Witajcie!
Wrzucam pozostałą część rozdziału. Raczej krótki, ale spieszę się do pracy.postaram się do piątku dodać kolejną notkę. Buziaki.
Mike patrzył po twarzach wszystkich obecnych z widocznym
zagubieniem w oczach. Coś wyraźnie było nie tak, tylko potrzebował jeszcze
kilku informacji, żeby zrozumieć, o co dokładnie chodzi. Miał wrażenie, że
wszyscy patrzą na niego nie tylko z szokiem, ale przede wszystkim ze
współczuciem. Było w ich wzroku też coś, co kazało mu się głębiej zastanowić
nad słowami, które przed momentem padły.
— Wyemigrował do Stanów…? — zająknął się, potrząsając
przecząco głową. Pojęcia nie miał, co oni sugerowali, ale z całą pewnością nie
mogli mieć racji. — Służyli Voldemortowi? — dodał jeszcze ciszej, zastanawiając
się mimowolnie, czy Harry nie podał mu czegoś trefnego, zamiast, jak mu
naprędce wyjaśnił, eliksiru trzeźwości.
Zanim jednak zdążył przejąć się tym zbyt mocno, zacisnął na
chwilę powieki, odetchnął kilka razy głęboko i doszedł do wniosku, że musi w
końcu na poważnie porozmawiać z matką. Jakiekolwiek dywagacje na temat tego,
kim naprawdę był i jakie tajemnice wiązały się z jego przeszłością, wolał
zostawić sobie na samotny wieczór. Albo chociaż na wieczór w mniejszym gronie,
bo ci wszyscy przyglądający mu się ludzie zaczynali być irytujący. Założył ręce
na klatce piersiowej i warknął cicho, chcąc dać im jasno do zrozumienia, że
właśnie zakończył temat.
Potter i Malfoy zerknęli na siebie parskając cicho, mimo to
kiwając chłopakowi lekko i obiecując niemo, że później wrócą do tego tematu.
Mike zauważył jeszcze mały uśmiech na wargach Jaspera, ale zanim zdążył
sprawdzić reakcję pozostałych, jego wzrok przyciągnął Edward, który stanął za
Harrym, dotykając go nienachalnie, mimo, że jego dłonie metodycznie przesuwały
się do pasa chłopaka, przez jego kręgosłup, aż po klatkę piersiową, na której
się zatrzymały, obejmując go i przyciskając do swojego ciała.
Oczy kilku osób, w tym Mike’a, rozszerzyły się dość komicznie,
w końcu wszyscy pamiętali zaklęcie, którym niedawno czarodziej potraktował
Edwarda. Gryfon jednak nawet nie drgnął. Przecież ci ludzie, którzy otaczali go
w tej chwili byli mu bliscy. Bardziej lub mniej, ale byli. Wampiry i zmienni
wiedzieli, że jego krew śpiewa do Edwarda, a pozostali, poza Newtonem byli
ludźmi, którzy walczyli z nim na wojnie o wspólną wolność. Jeżeli mieli wziąć
udział w kolejnej, ukrywanie przed nimi, że coś go łączy z jednym z wampirów
było, co najmniej, nie na miejscu. Odprężył się, opierając o zimne ciało
Edwarda i zastanowił, czy powinien w ogóle czuć się skrępowanym, bez względu na
to czy przebywał w tym towarzystwie, czy w jakimkolwiek innym. To było częścią
jego. Było milion powodów, dla których musiał ukrywać swój związek z Severusem,
ale teraz nie był w związku. Wtedy trwała wojna, w której większość
czarodziejskiego świata myślała, że stoją po różnych stronach. On był nieletnim
Wybrańcem, a Snape jego nauczycielem. Tylko pozory mogły im pomóc, tylko one
mogły uratować im życie.
Harry otrząsnął się z przemyśleń dopiero, gdy poczuł usta
Edwarda przesuwające się po jego szyi. To była przyjemna pieszczota, rozgrzane
ciało reagowało bardzo żywiołowo na chłodne wargi, muskające skórę w miejscu,
gdzie tuż pod nią, pulsowała jego gorąca, oszałamiająca w swoim zapachu, krew.
— Edward? — mruknął cicho, karcąco.
Wampir przesunął dłonie niżej, na biodra Pottera i wciągnął
głęboko jego zapach. Chyba nie potrafiłby już bez niego żyć, co nadal mu się nie
podobało. Tak samo, jak to, że Harry najprawdopodobniej miał rację, mówiąc mu,
że nie będzie w stanie bez niego funkcjonować, skoro już spróbował jego krwi,
że pół roku bez pieśni tej krwi go zabije.
— Edward, przestań — powtórzył po chwili, ale ten nie wydawał
się w ogóle go słyszeć.
Harry poruszył się, chcąc sprawdzić, czy wampir będzie starał
się go jakoś przy sobie zatrzymać, ale ten ruch w po prostu go otrzeźwił.
Nieco.
— Pachniesz nimi wszystkimi — wyjaśnił z mocno
poczerwieniałymi tęczówkami, wpatrując się wrogim wzrokiem w ludzi, których
przywiózł Draco. — Czuję, jak mieszają się na tobie ich zapachy, przesiąkasz
nimi — niemal warknął. — Pachniesz też Mikiem — dodał z groźbą i jakimś
ostrzeżeniem w głosie. — Przyzwyczaiłem się do zapachu Malfoya, potrafię go
znieść nawet rano, kiedy jest bardzo intensywny. Zresztą cały dom nim pachnie,
właściwie to wami, nie tylko nim. Każdy jego zakamarek. Kanapa, krzesło w
jadalni, blat obok kuchenki — wymieniał, a Harry zarumienił się lekko doskonale
wiedząc, dlaczego akurat te meble zostały wymienione. — Pogodziłem się z tym,
choć zupełnie mi się to nie podoba.
Draco otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale jedno
spojrzenie Pottera zamknęło mu je z powrotem. Chętnie podrażniłby się z
wampirem, szczególnie, że w otoczeniu całej reszty był całkowicie bezpieczny.
Nie mógł też zaprzeczyć, że Edward naprawdę dobrze radził sobie z jego
zapachem, który wyczuwalny na Potterze musiał go wyjątkowo drażnić.
— Nie chcę, żebyś pachniał Mikiem — kontynuował Cullen, przyciskając
go na nowo do swojego torsu, przesuwając nosem po szyi, kończąc tuż za uchem,
gdzie złożył mały pocałunek. Potter był jego.
Newton oniemiał na moment, nie wiedząc co ma na myśli Edward,
ale ostre tony w jego głosie i kolor oczu, które wwiercały się w niego z
nienawiścią, zmusiły jego ciało do instynktownego kroku w tył.
— Dlaczego Jacob nie zachowuje się tak samo jak Edward? —
wypalił Ron, przeskakując wzrokiem pomiędzy kilkoma osobami, zatrzymując go
ostatecznie na Draco, który jednak tylko wzruszył ramionami.
Hogwartczycy wymienili zaskoczone spojrzenia, zupełnie nie
wiedząc, co miało znaczyć to pytanie, ani tym bardziej, dlaczego Ron zadał je
właśnie Malfoyowi.
— Bo oni nie są razem — wyjaśniła spokojnie Hermiona.
— My też nie — burknął Harry. — Nie jesteśmy parą — wysyczał,
jakby chciał za wszelką cenę podkreślić, że nie ma i nigdy nie będzie między
nimi żadnej głębszej więzi.
Gryfonka przewróciła tylko oczyma i pokręciła z politowaniem
głową.
— Chodziło mi o seks, Harry — powiedziała dobitnie.
Draco parsknął śmiechem, widząc zaskoczoną minę Pottera. Ron
zaczął się krztusić, czerwieniejąc w szybkim tempie, a Mike sapnął cicho,
przypominając sobie wzrok Wybrańca, prześlizgujący się po jego ciele. Pamiętał
aprobatę w jego spojrzeniu i reakcję jego ciała. Pamiętał też doskonale, że
oprócz zażenowania, czuł się mile połechtany takim głodem w oczach kolegi.
Edward nie spuszczał wzroku z chłopaka, powarkując cicho przy
uchu Harry’ego. Niepokoiło go to, że raptem pojawiło się tyle nowych osób,
które mogą próbować mu go odebrać. Nie był gotowy na dzielenie się nim. Nie
wiedział, czy kiedykolwiek będzie.
Jake z zastanowieniem przyglądał się zachowaniu wampira. To
naprawdę było aż tak silne, że nie mógł się powstrzymać? On też czuł na Draco
inne zapachy, ale od początku był z nim i dokładnie wiedział, co się wydarzyło
od kiedy wysiedli z samolotu. Ze wstydem przypomniał sobie, że wcale nie
zareagował lepiej, kiedy Neville objął jego wpojonego, o swojej reakcji na
zastanie jego i Pottera w jednym łóżku nawet nie wspominając. Najgorsze było
to, że Harry miał rację, kiedy przyrównał fakt tego, że jego krew śpiewa do
wampira, do wpojenia u zmiennokształtnych. Co prawda wtedy, gdy widział go
ledwo żywym, całym w bandażach i słyszał jego wolniej i mniej regularnie bijące
serce, miał ochotę skręcić Edwardowi kark, a później zatańczyć przy ognisku,
które pochłaniałoby powoli jego ciało, ale teraz widział to z innej
perspektywy.
I pozostawał jeszcze fakt, że Draco po prostu nie pozwoli mu
tak po prostu do niego przylgnąć. Wtedy, na parkingu, pocałował go tylko po to,
żeby go uspokoić, ale Jacob był pewien, że to się szybko nie powtórzy, nawet
jeśli dzisiaj byli w stanie normalnie rozmawiać.
Ron w końcu się uspokoił i uniósł jedną brew, patrząc na
Malfoya z lekką kpiną. Jakoś nie wyobrażał sobie, że ten pozwala komukolwiek
zbliżyć się do siebie w sposób, który właśnie praktykował Harry z wampirem. A
już na pewno nie na oczach innych ludzi. Poza tym nadal pamiętał niechęć
blondyna do zmiennego. Rozumiał go doskonale.
— Jasper — mruknął Harry, przerywając przedłużającą się
ciszę. — Zabierz Edwarda na polowanie — poprosił, choć w jego głosie było
więcej z nakazu.
Mike rozszerzył w zdziwieniu oczy, kiedy Jasper w ułamku
sekundy znalazł się przy Edwardzie, kładąc mu dłoń na ramieniu i odciągając od
Pottera. Gryfon tylko zerknął na obu, szepnął coś niezrozumiałego i skinął
głową w stronę lasu.
— Kim wy jesteście? — wyszeptał Newton, patrząc w miejsce,
gdzie przed momentem zniknęło dwóch chłopaków. Wiedział, że to tam tylko
dlatego, że gałązki poruszały się nieznacznie na drzewach, które musieli
ominąć, biegnąc najwyraźniej z prędkością światła.
-I-I-I-
Harry wyszedł z domu Rona i Hermiony wraz z Draco, tłumacząc
przyjaciołom, że rano muszą się pojawić w szkole. I tak była prawie czwarta,
więc zostało im zaledwie kilka godzin snu. Aportowali się wprost do salonu
Gryfona, czując, że miniony dzień był naprawdę ciężki. Opowiedzenie
Hogwartczykom wszystkiego, co wiedzieli o Volturi, zajęło sporo czasu, tak
samo, jak wprowadzenie ich w relacje Cullenowie – Sfora. Malfoy słowem nie
wspomniał o wpojeniu, więc Harry nie chciał sam poruszać tego tematu. O
Edwardzie zresztą tez nie rozmawiał zbyt chętnie, informując ich, że tak jak
wspomniała jeszcze na polanie Hermiona, łączył ich tylko seks. Nawet jeżeli
któreś domyśliło się, ze nie mówią im wszystkiego, nikt nie próbował wyciągać z
nich jakichkolwiek informacji, za co byli im bardzo wdzięczni. Odeskortowali
Mike’a do domu zaraz po zniknięciu Jaspera i Edwarda, prosząc go jeszcze, żeby
nie rozmawiał na razie z rodzicami o tym, czego się dzisiaj dowiedział. Kiedy
chłopak opowiedział im o reakcji matki na pytanie o magię, obaj wydali się
bardziej niż zaniepokojeni. Harry, jak zwykle wykazując się brakiem instynktu
samozachowawczego, chciał po prostu iść do niego do domu i postawić sprawę
jasno, dowiedzieć się wszystkiego u źródła, ale Malfoy trzepnął go w ramię,
mamrocząc, ze najpierw musi coś sprawdzić, a póki co, tak jest bezpieczniej.
Gryfon w końcu przewrócił oczyma, ale zgodził się krótkim skinięciem. Obiecali,
że jutro wieczorem opowiedzą mu jeszcze o Cullenach i Indianach.
— Wina? — zapytał Harry, już idąc w stronę kuchni, wyciągając
dwa kieliszki i lewitując z barku butelkę lekkiego, różowego trunku. Nie był
tak zmęczony, jak mu się wydawało, po prostu chciał jeszcze raz wygarnąć
Malfoyowi to, że sprowadził do Forks posiłki.
— Chętnie — odparł blondyn, patrząc na niego badawczo, ale
nie przestając się uśmiechać. Wiedział, że dobrze zrobił. Teraz ich szanse na
wyjście bez szwanku z czekającej ich konfrontacji znacznie wzrosły.
— Nadal nie jestem zadowolony… — zaczął Porter, ale Ślizgon
szybko mu przerwał.
— Wiem, że nie jesteś — burknął, odbierając od niego
kieliszek i delektując się pierwszym łykiem, nieco zbyt chłodnego wina. — Nie
mogłem ci powiedzieć wcześniej, bo nigdy byś się nie zgodził — dodał.
Harry skrzywił się wyraźnie, ale nie skomentował tych słów.
Zamiast tego oparł się o blat, w miejscu, które wspomniał Edward i parsknął
śmiechem, żeby po bardzo krótkiej chwili spoważnieć.
— Naprawdę myślisz, że rodzina Mike’a służyła Voldemortowi?
Draco zagryzł na chwilę szczeki, ale przytaknął sztywno
głową. Nie widział innego wyjaśnienia. W Stanach charłacy nie byli
napiętnowani. Tutaj nigdy nie istniała klasyfikacja rasowa, czarodzieje czystej
krwi żyli z mugolakami i zwykłymi ludźmi praktycznie od początku. Istniały co
prawda typowo czarodziejskie aglomeracje, ogromne dzielnice w kilkumilionowych
miastach i małe czarodziejskie wioski, ale nie pojawił się tu psychopata,
chcący podporządkować wszystko pod swoją filozofię. Zresztą czarodzieje
zasiedlali Stany właśnie z tego powodu. Liberalne podejście do bardzo wielu
kwestii pozwalało im normalnie żyć, nie zmuszając do wybrania jednej ze stron
zwaśnionej czarodziejskiej Europy.
— Ciekawe do czego dokopie się twój skrzat — mruknął cicho,
obserwując zaciśnięte pięści blondyna, złość w jego oczach i jakąś
determinację. Wiedział, że Draco pozna prawdę.
HA!! Rozdział boski! <3 Edward mnie wkurza... a takie jedno pytanko imienniczko moja ^^ Ty wyobrażasz sobie Edwarda opisanego w książce (rude kręcone, dłuższe włody) czy tego z filmu z dziwnym ryjkiem? xD
OdpowiedzUsuńBo ja jakoś rudego sobie wyobrażam. :)
Podoba mi się Draco i jego... hym... jego dystans do Jacoba. :) Wgl to opowiadanie pierwsze mi się spodobało ze wszystkich innych mieszanych ^^ Połączenie zmierzchu i Harrego Pottera jest tutaj wręcz naturalne! <3
Weny i pozdrawiam. ^^
kiedy pojawi się coś nowego?
OdpowiedzUsuńHm... Ciekawie :D
OdpowiedzUsuńNIe wiem czemu, ale Edward porządnie mnie wkurza ;) Nie lubie go, chociaż jest mi go może troszeczkę szkoda!
Wyjątkowo trudno mi napisać jakiś sensowny komentarz do tego rozdziału! :P
Tak się zastanawiam ile czasu zajmie Jacobowi dojście do wniosku, że żeby być z Draco musi się bardziej postarać i nie uważać Malfoy`a za swoją własność :D
Rodzice Mike`a śmierciożercami? To w zasadzie wyjaśnia zachowanie matki Mike`a dwa/ trzy rozdziały temu! :) Jestem ciekawa do czego chlopcy się dokopią w swoich poszukiwaniach...
No i wracając do wampirków :D Mogę może spodziewać się w kolejnych rozdziałach trochę więcej Jaspera i Rosalie???
czekam na kolejną notkę :) Mam nadzieję, że pojawi się ona w najbliższym czasie!
Pozdrawiam B.
PS Zastanawiałaś się może nad napisaniem jakiegoś ciąu dalszego "na szczycie góry"? Oraz nad one-shotem lub czymś dłuższym z Harry`m i Jasperem?
B.
Czekamy i czekamy! Kiedy możemy się spodziewać następnego rozdziału?? :)) Opowiadanie świetne, niesamowicie wciągające. Przeczytałam całe w jeden dzień i aż mnie trzęsie, żeby czytać dalej ;p Mam nadzieję, że jednak coś pojawi się między Harrym i Draco, bo jakoś nie wierzę w relacje "tylko przyjaciele" ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńkiedy pojawi się kolejny superr rozdział; nie mogę się doczekać, ja chcieć więcej więcej!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję na kontynuacje. Jestem ciekawa kim jest mama Mike'a. I jak potoczy się to wszystko dalej. :D
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńno pięknie, ciekawe do czego się dokopie ten skrzat, Edward już akceptuje zapach Malfloya u Harrego, choć mu to się nie podoba...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńpięknie, zastanawiam się do czego dokopie się ten skrzat, och no i Edward już zaczął akceptować zapach Malfloya u Harrego... choć mu to się nie podoba...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, zastanawiam się do czego "dokopie" się ten skrzat... Edward już zaczął akceptować zapach Malfloya u Harrego... choć mu to się bardzo nie podoba...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza