Ten również niebetowany, ale sie poprawię!
Młody Lestrange leżał na łóżku Draco w jego pokoju, w
rezydencji Malfoyów. Od dwóch godzin czekał na powrót przyjaciela, który nie
pojawił się w domu odkąd zniknął gdzieś z Lucjuszem po wyłonieniu się z
myślodsiewni. Chciał porozmawiać o tym, czego się dzisiaj dowiedzieli i powoli
zaczynał się już niecierpliwić.
Nigdy nie miał nic do Pottera. To nie była wina chłopaka, że
jego matka została zabita, że najbliższa rodzina spędziła lata w Azkabanie. On
był tylko małym dzieckiem, które zostało zaatakowane.
— Rafael? — Chłopak szybko podniósł głowę, słysząc w końcu
głos szarookiego arystokraty.
— Draco! — wrzasnął. — Co ci się stało?
Ślizgon prychnął głośno, prostując się i udając, że wszystko
jest w najlepszym porządku. Tylko, że nie było. Na jego ubraniu widniały liczne
rozcięcia, a skóra gdzieniegdzie poznaczona była zaschniętymi kropelkami krwi.
— Gdzie byłeś? — mruknął, kiedy blondyn zacisnął usta, nie
odzywając się słowem.
Malfoy pokręcił tylko głową, zmierzając do szafy i wyciągając
z niej czyste szaty. Po chwili wkroczył do łazienki, zamykając dokładnie drzwi
i rzucając czar wyciszający.
Takie upokorzenie, pomyślał gorzko.
Do pokoju wrócił po kilkunastu minutach, z niesmakiem
zauważając, że Rafael nadal siedzi na jego łóżku, przypatrując mu się uważnie.
— Czego chcesz? — warknął.
— Musimy pogadać.
— Nie mamy o czym.
— Przestań! — Teraz to Lestrange zaczynał się irytować. —
Zwróciłeś w ogóle uwagę na to, że Czarny Pan celował w ciebie różdżką, ale
Potter mu przeszkodził?
— Wolałbym umrzeć od Avady Lorda, niż zwijać się z
bólu przez pieprzonego Złotego Chłopca.
— Nie bądź idiotą, Draco. Czy tego chcesz, czy nie, Potter
stanął dzisiaj po twojej stronie.
Malfoy skrzyżował ręce na klatce piersiowej i z nienawiścią
wpatrywał się w rówieśnika. Zawsze dobrze się dogadywali, chociaż nie widywali
się zbyt często. Kiedy Bella i Rudolfus zostali zamknięci, Rabastanowi udało
się uciec z kraju, zabierając ze sobą jedyne dziecko. Młody ojciec nie miał
lekko, szczególnie, że dwuletni chłopiec wymagał ciągłej opieki i nadzoru. Niby
mieli do pomocy skrzaty, ale Draco wiedział, jak Lestrange kochał swojego syna,
zwłaszcza, że ten był niesamowicie podobny do matki.
— Nie chcę się kłócić — powiedział po chwili. — I nie chcę
rozmawiać o tym cholernym Gryfonie.
— Obawiam się, że musimy
to jednak zrobić, bo on się tu jutro pojawi…
— Niby po co?
— Dlaczego tak go nienawidzisz?
— Bo jest zapatrzonym w siebie dupkiem, który nienawidzi
Ślizgonów — odburknął chłopak.
— Czyżby? — zapytał kpiąco Rafael. — Jeszcze powiedz, że
uwielbia Dumbledore’a i…
— Co wiesz? — przerwał mu szybko Draco.
Brunet zmarszczył brwi, ale nie odpowiedział. Zamiast tego
ułożył się wygodniej, zamykając oczy i uspokajając oddech. Ta kłótnia nie miała
najmniejszego sensu. Nie mógł zrozumieć, o co tak naprawdę chodziło blondynowi.
Od kiedy pamiętał, Draco zawsze mówił o Harrym. Nie, żeby padło chociaż jedno
dobre słowo na jego temat, ale jednak bez względu na to, o czym rozmawiali,
Malfoy wplatał w to Wybrańca.
— Przesuń się. — Lestrange uchylił powieki, zerkając na stojącego
obok łóżka nastolatka.
Cudowny, przemknęło przez jego myśli.
Jasna, mleczna skóra kojarzyła mu się z kanonem piękna, który
niezachwianie panował w starożytności. Blond kosmyki, mokre teraz po niedawnej
kąpieli i szare oczy, wyrażające tysiące emocji, dodawały mu jeszcze więcej uroku.
Przesunął wzrokiem po całej sylwetce chłopaka, przypominając sobie jego dobrze
wyrzeźbiony brzuch i umięśnione uda.
Bezwiednie wyciągnął dłoń, łapiąc zaborczo Ślizgona i ciągnąc
go w swoją stronę. Zaskoczony Draco pochylił się, zbliżając niebezpiecznie do
twarzy rówieśnika.
— Co robisz? —
wyszeptał ledwie słyszalnie.
Rafael otrząsając się z transu, uśmiechnął czule i przesunął
na drugą stronę łóżka, robiąc miejsce zdezorientowanemu Malfoyowi.
— Nadal musimy porozmawiać o Harrym.
-I-I-I-
Potter z cichym trzaskiem aportował się przed głównymi
drzwiami Malfoy Manor. Nim zdążył zapukać, te otworzyły się i od progu powitał
go pan domu.
— Wejdź. Nie sądzę, żeby mój syn pofatygował się na dół.
Gryfon zaśmiał się krótko i pokręcił nieznacznie głową.
— Tak właśnie myślałem. Rafael jest z nim?
— Nie, przyjdzie dopiero za godzinę.
— Dobrze. — Harry mrugnął do Lucjusza i zaczął wchodzić po
szerokich schodach. — Nie musisz mnie odprowadzać. Trafię.
Mężczyzna burknął coś pod nosem, wywołując większy uśmiech na
wargach Wybrańca i wyszedł do salonu.
Draco siedział przy swoim biurku, próbując skupić się na
jednej z ostatnich wakacyjnych prac. Nie widział sensu w zostawianiu tego na
później, skoro Rafael był w kraju i mogli spędzić ten czas wspólnie. Odwrócił
się w stronę drzwi, słysząc, że ktoś wchodzi do jego pokoju i aż otworzył
szerzej oczy, dostrzegając Złotego Chłopca w typowo mugolskim stroju. Czarne
spodnie opinały dokładnie jego długie nogi, a jasnoszara koszula podkreślała
barki, które niewiadomo kiedy stały się takie szerokie. Dwa rozpięte przy
kołnierzyku guziki pozwalały mu dojrzeć kawałek odsłoniętej, opalonej skóry.
Potrząsnął szybko głową, wracając do nieco kpiącego spojrzenia, które kierował
na niego gość. Niechciany.
— Czego chcesz, Potter?
Harry uniósł brew i uśmiechnął się zadziwiająco miło, co
tylko wprawiło blondyna w jeszcze większe niedowierzanie. Przeszedł spokojnie
przez pokój i usiadł bez najmniejszego skrępowania na pościelonym, niemal
pedantycznie, łóżku.
— Nie chcę, żeby stała ci się krzywda — powiedział w końcu.
Malfoy otworzył usta, wpatrując się w niego tępo.
— Słucham? — warknął po dłuższej chwili.
— Dobrze słyszałeś. To co wczoraj zrobiłeś było po prostu
głupie. Tom nie wybacza takich rzeczy, więc ciesz się, że spotkała cię tylko
taka kara.
Chłopak zaśmiał się głośno, nie mogąc uwierzyć w słowa
Gryfona.
— A kimże ty jesteś, żeby mnie karać?
Zerwał się z krzesła, w dwóch krokach podchodząc do łóżka i
stając z zaciętą miną nad Wybrańcem.
— Kim jesteś, żeby mówić mi, co mam robić, żeby rzucać na
mnie zaklęcia, żeby upokarzać mnie przed moją rodziną?
Harry słuchał tych wyrzutów bez najmniejszego ruchu,
zastanawiając się nad dobrą odpowiedzią. Ślizgon, jak zwykle musiał wszystko
odebrać na swój własny sposób.
Czy on jest ślepy?
— Myślisz, że skoro pieprzysz się z Czarnym Panem to wszystko
ci wolno? Jesteś zwykłą dziwką, Potter — syknął, z satysfakcja dostrzegając
drgnięcie chłopaka na ostatnie słowa.
— Skończyłeś?
Kiedy Malfoy prychnął cicho z zamiarem odwrócenia się do
niego placami, Harry w jednej chwili doskoczył do niego, popychając go na
najbliższą ścianę i blokując mu drogę ucieczki własnym ciałem.
— Uważaj Malfoy, żebyś czasami ty nie stał się czyjąś dziwką
— mruknął do ucha blondyna.
Draco stał, jak sparaliżowany, czując gorący oddech
owiewający jego chłodną szyję. Chwilę później język Gryfona prześlizgnął się po
niej, zostawiając mokry, palący ślad. Harry uśmiechnął się drapieżnie,
powracając spojrzeniem do niepewnych teraz oczu chłopaka, rozsuwając jednocześnie
kolanem jego nogi.
— Wiesz, że Tom nie miałby nic przeciwko? — zapytał cicho,
przesuwając dłońmi po żebrach Ślizgona. — Podejrzewam, że byłby całkiem
zadowolony mogąc to później zobaczyć.
Malfoy wciągnął głośno powietrze, kiedy kolano Wybrańca
otarło się przez cienki materiał spodni o jego jądra, a usta Harry’ego ponownie
znalazły się na jego szyi, tym razem składając na niej kilka drobnych
pocałunków.
Co się ze mną dzieje?
Gryfon, nie słysząc protestów od strony Draco, zaczął powoli
rozpinać jego koszulę, przesuwając usta coraz niżej. Najpierw na grdykę,
później obojczyk, na którym zatrzymał się dłużej, przysysając się lekko do
delikatnej skóry. Malfoy oprzytomniał na chwilę i starał się odepchnąć od
siebie kochanka Voldemorta, ale wtedy poczuł jego palce, które w niezrozumiały
sposób, znalazły się właśnie pod jego bokserkami. Jęknął przeciągle, poddając
się ostatecznie i wczepiając dłonie we włosy chłopaka.
Harry zaśmiał się cicho i odsunął w jednej chwili. Jego oczy
błyszczały czymś pomiędzy rozbawieniem a pożądaniem.
— A teraz siadaj i słuchaj — powiedział ostro.
Draco, wyraźnie zażenowany tym, co się przed momentem
wydarzyło, spełnił jego polecenie, opuszczając nieco głowę i nie patrząc
chłopakowi w oczy.
— Za niecały miesiąc wracamy wspólnie do Hogwartu. Ja, ty i
Rafael. Nie obchodzi mnie, co o tym sądzisz, jeżeli nie możesz wykazać choć
odrobiny dobrej woli i spróbować się ze mną zaprzyjaźnić, będziesz musiał
udawać. Oficjalna wersja będzie taka, że po ucieczce z domu trafiłem na twoich
rodziców, którzy niespodziewanie mi pomogli.
Draco spojrzał na niego pytająco, nie rozumiejąc do czego
cała ta przemowa zmierza.
— To wzmocni poparcie dla twojego ojca — mruknął Gryfon. —
Ci, którzy do tej pory podejrzewali, że Malfoyowie stoją po stronie Czarnego
Pana, będą zdziwieni, że wciąż żyję, noszę lepsze ubrania i potrafię posługiwać
się mieczem. Poprą go, bo pomógł ich Złotemu Chłopcu — dodał z sarkazmem. — Nie
zmuszę cię do tego, żebyś mnie polubił, choć nie mam pojęcia, dlaczego nawet
nie chcesz spróbować.
— To ty pierwszy odrzuciłeś moją przyjaźń — warknął ze
złością, wpatrując się w swoje dłonie. — Jeszcze w pociągu.
— Mylisz się. Zrobiłem to już wcześniej — syknął niemiło, a Draco
poderwał głowę do góry, żeby zerknąć na jego twarz. — Ale ty tego nawet nie
pamiętasz — jęknął. — Może kiedyś ci przypomnę.
Przez krótką chwilę patrzyli sobie w oczy, aż drzwi uchyliły
się lekko i do pomieszczenia wszedł rozradowany Rafael. Przystanął na moment,
niepewny chłodnej atmosfery panującej w pokoju, ale w końcu uśmiechnął się
znowu, zamykając za sobą ciężkie drzwi.
— Harry! Nie wiedziałem, że będziesz tak wcześnie. Mój ojciec
ma do ciebie jakaś sprawę, poszedł porozmawiać z Lucjuszem.
Chłopak skinął głową i odwzajemnił uśmiech, siadając na
krześle, które wcześniej zajmował blondyn. Przyjrzał się uważniej
Lestrange’owi. Chłopak był wysoki, trochę wyższy od Draco. Jego ciemnobrązowe,
średniej długości włosy, ułożone były starannie i sprawiały wrażenie idealnych.
Jasne, piwne oczy okalały gęste rzęsy, dodając mu niemal dziewczęcego wdzięku.
Delikatnie zarysowany podbródek i brak jakiegokolwiek zarostu tylko pogłębiały
takie odczucia.
— Przyniosłem coś dla ciebie — mruknął w końcu, odrywając
spojrzenie od chłopaka i przelotnie zauważając zaniepokojenie Malfoya. — To książka
o technikach medytacyjnych. — Wyciągnął dłoń, podając mu niewielki tomik. —
Przeczytaj to przez weekend. W poniedziałek będzie spotkanie Wewnętrznego
Kręgu, więc wtedy się spotkamy.
— Nie jesteśmy nawet śmierciożercami — mruknął, jakby z
zawodem Draco.
Harry uniósł brew w wyrazie zaskoczenia, ale już po chwili
uśmiechnął się szczerze.
— Ale teraz już wiecie, czym naprawdę zajmuje się Tom —
powiedział cicho. — Jeżeli nadal chcesz do nas dołączyć, nikt ci tego nie
zabroni. Tylko przemyśl to, bo obecnie twoje wyobrażenia nie pokrywają się z
prawdą.
Malfoy spojrzał na niego niepewnie, ale po chwili skinął na
zgodę. Kiedy Harry wychodził, usłyszał jeszcze ciche: Może znajdę w sobie
trochę dobrej woli.
Zaśmiał się cicho i wyszedł na poszukiwania Rabastana.
— A do czego ci ona? — zapytał z wahaniem drugi nastolatek.
— Do zaprzyjaźnienia się z Wybrańcem — mruknął, dotykając
przelotnie szyi, na której wciąż czuł oddech i usta Gryfona.
Rafael patrzył na niego w szoku, zastanawiając się, co
takiego Harry powiedział Malfoyowi, że ten jednak postanowił spróbować zawrzeć
z nim jakikolwiek rozejm. Nie sądził, że to będzie od razu przyjaźń, ale
wczoraj Voldemort i jego partner wyjawili im swój plan, który zakładał
zdecydowane polepszenie się stosunków między dwoma odwiecznymi wrogami. Może
jednak się uda i Draco zmądrzeje na tyle, żeby chociaż nie pakować się w takie
sytuacje, jak ta sprzed niecałej doby. Był pewien, że Ślizgon wcale nie odczuł
pełni mocy Pottera. To nie było możliwe, on nie wierzył nawet, że chłopak atakując
wcześniej jego, uwolnił całą swoją energię, a przecież skończyło się to dużo
gorzej niż w przypadku Cruciatusa użytego na Malfoyu. Aż się wzdrygnął
na myśl o tym, co mogłoby stać się Draco, gdyby to Czarny Pan rzucił zaklęcie.
Widział wściekłość w jego oczach. I chęć wyrządzenia krzywdy.
Ślizgon, nieświadom przemyśleń Rafaela, jęknął głośno i
rzucił się na łóżko, zakrywając oczy dłońmi. Dlaczego Potter go całował, kiedy
zamiast tego mógł rzucić jakieś wstrętne zaklęcie? Doszedł do wniosku, że ta
sytuacja nie miała żadnego sensu, a on sam dał się w to wmanewrować, niczym
jakieś małe, głupiutkie dziecko. Nie bronił się. Nie uciekał. Nie próbował w
żaden sposób się przeciwstawić, pomijając oczywiście ten jeden moment, po
którym został zmiażdżony zupełnie, czując palce Gryfona na swoim, nabrzmiałym
już penisie.
— Ale było mi tak dobrze — mruknął, na co Rafael znowu na
niego zerknął.
— Draco! — Pomachał mu dłonią przed oczyma, próbując wyrwać
go z zamyślenia. — Co się stało, zanim przyszedłem? — zapytał z zaciekawieniem.
Chłopak popatrzył na niego uważnie, czując jak jego policzki
powoli robią się cieplejsze niż zwykle. Przewrócił się na brzuch, nie chcąc
widzieć pytającego wzroku Lestarnge’a.
— Nic się nie stało — burknął. — Nie chcę o tym rozmawiać —
dodał jeszcze, kiedy Rafael chciał zaprotestować.
Pieprzony Potter!
Musiał jednak docenić jego plan. To rzeczywiście pomogłoby
jego ojcu zdobyć więcej głosów. I nie chodziło tu już nawet o sam fakt, że
Lucjusz zajął się Wybrańcem, ale o to, jaki Potter wróci do Hogwartu.
Podejrzewał nawet, że Gryfon w którymś momencie celowo da się złapać
reporterom, żeby potwierdzić wszystkie plotki, a zapewne także poprzeć
kandydaturę arystokraty na Ministra Magii.
Może nie będzie tak źle zaprzyjaźnić się z tym nowym,
innym Złotym Chłopcem. Może nawet będę coś z tego miał...
Nareszcie nowy rozdział! Cieszę się, że kontynuujesz tą historię:) Rozdział naprawdę mi się podobał, choć nie było żadnego wątku z Tomem i Harry'm, ale wynagradzała to sytuacja w pokoju pomiędzy Potterem a Draco. Oj tak, Harry powinien trafić do Slytherin'u:) Czyżby Rafael'a ciągnęło do młodego Malfoy'a? Rozwiniesz ten wątek, bo może być ciekawy? Czekam na rozwój wydarzeń i jak będzie przebiegało zaprzyjaźnienie się pomiędzy chłopcami:)
OdpowiedzUsuńLiczę, że na nowy rozdział nie każesz nam długo czekać:) Życzę weny i czasu potrzebnego do pisania. Pozdrawiam K :)
Przeniosłam swój komentarz z onetu też tutaj:)
UsuńPozdrawiam K :)
Czytam już ten rozdział trzeci raz i wprost nie mogę się nadziwić;D! Niesamowity! Rafaelowi podoba się Draco? Mniam;p W sumie to ich żadne pokrewieństwo nie łączy, więc z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń;p A ta scena w pokoju Malfoya mnie normalnie rozwaliła, w sumie Draco zachował się jak rozkapryszony bachor, więc nie dziwię się, że Potty pokazał mu gdzie jego miejsce. Mam nadzieję, że jako tako zakopią topór wojenny;p
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz;) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Pozdrawiam i weny życzę! :)
Caathy.x1
Ciekawie, ciekawie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, choć na razie nie dzieje się zbyt wiele. Z chęcią jednak poczekam na rozwinięcie akcji.
Błagam, mam nadzieję, że nie zrobisz z tego drarry. Jest mało tekstów, dobrych, po polsku, które łączą Voldemorta i Harrego. I jest to coś więcej niż nagle odkryta miłość xd.
Już sobie też po tej scenie wyobrażam jak Tomuś stoi za drzwiami z wściekłą miną, przypiera Harrego do ściany... Mrau ^//^
Pozdrawiam,
Lau~
Super czemu już nie piszesz ??? Mam nadzieje że jeszcze do tego wrócisz bo na prawde świetnie piszesz i jestem pod wrażeniem Czekam na natępną note <33 Pozdrawiam !!!!!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńoch to było wspaniałe, Draco nic nie zrobił, w żaden sposób nie zareagował jak Harry się do niego dobierał, och taki Harry bardzo mi się podoba...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńto było wspaniałe, Draco nic nie zrobił, w żaden sposób nie zareagował jak Harry się do niego dobierał co mi się bardzo podobało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Draco w żaden sposób nie zareagował jak Harry się do niego dobierał :) co mi się bardzo podobało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńsuper rozdział. Te rozmyślania Draco... 10/10. Napisałabym więcej, ale idę czytać dalej ;)
Pozdrawiam
Zuzia