksiry.
Para Gryfonów nie odrywała od nich wzroku, jakby nie chcąc
dopuścić do siebie wspomnień o wilku, który dopiero co wybiegł z tego pokoju.
Harry syczał co jakiś czas z bólu, bo Ślizgon nie był zbyt delikatny podczas
jego opatrywania. Kiedy skończył, przeskanował jeszcze jego ciało, sprawdzając,
czy nie otworzyły się żadne rany, zostawione wcześniej przez Edwarda, ale
widząc, że wszystko jest w porządku, wpatrzył się w niego ze złością. Już
chciał spytać o to, co się wydarzyło, kiedy niespodziewanie odezwał się cicho
Ron:
— Ubierzcie się najpierw — mruknął z czymś pomiędzy
obrzydzeniem a rozbawieniem.
Draco zwrócił ku niemu zdumione spojrzenie i zapatrzył się przez
moment. Po chwili jednak zaczerwienił się nieznacznie, zerkając w dół na swoje
ciało. Harry, czym prędzej przykrył się prześcieradłem, a Malfoy wygrzebał spod
łóżka swoje bokserki, naciągając je szybko, przez co brwi Weasleya uniosły się
jeszcze wyżej.
— Co to było, do cholery? — warknął blondyn, patrząc wściekle
na Pottera.
Wybraniec przygryzł wargę, nie do końca zdecydowany ile powinien
im powiedzieć.
— Mieliście się dowiedzieć wszystkiego dzisiaj wieczorem —
zaczął cicho. — Nie mam pojęcia, co strzeliło Jacobowi do głowy, żeby się tu
pojawiać rano — burknął.
Za to doskonale wiem, dlaczego się na nas rzucił...
— Kim on jest? — zapytała niepewnie Hermiona. — Powiedział,
że jego ojciec i Syriusz… — dodała drżącym głosem, a Malfoy przytaknął i
ponownie odwrócił od niej wzrok.
— Pamiętasz, jak Edward powiedział, że wilk może wejść do
mojego domu, a Sam wspomniał o Sforze? — Draco przytaknął z zaciśniętymi
szczękami. — Jake jest zmiennym, tak jak Sam i kilkunastu innych członków ich
plemienia.
Cała pozostała trójka otworzyła szeroko oczy, patrząc na niego
z niedowierzaniem.
— Wiedziałem, że nie jest wilkołakiem — burknął w końcu
blondyn. — Dlaczego nas zaatakował? — zapytał po chwili, znacznie
spokojniejszym głosem.
To, jakby o czymś przypomniało Potterowi, bo machnął różdżka,
szepcząc jakieś zaklęcie. Draco uniósł brwi, uśmiechając się nieznacznie, ale
Wybraniec tylko wzruszył ramionami.
— To w razie, gdyby Edward też postanowił nas odwiedzić —
mruknął obronnie.
Hermiona patrzyła na nich niezadowolona, kręcąc ze złością
głową. Najprawdopodobniej to ona wiedziała najwięcej o zmiennokształtnych i
zrozumienie tego co się stało, było dla niej tylko kwestią czasu. A ostatnie
słowa przyjaciela tylko ją utwierdziły w podejrzeniach.
— Nie wierzę, Harry — powiedział twardo. — Nie dość, że
Edward to jeszcze Jacob? Przecież oni się pozabijają.
Trzech młodych mężczyzn spojrzało na nią z niezrozumieniem,
ale po chwili Złoty Chłopiec parsknął głośnym śmiechem.
— Nie, Hermi — zaczął, uspokajając się nieznacznie. — To nie
o mnie chodziło Jacobowi.
Gryfonka aż otworzyła szerzej oczy i zagapiła się na niego,
żeby po chwili przenieść spojrzenie na zdezorientowanego Draco, który, podobnie
jak Ron, wodził wzrokiem pomiędzy parą przyjaciół. Dziewczyna po krótkiej
chwili doszła do siebie i z wyrazem zagubienia oraz nagany na twarzy, zmierzyła
Harry’ego i Malfoya w dość bezczelny sposób.
— W takim razie moglibyście bardziej uważać — warknęła. — Ja
wiem, że ty jesteś skrajnie nieodpowiedzialny w takich sytuacjach — dodała bezpośrednio
do Pottera. — Ale, żeby Draco zachowywał się, jak ignorant…
— Ej! — wtrącił się Ron. — Niby dlaczego go bronisz?
— Nie bronię, tylko...
— Draco nie wie — przerwał jej szybko Wybraniec, a Hermiona
znowu zamarła na moment.
— Jak to nie wie? — zapytała wyzywająco.
— O czym? — mruknął Ślizgon z rosnącą irytacją.
— Po prostu — odpowiedział Harry przyjaciółce, ignorując
pytanie blondyna i wzruszając niedbale ramionami. — Dzisiaj idziemy na
spotkanie starszyzny plemienia Quileute’ów. Tam mieliście się dowiedzieć
wszystkiego o Sforze i o zmiennych.
— Potter, czego nie wiem? — powtórzył Draco, a w jego głosie
dało się usłyszeć groźbę.
-I-I-I-
Dzień wlókł się potwornie, a atmosfera która panowała w domu
Wybrańca nie należała do lekkich. Granger burczała na Rona i Harry’ego przy
każdej możliwej okazji, więc obaj postanowili zejść jej z oczu. Weasley chyba
ciągle próbował przyswoić sobie widok nagiego przyjaciela z, równie nagim,
byłym wrogiem, co nie przychodziło mu łatwo. Złoty Chłopiec nie miał zamiaru z
niczego się tłumaczyć, co tylko pogarszało humor rudzielca. Potter wiedział, że
ich wczoraj poniosło i był zły zarówno na siebie, jak i na Malfoya, ale teraz i
tak nie mógł nic z tym zrobić. Wyjście do szkoły przestało mieć jakikolwiek
sens, skoro zostali obudzeni tak późno, więc został w domu i znosił nieprzychylne
zachowanie swoich pierwszych, prawdziwych przyjaciół. Draco wyszedł zaraz po
tym, jak Harry zaparł się, że nie zdradzi mu powodów wybuchu Jacoba i obecnie
czekali na niego, żeby w końcu udać się do osady Indian.
— Potter! — Ślizgon wszedł do domu Gryfona, jak do siebie. —
Rozumiem, że jedziemy do rezerwatu? — zapytał, kiedy chłopak pojawił się w
zasięgu jego wzroku.
Harry skinął głową i cała czwórka usadowiła się na wygodnych
siedzeniach samochodu, który do jazdy po lesie nie był szczególnie
przystosowany. Pomachał jeszcze Charliemu, wyjeżdżając ze swojego podjazdu i
uśmiechnął się blado na myśl o planowanym spotkaniu.
— Nie podoba mi się to ani trochę — mruknęła Hermiona.
— Mnie też — odburknął Ślizgon. Siedział obok kierowcy i
wpatrywał się w niego ze złością.
— Draco — westchnął cicho Potter. — Naprawdę nie mogę ci
niczego powiedzieć. Dowiesz się wszystkiego w przeciągu godziny — zamilkł na
moment, zastanawiając się nad czymś poważnie. — A jeśli Sam zdecyduje, że nie
możesz wiedzieć, odpowiem na twoje pytania po powrocie — dodał z zaciętym
wyrazem twarzy.
Malfoy spojrzał na niego z rezygnacją, ale w końcu kiwnął
głową na znak zgody. Nie podobało mu się to wszystko. Nie podobało mu się, że
jest stawiany w sytuacji, w której nie ma kontroli nad wydarzeniami.
— Nie przyszedłeś do szkoły — mruknął po chwili neutralnie, a
Gryfon aż zwolnił, zerkając na niego.
— Nie — przyznał. — A ty poszedłeś?
— W końcu w tym celu się tu przeniosłem.
— I?
— Alice przyniosła zwolnienie dla nas obu od Carlisle’a, więc
nie będziemy mieli kłopotów — burknął, wzruszając ramionami.
— Och… Będę musiał mu podziękować — szepnął. — Nawet o tym
nie pomyślałem. Jak Edward? — zapytał niepewnie.
— Nie było go. Byli tylko Jasper i Alice — dodał.
— Dlaczego?
— Nie mam pojęcia, ale Jasper na najmniejszą wzmiankę o
Edwardzie zaczynał warczeć.
— A o mnie?
Draco spojrzał na niego uważniej, zastanawiając się, czy
wampir może wiedzieć, co się wydarzyło pomiędzy Potterem a Edwardem. Nie
sądził, żeby brunet sam wyznał prawdę swojej rodzinie, ale Jasper wydawał się
doskonale zdawać sobie sprawę z tego, co się stało.
— On potrafi wyczuć emocje, prawda? — zapytał cicho, a
chłopak skinął lekko. — Zaciskał dłonie w pięści i wyglądał na wściekłego —
mruknął z wahaniem. — On cię bardzo lubi.
Harry znów zerknął na Ślizgona i przełknął głośno ślinę. To
nieco komplikowało sprawy.
— Myślisz, że wie?
— Tak.
Reszta podróży minęła już w ciszy, podczas gdy każda z
czterech osób starała się zastanowić nad tym, co jeszcze wydarzy się w ich
życiu. I to wydarzy się wkrótce, bo interwencja Volturi zbliżała się
nieubłaganie. Bardzo wiele zależeć będzie od postanowień Sfory, bo staną się
albo ich sojusznikami, no co Harry szczerze liczył, albo po prostu będą w
ogromnym niebezpieczeństwie, jeżeli postanowią się nie wtrącać, a wampiry z
Włoch zorientują się, że zamieszkują te rejony.
Do wioski dojechali, kiedy było już ciemno. Billy czekał na
nich przy swoim niewielkim domku, ale na widok Pottera nie uśmiechnął się jak
zwykle, tylko posłał mu zagniewane spojrzenie.
— Co ty sobie myślałeś? — krzyknął na chłopaka, kiedy ten się
do niego zbliżył.
Wybraniec spojrzał na niego ostro, nie mając zamiaru się
tłumaczyć. Mógł to robić wobec przyjaciół, ale na pewno nie wśród obcych sobie
ludzi.
— Nie myślałem — warknął, prostując się. — To nie moja wina,
że Draco o niczym nie wie.
— Ale ty wiedziałeś — upierał się mężczyzna.
Potter przewrócił oczyma, nie bardzo przyjmując jego
argumentację.
— Jeżeli nas tu nie chcecie, możemy wracać — powiedział gniewnie.
— Nie będę się tłumaczył tylko dlatego, że twój syn postanowił wtargnąć bez
pozwolenia do mojej sypialni. Naprawdę starałem się być dla niego miłym, mimo
jego początkowego zachowania. Ze względu na ciebie i Sriusza. I na Draco —
dodał po chwili. — Ale to jest wasz wybór, w jakich stosunkach ze mną
pozostaniecie.
Pozostali czarodzieje patrzyli na niego ze zdziwieniem, nie
spodziewając się takiej przemowy i takiego postawienia sprawy. Billy też nie
tego oczekiwał i zerkał teraz niechętnie w jego stronę, wiedząc, że ma do
czynienia z bardzo silną osobą. Spojrzał też krytycznie na blondyna, chociaż
rozumiał, że on jest tu najmniej winny i najbardziej nieświadomy.
— Jake nie wrócił do domu — mruknął w końcu, zrezygnowany. —
Sam nie jest w stanie usłyszeć jego myśli.
-I-I-I-
Z.14
Seth hihi, przykro mi ale Ginny nie będzie. Mam dość
Ginny, więc nawet z błotem mi się jej mieszać nie chce:P I racja, Draco
zadowolony nie będzie:D A co do traktatu i jego odwlekania, to raczej chodziło
o stworzenie go takiego, żeby był i akceptowalny i nie za bardzo naciągany.
Shana89 a ja tam lubię męskie ciąże, chyba dlatego, że
są właśnie takie nieprawdopodobne:P Malfoy zadowolony nie będzie z tego
wpojenia, ale to nic, damy radę i z tym. A Harry za dużo przeżył, żeby jakieś
urazy mieć trwałe…
Spojrzenie Zabójcy są szczegóły więc wróć do mnie!
Wybacz taką zwłokę, jakoś miałam przestój weny… I mam nadzieję, że jednak
nikogo nie zabiłaś:D
Angel ach, dziękuję! Mi też się podobała scenka ze
związanym Edziem:P
Ruda ech, ja jak zwykle wszystko odwlekam, więc Draco
dowie się dopiero w następnej części!
Ano no cóż… jestem mistrzem w kończeniu w złym
momencie:D
Lau~ jak już kiedyś mówiłam, lubię Harry’ego, który
jest dominujący i nadal mam nadzieje, że przywykniesz. I tak, jest chłodny,
nawet bardzo chłodny, bo chyba sam jeszcze nie do końca wie, czego chce. I się
prędko nie zorientuje, ale w końcu to do niego dotrze. Chyba…
Z.15
Shana89 cieszę się, że Traktat wyszedł w miarę
naturalnie. Naprawdę miałam z nim spore problemy, ale skoro nie narzekacie to
liczę, że jakoś z tego wybrnęłam.
Miki och! To cudowne słyszeć, że ktoś za mną tęsknił!
Teraz staram się znowu być w miarę regularna, ale różnie to bywa. Z czasem
krucho, wiec wychodzi, jak wychodzi. Głowne spotkanie ze sforą w następnej
części, tzn. w 18. A i Volturi wkrótce nadejdą.
Z.16
Shana89 och, akurat tym razem wampirem krzywdy nie
zrobi…
Brygida hej! Jestem za połową tłumaczenia, ale czas mi
trochę przez palce ucieka i zajmie to dłużej niż planowałam, ale na pewno się pojawi.
Cieszę się, że Cię wciągnęło:P
Ano hej! Zawsze miło mi to słyszeć, mam nadzieję, że
kolejne notki też przypadna Ci do gustu! Pozdrawiam serdecznie:*
Super notka aż się nie mogę doczekać dalszej cęści.
OdpowiedzUsuńLili
Reakcja Rose była do przewidzenia patrząc na to w jakich okolicznościach stała się wampirem. Za to Jasper mnie zaskoczył. Dobrze zrobił, że nic nie powiedział. Natomiast Draco się zdziwi. Mam nadzieję, że Jackob nie zrobi nic głupiego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam brygida
Hahahaha xD Nie nikogo nie zabiłam ..Nie wiem jakim cudem ,ale jednak ..NIE XD Boże dzięki !! W końcu ! No normalnie tyle czekałam ! I jest ! Obiecałaś mi następny dzień ,a czekałam z dwa tygodnie (?DWA?Nie pamiętam xD )Złapałam małego focha ,ale już mi przeszło XD Rozumiem jak to jest,nie mieć wena.(jak on tak może od nas po prostu uciekać !?! )xD Ale teraz do rzeczy: nawet nie wiesz jak bardzo całowałam twoje stopy w poprzednim i tym rozdziale ,za to że Harry jeszcze raz spał z Draco xD No genius po prostu ! XD Uwielbiam DM/HP w tym ficku !<3 <3 W ogóle rozmowa Harrego z Samem <3<3 <3 <3 LOVE MILION XD "— Nie myślałem — warknął, prostując się." JEBŁAM XD TAK BARDZO HARRY POTTER XD Intryguje mnie co jeszcze wymyślisz ciekawego ...^^ Poza tym ...Jeszcze raz wyznaje ci mą dozgonną miłość xD (chyba rovię to za często xD W którymś rozdziale po prostu ci się oświadczę xD ) Ale ten rozdział to ogólnie szał macicy na ulicy XD <3 Dziękuje ^^ Wyśle ci może trochę mojego wena...TAK tego ,który stworzył ten komentarz (pojebany jakiś O.O)XD
OdpowiedzUsuńUMIERAM twoje teksty mnie zabijają "szał macicy na ulicy"
Usuńleże i kwiczę pod stołem:)
miki
Hehehhehe xD Jak miło XD HAHAHHA XD Nie no kurcze ,nie wiem co powiedzieć ,zazwyczaj trochę nieśmiała jestem (NO DOBRA TAK NAPRAWDĘ TO NIE ,ALE TROCHĘ POKORY NIE ZASZKODZI XD)Chyba po prostu z natury jestem trochę postrzelona w czerep. XD
UsuńKOOOOOOOOOCHAM CIĘ po prostu kocham wchodzę a tu dwa cudowne rozdział:) normalnie polałaś miodem moje stęsknione serduszko:) kolejna nocka Draco i Harrego aaaaa po prostu poezja uwielbiam tę dwójkę razem za raz wystawie ci ołtarzyk:) mam taką cichą nadzieje na kolejne scenki z tą dwójką o tak na przekór głupiemu wampirowi i durnemu wilkowi:)Wreszcie wnerwiona Ros chociaż szczerze mówiąc liczyłam na to że dowie się całej prawdy i ku mojej uciesze rozszarpie tego kretyna za to Jasper hmmmm:) szkoda że nie przyłożył mu bardziej (szczerze się teraz jak głupia) Ale mnie Jackob wkurzył no ja na prawdę nie wiem co jest z tym gościem nie tak najpierw wlatuje do czyjegoś domu i demoluje mu salon (a swoją drogą jeszcze nie wiem o co mu chodziło z tą ramką)a potem ładuje się bez zaproszenia do czyjejś sypialni nooo ludzie tego człowieka nie da się lubić aż współczuje Draco ale liczę na jego Malfoyowską złośliwość:) niech wychowa debila skoro ojczulek nie podołał:) Ojczulek też zaczął się robić irytujący dobrze że go Harry szybko naprostował jeszcze tylko Draco pokaże pazurki jak dowie się prawdy i drogi naród będzie znał swoje miejsce:)
OdpowiedzUsuńAaa zrobisz coś z moim misiem Emmentem? jak on może nie lubić Harrego no jak?(robię teraz oczka kota szreka w niemej prośbie)
pozdrawiam Miki
Hej,
OdpowiedzUsuńech czemu Hermiona poszła w ogóle za Jake i czemu tak ten wparował do tej sypialni, ciekawe gdzie jest...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, po co Hermiona w ogóle poszła za Jake? i to wparowanie do tej sypialni, ciekawe gdzie jest...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ja się pytam po co Hermiona w ogóle poszła za Jake? i jeszcze to wparowanie do sypialni...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza