niedziela, 14 kwietnia 2013

Oklumencja część druga(ostatnia)

Moi kochani!
Uznałam, że w tym momencie warto powiedzieć kilka słów, bo wczoraj pomiędzy godziną 13 a 15 stałam się bardzo szczęśliwą osobą. Dzięki Wam, żeby być dokładną.
Pierwszy wpis na tym blogu pojawił się 24.09.2012r., od tego czasu minęło nieco ponad pół roku, a blog zanotował ponad 100 000  nieautorskich(czyli Waszych!) wejść. Jestem jednocześnie dumna, szczęśliwa i patrzę z niedowierzaniem na statystyki. Rekordy biliście oczywiście w grudniu, kiedy to teksty pojawiały się na potęgę, i podczas samego grudnia było ponad 25 000 wejść.
Dziękuję Wam i mam nadzieję, że pozostaniecie ze mną, będziecie mnie nadal wspierać i nadal czytać.
Pozdrawiam Was serdecznie, ściskam i oddaję w Wasze dłonie drugą część Oklumencji.



Oklumencja część druga(ostatnia)
Severus powoli przerwał zaklęcie i wynurzył się z umysłu Gryfona. Zupełnie nie potrafił odnaleźć się w nowym świecie, który stanął mu przed oczyma po jego niedawnych odkryciach. Nic do siebie nie pasowało i nic nie wyglądało tak jak wyglądać powinno, chociaż mężczyzna stwierdził, że generalnie było lepiej niż gorzej. Problemem było słowo generalnie, bo skoro on nic nie rozumiał, skoro niczego wcześniej nie zauważył i skoro Potter na swojego pierwszego kochanka wybrał właśnie Draco, to jego raczej nie wybierze. Nie, żeby Severus wątpił w swoje możliwości, i to zarówno te związane z przekonywaniem, jak i te w łóżku, ale perspektywa bycia porównywanym do Malfoya, nawet jeżeli zdawał sobie sprawę, że w ogólnym rozrachunku, blondyn nie będzie miał z nim szans, była raczej krępująca. I Snape zwyczajnie nie był przekonany do tego, czy aby chce takiej analizie zostać poddanym.
Kiedy jego myśli zwolniły swój szaleńczy bieg, spojrzał przed siebie w celu ocenienia zaczerwienienia na twarzy Złotego Chłopca i aż zamrugał ze zdziwienia, nie dostrzegając go przed sobą. Nastolatek siedział na jego kanapie(znowu!) i niszcząc jego wszelkie wyobrażenia na swój temat, kończył właśnie rozpinanie swojej szaty, układając ją niedbale po bokach swojego ciała i dotykając przez spodnie swojego penisa. We wzwodzie, jakby były jakieś wątpliwości. Mistrz eliksirów patrzył na to przez chwilę, jak zahipnotyzowany, żeby po kilku sekundach utkwić wzrok w zielonych oczach, które patrzyły na niego bardziej przenikliwie niż kiedykolwiek wcześniej. Z jakąś determinacją, zaakceptowaniem nadchodzącej przyszłości, lekkim wstydem i zażenowaniem.
— Co ty robisz, Potter? — warknął w końcu, jakby pragnął znowu przejąć kontrolę, która jakimś cudem wyślizgnęła mu się z rąk.
Harry, nie spuszczając z niego spojrzenia, włożył drugą dłoń pod jasną koszulkę, którą miał na sobie i, unosząc materiał nieznacznie, zaczął przesuwać palcami po napiętych mięśniach brzucha. Snape patrzył na opaloną lekko skórę, na której od pępka w dół biegł wąski pasek ciemnych włosków, ginący pod szarymi spodniami. Mężczyzna nie był pewien, czy bardziej ma ochotę chłopaka zabić za, nieświadome, jak miał nadzieję(albo tylko sobie wmawiał, że ją miał), prowokowanie go, czy podejść, odsunąć jego ręce, pocałować, dotknąć i… Tak, druga opcja wydawała się dawać mu zdecydowanie więcej profitów.
— To, na co najwyraźniej pan także ma ochotę — odmruknął chłopak, odchylając głowę do tyłu i zagryzając wargę, żeby stłumić cichy jęk.
Severus zamarł, usłyszawszy taką odpowiedź, bo naprawdę o ile wielu rzeczy oczekiwał i, o ile Potter często przekraczał granice, to akurat te słowa zdziwiły go niepomiernie. Otworzył usta, chcąc na niego warknąć, ale kiedy usłyszał ten jęk, poczuł wyraźne drgnięcie w rejonach, które poruszać się nie miały prawa w obecności Gryfona, i zerknął w dół swojego ciała.
Och…
Rumienienie się nie było domeną mistrza eliksirów, więc kiedy na jego policzki wypłynął lekki róż, naprawdę nie był pewien, jak powinien na to zareagować. Całe szczęście, że Potter miał przymknięte powieki i akurat na niego nie patrzył. Zresztą już wystarczająco udało mu się dostrzec, zdecydowanie więcej niż powinien mieć prawo, więc Snape stał i się nie odzywał, czekając na jakąś jego kolejną reakcję, czy słowa, czy cokolwiek innego, najlepiej coś, co go zirytuje i pozwoli pozbyć się erekcji, albo, wręcz przeciwnie, pozwoli ją rozładować. Cóż, oczywiści, że obstawał za opcją drugą, ale aż tak naiwny nie był, żeby wierzyć, iż to może się stać naprawdę, do tego szybko, a najlepiej zaraz. Teraz. Już!
— Spodziewałem się, że mnie pan zabije, profesorze — wyjęczał Wybraniec, najwyraźniej pozostając w swojej własnej krainie przyjemności, bo dwa z jego palców właśnie rozpięły pierwszy guzik spodni, a Snape przełknął dyskretnie ślinę.
No i jak on się niby miał opanować? Przeklęty bachor nawet mówiąc takie rzeczy, doprowadzał go do szaleństwa, i mistrz eliksirów wiedział, że tutaj nic nie pomoże. Potrząsnął głową i wciąż nie spuszczając z Gryfona wzroku, złapał paczkę swoich Black Devilów i wyciągając jednego, odpalił go pospiesznie, gapiąc się na przedstawienie, które odstawiał przed nim jego własny uczeń. A, co? Skoro robił to w jego wspomnieniach, to równie dobrze mógł popatrzyć na żywo.
— Za co, Potter? — spytał, zadziwiająco opanowanym głosem.
— Za to, że to był Draco — mruknął cicho, a dłoń z brzucha przesunęła się ku górze i zatrzymała dłużej na mostku, pieszcząc go chwilę.
Harry naprawdę nie mógł się powstrzymać. To wspomnienie było wciąż bardzo intensywne, a świadomość, że Snape to widział, że patrzył na niego, że przyglądał się nie tylko jego nagiemu ciału, ale, że dostrzegł każdą kropelkę potu, zauważył każde najmniejsze pchniecie, widział każdy pocałunek i słyszał każdy jęk, każdy krzyk i przekleństwo działał na niego niczym zapalnik jakiejś mugolskiej bomby. I o ile wcześniej się nad tym nie zastanawiał, to teraz już wiedział, że pieprząc się z Malfoyem podświadomie dążył do właśnie tego, żeby pokazać to wszystko mężczyźnie, bo ten, choć był wrednym dupkiem, to wydobywając za każdym razem na wierzch jego umysłu takie, a nie inne wspomnienia drażnił go i prowokował do posunięcia się dalej, do zrobienia kolejnego kroku. I Gryfon nie był pewien, czy go w ten sposób sprawdzał, czy robił coś zgoła innego, ale teraz i tak nie miał siły, żeby się nad tym zastanawiać. Przyjemność, która oscylowała w tym momencie na granicy bólu, była tak przytłaczająca, że potrzebował więcej, potrzebował dotyku i czułości, warknięć i sapnięć. I chciał to dostać szybko, najlepiej zaraz. Teraz. Już!
Otworzył lekko oczy, spod na wpółprzymkniętych powiek patrząc na swojego profesora, wieloletniego wroga, niesprawiedliwego w każdym calu, a jednak poświęcającego się regularnie, ryzykującego życie i potrafiącego nawet momentami być zabawnym człowieka, i zapragnął go mieć, czy też może raczej, być jego. Na chwilę, na moment, chociaż ten jeden, jedyny raz. Być obok niego, przy nim, czy pod nim. Ściśle, ciało przy ciele, ocierać się, prosić, krzyczeć, czuć. To pragnienie było tak nagłe i tak niespodziewane, że musiał się na moment zatrzymać.
Wcale nie było niespodziewane, pomyślał. Po prostu wcześniej nie dopuszczałem go do świadomości.
Oczywiście, że nie dopuszczał. Nie w sytuacji, kiedy Severus właził regularnie do jego głowy, a jego supełki, choć idealnie działające na innych, zupełnie nie mogły wytrzymać ataku profesora. Rozpatrywanie Snape’a w takich kategoriach skończyłoby się szlabanem, wyśmianiem, przerwaniem lekcji i… Och, tak i brakiem możliwości dojścia do punktu, w którym obaj się właśnie znaleźli.
— W ostatecznym rozrachunku wolę, że był to Draco, niż jakby miała to być Wasleyówna — odpowiedział mężczyzna.
Papieros, choć nie stłumił reakcji jego ciała, pomógł mu się uspokoić i wyciszyć umysł. Nie rzuci się przecież na Złotego Chłopca. Prawda? Prawda. Raczej. Zauważył, że nastolatek spojrzał na niego pytająco, jakby nie rozumiejąc wypowiedzianych słów. Noż, oczywiście, że nie rozumiał i Snape nie miał żadnego powodu, żeby mu to tłumaczyć. Nawet najmniejszego. Nic, a nic!
— Draco jest chłopakiem — wytłumaczył, mimo to.
I parsknął, przypominając sobie jego pisk, a Gryfon znowu posłał mu to samo spojrzenie.
— A niech cię, Potter. Wszystko utrudniasz — warknął, odpalając kolejnego papierosa.
— Co takiego, profesorze? — zapytał niewinnie.
Zapytał dokładnie tym samym tonem, którym kilka miesięcy temu tłumaczył mu, co mogłaby pomyśleć osoba stojąca za drzwiami Wieży Astronomicznej, na której wtedy stali.
W Snapie zawrzało. Nie, żeby nie wrzało wcześniej, ale jaki sens miały próby opanowania się, kiedy Harry jednym zdaniem, tonem głosu i rozpięciem kolejnych guzików, potrafił to wszystko zniszczyć?
Chłopak muskał teraz swoją erekcję przez czarny materiał bokserek, nie przestając jęczeć i wzdychać na przemian, patrząc przy tym uważnie na każdą najmniejszą zmianę w zachowaniu mistrza eliksirów i chyba zaczynając rozumieć jego zachowanie, jego słowa i, o Merlinie, dochodząc do wniosku, że to wszystko mu się podoba, że chce tego, że chce nie tylko teraz, ale i później, na dłużej, może na zawsze, na pewno na najbliższy czas. Mężczyzna, co prawda w obsłudze łatwy nie był, ale i on sam też nie był. Z Malfoyem może i udałoby mu się jeszcze kiedyś w łóżku wylądować, ale perspektyw to żadnych nie miało, bo ani on, ani Ślizgon do tego nie dążyli, a Severus jawił mu się teraz jako coś stałego, co i tak od dłuższego czasu w jego życiu miało swoje własne miejsce, co zmieniło się na lepsze przez ostatnie miesiące, okazało się mieć uczucia i twarde poglądy, nie zmieniało łatwo zdania i, jeśli było tak samo namiętne w seksie, jak w konfliktach, to mogło dać Gryfonowi więcej satysfakcji, niż mógłby dostać gdziekolwiek indziej. I Harry chciał tego spróbować.
— Pan również — powiedział cicho, a jego palce zatrzymał się zachęcająco na gumce bokserek, bawiąc się nią chwilę i oczekując odpowiedzi od mężczyzny.
Snape przez moment czekał, wstrzymując oddech, nie wiedząc czego się spodziewać, nie uważając bynajmniej chłopaka za ekshibicjonistę, choć mając świadomość, że widział już go w naprawdę różnych sytuacjach. Kiedy nic się nie wydarzyło, zerknął Potterowi w oczy, oczy pełne pożądania i informujące wszem i wobec, że jeśli zaraz nie będzie miał możliwości, żeby się sobą porządnie zająć, to zwariuje od nadmiaru emocji i testosteronu. Tego drugiego chyba nawet bardziej.
— Co, ja również, Potter? — zapytał, kiedy przypomniał sobie, że Wybraniec powiedział to, pozbawione zupełnie sensu, zdanie.
Harry przygryzł wargę, decydując się postawić wszystko na szali i jego dłoń wślizgnęła się ostatecznie pod materiał bokserek, obejmując nabrzmiałego penisa. Ponownie odchylił głowę na oparcie kanapy, jęknął zdecydowanie donośniej i, o ile to nie zbyt dziwne w takiej sytuacji, bardziej męsko, przymknął powieki, drugą rękę przeniósł na uda, rozstawiając je nieco szerzej niż do tej pory i trwał tak, pozwalając opiekunowi Slytherinu na siebie patrzyć. Więc ten patrzył, choć jego umysł szalał, ciało szalało i świadomość również szalała, a myśl o tym, że to wszystko wina Pottera doprowadzała go na skraj, ale zrobić nic nie zamierzał. Przynajmniej nie, dopóki na owym skraju się nie znajdzie, bo wtedy odwrotu już nie będzie i gdy skoczy, nie będzie w stanie się cofnąć, a obawiał się, że wycofać się byłby zmuszony.
— Pan również jest mężczyzną — odpowiedział, po przedłużającej się ciszy, chłopak.
Chociaż Snape musiał przyznać, że trudno było mu o tym czasie mówić, jako o czasie ciszy, bo jęki, przyspieszony oddech i inne wydawane przez Gryfona dźwięki, ciszę zakłócały, bardzo dosadnie oznajmiając czego Wybraniec chce i do czego dąży.
Kiedy sens słów dotarł w końcu do zamroczonego umysłu mistrza eliksirów, czarodziej poderwał głowę do góry, szukając spojrzenia Złotego Chłopca, chcąc zrozumieć, upewnić się, usłyszeć to jeszcze raz, ale nastolatek, jak na złość nadal tkwił w swoim świecie i nie przejmował się niczym ani nikim, samemu będąc już chyba na granicy, bo jego dłoń przyspieszyła, jego oddech stał się jeszcze bardziej urywany, jakiś krzyk przedostał się przez wargi, a twarz nabrała tak intensywnego koloru, że Severusowi nieprzyjemnie skojarzyła się z Weasleyem.
Snape zrobił kilka kroków w jego stronę, mając zamiar się zatrzymać, nie zbliżać zupełnie, ale poległ całkowicie i pozostałą odległość pokonał niemal jednym susem. Palcami jednej dłoni ścisnął rękę, która wciąż ukryta była pod bokserkami, drugą chwytając silnie podbródek chłopaka i zmuszając go do spojrzenia w końcu w swoje oczy. Oczy, które pokazywały cały szereg emocji, od pożądania przez irracjonalną nadzieję, obawę i niepewność. Harry jęknął, zdając sobie sprawę, że ból szczęki przynosi mu jakąś chorą przyjemność i momentalnie pomyślał, że metodą supełków i łańcuszków nie pogardziłby także poza swoim umysłem, nie pogardziłby w czyjejś sypialni, albo gabinecie, czy nawet salonie, najlepiej tym, w którym obecnie przebywał. Pytanie nie brzmiało, gdzie, a raczej kiedy i czy jego kochanek się na to zgodzi, niekoniecznie teraz, ale kiedy indziej, następnym razem, o ile taki, rzecz jasna, nastąpi. I czy owy kochanek nie uzna tego za nienormalne, co było więcej niż prawdopodobne.
— Och, zrozumiał pan? — szepnął, przenosząc wolną dłoń na klatkę piersiową mężczyzny i przesuwając ją w stronę szyi i karku, tylko po to, żeby złapać za niego mocno, przybliżyć jego twarz do swojej i wpić się w te usta.
Nie myśleć, nie martwic się, nie uciekać, tylko trwać, robić to wszystko, na co miał ochotę. Pieprzyć się i być pieprzonym. Dotykać, kąsać, ssać i gryźć. A Severus nie protestował, tylko się zgadzał, pozwalając mu na to wszystko i dodając od siebie kilka elementów. Rozbierając i jego, i siebie, drąc nieuważnie koszulkę i urywając jakiś guzik. Warcząc, całując namiętnie, liżąc i dotykając. Dając tyle samo przyjemności ile biorąc. Szybko, nieuważnie, ale z uczuciem, delikatnością, pewnością siebie. Nie brutalnie, choć desperacko. Chcąc mieć, posiadać, zatracić się, mając świadomość, że chce to powtarzać, że będzie potrzebował więcej, że na jednym razie się nie zakończy, że właśnie zagarnia Gryfona dla siebie i głęboko ma cały czarodziejski świat. Choćby i Potter chciał zniknąć, umrzeć, wygrać w końcu wojnę, to on będzie obok i wszystko zrobi, żeby nie stracić tego ciepła, tego psychicznego komfortu, tej przyjemności. Będzie obok i będzie pomagał, i zrobi wszystko, choćby miało go to samego zabić.
— Nie pójdziesz więcej do łóżko z Draco — mruknął Snape, leżąc na niewygodnej kanapie, cały mokry, zmęczony i zadowolony, ze Złotym Chłopcem ułożonym na nim, z jego nogami splecionymi z jego własnymi i głową spoczywającą na poznaczonej bliznami klatce piersiowej.
— Nie pójdę — odpowiedział sennie Harry.
— Dlaczego myślałeś, że cię zabiję?
— Dlatego, że to twój chrześniak? — burknął, starając się nadać swojej wypowiedzi nieco ironii. Nie udało się.
— I co w związku z tym? Jest dorosły.
Harry zaśmiał się cicho, kręcąc głową. Nie miał sił na rozmowę.
— Jak do tego doszło? — zadał inne pytanie Snape i na nie już chłopak skrzywił się wyraźnie, unosząc głowę i zerkając w jego przenikliwe oczy.
— Voldemort chciał, żeby Draco związał mnie ze sobą emocjonalnie, żeby mnie rozkochał, czy co tam innego, a potem wykorzystał, przyprowadził do niego i zniszczył mnie zupełnie, odbierając resztki nadziei.
Severus otworzył oczy, zupełnie nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Już chciał zaprotestować, ryknąć na idiotyzm ich zachowania i zrugać Gryfona za jego naiwność, kiedy chłopak położył mu dłoń na ustach i posłał psotny uśmiech.
— Szkoda, że nie wiedział, że Draco jest po naszej stronie, układa plan zdobycia dla siebie pewnego Ślizgona z naszego roku, ja do niego nie czuję nic i, zapewniam cię, nic nie poczuję, a na dodatek zanim Draco przekonał mnie do tego, co pozwoliłeś sobie obejrzeć, wyjaśnił mi swój własny plan i wiem, co sam zrobi z tymi wspomnieniami, a raczej kiedy i w jakich okolicznościach je pokaże. A, że przy okazji było naprawdę przyjemnie, raczej nie stanowiło to dla żadnego z nas większego problemu. Wręcz przeciwnie.
Snape patrzył na niego nieprzychylnie i to nie tyle z powodu narażania swojego życia, co raczej przez to, że obraz, który wciąż majaczył w jego umyśle, choć wypierały go te, dziejące się przez ostatnie kilkanaście minut w jego komnatach, zobaczy Voldemort. A on nie chciał, żeby ktoś oprócz niego oglądał Gryfona w takiej sytuacji, nagiego, podnieconego, z wyrazem przyjemności na twarzy, pożądania w oczach i krzykiem na ustach. To powinno być jego i innym wara.
Coś z tych myśli musiało się odbić na twarzy mistrza eliksirów, bo Harry parsknął urywanym śmiechem, całując go leniwie w szczękę i ponownie kładąc głowę tam, gdzie było mu najwygodniej. Nie chciał się ruszać, musieć odchodzić, wracać do siebie i zostawiać tego mężczyzny. Snape musnął wargami czubek jego głowy, odsuwając od siebie zarówno Draco, jak i Czarnego Pana. Na zastanawianie się przyjdzie czas kiedy indziej, kiedy w jego ramionach nie będzie Wybrańca, kiedy zostanie sam, bo ten będzie musiał wrócić do siebie. Miał ochotę zapalić, wziąć prysznic i przejść się po zamku, zmierzając na Wieżę. Dokończyć swój rytuał, zastanowić się nad tym wszystkim. Dostał to, czego chciał, spróbował, przekonał się, jak to smakuje i nie chciał tego stracić. Pytanie brzmiało, czy Potter też stracić nie chciał i czy zachce zostać, choć jego niedawne słowa przemawiały raczej na korzyść Severusa niż przeciwko niemu. Pozostanie jeszcze kwestia dyrektora, Lupina i przyjaciół Złotego Chłopca, bo zapewne każdy prędzej czy później dostrzeże, co się dzieje, a raczej, co już stać się zdążyło i będą albo krzyczeć i lamentować, albo… Nie, nie było innej możliwości i Snape poczuł gorzki smak w ustach na samą myśl o tym. Chociaż może poczuł smak czegoś innego, cholera wie. Faktem pozostawało, że Gryfon łatwo mieć nie będzie, kiedy ich relacja wyjdzie na jaw, a mistrz eliksirów będzie miał jeszcze gorzej, ale przecież to nie był powód, żeby odmawiać sobie odrobiny przyjemności. Prawda? Prawda. Raczej.

3 komentarze:

  1. U la la!
    Nie no, moim zdaniem wyszło za krótko! Opo jest zbyt ciekawe zeby miało się teraz skończyć. Według mnie, nie wiem jak inni.
    Mogę prosić o coś więcej????????????????
    A co z pozostałymi? Chyba nie odeszły w zapomnienie? Szczegulnie wyczekuję nowych rozdziałów do "Sokoła" oraz "Prawdziwej Przepowiedni", chociaż "Zapomnieć" też nie jest złe....
    Tak czy siak, życzę dużo weny i pozdrawiam,
    zmienna

    OdpowiedzUsuń
  2. PRAGNĘ WIĘCEJ !XD Kurde ,jak zwykle wyszedł ci majstersztyk <3 Mogę się założyć ,ze kiedy to czytałam w moich oczach można było dostrzec serduszka xD A przy okazji tego opowiadania muszę ci powiedzieć ,że każdą kreacje postaci w twoim wykonaniu po prostu ubóstwiam. Nie było jeszcze postaci ,która ci nie wyszła. Każda jest niesamowicie rozwinięta i genialnie "wyrzeźbiona". Gratuluje ,niektórzy nie mają takiego daru xD Na przykład JA. XD Czekam na twoje następne arcydzieła ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    on tak wspaniałe, więc to po części było ukartowane, Snape pragnął Harrego i na odwrót
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń