— Zabiję go! — warknął Keith, podnosząc się gwałtownie z
łóżka i odpychając na bok Malfoya. — Nieodpowiedzialny jak zwykle…
— Więc to prawda? — zapytał zaskoczony Draco, ale Sokół całkowicie
go zignorował, chodząc w tę i z powrotem po niewielkim odcinku łazienki.
— Uspokój się!
Severus stanął po chwili na jego drodze i położył rękę na
odsłoniętym karku. Chłopak zatrzymał się jęknąwszy cicho, natychmiast pokonując
dzielące ich centymetry i wtulając się w pierś kochanka.
— Co za idiota! Powinienem się teraz do niego aportować i
zrobić mu krzywdę — mamrotał. — Powinienem go po prostu zabić. Najlepiej
mugolskimi sposobami…
— Nie wystarczy ci na dzisiaj zabijania? — szepnął mężczyzna,
a nastolatek spiął się w jego ramionach i kiwnął potwierdzająco.
— Wystarczy, Severusie — dodał po chwili i wyswobodził się z
objęć. — Chodźmy do ciebie.
Mistrz eliksirów przyjrzał mu się uważnie, a na jego wąskich
ustach pojawił się przebiegły uśmiech. Lubił te nieliczne chwile, kiedy Sokół
był taki chętny, tak uległy, kiedy lgnął do niego. Czuł wtedy to, co według
swojego pierwotnego planu miał odczuwać przez cały okres trwania tej umowy.
Pewność siebie. Swoją górującą pozycję. W pewnym sensie nawet władzę nad tym
niezwykłym, młodym człowiekiem.
— Zaklęcie się ustabilizowało — mruknął do ucha Keitha,
doskonale zdając sobie sprawę, że stojący nieopodal Draco słyszy każde słowo. —
To również powiedział nam dzisiaj Michael.
— Och… — Niepewność w głosie chłopaka była muzyką dla jego
uszu.
Tak kruchy, mimo całej swej siły. Tak pełen obaw.
— I co w związku z tym? — Głos Sokoła nabrał twardszych
tonów, a postawa zmieniła się na taką, którą przybiera drapieżnik tuż przed
atakiem. — Jeżeli chcesz pieprzyć Malfoya, nie potrzebujesz mojego
błogosławieństwa — warknął, kątem oka dostrzegając lekki rumieniec, pojawiający
się na twarzy blondyna. — Chyba, że życzysz sobie, żebym was obserwował — dodał
z irytacją.
— Cóż… W pewnym sensie.
Keith wyrwał się Snape’owi i zrobił kilka kroków w tył,
patrząc na niego niedowierzającym spojrzeniem. Wszystko, co mu powiedział…
Wszystkie sekrety, które mu zdradził, miały zbudować między nimi zaufanie i coś
jeszcze. Coś, co jeszcze wczoraj był przekonany, że istnieje. Jakąś więź. Więź
inną niż ta, która zawiązała się w wyniku ich umowy. Taką, która miała być
silniejsza i trwalsza.
— Nie zamierzam — burknął, wiedząc jednocześnie, że jeśli
mężczyzna wypowie kilka zobowiązujących go słów i tak nie będzie miał wyboru.
— Nie? — Severus ponownie do niego podszedł, ujmując ostro
zarysowany podbródek w swoje długie palce. — Przecież sam miałeś na niego
ochotę — mówił z czułością i jednocześnie ledwie słyszalnym wyrzutem. — Może
będzie lepszy ode mnie — dodał. — Może, kiedy nasza umowa wygaśnie, to Draco
będzie twoim kolejnym sponsorem.
Celowo pominął dzisiejsze zainteresowanie blondyna jednym z
Sokolników. Podejrzewał, że Malfoy nawet nie wiedział, kto skrywa się pod
maską, którą zobowiązani byli nosić w restauracji. Bardzo możliwe, że taki
związek wyszedłby chłopakowi na dobre. Skoro tak jawnie zadeklarował swoją
niechęć do przystąpienia do Czarnego Pana, zainteresowanie czystokrwistym
czarodziejem, którego rodzina otwarcie opowiadała się po stronie światła, powinno
wyjść mu tylko na dobre. Był przekonany, że jego chrześniak nie czułby się komfortowo
mając władzę nad Sokołem, a na pewno ów Sokół mógłby nie czuć się dobrze… Draco
potrzebował raczej przewodnictwa. W łóżku i w życiu. Sokolnik byłby dobrym
rozwiązaniem. A ten szczególny miał u Snape’a dług. Zawsze można by także
spróbować przekształcić nieco ich umowę, wydłużyć ją. W przeciwieństwie do umów
Sokół-sponsor umowy, które zawierali Sokolnicy były krótkie. Dzień. Czasami
tydzień, jeżeli sponsor korzystał już wcześniej z usług Michaela.
Trzeba to dobrze zaplanować…
— Co ty pieprzysz?! — krzyknął Keith. — To ja mogę mieć dzisiaj
problemy natury psychicznej, a nie ty! Nigdy nie zgodziłbym się, żeby Draco się
ze mną związał umową. Myślałem, że zrozumiałeś już kilka rzeczy.
— Zrozumiałem.
Pocałunek, który nastąpił po tych słowach był długi i gorący.
Dłonie opiekuna Slytherinu krążyły metodycznie po nagim ciele młodego kochanka.
Centymetr po centymetrze dotykały odsłoniętej, nieskazitelnej skóry Sokoła.
Skóry Keitha Duvala.
Pozwolisz mi w końcu dotykać także ciała Harry’ego
Pottera…
Nastolatek jęknął z poczucia straty, kiedy Snape odsunął się
od jego warg.
— Nie chcę, żebyś tylko patrzył — szepnął mężczyzna. — Chcę,
żebyś też go miał. Dzisiaj. Razem ze mną. A Draco jest aż nazbyt chętny — dodał
po namyśle.
Keith obserwował kochanka z rezerwą, nie do końca rozumiejąc
wypowiedziane właśnie słowa.
Razem? Postradał zmysły?
— Ja… My… Co? — Skierował spojrzenie swoich niebieskich oczu
na stojącego wciąż przy łóżku rówieśnika. — Draco?
— Chcę poczuć, jak to jest — odpowiedział cicho chłopak. — Chcę…
— Co takiego chcesz, Malfoy? — warknął rozdrażniony jego
niepewnością. Odepchnął Severusa i zbliżył się do blondyna. — Chcesz, żeby
pieprzyło cię dwóch mężczyzn? Chcesz, żeby znowu wziął cię dorosły, którego
znałeś całe swoje życie? Czego chcesz, Malfoy?
Keith zatrzymał się bardzo blisko Draco. Nie żałował żadnego
wypowiedzianego w irytacji słowa. Wszystkie te pytania należało zadać. Zmusić
chłopaka do myślenia. Podejmowania właściwych decyzji. Swoich własnych.
Napięte w gniewie mięśnie Sokoła wyglądały bardziej
imponująco niż na co dzień. Aura, która od niego biła, była niesamowita.
Przygniatała. Drażniła. Prowokowała. Stojący przed nim Ślizgon nie był słabym
czarodziejem, ale nie potrafił przeciwstawić się takiemu pokazowi mocy. Czuł
ją. Zmuszała go do stawienia jej czoła, do podjęcia walki.
Snape przyglądał się chłopcom i przez chwilę był pewien, że
jego chrześniak się podda, że nie podejmie walki, że opuści głowę i wszystko
to, co powiedział mu dzisiaj Michael, co zrozumiał będąc w restauracji,
przepadnie.
Niespodziewanie Draco uniósł wyżej podbródek i jego
nadzwyczaj pewne spojrzenie spotkało się z pogardliwym uśmiechem Keitha. Ledwo
dostrzegalny ruch i wargi Malfoya znalazły się milimetry od warg drugiego
nastolatka.
— Chcę i chcę. — Jego głos przepełniony był determinacją i
spokojem. — Z tego, co powiedział Michael, aż do dziś mogłeś być jedynie stroną
pasywną — przerwał na moment, dostrzegając niewielkie drgnięcie Sokoła. —
Jednak to, co słyszałem i to, czego przypadkiem byłem świadkiem… Chcę poczuć,
jak to jest. Chcę czuć to, co ty czujesz. Chcę mieć nowe wspomnienia.
Draco pomyślał, że wystarczy przechylić się lekko do przodu,
by poczuć te gorące usta. Wyciągnąć dłoń, by musnąć odsłonięty brzuch. Wysunąć
stopę, by otarły się o sobie ich biodra.
I kiedy już miał to zrobić poczuł, jak w jego policzek trafia
pięść, a ciało resztkami sił utrzymuje się w pozycji pionowej. Niemal.
Keith odsunął się od niego, patrząc groźnie na Severusa.
— Cóż za pokaz — prychnął. — Jak to sobie wyobrażałeś?
Chciałeś sprawdzić, czy na mnie zadziałałyby wszystkie sankcje, o których ci
opowiadałem?
— Słucham? O czym ty znowu bredzisz?
— O umowie, Snape! Ty pieprzony draniu, a ja naiwnie
myślałem…
— Nie służy ci zabijanie, Keith — mruknął. — Po co miałbym to
robić? Zastanów się! Jestem tu. Chcę, żebyś to zrobił.
— Po co? Wiesz, kim jestem. Wiesz, jak wyglądam…
— Idiota. Wiedziałem, kim jesteś dużo wcześniej. A twoje
rany… Ta jest wynikiem dawno wypowiedzianej przepowiedni. — Złożył drobny
pocałunek na czole chłopaka. — Każdą z tych dzielisz z inną osobą, także ze mną
— szepnął, przesuwając opuszkami palców po klatce piersiowej i ramionach. — Te
są z kolei wynikiem twojej determinacji i pewności stawianych sobie celów —
mówił dalej, dotykając delikatnie policzka, na którym, jak pamiętał znajdowały
się blizny ze szkolenia. — Największy problem może być z tymi. — Wskazał na
nadgarstki i serce. — Ale nie sądzę, żebyśmy sobie z nimi nie poradzili.
Mówiłem, że zrozumiałem — dodał po chwili, widząc zaskoczone spojrzenie Sokoła.
— Severusie…
— Zaufaj mi. Zrobiłeś to na samym początku. Co się zmieniło?
— Nic. Wszystko. Ja…
Zanim wypowiedział słowa, których mistrz eliksirów mógłby nie
chcieć usłyszeć pochylił się do pocałunku. Ten był niespieszny. Słodki. Po
chwili pociągnął Snape’a w stronę otomany, łapiąc po drodze także dłoń Malfoya.
Chłopak stał oddalony zaledwie o kilka kroków od nich,
słysząc każde słowo rozmowy i zastanawiając się, o czym właściwie bredzi jego
chrzestny. Nie widział żadnych ran, choć słyszał, jak Severus o nich mówi,
świadomie wytyczając ich ścieżkę na ciele kochanka.
Czyżby zaklęcia maskujące? Dlaczego?
Myślał też nad słowami Keitha, o tym, że Severus wie, kim on
naprawdę jest. Draco aż do dziś wydawało się, że też wiedział. Wiedział, że
stojący przed nim chłopak jest nie tylko praktykantem, ale także groźnym zabójcą.
Osobą, która jednocześnie jest zadziwiająco blisko Dumbledore’a. Która pozwala
swojemu partnerowi związać przysięgą Minervę McGonagall, przy czym kobieta,
uważana za niezwykle surową i silną godzi się na to bez mrugnięcia okiem. Wciąż
słyszał też słowa Michaela, słowa o nadziei, dowództwie i rozkazach.
Kim pan jest, panie Duval?
Sokół usiadł przy jednym końcu otomany i przyciągnął do
siebie blondyna. Krótkim ruchem różdżki zmniejszył opuchliznę na jego twarzy i
z czułością dotknął jego warg. Wahając się jeszcze przez moment przysunął się
bliżej. Wciąż był jedyną niemal całkowicie nagą osobą w pomieszczeniu. Całował
najpierw linię szczęki, od podbródka do lewego ucha, w powolnej pieszczocie
przesuwając się niżej na odsłoniętą skórę szyi. Poczuł, jak Draco odchyla się,
dając mu lepszy dostęp i jęczy cicho, kiedy język Keitha odnajduje kolejne
czułe punkty. Obojczyk, grdyka. Sięgnął do zapięcia szaty Ślizgona, odpinając
powoli kolejne guziki. W międzyczasie za Malfoyem ustawił się Severus i kładąc
dłonie na ramionach chłopaka, ostrożnie zsunął z niego ubranie. Blondyn drgnął
lekko, czując kolejną parę rąk na swoim niespiesznie odsłanianym ciele, ale nie
wycofał się. Chciał czuć więcej. Pragnął, żeby dotykali go obaj. Nie potrafił
powstrzymać cichego jęku, kiedy usta mistrza eliksirów dotknęły jego karku.
Pochylił głowę, zauważając, że Sokół rozchyla właśnie poły jego szarej koszuli
i podziwia gładkie mięśnie klatki piersiowej. Koszula została odrzucona na bok,
a ciepłe usta Keitha znalazły się niebezpiecznie blisko jego lewego sutka.
Mruknął w wyrazie aprobaty, kiedy chłopak wysunął język i najpierw trącił lekko
brodawkę, a chwilę później zassał ją, zerkając w obserwujące go, stalowe oczy,
szkliste teraz od narastającego podniecania.
— Więcej — szepnął, unosząc dłonie i wplatając palce w
czarne, nieporządne kosmyki rówieśnika.
— Jaki zachłanny — zaśmiał się Severus, wargami zahaczając o
ucho chrześniaka.
Malfoy jęknął znowu, tym razem znacznie głośniej i oparł się
ciężko o klatkę piersiową starszego czarodzieja.
To było tak inne od tamtego wydarzenia. Dobre.
Draco po powrocie z feralnych wakacji często uprawiał seks.
Wyłącznie z kobietami. Rzadko kiedy był przy tym delikatny czy czuły. Jego
pozycja w Slytherinie pozwalała mu mieć niemal każdą, czystokrwistą czarownicę.
Korzystał więc z tego przywileju i pieprzył się z nimi, często do utraty tchu.
Seks był dobry. Pozwalał mu zapomnieć o wszystkim, co stało się latem.
Zastanawiał się czasami, dlaczego liczne Ślizgonki godzą się na jego
bezwzględne zachowanie w łóżku. Zachowanie, które często zakrawało na
brutalność. Nie potrafił jednak inaczej. Nie chciał. Tylko w ten sposób był w
stanie zapomnieć, wyrzucić z myśli to, jak sam został potraktowany.
Ramiona Snape’a obejmowały go teraz ciasno, a jego dłonie
przesuwały się po nagiej klatce piersiowej i brzuchu. Keith mocował się właśnie
z klamrą paska, chcąc pozbawić blondyna kolejnych, niepotrzebnych części
garderoby. Niczego nie robił szybko, każdy najdrobniejszy ruch i dotyk miały
dawać jak najwięcej przyjemności. I dawały. Draco był w ich rękach niczym
zagubiony chłopiec, który zbyt wiele czuje, który jest tak bardzo podatny.
Czarne, eleganckie spodnie zsunęły się z bioder Ślizgona, a
palce bruneta zahaczyły o satynowe bokserki, opuszczając je kilka centymetrów
niżej. Czerwona, sącząca się zachęcająco główka penisa wychylała się lekko spod
gumki. Sokół podniósł wzrok, żeby napotkać intensywne spojrzenie Draco i
wysuwając język, zbierał nim pierwsze krople lepkiego ejakulatu. Malfoy jęknął
przeciągle na tę, mającą go jedynie podrażnić, pieszczotę i spróbował pchnąć
biodra w stronę gorących warg.
W tym czasie Severus otarł się w znaczącym geście o pośladki
chrześniaka i przytrzymał go, nie pozwalając na mocniejsze ruchy. Blondyn
pisnął zaskoczony, wywołując śmiech pozostałej dwójki, na który niespodziewanie
zareagował spięciem mięśni i zaciśnięciem szczęki.
— Ci… — Sokół pierwszy zauważył alarmujące zachowanie.
Podniósł się odrobinę i złożył krótki pocałunek na ustach
Draco, podczas gdy Snape uspokajająco głaskał jego ciało.
— Nie skrzywdzimy cię — szepnął jeszcze i wstał z otomany.
Obszedł chłopaka i odsunął go od Severusa. W oczach mistrza
eliksirów dostrzegł żądzę i głód. Wpił się zachłannie w jego usta, mrucząc z
przyjemnością, kiedy mężczyzna przyciągnął go do siebie i podniósł. Oplatając
nogi wokół jego pasa, rozpinał kolejne guziczki szaty, by po chwili sięgnąć
dłońmi pierwszych odsłoniętych fragmentów bladej skóry.
Malfoy patrzył na to, jak zahipnotyzowany. Lęk odszedł i
przyszła pora na zażenowanie swoja obawą.
Nie skrzywdzą…
Snape posadził kochanka ponownie na skórzanym łóżku i
pozwolił opaść swojej wierzchniej szacie. Kątem oka dostrzegł wpatrzonego w
nich Draco. Wyciągnął do niego dłoń, którą chłopak pewnie ujął i przyciągnął go
do siebie. Keith przyglądał się długiemu, namiętnemu pocałunkowi. Wstając
niespiesznie i, nie przestając patrzyć na całującą się parę, zsunął swoją
bieliznę. Jego nabrzmiały członek zdecydowanie domagał się uwagi. Przesunął
palcami po szczelinie główki, rozsmarowując zebraną tam spermę na całej jego
długości. Dopiero jego cichy jęk zwrócił uwagę pozostałych.
Malfoy nie mógł oderwać wzroku od miarowych, spokojnych
ruchów. Dłoń przesuwająca się w górę i w dół spowodowała, że zaschło mu w
gardle, a jego własny penis stał się jeszcze twardszy.
— O Merlinie — mruknął, kiedy Keith zsunął się powoli i
uklęknął przed nim.
Severus patrzył zachłannie, jak Sokół sięga do bokserek
Ślizgona i pozbywa się ich jednym, sprawnym ruchem. Nie wiedział, który z nich
wyglądał teraz piękniej. Blada skóra jego chrześniaka kontrastowała z oliwkową
cerą Keitha, kiedy ten w powolnej pieszczocie przesuwał swoje wargi w górę
prawego uda Draco. Jego język musnął lekko jądra, a blondyn szarpnął się do
przodu, pragnąc więcej tej cudownej tortury. Sokół uśmiechnął się wrednie i
przytrzymał silnie szczupłe biodra. Drażnił chłopaka, liżąc go delikatnie i
wyrywając z jego ust ciche pomruki i jęki. Po chwili przerwał na moment,
czekając, aż Ślizgon spojrzy na niego. Kiedy szare oczy padły na niebieskie,
Sokół przesunął językiem jeszcze raz od jąder po nabrzmiałą główkę penisa, po
czym zacisnął na niej wargi i opuścił głowę, pochłaniając go niemal w całości.
Draco zachłysnął się uczuciem gorąca i niespodziewanie rozlewającej się po jego
ciele rozkoszy, ale nim zdążył uświadomić sobie, co właściwie się dzieje,
krzyknął zaskoczony i pchnął głębiej w ciepłe wnętrze ust.
Orgazm był długi i intensywny. Malfoy oparł się ciężko na
ramionach kochanka, próbując złapać oddech i utrzymać równowagę. Keith podniósł
się w końcu, całując namiętnie blondyna, jednak zanim się od niego oderwał,
poczuł silne dłonie na swoich pośladkach i długie palce muskające zachłannie
zaciśnięty pierścień mięśni pomiędzy nimi. Kiedy pierwszy z nich pokonał tę
małą przeszkodę, Sokół instynktownie poruszył biodrami, ocierając się przy tym
o blondyna. Jęknął głośno i cofnął do tyłu, czując jak drugi palec Severusa
dołącza do pierwszego i oba zaczynają się w nim poruszać coraz szybciej i
mocniej. Mniej delikatnie.
Po chwili, która dla Keitha wydawała się zbyt krótka, Snape
przeniósł obie dłonie na jego żebra i popchnął go w stronę otomany. Chłopak
wdrapał się na nią dość niezdarnie, ale nim zdążył się odwrócić twarzą do kochanka,
mężczyzna przemieścił go odrobinę i uniósł jego biodra wyżej. Ustawiając się za
nim, gładził palcami zakrzywienie kręgosłupa, składając od czasu do czasu małe
pocałunki na kości ogonowej.
— Severusie — jęknął Sokół. — Proszę…
Nie trzeba mu było tego powtarzać. Wolną dłonią rozpiął
rozporek i nawilżając dodatkowo swojego penisa, otarł się kilkakrotnie o
wejście Keitha, zanim jednym, mocnym pchnięciem zagłębił się w nim niemal do
połowy. Chłopak krzyknął głośno, wyginając się w łuk, ale mistrz eliksirów
pogładził znów jego ciało, przykrywając je na chwilę swoim własnym i zaczął
całować kark oraz szyję. Poczuł, jak Sokół przyzwyczaja się do nagłego
wtargnięcia i powoli zaczyna poruszać biodrami. Wyprostował się po chwili,
niemal leniwie dostosowując się do tempa partnera.
Draco patrzył przez chwilę, jak jego ojciec chrzestny pochyla
się nad swoim kochankiem, a moment później przygotowuje się na wejście w jego
ciało. Chciał być obok, widzieć dokładnie twarz chłopaka. Jego emocje.
Niespodziewany krzyk nie wzbudził w nim miłych wspomnień, ale czułe zachowanie
Severusa chwilę później i widoczna dokładnie przyjemność bijąca z twarzy Duvala
były tak prawdziwe, że nie mógł powstrzymać reakcji własnego ciała.
Podszedł do otomany i usiadł niepewnie na jej skraju. Snape
dostrzegając jego ponowne podniecenie przyciągnął Keitha do swojej klatki
piersiowej, pozwalając zająć chrześniakowi lepszą pozycję. Ten rozsiadł się,
przerzucając nogi po obu stronach wąskiego łóżka i pochylił lekko do przodu,
zataczając językiem małe kółka wokół pępka Sokoła.
Severus poruszał się powoli, wysuwając penisa niemal
całkowicie z młodego ciała i wsuwając go po chwili silniejszymi pchnięciami.
Keith chwycił dłońmi jego szyję, wtulając się mocniej w nagą pierś i czując
jednocześnie, jak nieco szorstki materiał spodni ociera się o jego plecy i uda.
— Mocniej — wyjęczał.
Snape zdjął dłonie kochanka ze swojego karku i przytrzymał je
na plecach chłopaka. Wyszarpnął z kieszeni spodni różdżkę i krótkim machnięciem
wyczarował mocny sznur, który oplótł się wokół jego klatki piersiowej i ramion,
przyciskając je do niej silnie. Na końcu zawiązał się w ciasny supeł na jego
nadgarstkach, w taki sposób, że kilkadziesiąt centymetrów liny opadało na plecy
nastolatka. Keith sapnął zdziwiony, ale nie zaprotestował, bo mężczyzna właśnie
trafił w jego prostatę, wyrywając z jego gardła jęk rozkoszy. Po chwili namysłu
Severus wykonał jeszcze jeden czar i na szyi Sokoła spoczął ciemnozielony,
luźno przewieszony krawat.
Kiedy Snape wyjął różdżkę, Draco oderwał usta od
wyrzeźbionego brzucha, oparł się na łokciach i patrzył szeroko otwartymi oczyma
na działania mistrza eliksirów, zastanawiając się co właściwie się dzieje. I
dlaczego to się dzieje.
Po chwili Severus pchnął Keitha lekko do przodu, nie
pozwalając jednak, by ten upadł na Malfoya. Jedną dłonią trzymał sznur,
pomagając kochankowi utrzymać równowagę, drugą przytrzymując jego biodro,
wchodził w niego coraz szybciej i brutalniej.
Keith jęczał cicho, czując mocne pchnięcia Severusa i
ocierając się niemal bez ustanku o znajdującego się tuż pod nim członka Draco.
Podejrzewał, że spełnienie nadejdzie szybciej niż się tego spodziewał.
— Pocałuj mnie — mruknął do zatraconego w oglądanym spektaklu
chłopaka.
Blondyn, niewiele myśląc, złapał krawat i pociągnął Sokoła w
stronę swoich warg. Całował go namiętnie i z potrzebą, drugą dłonią sięgając
pomiędzy ich ciała i przesuwając palcami po napiętych erekcjach. Obaj poczuli,
kiedy Snape poluzował linę i pozwolił Keithowi opaść na Ślizgona. Chwycił
mocniej jego biodra i rozchylając pośladki, wysuwał się z niego całkowicie, by
po chwili z siłą wtargnąć ponownie w jego ciało. Po kilku takich pchnięciach
pociągnął chłopaka do siebie, odrywając go brutalnie od ust Draco i doszedł,
wbijając się w niego po raz ostatni i przygryzając lekko jego bark, co
skutecznie stłumiło jęk. Sokół znowu krzyknął głośno na to połączenie bólu i przyjemności,
i wytrysnął na blady brzuch Malfoya. Ten jeszcze kilkakrotnie poruszył ręką na
własnym penisie i poszedł w ślady dwóch pozostałych mężczyzn.
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, ustabilizowała się umowa między nimi, och chciałabym aby to Keith dominował nad Draco...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia