wtorek, 25 września 2012

Sokół część 13



— Zabiję go! — warknął Keith, podnosząc się gwałtownie z łóżka i odpychając na bok Malfoya. — Nieodpowiedzialny jak zwykle…
— Więc to prawda? — zapytał zaskoczony Draco, ale Sokół całkowicie go zignorował, chodząc w tę i z powrotem po niewielkim odcinku łazienki.
— Uspokój się!
Severus stanął po chwili na jego drodze i położył rękę na odsłoniętym karku. Chłopak zatrzymał się jęknąwszy cicho, natychmiast pokonując dzielące ich centymetry i wtulając się w pierś kochanka.
— Co za idiota! Powinienem się teraz do niego aportować i zrobić mu krzywdę — mamrotał. — Powinienem go po prostu zabić. Najlepiej mugolskimi sposobami…
— Nie wystarczy ci na dzisiaj zabijania? — szepnął mężczyzna, a nastolatek spiął się w jego ramionach i kiwnął potwierdzająco.
— Wystarczy, Severusie — dodał po chwili i wyswobodził się z objęć. — Chodźmy do ciebie.
Mistrz eliksirów przyjrzał mu się uważnie, a na jego wąskich ustach pojawił się przebiegły uśmiech. Lubił te nieliczne chwile, kiedy Sokół był taki chętny, tak uległy, kiedy lgnął do niego. Czuł wtedy to, co według swojego pierwotnego planu miał odczuwać przez cały okres trwania tej umowy. Pewność siebie. Swoją górującą pozycję. W pewnym sensie nawet władzę nad tym niezwykłym, młodym człowiekiem.
— Zaklęcie się ustabilizowało — mruknął do ucha Keitha, doskonale zdając sobie sprawę, że stojący nieopodal Draco słyszy każde słowo. — To również powiedział nam dzisiaj Michael.
— Och… — Niepewność w głosie chłopaka była muzyką dla jego uszu.
Tak kruchy, mimo całej swej siły. Tak pełen obaw.
— I co w związku z tym? — Głos Sokoła nabrał twardszych tonów, a postawa zmieniła się na taką, którą przybiera drapieżnik tuż przed atakiem. — Jeżeli chcesz pieprzyć Malfoya, nie potrzebujesz mojego błogosławieństwa — warknął, kątem oka dostrzegając lekki rumieniec, pojawiający się na twarzy blondyna. — Chyba, że życzysz sobie, żebym was obserwował — dodał z irytacją.
— Cóż… W pewnym sensie.
Keith wyrwał się Snape’owi i zrobił kilka kroków w tył, patrząc na niego niedowierzającym spojrzeniem. Wszystko, co mu powiedział… Wszystkie sekrety, które mu zdradził, miały zbudować między nimi zaufanie i coś jeszcze. Coś, co jeszcze wczoraj był przekonany, że istnieje. Jakąś więź. Więź inną niż ta, która zawiązała się w wyniku ich umowy. Taką, która miała być silniejsza i trwalsza.
— Nie zamierzam — burknął, wiedząc jednocześnie, że jeśli mężczyzna wypowie kilka zobowiązujących go słów i tak nie będzie miał wyboru.
— Nie? — Severus ponownie do niego podszedł, ujmując ostro zarysowany podbródek w swoje długie palce. — Przecież sam miałeś na niego ochotę — mówił z czułością i jednocześnie ledwie słyszalnym wyrzutem. — Może będzie lepszy ode mnie — dodał. — Może, kiedy nasza umowa wygaśnie, to Draco będzie twoim kolejnym sponsorem.
Celowo pominął dzisiejsze zainteresowanie blondyna jednym z Sokolników. Podejrzewał, że Malfoy nawet nie wiedział, kto skrywa się pod maską, którą zobowiązani byli nosić w restauracji. Bardzo możliwe, że taki związek wyszedłby chłopakowi na dobre. Skoro tak jawnie zadeklarował swoją niechęć do przystąpienia do Czarnego Pana, zainteresowanie czystokrwistym czarodziejem, którego rodzina otwarcie opowiadała się po stronie światła, powinno wyjść mu tylko na dobre. Był przekonany, że jego chrześniak nie czułby się komfortowo mając władzę nad Sokołem, a na pewno ów Sokół mógłby nie czuć się dobrze… Draco potrzebował raczej przewodnictwa. W łóżku i w życiu. Sokolnik byłby dobrym rozwiązaniem. A ten szczególny miał u Snape’a dług. Zawsze można by także spróbować przekształcić nieco ich umowę, wydłużyć ją. W przeciwieństwie do umów Sokół-sponsor umowy, które zawierali Sokolnicy były krótkie. Dzień. Czasami tydzień, jeżeli sponsor korzystał już wcześniej z usług Michaela.
Trzeba to dobrze zaplanować…
— Co ty pieprzysz?! — krzyknął Keith. — To ja mogę mieć dzisiaj problemy natury psychicznej, a nie ty! Nigdy nie zgodziłbym się, żeby Draco się ze mną związał umową. Myślałem, że zrozumiałeś już kilka rzeczy.
— Zrozumiałem.
Pocałunek, który nastąpił po tych słowach był długi i gorący. Dłonie opiekuna Slytherinu krążyły metodycznie po nagim ciele młodego kochanka. Centymetr po centymetrze dotykały odsłoniętej, nieskazitelnej skóry Sokoła. Skóry Keitha Duvala.
Pozwolisz mi w końcu dotykać także ciała Harry’ego Pottera…
Nastolatek jęknął z poczucia straty, kiedy Snape odsunął się od jego warg.
— Nie chcę, żebyś tylko patrzył — szepnął mężczyzna. — Chcę, żebyś też go miał. Dzisiaj. Razem ze mną. A Draco jest aż nazbyt chętny — dodał po namyśle.
Keith obserwował kochanka z rezerwą, nie do końca rozumiejąc wypowiedziane właśnie słowa.
Razem? Postradał zmysły?
— Ja… My… Co? — Skierował spojrzenie swoich niebieskich oczu na stojącego wciąż przy łóżku rówieśnika. — Draco?
— Chcę poczuć, jak to jest — odpowiedział cicho chłopak. — Chcę…
— Co takiego chcesz, Malfoy? — warknął rozdrażniony jego niepewnością. Odepchnął Severusa i zbliżył się do blondyna. — Chcesz, żeby pieprzyło cię dwóch mężczyzn? Chcesz, żeby znowu wziął cię dorosły, którego znałeś całe swoje życie? Czego chcesz, Malfoy?
Keith zatrzymał się bardzo blisko Draco. Nie żałował żadnego wypowiedzianego w irytacji słowa. Wszystkie te pytania należało zadać. Zmusić chłopaka do myślenia. Podejmowania właściwych decyzji. Swoich własnych.
Napięte w gniewie mięśnie Sokoła wyglądały bardziej imponująco niż na co dzień. Aura, która od niego biła, była niesamowita. Przygniatała. Drażniła. Prowokowała. Stojący przed nim Ślizgon nie był słabym czarodziejem, ale nie potrafił przeciwstawić się takiemu pokazowi mocy. Czuł ją. Zmuszała go do stawienia jej czoła, do podjęcia walki.
Snape przyglądał się chłopcom i przez chwilę był pewien, że jego chrześniak się podda, że nie podejmie walki, że opuści głowę i wszystko to, co powiedział mu dzisiaj Michael, co zrozumiał będąc w restauracji, przepadnie.
Niespodziewanie Draco uniósł wyżej podbródek i jego nadzwyczaj pewne spojrzenie spotkało się z pogardliwym uśmiechem Keitha. Ledwo dostrzegalny ruch i wargi Malfoya znalazły się milimetry od warg drugiego nastolatka.
— Chcę i chcę. — Jego głos przepełniony był determinacją i spokojem. — Z tego, co powiedział Michael, aż do dziś mogłeś być jedynie stroną pasywną — przerwał na moment, dostrzegając niewielkie drgnięcie Sokoła. — Jednak to, co słyszałem i to, czego przypadkiem byłem świadkiem… Chcę poczuć, jak to jest. Chcę czuć to, co ty czujesz. Chcę mieć nowe wspomnienia.
Draco pomyślał, że wystarczy przechylić się lekko do przodu, by poczuć te gorące usta. Wyciągnąć dłoń, by musnąć odsłonięty brzuch. Wysunąć stopę, by otarły się o sobie ich biodra.
I kiedy już miał to zrobić poczuł, jak w jego policzek trafia pięść, a ciało resztkami sił utrzymuje się w pozycji pionowej. Niemal.
Keith odsunął się od niego, patrząc groźnie na Severusa.
— Cóż za pokaz — prychnął. — Jak to sobie wyobrażałeś? Chciałeś sprawdzić, czy na mnie zadziałałyby wszystkie sankcje, o których ci opowiadałem?
— Słucham? O czym ty znowu bredzisz?
— O umowie, Snape! Ty pieprzony draniu, a ja naiwnie myślałem…
— Nie służy ci zabijanie, Keith — mruknął. — Po co miałbym to robić? Zastanów się! Jestem tu. Chcę, żebyś to zrobił.
— Po co? Wiesz, kim jestem. Wiesz, jak wyglądam…
— Idiota. Wiedziałem, kim jesteś dużo wcześniej. A twoje rany… Ta jest wynikiem dawno wypowiedzianej przepowiedni. — Złożył drobny pocałunek na czole chłopaka. — Każdą z tych dzielisz z inną osobą, także ze mną — szepnął, przesuwając opuszkami palców po klatce piersiowej i ramionach. — Te są z kolei wynikiem twojej determinacji i pewności stawianych sobie celów — mówił dalej, dotykając delikatnie policzka, na którym, jak pamiętał znajdowały się blizny ze szkolenia. — Największy problem może być z tymi. — Wskazał na nadgarstki i serce. — Ale nie sądzę, żebyśmy sobie z nimi nie poradzili. Mówiłem, że zrozumiałem — dodał po chwili, widząc zaskoczone spojrzenie Sokoła.
— Severusie…
— Zaufaj mi. Zrobiłeś to na samym początku. Co się zmieniło?
— Nic. Wszystko. Ja…
Zanim wypowiedział słowa, których mistrz eliksirów mógłby nie chcieć usłyszeć pochylił się do pocałunku. Ten był niespieszny. Słodki. Po chwili pociągnął Snape’a w stronę otomany, łapiąc po drodze także dłoń Malfoya.
Chłopak stał oddalony zaledwie o kilka kroków od nich, słysząc każde słowo rozmowy i zastanawiając się, o czym właściwie bredzi jego chrzestny. Nie widział żadnych ran, choć słyszał, jak Severus o nich mówi, świadomie wytyczając ich ścieżkę na ciele kochanka.
Czyżby zaklęcia maskujące? Dlaczego?
Myślał też nad słowami Keitha, o tym, że Severus wie, kim on naprawdę jest. Draco aż do dziś wydawało się, że też wiedział. Wiedział, że stojący przed nim chłopak jest nie tylko praktykantem, ale także groźnym zabójcą. Osobą, która jednocześnie jest zadziwiająco blisko Dumbledore’a. Która pozwala swojemu partnerowi związać przysięgą Minervę McGonagall, przy czym kobieta, uważana za niezwykle surową i silną godzi się na to bez mrugnięcia okiem. Wciąż słyszał też słowa Michaela, słowa o nadziei, dowództwie i rozkazach.
Kim pan jest, panie Duval?
Sokół usiadł przy jednym końcu otomany i przyciągnął do siebie blondyna. Krótkim ruchem różdżki zmniejszył opuchliznę na jego twarzy i z czułością dotknął jego warg. Wahając się jeszcze przez moment przysunął się bliżej. Wciąż był jedyną niemal całkowicie nagą osobą w pomieszczeniu. Całował najpierw linię szczęki, od podbródka do lewego ucha, w powolnej pieszczocie przesuwając się niżej na odsłoniętą skórę szyi. Poczuł, jak Draco odchyla się, dając mu lepszy dostęp i jęczy cicho, kiedy język Keitha odnajduje kolejne czułe punkty. Obojczyk, grdyka. Sięgnął do zapięcia szaty Ślizgona, odpinając powoli kolejne guziki. W międzyczasie za Malfoyem ustawił się Severus i kładąc dłonie na ramionach chłopaka, ostrożnie zsunął z niego ubranie. Blondyn drgnął lekko, czując kolejną parę rąk na swoim niespiesznie odsłanianym ciele, ale nie wycofał się. Chciał czuć więcej. Pragnął, żeby dotykali go obaj. Nie potrafił powstrzymać cichego jęku, kiedy usta mistrza eliksirów dotknęły jego karku. Pochylił głowę, zauważając, że Sokół rozchyla właśnie poły jego szarej koszuli i podziwia gładkie mięśnie klatki piersiowej. Koszula została odrzucona na bok, a ciepłe usta Keitha znalazły się niebezpiecznie blisko jego lewego sutka. Mruknął w wyrazie aprobaty, kiedy chłopak wysunął język i najpierw trącił lekko brodawkę, a chwilę później zassał ją, zerkając w obserwujące go, stalowe oczy, szkliste teraz od narastającego podniecania.
— Więcej — szepnął, unosząc dłonie i wplatając palce w czarne, nieporządne kosmyki rówieśnika.
— Jaki zachłanny — zaśmiał się Severus, wargami zahaczając o ucho chrześniaka.
Malfoy jęknął znowu, tym razem znacznie głośniej i oparł się ciężko o klatkę piersiową starszego czarodzieja.
To było tak inne od tamtego wydarzenia. Dobre.
Draco po powrocie z feralnych wakacji często uprawiał seks. Wyłącznie z kobietami. Rzadko kiedy był przy tym delikatny czy czuły. Jego pozycja w Slytherinie pozwalała mu mieć niemal każdą, czystokrwistą czarownicę. Korzystał więc z tego przywileju i pieprzył się z nimi, często do utraty tchu. Seks był dobry. Pozwalał mu zapomnieć o wszystkim, co stało się latem. Zastanawiał się czasami, dlaczego liczne Ślizgonki godzą się na jego bezwzględne zachowanie w łóżku. Zachowanie, które często zakrawało na brutalność. Nie potrafił jednak inaczej. Nie chciał. Tylko w ten sposób był w stanie zapomnieć, wyrzucić z myśli to, jak sam został potraktowany.
Ramiona Snape’a obejmowały go teraz ciasno, a jego dłonie przesuwały się po nagiej klatce piersiowej i brzuchu. Keith mocował się właśnie z klamrą paska, chcąc pozbawić blondyna kolejnych, niepotrzebnych części garderoby. Niczego nie robił szybko, każdy najdrobniejszy ruch i dotyk miały dawać jak najwięcej przyjemności. I dawały. Draco był w ich rękach niczym zagubiony chłopiec, który zbyt wiele czuje, który jest tak bardzo podatny.
Czarne, eleganckie spodnie zsunęły się z bioder Ślizgona, a palce bruneta zahaczyły o satynowe bokserki, opuszczając je kilka centymetrów niżej. Czerwona, sącząca się zachęcająco główka penisa wychylała się lekko spod gumki. Sokół podniósł wzrok, żeby napotkać intensywne spojrzenie Draco i wysuwając język, zbierał nim pierwsze krople lepkiego ejakulatu. Malfoy jęknął przeciągle na tę, mającą go jedynie podrażnić, pieszczotę i spróbował pchnąć biodra w stronę gorących warg.
W tym czasie Severus otarł się w znaczącym geście o pośladki chrześniaka i przytrzymał go, nie pozwalając na mocniejsze ruchy. Blondyn pisnął zaskoczony, wywołując śmiech pozostałej dwójki, na który niespodziewanie zareagował spięciem mięśni i zaciśnięciem szczęki.
— Ci… — Sokół pierwszy zauważył alarmujące zachowanie.
Podniósł się odrobinę i złożył krótki pocałunek na ustach Draco, podczas gdy Snape uspokajająco głaskał jego ciało.
— Nie skrzywdzimy cię — szepnął jeszcze i wstał z otomany.
Obszedł chłopaka i odsunął go od Severusa. W oczach mistrza eliksirów dostrzegł żądzę i głód. Wpił się zachłannie w jego usta, mrucząc z przyjemnością, kiedy mężczyzna przyciągnął go do siebie i podniósł. Oplatając nogi wokół jego pasa, rozpinał kolejne guziczki szaty, by po chwili sięgnąć dłońmi pierwszych odsłoniętych fragmentów bladej skóry.
Malfoy patrzył na to, jak zahipnotyzowany. Lęk odszedł i przyszła pora na zażenowanie swoja obawą.
Nie skrzywdzą…
Snape posadził kochanka ponownie na skórzanym łóżku i pozwolił opaść swojej wierzchniej szacie. Kątem oka dostrzegł wpatrzonego w nich Draco. Wyciągnął do niego dłoń, którą chłopak pewnie ujął i przyciągnął go do siebie. Keith przyglądał się długiemu, namiętnemu pocałunkowi. Wstając niespiesznie i, nie przestając patrzyć na całującą się parę, zsunął swoją bieliznę. Jego nabrzmiały członek zdecydowanie domagał się uwagi. Przesunął palcami po szczelinie główki, rozsmarowując zebraną tam spermę na całej jego długości. Dopiero jego cichy jęk zwrócił uwagę pozostałych.
Malfoy nie mógł oderwać wzroku od miarowych, spokojnych ruchów. Dłoń przesuwająca się w górę i w dół spowodowała, że zaschło mu w gardle, a jego własny penis stał się jeszcze twardszy.
— O Merlinie — mruknął, kiedy Keith zsunął się powoli i uklęknął przed nim.
Severus patrzył zachłannie, jak Sokół sięga do bokserek Ślizgona i pozbywa się ich jednym, sprawnym ruchem. Nie wiedział, który z nich wyglądał teraz piękniej. Blada skóra jego chrześniaka kontrastowała z oliwkową cerą Keitha, kiedy ten w powolnej pieszczocie przesuwał swoje wargi w górę prawego uda Draco. Jego język musnął lekko jądra, a blondyn szarpnął się do przodu, pragnąc więcej tej cudownej tortury. Sokół uśmiechnął się wrednie i przytrzymał silnie szczupłe biodra. Drażnił chłopaka, liżąc go delikatnie i wyrywając z jego ust ciche pomruki i jęki. Po chwili przerwał na moment, czekając, aż Ślizgon spojrzy na niego. Kiedy szare oczy padły na niebieskie, Sokół przesunął językiem jeszcze raz od jąder po nabrzmiałą główkę penisa, po czym zacisnął na niej wargi i opuścił głowę, pochłaniając go niemal w całości. Draco zachłysnął się uczuciem gorąca i niespodziewanie rozlewającej się po jego ciele rozkoszy, ale nim zdążył uświadomić sobie, co właściwie się dzieje, krzyknął zaskoczony i pchnął głębiej w ciepłe wnętrze ust.
Orgazm był długi i intensywny. Malfoy oparł się ciężko na ramionach kochanka, próbując złapać oddech i utrzymać równowagę. Keith podniósł się w końcu, całując namiętnie blondyna, jednak zanim się od niego oderwał, poczuł silne dłonie na swoich pośladkach i długie palce muskające zachłannie zaciśnięty pierścień mięśni pomiędzy nimi. Kiedy pierwszy z nich pokonał tę małą przeszkodę, Sokół instynktownie poruszył biodrami, ocierając się przy tym o blondyna. Jęknął głośno i cofnął do tyłu, czując jak drugi palec Severusa dołącza do pierwszego i oba zaczynają się w nim poruszać coraz szybciej i mocniej. Mniej delikatnie.
Po chwili, która dla Keitha wydawała się zbyt krótka, Snape przeniósł obie dłonie na jego żebra i popchnął go w stronę otomany. Chłopak wdrapał się na nią dość niezdarnie, ale nim zdążył się odwrócić twarzą do kochanka, mężczyzna przemieścił go odrobinę i uniósł jego biodra wyżej. Ustawiając się za nim, gładził palcami zakrzywienie kręgosłupa, składając od czasu do czasu małe pocałunki na kości ogonowej.
— Severusie — jęknął Sokół. — Proszę…
Nie trzeba mu było tego powtarzać. Wolną dłonią rozpiął rozporek i nawilżając dodatkowo swojego penisa, otarł się kilkakrotnie o wejście Keitha, zanim jednym, mocnym pchnięciem zagłębił się w nim niemal do połowy. Chłopak krzyknął głośno, wyginając się w łuk, ale mistrz eliksirów pogładził znów jego ciało, przykrywając je na chwilę swoim własnym i zaczął całować kark oraz szyję. Poczuł, jak Sokół przyzwyczaja się do nagłego wtargnięcia i powoli zaczyna poruszać biodrami. Wyprostował się po chwili, niemal leniwie dostosowując się do tempa partnera.
Draco patrzył przez chwilę, jak jego ojciec chrzestny pochyla się nad swoim kochankiem, a moment później przygotowuje się na wejście w jego ciało. Chciał być obok, widzieć dokładnie twarz chłopaka. Jego emocje. Niespodziewany krzyk nie wzbudził w nim miłych wspomnień, ale czułe zachowanie Severusa chwilę później i widoczna dokładnie przyjemność bijąca z twarzy Duvala były tak prawdziwe, że nie mógł powstrzymać reakcji własnego ciała.
Podszedł do otomany i usiadł niepewnie na jej skraju. Snape dostrzegając jego ponowne podniecenie przyciągnął Keitha do swojej klatki piersiowej, pozwalając zająć chrześniakowi lepszą pozycję. Ten rozsiadł się, przerzucając nogi po obu stronach wąskiego łóżka i pochylił lekko do przodu, zataczając językiem małe kółka wokół pępka Sokoła.
Severus poruszał się powoli, wysuwając penisa niemal całkowicie z młodego ciała i wsuwając go po chwili silniejszymi pchnięciami. Keith chwycił dłońmi jego szyję, wtulając się mocniej w nagą pierś i czując jednocześnie, jak nieco szorstki materiał spodni ociera się o jego plecy i uda.
— Mocniej — wyjęczał.
Snape zdjął dłonie kochanka ze swojego karku i przytrzymał je na plecach chłopaka. Wyszarpnął z kieszeni spodni różdżkę i krótkim machnięciem wyczarował mocny sznur, który oplótł się wokół jego klatki piersiowej i ramion, przyciskając je do niej silnie. Na końcu zawiązał się w ciasny supeł na jego nadgarstkach, w taki sposób, że kilkadziesiąt centymetrów liny opadało na plecy nastolatka. Keith sapnął zdziwiony, ale nie zaprotestował, bo mężczyzna właśnie trafił w jego prostatę, wyrywając z jego gardła jęk rozkoszy. Po chwili namysłu Severus wykonał jeszcze jeden czar i na szyi Sokoła spoczął ciemnozielony, luźno przewieszony krawat.
Kiedy Snape wyjął różdżkę, Draco oderwał usta od wyrzeźbionego brzucha, oparł się na łokciach i patrzył szeroko otwartymi oczyma na działania mistrza eliksirów, zastanawiając się co właściwie się dzieje. I dlaczego to się dzieje.
Po chwili Severus pchnął Keitha lekko do przodu, nie pozwalając jednak, by ten upadł na Malfoya. Jedną dłonią trzymał sznur, pomagając kochankowi utrzymać równowagę, drugą przytrzymując jego biodro, wchodził w niego coraz szybciej i brutalniej.
Keith jęczał cicho, czując mocne pchnięcia Severusa i ocierając się niemal bez ustanku o znajdującego się tuż pod nim członka Draco. Podejrzewał, że spełnienie nadejdzie szybciej niż się tego spodziewał.
— Pocałuj mnie — mruknął do zatraconego w oglądanym spektaklu chłopaka.
Blondyn, niewiele myśląc, złapał krawat i pociągnął Sokoła w stronę swoich warg. Całował go namiętnie i z potrzebą, drugą dłonią sięgając pomiędzy ich ciała i przesuwając palcami po napiętych erekcjach. Obaj poczuli, kiedy Snape poluzował linę i pozwolił Keithowi opaść na Ślizgona. Chwycił mocniej jego biodra i rozchylając pośladki, wysuwał się z niego całkowicie, by po chwili z siłą wtargnąć ponownie w jego ciało. Po kilku takich pchnięciach pociągnął chłopaka do siebie, odrywając go brutalnie od ust Draco i doszedł, wbijając się w niego po raz ostatni i przygryzając lekko jego bark, co skutecznie stłumiło jęk. Sokół znowu krzyknął głośno na to połączenie bólu i przyjemności, i wytrysnął na blady brzuch Malfoya. Ten jeszcze kilkakrotnie poruszył ręką na własnym penisie i poszedł w ślady dwóch pozostałych mężczyzn.

1 komentarz:

  1. Witam,
    rozdział wspaniały, ustabilizowała się umowa między nimi, och chciałabym aby to Keith dominował nad Draco...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń