wtorek, 2 października 2018

Zapomnieć 33


Cześć!
Mam nadzieję, że wciąż tu zaglądacie:) Inaczej... Ja wiem, że zaglądacie i bardzo Wam za to dziękuję. Boże, miałam skończyć ten tekst już dawno, ale wiecznie mam coś innego na głowie. Podrzucam dzisiaj jeden rozdział i liczę, że Wam się spodoba.
Buziaki dla Was i miłej zabawy podczas czytania:)

Zapomnieć 33
Draco po raz kolejny walczył wspólnie z Samem przeciwko Edwardowi i to chyba nie był najlepszy pomysł, bo wampir kierował wszystkie ataki właśnie na niego. I gdyby toczyli tę walkę z kimś innym z rodziny Cullenów, Malfoy wziąłby pod uwagę, że to może być symulacja prawdziwego starcia, bo być może sprzymierzeńcy Volturi uznaliby człowieka za najłatwiejszego do eliminacji. Jednak w tym przypadku nie potrafił odeprzeć wrażenia, że Edward zwyczajnie się mści za fakt, że on i Harry sypiają ze sobą, nawet jeżeli ostatnio nie robili tego tak często, jak Ślizgon by chciał. Wiedział, że coś się zmieniło pomiędzy Potterem i jego wampirem i nie naciskał na Harry'ego, nawet jeżeli większość nocy wciąż spędzali w jednym łóżku.
— Stop — warknął w pewnej chwili Sam, zmieniając się w człowieka, chyba dochodząc do podobnych wniosków co Draco. Stanął tak, żeby oddzielić go od Edwarda i wpatrywał się w niego intensywnie.
Malfoy uniósł brew, dostrzegając, że Edward zaczyna wyglądać na zawstydzonego i zaczął się zastanawiać, co wyczytał z myśli wilka. Było kilka rzeczy, które Sam mógł mu przekazać, od: zachowujesz się jak dupek, po: to nie sprawi, że Harry przestanie się z nim pieprzyć. Było też całe spektrum pomiędzy i Draco naprawdę miał ochotę o to zapytać, ale Edward po prostu skinął głową i odszedł w stronę Ginny i Deana. A jemu wciąż bardziej zależało na sprowokowaniu go niż na poznaniu tego, co mógł lub nie usłyszeć od Sama.
— Coś się dzieje z Jackobem — mruknął po chwili Sam, nie patrząc na niego, skupiając się raczej na toczących się dookoła walkach.
Draco wyprostował się natychmiast, zerkając na niego pytająco i zastanowił się, czego niby mężczyzna od niego oczekuje. Do tej pory wydawało mu się, że Alfa jest po jego stronie, więc albo z Blackiem było naprawdę źle, albo to perspektywa Sama uległa zmianie. Nie był nawet pewien, czy chce wiedzieć, ale ten spojrzał w końcu na niego i było w jego wzroku coś na tyle niepokojącego, że Ślizgon po prostu nie mógł tego zignorować.
— Mów — rzucił tylko, czekając na kolejne rewelacje.
Sam zmarszczył śmiesznie nos i przesunął spojrzeniem po wszystkich ludziach, którzy znajdowali się w tej chwili na polanie. Nie było wątpliwości, że nie chce przeprowadzać tej rozmowy tutaj i Draco zagryzł zęby, bo to oznaczało, że sprawa jednak jest ważna. Wskazał na las, po czym podszedł do Rona, informując go krótko, że musi coś załatwić i nie jest pewien, kiedy wróci. Rudzielec wyglądał, jakby chciał zapytać, o co chodzi, ale ostatecznie się powstrzymał, patrząc na oddalającego się powoli Sama. Skinął niemal niezauważalnie, pozwalając Draco odejść w spokoju.
Ku zdziwieniu chłopaka, Alfa czekał na niego na motocyklu, który chyba należał do Jackoba, choć pewności żadnej nie miał. Uniósł brew, uśmiechając się prowokacyjnie, ale Sam nie odezwał się słowem, wskazując mu miejsce za sobą.
— Nigdy nie jeździłem... — zaczął z wahaniem, ale mężczyzna tylko prychnął i poklepał skórzane obicie, więc Malfoy westchnął cicho i usiadł za nim, obejmując go kurczowo wokół pasa i przyciskając swoje ciało do jego.
Ruszyli niemal w tym samym momencie i Draco instynktownie wzmocnił uścisk, chociaż strach, który odczuwał przed chwilą bardzo szybko został zastąpiony innymi emocjami. Czuł, jak ciało Sama napina się przy każdej nierówności leśnej ścieżki, po której jechali. Skóra mężczyzny emanowała jakieś niesamowite ilości ciepła, mając przy tym cholernie intensywny zapach, a twarde mięśnie brzucha pracowały pod jego dłońmi w sposób, który nie pozwalał mu racjonalnie myśleć. Sam mógłby być idealny dla niego, gdyby nie pieprzone wilcze prawa i instynkty, gdyby nie wpojenie, które wybrało mu na partnerkę kobietę, a Draco przeznaczyło dla kogoś innego.
Starał się dyskretnie wciągnąć jego zapach, ale to nie mogło się udać, kiedy siedział przed nim zmienny. A nawet gdyby jakimś cudem Sam to przeoczył, musiał czuć jego twardego fiuta, który najwyraźniej uznał, że ta przejażdżka jest tylko wstępem do dłuższej zabawy. Draco zresztą miał ochotę jęczeć, kiedy na każdej kolejnej nierówności ocierał się o pośladki i plecy mężczyzny. To było jak tortura, ale taka cholernie przyjemna i naprawdę nie wiedział, jak powinien się zachować, kiedy w końcu się zatrzymali na jakiejś innej, tym razem niezbyt dużej polanie. Alfa się nie odzywał i nie próbował zerwać ze swojego miejsca, żeby znaleźć się jak najdalej od niego, a on też nie bardzo był w stanie zrobić cokolwiek. Trwali tak więc przez kilka chwil, Draco nie potrafił powiedzieć, jak długo, ale wiedział, że przez cały ten czas machinalnie gładził brzuch Sama i trzymał głowę złożoną pomiędzy jego łopatkami, oddychając niespokojnie.
— Przepraszam — wyszeptał w końcu, kiedy jego erekcja zaczęła opadać a on sam pozbierał myśli na tyle, żeby w ogóle się odezwać.
Sam tylko pokręcił głową a potem parsknął cicho, nadal czekając aż Ślizgon ogarnie się na tyle, żeby go puścić i wstać.
— Jake ci się nie podoba? — zapytał, kiedy Draco zszedł z ubłoconego crossa i chodził w kółko, wydeptując niewysoką trawę.
Ten zatrzymał się raptem, odwracając w jego stronę i zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią. To nie o to w tym wszystkim chodziło, ale niekoniecznie chciał dzielić się swoimi przemyśleniami i wątpliwościami. Inna sprawa, że nie sądził, żeby udało mu się tej rozmowy uniknąć.
— Ty mi się podobasz — burknął w końcu, patrząc na niego z jakimś wyzwaniem, ale jako, że Sam nie wyglądał, jakby miał zamiar to skomentować, kontynuował: — Fizycznie nie jest zły. Seks mógłby być w porządku.
— Więc w czym problem?
— W tym, że jemu podobno nie chodzi tylko o seks. W tym, że każdy ze Sfory będzie wiedział. W tym, że nienawidzę się obnażać, a to będzie właśnie tym.
— Boisz się — wydedukował mężczyzna, ale Draco pokręcił głową. Nie o strach w tym wszystkim chodziło, a przynajmniej nie o taki, o którym mówił teraz Alfa. — Myślisz, że Emily jest łatwo? Albo partnerkom innych wilków? To nie jest coś, o czym rozmawiamy.
— Ale wciąż wiecie — warknął Draco, patrząc z irytacją na Sama. — Wiecie dokładnie co i jak robimy, kiedy jęczymy z przyjemności, dotyk w którym miejscu nas podnieca...
Przygryzł wargę i odwrócił się w stronę drzew, żeby odetchnąć. Sam albo nie wiedział o co mu chodzi, albo zupełnie się tym nie przejmował. Draco nawet za bardzo by się nie zdziwił, inni słyszeli co myśli o Emily, ale on słyszał członków swojej Sfory. Byli kwita w pewnym sensie. Zdawał sobie sprawę, że żaden zmienny nie powie nawet jednego złego słowa o partnerce któregokolwiek z pobratymców, zapewne zabraniał tego jakoś wewnętrzny kodeks, a może jedynie zwykła przyzwoitość. Jednak co jakiś czas słyszał ich przekomarzania i docinki. A temat seksu zawsze był świetnym sposobem na dokopanie komuś.
— Jake miał już kogoś? — zapytał niespodziewanie, odwracając się znowu w stronę Sama i wpatrując w niego z autentycznym zainteresowaniem, ale mężczyzna tylko wzruszył ramionami. — Więc to będzie jego pierwszy raz... — mruknął niechętnie.
— Instynkt go poprowadzi — odparł z kpiną Sam i Draco pokręcił głową.
— Pamiętasz jeszcze swój pierwszy raz? Zastanawiałeś się w ogóle nad tym, jak wygląda seks dwóch facetów? — zapytał zdenerwowany, że ten podchodzi do wszystkiego tak beztrosko. — Instynkt nikogo nie poprowadzi, trzeba się przygotować, wiedzieć na co jest się gotowym — dodał twardo. — Ja mogę go przez to przeprowadzić. Naprawdę nie ma problemu, żadnego, ale nie chrzań mi o instynktach.
— Masz rację, Draco — przyznał Sam, podchodząc do niego i kładąc mu miękko dłoń na ramieniu. — Przepraszam.
Malfoy odsunął się od niego i znowu zaczął chodzić w kółko. Nie sądził, że kiedyś zostanie postawiony w takiej sytuacji i wcale mu się to nie podobało. Nie chciał, żeby każdy wilk z okolicy wiedział kiedy i jak uprawia seks. Nie chciał wystawiać swojego życia na widok publiczny, a jednak to się stanie prędzej czy później. Aż się zatrzymał, kiedy zdał sobie sprawę z tego o czym myśli. On już się pogodził ze swoim losem i z wpojeniem, które przeżył Jackob. Nie chciał tego robić, nie planował poddawać się jego cholernym instynktom, a jednak miał świadomość, że to się stanie. Kopnął w leżący niedaleko pień i warknął wściekły, że nawet teraz, po wojnie nie może sam decydować o swoim życiu.
— O co mnie teraz prosisz, Sam? — zapytał cicho, ale zdenerwowanie wciąż było doskonale słyszalne w jego głosie. — Mam z nim porozmawiać? Powinienem częściej z nim przebywać, on potrzebuje mojej obecności obok siebie tak jak Edward potrzebuje Pottera? Czy może mówisz mi właśnie, że jednak muszę się z nim przespać? - wywarczał na koniec, bliski prawdziwego wybuchu.
Oni wszyscy jedynie czegoś żądali, jakby fakt, że Draco postanowił walczyć dla nich, był niewystarczający.
Sam patrzył na niego ostrożnie, oceniając poziom jego złości i nie do końca ją rozumiejąc. Wychowano ich na tych legendach i bycie partnerką wilka stanowiło raczej nobilitację niż powód do rozpaczy, szczególnie, że zmienny wpajał sobie kogoś, kto był dla niego idealny. I on był kimś idealnym dla tej osoby. Prawda była jednak taka, że nigdy nie spojrzał na to z perspektywy tej drugiej strony, na problem wspólnej jaźni Sfory i tego, jak czuły się z tym kobiety, jak czuła się Emily. Był zbyt skupiony na tym, co sam jej zrobił, żeby zainteresować się, czy nie odczuwa dyskomfortu przez inne rzeczy. Zdarzało się, że karmiła połowę wilków, z których większość wciąż była nastolatkami. I Draco miał rację, niby wszyscy wiedzieli, że ludzie prędzej czy później lądują w jednym łóżku, a jednak domyślać się, a zdawać sobie całkowicie sprawę, co, kiedy i jak się w tym łóżku robiło, było czymś zupełnie nieporównywalnym.
— Powinienem porozmawiać z Emily — mruknął Sam, dochodząc do tego punktu w swoich rozważaniach.
— Emily się z tym pogodziła — burknął Malfoy, machając niedbale ręką. — Może jej to przeszkadzać w jakimś stopniu, ale jesteście już na innym etapie niż ja i Jake. My nie jesteśmy na żadnym — przypomniał. — I bardziej jej zależy na tobie niż na swojej prywatności. Ona wie, że daje ci siłę, a dodatkowo, mimo że nie jest wilkiem, ma posłuch w Sforze. Nikt nawet nie spróbowałby powiedzieć jej złego słowa — wyjaśnił, bo akurat to było dla niego oczywiste. Emily była partnerką samca alfa, była samicą alfa i nie miało żadnego znaczenia, że w ogóle nie jest zmienną.
— Tobie też nikt nic nie powie — spróbował Sam, ale to chyba nie był najlepszy argument, bo Draco kopnął jeszcze raz w leżący obok niego konar.
— To miało mnie uspokoić? — warknął. — W dupie mam to, czy ktoś mi coś powie, tak samo jak to, czy będziecie o mnie plotkować za moimi plecami.
— W takim razie nie wiem, o co ci chodzi — przyznał w końcu Sam, bo chyba krążyli wokół tematu, a on nie potrafił znaleźć wejścia do pokoju, w którym mu go objaśnią.
— Chodzi o to, że ja nie będę słyszał waszych rozmów, ale Jake tak i nie wiem, czy jest na takim etapie, że da sobie z tym radę — odparł cicho, z rezygnacją. Bo może i chłopak zmieniał się w ogromnego, pięknego i groźnego basiora, który potrafi zabić wampira, ale wciąż miał tylko szesnaście lat.
Mężczyzna jednak przyglądał mu się, nadal niewiele rozumiejąc i Malfoy miał ochotę się gorzko zaśmiać.
— Jak będziecie na niego później patrzyć? — zapytał tak prosto, jak potrafił. — Gdyby to był przypadkowy koleś miałbym to gdzieś — mruknął.
— Więc przejmujesz się uczuciami Jackoba — zakpił Sam i Draco miał szczerze dość tej rozmowy. Facet najwyraźniej miał gdzieś jego obawy.
— Pieprz się, Sam — warknął, podchodząc do mężczyzny z różdżką wycelowaną w jego gardło. Był wściekły. — Może zapomniałeś, ale mamy bitwę do wygrania. I to ty poruszyłeś temat Jackoba, więc zapewne sprawa jest poważna — dodał, uśmiechając się z wyższością, kiedy Alfa zaczął się trząść, powstrzymując przemianę. — Mogłem zabić kilkunastu ludzi, ale fizycznie wciąż jestem nastolatkiem i wyobraź sobie, że lubię seks. Jake też to polubi, ale w takim razie każdy z was będzie o tym wiedział. Każdy ze Sfory dowie się, jak przyjemnie jest mieć fiuta w dupie i nie wiem, czy to nie zmieni tego, jak będziecie się do niego odzywać i jak go traktować. A on też będzie nam potrzebny podczas tej walki.
Alfa jeszcze przez chwilę warczał cicho, żeby w następnym momencie wbić w niego zaskoczone spojrzenie. Zaraz po tym Draco zabrał różdżką z jego grdyki, schował ją do pokrowca i zaśmiał się smutno, analizując wyraz twarzy Sama.
— Chyba nie sądziłeś, że pozwolę mu się zdominować? — zapytał i parsknął głośno. — Nie znam go, nie ufam mu i nie mam pojęcia, jak by się zachował. Jeśli poszedłby za tym wszystkim, co kryje się pod twoim ulubionym słowem, za instynktem, pewnie byłbym w równie kiepskim stanie, co Potter ostatnio. — Przerwał na moment, zagryzając wargi. — Nie wiem, czy kiedykolwiek pozwolę mu na zmianę ról. I zanim zaczniesz to komentować...  — podkreślił, kiedy Sam chciał się wtrącić. — Jake to wie.
Mężczyzna wydał z siebie jakiś dziwny odgłos, być może "och", które miało wyrażać zarówno jego zaskoczenie, jak i obawę. Zdaje się, że dochodził właśnie do wniosku, że to miało być cholernie trudne dla każdego, kto tkwił w tym pieprzonym układzie. Dla Sfory, Draco, Edwarda i pewnie Jaspera, z jego cholerną empatią.
— Więc zrób wszystko, żebyście nie wylądowali w łóżku przed bitwą — powiedział drżącym głosem po długich minutach Sam.
Nie miał pojęcia, jak taki układ zostanie odebrany przez innych, a nie mogli sobie pozwolić na osłabienie albo rozłamy. Jake musiał być z nimi i wszyscy musieli sobie ufać, a naprawdę nie potrafił stwierdzić, jak zareagują niektórzy członkowie Sfory. I Draco znowu miał rację, niby wiedzieli o sobie wszystko, ale jednocześnie wszyscy byli w związkach z kobietami. Pomijając jego byłą dziewczynę, która od swojej pierwszej przemiany chyba żyła w celibacie i jak pomyślał teraz o młodym Blacku, to wcale jej się nie dziwił.
— Jeszcze pół godziny temu sugerowałeś coś innego — wytknął mu Malfoy, ale Alfa był myślami daleko od miejsca, w którym obaj się znajdowali.
— Co? — zapytał więc roztargniony, nie pojmując, jak niby da radę teraz utrzymać swoje myśli z dala od innych. Kiedy zmieniali się w wilki, wszystko, co normalnie starali się ukryć, wyłaziło na wierzch. Był pod wrażeniem, że nawet jedna myśl związana z ewentualną wizją seksu Jacoba i Draco do niego nie dotarła. Szczególnie, że Black spędzał pod swoją zwierzęcą postacią niemal całe dnie. Właśnie… — Jeśli ludzka osobowość Jake'a nie... — zaczął wyjaśniać, po czym zastanowił się chwilę nad odpowiednim słowem, ale w końcu wzruszył ramionami i kontynuował: — Jeśli ta część nie zjedna się z człowiekiem, którego wpoił sobie jego wilk, zwierzę przejmie nad nim całkowitą kontrolę. Zwierzęcy umysł — doprecyzował. — Musicie porozmawiać, Draco — skończył słabo, dochodząc wreszcie do sedna problemu.
W następnej sekundzie obaj odwrócili się w stronę drzew, spomiędzy których dochodził głośny warkot i chrzęst łamanych gałęzi. Po chwili wielkie, wilcze cielsko wyłoniło się zza starego drzewa. Strużki śliny wypływającej z pyska i przekrwione oczy nie wróżyły niczego dobrego. Draco stał jak sparaliżowany, patrząc na Jacoba z niedowierzaniem, ale Sam już zdążył przybrać swoją drugą formę i teraz z jego gardła zaczął wydobywać się ten sam niepokojący warkot. Mieli kłopoty.
-*-*-*-
Od momentu, kiedy jego wcześniejsi przeciwnicy opuścili polanę, Edward walczył z Deanem i Ginny. Dziewczyna była cholernie szybka i zaskakująco sprytna, ale przez ostatnie dwie minuty szala zwycięstwa przechylała się coraz bardziej na jego stronę. I kiedy już zamierzał zadać ostateczny cios, żeby po krótkim odpoczynku po raz kolejny zacząć wszystko od początku, niespodziewanie napłynęła do niego fala myśli, które nie mogły należeć do nikogo innego tylko Harry'ego. To było tak zaskakujące, że zatrzymał się na chwilę, z pewnością nie dłużej niż kilka sekund, a jednak ten czas pozwolił walczącej z nim parze na zadanie mu kilku poważnych obrażeń, kiedy zaklęcia po prostu w niego uderzyły. Był pewien, że wrzasnął z bólu i zaskoczenia, upadając na wydeptaną ziemię. Przez chwilę starał się brać głębokie wdechy, bo to podobno pozwalało uspokoić organizm, ale jako, że nie był człowiekiem, niewiele w jego przypadku dawało. Ginny patrzyła na niego z zaskoczeniem, na pewno nie rozumiejąc, jak to się stało, że wygrali, choć to starcie spisali już na straty. Otrząsnęła się jednak po chwili i podbiegła do niego, mozolnie ściągając siatkę paskudnych zaklęć, które nałożyli z Deanem. Wciąż mamrotała pod nosem jakieś niezrozumiałe dla niego inkantacje, kiedy Potter pojawił się w zasięgu wzroku całej trójki, uśmiechając się z wyższością.
— To był chwyt poniżej pasa — wyjęczał Edward, ale Harry tylko uśmiechnął się szerzej.
— Wygrywałeś — burknęła Ginny, jakby miała do niego pretensje, że leży tu teraz cały obolały, mimo że to ona uderzyła w niego tymi wszystkimi zaklęciami.
— Ale przegrałem — odparł spokojnie, czując się z każdą chwilą lepiej. Normalnie czarodzieje cofali zaklęcia, kiedy te tylko dotknęły ich przeciwnika, ale wcale jej się nie dziwił, że tym razem nie była przygotowana. — Nie mógłbyś cały czas mieć opuszczonych tych swoich osłon? — zapytał wampir z wyraźnie słyszalną prośbą i Ginny obróciła się wściekła w stronę Harry'ego.
— Mogłam zrobić mu krzywdę — warknęła do przyjaciela i ten przez chwilę wyglądał nawet na skruszonego.
— Spróbujcie jeszcze raz — mruknął po chwili. — Ale oboje z Deanem przestańcie okludować umysł.
— Chyba żartujesz — wysyczała i Potter uśmiechnął się, kiedy pomyślał o kilku rzeczach, które mogą teraz chodzić Ginny i jej chłopakowi po głowach.
— On musi się nauczyć — wyjaśnił, podając Edwardowi rękę i ciągnąc go do góry, nawet jeśli było to całkowicie zbędne. — Musi znać nasze myśli przed bitwą, bo w jej czasie na pewno nie utrzymamy osłon, jeśli chcemy wygrać — kontynuował i dziewczyna skrzywiła się, ale skinęła lekko. To miało sens.
— Mam pozwolić mu grzebać w moich wspomnieniach? — zapytała mimo to, niezadowolona.
— Słyszę tylko twoje myśli, to o czym myślisz w danej chwili — wtrącił Edward i wszyscy usłyszeli odchrząknięcie Deana, po którym odwrócili się w jego stronę.
— W takim razie zdejmowanie osłon teraz nie ma sensu — powiedział, uśmiechając się lekko. — Teraz mamy nad tobą przewagę, bo nie wiesz, jaki będzie nasz następny ruch, jeśli stracimy element zaskoczenia... Sam rozumiesz.
I tak, wszyscy rozumieli. Najważniejsze zresztą było, żeby Edward był zaznajomiony z myślami Harry'ego, może ewentualnie Draco, skoro ci będą walczyli wspólnie. Nie, żeby wsparcie z Anglii o tym wiedziało. Chociaż Dean przyglądał im się z ciekawością, najwidoczniej starając się rozgryźć, dlaczego opuszczenie osłon przez Pottera ma dla wampira aż takie znaczenie. Zmrużył oczy, przeskakując spojrzeniem pomiędzy ich dwójką, ale nie odezwał się słowem na temat swoich podejrzeń.
— Może ja i Ginny spróbujemy pokonać Edwarda, kiedy ty nie będziesz używał oklumencji? — zaproponował, patrząc znacząco na byłego kumpla z dormitorium i nawet jeżeli jeszcze tego nie rozgryzł, był bliżej niż Harry by chciał.
Cała trójka przygotowała się do walki, a Potter stanął z boku, blokując tylko wspomnienia związane z Severusem. To wciąż nie był temat, który chciałby już teraz poruszać. Przez chwilę obserwował, jak Edward przykuca w pozycji gotowej do ataku, jak warczy głośno, zwierzęco. Było w nim coś takiego, co pociągało Harry'ego. Nie tylko siła sama w sobie, napinające się mięśnie tak dobrze widoczne pod obcisłą koszulką i dżinsami. Jego ruchy, które przywodziły na myśl dzikie zwierzę, dopiero wypuszczone z klatki.
Edward oberwał pierwszym czarem, którym uderzyła Ginny, na co Harry patrzył bez zrozumienia, a Dean wybuchnął głośnym śmiechem.
— Stary, nawet nie chcę wiedzieć, o czym myślałeś, że zneutralizowałeś go tak totalnie — powiedział, nie przestając się śmiać. — Szkoda, że nie możemy tak załatwić wszystkich — dodał, zanosząc się tylko głośniej, kiedy dostrzegł rumieniec na policzkach Harry'ego i zainteresowanie praktycznie wszystkich, którzy ćwiczyli na tej cholerne polanie.

5 komentarzy:

  1. Tęskniłam! Bardzo! Dziękuję! :-*
    S.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Miło Cię znowu widzieć ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, ocho Draco już w oewien sposób pogodził się z tą całą sytuacją, no cóż tylko nie wyobraża sobie, że w tej relacji to on będzie tym na dole..., czyżby to akurat Jake się pojawił? i tak co za podstępny Harry... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, Draco można powiedzieć,  że pogodził się z tą sytuacją, tylko nie wyobraża sobie, że w tej relacji to on będzie tym na dole... co za podstępny Harry... ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    wspaniały rozdział, Draco pogodził się już z tą sytuacją, tylko no cóż nie wyobraża sobie, że w tej relacji to on będzie tym na dole...  a Harry jaki podstępny... ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń