Keith leżał nieruchomo na brzuchu, zastanawiając się dlaczego
doszło do takiej sytuacji. Snape kręcił się wokół niego, sprawdzając, czy przez
swoje zachowanie go nie uszkodził. Nic na to nie wskazywało, ale i tak
zaaplikował mu maść łagodzącą, co Sokół przyjął jako kolejne wtargnięcie w
swoje ciało i spiął mięśnie jeszcze bardziej. Ostatecznie mężczyzna ułożył się
obok kochanka, przyciągając go do siebie i układając go na swojej klatce
piersiowej. Nastolatek był jak bezwładna lalka, którą można kierować według
swoich zachcianek i potrzeb. Pogłaskał go po linii kręgosłupa, przeklinając
samego siebie.
Zazwyczaj Severus potrafił odciąć się od tego, co robił dla
Czarnego Pana, ale od kiedy ten dzieciak pojawił się w jego życiu, on sam
zaczął nieco inaczej funkcjonować. Nie potrafił traktować go z góry i chyba też
wcale tego nie chciał. Ale dzisiaj…
— Przepraszam, Keith — powiedział miękko.
Duval spiął się na moment w jego ramionach, ale tylko
pokręcił głową i nadal leżał z twarzą pomiędzy jego szyją a ramieniem.
— Przecież po to właśnie jestem — szepnął. — Masz prawo mnie
tak traktować.
Mistrz eliksirów warknął cicho, unosząc nieco jego głowę i
patrząc mu w oczy. Widział w nich, że go zawiódł.
— Wiesz, że nie czuję się dumny z powodu tego, jak cię
potraktowałem.
Keith przygryzł lekko wargi, ale skinął. Po chwili westchnął
cicho i dotknął dłonią jego szyi, układając głowę tam, gdzie spoczywała przed
chwilą.
— Nie przeszkadzają mi takie zabawy, Severusie — mówił cicho.
— Jeżeli potrzebujesz takich ostrzejszych… wrażeń, to mi o tym powiedz. Ale
zdecyduj się, jak chcesz mnie traktować — urwał na moment, zastanawiając się,
gdzie popełnił błąd. — Pamiętasz? Po tym, jak Tom mnie wam przedstawił,
powiedziałem ci, że możesz traktować mnie jak swoją dziwkę. — Zauważył, że mężczyzna
przycisnął go do siebie mocniej, a palce jego dłoni zsunęły się na biodro,
pieszcząc je delikatnie. — Ale obiecałem ci też wtedy, że możesz dostać ode
mnie więcej. I wydawało mi się, że dostajesz… Jeśli jednak jeszcze raz,
potraktujesz mnie tak jak dziś, bez ustalenie tego ze mną, bez chociażby
poinformowania mnie czego chcesz, przestanę cię traktować jak swojego partnera
— powiedział nieznoszącym sprzeciwu tonem. — Bez względu na to, czego ja chcę,
to ty decydujesz, jak wyglądają nasze relacje.
Snape milczał przez dłuższą chwilę, muskając nagie ciało,
które zdążył już dobrze poznać. Nie chciał, żeby cokolwiek się zmieniało. Teraz
nie umiał sobie już wyobrazić dnia bez Keitha. Nie, żeby uważał to za coś
dobrego, bo przecież ten młody mężczyzna prędzej czy później zniknie z jego
życia. Zniknie, zostawiając je bardziej pustym, niż kiedykolwiek wcześniej.
— Nie zrobię tego więcej — mruknął tylko, przesuwając dłoń po
pośladku i umięśnionym udzie. Chciał móc za rok leżeć tak nadal.
— Dobrze. — Poczuł, jak Sokół składa mały pocałunek na jego
obojczyku. — Więc pozwól mi teraz wyjść — dodał.
— Nie.
— Wrócę, Severusie — burknął. Musiał wyjść. — Wrócę za trzy
godziny.
— Za godzinę.
Keith mruknął coś niezrozumiale i wyślizgnął się z objęć
kochanka. Spojrzał na niego ostatni raz i przywołał swoje ubrania, które
niespiesznie na siebie wkładał. Podszedł do wyjścia z sypialni, gdzie zatrzymał
się jeszcze na chwilę, nie odwracając się jednak.
— W takim razie wrócę za dwie, na to chyba możesz przystać.
Usłyszał ciche westchnienie, które uznał za potwierdzenie i
zamknął za sobą drzwi. W salonie sięgnął po swoją śmierciożerczą szatę i maskę,
które oczyścił z nielicznych krwawych plam i nakładając je na siebie, aportował
się z zamku. Musiał zrobić coś, co pozwoli mu zapomnieć o Severusie chociaż
przez najbliższy czas. Planował to od dłuższego czasu, ale dopiero teraz
poczuł, że im szybciej zakończy tą sprawę, tym szybciej uda mu się zakończyć
całą wojnę.
— Alastor Moody — mruknął, pojawiając się przed starym
aurorem w jego małym domku niedaleko Londynu. — A już myślałem, że będziesz
stanowił jakiekolwiek wyzwanie.
Mężczyzna otworzył szeroko oczy, dostrzegając w swojej kuchni
śmierciożercę, ale w następnej chwili celował już w niego różdżką, uśmiechając
się kpiąco. Keith stał spokojnie, przyglądając się jego poznaczonej bliznami
twarzy i zastanawiał się, czy sposób w jaki traktował swojego Sokoła, uważał za
rekompensatę wszystkich krzywd, których niewątpliwie doznał.
— Czego chcesz? — warknął groźnie. — Śmieci nie mają wstępu
do mojego domu.
— Co tu robisz w takim razie? — zapytał cicho, co zbiło nieco
z tropu aurora.
— Pytałem, czego chcesz? — powtórzył.
— Twojej śmierci, Alastorze.
Moody patrzył na niego chwilę, po czym wybuchnął głośnym
śmiechem. Najwyraźniej nie spodziewał się, że ktoś ośmieli się grozić mu w jego
domu. Śmiech jednak szybko przeszedł w syk, a później w tłumiony krzyk, kiedy
Keith wymierzał w niego kolejne zaklęcia.
Chłopak mruknął z lubością, kiedy różdżka mężczyzny
wyślizgnęła się z jego palców i potoczyła po kremowym dywanie. Złapał ją
szybko, nie chcąc żadnych niespodzianek. Musiał ich stąd aportować, w razie
gdyby pojawiła się Minerva. Nie miał najmniejszego zamiaru z nią walczyć, ani
tym bardziej tłumaczyć jej powodów swojego działania.
— Kto by pomyślał, że jesteś taki nieostrożny — zakpił. — Ale
nie martw się, nikt nie zdąży cię uratować — szepnął mu jeszcze do ucha, łapiąc
go za ramię.
W tym momencie poczuł, że ktoś rzuca na niego klątwę. Przez
ułamek sekundy jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem opiekunki Gryfonów, ale
już w następnej pojawił się wraz z aurorem w posiadłości Toma. Voldemort
przeglądał właśnie jakieś papiery, ale czując, że jego bariery zostały
przełamane obrócił się niespiesznie w ich stronę. Była tylko jedna osoba, która
potrafiła się przez nie przedrzeć, choć nie spodziewał się chłopaka
przynajmniej do wtorku. Zobaczywszy go w szatach i masce uniósł pytająco brwi,
ale w następnej sekundzie zarejestrował obecność człowieka, którego ze sobą
przyprowadził. Moody właśnie podnosił się z posadzki, rozglądając dzikim
wzrokiem dookoła. Najwyraźniej nie docenił swojego przeciwnika.
— Keith? — zapytał zdumiony, a mężczyzna aż wciągnął
powietrze, patrząc na nich niedowierzająco.
— Och, Tom — mruknął cicho chłopak. — Psujesz zabawę.
Czarny Pan zaśmiał się cicho, kręcąc głową, podczas gdy Sokół
zdejmował maskę.
— Co cię skłoniło do przyprowadzenia go do mnie?
Duval uśmiechnął się tajemniczo, jednym zaklęciem posyłając
aurora na kolana. Przyłożył mu różdżkę do skroni warcząc, żeby nie próbował się
podnosić i ruszył w stronę Voldemorta.
— Cóż… Miałem małą sprzeczkę z Severusem — zaczął, obserwując
reakcje obu. — I nie chcąc wyładowywać swojego niezadowolenia na nim,
postanowiłem zrobić małe przedstawienie dla ciebie. Chyba nie masz mi tego za
złe? — zapytał, przysiadając na oparciu jego fotela.
Wiedział, że może sobie pozwolić na wiele. Tom był zachwycony
sprowadzeniem do dworu przyjaciela Dumbledore’a. Polował na niego od dawna, bo
mężczyzna podczas długiej pracy dla Ministerstwa Magii i Zakonu Feniksa, pojmał
lub zabił wielu jego popleczników.
— Co takiego zrobił twój kochanek? — mruknął Tom, przesuwając
długimi, kościstymi palcami po jego udzie. Chłopak powstrzymał wzdrygnięcie
ciała, któremu ten dotyk nie spodobał się w najmniejszym stopniu. — Mam nadzieję,
że nie zrobiłeś mu krzywdy.
Zacisnął dłoń w połowie jego twardego uda, przysuwając
nieznacznie twarz do jego szyi. Wciągnął zapach chłopaka, pomieszany z jakimś
imbirowym aromatem.
— Chyba przez chwilę zapomniał z kim ma do czynienia —
warknął Sokół, ale uspokoił się szybko i przeniósł spojrzenie na Moody’ego. —
Mogę zaczynać, Panie? — dodał, kładąc nacisk na ostatnie słowo i zerkając
wesoło na Riddle’a. — Crucio! — szepnął z lubością, wskazując różdżką na
starego człowieka.
Już dawno się tak nie czuł. Już dawno nie chciał nikogo tak
bardzo skrzywdzić. Po tym wszystkim, co opowiadała mu Minerva chciał zadać temu
człowiekowi jak najwięcej bólu. Severus go przeprosił i Keith widział, że jest
mu przykro i, że zapewne nie zrobił tego do końca świadomie. Ale jednak zrobił.
Może Moody też kiedyś żałował, przeleciało mu przez
myśli.
Ale przecież znał swojego kochanka. Widział jego wstręt do
samego siebie, kiedy kazali mu torturować tamtą kobietę. Musi to wszystko po
prostu zakończyć. Musi wygrać tę pieprzoną wojnę i wtedy spróbować zatrzymać
dla siebie Severusa. Bez żadnych umów.
Auror krzyknął głośniej, kiedy Sokół smagnął nieświadomie
różdżką, przerywając mięśnie łydek. Później chłopak starał się skupić na swojej
ofierze, wyładowując na niej cały swój niepokój. Całą złość i frustrację. Kiedy
zatrzymał zaklęcie, podszedł do mężczyzny i kopnięciem przewrócił go na plecy.
Widział w jego spojrzeniu nienawiść, ale w tej chwili nie przejmował się nią w
ogóle.
— Jesteś cholernym zdrajcą! — warknął Moody. — Jak to możliwe,
że Dumbledore ufa śmierciożercom? Przez tyle lat chronił Snape’a, a teraz jego
dziwka postanowiła zniszczyć wszystko.
Keith zacisnął zęby, słuchając jego słów, ale nie pokazał mu
jak bardzo w niego uderzyły. Za to Czarny Pan zaśmiał się głośno, stając obok
Sokoła i kładąc mu dłoń na ramieniu. Nastolatek skrzywił się nieco, czując, że
mija czas, po którym obiecał wrócić, a w oczach aurora błysnęła stal.
— Naprawdę jesteś dziwką, Duval — stwierdził i uśmiechnął się
nieprzyjemnie. — Prawda? Jesteś…
Nie zdążył powiedzieć nic więcej, bo chłopak posłał w jego
stronę zaklęcie uśmiercające.
— Skurwysyn — warknął jeszcze, kopiąc kilka razy martwe
ciało.
Voldemort mruknął z aprobatą i ścisnął jego ramię. Keith
uspokajał się bardzo powoli, czerpiąc ze śmierci tego człowieka tyle, ile chyba
nie dało mu jeszcze żadne morderstwo.
— To co takiego zrobił Severus, że doprowadził cię do takiego
stanu? — zamruczał Lord wprost do jego ucha.
Chłopak usunął zwłoki kolejnym machnięciem różdżki i stanął
twarzą w twarz z Tomem.
— Nic, z czym bym sobie nie poradził — powiedział spokojnie.
— Podejrzewałem jednak, że mógłbyś nie być zadowolony, jeśliby zginął.
— Wracaj do Hogwartu — odpowiedział z rozbawieniem. — Co
zrobiłeś z ciałem?
— Za trzy dni pojawi się w Ministerstwie.
-I-I-I-
Severus nie zmienił swojej pozycji od dwóch godzin. Nie
podobało mu się to, że Keith postanowił wyjść, ale skoro tego potrzebował, nie
miał prawa go zatrzymywać. Co jakiś czas rzucał zaklęcie, chcąc sprawdzić jak
długo będzie musiał jeszcze na niego czekać. Był na siebie wściekły. Nigdy
nikogo nie potraktował w ten sposób, pomijając te nieliczne sytuacje w swojej
młodości, kiedy Voldemort zachowywał się jak paranoik i najmniejszy błąd mógłby
kosztować go życie. Nie potraktował tak nawet swojego ostatniego Sokoła,
Daniela. Ale teraz mógł winić tylko siebie i właśnie to robił, od kiedy
usłyszał słowa kochanka. Powinien bardziej nad sobą panować, bo wiedział, że
jeżeli jeszcze raz dopuści do takiej sytuacji, chłopak się od niego odsunie.
— Wróciłem — powiedział spokojnie Keith, przekraczając próg
sypialni i odrzucając na bok maskę i szaty. Oczy Snape’a zrobiły się okrągłe ze
zdziwienia.
— Gdzie ty byłeś? — niemal warknął.
— U Toma — odpowiedział rozpinając powoli guziki koszuli,
którą ułożył na niskim stołku i w obcisłych, czarnych spodniach wszedł na
łóżko, kładąc się całym ciałem na nagim mężczyźnie.
— Mogę spytać w jakim celu?
Chłopak zamruczał cicho, ocierając się o niego lekko i składając
kilka pocałunków na odsłoniętym torsie.
— Zmusiłeś mnie do przeanalizowania problemów profesor
McGonagall — powiedział po chwili. — I postanowiłem je rozwiązać.
— Słucham? — burknął.
— Jest już wolną kobietą, Severusie — mruknął. — Teraz jest
zapewne u Michaela i rozwiązuje umowę z firmą.
Mężczyzna milczał przez chwilę, jakby bojąc się powiedzieć
to, co nasuwał mu umysł. W żadnym razie mu się to nie podobało.
— Chcesz mi powiedzieć, że porównujesz mnie do jej sponsora —
odparł cicho, a w jego głosie wyraźnie można było usłyszeć wyrzut.
— Nie. — Nastolatek podniósł głowę i spojrzał na niego
intensywnie. — Nie podoba mi się to, jak mnie potraktowałeś, ale nie sądzę,
żebyś to powtórzył, a nawet jeśli, to nasza umowa skończy się za kilka
miesięcy. Gdybyś postanowił zachowywać się od tej pory w taki sposób, to, cóż… liczyłem
się z czymś takim, zawierając z tobą kontarakt, tylko, że ja mam wyjście z tej
sytuacji. Ona go nie miała.
Mistrz eliksirów objął Sokoła ramionami, trzymając go pewnie.
A więc tak teraz o tym myślał. Może i nie uważał, że Snape zacznie teraz
wykorzystywać swoją władze nad nim, ale jednak brał taką możliwość pod uwagę.
To było coś, czego zapewne nie robił od bardzo długiego czasu. Może nawet nigdy
o tym nie pomyślał, a teraz Severus przekreślił wszystko jednym,
nieodpowiedzialnie durnym zachowaniem.
— Nie chcę, żebyś się mnie bał — powiedział cicho.
— Nie boje się ciebie, Severusie — mruknął rozdrażniony. —
Boje się, że mnie zawiedziesz.
Mężczyzna pokręcił głową, przesuwając dłońmi po jego nagich
placach. Cieszył się, że dzieciak przestał unikać jego dotyku i nie uchylał się
przed nim, ale cała sytuacja i tak mu się nie podobała. Kiedy zaczął się o
niego troszczyć? Kiedy tak bardzo zaczęło mu na nim zależeć?
— Mamy jakieś dwadzieścia minut zanim wpadnie tu rozsierdzona
Minerva — bąknął Duval i zastanowił się moment, po którym jego twarz rozjaśnił
psotny uśmiech. — Albo rozradowana, nie jestem pewien.
Snape zaśmiał się cicho, całując go w czubek głowy.
— Kim on był? — zapytał po chwili.
— Dowiesz się niedługo. Ale Tom był zachwycony z
przedstawienia.
— Ty też wydajesz się być zadowolony — szepnął z lekkim
zaniepokojeniem. Nie widział go jeszcze takiego rozluźnionego po wizycie u
Czarnego Pana, a tym bardziej po zamordowaniu kogoś. — Jesteś pewien, że
wszystko w porządku?
— Zdecydowanie. Ale nie musisz się martwić, na ogół nie
czerpię przyjemności z zabijania.
— Dzisiaj można odnieść mylne wrażenie — odparł.
Keith powoli uniósł głowę, żeby przyjrzeć się wyrazowi twarzy
partnera. Nie wyglądał na tak pewnego siebie jak zazwyczaj i chłopak zaczął
rozumieć jego obawy, choć nie miały one nic wspólnego z rzeczywistością.
Przemieścił się trochę, siadając mężczyźnie na biodrach i muskając opuszkami
palców jego blady tors.
— Jestem żołnierzem — powiedział twardo. — Walczę tak samo
jak ty, żeby wygrać wojnę. Nie zawsze robimy rzeczy, które napawają nas dumą,
ale obaj wiemy, że należy je wykonać. Chcę, żeby to się już skończyło. Chcę móc
spokojnie zasnąć, nie martwiąc się, że w środku nocy wyrwie mnie palenie
Mrocznego Znaku. Chcę zabić Voldemorta — warknął. — I jeżeli to wymaga krwawych
tortur i mordu na człowieku, który przez całe życie był brutalny dla niewinnej
kobiety, mogę to zrobić bez mrugnięcia okiem. Nie masz prawa kwestionować
mojego zachowania. Jestem pewien, że zrobiłbyś dokładnie to samo.
— Ale niekoniecznie byłbym z tego powodu aż tak zadowolony —
mruknął.
— Nie — przyznał, wstając i zsuwając swoje spodnie razem z
bielizną. — Możliwe, że byś nie był — dodał, mrucząc ciche zaklęcie nawilżające
i obserwując, jak mężczyzna pożera wzrokiem jego nagie ciało. — To chyba jednak
nie ma znaczenia, prawda? — zapytał.
Severus jęknął, czując, jak chłopak powili opuszcza się na
jego penisa, wbijając jednocześnie paznokcie w poznaczone bliznami ramiona.
Jego oddech wyraźnie przyspieszył i mistrz eliksirów nie był pewien, czy w ten
sposób stara się zignorować ból, czy może raczej podniecenie. Nie przypuszczał,
że Keith będzie miał w najbliższym czasie ochotę na seks.
— Nie ma — odpowiedział jak w transie, przyglądając się
kochankowi, który właśnie unosił się odrobinę tylko po to, że po chwili opaść
na niego znowu.
— Uwierz mi, dostał to, na co zasłużył, a moja pozycja znacznie
wzrosła.
Snape starał się skupić na przeanalizowaniu jego słów. W
Zakonie było około piętnastu mężczyzn, którzy teoretycznie mogliby być związani
z nauczycielką transmutacji. I prawdopodobnie śmierć każdego z nich dałaby
Riddle’owi satysfakcję, bo wszyscy byli blisko Dumbledore’a. Wszystkie
spekulacje wyleciały jednak z jego głowy, kiedy usłyszał przeciągły jęk Duvala,
który, nie przestając się na nim poruszać, zaczął szybką, niemal brutalną
masturbację.
Po kilku minutach Keith leżał spokojnie w jego objęciach,
oddychając dużo spokojniej i gładząc go niespiesznie po boku ciała. Seks był
zdecydowanie lepszy, kiedy angażowały się w nie obie strony.
— Jutro mamy spotkanie w moim domu — zaczął chłopak. —
Charlie ma przyprowadzić Billa i Fleur, prosiłem go też, żeby zabrał bliźniaków
i skontaktował się z Aaronem.
— Dobrze.
— Chciałbym, żebyśmy zaangażowali w to również Rona, Hermionę
i Draco. Daj im jutro jakiś szlaban, żeby mieli wymówkę.
— Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
— Tak, chcę żeby o wszystkim wiedzieli.
— Chyba będziemy musieli porozmawiać wcześniej z panną
Granger — mruknął zamyślony. — Michael zaproponował jej rok temu, żeby została
Sokołem.
Keith uniósł głowę, patrząc na niego z niedowierzaniem.
— Słucham?
— Była u mnie rano. Właściwie to u ciebie, ale ostatecznie
rozmawiała ze mną. Wtedy nie była jeszcze z panem Weasleyem i poważnie zastanawiała
się nad jego propozycją.
— A teraz? — zapytał gniewnie. Nie podobała mu się ta wizja.
Szczególnie, że dziewczyna była naprawdę inteligentna i poradziłaby sobie w
magicznym świecie.
— Podejrzewam, że jeżeli miałoby nam to pomóc, nie wahałaby
się ani chwili — odparł z zastanowieniem. — Jak myślisz, kiedy uda nam się
wygrać wojnę?
Keith zerknął na niego uważniej, słysząc niepewność w jego
głosie. Mężczyzna z całą pewnością zdawał sobie sprawę, że jeżeli dziewczyna
stanie się Sokołem to skończy się jej związek z Ronem i zamknie sobie kilka
furtek do dobrej pracy w przyszłości. Jednocześnie fakt, że nie zapytał o to
czy wygrają, a jedynie o to kiedy, był bardzo budujący.
— Zabiję Voldemorta w przeciągu pół roku — powiedział z taką
pewnością, że Severus zwrócił na niego pytające spojrzenie. — Potrzebujemy
wyszkolić ludzi i skontaktować się z Kurtem, co zajmie około trzech miesięcy.
Jeżeli Minerva mi pomoże, zdobędę jeden z dwóch niezbędnych artefaktów. Drugi
ma Tom — wyjaśnił. — Z końcem tego roku szkolnego będziesz wolnym człowiekiem,
Severusie — dodał cicho, nie spuszczając wzroku z mężczyzny.
— Jak możesz być tak pewny?
— Jestem. Wiem, że tak się stanie. Nie wątp we mnie,
Severusie.
Snape zacisnął wargi w wąską linię i skinął głową. Chciał coś
jeszcze powiedzieć, ale Keith zasłonił mu usta dłonią czując, że ktoś wszedł do
jego komnat. Jako, że były naprawdę dobrze zabezpieczone mogła to być jedna z
dwóch zarządzających szkołą osób, a że akurat Albusa się nie spodziewał…
— Duval! — Usłyszeli głośny krzyk i chłopak stłumił cichy
śmiech.
-I-I-I-
K ach, jak to miło, kiedy ktoś komentuje i jeszcze dostrzega jakąś głębię:) Masz rację, Sev się otworzył i czasami ma problem z akceptacją tego, ale powoli przez jego twardą głowę przebijają się niepokojące myśli. Hm, co do PP to może sie uda na przyszły tydzień, ale nie obiecuję, a W Forks ciągle czeka na finalna akcje, w końcu zapowiedziałam +18, tylko mam na razie zastój weny... Ale też będzie, postaram się jak najszybciej.
Jak się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział tak szybko:D
OdpowiedzUsuńTyle się dzieje, że Sev nie miał czasu, aby uzmysłowić sobie jak zmieniły się jego uczucia do Keith'a jednakże owa sytuacja może i nie najmilsza, ale zmusiła go do przemyślenia pewnych spraw:)
Duval miał prawo poczuć się zranionym takim potraktowaniem, ale dobrze, że jest świadomy tego, iż Sev działał w afekcie, choć czynu nic nie usprawiedliwia.
Alastor za całe zło wyrządzone Minevrze zasłużył na gorszą karę, ale kobieta nareszcie jest wolna. Musiałaś urwać w takim momencie, ja chcę wiedzieć, co zrobi McGonagall po wejściu do komnaty:)
Wracając jeszcze do Duvala i jego zadowolenia oraz zrelaksowania po powrocie od Toma i obaw profesora. Sądzę, że chodziło o to czy chłopak nie upodobni się on do Riddla, który czerpie rozkosz z torturowania i mordowania innych. Wydaje mi się, że Keith przez epizod z Sevem uświadomił sobie z pełną mocą, co tak naprawdę przeżywała Minevra przez tyle lat i to ten konkretny przypadek, to morderstwo tak na niego wpłynęło. Dodatkowo chęć odreagowania zajścia w łazience, wyzbycia się negatywnych emocji spowodowało taki jego relaks po powrocie.
Więcej już nie marudzę:) Tobie życzę dużo, dużo weny :)
Pozdrawiam K
rozpieszczasz nas kochana dwa rozdziały w cztery dni żyć nie umierać:)
OdpowiedzUsuńKeith genialny jak zawsze ma ciekawe sposoby na radzenie sobie ze stresem:)
Sev nareszcie zaczyna sobie uświadamiać co czuję i dobrze bo jego niewiedza w tym temacie robiła się irytująca.
Jak mogłaś zakończyć w takim momencie? Minerva dopiero co weszła a tu koniec to okrutne wiesz?
Miki
Brawo Keith! Wreszcie McGonagall jest wolna;) W sumie to w życiu bym nie podejrzewała, że to bedzie Moody. Jak sobie to wyobrażę to aż blee...;/ Svciu masz krechę, mówiąc krótko: Dałeś plamę, zawaliłeś na całej lini etc. Lordi Voldi jest obrzydliwy, ja bym na miejscu Duvala mu zasadziła z liścia, a fuu! Co do poprzedniego rozdziału to biedny Malfoy, wcale mi go nie szkoda:D Kurcze tak sobie czytam i myślę, że Snape'owi i Duvalowi na sobie zależy, posunęłabym się nawet do stwierdzenia, że cholerrrrnie im na sobie zależy, mam nadzieję, że wyniknie z tego coś dobrego:) Co do Hermiony w roli Sokoła, mówię zdecydowane NIE :D A na koniec, jak mogłaś urwać w takim momencie?! :D Czekam z niecierpliwością na reakcję McPipagall :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
Caathy.x1
Hej, zostałaś nominowana do Liebster Awards <3 Więcej informacji na http://hp-i-okrutny-los.blogspot.com/ Pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńHej! Dopiero dzisiaj odkryłam informacje od Ciebie, cholera... No nic, dziękuję bardzo:) Postaram się z tym coś jeszcze zrobić! Pozdrawiam serdecznie!
UsuńSzczerze podziwiam twoje teksty. Czy mogłabyś zmienić link do tego rozdziału w dziale tekstu "Sokół"? Teraz wchodzi się na ostatni wpis na tym blogu.
OdpowiedzUsuńDziękuję poprawione!
UsuńTo co teraz przeczytałam było o wiele lesze od twojego pierwszego tekstu. Możnq by powiedzieć, że tekst jest dopieszczony. Odoba mi się Potter w twojej wersji (nie mogę się przestawić Kaitha). Inteligenty, wpływowy. Wkurzają mnie trochę jego zmiany nastroju. Raz jest twardy, silny, by po chwili się "rozklejać". Rozumiem, że dużo przeszedł i, że chłopak jest impulsywny ale trochę mnie to drażniło. Kolejną sprawą są strasznie długie opisy sytuacji. Zdarzało mi się pomijać jakiś tekst.
OdpowiedzUsuńMimo to, pomysł na opowiadanie jest bardzo fajny, a połączenie Draco i Charliego jest genialne! Uwielbiam tą parę, zaraz po snarry, oczywiście.
Dumbledor jest postacią albo pozytywną, albo negatywną i w zależności od opowiadania, albo go lubię, albo nie. U ciebie nie mogę się zdecydować. Magia Harrego, pozwala mu rozoznać osoby przychylne jego sprawie.
Nie wiem czy coś ominełam, jak by co to będę pisać w następnych komentarzach. No, lecę czytać inne opowiadania, jednocześnie czekając na nowy rozdział Sokoła.
Pozdrawiam i weny życzę.
Hej,
OdpowiedzUsuńwięc to Moody był sponsorem Minevry agrh, Tom bardzo ucieszył się z przedstawienia...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia