wtorek, 25 września 2012

PP 4



Jeszcze niebetowany, ale wkrótce wrzucę poprawiony!


Wchodzili po szerokich schodach, kierując się ku wyższym piętrom zamku. Harry przytrzymywany przez Toma w pasie na początku, za nimi Malfoyowie z Severusem, później dwóch chłopców a na końcu Rudolfus i Rabastan.
Kiedy minęli pierwszą kondygnację, i pierwsze bariery, które zostały dostosowane tak, żeby rozpoznawać ich magiczne sygnatury, czarny granit zmienił się w szary, niemal ciepły marmur. Ze zdziwieniem przyglądali się wiszącym gdzieniegdzie na ścianach portretom i zwyczajnym obrazom. Stare, misternie zdobione okiennice dawały poczucie luksusu i przepychu. Mimo, że dolna część zamku była okazała, to przebywanie tam wyraźnie zmuszało do trzymania się na dystans. Zachowania odpowiedniego do zajmowanej pozycji. Wszystkie wnętrza były nieprzychylne odwiedzającym. Mówiące jakby: jesteście tu, bo mi służycie. I właśnie w ten sposób to odbierali, ale tu było zupełnie inaczej. Tu było jakby przytulnie.
Jak w domu, pomyślał Rafael.
Namówienie Toma, do zrobienia z tego miejsca domu, zajęło Harry’emu dużo czasu. Ale kiedy już ich związek stał się rzeczywistością, stwierdził, że chce wracać tu z przyjemnością. Cieszyć się nie tylko z powrotu do tego mężczyzny, ale także do samego zamku. Przychodząc do niego po raz pierwszy spodziewał się tego, że zaistnieje między nimi jakiś rodzaj więzi. Czuł się taki bezpieczny w jego objęciach. Wiedział, że teraz będą stać po tej samej stronie, że on nie da nikomu go skrzywdzić.
Czarny Pan zatrzymał się przed jednymi z licznych drzwi i syknął do mosiężnego węża oplatającego równie mosiężną klamkę.
— Draco, Rafael — zaczął Lord. — Nie wierzyłem mojemu… — zastanowił się chwilę, po czym uśmiechnął się drapieżnie i zaborczo. — Mojemu partnerowi, kiedy mówił mi, jak może wyglądać wasze zdanie o mnie i o śmierciożercach. Niestety, po tym, co powiedzieliście, musiałem przyznać mu rację. A prawda… cóż prawda jest taka, że nic o mnie nie wiecie. Chociaż przyznam, że w ostatnich latach i tuż przed moim zniknięciem zmieniłem nieco priorytety. Ale teraz, dzięki jego pomocy — wskazał na Harry’ego — i dzięki poznaniu prawdy, mogę wrócić i wracam do swoich pierwotnych planów.
Chłopcy patrzyli na niego niespokojnie, zbyt ciekawi tego, co znajduje się w pomieszczeniu do którego mają za chwilę wejść. Gryfon zaśmiał się cicho rozumiejąc ich postawę. Tom też zauważył ich nieobecny wzrok, bo westchnął tylko i warknął na nich:
— A teraz, skoro jesteście tacy niecierpliwi zapraszam do środka.
Drzwi uchyliły się lekko, a wszyscy zebrani przekroczyli próg tajemniczego pokoju. Rafael i Severus z niedowierzaniem patrzyli na otaczające ich sprzęty, ale pozostali mieli miny świadczące o całkowitym niezrozumieniu sytuacji, w której właśnie się znaleźli.
— Jak to możliwe, Tom? — odezwał się po chwili Snape. — Przecież to nie powinno tu działać.
— Wiesz, co to jest? — zapytał zdziwiony Lucjusz.
Mistrz eliksirów prychnął z kpiną i przytaknął, po czym podszedł do stojącego na biurku komputera i uruchomił go bez pytania o pozwolenie. Młody Lestrange wciąż stał z otwartymi ustami, a Harry zastanawiał się, czy w tej chwili bardziej dziwi go to, co tutaj zastał, czy może fakt, że mężczyzna potrafi uruchomić laptopa.
— Jest podłączony do internetu? — odezwał się znowu Severus. — Czekam na wiadomość od mojego mugolskiego dostawcy.
Po przedłużającej się ciszy, Snape odwrócił twarz od urządzenia i dostrzegł osiem wpatrujących się w niego par oczu.
— Coś nie tak? — burknął. — Jestem półkrwi, chyba nie sądziliście, że nie śledzę uważnie wszystkich ich nowinek. Niektóre są bardzo użyteczne.
Wzruszył ramionami i zerknął na monitor, na którym pojawiała się właśnie aplikacja mająca połączyć sprzęt z globalną siecią. Rafael wychodząc w końcu z szoku podbiegł do niewielkiej, czarnej skrzyneczki stojącej przed sporych rozmiarów telewizorem i przeglądał gry, które znajdowały się na specjalnie przystosowanej, magicznej półeczce. Nagle odwrócił się gwałtownie i z rezerwą patrzył to na Toma, to na śmierciożercę.
— Kim ty jesteś i co zrobiłeś Czarnemu Panu? — mruknął do Pottera.
Voldemort skrzywił się wrednie i odpowiedział za chłopaka:
— Mój najwierniejszy sługa.
— Nie jestem twoim sługą — odwarknął nastolatek tak, że usłyszeli go tylko najbliżej stojacy, w tym i Rafael. Draco podszedł niepewnie do mistrza eliksirów i przyglądał się co ten właściwie robi. — Nigdy nie byłem i nie zamierzam nim być. Nie zapominaj o tym.
Rudolfus zaśmiał się cicho, a wzrok Lorda skierował się automatycznie na niego.
— Wybacz, ale pan… eh — zająknął się. — Jak ci się udało go kryć tyle czasu? — zapytał rozbawiony. — Cóż, charakterek to on ma. Nie da się ukryć.
Harry uśmiechnął się minimalnie i usiadł w fotelu przywołując drugiego laptopa. Tom spojrzał na niego gniewnym wzrokiem, ale chłopak nic sobie z tego nie zrobił. Lucjusz tymczasem odchrząknął cicho i wskazał dłonią na otoczenie. Riddle wyjaśnił im, jak to się stało, że ten pokój w ogóle istniał, jaką moc musieli wspólnie włożyć w to, aby sprzęty działały prawidłowo, oraz to, jak użyteczne okazały się niektóre ustrojstwa. Zastanawiał się, w jaki sposób zacząć wpajać czarodziejom informacje o tym, jak dużo można skorzystać na łączeniu magii i nowoczesnych pomysłów mugoli. Sam do niedawna nie zdawał sobie sprawy, jaką technologią dysponują niemagiczni ludzie i jak genialnie potrafią zastąpić sobie magię zwykłą elektroniką. Większość nie zrozumiała nawet połowy z tego, o czym z taką pasją mówił. Jedynie Snape i Rafael kiwali od czasu do czasu głowami. Nie zapomniał też wspomnieć, że w czasie, kiedy Harry’ego nie ma w zamku kontaktują się za pomocą telefonów komórkowych.
— Niemożliwe — burknął Severus.
— A jednak.
— Gdzie?
— Wszędzie, oprócz lochów — odparł odruchowo Gryfon.
Na wyraźny dźwięk jego głosu, Draco sapnął zdziwiony i zapatrzył się na niego z niedowierzaniem wypisanym na twarzy. Po chwili jednak zaczął mamrotać do siebie. Do zebranych dochodziły tylko pojedyncze słowa: zdrada, wybaczyć, moja wina, dobro, miłość, czarna magia. Odwrócił się do Snape’a i posłał mu równie niedowierzające spojrzenie.
— Jest tylko jedna osoba, która mogłaby cię nienawidzić, a jednocześnie być w stanie ci wybaczyć — zaczął sucho. — Nie mam pojęcia, co się tu dzieje, ale jeżeli to on jest ukryty pod tym kapturem, to nie zamierzam tu dłużej przebywać.
Odwrócił się na pięcie i podszedł wzburzony w stronę drzwi. Drzwi, które były zamknięte.
— Nie chciałbym podważać twojego ogromnego intelektu — warknął Harry i podszedł do wściekłego Toma, odgradzając mu drogę do Draco. — Ale zdaje się, iż zapomniałeś, że za tą piękną twarzą, nadal kryje się największy czarnoksiężnik ostatnich czasów, Lord Voldemort.
Malfoy zerknął kątem oka na Riddle’a i cofnął się przerażony, ale Harry wyciągnął rękę i przytrzymał różdżkę, która już skierowana była w stronę buńczucznego nastolatka.
— Zastanów się trzy razy zanim coś powiesz. Twoi rodzice to zaakceptowali. Twój wuj i jego brat także. Nawet Severus — ciągnął niezrażony. — Nikt nie zmusza cię, żebyś mnie polubił. Nikt nie pyta cię też o zdanie w tej sprawie.
Draco stał jak sparaliżowany, czując fale magii bijące od chłopaka. Ale postanowił sobie, że się nie ugnie. Nie przed nim. Nie odnotował także faktu, że Harry właśnie powstrzymuje Toma przed rzuceniem na niego jakiejś wyjątkowo paskudnej klątwy.
— Jesteś nikim — warknął.
Po chwili leżał na chłodnej posadzce, krzycząc z bólu. Harry zdjął zaklęcie i wyszeptał:
— To, że nie korzystam ze swojej mocy, nie oznacza, że jej nie mam. A już tobie z pewnością nie powinno sprawić problemu połączenie kilku zaobserwowanych dzisiaj faktów. Crucio.
Kiedy Malfoy ponownie wił się na podłodze, śmierciożercy patrzyli z zainteresowaniem na uśmiechającego się szyderczo Toma. Potter odwrócił się do niego powoli, cofnął zaklęcie i poczekał aż Ślizgon wstanie. Wtedy zrzucił kaptur i niespiesznie zdjął maskę, powodując głośne wciągnięcie powietrza przez Rafaela. Przylgnął do kochanka całym ciałem i wpił się zachłannie w jego usta.
— Cieszę się, że jesteś zadowolony — mruknął.
— Cieszę się, że w końcu użyłeś tego zaklęcia na kimś, kto na to nie zasłużył.
— Och! Mylisz się — odpowiedział z przebiegłym uśmiechem. — Draco jak najbardziej zasłużył, a jeśli się nie podporządkuje to zasłuży na znacznie więcej!
Czarny Pan odsunął go nieznacznie od siebie i wezwał jednego ze skrzatów.
— Piszczku — powiedział chłodno Harry. — Przynieś myślodsiewnię i dopilnuj, żeby Draco obejrzał wspomnienia Lucjusza, Rabastana i Severusa dotyczące pierwszych lat działalności Toma.
Stworzenie kiwnęło nieznacznie głową i zniknęło z cichym trzaskiem.
— Później, jeżeli zrozumie, możecie mu wyjaśnić resztę. Rafael może zobaczyć moje wspomnienia. — Tom przeniósł wstęgi srebrnej mazi do szybko wyczarowanej fiolki. — Możecie tu zostać jak długo chcecie — dodał i zwrócił się do młodszego z braci Lestrange: — Twój syn zapewne będzie się tu dobrze czuł.
*****
— Myślę, że w ogóle się nie domyślili, dlaczego ich zostawiliśmy — mruknął z kpiną Harry, wpijając się w usta Voldemorta tuż po przekroczeniu progu komnaty.
— Nic mnie to nie obchodzi — odwarknął.
Przyciągnął nastolatka do siebie i uniósł w swoich ramionach, oddając zachłannie pocałunek. Kiedy ten oplótł go ciasno nogami, Tom dłońmi sięgnął do zapięcia jego szaty i metodycznie rozpinał kolejne guziki.
— Chcę cię właśnie teraz.
— Więc weź sobie to, czego chcesz — szepnął chłopak.
— Tak właśnie zrobię.
Weszli do najbliższego pomieszczenia, którym okazała się sala treningowa. Na podłodze leżały ściśle przylegające do siebie maty, a na ścianach w oszklonych, zabezpieczonych czarami gablotach wisiały najróżniejsze rodzaje białej broni.
Lord podszedł do wysokiego okna i posadził Harry’ego na wąskim parapecie. Bez pośpiechu zdejmował z niego kolejne warstwy ubrań, samemu pozostając całkowicie ubranym.
— Podobało ci się — stwierdził szatyn. — Gdybym wiedział, że aż tak ci się spodoba, przekląłbym już dawno tego dupka — szepnął.
Spróbował sięgnąć do zapięcia peleryny kochanka, ten jednak przytrzymał ciasno jego nadgarstki, nie pozwalając mu się dotknąć.
Po chwili nastolatek był całkiem nagi, a jego związane grubym, przymocowanym u szczytu ościeżnicy sznurem ręce, uniesione były wysoko nad głową. Chłopak wciągnął gwałtownie powietrze, kiedy Tom szybkim ruchem umieścił jego stopy na swoich barkach i głaskał długimi palcami jego twarz. Chwilę później uśmiechnął się drapieżnie i dwa z nich wsunęły się pomiędzy wargi Harry’ego. Ten wydał cichy pisk zaskoczenia, ale po chwili przesuwał już swoim gładkim językiem po ich wewnętrznej stronie, patrząc przy tym w oczy partnera. Tom drugą dłonią rozpiął rozporek spodni i wyciągnął wyraźnie pobudzonego penisa, nie pozwalając jednocześnie nastolatkowi zobaczyć choć najmniejszego fragmentu. Kiedy z cichym mlaśnięciem uwolnił swoje palce z gorących ust, powolnym niczym tortura ruchem, przesunął je wzdłuż umięśnionej klatki piersiowej, brzucha i pachwiny, celowo unikając dotknięcia sterczącej erekcji. Harry wydał cichy jęk zawodu, na który mężczyzna tylko zaśmiał się sarkastycznie.
— Właśnie biorę to, co należy do mnie — mruknął i pochylił się nad kochankiem, składając krótki pocałunek na wystającej grdyce.
Gryfon popatrzył mściwie i przeklął się za feralny dobór słów. Tymczasem Lord jednym, gwałtownym pchnięciem włożył w niego oba nawilżone palce. Nastolatek krzyknął zaskoczony, ale miarowe ruchy wewnątrz niego i kciuk, który niespodziewanie zaczął gładzić jądra, dawały mu więcej przyjemności niż bólu. Po chwili sam zaczął wypychać biodra w rytm tępa, które dyktował Tom. Kiedy ten poczuł, że Harry się rozluźnił, wyjął palce a ich miejsce w mgnieniu oka zastąpił twardy, sączący się powoli penis. Chłopak przymknął oczy i zamarł na moment. Starał się wyrównać oddech i przyzwyczaić do inwazji, ale Tom szybko zaczął poruszać biodrami, łapiąc Gryfona za pośladki i rozszerzając je dość brutalnie, co pozwalało mu na większy i łatwiejszy dostęp. Po kilku pchnięciach trafił w prostatę wyrywając tym razem z piersi nastolatka krzyk czystej przyjemności. Członek Harry’ego poruszał się w rytm ich ruchów, a on sam jęczał i krzyczał na przemian, odchylając głowę w tył i uderzając boleśnie w szybę.
— Dotknij mnie — błagał kochanka, kiedy tylko dostawał możliwość zaczerpnięcia pełniejszego oddechu.
— Nie — odpowiadał mrocznie Tom. Za każdym razem poruszając się jeszcze szybciej i jeszcze mocniej zagłębiając się w młodym ciele.
W końcu czując, że jest już blisko zabrał jedną dłoń z pośladka chłopaka i niespiesznie dotknął jego erekcji. Po kilku powolnych prześlizgnięciach się po trzonie, odchylił mocniej napletek i dotykając główki wilgotnymi palcami, wykonał kilka szybszych ruchów. Poczuł jak fale przyjemności przechodzą przez ciało Harry’ego, a jego przeciągły krzyk i zaciskające się na nim ciasno mięśnie sprawiają, że dochodzi w tym samym momencie. Poruszył biodrami jeszcze kilka razy, chcąc trwać w tym niesamowitym uczuciu jak najdłużej.
Uspokoiwszy się nieco, uwolnił kochanka z więzów i oparł głowę na jego ramieniu, ciężko łapiąc oddech. Chłopak wczepił się w niego i oddychał głośno.
— Jeśli za każdym razem dostanę taki prezent, mogę rzucać na Malfoya Crucio nawet codziennie — wyszeptał zachrypnięty.
Tom zaśmiał się cicho i poczekał aż ten się ubierze, po czym obaj wyszli kierując się do swoich gości.
W pokoju brakowało Draco i Lucjusza. Severus tłumaczył Narcyzie działanie komputera, a Rafael patrzył, jak jego ojciec i wuj próbują wygrać pojedynek na miecze. Trzymając w rękach jednak nie prawdziwą broń, a czarne pady. Chłopak stał obok z niekoniecznie zadowolona miną.
Harry zaśmiał się szczerze na ten widok, czym zwrócił na siebie uwagę wszystkich obecnych. Jego rówieśnik podszedł do nich ostrożnie i uśmiechnął się nieśmiało.
— Przepraszam za Draco — zaczął zwracając się do Pottera. — I wybacz, Panie. — W jego głosie wyraźnie pobrzmiewała skrucha. — Rozumiem teraz dlaczego ludzie za tobą podążyli. Rozumiem co robisz i dlaczego to robisz. Wiem też, dlaczego Harry się do ciebie przyłączył — dodał po chwili.
Obaj czarodzieje skinęli głowami na znak, że cieszą się ze słów chłopaka, ale Rafael ciągnął dalej.
— Ale musisz też zrozumieć, że to, co robiłeś po usłyszeniu fragmentu przepowiedni oraz to, w jaki sposób zachowywałeś się po odrodzeniu, świadczy przeciwko tobie. Zawsze myślałem, że Dumbledore jest tym dobrym… Ale teraz wiem, że dobro i zło są bardzo względne.
Gryfon doszedł do wniosku, że Rafael powinien być raczej synem Rudolfusa niż Rabastana. Ich sposób myślenia był tak podobny, że aż dziw brał. Tylko ta jego energia, ten wybuchowy charakter.
Będę musiał nad tym popracować…
— Zawsze myślałem, że zabijasz przypadkowych ludzi. Dla przyjemności. Ale tak… Nie wiedziałem, że wciąż urządzają polowania — szepnął. — Nie wiedziałem, że zabijają małe dzieci. Nie wiedziałem o tych wszystkich rytuałach.
Harry też tego nie wiedział. Dyrektor Hogwartu pokazywał Toma zawsze jako krwiożerczą bestię, której jedynym pragnieniem jest wymordowanie wszystkich dookoła.
Och! Oczywiście, że Czarny Pan lubi zabijać, pomyślał sarkastycznie. Kimże by jednak był, gdyby nie zabił po raz pierwszy? Na którym cmentarzu musiałbym go szukać? I czy w ogóle sam bym żył?
Wiedział też, że gdyby Voldemort naprawdę zginął podczas ataku na niego w tamtą październikową noc, on sam zostałby zgładzony. Wyeliminowany, usunięty. Ale był potrzebny. Miał odegrać rolę Złotego Rycerzyka i pieprzonej Ikony Światła.
Niedoczekanie!

4 komentarze:

  1. Super !!!! Czytam dalej <33333333333Naprawde piszesz świetnie podoba mi się <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    no, no Tom wziął sobie to co chciał i to dosłownie, och podoba mi się reakcja Harrego i to jak potraktował Draco....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    podoba mi się reakcja Harrego i to jak potraktował Dracona... no i Tom wziął sobie to co chciał i to dosłownie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    podobał mi się bardzo ten rozdział, podobała mi się reakcja Harrego i to jak potraktował Draco... Tom wziął sobie to co chciał i to dosłownie :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń