— Charlie pojawi się tu kilka minut przed szesnastą. Ustaliłem
wszystko z nim i z Michaelem. Zmodyfikowaliśmy też umowę w taki sposób, że
Draco będzie mógł pozostać w szkole, ale i tak będzie trzeba przekonać Albusa
do zatrudnienia tutaj Weasleya. Inaczej
możemy mieć problem.
— Pomyślę nad tym. Jak bardzo udało się wam wydłużyć
kontrakt?
— Do trzech miesięcy — odpowiedział Snape z satysfakcją.
— Och! Nie przypuszczałem, że to będzie możliwe.
— My też nie.
Przez dłuższą chwilę panowała pomiędzy nimi niewymagająca
cisza. Obaj doceniali te momenty, kiedy każdy pogrążał się w swoich myślach.
— Naprawdę nie martwią cię Ron i Hermiona? — mruknął w końcu
Keith. — Nie obawiasz się?
— Nie.
Odpowiedź Severusa była tak zdecydowana, że Sokół zerknął na
niego pytająco, żądając rozwinięcia. Mężczyzna zastanowił się chwilę i podjął
temat, choć dość niechętnie:
— Wiem, w którym momencie oboje zorientowali się, że jestem
szpiegiem w szeregach Czarnego Pana. Nie jestem pewien, jak to odkryli, ale od
tamtego dnia zmienili się diametralnie, choć dla otoczenia zmiana była tak
subtelna, że nie sądzę, aby ktokolwiek ją zauważył. O ile panna Granger była w
moich oczach na tyle inteligentną osobą, aby nie zdradzić mojej roli, o tyle
zachowanie pana Weasleya było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Na lekcjach nadal
byli irytującymi Gryfonami, jednak zarówno podczas szlabanów, często zresztą
niesprawiedliwych, jak i innych, rzadkich spotkań bez świadków, na korytarzu,
czy w Kwaterze Zakonu zwracali się do mnie z szacunkiem, zdobywając się nawet czasami
na sporadyczne i krótkie uśmiechy.
Keith zaśmiał się głośno, kiedy jego kochanek na to
wspomnienie skrzywił się wyraźnie, ale pomyślał, że teraz lepiej rozumie wcześniejsze,
dość swobodne zachowanie mężczyzny. Po prostu zaufał im w którymś momencie, a
oni ufając jemu, potrafili zdobyć się na to samo względem Sokoła, choć nie
mieli ku temu właściwie żadnych podstaw.
— Są niezadowoleni z braku możliwości wstąpienia do
organizacji kierowanej przez Dumbledore’a, ale mimo wszystko wielokrotnie próbowali
przekazywać swoje spostrzeżenia i wnioski członkom Zakonu. Także mnie. Dzięki
ich informacjom kilkakrotnie udało mi się zapobiec tragedii. Mam wrażenie
jednak, że tylko ja brałem na poważnie ich słowa, pozostali zawsze nakazywali
im zająć się nauką i nie wtrącać w sprawy wojny — prychnął głośno. — Jakby
wojna miała ich ominąć szerokim łukiem, tylko dlatego, że kilkoro dorosłych tak
chce. W każdym razie, kiedy zorientowali się, że zdradzanie mi swoich podejrzeń
nie spotyka się z wyśmianiem, jak w przypadku pozostałych, zaczęli mimochodem
informować mnie o różnych sprawach. Początkowo byłem zirytowany, że dwójka
uczniów jest w stanie dokonywać tak wnikliwych obserwacji i wyciągać tak trafne
wnioski, ale szybko odrzuciłem swoją dumę i przyjrzałem się im uważniej.
Przerwał na dłuższą chwilę, zastanawiając się, kiedy
właściwie to wszystko się stało. Do tej pory nie rozumiał, dlaczego Albus nie
chce wcielać młodych ludzi do Zakonu. Oczywistym było, że mieliby zupełnie inne
zadania niż dorośli, ale starzec zdecydowanie kończył rozmowę, kiedy tylko
Snape ją podejmował. Dziwiło to tym bardziej, że podczas pierwszej wojny,
Dumbledore rekrutował wszystkich, którzy ukończyli piętnaście lat i nie
popierali polityki Czarnego Pana.
— Ich informacje nigdy nie opierały się wyłącznie na
podejrzeniach. Każdy możliwy do sprawdzenia szczegół został dokładnie zbadany.
Panna Granger ma niesamowity dar odnajdywania w książkach wszystkiego, co może
okazać się użyteczne. Pan Weasley z kolei, jako doskonały strateg, którym stał
się po latach idiotycznego wpadania w kłopoty, potrafi swoim niestereotypowym
myśleniem i niekonwencjonalnymi pomysłami pokierować nią w odpowiedni sposób.
Ta para jest bardzo niebezpieczna — dodał pewnie.
-I-I-I-
O piętnastej trzydzieści do komnat Keitha zapukał Charlie; wysoki,
dobrze zbudowany, niemal dwudziestopięcioletni mężczyzna.
Poznali się w Stanach Zjednoczonych, na szkoleniu do
czarodziejskich sił specjalnych. Charlie został przyjęty do programu
przypadkiem, kiedy jeden z głównych dowódców spotkał go w Rumunii, w rezerwacie
smoków. Zgodził się na udział w szkoleniu głównie ze względu na strach o własną
rodzinę. W tej chwili używał niemal tego samego zestawu zaklęć maskujących, co
Sokół. Nastolatka bez tej ochrony widział tylko raz. Kiedy wspólnie wpadli w
sprytnie zastawioną, niemal niewykrywalną pułapkę. Były tylko dwa wyjścia z
tamtej sytuacji, a żadne nie dość idealne.
Miejsce, w którym się znaleźli pozbawiało stopniowo magii.
Czuli, jak ich moc odpływa od nich spokojnymi, niespiesznymi strumieniami.
Oczywistym było, że nikt ich nie wyciągnie. To był test, jak każdy inny podczas
nieskończenie długich dwunastu miesięcy męczarni, pod okiem najbardziej
wymagających nauczycieli. Mogli pozwolić swojej energii ulatywać przez kilka
kolejnych dni, licząc na ratunek, który nigdy nie nadszedłby, po czym,
wydrenowani z magii i przy okazji pozbawieni sił, wyjść z powrotem do
amazońskiej dżungli, gdzie szybko czekałaby ich śmierć.
Weasley już wtedy wiedział, że Keith używa zaklęć
maskujących. Nauczono ich, rozpoznawać je na samym początku, razem z kilkoma
innymi użytecznymi czarami identyfikującymi słabości przeciwnika. Nigdy jednak
nie widział powodu, dla którego miałby wykorzystywać tę wiedzę przeciwko
chłopakowi. Kiedy po pięciu miesiącach dobrano ich w pary i po raz pierwszy
wysłano na wspólną misję, był zaskoczony wiekiem swojego partnera. Szybko i z
niemałym zaskoczeniem odkrył, że nastolatek jest od niego zdecydowanie
silniejszy magicznie i dużo bardziej wytrzymały fizycznie.
Zdecydowali się na drugie wyjście z niefortunnej sytuacji, w
której znaleźli się wyłącznie przez swoją nieuwagę. Zresztą zdarzyło im się to pierwszy
i ostatni raz. Bariera przepuszczała jedynie osoby, które nie miały chwilowo
mocy. Zdążyli już poznać sposoby, dzięki którym bez magii mogli niemal
normalnie funkcjonować, nie tracąc natychmiast przytomności, a magiczny rdzeń
dość szybko się wtedy regenerował. Warunkiem koniecznym była jednak odpowiednia
wytrzymałość organizmu. Czekanie na odpływ energii spowodowałoby z kolei nie
tylko odpływ mocy, ale także opadnięcie z sił. Brak pożywienia i wody przez
kilka dni, przyczyniłby się niechybnie do ich śmierci.
Duval zastanawiał się nad możliwościami tylko przez chwilę,
po której wypuścił pierwszą kulę czystej mocy. Moment później Charlie poszedł w
jego ślady. Jeżeli dodatkowo mieli mierzyć się z dzikimi zwierzętami, nie mogli
pozwolić sobie na jakiekolwiek pomyłki. Kiedy resztki magii opuściły ciało
Keitha, Weasley wciągnął głośno powietrze. Chłopak przedstawiał sobą nędzny
widok. Blizny, znaczące jego ciało, nie miały żadnej możliwości powstać podczas
szkolenia. Po pierwsze te za krótko trwało, aby było ich aż tyle, po drugie
niemożliwością było, aby osoba dysponująca taką mocą, jaką miał nastolatek,
dopuściła się tylu błędów i pomyłek podczas misji ćwiczebnych. Szramy po
poziomych cięciach na nadgarstkach także nie umknęły uwadze starszego chłopaka.
Chciał zapytać o to wszystko, ale jedno szorstkie spojrzenie, kazało mu się wtedy
zamknąć.
— Keith. — Wyciągnął dłoń i przygarnął Sokoła do krótkiego uścisku.
— Dawno się nie widzieliśmy.
— Masz rację. Wejdź.
Sokół uśmiechnął się ciepło, widząc swojego przyjaciela.
Zdecydowanie stali się przyjaciółmi po tamtym, wspólnie spędzonym roku.
Właściwie stali się nimi już wcześniej, po wyjściu z tej pechowej pułapki.
Weasley odważył się w końcu zapytać o pochodzenie blizn. Podejrzewał, że mogły
być pozostawione przez rodzinę nastolatka, co też niezbyt delikatnie
zasugerował. Wylądował wtedy na twardej, kamiennej podłodze z Keithem,
siedzącym mu ciężko na biodrach i jego krótkim nożem przyłożonym do swojego
gardła. Dzieciak w kilku dobitnych słowach uświadomił mu, że jeżeli jeszcze raz
obrazi jego rodzinę, albo choć słowem wspomni o bliznach, zabije go zanim zdąży
się zorientować. Charlie patrzył wtedy w niebieskie oczy chłopaka, po raz
pierwszy dostrzegając błysk tkwiących pod powiekami cieniutkich soczewek.
Przytaknął niepewnie, wiedząc, że ma więcej szczęścia, niż przewidywał. Keith
był wściekły. Jego aura emanowała tak agresywną energią, że każdy centymetr
jego ciała zdawał się drgać i drażnić. Przełknął głośno ślinę, czekając aż
chłopak uspokoi się na tyle, by bezpiecznym było poproszenie go o wstanie.
Minęło kilka długich minut, zanim Sokół opanował buzującą w
nim magię i opadł na wpół przytomnie na starszego czarodzieja. Rudzielec drgnął
lekko w zdziwieniu, kiedy poczuł pierwsze łzy spływające po jego klatce
piersiowej. Oplótł wtedy Duvala ciasno i niespiesznie gładził jedną dłonią jego
plecy. Nie rozumiał zupełnie, co się stało, ani dlaczego ten zareagował w taki
sposób, ale nie miał zamiaru niczego z niego wyciągać. Poczuł, że chłopak
rozluźnił się całkowicie, a po chwili po prostu zasnął. Nie bardzo wiedząc, czy
może się bezpiecznie ruszyć, pozostał w tej pozycji kilka chwil, do momentu, w
którym niespodziewanie w sali pojawił się ich dowódca, Kurt Menisch. Chciał
zerwać się na nogi, ale ten tylko pokręcił przecząco głową i podchodząc do
niego, wziął nastolatka w ramiona i ułożył wygodnie. Dzieciak wtulił się w
niego, szepcząc sennie jego imię.
— Zostanie dzisiaj ze mną — powiedział mu wtedy jeszcze i
wyszedł razem z Keithem. — Pamiętaj, co ci powiedział. Bądź pewien, że jeżeli
nie posłuchasz – zginiesz.
I Charlie posłuchał. Nawet przez moment nie pomyślał, żeby
tego nie zrobić. A kiedy na początku tego roku stawili się ponownie na pilne
wezwanie, został poinformowany o tym, że Keith Duval zostaje mianowany dowódcą
grupy zwiadowczo-uderzeniowej, która jeszcze tego samego dnia aportuje się do
Wielkiej Brytanii. Nie zdziwił się wtedy. Mógł służyć pod jego rozkazami.
— Czego się napijesz? — Głos Sokoła przebił się przez natłok
myśli Charliego.
— Dostosuję się — mruknął. — Dobrze wyglądasz. Jak związek z
Severusem? — zapytał, kiedy Keith wyciągał z barku Ognistą.
— To nie jest związek i wiesz o tym doskonale.
— Czyżby?
— Charlie, proszę! Nie jesteśmy tu, żeby rozmawiać o mnie.
— Nie. Masz rację, ale wiesz, że jeśli wszystko ułoży się
według planu, będziemy się widywali dużo częściej i w końcu odpowiesz na moje
pytanie?
Chłopak zerknął na niego nieprzychylnie, ale skinął głową z
widoczną w oczach porażką. Weasley uśmiechnął się nieznacznie i uniósł szklankę
w małym geście zwycięstwa.
— Nigdy bym nie pomyślał, że będę w jakikolwiek sposób związany
z którymś z Malfoyów.
— Nie zapominaj, że on się jeszcze nie zgodził — przypomniał
Sokół.
— Och! Jeżeli to, co mówił twój kochanek jest prawdą, to nie
będzie najmniejszych problemów.
Machnął różdżką, a górną połowę jego twarzy i rude włosy
skryła maska, którą musiał nosić przed zawarciem umowy. Coś na kształt czarnego
welonu opadało miękko na szerokie ramiona, z przodu ściśle przylegając do łuków
brwiowych i skroni, kończąc się na kości jarzmowej.
— Dlaczego nie zostałeś Sokolnikiem? — zapytał
niespodziewanie.
— A jak myślisz? — warknął Keith. — Jesteś tak samo dobrze
poinformowany, jak ja. To musiał być Severus. A ja i tak wolę być pasywem.
— Dobra, dobra. Nie denerwuj się tak. O której przyjdzie
Malfoy?
— Draco — burknął. — Powinni być za chwilę.
— Czy on zdaje sobie sprawę, jak będą wyglądały nasze
relacje?
— Po części. Daliśmy mu ostatnio mały pokaz, który
zdecydowanie mu się spodobał. Michael wyjaśnił mu też trochę, kiedy byli w
restauracji.
Charlie chciał jeszcze o coś zapytać, ale usłyszeli ciche
skrzypnięcie i ich spojrzenia padły na drzwi, które właśnie się otworzyły. Stał
w nich mistrz eliksirów i nieco zakłopotany Ślizgon, o którym właśnie
rozmawiali. Kiedy Draco zauważył znajomego Sokolnika, stanął w miejscu i przyglądał
się młodemu mężczyźnie z niedowierzaniem. Snape pchnął go lekko do przodu, a
ten niepewnie zajął miejsce obok Charliego, który uśmiechnął się uroczo i
mrugnął zaczepnie, na co nastolatek zarumienił się nieznacznie i przeniósł
spojrzenie na ojca chrzestnego.
— Co się dzieje? — szepnął.
— Przeczytaj.
Severus rzucił mu przez stół plik kartek i usiadł w
opuszczonym właśnie przez kochanka fotelu. Ten poszedł po dwie kolejne szklanki
i niespiesznie napełniał je alkoholem.
— Ognista? — prychnął Snape. — A na spotkaniu o osiemnastej,
co podasz?
— Jeszcze nie wiem — zaśmiał się chłopak i bez zbędnego
ociągania, usiadł na kolanach partnera, wywołując tym chrząknięcie Charliego,
brzmiące zadziwiająco podobnie do: wyciągnę to z ciebie, i znaczne
pogłębienie się rumieńca na twarzy Draco.
Po kilkudziesięciu minutach ciszy, podczas której blondyn dokładnie
czytał umowę, od czasu do czasu podnosząc spojrzenie szarych oczu na Snape’a
bądź Sokolnika, Ślizgon odłożył pergaminy i z niepewnością przyjrzał się całej
trójce.
— Czego ode mnie oczekujecie?
Pomyślał, że to nie było najlepsze pytanie, biorąc pod uwagę
to, że Keith i Severus związali go Wieczystą Przysięgą, ale musiał wiedzieć.
— Niczego — podjął spokojnie mistrz eliksirów. — Kiedy
wczoraj byliśmy w restauracji, zwróciłeś na niego uwagę — mówiąc, wskazał
dłonią na Charliego. — To, co się wczoraj stało, miało co prawda wyglądać nieco
inaczej, ale i tak zrozumiałeś. Obserwowałeś uważnie emocje na naszych
twarzach. Widziałeś, że obu nam się podobało.
Malfoy skinął lekko, mając wrażenie, że jego zazwyczaj blada
twarz niemal się teraz pali. Chyba nigdy nie pozbędzie się tego zażenowania.
Kiedy w nocy dotarł do swojego dormitorium, wciąż miał przed oczyma widok
związanego Keitha. Podniecenie wyzierające z jego oczu, jego napięte do granic
możliwości ciało, kiedy Severus wchodził w niego brutalnie, jednocześnie
obdarzając go czułymi gestami, lub pozwalając się zająć tym samemu Draco. W
uszach pobrzmiewały mu głośne krzyki, ciche jęki, prośby o więcej, o szybsze
ruchy, o mocniejsze pchnięcia. Chciał być na miejscu bruneta. I był na siebie
wściekły. Zarówno dlatego, że tak bardzo tego pragnął, jak i dlatego, że mógł
to dostać, że dostałby to, gdyby na początku nie spanikował.
A teraz siedział w komnatach Keitha, z nim ocierającym się
czasami o biodra Snape’a, Sokolnikiem, siedzącym tak blisko, że mógł poczuć,
bijące od niego ciepło i umową, dzięki podpisaniu której dostanie to wszystko.
Mężczyzna nie mógł go skrzywdzić. Przynajmniej nie za bardzo, ale Draco będzie
musiał być mu niemal całkowicie poddany. Przynajmniej w łóżku. I będzie miał go
na wyłączność.
— Chcecie, żebym to podpisał? — spróbował znowu.
Duvaz wzruszył ramionami, zerkając jednocześnie na zegar.
— Decyzja należy do ciebie. My tylko ułatwiamy ci sprawę.
Masz jeszcze kwadrans na zastanowienie, później mamy spotkanie w większym
gronie.
Powiedziawszy to, wstał i pociągnął za sobą Severusa. Wyszli na
korytarz, zastanawiając się, jaką decyzję podejmie chłopak. Snape nie chciał
pokazywać mu umowy, ale Keith uparł się, że należy to zrobić. Zbyt dużo wiedzieli
obaj o Ślizgonie, żeby pozwolić mu związać się umową z Sokolnikiem bez
dokładnego poinformowania go o płynących z tego konsekwencjach. Mistrz
eliksirów ostatecznie zgodził się z jego punktem widzenia, ale teraz miał spore
wątpliwości, co do tego, czy jego chrześniak podpisze dokumenty. Złagodzili
warunki tak bardzo, jak tylko pozwoliła na to magia Michaela, ale i tak nie
było tego wiele. To był zresztą główny powód, dla którego te kontrakty były
zawierane na tak krótki okres. Ludzie czasami chcieli poczuć czyjąś bezwzględną
dominację, ale chcieli mieć też możliwość szybko to przerwać. Prawda była
również taka, że z usług Sokolników korzystały głównie kobiety. Inteligentne,
silne czarownice, zajmujące ważne stanowiska w magicznej społeczności, które,
jak same twierdziły, potrzebowały czasami być całkowicie zależnymi od kogoś
innego.
Wrócili kilka minut przed osiemnastą, zastając raczej
niespodziewaną scenę. Draco leżał na kanapie, jęcząc cicho, podczas gdy Charlie
całował go dość brutalnie, próbując jednocześnie rozpiąć ostatni guzik spodni
nastolatka. Keith pokręcił z rozbawieniem głową i mruknął pod nosem kilka
zaklęć. Pierwszy czar odepchnął ich od siebie, kolejne wygładziły i zapięły
szaty, wyprostowały włosy i zlikwidowały wszelkie niepożądane skutki ich
zapomnienia. Weasley warknął wściekły, kiedy dostrzegł, kto im przeszkodził.
— Jakiś problem, Duval? — Keith uniósł w zdziwieniu brwi, ale
się nie odezwał.
— Podpisaliście umowę? — zapytał zamiast Sokoła, Severus.
Draco przytaknął i chciał przysunąć się do nowego partnera,
ale wyczarowana szybko przez Snape’a bariera, zatrzymała go w odległym końcu
kanapy.
Keith zaśmiał się cicho na kolejne warknięcie Charliego i
zlikwidował tarczę, pozwalając blondynowi usiąść na kolanach Sokolnika. Ten
przycisnął go mocno i na powrót zaczął całować, tym razem skupiając się na
odsłoniętym karku.
— Nie będziesz go pieprzył w moich komnatach — burknął Keith.
— Zdejmij maskę.
Chłopak nie zareagował, a Sokół doskonale wiedział dlaczego.
Pierwsze zbliżenie, kiedy jeszcze sponsor nie wiedział, z kim się związuje było
najbardziej erotycznym ze wszystkich, do których dochodziło podczas trwania
kontraktu. Magia Sokolnika była jednak zbyt zachłanna, żeby mogli na to teraz
pozwolić. Poza tym wydłużenie umowy pozwoli Charliemu na dużo więcej swobody
niż w normalnych warunkach.
— O co chodzi? — zwrócił się do kochanka mistrz eliksirów.
— Charlie przez pierwsze dwadzieścia cztery godziny będzie
wymagał nieustannej uwagi od Draco. Nie rozdzielisz ich, nie ma sensu próbować.
Jeżeli Draco w tym czasie sprzeciwi się czemukolwiek, może stać mu się krzywda —
przerwał na chwilę i oderwał wzrok od pary, która znowu zaczynała zapominać, że
w salonie są także inni ludzie. — Nie przeczytałeś tej umowy? — zapytał zdziwiony.
— Nie miałem kiedy! Wpadłem na Albusa zaraz po wyjściu od
ciebie i musiałem odpowiadać na dziesiątki pytań związanych z tym, dlaczego
Czarny Pan postanowił zabić Weasleya. On nadal nie wierzy, że Percy był
śmierciożercą, mimo, że na jego przedramieniu znaleźli Mroczny Znak.
Powiedział, że zapewne wypalili mu go później, żeby rzucić cień na jego
rodzinę!
— Och… To się robi coraz bardziej dziwne.
— Tak — przyznał, po czym wrócił do poprzedniego tematu. —
Kopię umowy mam w gabinecie. I chyba ją wkrótce przeczytam…
— Kiedy Charlie zdejmie maskę, będzie w stanie panować nad
swoim zachowaniem. O ile oczywiście twój chrześniak nie zrobi czegoś głupiego —
dodał ciszej.
Niestety czas na subtelności się skończył, bo ktoś właśnie
zapukał do drzwi. Keith podszedł do czarodziei niespiesznie i stając naprzeciw
nich warknął:
— Charlie! W tej chwili zdejmij maskę. — Kiedy chłopak nadal
nie reagował, Sokół przymknął oczy i przeklinając się za nieostrożność i
konieczność wypowiedzenia pieprzonej formułki, dodał głośniej: — Wykonaj rozkaz
dowódcy Specjalnego Oddziału Czarodziejskich Służb Ameryki Północnej.
W przerażającej ciszy, która zapadła po tych słowach, Charlie
zdjął maskę i z paniką wpatrywał się w swojego nastoletniego, wściekłego
obecnie dowódcę.
***
K ach... i już wiemy, kto będzie u boku Draco! Ron i Hermi nas jeszcze zadziwią, więc się nie zrażaj, że tutaj są tylko wspominani.
NigrumLotus niom... uznałam, że skoro nie mieli Harry'ego to Ron musiał zająć dwa miejsca, i swoje i jego, więc wyszła zdecydowanie ciekawsza postać niż w kanonie. I jak? Charlie może być;D?
***
K ach... i już wiemy, kto będzie u boku Draco! Ron i Hermi nas jeszcze zadziwią, więc się nie zrażaj, że tutaj są tylko wspominani.
NigrumLotus niom... uznałam, że skoro nie mieli Harry'ego to Ron musiał zająć dwa miejsca, i swoje i jego, więc wyszła zdecydowanie ciekawsza postać niż w kanonie. I jak? Charlie może być;D?
Oh, przenosiny i jeszcze nowy rozdział:) mam nadzieje, że szybko zadomowisz się na blogspocie i będzie to owocna współpraca:)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to podobał się mi. Została nam troszkę przybliżona przeszłość Keith'a, jego szkolenie w Czarodziejskich Siłach Specjalnych oraz przyjaźń z Charlie'm, ale tym samym zaostrzyłaś mi apetyt ma kolejne ciekawe kąski ujawniające tajemnice, które wiążą się z Duval'em. Czekam też na to, co wyniknie ze spotkania w szerszym gronie.
Charlie to ciekawa postać, a Draco ma szanse zakosztować z nim zbliżenia, niosącego ze sobą pożądanie, namiętność, czułość, spełnienie:) A gdyby się ten układ rozwinął do czegoś poważniejszego to bym się nie pogniewała:) Kończę to marudzenie. Życzę weny i czasu potrzebnego do pisania:) Pozdrawiam K
O mój uwielbiam parkę Charlie/Draco *u* Naprawde nie mam pojęcia jakim cudem wcześniej na to opowiadanie nie wpadłam. Uwielbiam tutaj Harrego/Keith'a. Lubie gdy jest on wpływowy i ma moc. Nie lubie Pottera jako biednego dzieciaczka nad którym wszyscy wokół się litują. Co do Severusaaa... jest po prostu świetny. Twoje opowiadanie to te na które tak długo czekałam i które tak długo szukałam. ^^
OdpowiedzUsuńŻycze dużo weny. Pozdrawiam BlueBke
Jeszcze pytasz? Pewnie, że może być;) Tylko ciekawa jestem co Draco powie na to, że związał się z Weasleyem. Cóż, wygląda na bardzo zainteresowanego chłopakiem, ale czy nadal tak będzie, gdy pozna prawdziwą tożsamość Sokolnika? A może jednak nie będzie miał nic przeciwko? Ech... chyba za dużo myślę, co?
OdpowiedzUsuńTak poza tym, to wydaje mi się, czy Keith coś kombinuje, żeby uwolnić Minervę z jej umowy?
No i fajnie, że w końcu poznaliśmy odrobinę przeszłości Duvala, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dowiemy się czegoś więcej;)
Do kolejnego!
NigrumLotus
Oo.
OdpowiedzUsuńHaha, spodobało mi się. Opowiadanie oryginalne, niekonwencjonalne i ogólnie wszystkie inne epitety czy synonimy jakie znajdziesz. Naprawdę duże łał.
Twój pomysł jest ciekawy, choć trochę zgrzyta mi wiek Harrego, ponieważ mówisz o wielu jego umiejętnościach, które nabył, jednak tak szczerze, jest to realne w tak krótkim czasie? Mam nadzieję, że przemyślisz jeszcze to wszystko i jakoś racjonalnie wytłumaczysz, bo inaczej trochę stracisz. To tylko tak wspominam.
Pomysł ciekawy. I spodobała mi się ta luksusowa organizacja. Brzmi to nad wyraz prawdopodobnie. Zdecydowanie jestem na tak.
Pozdrawiam,
Lau~
Hej,
OdpowiedzUsuńoch Charlie i Draco, jak widać Keith woli być pasywem, dowódca Keitha wiedział wiele o tych jego bliznach...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia