wtorek, 25 września 2012

PP 5



Ten również niebetowany, ale sie poprawię!


Młody Lestrange leżał na łóżku Draco w jego pokoju, w rezydencji Malfoyów. Od dwóch godzin czekał na powrót przyjaciela, który nie pojawił się w domu odkąd zniknął gdzieś z Lucjuszem po wyłonieniu się z myślodsiewni. Chciał porozmawiać o tym, czego się dzisiaj dowiedzieli i powoli zaczynał się już niecierpliwić.
Nigdy nie miał nic do Pottera. To nie była wina chłopaka, że jego matka została zabita, że najbliższa rodzina spędziła lata w Azkabanie. On był tylko małym dzieckiem, które zostało zaatakowane.
— Rafael? — Chłopak szybko podniósł głowę, słysząc w końcu głos szarookiego arystokraty.
— Draco! — wrzasnął. — Co ci się stało?
Ślizgon prychnął głośno, prostując się i udając, że wszystko jest w najlepszym porządku. Tylko, że nie było. Na jego ubraniu widniały liczne rozcięcia, a skóra gdzieniegdzie poznaczona była zaschniętymi kropelkami krwi.
— Gdzie byłeś? — mruknął, kiedy blondyn zacisnął usta, nie odzywając się słowem.
Malfoy pokręcił tylko głową, zmierzając do szafy i wyciągając z niej czyste szaty. Po chwili wkroczył do łazienki, zamykając dokładnie drzwi i rzucając czar wyciszający.
Takie upokorzenie, pomyślał gorzko.
Do pokoju wrócił po kilkunastu minutach, z niesmakiem zauważając, że Rafael nadal siedzi na jego łóżku, przypatrując mu się uważnie.
— Czego chcesz? — warknął.
— Musimy pogadać.
— Nie mamy o czym.
— Przestań! — Teraz to Lestrange zaczynał się irytować. — Zwróciłeś w ogóle uwagę na to, że Czarny Pan celował w ciebie różdżką, ale Potter mu przeszkodził?
— Wolałbym umrzeć od Avady Lorda, niż zwijać się z bólu przez pieprzonego Złotego Chłopca.
— Nie bądź idiotą, Draco. Czy tego chcesz, czy nie, Potter stanął dzisiaj po twojej stronie.
Malfoy skrzyżował ręce na klatce piersiowej i z nienawiścią wpatrywał się w rówieśnika. Zawsze dobrze się dogadywali, chociaż nie widywali się zbyt często. Kiedy Bella i Rudolfus zostali zamknięci, Rabastanowi udało się uciec z kraju, zabierając ze sobą jedyne dziecko. Młody ojciec nie miał lekko, szczególnie, że dwuletni chłopiec wymagał ciągłej opieki i nadzoru. Niby mieli do pomocy skrzaty, ale Draco wiedział, jak Lestrange kochał swojego syna, zwłaszcza, że ten był niesamowicie podobny do matki.
— Nie chcę się kłócić — powiedział po chwili. — I nie chcę rozmawiać o tym cholernym Gryfonie.
 — Obawiam się, że musimy to jednak zrobić, bo on się tu jutro pojawi…
— Niby po co?
— Dlaczego tak go nienawidzisz?
— Bo jest zapatrzonym w siebie dupkiem, który nienawidzi Ślizgonów — odburknął chłopak.
— Czyżby? — zapytał kpiąco Rafael. — Jeszcze powiedz, że uwielbia Dumbledore’a i…
— Co wiesz? — przerwał mu szybko Draco.
Brunet zmarszczył brwi, ale nie odpowiedział. Zamiast tego ułożył się wygodniej, zamykając oczy i uspokajając oddech. Ta kłótnia nie miała najmniejszego sensu. Nie mógł zrozumieć, o co tak naprawdę chodziło blondynowi. Od kiedy pamiętał, Draco zawsze mówił o Harrym. Nie, żeby padło chociaż jedno dobre słowo na jego temat, ale jednak bez względu na to, o czym rozmawiali, Malfoy wplatał w to Wybrańca.
— Przesuń się. — Lestrange uchylił powieki, zerkając na stojącego obok łóżka nastolatka.
Cudowny, przemknęło przez jego myśli.
Jasna, mleczna skóra kojarzyła mu się z kanonem piękna, który niezachwianie panował w starożytności. Blond kosmyki, mokre teraz po niedawnej kąpieli i szare oczy, wyrażające tysiące emocji, dodawały mu jeszcze więcej uroku. Przesunął wzrokiem po całej sylwetce chłopaka, przypominając sobie jego dobrze wyrzeźbiony brzuch i umięśnione uda.
Bezwiednie wyciągnął dłoń, łapiąc zaborczo Ślizgona i ciągnąc go w swoją stronę. Zaskoczony Draco pochylił się, zbliżając niebezpiecznie do twarzy rówieśnika.
— Co robisz? —  wyszeptał ledwie słyszalnie.
Rafael otrząsając się z transu, uśmiechnął czule i przesunął na drugą stronę łóżka, robiąc miejsce zdezorientowanemu Malfoyowi.
— Nadal musimy porozmawiać o Harrym.
-I-I-I-
Potter z cichym trzaskiem aportował się przed głównymi drzwiami Malfoy Manor. Nim zdążył zapukać, te otworzyły się i od progu powitał go pan domu.
— Wejdź. Nie sądzę, żeby mój syn pofatygował się na dół.
Gryfon zaśmiał się krótko i pokręcił nieznacznie głową.
— Tak właśnie myślałem. Rafael jest z nim?
— Nie, przyjdzie dopiero za godzinę.
— Dobrze. — Harry mrugnął do Lucjusza i zaczął wchodzić po szerokich schodach. — Nie musisz mnie odprowadzać. Trafię.
Mężczyzna burknął coś pod nosem, wywołując większy uśmiech na wargach Wybrańca i wyszedł do salonu.
Draco siedział przy swoim biurku, próbując skupić się na jednej z ostatnich wakacyjnych prac. Nie widział sensu w zostawianiu tego na później, skoro Rafael był w kraju i mogli spędzić ten czas wspólnie. Odwrócił się w stronę drzwi, słysząc, że ktoś wchodzi do jego pokoju i aż otworzył szerzej oczy, dostrzegając Złotego Chłopca w typowo mugolskim stroju. Czarne spodnie opinały dokładnie jego długie nogi, a jasnoszara koszula podkreślała barki, które niewiadomo kiedy stały się takie szerokie. Dwa rozpięte przy kołnierzyku guziki pozwalały mu dojrzeć kawałek odsłoniętej, opalonej skóry. Potrząsnął szybko głową, wracając do nieco kpiącego spojrzenia, które kierował na niego gość. Niechciany.
— Czego chcesz, Potter?
Harry uniósł brew i uśmiechnął się zadziwiająco miło, co tylko wprawiło blondyna w jeszcze większe niedowierzanie. Przeszedł spokojnie przez pokój i usiadł bez najmniejszego skrępowania na pościelonym, niemal pedantycznie, łóżku.
— Nie chcę, żeby stała ci się krzywda — powiedział w końcu.
Malfoy otworzył usta, wpatrując się w niego tępo.
— Słucham? — warknął po dłuższej chwili.
— Dobrze słyszałeś. To co wczoraj zrobiłeś było po prostu głupie. Tom nie wybacza takich rzeczy, więc ciesz się, że spotkała cię tylko taka kara.
Chłopak zaśmiał się głośno, nie mogąc uwierzyć w słowa Gryfona.
— A kimże ty jesteś, żeby mnie karać?
Zerwał się z krzesła, w dwóch krokach podchodząc do łóżka i stając z zaciętą miną nad Wybrańcem.
— Kim jesteś, żeby mówić mi, co mam robić, żeby rzucać na mnie zaklęcia, żeby upokarzać mnie przed moją rodziną?
Harry słuchał tych wyrzutów bez najmniejszego ruchu, zastanawiając się nad dobrą odpowiedzią. Ślizgon, jak zwykle musiał wszystko odebrać na swój własny sposób.
Czy on jest ślepy?
— Myślisz, że skoro pieprzysz się z Czarnym Panem to wszystko ci wolno? Jesteś zwykłą dziwką, Potter — syknął, z satysfakcja dostrzegając drgnięcie chłopaka na ostatnie słowa.
— Skończyłeś?
Kiedy Malfoy prychnął cicho z zamiarem odwrócenia się do niego placami, Harry w jednej chwili doskoczył do niego, popychając go na najbliższą ścianę i blokując mu drogę ucieczki własnym ciałem.
— Uważaj Malfoy, żebyś czasami ty nie stał się czyjąś dziwką — mruknął do ucha blondyna.
Draco stał, jak sparaliżowany, czując gorący oddech owiewający jego chłodną szyję. Chwilę później język Gryfona prześlizgnął się po niej, zostawiając mokry, palący ślad. Harry uśmiechnął się drapieżnie, powracając spojrzeniem do niepewnych teraz oczu chłopaka, rozsuwając jednocześnie kolanem jego nogi.
— Wiesz, że Tom nie miałby nic przeciwko? — zapytał cicho, przesuwając dłońmi po żebrach Ślizgona. — Podejrzewam, że byłby całkiem zadowolony mogąc to później zobaczyć.
Malfoy wciągnął głośno powietrze, kiedy kolano Wybrańca otarło się przez cienki materiał spodni o jego jądra, a usta Harry’ego ponownie znalazły się na jego szyi, tym razem składając na niej kilka drobnych pocałunków.
Co się ze mną dzieje?
Gryfon, nie słysząc protestów od strony Draco, zaczął powoli rozpinać jego koszulę, przesuwając usta coraz niżej. Najpierw na grdykę, później obojczyk, na którym zatrzymał się dłużej, przysysając się lekko do delikatnej skóry. Malfoy oprzytomniał na chwilę i starał się odepchnąć od siebie kochanka Voldemorta, ale wtedy poczuł jego palce, które w niezrozumiały sposób, znalazły się właśnie pod jego bokserkami. Jęknął przeciągle, poddając się ostatecznie i wczepiając dłonie we włosy chłopaka.
Harry zaśmiał się cicho i odsunął w jednej chwili. Jego oczy błyszczały czymś pomiędzy rozbawieniem a pożądaniem.
— A teraz siadaj i słuchaj — powiedział ostro.
Draco, wyraźnie zażenowany tym, co się przed momentem wydarzyło, spełnił jego polecenie, opuszczając nieco głowę i nie patrząc chłopakowi w oczy.
— Za niecały miesiąc wracamy wspólnie do Hogwartu. Ja, ty i Rafael. Nie obchodzi mnie, co o tym sądzisz, jeżeli nie możesz wykazać choć odrobiny dobrej woli i spróbować się ze mną zaprzyjaźnić, będziesz musiał udawać. Oficjalna wersja będzie taka, że po ucieczce z domu trafiłem na twoich rodziców, którzy niespodziewanie mi pomogli.
Draco spojrzał na niego pytająco, nie rozumiejąc do czego cała ta przemowa zmierza.
— To wzmocni poparcie dla twojego ojca — mruknął Gryfon. — Ci, którzy do tej pory podejrzewali, że Malfoyowie stoją po stronie Czarnego Pana, będą zdziwieni, że wciąż żyję, noszę lepsze ubrania i potrafię posługiwać się mieczem. Poprą go, bo pomógł ich Złotemu Chłopcu — dodał z sarkazmem. — Nie zmuszę cię do tego, żebyś mnie polubił, choć nie mam pojęcia, dlaczego nawet nie chcesz spróbować.
— To ty pierwszy odrzuciłeś moją przyjaźń — warknął ze złością, wpatrując się w swoje dłonie. — Jeszcze w pociągu.
— Mylisz się. Zrobiłem to już wcześniej — syknął niemiło, a Draco poderwał głowę do góry, żeby zerknąć na jego twarz. — Ale ty tego nawet nie pamiętasz — jęknął. — Może kiedyś ci przypomnę.
Przez krótką chwilę patrzyli sobie w oczy, aż drzwi uchyliły się lekko i do pomieszczenia wszedł rozradowany Rafael. Przystanął na moment, niepewny chłodnej atmosfery panującej w pokoju, ale w końcu uśmiechnął się znowu, zamykając za sobą ciężkie drzwi.
— Harry! Nie wiedziałem, że będziesz tak wcześnie. Mój ojciec ma do ciebie jakaś sprawę, poszedł porozmawiać z Lucjuszem.
Chłopak skinął głową i odwzajemnił uśmiech, siadając na krześle, które wcześniej zajmował blondyn. Przyjrzał się uważniej Lestrange’owi. Chłopak był wysoki, trochę wyższy od Draco. Jego ciemnobrązowe, średniej długości włosy, ułożone były starannie i sprawiały wrażenie idealnych. Jasne, piwne oczy okalały gęste rzęsy, dodając mu niemal dziewczęcego wdzięku. Delikatnie zarysowany podbródek i brak jakiegokolwiek zarostu tylko pogłębiały takie odczucia.
— Przyniosłem coś dla ciebie — mruknął w końcu, odrywając spojrzenie od chłopaka i przelotnie zauważając zaniepokojenie Malfoya. — To książka o technikach medytacyjnych. — Wyciągnął dłoń, podając mu niewielki tomik. — Przeczytaj to przez weekend. W poniedziałek będzie spotkanie Wewnętrznego Kręgu, więc wtedy się spotkamy.
— Nie jesteśmy nawet śmierciożercami — mruknął, jakby z zawodem Draco.
Harry uniósł brew w wyrazie zaskoczenia, ale już po chwili uśmiechnął się szczerze.
— Ale teraz już wiecie, czym naprawdę zajmuje się Tom — powiedział cicho. — Jeżeli nadal chcesz do nas dołączyć, nikt ci tego nie zabroni. Tylko przemyśl to, bo obecnie twoje wyobrażenia nie pokrywają się z prawdą.
Malfoy spojrzał na niego niepewnie, ale po chwili skinął na zgodę. Kiedy Harry wychodził, usłyszał jeszcze ciche: Może znajdę w sobie trochę dobrej woli.
Zaśmiał się cicho i wyszedł na poszukiwania Rabastana.
— A do czego ci ona? — zapytał z wahaniem drugi nastolatek.
— Do zaprzyjaźnienia się z Wybrańcem — mruknął, dotykając przelotnie szyi, na której wciąż czuł oddech i usta Gryfona.
Rafael patrzył na niego w szoku, zastanawiając się, co takiego Harry powiedział Malfoyowi, że ten jednak postanowił spróbować zawrzeć z nim jakikolwiek rozejm. Nie sądził, że to będzie od razu przyjaźń, ale wczoraj Voldemort i jego partner wyjawili im swój plan, który zakładał zdecydowane polepszenie się stosunków między dwoma odwiecznymi wrogami. Może jednak się uda i Draco zmądrzeje na tyle, żeby chociaż nie pakować się w takie sytuacje, jak ta sprzed niecałej doby. Był pewien, że Ślizgon wcale nie odczuł pełni mocy Pottera. To nie było możliwe, on nie wierzył nawet, że chłopak atakując wcześniej jego, uwolnił całą swoją energię, a przecież skończyło się to dużo gorzej niż w przypadku Cruciatusa użytego na Malfoyu. Aż się wzdrygnął na myśl o tym, co mogłoby stać się Draco, gdyby to Czarny Pan rzucił zaklęcie. Widział wściekłość w jego oczach. I chęć wyrządzenia krzywdy.
Ślizgon, nieświadom przemyśleń Rafaela, jęknął głośno i rzucił się na łóżko, zakrywając oczy dłońmi. Dlaczego Potter go całował, kiedy zamiast tego mógł rzucić jakieś wstrętne zaklęcie? Doszedł do wniosku, że ta sytuacja nie miała żadnego sensu, a on sam dał się w to wmanewrować, niczym jakieś małe, głupiutkie dziecko. Nie bronił się. Nie uciekał. Nie próbował w żaden sposób się przeciwstawić, pomijając oczywiście ten jeden moment, po którym został zmiażdżony zupełnie, czując palce Gryfona na swoim, nabrzmiałym już penisie.
— Ale było mi tak dobrze — mruknął, na co Rafael znowu na niego zerknął.
— Draco! — Pomachał mu dłonią przed oczyma, próbując wyrwać go z zamyślenia. — Co się stało, zanim przyszedłem? — zapytał z zaciekawieniem.
Chłopak popatrzył na niego uważnie, czując jak jego policzki powoli robią się cieplejsze niż zwykle. Przewrócił się na brzuch, nie chcąc widzieć pytającego wzroku Lestarnge’a.
— Nic się nie stało — burknął. — Nie chcę o tym rozmawiać — dodał jeszcze, kiedy Rafael chciał zaprotestować.
Pieprzony Potter!
Musiał jednak docenić jego plan. To rzeczywiście pomogłoby jego ojcu zdobyć więcej głosów. I nie chodziło tu już nawet o sam fakt, że Lucjusz zajął się Wybrańcem, ale o to, jaki Potter wróci do Hogwartu. Podejrzewał nawet, że Gryfon w którymś momencie celowo da się złapać reporterom, żeby potwierdzić wszystkie plotki, a zapewne także poprzeć kandydaturę arystokraty na Ministra Magii.
Może nie będzie tak źle zaprzyjaźnić się z tym nowym, innym Złotym Chłopcem. Może nawet będę coś z tego miał...

9 komentarzy:

  1. Nareszcie nowy rozdział! Cieszę się, że kontynuujesz tą historię:) Rozdział naprawdę mi się podobał, choć nie było żadnego wątku z Tomem i Harry'm, ale wynagradzała to sytuacja w pokoju pomiędzy Potterem a Draco. Oj tak, Harry powinien trafić do Slytherin'u:) Czyżby Rafael'a ciągnęło do młodego Malfoy'a? Rozwiniesz ten wątek, bo może być ciekawy? Czekam na rozwój wydarzeń i jak będzie przebiegało zaprzyjaźnienie się pomiędzy chłopcami:)
    Liczę, że na nowy rozdział nie każesz nam długo czekać:) Życzę weny i czasu potrzebnego do pisania. Pozdrawiam K :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeniosłam swój komentarz z onetu też tutaj:)
      Pozdrawiam K :)

      Usuń
  2. Czytam już ten rozdział trzeci raz i wprost nie mogę się nadziwić;D! Niesamowity! Rafaelowi podoba się Draco? Mniam;p W sumie to ich żadne pokrewieństwo nie łączy, więc z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń;p A ta scena w pokoju Malfoya mnie normalnie rozwaliła, w sumie Draco zachował się jak rozkapryszony bachor, więc nie dziwię się, że Potty pokazał mu gdzie jego miejsce. Mam nadzieję, że jako tako zakopią topór wojenny;p
    Świetnie piszesz;) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    Pozdrawiam i weny życzę! :)
    Caathy.x1

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie, ciekawie.
    Podoba mi się, choć na razie nie dzieje się zbyt wiele. Z chęcią jednak poczekam na rozwinięcie akcji.
    Błagam, mam nadzieję, że nie zrobisz z tego drarry. Jest mało tekstów, dobrych, po polsku, które łączą Voldemorta i Harrego. I jest to coś więcej niż nagle odkryta miłość xd.
    Już sobie też po tej scenie wyobrażam jak Tomuś stoi za drzwiami z wściekłą miną, przypiera Harrego do ściany... Mrau ^//^
    Pozdrawiam,
    Lau~

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czemu już nie piszesz ??? Mam nadzieje że jeszcze do tego wrócisz bo na prawde świetnie piszesz i jestem pod wrażeniem Czekam na natępną note <33 Pozdrawiam !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    och to było wspaniałe, Draco nic nie zrobił, w żaden sposób nie zareagował jak Harry się do niego dobierał, och taki Harry bardzo mi się podoba...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    to było wspaniałe, Draco nic nie zrobił, w żaden sposób nie zareagował jak Harry się do niego dobierał co mi się bardzo podobało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, Draco w żaden sposób nie zareagował jak Harry się do niego dobierał :) co mi się bardzo podobało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka,
    super rozdział. Te rozmyślania Draco... 10/10. Napisałabym więcej, ale idę czytać dalej ;)
    Pozdrawiam
    Zuzia

    OdpowiedzUsuń