Jeszcze niebetowany, ale wkrótce wrzucę poprawiony!
Wchodzili po szerokich schodach, kierując się ku wyższym
piętrom zamku. Harry przytrzymywany przez Toma w pasie na początku, za nimi
Malfoyowie z Severusem, później dwóch chłopców a na końcu Rudolfus i Rabastan.
Kiedy minęli pierwszą kondygnację, i pierwsze bariery, które
zostały dostosowane tak, żeby rozpoznawać ich magiczne sygnatury, czarny granit
zmienił się w szary, niemal ciepły marmur. Ze zdziwieniem przyglądali się
wiszącym gdzieniegdzie na ścianach portretom i zwyczajnym obrazom. Stare,
misternie zdobione okiennice dawały poczucie luksusu i przepychu. Mimo, że
dolna część zamku była okazała, to przebywanie tam wyraźnie zmuszało do
trzymania się na dystans. Zachowania odpowiedniego do zajmowanej pozycji. Wszystkie
wnętrza były nieprzychylne odwiedzającym. Mówiące jakby: jesteście tu, bo mi
służycie. I właśnie w ten sposób to odbierali, ale tu było zupełnie
inaczej. Tu było jakby przytulnie.
Jak w domu, pomyślał Rafael.
Namówienie Toma, do zrobienia z tego miejsca domu, zajęło
Harry’emu dużo czasu. Ale kiedy już ich związek stał się rzeczywistością,
stwierdził, że chce wracać tu z przyjemnością. Cieszyć się nie tylko z powrotu
do tego mężczyzny, ale także do samego zamku. Przychodząc do niego po raz
pierwszy spodziewał się tego, że zaistnieje między nimi jakiś rodzaj więzi.
Czuł się taki bezpieczny w jego objęciach. Wiedział, że teraz będą stać po tej
samej stronie, że on nie da nikomu go skrzywdzić.
Czarny Pan zatrzymał się przed jednymi z licznych drzwi i
syknął do mosiężnego węża oplatającego równie mosiężną klamkę.
— Draco, Rafael — zaczął Lord. — Nie wierzyłem mojemu… —
zastanowił się chwilę, po czym uśmiechnął się drapieżnie i zaborczo. — Mojemu
partnerowi, kiedy mówił mi, jak może wyglądać wasze zdanie o mnie i o
śmierciożercach. Niestety, po tym, co powiedzieliście, musiałem przyznać mu
rację. A prawda… cóż prawda jest taka, że nic o mnie nie wiecie. Chociaż
przyznam, że w ostatnich latach i tuż przed moim zniknięciem zmieniłem nieco
priorytety. Ale teraz, dzięki jego pomocy — wskazał na Harry’ego — i dzięki
poznaniu prawdy, mogę wrócić i wracam do swoich pierwotnych planów.
Chłopcy patrzyli na niego niespokojnie, zbyt ciekawi tego, co
znajduje się w pomieszczeniu do którego mają za chwilę wejść. Gryfon zaśmiał
się cicho rozumiejąc ich postawę. Tom też zauważył ich nieobecny wzrok, bo westchnął
tylko i warknął na nich:
— A teraz, skoro jesteście tacy niecierpliwi zapraszam do
środka.
Drzwi uchyliły się lekko, a wszyscy zebrani przekroczyli próg
tajemniczego pokoju. Rafael i Severus z niedowierzaniem patrzyli na otaczające
ich sprzęty, ale pozostali mieli miny świadczące o całkowitym niezrozumieniu
sytuacji, w której właśnie się znaleźli.
— Jak to możliwe, Tom? — odezwał się po chwili Snape. —
Przecież to nie powinno tu działać.
— Wiesz, co to jest? — zapytał zdziwiony Lucjusz.
Mistrz eliksirów prychnął z kpiną i przytaknął, po czym
podszedł do stojącego na biurku komputera i uruchomił go bez pytania o
pozwolenie. Młody Lestrange wciąż stał z otwartymi ustami, a Harry zastanawiał
się, czy w tej chwili bardziej dziwi go to, co tutaj zastał, czy może fakt, że
mężczyzna potrafi uruchomić laptopa.
— Jest podłączony do internetu? — odezwał się znowu Severus.
— Czekam na wiadomość od mojego mugolskiego dostawcy.
Po przedłużającej się ciszy, Snape odwrócił twarz od
urządzenia i dostrzegł osiem wpatrujących się w niego par oczu.
— Coś nie tak? — burknął. — Jestem półkrwi, chyba nie
sądziliście, że nie śledzę uważnie wszystkich ich nowinek. Niektóre są bardzo
użyteczne.
Wzruszył ramionami i zerknął na monitor, na którym pojawiała
się właśnie aplikacja mająca połączyć sprzęt z globalną siecią. Rafael
wychodząc w końcu z szoku podbiegł do niewielkiej, czarnej skrzyneczki stojącej
przed sporych rozmiarów telewizorem i przeglądał gry, które znajdowały się na
specjalnie przystosowanej, magicznej półeczce. Nagle odwrócił się gwałtownie i
z rezerwą patrzył to na Toma, to na śmierciożercę.
— Kim ty jesteś i co zrobiłeś Czarnemu Panu? — mruknął do
Pottera.
Voldemort skrzywił się wrednie i odpowiedział za chłopaka:
— Mój najwierniejszy sługa.
— Nie jestem twoim sługą — odwarknął nastolatek tak, że
usłyszeli go tylko najbliżej stojacy, w tym i Rafael. Draco podszedł niepewnie
do mistrza eliksirów i przyglądał się co ten właściwie robi. — Nigdy nie byłem
i nie zamierzam nim być. Nie zapominaj o tym.
Rudolfus zaśmiał się cicho, a wzrok Lorda skierował się
automatycznie na niego.
— Wybacz, ale pan… eh — zająknął się. — Jak ci się udało go
kryć tyle czasu? — zapytał rozbawiony. — Cóż, charakterek to on ma. Nie da się
ukryć.
Harry uśmiechnął się minimalnie i usiadł w fotelu przywołując
drugiego laptopa. Tom spojrzał na niego gniewnym wzrokiem, ale chłopak nic
sobie z tego nie zrobił. Lucjusz tymczasem odchrząknął cicho i wskazał dłonią
na otoczenie. Riddle wyjaśnił im, jak to się stało, że ten pokój w ogóle
istniał, jaką moc musieli wspólnie włożyć w to, aby sprzęty działały
prawidłowo, oraz to, jak użyteczne okazały się niektóre ustrojstwa.
Zastanawiał się, w jaki sposób zacząć wpajać czarodziejom informacje o tym, jak
dużo można skorzystać na łączeniu magii i nowoczesnych pomysłów mugoli. Sam do
niedawna nie zdawał sobie sprawy, jaką technologią dysponują niemagiczni ludzie
i jak genialnie potrafią zastąpić sobie magię zwykłą elektroniką. Większość nie
zrozumiała nawet połowy z tego, o czym z taką pasją mówił. Jedynie Snape i
Rafael kiwali od czasu do czasu głowami. Nie zapomniał też wspomnieć, że w
czasie, kiedy Harry’ego nie ma w zamku kontaktują się za pomocą telefonów
komórkowych.
— Niemożliwe — burknął Severus.
— A jednak.
— Gdzie?
— Wszędzie, oprócz lochów — odparł odruchowo Gryfon.
Na wyraźny dźwięk jego głosu, Draco sapnął zdziwiony i
zapatrzył się na niego z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Po chwili jednak
zaczął mamrotać do siebie. Do zebranych dochodziły tylko pojedyncze słowa: zdrada,
wybaczyć, moja wina, dobro, miłość, czarna magia. Odwrócił się do Snape’a i
posłał mu równie niedowierzające spojrzenie.
— Jest tylko jedna osoba, która mogłaby cię nienawidzić, a
jednocześnie być w stanie ci wybaczyć — zaczął sucho. — Nie mam pojęcia, co się
tu dzieje, ale jeżeli to on jest ukryty pod tym kapturem, to nie zamierzam tu
dłużej przebywać.
Odwrócił się na pięcie i podszedł wzburzony w stronę drzwi.
Drzwi, które były zamknięte.
— Nie chciałbym podważać twojego ogromnego intelektu —
warknął Harry i podszedł do wściekłego Toma, odgradzając mu drogę do Draco. —
Ale zdaje się, iż zapomniałeś, że za tą piękną twarzą, nadal kryje się
największy czarnoksiężnik ostatnich czasów, Lord Voldemort.
Malfoy zerknął kątem oka na Riddle’a i cofnął się przerażony,
ale Harry wyciągnął rękę i przytrzymał różdżkę, która już skierowana była w
stronę buńczucznego nastolatka.
— Zastanów się trzy razy zanim coś powiesz. Twoi rodzice to
zaakceptowali. Twój wuj i jego brat także. Nawet Severus — ciągnął niezrażony.
— Nikt nie zmusza cię, żebyś mnie polubił. Nikt nie pyta cię też o zdanie w tej
sprawie.
Draco stał jak sparaliżowany, czując fale magii bijące od
chłopaka. Ale postanowił sobie, że się nie ugnie. Nie przed nim. Nie odnotował
także faktu, że Harry właśnie powstrzymuje Toma przed rzuceniem na niego
jakiejś wyjątkowo paskudnej klątwy.
— Jesteś nikim — warknął.
Po chwili leżał na chłodnej posadzce, krzycząc z bólu. Harry
zdjął zaklęcie i wyszeptał:
— To, że nie korzystam ze swojej mocy, nie oznacza, że jej
nie mam. A już tobie z pewnością nie powinno sprawić problemu połączenie kilku
zaobserwowanych dzisiaj faktów. Crucio.
Kiedy Malfoy ponownie wił się na podłodze, śmierciożercy
patrzyli z zainteresowaniem na uśmiechającego się szyderczo Toma. Potter odwrócił
się do niego powoli, cofnął zaklęcie i poczekał aż Ślizgon wstanie. Wtedy
zrzucił kaptur i niespiesznie zdjął maskę, powodując głośne wciągnięcie
powietrza przez Rafaela. Przylgnął do kochanka całym ciałem i wpił się
zachłannie w jego usta.
— Cieszę się, że jesteś zadowolony — mruknął.
— Cieszę się, że w końcu użyłeś tego zaklęcia na kimś, kto na
to nie zasłużył.
— Och! Mylisz się — odpowiedział z przebiegłym uśmiechem. —
Draco jak najbardziej zasłużył, a jeśli się nie podporządkuje to zasłuży na
znacznie więcej!
Czarny Pan odsunął go nieznacznie od siebie i wezwał jednego
ze skrzatów.
— Piszczku — powiedział chłodno Harry. — Przynieś
myślodsiewnię i dopilnuj, żeby Draco obejrzał wspomnienia Lucjusza, Rabastana i
Severusa dotyczące pierwszych lat działalności Toma.
Stworzenie kiwnęło nieznacznie głową i zniknęło z cichym
trzaskiem.
— Później, jeżeli zrozumie, możecie mu wyjaśnić resztę.
Rafael może zobaczyć moje wspomnienia. — Tom przeniósł wstęgi srebrnej mazi do
szybko wyczarowanej fiolki. — Możecie tu zostać jak długo chcecie — dodał i
zwrócił się do młodszego z braci Lestrange: — Twój syn zapewne będzie się tu
dobrze czuł.
*****
— Myślę, że w ogóle się nie domyślili, dlaczego ich
zostawiliśmy — mruknął z kpiną Harry, wpijając się w usta Voldemorta tuż po
przekroczeniu progu komnaty.
— Nic mnie to nie obchodzi — odwarknął.
Przyciągnął nastolatka do siebie i uniósł w swoich ramionach,
oddając zachłannie pocałunek. Kiedy ten oplótł go ciasno nogami, Tom dłońmi
sięgnął do zapięcia jego szaty i metodycznie rozpinał kolejne guziki.
— Chcę cię właśnie teraz.
— Więc weź sobie to, czego chcesz — szepnął chłopak.
— Tak właśnie zrobię.
Weszli do najbliższego pomieszczenia, którym okazała się sala
treningowa. Na podłodze leżały ściśle przylegające do siebie maty, a na
ścianach w oszklonych, zabezpieczonych czarami gablotach wisiały najróżniejsze
rodzaje białej broni.
Lord podszedł do wysokiego okna i posadził Harry’ego na
wąskim parapecie. Bez pośpiechu zdejmował z niego kolejne warstwy ubrań, samemu
pozostając całkowicie ubranym.
— Podobało ci się — stwierdził szatyn. — Gdybym wiedział, że
aż tak ci się spodoba, przekląłbym już dawno tego dupka — szepnął.
Spróbował sięgnąć do zapięcia peleryny kochanka, ten jednak
przytrzymał ciasno jego nadgarstki, nie pozwalając mu się dotknąć.
Po chwili nastolatek był całkiem nagi, a jego związane
grubym, przymocowanym u szczytu ościeżnicy sznurem ręce, uniesione były wysoko
nad głową. Chłopak wciągnął gwałtownie powietrze, kiedy Tom szybkim
ruchem umieścił jego stopy na swoich barkach i głaskał długimi palcami jego
twarz. Chwilę później uśmiechnął się drapieżnie i dwa z nich wsunęły się
pomiędzy wargi Harry’ego. Ten wydał cichy pisk zaskoczenia, ale po chwili
przesuwał już swoim gładkim językiem po ich wewnętrznej stronie, patrząc przy
tym w oczy partnera. Tom drugą dłonią rozpiął rozporek spodni i wyciągnął
wyraźnie pobudzonego penisa, nie pozwalając jednocześnie nastolatkowi zobaczyć
choć najmniejszego fragmentu. Kiedy z cichym mlaśnięciem uwolnił swoje palce z
gorących ust, powolnym niczym tortura ruchem, przesunął je wzdłuż umięśnionej
klatki piersiowej, brzucha i pachwiny, celowo unikając dotknięcia sterczącej
erekcji. Harry wydał cichy jęk zawodu, na który mężczyzna tylko zaśmiał się
sarkastycznie.
— Właśnie biorę to, co należy do mnie — mruknął i pochylił
się nad kochankiem, składając krótki pocałunek na wystającej grdyce.
Gryfon popatrzył mściwie i przeklął się za feralny dobór
słów. Tymczasem Lord jednym, gwałtownym pchnięciem włożył w niego oba nawilżone
palce. Nastolatek krzyknął zaskoczony, ale miarowe ruchy wewnątrz niego i
kciuk, który niespodziewanie zaczął gładzić jądra, dawały mu więcej
przyjemności niż bólu. Po chwili sam zaczął wypychać biodra w rytm tępa, które
dyktował Tom. Kiedy ten poczuł, że Harry się rozluźnił, wyjął palce a ich
miejsce w mgnieniu oka zastąpił twardy, sączący się powoli penis. Chłopak
przymknął oczy i zamarł na moment. Starał się wyrównać oddech i przyzwyczaić do
inwazji, ale Tom szybko zaczął poruszać biodrami, łapiąc Gryfona za pośladki i
rozszerzając je dość brutalnie, co pozwalało mu na większy i łatwiejszy dostęp.
Po kilku pchnięciach trafił w prostatę wyrywając tym razem z piersi nastolatka
krzyk czystej przyjemności. Członek Harry’ego poruszał się w rytm ich ruchów, a
on sam jęczał i krzyczał na przemian, odchylając głowę w tył i uderzając boleśnie
w szybę.
— Dotknij mnie — błagał kochanka, kiedy tylko dostawał
możliwość zaczerpnięcia pełniejszego oddechu.
— Nie — odpowiadał mrocznie Tom. Za każdym razem poruszając
się jeszcze szybciej i jeszcze mocniej zagłębiając się w młodym ciele.
W końcu czując, że jest już blisko zabrał jedną dłoń z
pośladka chłopaka i niespiesznie dotknął jego erekcji. Po kilku powolnych prześlizgnięciach
się po trzonie, odchylił mocniej napletek i dotykając główki wilgotnymi
palcami, wykonał kilka szybszych ruchów. Poczuł jak fale przyjemności
przechodzą przez ciało Harry’ego, a jego przeciągły krzyk i zaciskające się na
nim ciasno mięśnie sprawiają, że dochodzi w tym samym momencie. Poruszył
biodrami jeszcze kilka razy, chcąc trwać w tym niesamowitym uczuciu jak
najdłużej.
Uspokoiwszy się nieco, uwolnił kochanka z więzów i oparł
głowę na jego ramieniu, ciężko łapiąc oddech. Chłopak wczepił się w niego i
oddychał głośno.
— Jeśli za każdym razem dostanę taki prezent, mogę rzucać na
Malfoya Crucio nawet codziennie — wyszeptał zachrypnięty.
Tom zaśmiał się cicho i poczekał aż ten się ubierze, po czym
obaj wyszli kierując się do swoich gości.
W pokoju brakowało Draco i Lucjusza. Severus tłumaczył
Narcyzie działanie komputera, a Rafael patrzył, jak jego ojciec i wuj próbują
wygrać pojedynek na miecze. Trzymając w rękach jednak nie prawdziwą broń, a
czarne pady. Chłopak stał obok z niekoniecznie zadowolona miną.
Harry zaśmiał się szczerze na ten widok, czym zwrócił na
siebie uwagę wszystkich obecnych. Jego rówieśnik podszedł do nich ostrożnie i
uśmiechnął się nieśmiało.
— Przepraszam za Draco — zaczął zwracając się do Pottera. — I
wybacz, Panie. — W jego głosie wyraźnie pobrzmiewała skrucha. — Rozumiem teraz
dlaczego ludzie za tobą podążyli. Rozumiem co robisz i dlaczego to robisz. Wiem
też, dlaczego Harry się do ciebie przyłączył — dodał po chwili.
Obaj czarodzieje skinęli głowami na znak, że cieszą się ze
słów chłopaka, ale Rafael ciągnął dalej.
— Ale musisz też zrozumieć, że to, co robiłeś po usłyszeniu
fragmentu przepowiedni oraz to, w jaki sposób zachowywałeś się po odrodzeniu,
świadczy przeciwko tobie. Zawsze myślałem, że Dumbledore jest tym dobrym… Ale teraz
wiem, że dobro i zło są bardzo względne.
Gryfon doszedł do wniosku, że Rafael powinien być raczej
synem Rudolfusa niż Rabastana. Ich sposób myślenia był tak podobny, że aż dziw
brał. Tylko ta jego energia, ten wybuchowy charakter.
Będę musiał nad tym popracować…
— Zawsze myślałem, że zabijasz przypadkowych ludzi. Dla
przyjemności. Ale tak… Nie wiedziałem, że wciąż urządzają polowania — szepnął.
— Nie wiedziałem, że zabijają małe dzieci. Nie wiedziałem o tych wszystkich
rytuałach.
Harry też tego nie wiedział. Dyrektor Hogwartu pokazywał Toma
zawsze jako krwiożerczą bestię, której jedynym pragnieniem jest wymordowanie
wszystkich dookoła.
Och! Oczywiście, że Czarny Pan lubi zabijać, pomyślał
sarkastycznie. Kimże by jednak był, gdyby nie zabił po raz pierwszy? Na
którym cmentarzu musiałbym go szukać? I czy w ogóle sam bym żył?
Wiedział też, że gdyby Voldemort naprawdę zginął podczas
ataku na niego w tamtą październikową noc, on sam zostałby zgładzony.
Wyeliminowany, usunięty. Ale był potrzebny. Miał odegrać rolę Złotego Rycerzyka
i pieprzonej Ikony Światła.
Niedoczekanie!
Super !!!! Czytam dalej <33333333333Naprawde piszesz świetnie podoba mi się <3333
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńno, no Tom wziął sobie to co chciał i to dosłownie, och podoba mi się reakcja Harrego i to jak potraktował Draco....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńpodoba mi się reakcja Harrego i to jak potraktował Dracona... no i Tom wziął sobie to co chciał i to dosłownie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńpodobał mi się bardzo ten rozdział, podobała mi się reakcja Harrego i to jak potraktował Draco... Tom wziął sobie to co chciał i to dosłownie :)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga