wtorek, 25 września 2012

Sokół część 14



— Kogo dla niego wybrałeś?
Był niedzielny poranek. Keith leżał wtulony w pierś kochanka i niespiesznie przesuwał palce po jego Mrocznym Znaku.
— Hm?
— Kogo, Severusie?
Po dłuższej chwili ciszy Sokół warknął groźnie i usiadł na biodrach Snape’a. Jego ruchy były powolne, mające za zadanie pobudzić, ale nie dać spełnienie. Mężczyzna jęknął cicho i przyciągnął chłopaka do siebie, układając go na swojej klatce piersiowej i gładząc niespiesznie nagie plecy.
— Wiesz, że po prostu mogę skontaktować się z Michaelem — szepnął.
— Wiem. — Przedłużająca się cisza zaczynała drażnić. — Skąd…?
— Och! Proszę cię! Myślałam, że zdążyłeś zauważyć, że jestem inteligentnym człowiekiem — mruknął. — Obaj wiemy, że to, co się wydarzyło wczoraj wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby nie chodziło o Sokolników.
— Weasley — syknął w końcu, kiedy Keith ugryzł go z wrednym uśmiechem w sutek.
Chłopak musiał być usatysfakcjonowany odpowiedzią, bo powiercił się chwilę na ciele partnera, mrucząc z aprobatą. Moment później podniósł się, ignorując protesty mistrza eliksirów i przyjrzał się uważnie jego pewnemu spojrzeniu.
— Dobrze — przyznał, po czym z psotnym wyrazem twarzy pochylił się, składając szereg drobnych pocałunków na torsie i brzuchu starszego czarodzieja.
Severus jęknął ponownie, wplatając dłonie w ciemne włosy i przyciągając nastolatka wyżej. Całował prawy obojczyk i szyję, zastanawiając się, czy rzeczywiście chce się z kimś dzielić tym szczególnym Sokołem.
Wczorajszy wieczór był dobry. Temu nie mógł zaprzeczyć. Widok Keitha klęczącego przed jego chrześniakiem był niezwykle erotyczny. Nie, żeby sam Draco nie prezentował się wspaniale ze swoim nabrzmiałym członkiem, wsuwającym się pomiędzy wargi jego kochanka. Chciał pieprzyć Malfoya. Keith też tego chciał. Skończyło się nieco inaczej niż to sobie zaplanował, ale bez wątpienia Ślizgon zrozumiał kilka rzeczy. A przecież o to głównie chodziło.
Czyżby, Severusie? Tylko o to?
— Chodźmy pod prysznic. — Cichy szept w okolicach jego warg skutecznie przypomniał mu, że to właśnie tu chce być.
-I-I-I-
— Dziękuję.
Wchodzili właśnie do Wielkiej Sali, kiedy to krótkie słowo padło z ust Duvala. Ich widok, idących ramię w ramię, wciąż zdumiewał większość uczniów. A fakt, że mistrz eliksirów zdawał się w tym roku być nieco mniej ponurym i nieco bardziej nieobliczalnym, pobudzał Hogwartczyków do tworzenia coraz to nowszych plotek.
— Za co? — spytał zdziwiony, zerkając w stronę chłopaka.
— Za wczoraj — odparł po prostu.
Snape przyjrzał mu się uważnie i przytaknął, mimo zaciśniętych ust.
Usiedli przy stole prezydialnym i zauważyli przyglądającego im się Malfoya. Chłopak zarumienił się nieznacznie, skinął w ich stronę głową i wrócił do cichej rozmowy z Blaise’em.
— Kiedy chcesz…? — Keith urwał w połowie zdania, dostrzegając starego puchacza lecącego w stronę stołu Gryfonów.
Czarna koperta niesiona przez ptaka zwróciła uwagę większości zebranych w pomieszczeniu osób. Zwierzę niezgrabnie zatrzymało się przed parą rudzielców, a uczniowie z obawą obserwowali, jak Ron Weasley odwiązuje przesyłkę. Zanim zdążył ją otworzyć, mistrz eliksirów mrugnął dwa razy i odwrócił się w stronę kochanka.
— Percy?
Najbliżej siedząca Severusa Minerva też spojrzała pytająco na Sokoła, a w jej oczach doskonale widoczne były ślady bólu.
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, Ron wydał tryumfalny okrzyk i zaśmiał się, wyraźnie szczęśliwy. Chwilę później w jego twarz trafiła pięść siostry.
— On wiedział — szepnął niedowierzająco Keith. — Dobrze. To ułatwi sprawę.
Zastanowił się chwilę, przyglądając się kłótni pomiędzy rodzeństwem. Rona szybko poparła siedząca obok niego, brązowowłosa dziewczyna. Chwilę później młodsza Gryfonka wybiegła z płaczem, a na twarz jej brata powrócił uśmiech.
— Muszę z nimi porozmawiać — mruknął Sokół i zaczął podnosić się z miejsca.
— Oni nie są w Zakonie — warknęła profesor transmutacji, patrząc groźnie na przytakującego kochankowi Snape’a.
— Nie widzę problemu — odpowiedział chłodno Keith. — Wiedzą wystarczająco dużo, a biorąc pod uwagę fakt, że to właśnie oni dostrzegli prawdę, byłbym bardziej skłonny zaufać im niż chociażby twojemu sponsorowi.
— Przestań — burknął mistrz eliksirów. — Jeszcze chwila i wszyscy będziemy mieli problemy.
— Nieszczególnie mnie to teraz obchodzi — warknął. — Powiedz Draco, że dzisiaj o szesnastej chcę go widzieć w moich komnatach. I skontaktuj się z Michaelem — dodał po chwili.
Severus uniósł pytająco brew, a chłopak przytaknął na niezbadane pytanie.
— Przyjdź proszę do mnie o osiemnastej — zwrócił się jeszcze do McGonagall i czym prędzej wyszedł za dwójką uczniów.
Dogonił ich dopiero dwa piętra wyżej. Nadal byli w dobrych humorach i prawdopodobnie zmierzali w miejsce, w którym nikt nie mógłby ich podsłuchać.
— Panno Granger, panie Weasley — zaczął Sokół. Dwoje Gryfonów odwróciło się szybko, słysząc swoje nazwiska. — Pozwólcie ze mną.
Jego głos był szorstki i nie dało się w nim usłyszeć cieplejszych nut. Para spojrzała na siebie z lekką obawą, ale nie pytając o nic, ruszyli w stronę lochów.
Mimo, że widywali Keitha od niemal miesiąca, nie wiedzieli o nim właściwie nic, poza tym, że najczęściej widywany był z mistrzem eliksirów. Co prawda po powitalnej uczcie przeanalizowali dokładnie obie tegoroczne pieśni Tiary Przydziału i mieli pewne podejrzenia związane z młodym praktykantem, ale nie podzielili się z nikim swoimi przemyśleniami. Wciąż irytowało ich to, że nie pozwolono dołączyć im do Zakonu, ale teraz nie byli już tak przekonani, co do pojmowanych przez tę organizację działań. Jeżeli Keith Duval chciał z nimi porozmawiać z własnej inicjatywy, mogli się tylko cieszyć.
Chłopak przeprowadził ich przez drzwi swoich pokoi i wskazał kanapę, na której bez słowa usiedli. Przygotował trzy kubki herbaty i, ustawiając je na szklanym stoliku, zajął miejsce naprzeciwko uczniów.
— Mówcie do mnie Keith — zaczął. — Muszę z wami porozmawiać… — przerwał, kiedy zerknęli na siebie z małymi uśmiechami. — Ale chyba najpierw muszę wam trochę wyjaśnić. Wiem, że nie wcielono was w szeregi Zakonu Feniksa, choć wciąż nie mogę zrozumieć dlaczego. — Dostrzegł szok na twarzach uczniów, ale nie przejął się tym zbytnio.
— Mówią, że jesteśmy za młodzi — warknął Ron, za co oberwał po głowie od dziewczyny.
— Tego też nie rozumiem. Kiedy zaczęła się pierwsza wojna, wcielano wszystkich, a teraz… Zresztą to nie czas, żeby rozmawiać o sposobie zarządzania Zakonem.
Wstał z fotela i zaczął krążyć po pokoju. Po chwili ciszy zerknął na uczniów i, podejmując decyzję, wyjął z barku trzy niskie szklaneczki i butelkę szkockiej. Machnięciem różdżki przelewitował już niemal puste kubki po herbacie do kuchni i rozlał do czystych naczyń alkohol, wzbudzając zdziwienie Gryfonów.
— To będzie trudniejsze niż mi się wydawało — mruknął.
— Panie profesorze?
— Keith — wtrącił. — Mam tyle samo lat, co wy. Kiedy będziemy w tym pokoju, mówcie do mnie Keith.
Hermiona skinęła krótko, a Ron patrzył na niego nieodgadnionym wzrokiem.
— O czym chcesz z nami porozmawiać?
— Obserwowałem was od dłuższego czasu. Od niemal roku — dodał, kiedy chcieli coś wtrącić. — Wtedy oficjalnie wstąpiłem do Zakonu — wyjaśnił. — Jesteś chyba najbardziej inteligentną osobą swojego pokolenia — zwrócił się do dziewczyny. — A ty — mówił dalej do jej przyjaciela. — Ty uzupełniasz ją idealnie. Jesteś pomysłowy, sprytny, stosujesz różne strategie, potrafisz sprzeciwić się autorytetom i złamać zasady, kiedy sytuacja tego wymaga.
Para zarumieniła się lekko, słysząc pochwały Sokoła, ale nadal nie wiedzieli, do czego to wszystko zmierza. Nastała krótka chwila ciszy, po której Keith, uważnie przyglądając się reakcjom gości, zapytał pewnie:
— Skąd wiedzieliście, że Percy jest śmierciożercą?
Hermiona rozszerzyła ze zdziwienia oczy, a Ron zachłysnął się pitym właśnie alkoholem.
— Jak? Ty…? — Gryfonka nie była w stanie dokończyć.
— Odpowiem na wszystkie wasze pytania, obiecuję. Ale najpierw chcę poznać odpowiedź na swoje.
— Dlaczego mielibyśmy ci zaufać? — szepnęła jeszcze dziewczyna, ale brunet tylko wzruszył ramionami. — Dobrze — podjęła po chwili. — Percy zaczął się zmieniać kilka miesięcy temu. Chyba w momencie, kiedy wynajął mieszkanie z Cormackiem McLaggenem.
— Na początku pomyśleliśmy, że są parą i Percy boi się powiedzieć rodzicom. I nam wszystkim — dodał z pogardą Weasley.
— Przeszkadzałoby wam to, że jest gejem? — wtrącił Sokół.
Spojrzeli na siebie przelotnie i oboje pokręcili głowami. Początkowo Ron chciał zrobić o to awanturę bratu, ale Hermiona spędziła sporo czasu na tłumaczeniach i przytaczaniu zarówno prawa, jak i fragmentów swoich psychologicznych książek, wpajając Gryfonowi, że nie ma w tym nic złego, a czarodziejskie społeczeństwo jest w tym względzie bardzo tolerancyjne.
— Dobrze. Mówcie dalej.
— Odwiedzaliśmy ich wspólnie kilka razy, chcąc wybadać, czy mamy rację, ale uznaliśmy, że kryją się z powodu strachu przed odrzuceniem. Jednak, kiedy aportowaliśmy się do nich w połowie sierpnia, wydarzyło się coś, co przekonało nas, że byliśmy w błędzie.
— Rozmawialiśmy właśnie o nadchodzącym roku szkolnym, kiedy obaj wzdrygnęli się znacznie i z sykiem złapali za przedramiona — kontynuował Ron, kiedy dziewczynie nieznacznie załamał się głos. — Widzieliśmy to wystarczającą ilość razy w przypadku Snape’a, choć on potrafi to doskonale ukryć, żeby od razu zrozumieć, co się stało.
Keith słuchał ich uważnie, zastanawiając się, jak dwóch śmierciożerców mogło być aż tak nieostrożnymi. Moment przyzywania był bolesny, ale opanowanie odruchu sięgnięcia do Znaku było pierwszą rzeczą, jakiej uczył się każdy nowy członek. Pamiętał, jak po odkryciu przez Severusa, gdzie znajduje się jego piętno, ten śmiał się wielokrotnie i mówił, że przynajmniej nie musi się martwić o to, iż ktoś zacznie coś podejrzewać, kiedy będzie chciał go dotknąć.
— Percy rzucił Obliviate — ciągnęła ciszej Hermiona. — Znalazłam jednak zaklęcie, dzięki któremu, osoba rzucająca czar jest przekonana, że zadziałał, ale ofiary po niespełna godzinie odzyskują wspomnienia. Wypróbowaliśmy go kilka razy wcześniej, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście działa, a kiedy to potwierdziliśmy, zmodyfikowałam czar tak, że nie trzeba go zbyt często odnawiać.
Chłopak był pod sporym wrażeniem. Znał to zaklęcie. Amerykańskie służby, w których odbywał szkolenie, uczyły go na jednym z pierwszych, niebojowych zajęć. Jego i kilku innych, równie przydatnych. Będzie musiał włączyć to do swojego małego kursu. Już zdecydował, że nie podejmie się szkolenia wszystkich chętnych. To byłoby zbyt ryzykowne, a i tak nie przyniosłoby nic dobrego. Zbierze grupę ludzi, którzy skupią się wokół niego, a nie Dumbledore’a i im przekaże swoją wiedzę. Tylko w ten sposób będzie miał pewność, że nic nie zostanie wykorzystane przeciwko niemu.
— Zaskoczyłaś mnie — przyznał. — Nie podejrzewałem nawet, że będziesz w stanie odkryć ten czar, nie mówiąc już o odpowiedniej modyfikacji. Później nauczę was lepszej wersji tej klątwy.
— Lepszej? — zapytała zszokowana.
— Tak. Ale porozmawiamy o tym wieczorem — przerwał dziewczynie, zanim zdążyła zabrnąć dalej w swoich dociekaniach. — Teraz wasza kolej na pytania.
Przez moment patrzyli na niego niepewnie, ale po kilkunastu sekundach Gryfonka ścisnęła dłoń siedzącego obok rudzielca i ten odezwał się, próbując zachować spokój.
— Skąd wiedziałeś, że Percy jest śmierciożercą? — powtórzył pytanie, które Keith zadał im pierwszy. — Powiedzieliśmy o tym kilku osobom z Zakonu, ale nikt nam nie uwierzył — dodał z wyrzutem.
Sokół przyjrzał im się uważnie i podejmując ryzyko, wyznał prawdę.
— Ponieważ też jestem śmierciożercą — powiedział z sarkazmem, zastanawiając się, jak na to zareagują. — I sam go zabiłem.
Ku jego zdziwieniu uczniowie, mimo, że po pierwszym zdaniu spięli się nieznacznie, ostatecznie uśmiechnęli się do niego i przytaknęli. Nie było żadnych krzyków, pytań ani obelg. Nawet krzywych spojrzeń czy oczekiwanego szoku. Nic. Dwójka całkowicie opanowanych nastolatków siedziała przed nim, jakby codziennie dowiadywali się, że ich rówieśnik, przyszły profesor, członek Zakonu – zabija, by później o tym opowiedzieć.
— Mieliśmy jednak nadzieję, że go przekonasz… — szepnął Ron, opuszczając nieco głowę. — Nie mogłeś czegoś zrobić? — dodał z nikłą nadzieją w brązowych oczach.
— Nie — warknął. — Percy zbyt dobrze się czuł w nowej roli, żeby dotarły do niego jakiekolwiek argumenty. Uwierzcie mi, nie chcielibyście oglądać jego ofiar — mruknął.
Weasley kiwnął sztywno głową i zapatrzył się na białe kwiaty, ustawione na kominku.
— My… Ja… Hermi…
Sokół zaśmiał się cicho z niepewności chłopaka, co rozluźniło nieco atmosferę. Gryfoni spojrzeli na niego i również uśmiechnęli się nieznacznie, a Ron odetchnął głęboko i zaczął ponownie, tym razem trochę pewniej.
— Po uczcie powitalnej zastanawialiśmy się kim jesteś i jakie konsekwencje będzie miało twoje pojawienie się w naszej szkole, a w Anglii w ogóle. Znalezienie o tobie jakichkolwiek informacji graniczy niemal z cudem, już łatwiej było znaleźć coś o młodym Tomie Riddle’u, co wydawało nam się wcześniej zupełnie nieprawdopodobne — przerwał, dostrzegając drgnięcie Keitha, więc dodał szybko: — Z nikim nie podzieliliśmy się żadnym z naszych odkryć.
Sokół przytaknął, choć wcale nie poczuł się uspokojony. Pogratulował sobie pomysłu rozmowy z tą dwójką i powiedzenia im chociaż części prawdy. Dzięki temu wiedzieli, że ich nie okłamuje, że jeżeli oni będą szczerzy, on odpłaci się tym samym.
Mogliby być bardzo niebezpieczni, gdyby kiedykolwiek stanęli po stronie innej, niż moja  własna.
— Hermiona powiedziała mi rano, że nosisz szkła kontaktowe, ale zauważyła je dopiero na dzisiejszym śniadaniu, kiedy wchodziłeś do sali ze Snape’em.
Sokół przeklął głośno, po czym wysłał szybko patronusa, zaczynając nerwowo chodzić po komnacie.
— Ron ich nie widzi — mruknęła cicho dziewczyna.
— Nie — przyznał Gryfon. — Ja widzę fragment twojego Mrocznego Znaku.
Keith zatrzymał się na środku pokoju i patrzył oniemiały na niepozornych nastolatków.
To nie może się znowu dziać! Severus to co innego, ale dlaczego oni?
— Panie Duval?
Drzwi otworzyły się cicho i do salonu wszedł mistrz eliksirów ze swoją zwyczajową maską strasznego profesora. Kiedy jego kochanek nie zareagował, a uczniowie zerwali się z kanapy i próbowali skulić w sobie, uznał, że musiało stać się coś złego.
— Keith? — powiedział głośniej, wyrywając chłopaka z letargu.
— Severusie — odparł nieco uspokojony i zrobił krok w stronę mężczyzny.
Zatrzymał się jednak chwilę później, jakby przypominając sobie, że nie są sami. Snape prychnął, podszedł do niego wolno i obejmując lekko, złożył krótki pocałunek na czubku głowy.
— Panna Granger jest na tyle inteligentna, że nawet jeśli do tej pory nie zauważyła, że jesteśmy razem, to biorąc pod uwagę fakt, że od dziś ta dwójka będzie się z nami widywała znacznie częściej, dostrzeże to prędzej czy później. Ukrywanie przed nimi czegoś takiego, nie ma najmniejszego sensu.
— Ale… — zaczął Sokół niedowierzająco.
— Panno Granger — Severus zwrócił się w stronę dziewczyny, która przyglądała się im z wahaniem.
Wciąż obawiała się reakcji mężczyzn na słowa swoje i Rona, ale komplement, który padł z ust opiekuna Slytherinu, wywarł na niej większe wrażenie niż cokolwiek innego w jej krótkim życiu. Zawsze sądziła, że ten człowiek nią gardzi, mimo nieco lepszych stosunków w ostatnim czasie. Tak, jak gardził wszystkimi Gryfonami. Co prawda w którymś momencie zorientowali się, że Snape jest szpiegiem Zakonu i tak naprawdę jest bardzo oddany Dumbledore’owi, a większość jego codziennego zachowania jest po prostu konieczną maską, ale to, co działo się teraz i tak było niepokojące.
— Czy wiedziała pani o nas? — dokończył.
— Podejrzewaliśmy to od pierwszego dnia szkoły — mruknął Ron, bo Hermiona nie była w stanie się odezwać.
Mistrz eliksirów skinął z aprobatą głową i odsuwając się od partnera, zajął opuszczony przez niego fotel i przywołał do siebie kolejną szklankę, po czym do wszystkich czterech nalał więcej szkockiej.
— Jak wnioskuję z tego — wskazał na alkohol — wprowadziłeś ich już nie tylko w sprawy Zakonu Feniksa, ale także Voldemorta. W czym więc problem? — zapytał spokojnie.
— Hermiona dzisiaj zauważyła moje soczewki — odpowiedział cicho Keith, a Severus drgnął lekko, ale po chwili rozluźnił się znacznie.
— Ciekawe, czym to jest spowodowane? — zamyślił się. — Dopiero od dzisiaj je pani widzi, panno Granger?
Dziewczyna potwierdziła szybkim skinieniem, a mężczyzna spojrzał na Rona, który instynktownie cofnął się krok do tyłu, jakby chcąc ukryć się za przyjaciółką.
— A pan, panie Weasley?
Gryfon zaprzeczył ruchem głowy, ale nie powiedział słowa, cofając się jeszcze kawałek.
— Ron widzi Mroczny Znak — szepnął, niemal z przerażeniem Keith. — Widział go od początku.
— Och… — mruknął Severus. — Jestem pod wrażeniem.
Spojrzał na dwójkę uczniów z czymś, co wszystkim skojarzyło się z niechętnym, acz łatwym do odczytana uznaniem.
— Usiądźcie — warknął do całej trójki. — Ja również widzę szkła kontaktowe, panno Granger. Natomiast nie dane jest mi oglądać Znaku — zwrócił się do Rona. — Nie sądzę, żeby to wszystko było problemem. Widocznie jest powód, dla którego oni to widzą — powiedział, kładąc dłoń na udzie kochanka. — Zastanawiałeś się czasami, dlaczego Albus nie może dostrzec żadnej z twoich ukrytych cech?
Sokół pokręcił przecząco głową i uspokojony brakiem obaw ze strony partnera, przysiadł na oparciu fotela. Kiedy pierwszy szok minął, postanowił nie zaprzątać sobie głowy tym, że Snape wie, jakiego koloru są jego oczy. To nie miało już wtedy znaczenia. Ale teraz, kiedy kolejne osoby mówiły mu, że dostrzegają coś, co powinno być bardzo starannie ukryte pod silnymi zaklęciami, wróciły pytania i niepewność.
— Może twoja magia pomaga ci w szukaniu sojuszników — szepnęła z wahaniem Gryfonka.

3 komentarze:

  1. Opowiadanie jest świetne, miałaś naprawdę interesujący pomysł z adopcją Harry'ego i Sokołami:)
    Rozdział naprawdę intersujący. Zdobycie nowych sojuszników w osobach Hermiony i Rona, których zakonnicy nie docenili. Ich strata, a zysk Keith'a. Jestem ciekawa jak rozwinie się ta rozmowa, a także tego kto zostanie postawiony u boku Draco:)
    Niecierpliwie czekam na nowy rozdział, na który mam nadzieję nie karzesz nam długo czekać. Życzę weny i czasu potrzebnego do pisania:)
    Pozdrawim K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeniosłam swój komentarz z onetu też tutaj:)
      Pozdrawiam K

      Usuń
  2. Witam,
    Hermiona widzi soczewki, a Ron mroczny znak u Keitha, może jednak coś jest w tym co mówi Hermiona, że jego magia pomaga szukać sojuszników...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń