— Czas zdjąć maskę, mój mały — powiedział spokojnie Tom.
— Tak, wiem — odpowiedział chłopak, ociągając się nieco.
Uniósł dłonie i niepewnie sięgnął do swojej jedynej, oczywistej
zasłony. Zanim ją zrzucił, spojrzał jeszcze na mistrza eliksirów i wyszeptał cicho:
— Mam nadzieję, że nasze relacje ulegną poprawie. — Zawahał
się chwilę, widząc niezrozumienie na twarzy nauczyciela. — Profesorze Snape.
Maska opadła, a przed oniemiałymi śmierciożercami stał nie
kto inny, jak sam Wybraniec, Złoty Gryfiak, Chłopiec-Który-Przeżył, czy jak tam
nazywany był jeszcze w czarodziejskim świecie. Największy szok widniał rzeczywiście
na twarzy Severusa.
On, jego wieloletni dręczyciel. Osoba, której powinien
nienawidzić całym sercem, został wybrany. Pozwolono mu być świadkiem tego
wszystkiego, wprowadzono go w największą tajemnicę. A to wszystko dzięki
Potterowi. Dzięki dzieciakowi, o którym powiedział dzisiaj, o zgrozo, w jego
obecności, że jest inteligentny! Szaleńczy, niekontrolowany śmiech wyrwał się z
jego piersi, rozluźniając nieco atmosferę.
— Tak — odezwał się Voldemort. — To jest kolejny powód, dla
którego wydałem takie a nie inne rozkazy.
Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, jak wygląda ostatni
powód. Niedawna scena dawała im jasno do zrozumienia, że Potter jest nie tylko
sprzymierzeńcem w walce z Dumbledore’em, ale kimś zdecydowanie ważniejszym dla
Toma. Zupełnie oczywista stała się również postawa Lorda wobec Bellatrix po
majowym ataku na chłopaka, zastanawiali się tylko co powstrzymało Riddle’a
przed zabiciem jej wtedy.
— Czy możemy się dowiedzieć, jak to się właściwie stało? —
zapytał najspokojniejszy ze wszystkich Rudolfus.
— Takie było założenie.
I Harry zaczął opowiadać. Od momentu wyprawy do Ministerstwa,
w którym udało im się zabrać dwie przepowiednie i to właśnie ta druga, już
wygasła, stłukła się w Sali Śmierci. O tym, jaki szok przeżył słuchając
monologu Trelawney i jak nie mógł zrozumieć, dlaczego dyrektor nigdy nie
powiedział mu prawdy. Potem o tym, jak Dumbledore przedstawił mu swoją wersję
przepowiedni, a on wściekły usłyszawszy kolejne kłamstwo zniszczył gabinet starca
i postanowił mu więcej nie ufać. Wtedy jeszcze nie rozumiał powodów, dla
których był oszukiwany.
— Wkrótce po tym napisałem do Voldemorta list. Uznałem, że kiedy
usłyszy całą przepowiednię, może w końcu przestanie na mnie polować. Wysłałem
zabezpieczoną kulkę wraz z krótkim liścikiem: Mógłbyś czasami pomyśleć.
Odpieprz się ode mnie.
Tu opowiadanie podjął Tom, mówiąc o tym, jak był zdziwiony
widokiem śnieżnej sowy, która przyniosła mu paczkę od największego wroga.
Zaintrygowany słowami na pergaminie, otworzył pakunek, z którego wytoczyła się przepowiednia.
Nie mógł zrozumieć powodów, dla których chłopak mu to wysłał, ani jak to się
stało, że w ogóle ją posiadał.
— Oglądałem ją kilkanaście razy. Wściekając się na Harry’ego,
Severusa, Dumbledore’a i chyba najbardziej na siebie samego. Teraz doskonale
rozumiałem, dlaczego wszystko potoczyło się tak a nie inaczej.
— Odpisał mi po jakimś tygodniu — przerwał chwilę ciszy
Potter. — Byłem zdziwiony widząc nieznanego mi ptaka, wlatującego przez okno
mojej małej sypialni. Ale kiedy przeczytałem słowa Toma, postanowiłem działać.
Wszyscy z uwagą słuchali wyjaśnień dwóch czarodziei. To było
dla nich wręcz nieprawdopodobne, siedzieć w jednym pokoju z Czarnym Panem i
Harrym Potterem. Powoli zaczynali rozumieć, podstawy owej dziwnej zmiany
zachowania Lorda, ale nadal w historii było więcej niewiadomych niż pewnych
punktów.
— Napisałem, że byłem głupcem i przepraszam — powiedział bez
skrępowania Tom. — A także dodałem, że wydałem odpowiednie rozkazy
śmierciożercom oraz, że chciałbym z nim porozmawiać. O dziwo, Harry
podziękował, ale na spotkanie się nie zgodził.
— Pisaliśmy więc do siebie przez niemal cały miesiąc — podjął
chłopak. — Było mi dzięki temu łatwiej po śmierci Syriusza. Aż, w moje
szesnaste urodziny, w moim domu zamiast ptaka zjawiła się Skrzeczka z
myślodsiewnią i tymi samymi wspomnieniami, które mieliście okazję dzisiaj
obejrzeć. Nie mogłem do siebie dojść przez dwa dni. Skrzeczka została. Karmiła
mnie, zmuszała do wstania z łóżka, umycia zębów. Mówiła do mnie bez przerwy.
Dbała o mnie tak, jak nigdy nie dbali krewni. I wiedziałem, że robi to z
polecenia Toma.
— Skrzatka wróciła trzeciego sierpnia. Ze słaniającym się na
nogach Harrym, który gdy tylko mnie zobaczył — uśmiechnął się ironicznie — wpadł
w moje ramiona i płakał jak skrzywdzone i oszukane dziecko, którym w końcu był.
W salonie zapanowała cisza, którą mąciły tylko oddechy
siedmiu osób. Taka zdrada, taka ignorancja Dumbledore’a. Jak ten człowiek mógł
w ogóle przypuszczać, że dzieciak nigdy nie dowie się prawdy, że Czarny Pan jej
nie pozna? Po kilku ciężkich minutach ze swojego miejsca wstał Snape i podszedł
ostrożnie do chłopaka. Stając przed nim, zapytał:
— Znałeś oklumencję, prawda? — Harry przytaknął niepewnie. —
Dlaczego pozwoliłeś mi to wszystko zobaczyć? — zapytał, pamiętając dokładnie obrazy
tego, jak chłopak był traktowany przez wujostwo i kuzyna.
— Chciałem, żeby pan mnie zrozumiał — odpowiedział cicho. —
Liczyłem, że zauważy pan, że nie jestem i nigdy nie byłem rozpieszczonym
bachorem, za którego zawsze uchodziłem w pańskich oczach. Miałem nadzieję, że
dzięki temu będzie pan w stanie oddzielić mnie od mojego ojca.
— Przepraszam, Harry — szepnął nauczyciel, chyba pierwszy raz
w życiu używając imienia ucznia. — Przepraszam i dziękuję. Nie przypuszczałem,
że akurat ty mi wybaczysz.
Gryfon stał z rozszerzonymi oczyma, a na jego twarzy formował
się szeroki uśmiech.
— Może i mnie pan nie znosił — zaczął powoli. — Ale zawsze
mnie pan chronił, niejednokrotnie ratując mi przy tym życie. Długo tego nie
rozumiałem. Aż zobaczyłem pana wspomnienia — dodał szeptem. — I zrozumiałem.
Wszystko.
Snape uśmiechnął się krzywo na wzmiankę o feralnej w skutki
awanturze po tym, jak chłopak postanowił obejrzeć jego wspomnienia. Wtedy był
pewien, że dzieciak zobaczył tylko jedno, to z SUM-ów, teraz zdał sobie sprawę,
że musiało być ich znacznie więcej. Pokiwał głową, dając Potterowi do
zrozumienia, że wie do czego chłopak dąży.
— Severus — powiedział, wyciągając do niego poplamioną
eliksirami dłoń.
— Harry. — Wybraniec przyjął ją z wdzięcznością i uśmiechnął
się ciepło.
— Miło widzieć was w końcu w zgodzie — wtrącił się Tom. — Tak
jak powiedział Harry, jesteś zbyt cenny, żeby cię stracić, Severusie.
— Jako szpieg — powiedział cicho Snape, a chłopak zaśmiał się
gardłowo.
— Nie — odpowiedział równie rozbawiony Riddle. — Jako
człowiek, mistrz eliksirów, sojusznik, przyjaciel.
— Hej — przerwał mu Potter. — Nie mam zamiaru tracić więcej
czasu niż to rzeczywiście konieczne, skoro Severus radzi sobie doskonale. Mam
inne rzeczy na głowie. Chociażby ten twój nowy pomysł.
— Dobrze, dobrze. Przestań narzekać — sarknął Voldemort. —
Przykro mi — zwrócił się ponownie do mistrza eliksirów — ale jak widzisz mały
się buntuje i niestety będziesz musiał dalej pełnić rolę szpiega.
— Wcale się nie buntuję — warknął groźnie chłopak, wzbudzając
falę zdziwionych pomruków. — Po prostu Sev nie może od tak zrezygnować. Niby
jak miałby to wytłumaczyć dyrektorowi? A skoro teraz jesteś już pewien jego
lojalności, nie widzę potrzeby, żebym miał się tym dodatkowo zajmować jeszcze
ja. Chyba, że to będą spotkania bez Severusa, ale do tego zawsze mogę
zaaranżować Zgredka, już z nim zresztą rozmawiałem.
— Tom — odezwała się niespodziewanie Narcyza. — Nie mamy
pojęcia o czym mówicie, ani co z tym wszystkim ma wspólnego nasz Zgredek.
— Och! — Zaśmiał się Lord. — Widzicie… Harry powiedział wam
na początku, że obserwował wasze poczynania od dłuższego czasu. — Wszyscy
skinęli. — Jest animagiem.
— Byłem na większości zebrań Zakonu Feniksa — dodał omawiany,
zwracając się do Snape’a. — Musiałem się upewnić — usprawiedliwił się. — Byłem
też częstym gościem w Malfoy Manor i w waszej rezydencji. — Wskazał na braci Lestrange.
Tym razem to Lucjusz prychnął nieco histerycznie,
uświadamiając sobie nagle jak dobrze byli sprawdzani przez cały ostatni rok. I
jak starannie zostali wyselekcjonowani.
Spotkanie trwało jeszcze prawie godzinę. Zarówno Tom, jak i
Harry wyjaśniali swoje plany, decyzje i kroki, które należało podjąć jak
najszybciej. Ku zaskoczeniu Złotego Chłopca, wszyscy zaakceptowali jego osobę
bez jakiegokolwiek sprzeciwu, choć mogła na to mieć oczywiście wpływ obecność i
stanowczość Czarnego Pana.
Kiedy śmierciożercy w końcu opuścili zamek, Potter bez
najmniejszego skrępowania usadowił się na kolanach Voldemorta i musnął ustami
jego wargi.
— Myślałem, że będzie gorzej — przyznał.
— Ja też.
Tom przemieścił chłopaka tak, że ten siedział teraz przodem
do niego i powoli zaczął rozpinać jego szatę. Guziczki nie były co prawda tak
małe, jak te u mistrza eliksirów, ale i tak było ich zdecydowanie zbyt wiele.
— Nie możesz nosić standardowej szaty? — warknął na niego
zły.
— Raczej nie — odpowiedział z uśmiechem chłopak. — Dzięki
temu bardziej się irytujesz i później nie bawisz się ze mną jak z dzieckiem.
On też sięgnął do zapięcia peleryny Toma. Jedna ozdobna
klamra i Harry mógł zająć się guzikami stalowej koszuli. Chwilę później jego
dłonie błądziły po nagiej klatce piersiowej, drażniąc co bardziej czułe na
dotyk miejsca.
— Jesteś dzieckiem — przypomniał mu Riddle, całując
zachłannie jego szyję i zatrzymując się dłużej na grdyce, na co Wybraniec
zareagował cichym westchnieniem.
— Przypomnij mi — zaśmiał się po chwili. — Jak to się stało,
że grzeję twoje łóżko od tak długiego czasu?
— Głupi dzieciak — syknął rozbawiony Tom i jednym zaklęciem
pozbył się ubrań ich obu.
Uwielbiał sposób, w jaki Harry reagował na jego dotyk. To,
jak lgnął do jego ciała, jak upajał się bliskością i spokojem. A po wszystkim
zasypiał, czując się bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej.
O, ironio! Chłopiec-Który-Przeżył bezpieczny w ramionach
Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać!
Nawet nie przypuszczał, że tak może się to wszystko skończyć.
Kiedy dostał pierwszy list, wiedział, że nie może skrzywdzić tego dzieciaka.
Później wszystko toczyło spokojnie, aż do chwili, kiedy wysłał mu swoje
wspomnienia. W momencie, kiedy pierwszy raz go przytulał, kiedy pozwalał
wypłakiwać się w swoich objęciach, czuł dziwną radość. Uświadomił sobie, że
Potter jest jego, że bez względu na wszystko stanie po jego stronie. Później
były kłótnie i spokojne rozmowy, trzaskanie drzwiami i przekomarzania, ciężka
praca i pierwsze spotkanie Wewnętrznego Kręgu. Nastolatek był coraz bliżej
niego, a on czuł, że chce więcej, że więcej potrzebuje. Aż w końcu wziął to
sobie. Dzień przed pierwszym września, niemal rok temu. Chłopak po wspólnej
kolacji, butelce wina i wcześniejszym, wyczerpującym treningu, nie miał sił na
nic więcej niż sen, ale Tom miał inne plany. Był delikatny. Bawił się nim.
Doprowadzał do granic i sprawiał, że Harry jęczał z rozkoszy i potrzeby, wijąc
się prosząco pod jego gorącym ciałem. Protestował, owszem. Na początku. I tylko
chwilę.
— Znowu się ze mną drażnisz — sapnął Potter, czując jak kochanek
powolnymi ruchami gładzi jego pośladki.
— Taki niecierpliwy — szepnął z uśmiechem Riddle, całując
czule jego usta. — Taki chętny…
Harry bez zbędnych słów wykonał szybkie, niewerbalne zaklęcie
nawilżające i rozciągające, po czym nabił się na twardą męskość Czarnego Pana. Obaj
jęknęli z niesamowitego uczucia, przechodzącego dreszczami przez ich ciała.
— Głupi dzieciak — powtórzył cicho, wycierając pojedynczą łzę
w kąciku lewego oka Wybrańca.
— Och, zamknij się i pieprz mnie — warknął i przyzwyczajając
się już do inwazji, zaczął poruszać niespiesznie biodrami.
-I-I-I-
— Obawiam się, że Severus będzie musiał pomóc mi w szkole.
Przynajmniej ze Ślizgonami — odezwał się przy śniadaniu Harry.
— Też o tym myślałem i mam lepszy pomysł — odparł z przebiegłym
uśmiechem mężczyzna.
— Chyba coraz bardziej boję się tego, co roi się w tej twojej
głowie — przyznał z niepewnością chłopak.
— Chcę, żebyś zaprzyjaźnił się z Draco.
— Tak, oczywiście! — burknął Potter. — To raczej
niewykonalne.
— A to czemu?
— Proponuję zapytać jego.
Chłopak zastanowił się, dlaczego właściwie jest taki
niechętny do kontaktów z młodym Malfoyem. W końcu jego rodziców darzył
wystarczającym zaufaniem, żeby powierzyć im swoje tajemnice. Swoje życie,
poniekąd.
— Problem z Draco jest taki… — zaczął, ostrożnie dobierając
słowa. — Chodzi o to, że on właściwie nie ma pojęcia, czym naprawdę zajmują się
śmierciożercy i jakie są twoje idee. Co jest dla mnie całkowicie niezrozumiałe,
skoro otoczony jest niemal całym Wewnętrznym Kręgiem.
— Dumbledore — syknął gniewnie Riddle. — Jego słowo przeciwko
mojemu. Jego czyny przeciwko moim. Nic dziwnego, że nawet dzieci śmierciożerców
nie wiedzą w imię czego walczą ich rodzice.
— Czyli musimy to zmienić — powiedział z szerokim uśmiechem
Harry. — I masz rację, Draco będzie idealny. Kiedy możesz z nim porozmawiać?
— Ja?
— Oczywiście. Dobrze by było, gdyby byli też nasi wczorajsi
goście i syn Rabastana. Słyszałem, że Rafael przenosi się do Hogwartu na ten
rok. Posłuchamy, co sami mogą nam powiedzieć o twoich rzekomych czynach i
planach, a potem wyprowadzimy ich z błędu.
— Nie zapomniałeś czasami, kto tu jest Czarnym Panem?
Harry roześmiał się głośno, ale wolał nie odpowiadać. Jakimś
dziwnym trafem wszystkie pomysły Toma, chłopak potrafił dostosować do zrealizowania
chociaż części własnych celów. Draco rzeczywiście może przydać się w Hogwarcie
bardziej niż mistrz eliksirów, a przy okazji, jeśli nienawidzący się od zawsze
Gryfon i Ślizgon zawiążą sojusz, na pewno łatwiej będzie przekonać innych.
— Powiem im, że byłem u Malfoyów! — pisnął niespodziewanie
Wybraniec.
Zerwał się ze swojego krzesła i chodził wzdłuż jednej ze
ścian niewielkiego pomieszczenia. Lord patrzył na niego, zastanawiając się, co
też znowu dzieciakowi mogło wpaść do głowy. Harry nie przestając się poruszać,
mamrotał cicho pod nosem, nie zważając zupełnie na coraz bardziej zdziwioną
minę partnera.
— Może w końcu się zatrzymasz i wyjaśnisz mi, o czym mówisz?
— Och! Wybacz — zaczął przepraszająco, nie wracając jednak na
swoje miejsce, tylko stając za Tomem i opierając głowę na jego ramieniu. —
Podejrzewam, że kiedy Draco zrozumie w końcu twoje idee, nie będzie miał nic
przeciwko przyjaźni ze mną. Mamy jeszcze miesiąc, żeby zacząć się dogadywać, a
jak nie, to po prostu będzie musiał nauczyć się grać. Jest w tym bardzo dobry,
więc nie wiedzę przeszkód. Do szkoły wrócimy wspólnie, we trójkę. Powiem, że po
moim odejściu od wujostwa przypadkiem znaleźli mnie Narcyza i Lucjusz.
Najlepiej w mugolskim Londynie. Zabrali mnie do siebie, obawiając się o Wybrańca.
Zapierałem się i prosiłem, żeby nie powiadamiać Ministerstwa i Dumbledore’a.
Nie chciałem wracać ani na Privet Drive, ani do złotej klatki. Możemy też
wspomnieć, że Sev opowiedział im po części to, co zobaczył podczas naszych
lekcji oklumencji, więc Malfoyowie zdawali sobie sprawę, jak wyglądało moje
życie. Spędziłem u nich wakacje ucząc się walki białą bronią i powoli
zaprzyjaźniając się z ich synem i Rafaelem, który właśnie wrócił do Brytanii.
Kiedy skończył, na jego twarzy malował się niebezpieczny, pełen
wyższości uśmiech. Tom musiał przyznać, że plan jest całkiem niezły. Z pomocą
jednego kłamstwa wyjaśnią powód zniknięcia dzieciaka, miejsce jego pobytu,
nienaganne relacje ze Ślizgonem, a przy okazji odsuną podejrzenia o
śmierciożerczą działalność Lucjusza. Bo przecież skoro byłby wierny Czarnemu
Panu, Gryfon nie przeżyłby tych wakacji. A to, z całą pewnością, przysporzy mu
dodatkowego poparcia w kręgach politycznych. Jeżeli Wybraniec dodatkowo poprze
oficjalnie jego kandydaturę, nawet największe machlojki dyrektora nie
przeszkodzą im w dojściu do władzy.
— I w końcu będę mógł nosić porządne ubrania — szepnął Harry.
— Przecież dobry smak Malfoyów jest znany w całej magicznej Anglii. Lucjusz
nigdy nie pozwoliłby komukolwiek z nim powiązanemu ubierać się w stare łachy.
Riddle z rozbawieniem słuchał słów kochanka. Tyle radości z
jednego małego, przebiegłego planu. Miał już dość tej wojny. Ciągłych sporów i
prób wyjawienia prawdy. Poszukiwania ludzi, którzy go zrozumieją i staną po
jego stronie. Kochał czarną magię, temu nie potrafił zaprzeczyć. I nie
zamierzał się jej wyrzekać. Tylko, że teraz dzięki Harry’emu, mógł znowu
działać według planów, mógł realizować swoje prawdziwe cele. Wcześniej tak
skupił się na konieczności wyeliminowania chłopaka, że zatracił gdzieś
racjonalność i spokój. Teraz znów miał to wszystko. Miał więcej.
Witam,
OdpowiedzUsuńSeverus jest bardzo zaskoczony, a Lucjusz zorientował się, że byli przez ostatni rok bacznie obserwowani....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńświetnie, och, Severus bardzo zaskoczony, a Lucjusz zdał sobie sprawę, że byli to bacznie obserwowani, przez ostatni rok
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńoch rekacja Severusa piękna, Lucjusz zdał sobie sprawę, że to obserwowanie przez ostatni rok, było naprawdę wielkie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga