— Porozmawiamy o tym później — warknął jeszcze Keith, kiedy
Weasley otwierał usta. — Teraz mamy coś innego da załatwienia.
Podszedł do drzwi i wpuścił do środka parę Gryfonów, którą
gościł rano i opiekunkę ich domu. Ron i Hermiona zamarli wpół kroku, dostrzegając
Charliego i wtulonego w niego Malfoya. Ron rozszerzył ze zdziwienia oczy, ale
zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, dziewczyna szturchnęła go lekko i wskazała
na osłupiałą McGonagall. Kobieta wpatrywała się na zmianę w leżącą na kanapie,
czarną maskę i dwóch chłopców siedzących obok.
— Czy wyście do reszty zgłupieli? — krzyknęła w końcu,
koncentrując swoją złość na Keithie i Severusie. — Byłam w stanie zrozumieć
wasze powody zawarcia tej cholernej umowy, ale na litość Merlina, dlaczego
zgadzacie się na to?
Wskazała na Draco, który pod jej przeszywającym spojrzeniem,
chciał wyrwać się z objęć Sokolnika.
— Nawet nie waż się ruszać — syknęła kobieta, machając
desperacko na Malfoya. — To… — dodała, zerkając przelotnie na porzucony
materiał. — Jeżeli jesteś wystarczająco inteligentny, spróbuj domyślić się
konsekwencji, które by cię spotkały, po tym, co właśnie chciałeś zrobić i po
prostu siedź tam, gdzie siedzisz.
Blondyn spiął się na jej słowa i znieruchomiał, słysząc ciche
warczenie przyszłego kochanka. Charlie przycisnął go silniej do swojej klatki
piersiowej i mruknął do ucha: mój, przez trzy miesiące tylko mój. Kobieta
wciągnęła głośno powietrze, ale Ślizgon rozluźnił się powoli i skinął głową
twierdząco. Pozwolił, żeby dłonie Sokolnika błądziły po jego brzuchu, nie
patrząc przy tym na nikogo z obecnych, oscylując gdzieś pomiędzy uczuciem
narastającej przyjemności a wstydem.
— Charlie! — odezwał się po krótkiej chwili Keith. — Nie mam
zamiaru się powtarzać, więc lepiej słuchaj.
Młody mężczyzna podniósł zamglone spojrzenie i ponownie
dostrzegł groźny błysk w oku Duvala. Wzdrygnął się nieznacznie, uświadamiając
sobie, że zamiast panować nad swoją magią, pozwala jej niemal całkowicie
przejmować nad sobą kontrolę. Wyprostował się, oczyścił uważnie umysł i odetchnął
kilka razy.
— Jesteście potrzebni nam obaj przez godzinę — kontynuował
chłopak. — Dasz radę?
— Tak jest — odpowiedział szybko.
Jego lekko niewyraźny wzrok i wypowiedzenie tych konkretnych
słów, utwierdziło tylko Keitha w przekonaniu, że jego podwładny nie panuje
jeszcze w pełni nad swoim zachowaniem.
— Charlie, do cholery! Skup się! Możesz wypuścić Draco na
chwilę ze swoich rąk? Zależy mi, żeby on też słuchał. — Weasley zastanowił się moment,
po czym zsunął blondyna ze swoich kolan i nakazał mu usiąść pomiędzy sobą a
oparciem kanapy. — Świetnie. Jakby coś było nie tak, od razu mi o tym powiedz.
— Dobrze.
Minerva była pod wrażeniem zarówno zachowania swojego byłego
wychowanka, jak i Keitha. Chłopak potrafił w kilku słowach uspokoić pragnienie
Sokolnika, a wiedziała, że graniczyło to z niemożliwością. Przeniosła na niego
zdziwione spojrzenie, ale Duval tylko pokręcił głową i wyczarował trzy
dodatkowe fotele dla nowoprzybyłych.
Profesor transmutacji usiadła pierwsza, wybierając ten
znajdujący się najbliżej dwójki siedzącej na kanapie i spojrzała ostro na Rona.
— Niech pan o nic nie pyta i nawet nie próbuje obrażać
swojego brata, albo pana Malfoya, bo mój gniew będzie dopiero początkiem tego,
co pana spotka. Jeżeli ktoś zechce to wam wyjaśnić, zrobi to później. Przez
najbliższą dobę macie się zachowywać, jakby nic się nie działo. Rozumiem, że
jutro do osiemnastej twój chrześniak będzie nieosiągalny? — mruknęła, zwracając
się do Severusa. — Jak zamierzacie wytłumaczyć to Albusowi?
— Minervo, później. Charlie nie utrzyma osłon dłużej niż
przez godzinę.
Kobieta skinęła i zatrzymała wzrok na Keithie. Pozostali
także patrzyli na niego, czekając na to, co ma im do powiedzenia.
— Nauczę was czarnej magii — powiedział pewnie nastolatek. — Postanowiłem
nie zgodzić się na prośbę dyrektora, żebym nauczał wszystkich chętnych. To nie
byłby dobry pomysł. — Zignorował zdziwienie i niepewne spojrzenia kierowane na
niego. — Jeżeli mam wygrać tę pieprzoną wojnę potrzebuję więcej ludzi…
— A ilu ich już masz, Keith? — zapytała cicho Hermiona.
Ona, w przeciwieństwie do Rona, zwróciła uwagę na odpowiedź
jego brata. Tak jest, zdecydowanie brzmiało jak słowa żołnierza,
zwracającego się do swojego dowódcy.
Brunet zaśmiał się cicho i uważniej przyjrzał dziewczynie.
Cholernie niebezpieczni…
Zastanawiał się, jak wiele może im zdradzić na tym etapie.
— Ośmiu wyszkolonych doskonale ludzi*, wraz ze mną. Podczas
ostatecznego starcia mogę liczyć na około dziesięciokrotnie większe wsparcie,
ale to wciąż zbyt mało. Poza tym, nie ma ich tutaj.
Gryfonka patrzyła na niego z wahaniem. Właśnie przyznał, że
miała rację, że dobrze odczytała wcześniejszą sytuację. Ponownie powiedział
prawdę, choć tak łatwo mógł zrezygnować z odpowiedzi na jej pytanie.
— Dobrze. Nauczę się wszystkiego, co będziesz chciał mi pokazać.
Ron przytaknął sztywno, podobnie jak McGonagall. Charlie
uśmiechnął się nieznacznie, ciesząc się, że nie będzie musiał przechodzić
ponownego szkolenia.
— Nigdy bym nie pomyślał, że Granger będzie chciała się uczyć
czarnej magii — szepnął zszokowany Draco. W jego głosie, o dziwno, nie było
pogardy, a jedynie zdziwienie.
— Ponieważ jesteś skupionym na sobie dupkiem — odwarknął Ron.
— Weasley, to naprawdę nie jest dobry moment, żeby go obrażać
— burknął Snape, patrząc uważnie na reakcję Sokolnika.
— Jest dobrze — szepnął Charlie, zaciskając lekko dłonie w
pięści.
— To moja wina, przepraszam — powiedział cicho Malfoy i
złożył mały pocałunek na policzku partnera.
Zapanowała dłuższa chwila ciszy, podczas której wszystkie
oczy patrzyły w szoku na buńczucznego arystokratę, zastanawiając się nad tym,
co się właściwie przed chwilą wydarzyło. Draco jednak zbyt uważnie przeczytał
warunki umowy, żeby na tym etapie pozwolić sobie na błędy. Chciał, żeby Charlie
go prowadził, żeby pomógł mu pokonać jego lęki i nauczył o siebie zadbać.
Jeżeli nie schrzani niczego przez pierwszą dobę, wszystko się ułoży. Wierzył w
to, mimo początkowego zagubienia, kiedy jego nowy partner zdjął maskę, okazując
się być synem znienawidzonych przez jego ojca zdrajców krwi.
Może to nawet lepiej…
— Wracając do szkolenia was — podjął w końcu Keith. —
Potrzebuję więcej ludzi. Kogo zaufanego moglibyście mi polecić?
— Bill będzie tu w sobotę. Ufam mu całkowicie. Zostaje w
kraju na dłużej, jeżeli chcesz mogę sam go uczyć, ale wolałbym, żebyś wcześniej
z nim porozmawiał.
— W sobotę nie mogę — mruknął. — Severus również.
Snape spojrzał z zaciekawieniem na kochanka, ale nie
przypominał sobie, żeby cokolwiek wcześniej planowali. Chyba, że miało to jakiś
związek z Tomem, a chłopak przez to wszystko nie zdążył mu o tym powiedzieć.
Prychnął cicho, widząc niedowierzanie na twarzach pozostałych, znajdujących się
w pomieszczeniu osób.
— Zdaje się, że wprawiłeś ich w osłupienie — powiedział spokojnie.
— Hm? — Sokół zerknął na miny siedzącej nieopodal piątki ludzi
i zaśmiał się szczerze. — Dajcie spokój. Skoro wszyscy tu jesteśmy, oczywistym
jest, że każde z was wie, że jestem śmierciożercą.
— I członkiem Zakonu Feniksa — dodał z pewną zazdrością Ron,
a Draco wciągnął głośno powietrze, uchylając usta.
— Akurat o tym nie wszyscy wiedzieli, panie Weasley.
— Nieważne — burknął Keith. — Teraz wiecie już wszyscy, a to
i tak nie ma znaczenia, bo nie jestem pod dowództwem ani Voldemorta, ani
Dumbledore’a. Teraz przejdźmy do osób, bo czas nam się kończy. Charlie, ktoś jeszcze?
— Przyjaciółka Billa, wila. Ma przyjechać razem z nim.
— Świetnie. Możesz nas umówić na niedzielny wieczór? W moim
domu. Zmienię osłony, żeby cię przepuściły. — Chłopak kiwnął głową, ale
zaczynał wyglądać coraz gorzej.
— Draco?
— Blaise i moja matka. Nikt więcej.
Sokół spojrzał na Severua, a ten mruknął z aprobatą:
— Niech będzie. A teraz idźcie… Cholera! Idźcie do mnie.
Skorzystaj z alarmowego hasła.
Keith rzucił jeszcze Charliemu niewielkie zawiniątko, a Draco
wyprowadził go z komnat. Pozostali wpatrywali się w zamykające się powoli
drzwi.
— Ktoś może mi wyjaśnić, o co chodzi? — zapytał z nadzieją
Ron.
— Później. Jeszcze nie skończyliśmy.
Do garstki podanych osób dołączyła kolejna szóstka. Fred i George Weasleyowie, Padma
Patil i Neville Longbotom oraz Dean Thomas i Susan Bones. Teraz trzeba
było wszystko zaplanować. Gdzie i kiedy będą się spotykać, czy pozostali
zostaną wtajemniczeni w takim samym stopniu, oraz jak rozegrać to wszystko pod
okiem dyrektora Hogwartu.
Po niemal dwóch godzinach ustaleń, Sokół wyjął z barku
rozpoczętą rano butelkę szkockiej i rozlał alkohol. McGonagall z rezerwą
patrzyła na dwójkę swoich podopiecznych, którzy nie byli przekonani, jak
powinni się zachować w towarzystwie swojej opiekunki.
— Minervo, proszę cię. Powiedziałem im dzisiaj, że jestem
śmierciożercą. Później wspomniałem coś o tym, że to ja zabiłem starszego brata
Rona. Na koniec wkroczyliście w samą porę, żeby zobaczyć Draco na kolanach
Charliego. Chyba mają prawo się dzisiaj napić, szczególnie, że są dorośli, tak samo
jak my.
— Niech będzie, panie Duval. A teraz proszę mi powiedzieć,
dlaczego pozwoliliście, żeby młody pan Malfoy związał się z… Charliem? Czy on w
ogóle zdaje już sobie sprawę z tego, w co się wpakował?
— Owszem. Przeczytał wcześniej umowę.
Kobieta otworzyła usta, ale nie padło z nich żadne pytanie.
Pokręciła szybko głową, jakby chcąc wyrzucić z niej zasłyszaną właśnie
informację. Żaden sponsor nigdy nie dostawał wcześniej kontraktu do
przeczytania. Przynajmniej nie w przypadku Sokołów. Nie była pewna, jakie
zasady panują podczas zawierania kontraktów z Sokolnikami, ale podejrzewała, że
takie same. To był jeden ze sposobów ochrony, jakie obecnie stosował Michael.
Podopieczni Michaela byli zresztą dużo lepiej chronieni niż ona sama. Pocieszała
się jednak, że to były inne czasy, inne rzeczy były wtedy ważne.
Tak bardzo pragnęła uwolnić się od swojego sponsora. Była już
zmęczona tym wszystkim. Za stara na bycie Sokołem… Początkowo wszystko było w
porządku. Był dla niej dobry i dbał o nią, mimo stawianych wymagań. Marzyła
wtedy, że szybko zerwą umowę i będą mogli żyć w prawdziwym związku, jak rodzina.
Nie minął rok, a wszystko zaczęło się zmieniać. Kiedy pierwszy raz powiedziała
mu, że go kocha i chciałaby mieć z nim dziecko, uderzył ją i wyśmiał. Nie miała
jeszcze dziewiętnastu lat. Mimo tego zajścia, wtedy była przekonana, że to jej
wina, że dla niego było po prostu za wcześnie. Robił karierę i ciężko pracował,
żeby zasłużyć na każdą pochwałę, którą otrzymywał. Była z niego dumna. Dwa lata
później, w ponury, październikowy poranek wbiegła do jego sypialni uśmiechając
się szeroko.
— Jestem w ciąży — szepnęła, całując z potrzebą miękkie
wargi.
Pamiętała jeszcze, że zanim straciła przytomność, zauważyła
nastoletnią dziewczynę wychodzącą z jego łazienki. Później przyszła ciemność.
— Masz zły wpływ na Michaela — powiedziała smutno, a Hermiona
drgnęła wyraźnie i uważniej przyjrzała się trójce nauczycieli. — Był jakiś
szczególny powód?
— Charlie pomoże mu przejść przez wszystko, pomoże mu wyrwać
się ze złych wspomnień i będzie wsparciem wtedy, kiedy Draco będzie tego
potrzebował — odparł twardo Severus. — Nauczy go też oklumencji, bo my nie
będziemy mieli czasu.
— Jakich wspomnień? — mruknęła niepewnie.
— A jak myślisz, Minervo? To dziecko śmierciożercy — dodał z
irytacją. — Jeżeli wydawało ci się, że wiódł spokojne, arystokratyczne życie,
to byłaś w błędzie.
Ron z ciekawością spoglądał na rozmawiającą parę opiekunów.
Nie rozumiał części rzeczy, o których mówili, ale dotarł do niego ogólny sens. Charlie
i Malfoy nie byli ze sobą z miłości. Wiązała ich jakaś umowa, dzięki której
jego brat miał pomóc Ślizgonowi. Po dzisiejszym zachowaniu tej dwójki nie
trudno było się domyślić, co dostawał w zamian.
— Malfoy bardzo się zmienił w tydzień po rozpoczęciu tego semestru
— wtrącił Gryfon, przerywając odpowiedź McGonagall. — To przez was, prawda?
Dowiedział się, że nie będzie musiał zostać sługą Voldemorta — zamyślił się na
chwilę, nie zwracając uwagi na niedowierzającą minę kobiety. — I w końcu uwierzył,
że może sprzeciwić się ojcu, że będzie w stanie się zemścić…
Uśmiech, który pojawił się na jego ustach przywodził na myśl
człowieka obłąkanego rządzą mordu. Severus pomyślał, że taki grymas często
gościł na twarzy Czarnego Pana i wcale nie był pewny, czy ten w wykonaniu
Gryfona nie jest straszniejszy.
— Panie Weasley? — Snape postanowił wyrwać chłopaka z jego
humoru. — Może pan wyjaśnić?
Ron pokręcił stanowczo głową, po czym powiedział tylko:
— Pomogę mu.
-I-I-I-
— Mocniej…
Cichy warkot rozszedł się krótkim echem po sypialni. Znowu
czuł te dłonie na swoim ciele. Gorące wargi przykrywały jego własne, kiedy
niewiele starszy chłopak pochylał się nad nim, raz za razem drażniąc go małymi
pocałunkami. Tęsknił za tym. Te dwa, straszne miesiące właśnie się skończyły, a
on znowu miał chęć do życia. Dla niego było to prostsze niż dla Josha. On
musiał przetrwać tylko rozczarowanie rodziców.
— Joshua, błagam!
Młody mężczyzna przyspieszył swoje ruchy, całując świeże
blizny na nadgarstkach drobnego, piętnastoletniego chłopca.
Keith obudził się nagle, siadając prosto i z paniką
rozglądając się dookoła.
Sen… Głupi sen! Dlaczego przyśnił mi się właśnie Josh?
Wstał ostrożnie, nie chcąc obudzić śpiącego obok Severusa i
wyszedł po szklankę wody. Jakiś czas temu wyparł ze swojego umysłu jego
istnienie. Ich wspólną znajomość. Mieszkanie. Miał nadzieję, że nie spotka go
nigdy więcej. Wiedział niestety, że to głównie przez niego chłopak stracił
przyjaciół, zyskując w zamian nowych, niekoniecznie odpowiednich. Zawiódł go i
nie potrafił pomóc, kiedy ten tego potrzebował. Wszystko było jego winą. Teraz Joshua
prawdopodobnie przebywał gdzieś w Szwecji. Chociaż minęło tyle czasu od ich
ostatniego spotkania…
— Kim jest Josh? — mruknął mistrz eliksirów, kiedy Sokół
wślizgnął się pod ciepłą pościel i ułożył głowę na klatce piersiowej kochanka.
Nastolatek spiął mięśnie, zastanawiając się, jak dużo
mamrotał podczas tego snu. Nie był pewien, czy jest gotowy opowiedzieć o tym
mężczyźnie.
— Moim bratem — szepnął ledwie słyszalnie.
Snape otworzył szeroko oczy i podniósł się nieco, chwytając
Keitha delikatnie za podbródek i patrząc uważnie w jego zlęknione, rozszerzone
teraz nieznacznie źrenice.
— Masz brata?
Nie uzyskał odpowiedzi, bo chłopak jęknął nagle z bólu i
zwinął się w kłębek, łkając cicho. Po chwili rozluźnił się nieco i przylgnął na
kilka sekund do partnera.
— Musimy iść — powiedział sucho. Severus patrzył na niego
pytającym wzrokiem, kiedy poczuł pieczenie Mrocznego Znaku.
Niespełna dziesięć minut później znaleźli się w jednej z
posiadłości Czarnego Pana. Na brudnej posadzce leżał dwudziestokilkuletni,
ciężko oddychający chłopak. Po obu jego stronach – martwe ciała.
— Keith — zaczął niemal z czułością Tom. — Przypadkiem
odkryłem, że znasz tego człowieka. Blisko…
Sokół skinął głową, nawet nie patrząc na ledwo przytomnego
więźnia. Podziękował w duchu Kurtowi, że ten rzucił tak silne osłony na
wspomnienia mugola. Wszystko, co było związane z wiedzą chłopaka o Harrym
Porterze i jego połączeniu z Lordem Voldemortem, szkoleniach Keitha, jego
skokach mocy i sile, jaką naprawdę dysponował znajdowało się za nimi i nikt z
wyjątkiem samego Menischa nie był w stanie tych osłon zdjąć.
— Kiedy zobaczyłem jego pierwsze wspomnienie, pomyślałem, że
może chciałbyś go odzyskać — mówił tym samym monotonnym, nieco ckliwym głosem.
— Ale teraz sądzę, że wołałbyś go raczej samodzielnie zabić.
Nastolatek zastanowił się, na jak dużo może sobie pozwolić.
Tom przejrzał dokładnie wspomnienia swojej ofiary, więc na pewno nie spodziewał
się, że zachowa spokój.
Tylko czy pozwoli na tę małą niesubordynację w obecności
mojego kochanka?
— Nie ma dla mnie znaczenia, kto go zabije — warknął po
dłuższej chwili, patrząc gniewnie na siedzącego w wygodnym fotelu mężczyznę. —
Dla niego wezwałeś mnie w środku nocy?
Severus patrzył z obawą, jak twarz Riddle’a tężeje na słowa
chłopaka.
W co ten dzieciak pogrywa?
— Crucio — rzucił
mściwie Czarny Pan, kierując różdżkę na nastolatka, ale ten tylko skrzywił się
nieznacznie i stał nadal wyprostowany.
— Tom — zaczął lekko. — Przecież już próbowałeś — dodał z
wyraźnie słyszalnym rozbawieniem.
Mężczyzna wykrzywił wargi w paskudnym grymasie, który chyba
miał być uśmiechem i opuścił różdżkę.
— Zawsze warto sprawdzić — odpowiedział beznamiętnie. — Ja
mam go zabić, czy sam to zrobisz?
Zmaltretowany chłopak zwrócił niewyraźnie spojrzenie w stronę
Keitha i osoby stojącej obok niego, i szepcząc ciche: przepraszam,
skinął słabo głową. W jego oczach łatwo można było dostrzec akceptację
nadchodzącej śmierci i coś jeszcze. Coś, jakby skruchę, żal. Przeprosiny były
szczere, choć wcześniej mistrz eliksirów pomyślał, że stanowiły tylko marną
próbę odwleczenia nieuniknionego.
— Avada Kedavra.
Zielony promień pomknął w stronę ofiary, zabijając bez
dodatkowego bólu. Sokół spojrzał twardo w oczy Lorda, czekając na jakiś
komentarz, ale ten tylko pokręcił z niedowierzaniem głową i wskazując na zwłoki
kilku mężczyzn, sprawił, że podłoga znowu była pusta i czysta.
— Wszystko musisz robić po swojemu, prawda? — mruknął.
— Przecież już się z nim pobawiłeś — odparł, przewracając
oczyma. — Trzeba było wziąć go do łóżka, zanim mnie wezwałaś. Był naprawdę
dobry.
— Widziałem…
Keith zaśmiał się mrocznie i spojrzał na zastygłego w szoku
Snape’a. Na spotkaniach Wewnętrznego Kręgu on i Lord zachowywali się dość
ostrożnie wobec siebie, ale teraz nastolatek pozwolił sobie na dużo więcej
swobody.
— Czy chcesz od nas czegoś jeszcze, Tom? — zapytał. — Bo
jeśli nie, to muszę wyjaśnić kilka spraw mojemu kochankowi, zanim zacznie mówić
do mnie: Panie.
Opiekun Slytherinu warknął cicho na jawną kpinę, ale nie
odezwał się, rejestrując ze zdziwieniem głośny, czysty śmiech Czarnego Pana.
— Idźcie. Jutro wezwę was wcześniej niż innych.
Obaj przytaknęli sztywno, Snape pochylił dodatkowo nisko
głowę, po czym Sokół aportował ich z powrotem do swoich komnat.
— Nie, Severusie — szepnął Duval, podchodząc do barku i
wyciągając butelkę wódki.
Napełnił szklankę niemal do połowy, przelewitował do niej
kilka kostek lodu i wychylił całą zawartość na jeden raz, krzywiąc się z
niesmakiem. Po policzku spłynęła mu jedna, samotna łza, którą wytarł ze
złością.
— Nie mam już brata.
* Nie wiem, czy zwróciliście na to uwagę, ale muszę wyjaśnić.
Kiedy Keith zwraca się w poprzednim rozdziale do Charliego mówi: Wykonaj
rozkaz dowódcy Specjalnego Oddziału Czarodziejskich Służb Ameryki Północnej. Jest
to formułka, której może używać w celu wymuszenia wykonania rozkazu. Jednak
wcześniej, kiedy dowiadujemy się, że Charlie służy pod dowództwem Keitha mamy: Keith
Duval zostaje mianowany dowódcą grupy zwiadowczo-uderzeniowej.
Keith nie może być dowódcą oddziału, ponieważ, jak widzicie
ma pod sobą zaledwie siedmiu ludzi, a oddziały liczą od kilkuset do kilku
tysięcy żołnierzy. Tak więc według systematyki Keith dowodzi grupą (czy raczej
poprawnie drużyną), ale mimo to, będę używała obu tych określeń.
K ach, przeprowadzka była konieczna:) Jeszcze się zastanawiam jak bardzo skupiać się na Draco i Charliem, ale na pewno jakieś kąski się znajdą:P A spotkanie w szerszym gronie już wkrótce!
BlueBke dziękuję, dziękuję! Ja też nie lubię Pottera, który zachowuje się jak ciepłe kluchy. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również będą satysfakcjonujące!
NigrumLotus oczywiście, że uwolnimy Minervę... ale najpierw jeszcze trochę pocierpi:P A i o przeszłości Keitha wkrótce będzie znowu... Ha! Aż się boję reakcji:P
Lau hej! cieszę się, że zyskałam kolejnego czytelnika. Staram się, żeby wszystko było jak najbardziej realne i uzasadnione, ale tak czy inaczej będzie się opierało na tym, że Harry był uzdolniony, co z kolei pomogło mu w rozwijaniu swoich umiejętności. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt wielu zgrzytów.
Hura, nowy rozdział:) Nie mogłam się doczekać, kiedy coś dodasz:)
OdpowiedzUsuńNotka podobała mi się, choć czuję niedosyt spowodowany niewiedzą, o tym, co wydarzyło pomiędzy Keith'em a jego bratem, za co go przepraszał. Dawkujesz nam informacje, sprawiając, że z niecierpliwością musimy czekać na nowe rozdziały. Ehh....
Interesuje mnie też, co stało się z ciążą Minervy, poroniła, została zmuszona do usunięcia, a może jednak urodziła?
Jeśli chodzi, o Draco i Charliego to chętnie o nich poczytam coś więcej, bo zapowiada się na ciekawą relację między nimi:)
Życzę weny i czasu na pisanie nowych rozdziałów. Czekam też na Prawdziwą Przepowiednię. Pozdrawiam K
Osz, Ty! Wiesz, że teraz musisz dodać szybciutko kolejny rozdział, bo inaczej po prostu umrę z ciekawości? Poważnie. Ładnie mnie dzisiaj zaintrygowałaś, no naprawdę. Teraz będę się męczyć, próbując rozgryźć o co w tym wszystkim chodzi, dobrze wiedząc, że i tak nic nie wymyślę.
OdpowiedzUsuńZrobiło mi się też żal Minervy. Wiesz, tak sobie na początku myślałam, że może była ciut starsza, nim została Sokołem i podchodziła do tego tak bardziej, no nie wiem, poważnie, profesjonalnie, a tutaj okazuje się, że była młodziutką, pełną nadziei dziewczyną. Uch, przez to mam tym większą nadzieję, że wykończysz pana sponsora w przykry i bolesny sposób.
Zadziwili mnie Ron i Draco. Gryfon tym, że powstrzymał się od gwałtownej reakcji (z których jest przecież tak znany) i w ogóle zaskoczył mnie całą swoją postawą (uśmiech na końcu - mistrzostwo;)), a Draco podejściem do tego, kim okazał się Sokolnik.
Mam jeszcze w głowie tysiąc myśli, pytań i podejrzeń, ale może już sobie daruję. Zamiast tego, bardzo egoistycznie, życzę Ci dużo, dużo weny i czasu, by nowy rozdział pojawił się jak najszybciej.
Pozdrawiam,
NigrumLotus
Hej :) Bardzo się cieszę, że dodałaś kolejny rozdział. Tydzień temu przeczytałam całego "Sokoła" i potem tak mi się tęskniło... :). Mam nadzieję na jak najczęstsze publikacje :). Uwielbiam :). Tylko nie do końca rozumiem kim jest Sokolnik. Draco jest sponsorem, tak? A więc to on wynajmuje Charliego. Tylko, że Charlie zachowuje się jak szef a nie na odwrót, tak ma być, tak? Jak teraz to sobie rozpisałam, to jest jaśniejsze, wcześniej wydawało mi się zagmatwane ^^. No i Keith i Snape, co za para xD. I lubię Keitha kiedy jest taki "żołnierski". Stworzyłaś tak inną postać, że aż trudno połączyć, że on to Harry. I dobrze xD. Ron inteligentny, toż to ósmy cud świata ;). Nie lubię Rona, nigdy w żadnym opo, tutaj też. Hermiona i owszem, ale Ron nigdy. No, to czekam na następny rozdział, pozdrawiam :) P.S. A propos Minerwy. Czy jej sponsor to Dumbledore? xDDD
OdpowiedzUsuńMniami~
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny.
Ach ten Keith, rewolucja na całego. Bardzo mi pasuje, że wkręca w to dużą ilość ludzi. Że jego strona nie będzie tylko składała się z jakiś aurorów wyciągniętych skądś tam, ale także z ludzi, których nauczy. Lubię takie rzeczy. Kiedy młodzież sama decyduje i walczy.
Ogólnie rozdział mi się podoba, więc nie będę się jakoś mocniej rozpisywać. Chyba tylko jeszcze wspomnę, że całkowicie rozumiem postawę McGonagall. Została skrzywdzona i chce ustrzec swoich uczniów. Tak, to naprawdę realistyczne jest.
Pozdrawiam,
Lau~
Ps. Te twoje kody mnie wykończą xd
O boruuuu, zwiadowcy! :D Czyżby Attack on Titan? XD Czy Keith to taki Levi? :D A Voldemort to Erwin? :D
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńczyli zabił swojego brata teraz, Tom zachowuje się przy nim trochę inaczej, Hermiona zauważyła, że odpowiedź Charliego brzmiala jak odpowiedź żołnierza do dowódcy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia