wtorek, 25 września 2012

PP 2



— Czas zdjąć maskę, mój mały — powiedział spokojnie Tom.
— Tak, wiem — odpowiedział chłopak, ociągając się nieco.
Uniósł dłonie i niepewnie sięgnął do swojej jedynej, oczywistej zasłony. Zanim ją zrzucił, spojrzał jeszcze na mistrza eliksirów i wyszeptał cicho:
— Mam nadzieję, że nasze relacje ulegną poprawie. — Zawahał się chwilę, widząc niezrozumienie na twarzy nauczyciela. — Profesorze Snape.
Maska opadła, a przed oniemiałymi śmierciożercami stał nie kto inny, jak sam Wybraniec, Złoty Gryfiak, Chłopiec-Który-Przeżył, czy jak tam nazywany był jeszcze w czarodziejskim świecie. Największy szok widniał rzeczywiście na twarzy Severusa.
On, jego wieloletni dręczyciel. Osoba, której powinien nienawidzić całym sercem, został wybrany. Pozwolono mu być świadkiem tego wszystkiego, wprowadzono go w największą tajemnicę. A to wszystko dzięki Potterowi. Dzięki dzieciakowi, o którym powiedział dzisiaj, o zgrozo, w jego obecności, że jest inteligentny! Szaleńczy, niekontrolowany śmiech wyrwał się z jego piersi, rozluźniając nieco atmosferę.
— Tak — odezwał się Voldemort. — To jest kolejny powód, dla którego wydałem takie a nie inne rozkazy.
Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, jak wygląda ostatni powód. Niedawna scena dawała im jasno do zrozumienia, że Potter jest nie tylko sprzymierzeńcem w walce z Dumbledore’em, ale kimś zdecydowanie ważniejszym dla Toma. Zupełnie oczywista stała się również postawa Lorda wobec Bellatrix po majowym ataku na chłopaka, zastanawiali się tylko co powstrzymało Riddle’a przed zabiciem jej wtedy.
— Czy możemy się dowiedzieć, jak to się właściwie stało? — zapytał najspokojniejszy ze wszystkich Rudolfus.
— Takie było założenie.
I Harry zaczął opowiadać. Od momentu wyprawy do Ministerstwa, w którym udało im się zabrać dwie przepowiednie i to właśnie ta druga, już wygasła, stłukła się w Sali Śmierci. O tym, jaki szok przeżył słuchając monologu Trelawney i jak nie mógł zrozumieć, dlaczego dyrektor nigdy nie powiedział mu prawdy. Potem o tym, jak Dumbledore przedstawił mu swoją wersję przepowiedni, a on wściekły usłyszawszy kolejne kłamstwo zniszczył gabinet starca i postanowił mu więcej nie ufać. Wtedy jeszcze nie rozumiał powodów, dla których był oszukiwany.
— Wkrótce po tym napisałem do Voldemorta list. Uznałem, że kiedy usłyszy całą przepowiednię, może w końcu przestanie na mnie polować. Wysłałem zabezpieczoną kulkę wraz z krótkim liścikiem: Mógłbyś czasami pomyśleć. Odpieprz się ode mnie.
Tu opowiadanie podjął Tom, mówiąc o tym, jak był zdziwiony widokiem śnieżnej sowy, która przyniosła mu paczkę od największego wroga. Zaintrygowany słowami na pergaminie, otworzył pakunek, z którego wytoczyła się przepowiednia. Nie mógł zrozumieć powodów, dla których chłopak mu to wysłał, ani jak to się stało, że w ogóle ją posiadał.
— Oglądałem ją kilkanaście razy. Wściekając się na Harry’ego, Severusa, Dumbledore’a i chyba najbardziej na siebie samego. Teraz doskonale rozumiałem, dlaczego wszystko potoczyło się tak a nie inaczej.
— Odpisał mi po jakimś tygodniu — przerwał chwilę ciszy Potter. — Byłem zdziwiony widząc nieznanego mi ptaka, wlatującego przez okno mojej małej sypialni. Ale kiedy przeczytałem słowa Toma, postanowiłem działać.
Wszyscy z uwagą słuchali wyjaśnień dwóch czarodziei. To było dla nich wręcz nieprawdopodobne, siedzieć w jednym pokoju z Czarnym Panem i Harrym Potterem. Powoli zaczynali rozumieć, podstawy owej dziwnej zmiany zachowania Lorda, ale nadal w historii było więcej niewiadomych niż pewnych punktów.
— Napisałem, że byłem głupcem i przepraszam — powiedział bez skrępowania Tom. — A także dodałem, że wydałem odpowiednie rozkazy śmierciożercom oraz, że chciałbym z nim porozmawiać. O dziwo, Harry podziękował, ale na spotkanie się nie zgodził.
— Pisaliśmy więc do siebie przez niemal cały miesiąc — podjął chłopak. — Było mi dzięki temu łatwiej po śmierci Syriusza. Aż, w moje szesnaste urodziny, w moim domu zamiast ptaka zjawiła się Skrzeczka z myślodsiewnią i tymi samymi wspomnieniami, które mieliście okazję dzisiaj obejrzeć. Nie mogłem do siebie dojść przez dwa dni. Skrzeczka została. Karmiła mnie, zmuszała do wstania z łóżka, umycia zębów. Mówiła do mnie bez przerwy. Dbała o mnie tak, jak nigdy nie dbali krewni. I wiedziałem, że robi to z polecenia Toma.
— Skrzatka wróciła trzeciego sierpnia. Ze słaniającym się na nogach Harrym, który gdy tylko mnie zobaczył — uśmiechnął się ironicznie — wpadł w moje ramiona i płakał jak skrzywdzone i oszukane dziecko, którym w końcu był.
W salonie zapanowała cisza, którą mąciły tylko oddechy siedmiu osób. Taka zdrada, taka ignorancja Dumbledore’a. Jak ten człowiek mógł w ogóle przypuszczać, że dzieciak nigdy nie dowie się prawdy, że Czarny Pan jej nie pozna? Po kilku ciężkich minutach ze swojego miejsca wstał Snape i podszedł ostrożnie do chłopaka. Stając przed nim, zapytał:
— Znałeś oklumencję, prawda? — Harry przytaknął niepewnie. — Dlaczego pozwoliłeś mi to wszystko zobaczyć? — zapytał, pamiętając dokładnie obrazy tego, jak chłopak był traktowany przez wujostwo i kuzyna.
— Chciałem, żeby pan mnie zrozumiał — odpowiedział cicho. — Liczyłem, że zauważy pan, że nie jestem i nigdy nie byłem rozpieszczonym bachorem, za którego zawsze uchodziłem w pańskich oczach. Miałem nadzieję, że dzięki temu będzie pan w stanie oddzielić mnie od mojego ojca.
— Przepraszam, Harry — szepnął nauczyciel, chyba pierwszy raz w życiu używając imienia ucznia. — Przepraszam i dziękuję. Nie przypuszczałem, że akurat ty mi wybaczysz.
Gryfon stał z rozszerzonymi oczyma, a na jego twarzy formował się szeroki uśmiech.
— Może i mnie pan nie znosił — zaczął powoli. — Ale zawsze mnie pan chronił, niejednokrotnie ratując mi przy tym życie. Długo tego nie rozumiałem. Aż zobaczyłem pana wspomnienia — dodał szeptem. — I zrozumiałem. Wszystko.
Snape uśmiechnął się krzywo na wzmiankę o feralnej w skutki awanturze po tym, jak chłopak postanowił obejrzeć jego wspomnienia. Wtedy był pewien, że dzieciak zobaczył tylko jedno, to z SUM-ów, teraz zdał sobie sprawę, że musiało być ich znacznie więcej. Pokiwał głową, dając Potterowi do zrozumienia, że wie do czego chłopak dąży.
— Severus — powiedział, wyciągając do niego poplamioną eliksirami dłoń.
— Harry. — Wybraniec przyjął ją z wdzięcznością i uśmiechnął się ciepło.
— Miło widzieć was w końcu w zgodzie — wtrącił się Tom. — Tak jak powiedział Harry, jesteś zbyt cenny, żeby cię stracić, Severusie.
— Jako szpieg — powiedział cicho Snape, a chłopak zaśmiał się gardłowo.
— Nie — odpowiedział równie rozbawiony Riddle. — Jako człowiek, mistrz eliksirów, sojusznik, przyjaciel.
— Hej — przerwał mu Potter. — Nie mam zamiaru tracić więcej czasu niż to rzeczywiście konieczne, skoro Severus radzi sobie doskonale. Mam inne rzeczy na głowie. Chociażby ten twój nowy pomysł.
— Dobrze, dobrze. Przestań narzekać — sarknął Voldemort. — Przykro mi — zwrócił się ponownie do mistrza eliksirów — ale jak widzisz mały się buntuje i niestety będziesz musiał dalej pełnić rolę szpiega.
— Wcale się nie buntuję — warknął groźnie chłopak, wzbudzając falę zdziwionych pomruków. — Po prostu Sev nie może od tak zrezygnować. Niby jak miałby to wytłumaczyć dyrektorowi? A skoro teraz jesteś już pewien jego lojalności, nie widzę potrzeby, żebym miał się tym dodatkowo zajmować jeszcze ja. Chyba, że to będą spotkania bez Severusa, ale do tego zawsze mogę zaaranżować Zgredka, już z nim zresztą rozmawiałem.
— Tom — odezwała się niespodziewanie Narcyza. — Nie mamy pojęcia o czym mówicie, ani co z tym wszystkim ma wspólnego nasz Zgredek.
— Och! — Zaśmiał się Lord. — Widzicie… Harry powiedział wam na początku, że obserwował wasze poczynania od dłuższego czasu. — Wszyscy skinęli. — Jest animagiem.
— Byłem na większości zebrań Zakonu Feniksa — dodał omawiany, zwracając się do Snape’a. — Musiałem się upewnić — usprawiedliwił się. — Byłem też częstym gościem w Malfoy Manor i w waszej rezydencji. — Wskazał na braci Lestrange.
Tym razem to Lucjusz prychnął nieco histerycznie, uświadamiając sobie nagle jak dobrze byli sprawdzani przez cały ostatni rok. I jak starannie zostali wyselekcjonowani.
Spotkanie trwało jeszcze prawie godzinę. Zarówno Tom, jak i Harry wyjaśniali swoje plany, decyzje i kroki, które należało podjąć jak najszybciej. Ku zaskoczeniu Złotego Chłopca, wszyscy zaakceptowali jego osobę bez jakiegokolwiek sprzeciwu, choć mogła na to mieć oczywiście wpływ obecność i stanowczość Czarnego Pana.
Kiedy śmierciożercy w końcu opuścili zamek, Potter bez najmniejszego skrępowania usadowił się na kolanach Voldemorta i musnął ustami jego wargi.
— Myślałem, że będzie gorzej — przyznał.
— Ja też.
Tom przemieścił chłopaka tak, że ten siedział teraz przodem do niego i powoli zaczął rozpinać jego szatę. Guziczki nie były co prawda tak małe, jak te u mistrza eliksirów, ale i tak było ich zdecydowanie zbyt wiele.
— Nie możesz nosić standardowej szaty? — warknął na niego zły.
— Raczej nie — odpowiedział z uśmiechem chłopak. — Dzięki temu bardziej się irytujesz i później nie bawisz się ze mną jak z dzieckiem.
On też sięgnął do zapięcia peleryny Toma. Jedna ozdobna klamra i Harry mógł zająć się guzikami stalowej koszuli. Chwilę później jego dłonie błądziły po nagiej klatce piersiowej, drażniąc co bardziej czułe na dotyk miejsca.
— Jesteś dzieckiem — przypomniał mu Riddle, całując zachłannie jego szyję i zatrzymując się dłużej na grdyce, na co Wybraniec zareagował cichym westchnieniem.
— Przypomnij mi — zaśmiał się po chwili. — Jak to się stało, że grzeję twoje łóżko od tak długiego czasu?
— Głupi dzieciak — syknął rozbawiony Tom i jednym zaklęciem pozbył się ubrań ich obu.
Uwielbiał sposób, w jaki Harry reagował na jego dotyk. To, jak lgnął do jego ciała, jak upajał się bliskością i spokojem. A po wszystkim zasypiał, czując się bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej.
O, ironio! Chłopiec-Który-Przeżył bezpieczny w ramionach Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać!
Nawet nie przypuszczał, że tak może się to wszystko skończyć. Kiedy dostał pierwszy list, wiedział, że nie może skrzywdzić tego dzieciaka. Później wszystko toczyło spokojnie, aż do chwili, kiedy wysłał mu swoje wspomnienia. W momencie, kiedy pierwszy raz go przytulał, kiedy pozwalał wypłakiwać się w swoich objęciach, czuł dziwną radość. Uświadomił sobie, że Potter jest jego, że bez względu na wszystko stanie po jego stronie. Później były kłótnie i spokojne rozmowy, trzaskanie drzwiami i przekomarzania, ciężka praca i pierwsze spotkanie Wewnętrznego Kręgu. Nastolatek był coraz bliżej niego, a on czuł, że chce więcej, że więcej potrzebuje. Aż w końcu wziął to sobie. Dzień przed pierwszym września, niemal rok temu. Chłopak po wspólnej kolacji, butelce wina i wcześniejszym, wyczerpującym treningu, nie miał sił na nic więcej niż sen, ale Tom miał inne plany. Był delikatny. Bawił się nim. Doprowadzał do granic i sprawiał, że Harry jęczał z rozkoszy i potrzeby, wijąc się prosząco pod jego gorącym ciałem. Protestował, owszem. Na początku. I tylko chwilę.
— Znowu się ze mną drażnisz — sapnął Potter, czując jak kochanek powolnymi ruchami gładzi jego pośladki.
— Taki niecierpliwy — szepnął z uśmiechem Riddle, całując czule jego usta. — Taki chętny…
Harry bez zbędnych słów wykonał szybkie, niewerbalne zaklęcie nawilżające i rozciągające, po czym nabił się na twardą męskość Czarnego Pana. Obaj jęknęli z niesamowitego uczucia, przechodzącego dreszczami przez ich ciała.
— Głupi dzieciak — powtórzył cicho, wycierając pojedynczą łzę w kąciku lewego oka Wybrańca.
— Och, zamknij się i pieprz mnie — warknął i przyzwyczajając się już do inwazji, zaczął poruszać niespiesznie biodrami.
-I-I-I-
— Obawiam się, że Severus będzie musiał pomóc mi w szkole. Przynajmniej ze Ślizgonami — odezwał się przy śniadaniu Harry.
— Też o tym myślałem i mam lepszy pomysł — odparł z przebiegłym uśmiechem mężczyzna.
— Chyba coraz bardziej boję się tego, co roi się w tej twojej głowie — przyznał z niepewnością chłopak.
— Chcę, żebyś zaprzyjaźnił się z Draco.
— Tak, oczywiście! — burknął Potter. — To raczej niewykonalne.
— A to czemu?
— Proponuję zapytać jego.
Chłopak zastanowił się, dlaczego właściwie jest taki niechętny do kontaktów z młodym Malfoyem. W końcu jego rodziców darzył wystarczającym zaufaniem, żeby powierzyć im swoje tajemnice. Swoje życie, poniekąd.
— Problem z Draco jest taki… — zaczął, ostrożnie dobierając słowa. — Chodzi o to, że on właściwie nie ma pojęcia, czym naprawdę zajmują się śmierciożercy i jakie są twoje idee. Co jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe, skoro otoczony jest niemal całym Wewnętrznym Kręgiem.
— Dumbledore — syknął gniewnie Riddle. — Jego słowo przeciwko mojemu. Jego czyny przeciwko moim. Nic dziwnego, że nawet dzieci śmierciożerców nie wiedzą w imię czego walczą ich rodzice.
— Czyli musimy to zmienić — powiedział z szerokim uśmiechem Harry. — I masz rację, Draco będzie idealny. Kiedy możesz z nim porozmawiać?
— Ja?
— Oczywiście. Dobrze by było, gdyby byli też nasi wczorajsi goście i syn Rabastana. Słyszałem, że Rafael przenosi się do Hogwartu na ten rok. Posłuchamy, co sami mogą nam powiedzieć o twoich rzekomych czynach i planach, a potem wyprowadzimy ich z błędu.
— Nie zapomniałeś czasami, kto tu jest Czarnym Panem?
Harry roześmiał się głośno, ale wolał nie odpowiadać. Jakimś dziwnym trafem wszystkie pomysły Toma, chłopak potrafił dostosować do zrealizowania chociaż części własnych celów. Draco rzeczywiście może przydać się w Hogwarcie bardziej niż mistrz eliksirów, a przy okazji, jeśli nienawidzący się od zawsze Gryfon i Ślizgon zawiążą sojusz, na pewno łatwiej będzie przekonać innych.
— Powiem im, że byłem u Malfoyów! — pisnął niespodziewanie Wybraniec.
Zerwał się ze swojego krzesła i chodził wzdłuż jednej ze ścian niewielkiego pomieszczenia. Lord patrzył na niego, zastanawiając się, co też znowu dzieciakowi mogło wpaść do głowy. Harry nie przestając się poruszać, mamrotał cicho pod nosem, nie zważając zupełnie na coraz bardziej zdziwioną minę partnera.
— Może w końcu się zatrzymasz i wyjaśnisz mi, o czym mówisz?
— Och! Wybacz — zaczął przepraszająco, nie wracając jednak na swoje miejsce, tylko stając za Tomem i opierając głowę na jego ramieniu. — Podejrzewam, że kiedy Draco zrozumie w końcu twoje idee, nie będzie miał nic przeciwko przyjaźni ze mną. Mamy jeszcze miesiąc, żeby zacząć się dogadywać, a jak nie, to po prostu będzie musiał nauczyć się grać. Jest w tym bardzo dobry, więc nie wiedzę przeszkód. Do szkoły wrócimy wspólnie, we trójkę. Powiem, że po moim odejściu od wujostwa przypadkiem znaleźli mnie Narcyza i Lucjusz. Najlepiej w mugolskim Londynie. Zabrali mnie do siebie, obawiając się o Wybrańca. Zapierałem się i prosiłem, żeby nie powiadamiać Ministerstwa i Dumbledore’a. Nie chciałem wracać ani na Privet Drive, ani do złotej klatki. Możemy też wspomnieć, że Sev opowiedział im po części to, co zobaczył podczas naszych lekcji oklumencji, więc Malfoyowie zdawali sobie sprawę, jak wyglądało moje życie. Spędziłem u nich wakacje ucząc się walki białą bronią i powoli zaprzyjaźniając się z ich synem i Rafaelem, który właśnie wrócił do Brytanii.
Kiedy skończył, na jego twarzy malował się niebezpieczny, pełen wyższości uśmiech. Tom musiał przyznać, że plan jest całkiem niezły. Z pomocą jednego kłamstwa wyjaśnią powód zniknięcia dzieciaka, miejsce jego pobytu, nienaganne relacje ze Ślizgonem, a przy okazji odsuną podejrzenia o śmierciożerczą działalność Lucjusza. Bo przecież skoro byłby wierny Czarnemu Panu, Gryfon nie przeżyłby tych wakacji. A to, z całą pewnością, przysporzy mu dodatkowego poparcia w kręgach politycznych. Jeżeli Wybraniec dodatkowo poprze oficjalnie jego kandydaturę, nawet największe machlojki dyrektora nie przeszkodzą im w dojściu do władzy.
— I w końcu będę mógł nosić porządne ubrania — szepnął Harry. — Przecież dobry smak Malfoyów jest znany w całej magicznej Anglii. Lucjusz nigdy nie pozwoliłby komukolwiek z nim powiązanemu ubierać się w stare łachy.
Riddle z rozbawieniem słuchał słów kochanka. Tyle radości z jednego małego, przebiegłego planu. Miał już dość tej wojny. Ciągłych sporów i prób wyjawienia prawdy. Poszukiwania ludzi, którzy go zrozumieją i staną po jego stronie. Kochał czarną magię, temu nie potrafił zaprzeczyć. I nie zamierzał się jej wyrzekać. Tylko, że teraz dzięki Harry’emu, mógł znowu działać według planów, mógł realizować swoje prawdziwe cele. Wcześniej tak skupił się na konieczności wyeliminowania chłopaka, że zatracił gdzieś racjonalność i spokój. Teraz znów miał to wszystko. Miał więcej.

3 komentarze:

  1. Witam,
    Severus jest bardzo zaskoczony, a Lucjusz zorientował się, że byli przez ostatni rok bacznie obserwowani....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    świetnie, och, Severus bardzo zaskoczony, a Lucjusz zdał sobie sprawę, że byli to bacznie obserwowani, przez ostatni rok
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    och rekacja Severusa piękna, Lucjusz zdał sobie sprawę, że to obserwowanie przez ostatni rok, było naprawdę wielkie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń