wtorek, 25 września 2012

Sokół część 15

Moi kochani, poznajcie naszego Sokolnika!




— Charlie pojawi się tu kilka minut przed szesnastą. Ustaliłem wszystko z nim i z Michaelem. Zmodyfikowaliśmy też umowę w taki sposób, że Draco będzie mógł pozostać w szkole, ale i tak będzie trzeba przekonać Albusa do zatrudnienia tutaj Weasleya. Inaczej możemy mieć problem.
— Pomyślę nad tym. Jak bardzo udało się wam wydłużyć kontrakt?
— Do trzech miesięcy — odpowiedział Snape z satysfakcją.
— Och! Nie przypuszczałem, że to będzie możliwe.
— My też nie.
Przez dłuższą chwilę panowała pomiędzy nimi niewymagająca cisza. Obaj doceniali te momenty, kiedy każdy pogrążał się w swoich myślach.
— Naprawdę nie martwią cię Ron i Hermiona? — mruknął w końcu Keith. — Nie obawiasz się?
— Nie.
Odpowiedź Severusa była tak zdecydowana, że Sokół zerknął na niego pytająco, żądając rozwinięcia. Mężczyzna zastanowił się chwilę i podjął temat, choć dość niechętnie:
— Wiem, w którym momencie oboje zorientowali się, że jestem szpiegiem w szeregach Czarnego Pana. Nie jestem pewien, jak to odkryli, ale od tamtego dnia zmienili się diametralnie, choć dla otoczenia zmiana była tak subtelna, że nie sądzę, aby ktokolwiek ją zauważył. O ile panna Granger była w moich oczach na tyle inteligentną osobą, aby nie zdradzić mojej roli, o tyle zachowanie pana Weasleya było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Na lekcjach nadal byli irytującymi Gryfonami, jednak zarówno podczas szlabanów, często zresztą niesprawiedliwych, jak i innych, rzadkich spotkań bez świadków, na korytarzu, czy w Kwaterze Zakonu zwracali się do mnie z szacunkiem, zdobywając się nawet czasami na sporadyczne i krótkie uśmiechy.
Keith zaśmiał się głośno, kiedy jego kochanek na to wspomnienie skrzywił się wyraźnie, ale pomyślał, że teraz lepiej rozumie wcześniejsze, dość swobodne zachowanie mężczyzny. Po prostu zaufał im w którymś momencie, a oni ufając jemu, potrafili zdobyć się na to samo względem Sokoła, choć nie mieli ku temu właściwie żadnych podstaw.
— Są niezadowoleni z braku możliwości wstąpienia do organizacji kierowanej przez Dumbledore’a, ale mimo wszystko wielokrotnie próbowali przekazywać swoje spostrzeżenia i wnioski członkom Zakonu. Także mnie. Dzięki ich informacjom kilkakrotnie udało mi się zapobiec tragedii. Mam wrażenie jednak, że tylko ja brałem na poważnie ich słowa, pozostali zawsze nakazywali im zająć się nauką i nie wtrącać w sprawy wojny — prychnął głośno. — Jakby wojna miała ich ominąć szerokim łukiem, tylko dlatego, że kilkoro dorosłych tak chce. W każdym razie, kiedy zorientowali się, że zdradzanie mi swoich podejrzeń nie spotyka się z wyśmianiem, jak w przypadku pozostałych, zaczęli mimochodem informować mnie o różnych sprawach. Początkowo byłem zirytowany, że dwójka uczniów jest w stanie dokonywać tak wnikliwych obserwacji i wyciągać tak trafne wnioski, ale szybko odrzuciłem swoją dumę i przyjrzałem się im uważniej.
Przerwał na dłuższą chwilę, zastanawiając się, kiedy właściwie to wszystko się stało. Do tej pory nie rozumiał, dlaczego Albus nie chce wcielać młodych ludzi do Zakonu. Oczywistym było, że mieliby zupełnie inne zadania niż dorośli, ale starzec zdecydowanie kończył rozmowę, kiedy tylko Snape ją podejmował. Dziwiło to tym bardziej, że podczas pierwszej wojny, Dumbledore rekrutował wszystkich, którzy ukończyli piętnaście lat i nie popierali polityki Czarnego Pana.
— Ich informacje nigdy nie opierały się wyłącznie na podejrzeniach. Każdy możliwy do sprawdzenia szczegół został dokładnie zbadany. Panna Granger ma niesamowity dar odnajdywania w książkach wszystkiego, co może okazać się użyteczne. Pan Weasley z kolei, jako doskonały strateg, którym stał się po latach idiotycznego wpadania w kłopoty, potrafi swoim niestereotypowym myśleniem i niekonwencjonalnymi pomysłami pokierować nią w odpowiedni sposób. Ta para jest bardzo niebezpieczna — dodał pewnie.
-I-I-I-
O piętnastej trzydzieści do komnat Keitha zapukał Charlie; wysoki, dobrze zbudowany, niemal dwudziestopięcioletni mężczyzna.
Poznali się w Stanach Zjednoczonych, na szkoleniu do czarodziejskich sił specjalnych. Charlie został przyjęty do programu przypadkiem, kiedy jeden z głównych dowódców spotkał go w Rumunii, w rezerwacie smoków. Zgodził się na udział w szkoleniu głównie ze względu na strach o własną rodzinę. W tej chwili używał niemal tego samego zestawu zaklęć maskujących, co Sokół. Nastolatka bez tej ochrony widział tylko raz. Kiedy wspólnie wpadli w sprytnie zastawioną, niemal niewykrywalną pułapkę. Były tylko dwa wyjścia z tamtej sytuacji, a żadne nie dość idealne.
Miejsce, w którym się znaleźli pozbawiało stopniowo magii. Czuli, jak ich moc odpływa od nich spokojnymi, niespiesznymi strumieniami. Oczywistym było, że nikt ich nie wyciągnie. To był test, jak każdy inny podczas nieskończenie długich dwunastu miesięcy męczarni, pod okiem najbardziej wymagających nauczycieli. Mogli pozwolić swojej energii ulatywać przez kilka kolejnych dni, licząc na ratunek, który nigdy nie nadszedłby, po czym, wydrenowani z magii i przy okazji pozbawieni sił, wyjść z powrotem do amazońskiej dżungli, gdzie szybko czekałaby ich śmierć.
Weasley już wtedy wiedział, że Keith używa zaklęć maskujących. Nauczono ich, rozpoznawać je na samym początku, razem z kilkoma innymi użytecznymi czarami identyfikującymi słabości przeciwnika. Nigdy jednak nie widział powodu, dla którego miałby wykorzystywać tę wiedzę przeciwko chłopakowi. Kiedy po pięciu miesiącach dobrano ich w pary i po raz pierwszy wysłano na wspólną misję, był zaskoczony wiekiem swojego partnera. Szybko i z niemałym zaskoczeniem odkrył, że nastolatek jest od niego zdecydowanie silniejszy magicznie i dużo bardziej wytrzymały fizycznie.
Zdecydowali się na drugie wyjście z niefortunnej sytuacji, w której znaleźli się wyłącznie przez swoją nieuwagę. Zresztą zdarzyło im się to pierwszy i ostatni raz. Bariera przepuszczała jedynie osoby, które nie miały chwilowo mocy. Zdążyli już poznać sposoby, dzięki którym bez magii mogli niemal normalnie funkcjonować, nie tracąc natychmiast przytomności, a magiczny rdzeń dość szybko się wtedy regenerował. Warunkiem koniecznym była jednak odpowiednia wytrzymałość organizmu. Czekanie na odpływ energii spowodowałoby z kolei nie tylko odpływ mocy, ale także opadnięcie z sił. Brak pożywienia i wody przez kilka dni, przyczyniłby się niechybnie do ich śmierci.
Duval zastanawiał się nad możliwościami tylko przez chwilę, po której wypuścił pierwszą kulę czystej mocy. Moment później Charlie poszedł w jego ślady. Jeżeli dodatkowo mieli mierzyć się z dzikimi zwierzętami, nie mogli pozwolić sobie na jakiekolwiek pomyłki. Kiedy resztki magii opuściły ciało Keitha, Weasley wciągnął głośno powietrze. Chłopak przedstawiał sobą nędzny widok. Blizny, znaczące jego ciało, nie miały żadnej możliwości powstać podczas szkolenia. Po pierwsze te za krótko trwało, aby było ich aż tyle, po drugie niemożliwością było, aby osoba dysponująca taką mocą, jaką miał nastolatek, dopuściła się tylu błędów i pomyłek podczas misji ćwiczebnych. Szramy po poziomych cięciach na nadgarstkach także nie umknęły uwadze starszego chłopaka. Chciał zapytać o to wszystko, ale jedno szorstkie spojrzenie, kazało mu się wtedy zamknąć.
— Keith. — Wyciągnął dłoń i przygarnął Sokoła do krótkiego uścisku. — Dawno się nie widzieliśmy.
— Masz rację. Wejdź.
Sokół uśmiechnął się ciepło, widząc swojego przyjaciela. Zdecydowanie stali się przyjaciółmi po tamtym, wspólnie spędzonym roku. Właściwie stali się nimi już wcześniej, po wyjściu z tej pechowej pułapki. Weasley odważył się w końcu zapytać o pochodzenie blizn. Podejrzewał, że mogły być pozostawione przez rodzinę nastolatka, co też niezbyt delikatnie zasugerował. Wylądował wtedy na twardej, kamiennej podłodze z Keithem, siedzącym mu ciężko na biodrach i jego krótkim nożem przyłożonym do swojego gardła. Dzieciak w kilku dobitnych słowach uświadomił mu, że jeżeli jeszcze raz obrazi jego rodzinę, albo choć słowem wspomni o bliznach, zabije go zanim zdąży się zorientować. Charlie patrzył wtedy w niebieskie oczy chłopaka, po raz pierwszy dostrzegając błysk tkwiących pod powiekami cieniutkich soczewek. Przytaknął niepewnie, wiedząc, że ma więcej szczęścia, niż przewidywał. Keith był wściekły. Jego aura emanowała tak agresywną energią, że każdy centymetr jego ciała zdawał się drgać i drażnić. Przełknął głośno ślinę, czekając aż chłopak uspokoi się na tyle, by bezpiecznym było poproszenie go o wstanie.
Minęło kilka długich minut, zanim Sokół opanował buzującą w nim magię i opadł na wpół przytomnie na starszego czarodzieja. Rudzielec drgnął lekko w zdziwieniu, kiedy poczuł pierwsze łzy spływające po jego klatce piersiowej. Oplótł wtedy Duvala ciasno i niespiesznie gładził jedną dłonią jego plecy. Nie rozumiał zupełnie, co się stało, ani dlaczego ten zareagował w taki sposób, ale nie miał zamiaru niczego z niego wyciągać. Poczuł, że chłopak rozluźnił się całkowicie, a po chwili po prostu zasnął. Nie bardzo wiedząc, czy może się bezpiecznie ruszyć, pozostał w tej pozycji kilka chwil, do momentu, w którym niespodziewanie w sali pojawił się ich dowódca, Kurt Menisch. Chciał zerwać się na nogi, ale ten tylko pokręcił przecząco głową i podchodząc do niego, wziął nastolatka w ramiona i ułożył wygodnie. Dzieciak wtulił się w niego, szepcząc sennie jego imię.
— Zostanie dzisiaj ze mną — powiedział mu wtedy jeszcze i wyszedł razem z Keithem. — Pamiętaj, co ci powiedział. Bądź pewien, że jeżeli nie posłuchasz – zginiesz.
I Charlie posłuchał. Nawet przez moment nie pomyślał, żeby tego nie zrobić. A kiedy na początku tego roku stawili się ponownie na pilne wezwanie, został poinformowany o tym, że Keith Duval zostaje mianowany dowódcą grupy zwiadowczo-uderzeniowej, która jeszcze tego samego dnia aportuje się do Wielkiej Brytanii. Nie zdziwił się wtedy. Mógł służyć pod jego rozkazami.
— Czego się napijesz? — Głos Sokoła przebił się przez natłok myśli Charliego.
— Dostosuję się — mruknął. — Dobrze wyglądasz. Jak związek z Severusem? — zapytał, kiedy Keith wyciągał z barku Ognistą.
— To nie jest związek i wiesz o tym doskonale.
— Czyżby?
— Charlie, proszę! Nie jesteśmy tu, żeby rozmawiać o mnie.
— Nie. Masz rację, ale wiesz, że jeśli wszystko ułoży się według planu, będziemy się widywali dużo częściej i w końcu odpowiesz na moje pytanie?
Chłopak zerknął na niego nieprzychylnie, ale skinął głową z widoczną w oczach porażką. Weasley uśmiechnął się nieznacznie i uniósł szklankę w małym geście zwycięstwa.
— Nigdy bym nie pomyślał, że będę w jakikolwiek sposób związany z którymś z Malfoyów.
— Nie zapominaj, że on się jeszcze nie zgodził — przypomniał Sokół.
— Och! Jeżeli to, co mówił twój kochanek jest prawdą, to nie będzie najmniejszych problemów.
Machnął różdżką, a górną połowę jego twarzy i rude włosy skryła maska, którą musiał nosić przed zawarciem umowy. Coś na kształt czarnego welonu opadało miękko na szerokie ramiona, z przodu ściśle przylegając do łuków brwiowych i skroni, kończąc się na kości jarzmowej.
— Dlaczego nie zostałeś Sokolnikiem? — zapytał niespodziewanie.
— A jak myślisz? — warknął Keith. — Jesteś tak samo dobrze poinformowany, jak ja. To musiał być Severus. A ja i tak wolę być pasywem.
— Dobra, dobra. Nie denerwuj się tak. O której przyjdzie Malfoy?
— Draco — burknął. — Powinni być za chwilę.
— Czy on zdaje sobie sprawę, jak będą wyglądały nasze relacje?
— Po części. Daliśmy mu ostatnio mały pokaz, który zdecydowanie mu się spodobał. Michael wyjaśnił mu też trochę, kiedy byli w restauracji.
Charlie chciał jeszcze o coś zapytać, ale usłyszeli ciche skrzypnięcie i ich spojrzenia padły na drzwi, które właśnie się otworzyły. Stał w nich mistrz eliksirów i nieco zakłopotany Ślizgon, o którym właśnie rozmawiali. Kiedy Draco zauważył znajomego Sokolnika, stanął w miejscu i przyglądał się młodemu mężczyźnie z niedowierzaniem. Snape pchnął go lekko do przodu, a ten niepewnie zajął miejsce obok Charliego, który uśmiechnął się uroczo i mrugnął zaczepnie, na co nastolatek zarumienił się nieznacznie i przeniósł spojrzenie na ojca chrzestnego.
— Co się dzieje? — szepnął.
— Przeczytaj.
Severus rzucił mu przez stół plik kartek i usiadł w opuszczonym właśnie przez kochanka fotelu. Ten poszedł po dwie kolejne szklanki i niespiesznie napełniał je alkoholem.
— Ognista? — prychnął Snape. — A na spotkaniu o osiemnastej, co podasz?
— Jeszcze nie wiem — zaśmiał się chłopak i bez zbędnego ociągania, usiadł na kolanach partnera, wywołując tym chrząknięcie Charliego, brzmiące zadziwiająco podobnie do: wyciągnę to z ciebie, i znaczne pogłębienie się rumieńca na twarzy Draco.
Po kilkudziesięciu minutach ciszy, podczas której blondyn dokładnie czytał umowę, od czasu do czasu podnosząc spojrzenie szarych oczu na Snape’a bądź Sokolnika, Ślizgon odłożył pergaminy i z niepewnością przyjrzał się całej trójce.
— Czego ode mnie oczekujecie?
Pomyślał, że to nie było najlepsze pytanie, biorąc pod uwagę to, że Keith i Severus związali go Wieczystą Przysięgą, ale musiał wiedzieć.
— Niczego — podjął spokojnie mistrz eliksirów. — Kiedy wczoraj byliśmy w restauracji, zwróciłeś na niego uwagę — mówiąc, wskazał dłonią na Charliego. — To, co się wczoraj stało, miało co prawda wyglądać nieco inaczej, ale i tak zrozumiałeś. Obserwowałeś uważnie emocje na naszych twarzach. Widziałeś, że obu nam się podobało.
Malfoy skinął lekko, mając wrażenie, że jego zazwyczaj blada twarz niemal się teraz pali. Chyba nigdy nie pozbędzie się tego zażenowania. Kiedy w nocy dotarł do swojego dormitorium, wciąż miał przed oczyma widok związanego Keitha. Podniecenie wyzierające z jego oczu, jego napięte do granic możliwości ciało, kiedy Severus wchodził w niego brutalnie, jednocześnie obdarzając go czułymi gestami, lub pozwalając się zająć tym samemu Draco. W uszach pobrzmiewały mu głośne krzyki, ciche jęki, prośby o więcej, o szybsze ruchy, o mocniejsze pchnięcia. Chciał być na miejscu bruneta. I był na siebie wściekły. Zarówno dlatego, że tak bardzo tego pragnął, jak i dlatego, że mógł to dostać, że dostałby to, gdyby na początku nie spanikował.
A teraz siedział w komnatach Keitha, z nim ocierającym się czasami o biodra Snape’a, Sokolnikiem, siedzącym tak blisko, że mógł poczuć, bijące od niego ciepło i umową, dzięki podpisaniu której dostanie to wszystko. Mężczyzna nie mógł go skrzywdzić. Przynajmniej nie za bardzo, ale Draco będzie musiał być mu niemal całkowicie poddany. Przynajmniej w łóżku. I będzie miał go na wyłączność.
— Chcecie, żebym to podpisał? — spróbował znowu.
Duvaz wzruszył ramionami, zerkając jednocześnie na zegar.
— Decyzja należy do ciebie. My tylko ułatwiamy ci sprawę. Masz jeszcze kwadrans na zastanowienie, później mamy spotkanie w większym gronie.
Powiedziawszy to, wstał i pociągnął za sobą Severusa. Wyszli na korytarz, zastanawiając się, jaką decyzję podejmie chłopak. Snape nie chciał pokazywać mu umowy, ale Keith uparł się, że należy to zrobić. Zbyt dużo wiedzieli obaj o Ślizgonie, żeby pozwolić mu związać się umową z Sokolnikiem bez dokładnego poinformowania go o płynących z tego konsekwencjach. Mistrz eliksirów ostatecznie zgodził się z jego punktem widzenia, ale teraz miał spore wątpliwości, co do tego, czy jego chrześniak podpisze dokumenty. Złagodzili warunki tak bardzo, jak tylko pozwoliła na to magia Michaela, ale i tak nie było tego wiele. To był zresztą główny powód, dla którego te kontrakty były zawierane na tak krótki okres. Ludzie czasami chcieli poczuć czyjąś bezwzględną dominację, ale chcieli mieć też możliwość szybko to przerwać. Prawda była również taka, że z usług Sokolników korzystały głównie kobiety. Inteligentne, silne czarownice, zajmujące ważne stanowiska w magicznej społeczności, które, jak same twierdziły, potrzebowały czasami być całkowicie zależnymi od kogoś innego.
Wrócili kilka minut przed osiemnastą, zastając raczej niespodziewaną scenę. Draco leżał na kanapie, jęcząc cicho, podczas gdy Charlie całował go dość brutalnie, próbując jednocześnie rozpiąć ostatni guzik spodni nastolatka. Keith pokręcił z rozbawieniem głową i mruknął pod nosem kilka zaklęć. Pierwszy czar odepchnął ich od siebie, kolejne wygładziły i zapięły szaty, wyprostowały włosy i zlikwidowały wszelkie niepożądane skutki ich zapomnienia. Weasley warknął wściekły, kiedy dostrzegł, kto im przeszkodził.
— Jakiś problem, Duval? — Keith uniósł w zdziwieniu brwi, ale się nie odezwał.
— Podpisaliście umowę? — zapytał zamiast Sokoła, Severus.
Draco przytaknął i chciał przysunąć się do nowego partnera, ale wyczarowana szybko przez Snape’a bariera, zatrzymała go w odległym końcu kanapy.
Keith zaśmiał się cicho na kolejne warknięcie Charliego i zlikwidował tarczę, pozwalając blondynowi usiąść na kolanach Sokolnika. Ten przycisnął go mocno i na powrót zaczął całować, tym razem skupiając się na odsłoniętym karku.
— Nie będziesz go pieprzył w moich komnatach — burknął Keith. — Zdejmij maskę.
Chłopak nie zareagował, a Sokół doskonale wiedział dlaczego. Pierwsze zbliżenie, kiedy jeszcze sponsor nie wiedział, z kim się związuje było najbardziej erotycznym ze wszystkich, do których dochodziło podczas trwania kontraktu. Magia Sokolnika była jednak zbyt zachłanna, żeby mogli na to teraz pozwolić. Poza tym wydłużenie umowy pozwoli Charliemu na dużo więcej swobody niż w normalnych warunkach.
— O co chodzi? — zwrócił się do kochanka mistrz eliksirów.
— Charlie przez pierwsze dwadzieścia cztery godziny będzie wymagał nieustannej uwagi od Draco. Nie rozdzielisz ich, nie ma sensu próbować. Jeżeli Draco w tym czasie sprzeciwi się czemukolwiek, może stać mu się krzywda — przerwał na chwilę i oderwał wzrok od pary, która znowu zaczynała zapominać, że w salonie są także inni ludzie. — Nie przeczytałeś tej umowy? — zapytał zdziwiony.
— Nie miałem kiedy! Wpadłem na Albusa zaraz po wyjściu od ciebie i musiałem odpowiadać na dziesiątki pytań związanych z tym, dlaczego Czarny Pan postanowił zabić Weasleya. On nadal nie wierzy, że Percy był śmierciożercą, mimo, że na jego przedramieniu znaleźli Mroczny Znak. Powiedział, że zapewne wypalili mu go później, żeby rzucić cień na jego rodzinę!
— Och… To się robi coraz bardziej dziwne.
— Tak — przyznał, po czym wrócił do poprzedniego tematu. — Kopię umowy mam w gabinecie. I chyba ją wkrótce przeczytam…
— Kiedy Charlie zdejmie maskę, będzie w stanie panować nad swoim zachowaniem. O ile oczywiście twój chrześniak nie zrobi czegoś głupiego — dodał ciszej.
Niestety czas na subtelności się skończył, bo ktoś właśnie zapukał do drzwi. Keith podszedł do czarodziei niespiesznie i stając naprzeciw nich warknął:
— Charlie! W tej chwili zdejmij maskę. — Kiedy chłopak nadal nie reagował, Sokół przymknął oczy i przeklinając się za nieostrożność i konieczność wypowiedzenia pieprzonej formułki, dodał głośniej: — Wykonaj rozkaz dowódcy Specjalnego Oddziału Czarodziejskich Służb Ameryki Północnej.
W przerażającej ciszy, która zapadła po tych słowach, Charlie zdjął maskę i z paniką wpatrywał się w swojego nastoletniego, wściekłego obecnie dowódcę.

***
K ach... i już wiemy, kto będzie u boku Draco! Ron i Hermi nas jeszcze zadziwią, więc się nie zrażaj, że tutaj są tylko wspominani.
NigrumLotus niom... uznałam, że skoro nie mieli Harry'ego to Ron musiał zająć dwa miejsca, i swoje i jego, więc wyszła zdecydowanie ciekawsza postać niż w kanonie. I jak? Charlie może być;D?

5 komentarzy:

  1. Oh, przenosiny i jeszcze nowy rozdział:) mam nadzieje, że szybko zadomowisz się na blogspocie i będzie to owocna współpraca:)
    A co do rozdziału, to podobał się mi. Została nam troszkę przybliżona przeszłość Keith'a, jego szkolenie w Czarodziejskich Siłach Specjalnych oraz przyjaźń z Charlie'm, ale tym samym zaostrzyłaś mi apetyt ma kolejne ciekawe kąski ujawniające tajemnice, które wiążą się z Duval'em. Czekam też na to, co wyniknie ze spotkania w szerszym gronie.
    Charlie to ciekawa postać, a Draco ma szanse zakosztować z nim zbliżenia, niosącego ze sobą pożądanie, namiętność, czułość, spełnienie:) A gdyby się ten układ rozwinął do czegoś poważniejszego to bym się nie pogniewała:) Kończę to marudzenie. Życzę weny i czasu potrzebnego do pisania:) Pozdrawiam K

    OdpowiedzUsuń
  2. O mój uwielbiam parkę Charlie/Draco *u* Naprawde nie mam pojęcia jakim cudem wcześniej na to opowiadanie nie wpadłam. Uwielbiam tutaj Harrego/Keith'a. Lubie gdy jest on wpływowy i ma moc. Nie lubie Pottera jako biednego dzieciaczka nad którym wszyscy wokół się litują. Co do Severusaaa... jest po prostu świetny. Twoje opowiadanie to te na które tak długo czekałam i które tak długo szukałam. ^^
    Życze dużo weny. Pozdrawiam BlueBke

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze pytasz? Pewnie, że może być;) Tylko ciekawa jestem co Draco powie na to, że związał się z Weasleyem. Cóż, wygląda na bardzo zainteresowanego chłopakiem, ale czy nadal tak będzie, gdy pozna prawdziwą tożsamość Sokolnika? A może jednak nie będzie miał nic przeciwko? Ech... chyba za dużo myślę, co?
    Tak poza tym, to wydaje mi się, czy Keith coś kombinuje, żeby uwolnić Minervę z jej umowy?
    No i fajnie, że w końcu poznaliśmy odrobinę przeszłości Duvala, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dowiemy się czegoś więcej;)

    Do kolejnego!
    NigrumLotus

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo.
    Haha, spodobało mi się. Opowiadanie oryginalne, niekonwencjonalne i ogólnie wszystkie inne epitety czy synonimy jakie znajdziesz. Naprawdę duże łał.
    Twój pomysł jest ciekawy, choć trochę zgrzyta mi wiek Harrego, ponieważ mówisz o wielu jego umiejętnościach, które nabył, jednak tak szczerze, jest to realne w tak krótkim czasie? Mam nadzieję, że przemyślisz jeszcze to wszystko i jakoś racjonalnie wytłumaczysz, bo inaczej trochę stracisz. To tylko tak wspominam.
    Pomysł ciekawy. I spodobała mi się ta luksusowa organizacja. Brzmi to nad wyraz prawdopodobnie. Zdecydowanie jestem na tak.
    Pozdrawiam,
    Lau~

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    och Charlie i Draco, jak widać Keith woli być pasywem, dowódca Keitha wiedział wiele o tych jego bliznach...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń