środa, 16 stycznia 2013

Zapomnieć 16

To w ramach przeprosin za tak długą przerwę:)
Odpowiedzi na komentarze z dwóch ostatnich w następnym rozdziale.
I wiem, że obiecałam, że tego nie zrobię, ale cóż... Pamiętajcie, że w niektórych sytuacjach seks to tylko seks i nie kryje się za nim uczucie.




— To niemożliwe, żeby żaden wampir na świecie nie wiedział o istnieniu czarodziei — wtrąciła przytomnie Esme, w uspokajającym geście ściskając rękę męża.
Malfoy przytaknął i z cichym westchnieniem wstał z fotela.
— Oczywiście, że są tacy, którzy wiedzą — przyznał. — Żyją przecież wampiry, które jeszcze pamiętają tamte krwawe wojny, choć nie brały w nich udziału. Zresztą wielu waszych pobratymców spotyka na swojej drodze czarodziei, ale niewiele istnieje wampirów, które mają zdolności podobne do Edwarda, więc po prostu nie zdają sobie sprawy, kogo spotkali. Nawet jeżeli się z nas… pożywiają — burknął. — Dopóki nie chcą zmienić czarodzieja w wampira, nie ma problemu. Nam z kolei wpojono strach przed waszym gatunkiem, więc jeżeli jesteśmy na tyle silni, żeby was zranić lub zabić, robimy to — powiedział beznamiętnie. — Jeżeli nie, staramy się ukryć lub obronić w jakikolwiek sposób.
— Prawda jest jednak taka, że większość czarodziei nie widzi różnicy między wampirem, a przystojnym mugolem — mruknęła Hermiona. — Ja, Ron i Draco, potrafimy wyczuć u was coś odmiennego. Ale bez dotknięcia was, bliższego przyjrzenia się oczom, czy dostrzeżenia wymuszonych odruchów, prawdopodobnie żadne z nas nie zorientowałoby się, czym owo coś jest.
— Ja domyśliłem się, gdy tylko wszedłem do klasy — powiedział Harry, zauważając pytający wzrok Edwarda. — Później musiałem się po prostu upewnić — dodał, wzruszając ramionami.
— Na pewno żyją na świecie wampiry, które wiedzą o istnieniu świata magii — kontynuował Ślizgon. — Dopóki ze swoją wiedzą się nie wychylają i nie robią nic, co mogłoby spowodować zerwanie Traktatu, Volturi nie interweniują, bo najzwyczajniej w świecie o tym nie wiedzą. Poza tym jednostka nigdy nie jest tak niebezpieczna, jak grupa. Aro, kiedy domyśli się już, po co byliście we Włoszech, zrozumie też, jakie zagrożenie stanowicie. Jesteście silną rodziną, prawdopodobnie jedną z liczniejszych egzystujących obecnie w waszym światku.
— Nie żywimy się nawet ludzką krwią — bąknął Emmet. — Co niby mielibyśmy zrobić z tą wiedzą?
— Moglibyście spróbować zmienić nas w wampiry — warknął Draco, jakby nagle tracąc cierpliwość. — Nie rozumiesz, co mówię? Fakt, że nie pijecie ludzkiej krwi pogarsza tylko sprawę! Volturi o tym wiedzą, prawda? — Kilku członków rodziny Cullenów pokiwało głowami. — O ile zwykły wampir, spotykając czarodzieja, najprawdopodobniej od razu się z niego pożywi, nie zważając na nic innego, o tyle wy jesteście w stanie się powstrzymać!
Emmet jęknął, pojmując w końcu, do czego dążył blondyn.
— Alice? — zapytał Jasper, patrząc uważnie na swoja dziewczynę, ale ta potrząsnęła szybko głową.
— Jeszcze nie wie — powiedziała cicho. — Jeszcze niczego nie planuje, więc z pewnością jeszcze nie wie.
Harry wstał ze swojego miejsca i stanął naprzeciw Carlisle’a. Przyjrzał się dokładnie jego twarzy i niespodziewanie poczuł, jakby ktoś zakładał na niego ciężkie kajdany. Obiecał sobie, że już nie będzie walczył. Obiecał Severusowi, że będzie żył, a teraz zamierzał wpakować się w kolejną krwawą masakrę. Ale wiedział, że nie może zrezygnować. Wiedział, że to z jego winy Cullenowie są zagrożeni. Może jeszcze potrafiłby się odwrócić i odejść, gdyby nie Rosalie i Jasper, ale nie potrafił. Do tego Edward, jego wyzwanie.
Mężczyzna przed nim stał całkowicie sztywno, na jego twarzy nie drgnął nawet jeden mięsień, ale Potter miał świadomość tego, jak wielka odpowiedzialność na nim ciąży. To była jego rodzina, jego przyjaciel, musiał ich ochronić, musiał zrobić wszystko, żeby ich życie nie skończyło się wraz z nadejściem Volturi. On też to znał. Aż za dobrze, ale nie chciał teraz tego rozważać. Położył dłoń na ramieniu Carlisle’a i uśmiechnął się lekko.
— Chyba nie myślisz, że zostawimy was z tym samych? — zapytał cicho. — Ja i Draco będziemy walczyć, jeśli będzie trzeba.
Malfoy, stojący za jego plecami, kiwnął głową z zaciętym wyrazem na bladej twarzy. Obok niego stała Hermiona, która z niedowierzaniem słuchała zapewnienia przyjaciela dotyczącego Ślizgona i patrzyła na to, z jaką determinacją ten je potwierdził. O tym, że Wybraniec stanie do walki była przekonana, ale Ślizgon? Musiała przemyśleć kilka spraw i zastanowić się, co tak naprawdę wydarzyło się w przeciągu tych kilku dni, które ci dwaj spędzili razem, bo wyglądało na to, że stało się więcej, niż którykolwiek z nich zdradził.
— My też — dodał Ron, a jego dziewczyna szybko przytaknęła, wzbudzając tym ciche pomruki, ale też westchnienia ulgi.
— Przecież nawet nas nie znacie — powiedział niepewnie Emmet.
— Wystarczy, że Harry chce wam pomóc — mruknęła Gryfonka.
— A jego trzeba mieć na oku, żeby znowu nie zrobił czegoś głupiego — szepnął Ron.
Draco odwrócił się w jego stronę, patrząc z lekkim osłupieniem, ale i aprobatą w, zazwyczaj chłodnych, oczach.
— No, no… Kto by pomyślał, że przyznam ci kiedyś rację, Weasley?
Potter spiorunował wzrokiem całą trojkę, ale nie skomentował tych słów. Przecież tutaj sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Nawet, jeśli Edward zginie, to jakoś to zniesie. Chciał go od siebie uzależnić, chciał go do siebie przywiązać i pohamować jego temperament.
Wytresować, przeleciało mu przez myśli i natychmiast się za to skarcił, wspominając słowa Draco i reakcję Jaspera.
I chciał go pieprzyć. Ale nie było w tym nic więcej. To nie był jego partner, to nie był Snape, nie pobiegnie na pewną śmierć, tylko dlatego, że on zginie. A przynajmniej miał taką nadzieję.
Odsunął się nieznacznie od głowy rodziny i poszukał wzrokiem swojego dzisiejszego kochanka. Miodowe oczy patrzyły na niego, uważnie śledząc każdy ruch.
— Co zdecydowałeś? — zapytał zimno, skupiając się całkowicie na reakcji Edwarda i nie dostrzegając niepewnych spojrzeń, które skierowali na niego pozostali.
To była tak nagła zmiana zachowania, że przykuła uwagę wszystkich, zarówno wampirów, jak i Hogwartczyków. Odpowiedź, która miała paść, mogła wszystko zrujnować lub wszystko naprawić. Cullen wahał się przez chwilę, choć nie miał zamiaru nigdzie odchodzić. Kiedy już otwierał usta, Harry przerwał mu uniesieniem dłoni, nie przestając patrzyć w jego oczy.
— Bez względu na to, co postanowisz i tak pomożemy twojej rodzinie w walce z Volturi — powiedział, tym samym, pozbawionym choćby odrobiny uczuć głosem.
— Harry? — Hermiona przysunęła się do przyjaciela, zerkając na niego z obawą. — O co chodzi?
Chłopak tylko pokręcił głową, czekając na odpowiedź.
— Nie zamierzam od niczego uciekać — powiedział w końcu Edward, a Potter skinął głową na zgodę, ciesząc się w duchu z takiej właśnie odpowiedzi. Niczego innego się nie spodziewał.
— Czy macie jeszcze jakieś pytania? — zwrócił się ponownie do Carlisle’a, a na jego wargi powrócił delikatny uśmiech. — Jeśli nie, to chciałbym wrócić do domu. Jutro zamierzam pojawić się w szkole, ale wieczorem będziemy niedostępni — dodał.
Mężczyzna zaprzeczył szybko, ściskając mu lekko dłoń.
— Dziękujemy — powiedział szczerze, ale chłopak pochylił głowę, a z jego twarzy zniknęły wszelkie oznaki zrelaksowania.
— Nie, Carlise. To ja przepraszam. To wszystko jest moją winą. Mogłem powiedzieć wam wcześniej — mruknął.
— Miałeś swoje powody, żeby nam nie mówić.
-I-I-I-
Aportowali się we czwórkę do lasku przy domu Wybrańca, a ten szybko zmienił osłony, wpuszczając do środka swoich szkolnych przyjaciół. Był trochę zmęczony po całym dniu i chyba potrzebował alkoholu, żeby się uspokoić i przemyśleć podjęte decyzje i konsekwencje, jakie z pewnością z nich wynikną.
Kiedy tylko przekroczyli próg salonu, Draco pchnął go lekko na kanapę i warknął: nie ruszaj się stąd nawet na krok. Zszedł do laboratorium i przyniósł stamtąd żółtawą miksturę i drugą fiolkę, w której zawartości Heroina szybko rozpoznała eliksir wzmacniający.
— Pij — warknął znowu Ślizgon, skanując jednocześnie jego organizm.
Wszystko wydawało się w porządku, więc odetchnął spokojniej i usiadł ciężko obok niego, przymykając powieki.
— Powiedz mi Potter, użyłeś dzisiaj dużo magii, prawda?
Domyślenie się, że w czasie, kiedy go tu nie było, musiało do czegoś dojść pomiędzy Harrym a Edwardem nie było wcale trudne po ich krótkiej rozmowie. Gryfon wymruczał coś niezrozumiałego, nie patrząc nawet na niego.
— Powiedz mi, po co staram się utrzymać cię przy życiu, skoro ty sobie z moich wysiłków zupełnie nic nie robisz? — burknął i aż zgrzytnął zębami. — Nie mógłbyś raz w życiu zastosować się do moich poleceń? Przecież to dla twojego dobra — sarknął na koniec.
Hermiona wymieniła z Ronem zdziwione spojrzenie, ale żadne nie chciało się wtrącać. W końcu Złoty Chłopiec uniósł głowę i spojrzał na blondyna.
— Wybacz, Draco — szepnął i ułożył głowę na jego ramieniu.
Ten westchnął tylko znowu i przesunął dłonią po twarzy, tylko po to, by za chwilę położyć ją na jego miękkich włosach.
— Masz więcej szczęścia niż rozumu, pieprzony Wybrańcze.
Harry zaśmiał się cicho i usiadł prosto. Zerknął na przyjaciół, ale nie wyjaśnił im o co chodziło, wystarczyło mu, że Malfoy się domyślił.
— Pijemy — zarządził.
O dziwo nikt się nie sprzeciwił. Wypili niemal trzy butelki Ognistej Whisky, rozmawiając i śmiejąc się, wspominając jedynie dobre chwile. Draco wpasował się idealnie. Żadne z nich nie miało sił, żeby rozważać, co czeka ich w niedługiej przyszłości. Liczyło się tylko tu i teraz, a cała reszta mogła poczekać. Po kilku godzinach, Gryfonka uznała, że musi się położyć, a Ron podreptał za nią, zostawiając Harry’ego i Draco samych. Zdecydowanie nie byli trzeźwi. Potter podniósł się ostrożnie i mruknął, że też powinien się położyć, a Ślizgon po chwili również wstał i podążył za nim schodami. Weszli do sypialni gospodarza i dopiero wtedy Złotego Chłopca uderzyła świadomość, że są tu razem.
— Draco — szepnął, ni to z rezygnacja, ni z prośbą.
— Hm?
Chłopak przysunął się bliżej, ocierając o niego lekko i wdychając jego intensywny zapach, pomieszany teraz z alkoholem.
— Draco — mruknął znowu, kiedy blondyn złożył kilka pocałunków na jego szyi, bynajmniej nie zamierzając przejmować się jego słabymi protestami. — Nie sądzę, że powinniśmy — przerwał na chwile i jęknął, kiedy ostre zęby wbiły się w jego obojczyk. — Nie chcę, żeby stała ci się krzywda, a Edward…
Kolejne słowa utonęły w głośnym pomruku, gdy blade palce szybko rozprawiły się z zapięciem jego koszuli i niespiesznie gładziły klatkę piersiową i umięśniony brzuch.
— Draco, proszę — spróbował jeszcze raz i to w końcu poskutkowało.
Arystokrata odsunął się od niego na kilka kroków i patrzył zamglonym spojrzeniem w jego oczy. Po chwili sięgnął do swojej koszulki, pozbywając się jej jednym, szybkim ruchem. Harry przyglądał mu się uważnie, niepewny, jak powinien się zachować. Malfoy kusił, tak samo jak kusiło jego pospiesznie obnażane ciało, bo za koszulką, na podłodze wylądowały spodnie i bokserki. Ślizgon znowu do niego podszedł, ocierając się tym razem nagim ciałem i całując ponownie jego szyję.
— Ja nigdy nie proszę, wiesz o tym, Potter — powiedział cicho, muskając lekko jego ucho. — Nigdy nie proszę — powtórzył, schodząc z pocałunkami niżej, zatrzymując się chwilę na sutkach i drażniąc je swoim językiem.
Moment później, Harry poczuł, jak szczupłe dłonie odpinają pasek i rozpinają suwak w jego spodniach, a Ślizgon powoli osuwa się na kolana. Musiał się wesprzeć na jego ramionach, widząc twarz chłopaka przy swoim podbrzuszu.
— Merlinie — szepnął, chwytając silnie kosmyki jasnych włosów, kiedy Draco, przez cienką bawełnę possał jego penisa.
Już zapomniał jakie to uczucie. Albo próbował sobie wmówić, że nie pamięta. Poczuł, że spodnie i bokserki zostały zsunięte zaledwie kawałek, nieznacznie poniżej linii pośladków, a gorące wargi muskają jego nabrzmiały członek, bawiąc się przy tym jego reakcjami. Chciał więcej. Szarpnął Malfoya nieznacznie, przyciągając go bliżej swojego krocza. Tak bardzo chciał już się zanurzyć w tym ciepłym, mokrym wnętrzu, poczuć język, który będzie się ślizgał po jego czułej, zaczerwienionej główce, który będzie zbierał pierwsze krople preejakulatu. Chciał poczuć zęby, które będą delikatnie podgryzać skórę i które dadzą mu tyle samo przyjemności, co ssanie, na które już chyba dłużej nie mógł czekać. I na szczęście nie musiał, bo Ślizgon zrozumiał jego niemy przekaz i rozszerzając wargi, zaczął w nie powoli wprowadzać nabrzmiałą erekcję kochanka. To było jak uderzenie w twarz. Jak powrót do domu. Miał wrażenie, że zaraz skończy i rozleje się w tym chętnym gardle. Nie puszczał jego włosów, poruszając lekko głową chłopaka, nadając odpowiedni rytm jego działaniom. I kiedy myślał, że już nie może być lepiej, Malfoy zamruczał cicho, jakby w proteście, jednocześnie muskając palcami jego jądra i wsuwając sobie penisa jeszcze nieco głębiej. Harry czuł się, jakby zaraz miał umrzeć.
Nagle Draco odsunął się gwałtownie, wyszarpując włosy ze stanowczego uścisku. Syknął z bólu, bo chyba kilka z nich zostało z dłoni Pottera, ale to nie miało teraz znaczenia. Wstał, spojrzał na niego ostatni raz i odwrócił się, wolno zmierzając w stronę łazienki.
— Idę pod prysznic — oznajmił.
Gryfon nie zastanawiał się nawet chwili, czy powinien pójść za nim, po prostu zsunął resztę swoich ubrań i złapał drzwi, zanim te zdążyły się zatrzasnąć. Chwycił blondyna za ramię i pociągnął w stronę kabiny, gdzie szybko ustawił odpowiednią temperaturę wody i przycisnął kochanka do chłodnych kafelków, wpijając się zachłannie w jego usta. Całował długo i niemal brutalnie, dłońmi błądząc po jego udach i pośladkach. Nie zrobił jednak nic więcej, chociaż Malfoy wił się pod nim, próbując ocierać o jego biodra.
— Potter — warknął po chwili, zły, że ten zamiast zabrać się do pieprzenia go, po prostu się z nim bawi.
— Słucham? — zapytał cicho, unosząc jego prawą nogę i owijając ją sobie wokół pasa.
Chłopak mruknął coś niewyraźnie, a po chwili jęknął, kiedy mokry palec przesunął się po jego wejściu. Harry odczekał kilka sekund i pchnął go do środka, wyrywając z Draco stłumiony pocałunkiem okrzyk. Nie poruszał nim jednak wewnątrz, ponownie skupiając się na całowaniu i ocieraniu się.
— Potter — powtórzył, przyparty do ściany i tym razem w jego głosie wyraźnie słyszalne było ponaglenie.
Harry delikatnie dodał drugi palec i rozkrzyżował je wewnątrz ciała blondyna. Ten dyszał ciężko w jego usta, ale chciał więcej. O wiele więcej i obaj o tym wiedzieli. Ich oddechy mieszały się ze sobą, jęki były coraz głośniejsze, a przyjemność rozlewała się po nich razem ze strumieniami wody, lejącymi się z deszczownicy.
— Potter — powtórzył po raz trzeci i spojrzał swoim zamglonym wzrokiem w zielone tęczówki Wybrańca. — Do cholery, pieprz…— szepnął, przerywając nagle i rozumiejąc, że popełnił największy błąd, jaki mógł zrobić.
Przygryzł lekko wargi, nie spuszczając wzroku z twarzy Gryfona. W tym momencie Harry wysunął i wsunął ponownie palce, muskając prostatę chłopaka. On już wiedział, że Malfoy domyślił się do czego zmierza, pytaniem było jedynie, czy zrobi to, czego od niego oczekuje. Albo raczej, kiedy to zrobi, bo pożądanie z jego oczu nie znikało nawet na ułamek sekundy.
— Proszę, Potter — szepnął miękko, z wargami, na jego ustach. — Proszę, zrób ze mną co chcesz.
Harry sapnął głośno, na tak jawną uległość i wycofując szybko palce, zastąpił je swoim penisem. Nie poruszał się pospiesznie, wręcz przeciwnie, jego ruchy były powolne i stymulujące. Mające dać jego kochankowi, jak najwięcej przyjemności. Przez chwilę w jego głowie pojawił się Edward i to, co może zrobić Draco, ale szybko odegnał od siebie te myśli, skupiając się na dawaniu i braniu.
Ślizgon był w jego ramionach jak marionetka, poruszana sznurkami. Jęczał i mamrotał, klął i całował, gryzł i drapał, w zależności od siły pchnięcia i szybkości, z jaką Potter wycofywał się z jego wnętrza. To było elektryzujące i po kilku minutach Draco skończył z cichym westchnieniem:
— Harry…
Potter aż się zatrzymał na chwilę, niepewny, czy się nie przesłyszał, a chwilę później wbił się w niego jeszcze kilka razy, całując miękkie usta i oblepiając cienkie ścianki mięśni gorącą spermą. Blondyn oparł się o jego ramię, próbując wziąć głębszy oddech i liżąc najbliższy fragment skóry.
— Mógłbym się do tego przyzwyczaić — szepnął delikatnie Wybraniec, gładząc mokre włosy. Chłopak uniósł na niego wzrok i uśmiechnął się lekko, z pytaniem wyrytym w jego oczach. — Do tego, że mówisz do mnie Harry — wyjaśnił.
Draco przez moment nie odpowiadał, w końcu układając głowę ponownie na jego ramieniu i przymykając oczy. Nie miał sił, żeby się stąd ruszać i miał nadzieję, że Potter zaniesie go do łóżka, jak dziwne by to nie było.
— Ja też — mruknął sennie.

6 komentarzy:

  1. Łaaa, mrrrr... słodko. Mam wypieki na twarzy. Ech, Ty nie dobra. Świetna scena, mam nadzieje na więcej takich.
    Ach, rozmarzyłam się za bardzo. Tylko, żeby wampirek nikomu nie zrobił krzywdy.
    Życzę weny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział równie dobry jak poprzednie. Akcja coraz bardziej wciąga. Nie mogę się doczekać rozwiązania sprawy z Volturi, no i oczywiście Jacob'a.
    Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś będę mogła służyć pomocą przy znajdowaniu tekstów.
    Pozdrawiam brygida

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo spodobał mi się twój blog życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    rozdział jest wspaniały, Harry zagwarantował, że pomogą w walce wampirom... a ta scena Draco mmm...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniały rozdział, o tak Harry zagwarantował całej grupie, że pomogą im w walce przeciwko wampirom...
    weny, weny życzę i wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    fantastyczny rozdział, Harry zapewnił całą grupę, że pomogą im w walce przeciwko wampirom...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń