Odpowiedzi na komentarze z dwóch ostatnich w następnym rozdziale.
I wiem, że obiecałam, że tego nie zrobię, ale cóż... Pamiętajcie, że w niektórych sytuacjach seks to tylko seks i nie kryje się za nim uczucie.
— To niemożliwe, żeby żaden wampir na świecie nie wiedział o
istnieniu czarodziei — wtrąciła przytomnie Esme, w uspokajającym geście
ściskając rękę męża.
Malfoy przytaknął i z cichym westchnieniem wstał z fotela.
— Oczywiście, że są tacy, którzy wiedzą — przyznał. — Żyją
przecież wampiry, które jeszcze pamiętają tamte krwawe wojny, choć nie brały w
nich udziału. Zresztą wielu waszych pobratymców spotyka na swojej drodze
czarodziei, ale niewiele istnieje wampirów, które mają zdolności podobne do
Edwarda, więc po prostu nie zdają sobie sprawy, kogo spotkali. Nawet jeżeli się
z nas… pożywiają — burknął. — Dopóki nie chcą zmienić czarodzieja w wampira,
nie ma problemu. Nam z kolei wpojono strach przed waszym gatunkiem, więc jeżeli
jesteśmy na tyle silni, żeby was zranić lub zabić, robimy to — powiedział
beznamiętnie. — Jeżeli nie, staramy się ukryć lub obronić w jakikolwiek sposób.
— Prawda jest jednak taka, że większość czarodziei nie widzi
różnicy między wampirem, a przystojnym mugolem — mruknęła Hermiona. — Ja, Ron i
Draco, potrafimy wyczuć u was coś odmiennego. Ale bez dotknięcia was, bliższego
przyjrzenia się oczom, czy dostrzeżenia wymuszonych odruchów, prawdopodobnie
żadne z nas nie zorientowałoby się, czym owo coś jest.
— Ja domyśliłem się, gdy tylko wszedłem do klasy — powiedział
Harry, zauważając pytający wzrok Edwarda. — Później musiałem się po prostu
upewnić — dodał, wzruszając ramionami.
— Na pewno żyją na świecie wampiry, które wiedzą o istnieniu
świata magii — kontynuował Ślizgon. — Dopóki ze swoją wiedzą się nie wychylają
i nie robią nic, co mogłoby spowodować zerwanie Traktatu, Volturi nie
interweniują, bo najzwyczajniej w świecie o tym nie wiedzą. Poza tym jednostka
nigdy nie jest tak niebezpieczna, jak grupa. Aro, kiedy domyśli się już, po co
byliście we Włoszech, zrozumie też, jakie zagrożenie stanowicie. Jesteście
silną rodziną, prawdopodobnie jedną z liczniejszych egzystujących obecnie w
waszym światku.
— Nie żywimy się nawet ludzką krwią — bąknął Emmet. — Co niby
mielibyśmy zrobić z tą wiedzą?
— Moglibyście spróbować zmienić nas w wampiry — warknął
Draco, jakby nagle tracąc cierpliwość. — Nie rozumiesz, co mówię? Fakt, że nie
pijecie ludzkiej krwi pogarsza tylko sprawę! Volturi o tym wiedzą, prawda? —
Kilku członków rodziny Cullenów pokiwało głowami. — O ile zwykły wampir,
spotykając czarodzieja, najprawdopodobniej od razu się z niego pożywi, nie
zważając na nic innego, o tyle wy jesteście w stanie się powstrzymać!
Emmet jęknął, pojmując w końcu, do czego dążył blondyn.
— Alice? — zapytał Jasper, patrząc uważnie na swoja
dziewczynę, ale ta potrząsnęła szybko głową.
— Jeszcze nie wie — powiedziała cicho. — Jeszcze niczego nie
planuje, więc z pewnością jeszcze nie wie.
Harry wstał ze swojego miejsca i stanął naprzeciw Carlisle’a.
Przyjrzał się dokładnie jego twarzy i niespodziewanie poczuł, jakby ktoś
zakładał na niego ciężkie kajdany. Obiecał sobie, że już nie będzie walczył.
Obiecał Severusowi, że będzie żył, a teraz zamierzał wpakować się w kolejną
krwawą masakrę. Ale wiedział, że nie może zrezygnować. Wiedział, że to z jego
winy Cullenowie są zagrożeni. Może jeszcze potrafiłby się odwrócić i odejść,
gdyby nie Rosalie i Jasper, ale nie potrafił. Do tego Edward, jego wyzwanie.
Mężczyzna przed nim stał całkowicie sztywno, na jego twarzy
nie drgnął nawet jeden mięsień, ale Potter miał świadomość tego, jak wielka
odpowiedzialność na nim ciąży. To była jego rodzina, jego przyjaciel, musiał
ich ochronić, musiał zrobić wszystko, żeby ich życie nie skończyło się wraz z
nadejściem Volturi. On też to znał. Aż za dobrze, ale nie chciał teraz tego
rozważać. Położył dłoń na ramieniu Carlisle’a i uśmiechnął się lekko.
— Chyba nie myślisz, że zostawimy was z tym samych? — zapytał
cicho. — Ja i Draco będziemy walczyć, jeśli będzie trzeba.
Malfoy, stojący za jego plecami, kiwnął głową z zaciętym
wyrazem na bladej twarzy. Obok niego stała Hermiona, która z niedowierzaniem
słuchała zapewnienia przyjaciela dotyczącego Ślizgona i patrzyła na to, z jaką
determinacją ten je potwierdził. O tym, że Wybraniec stanie do walki była
przekonana, ale Ślizgon? Musiała przemyśleć kilka spraw i zastanowić się, co
tak naprawdę wydarzyło się w przeciągu tych kilku dni, które ci dwaj spędzili
razem, bo wyglądało na to, że stało się więcej, niż którykolwiek z nich
zdradził.
— My też — dodał Ron, a jego dziewczyna szybko przytaknęła,
wzbudzając tym ciche pomruki, ale też westchnienia ulgi.
— Przecież nawet nas nie znacie — powiedział niepewnie Emmet.
— Wystarczy, że Harry chce wam pomóc — mruknęła Gryfonka.
— A jego trzeba mieć na oku, żeby znowu nie zrobił czegoś
głupiego — szepnął Ron.
Draco odwrócił się w jego stronę, patrząc z lekkim
osłupieniem, ale i aprobatą w, zazwyczaj chłodnych, oczach.
— No, no… Kto by pomyślał, że przyznam ci kiedyś rację,
Weasley?
Potter spiorunował wzrokiem całą trojkę, ale nie skomentował
tych słów. Przecież tutaj sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Nawet, jeśli
Edward zginie, to jakoś to zniesie. Chciał go od siebie uzależnić, chciał go do
siebie przywiązać i pohamować jego temperament.
Wytresować, przeleciało mu przez myśli i natychmiast
się za to skarcił, wspominając słowa Draco i reakcję Jaspera.
I chciał go pieprzyć. Ale nie było w tym nic więcej. To nie
był jego partner, to nie był Snape, nie pobiegnie na pewną śmierć, tylko
dlatego, że on zginie. A przynajmniej miał taką nadzieję.
Odsunął się nieznacznie od głowy rodziny i poszukał wzrokiem
swojego dzisiejszego kochanka. Miodowe oczy patrzyły na niego, uważnie śledząc
każdy ruch.
— Co zdecydowałeś? — zapytał zimno, skupiając się całkowicie
na reakcji Edwarda i nie dostrzegając niepewnych spojrzeń, które skierowali na
niego pozostali.
To była tak nagła zmiana zachowania, że przykuła uwagę
wszystkich, zarówno wampirów, jak i Hogwartczyków. Odpowiedź, która miała paść,
mogła wszystko zrujnować lub wszystko naprawić. Cullen wahał się przez chwilę,
choć nie miał zamiaru nigdzie odchodzić. Kiedy już otwierał usta, Harry
przerwał mu uniesieniem dłoni, nie przestając patrzyć w jego oczy.
— Bez względu na to, co postanowisz i tak pomożemy twojej rodzinie
w walce z Volturi — powiedział, tym samym, pozbawionym choćby odrobiny uczuć
głosem.
— Harry? — Hermiona przysunęła się do przyjaciela, zerkając
na niego z obawą. — O co chodzi?
Chłopak tylko pokręcił głową, czekając na odpowiedź.
— Nie zamierzam od niczego uciekać — powiedział w końcu
Edward, a Potter skinął głową na zgodę, ciesząc się w duchu z takiej właśnie
odpowiedzi. Niczego innego się nie spodziewał.
— Czy macie jeszcze jakieś pytania? — zwrócił się ponownie do
Carlisle’a, a na jego wargi powrócił delikatny uśmiech. — Jeśli nie, to
chciałbym wrócić do domu. Jutro zamierzam pojawić się w szkole, ale wieczorem
będziemy niedostępni — dodał.
Mężczyzna zaprzeczył szybko, ściskając mu lekko dłoń.
— Dziękujemy — powiedział szczerze, ale chłopak pochylił
głowę, a z jego twarzy zniknęły wszelkie oznaki zrelaksowania.
— Nie, Carlise. To ja przepraszam. To wszystko jest moją
winą. Mogłem powiedzieć wam wcześniej — mruknął.
— Miałeś swoje powody, żeby nam nie mówić.
-I-I-I-
Aportowali się we czwórkę do lasku przy domu Wybrańca, a ten
szybko zmienił osłony, wpuszczając do środka swoich szkolnych przyjaciół. Był
trochę zmęczony po całym dniu i chyba potrzebował alkoholu, żeby się uspokoić i
przemyśleć podjęte decyzje i konsekwencje, jakie z pewnością z nich wynikną.
Kiedy tylko przekroczyli próg salonu, Draco pchnął go lekko
na kanapę i warknął: nie ruszaj się stąd nawet na krok. Zszedł do
laboratorium i przyniósł stamtąd żółtawą miksturę i drugą fiolkę, w której
zawartości Heroina szybko rozpoznała eliksir wzmacniający.
— Pij — warknął znowu Ślizgon, skanując jednocześnie jego
organizm.
Wszystko wydawało się w porządku, więc odetchnął spokojniej i
usiadł ciężko obok niego, przymykając powieki.
— Powiedz mi Potter, użyłeś dzisiaj dużo magii, prawda?
Domyślenie się, że w czasie, kiedy go tu nie było, musiało do
czegoś dojść pomiędzy Harrym a Edwardem nie było wcale trudne po ich krótkiej
rozmowie. Gryfon wymruczał coś niezrozumiałego, nie patrząc nawet na niego.
— Powiedz mi, po co staram się utrzymać cię przy życiu, skoro
ty sobie z moich wysiłków zupełnie nic nie robisz? — burknął i aż zgrzytnął
zębami. — Nie mógłbyś raz w życiu zastosować się do moich poleceń? Przecież to
dla twojego dobra — sarknął na koniec.
Hermiona wymieniła z Ronem zdziwione spojrzenie, ale żadne
nie chciało się wtrącać. W końcu Złoty Chłopiec uniósł głowę i spojrzał na
blondyna.
— Wybacz, Draco — szepnął i ułożył głowę na jego ramieniu.
Ten westchnął tylko znowu i przesunął dłonią po twarzy, tylko
po to, by za chwilę położyć ją na jego miękkich włosach.
— Masz więcej szczęścia niż rozumu, pieprzony Wybrańcze.
Harry zaśmiał się cicho i usiadł prosto. Zerknął na
przyjaciół, ale nie wyjaśnił im o co chodziło, wystarczyło mu, że Malfoy się
domyślił.
— Pijemy — zarządził.
O dziwo nikt się nie sprzeciwił. Wypili niemal trzy butelki
Ognistej Whisky, rozmawiając i śmiejąc się, wspominając jedynie dobre chwile.
Draco wpasował się idealnie. Żadne z nich nie miało sił, żeby rozważać, co
czeka ich w niedługiej przyszłości. Liczyło się tylko tu i teraz, a cała reszta
mogła poczekać. Po kilku godzinach, Gryfonka uznała, że musi się położyć, a Ron
podreptał za nią, zostawiając Harry’ego i Draco samych. Zdecydowanie nie byli
trzeźwi. Potter podniósł się ostrożnie i mruknął, że też powinien się położyć,
a Ślizgon po chwili również wstał i podążył za nim schodami. Weszli do sypialni
gospodarza i dopiero wtedy Złotego Chłopca uderzyła świadomość, że są tu razem.
— Draco — szepnął, ni to z rezygnacja, ni z prośbą.
— Hm?
Chłopak przysunął się bliżej, ocierając o niego lekko i
wdychając jego intensywny zapach, pomieszany teraz z alkoholem.
— Draco — mruknął znowu, kiedy blondyn złożył kilka
pocałunków na jego szyi, bynajmniej nie zamierzając przejmować się jego słabymi
protestami. — Nie sądzę, że powinniśmy — przerwał na chwile i jęknął, kiedy
ostre zęby wbiły się w jego obojczyk. — Nie chcę, żeby stała ci się krzywda, a
Edward…
Kolejne słowa utonęły w głośnym pomruku, gdy blade palce
szybko rozprawiły się z zapięciem jego koszuli i niespiesznie gładziły klatkę piersiową
i umięśniony brzuch.
— Draco, proszę — spróbował jeszcze raz i to w końcu
poskutkowało.
Arystokrata odsunął się od niego na kilka kroków i patrzył
zamglonym spojrzeniem w jego oczy. Po chwili sięgnął do swojej koszulki,
pozbywając się jej jednym, szybkim ruchem. Harry przyglądał mu się uważnie,
niepewny, jak powinien się zachować. Malfoy kusił, tak samo jak kusiło jego
pospiesznie obnażane ciało, bo za koszulką, na podłodze wylądowały spodnie i
bokserki. Ślizgon znowu do niego podszedł, ocierając się tym razem nagim ciałem
i całując ponownie jego szyję.
— Ja nigdy nie proszę, wiesz o tym, Potter — powiedział
cicho, muskając lekko jego ucho. — Nigdy nie proszę — powtórzył, schodząc z
pocałunkami niżej, zatrzymując się chwilę na sutkach i drażniąc je swoim
językiem.
Moment później, Harry poczuł, jak szczupłe dłonie odpinają
pasek i rozpinają suwak w jego spodniach, a Ślizgon powoli osuwa się na kolana.
Musiał się wesprzeć na jego ramionach, widząc twarz chłopaka przy swoim
podbrzuszu.
— Merlinie — szepnął, chwytając silnie kosmyki jasnych
włosów, kiedy Draco, przez cienką bawełnę possał jego penisa.
Już zapomniał jakie to uczucie. Albo próbował sobie wmówić,
że nie pamięta. Poczuł, że spodnie i bokserki zostały zsunięte zaledwie
kawałek, nieznacznie poniżej linii pośladków, a gorące wargi muskają jego
nabrzmiały członek, bawiąc się przy tym jego reakcjami. Chciał więcej. Szarpnął
Malfoya nieznacznie, przyciągając go bliżej swojego krocza. Tak bardzo chciał
już się zanurzyć w tym ciepłym, mokrym wnętrzu, poczuć język, który będzie się
ślizgał po jego czułej, zaczerwienionej główce, który będzie zbierał pierwsze
krople preejakulatu. Chciał poczuć zęby, które będą delikatnie podgryzać skórę
i które dadzą mu tyle samo przyjemności, co ssanie, na które już chyba dłużej
nie mógł czekać. I na szczęście nie musiał, bo Ślizgon zrozumiał jego niemy
przekaz i rozszerzając wargi, zaczął w nie powoli wprowadzać nabrzmiałą erekcję
kochanka. To było jak uderzenie w twarz. Jak powrót do domu. Miał wrażenie, że
zaraz skończy i rozleje się w tym chętnym gardle. Nie puszczał jego włosów,
poruszając lekko głową chłopaka, nadając odpowiedni rytm jego działaniom. I
kiedy myślał, że już nie może być lepiej, Malfoy zamruczał cicho, jakby w
proteście, jednocześnie muskając palcami jego jądra i wsuwając sobie penisa
jeszcze nieco głębiej. Harry czuł się, jakby zaraz miał umrzeć.
Nagle Draco odsunął się gwałtownie, wyszarpując włosy ze
stanowczego uścisku. Syknął z bólu, bo chyba kilka z nich zostało z dłoni
Pottera, ale to nie miało teraz znaczenia. Wstał, spojrzał na niego ostatni raz
i odwrócił się, wolno zmierzając w stronę łazienki.
— Idę pod prysznic — oznajmił.
Gryfon nie zastanawiał się nawet chwili, czy powinien pójść
za nim, po prostu zsunął resztę swoich ubrań i złapał drzwi, zanim te zdążyły
się zatrzasnąć. Chwycił blondyna za ramię i pociągnął w stronę kabiny, gdzie
szybko ustawił odpowiednią temperaturę wody i przycisnął kochanka do chłodnych
kafelków, wpijając się zachłannie w jego usta. Całował długo i niemal
brutalnie, dłońmi błądząc po jego udach i pośladkach. Nie zrobił jednak nic
więcej, chociaż Malfoy wił się pod nim, próbując ocierać o jego biodra.
— Potter — warknął po chwili, zły, że ten zamiast zabrać się
do pieprzenia go, po prostu się z nim bawi.
— Słucham? — zapytał cicho, unosząc jego prawą nogę i
owijając ją sobie wokół pasa.
Chłopak mruknął coś niewyraźnie, a po chwili jęknął, kiedy
mokry palec przesunął się po jego wejściu. Harry odczekał kilka sekund i pchnął
go do środka, wyrywając z Draco stłumiony pocałunkiem okrzyk. Nie poruszał nim
jednak wewnątrz, ponownie skupiając się na całowaniu i ocieraniu się.
— Potter — powtórzył, przyparty do ściany i tym razem w jego
głosie wyraźnie słyszalne było ponaglenie.
Harry delikatnie dodał drugi palec i rozkrzyżował je wewnątrz
ciała blondyna. Ten dyszał ciężko w jego usta, ale chciał więcej. O wiele
więcej i obaj o tym wiedzieli. Ich oddechy mieszały się ze sobą, jęki były
coraz głośniejsze, a przyjemność rozlewała się po nich razem ze strumieniami
wody, lejącymi się z deszczownicy.
— Potter — powtórzył po raz trzeci i spojrzał swoim zamglonym
wzrokiem w zielone tęczówki Wybrańca. — Do cholery, pieprz…— szepnął,
przerywając nagle i rozumiejąc, że popełnił największy błąd, jaki mógł zrobić.
Przygryzł lekko wargi, nie spuszczając wzroku z twarzy
Gryfona. W tym momencie Harry wysunął i wsunął ponownie palce, muskając
prostatę chłopaka. On już wiedział, że Malfoy domyślił się do czego zmierza,
pytaniem było jedynie, czy zrobi to, czego od niego oczekuje. Albo raczej, kiedy
to zrobi, bo pożądanie z jego oczu nie znikało nawet na ułamek sekundy.
— Proszę, Potter — szepnął miękko, z wargami, na jego ustach.
— Proszę, zrób ze mną co chcesz.
Harry sapnął głośno, na tak jawną uległość i wycofując szybko
palce, zastąpił je swoim penisem. Nie poruszał się pospiesznie, wręcz
przeciwnie, jego ruchy były powolne i stymulujące. Mające dać jego kochankowi,
jak najwięcej przyjemności. Przez chwilę w jego głowie pojawił się Edward i to,
co może zrobić Draco, ale szybko odegnał od siebie te myśli, skupiając się na
dawaniu i braniu.
Ślizgon był w jego ramionach jak marionetka, poruszana
sznurkami. Jęczał i mamrotał, klął i całował, gryzł i drapał, w zależności od
siły pchnięcia i szybkości, z jaką Potter wycofywał się z jego wnętrza. To było
elektryzujące i po kilku minutach Draco skończył z cichym westchnieniem:
— Harry…
Potter aż się zatrzymał na chwilę, niepewny, czy się nie
przesłyszał, a chwilę później wbił się w niego jeszcze kilka razy, całując
miękkie usta i oblepiając cienkie ścianki mięśni gorącą spermą. Blondyn oparł
się o jego ramię, próbując wziąć głębszy oddech i liżąc najbliższy fragment
skóry.
— Mógłbym się do tego przyzwyczaić — szepnął delikatnie
Wybraniec, gładząc mokre włosy. Chłopak uniósł na niego wzrok i uśmiechnął się
lekko, z pytaniem wyrytym w jego oczach. — Do tego, że mówisz do mnie Harry —
wyjaśnił.
Draco przez moment nie odpowiadał, w końcu układając głowę
ponownie na jego ramieniu i przymykając oczy. Nie miał sił, żeby się stąd
ruszać i miał nadzieję, że Potter zaniesie go do łóżka, jak dziwne by to nie
było.
— Ja też — mruknął sennie.
Łaaa, mrrrr... słodko. Mam wypieki na twarzy. Ech, Ty nie dobra. Świetna scena, mam nadzieje na więcej takich.
OdpowiedzUsuńAch, rozmarzyłam się za bardzo. Tylko, żeby wampirek nikomu nie zrobił krzywdy.
Życzę weny...
Rozdział równie dobry jak poprzednie. Akcja coraz bardziej wciąga. Nie mogę się doczekać rozwiązania sprawy z Volturi, no i oczywiście Jacob'a.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że jeszcze kiedyś będę mogła służyć pomocą przy znajdowaniu tekstów.
Pozdrawiam brygida
Bardzo spodobał mi się twój blog życzę weny :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, Harry zagwarantował, że pomogą w walce wampirom... a ta scena Draco mmm...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, o tak Harry zagwarantował całej grupie, że pomogą im w walce przeciwko wampirom...
weny, weny życzę i wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, Harry zapewnił całą grupę, że pomogą im w walce przeciwko wampirom...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza