Edward, nie pojawiał się przez najbliższe dni w szkole. Ta
przedłużająca się nieobecność irytowała Harry’ego coraz bardziej. Chłopak
zaczął nawet podejrzewać, że wampir jednak przegrał ze swoją naturą i
postanowił nie kusić losu. Jego rodzeństwo, jak wyjaśniła mu jedna z dziewczyn,
która postanowiła się do niego zbliżyć, uczęszczało jednak nadal na lekcje.
Jessica była mało interesującą osobą, ale skoro sama do niego
przyszła nie zamierzał jej odstraszać. Niska blondynka stopniowo wprowadzała go
w grono swoich własnych przyjaciół, pozwalając odnaleźć złudny spokój. Z każdym
dniem przyzwyczajał się do swojego nowego życia i zmartwień zwykłego
nastolatka.
Wieczorami czytał książki i warzył eliksiry. Laboratorium
stało się jego sanktuarium. Zastanawiał się nawet, czy nie zacząć sprzedawać
tych rzadszych, które z takim oddaniem, latami sporządzał jego kochanek. Mógłby
nawet zawrzeć odpowiedni układ z zielarzem z Seattle.
Podejmując decyzję, włączył laptopa i napisał e-maila z
prośbą o spotkanie. Kiedy kupował składniki, widział, że mężczyzna ma w ofercie
kilka ciekawych mikstur. Co prawda, nie mógł narzekać na swoje finanse, ale pieniędzy
nigdy dość. Nie wiadomo, jak się życie potoczy.
Nie doczekawszy odpowiedzi, położył się i usnął niemal od
razu. Pobudka była brutalniejsza niż zwykle. Lepki od spermy brzuch i
wspomnienia Severusa dochodzącego bez skrępowania, głęboko w jego zaciśniętych
ustach wywołały spazmy bólu i niekontrolowany szloch. Nie wiedział, co jest
gorsze. Sny o jego śmierci, o tym, jak szepcze, że go kocha, czy właśnie takie,
jak tej nocy. Otworzenie oczu i uświadomienie sobie, że go nie ma, że już nigdy
nie będzie, rozrywało jego serce i umysł na drobne kawałeczki. Momentami
nienawidził mężczyzny za to, że zmusił go do życia. Do trwania w tym ciągłym
marazmie, we wspomnieniach. W bólu. Chciał odejść. Zniknąć. Przestać istnieć.
Rano był zbyt zmęczony, żeby odważyć się usiąść za kierownicą
swojego samochodu. Może i nie zamierzał nikogo ratować z rąk wygłodniałych
wampirów, ale nie chciał też nikogo zabijać przez swoją głupotę i brawurę.
Wyszedł z domu zdecydowanie wcześniej niż powinien i niespiesznie skierował się
w stronę szkoły. Chciał już zobaczyć Edwarda. Chciał sprawdzić, czy dalej
będzie potrafił się kontrolować. Postanowił nawet, że jeżeli chłopaka nie
będzie na zajęciach, porozmawia z jego rodzeństwem. Aż parsknął
śmiechem, kiedy Jessica powiedziała mu o tym. Nie wnikał jednak i nie słuchał
jej zbyt uważnie. Jeżeli już miał się czegoś dowiadywać, to zamierzał otrzymać
informacje z pierwszej ręki.
Do szkoły dotarł dwadzieścia minut przed czasem. Nie chcąc
spędzać czasu pod salą, usiadł na jednej z wysłużonych ławeczek, próbując
złapać kilka promieni słońca, które jednak w żaden sposób nie potrafiły przebić
się przez grubą warstwę chmur. Zamykając oczy, odprężył się niemal całkowicie,
wracając myślami do wiadomości wysłanej zielarzowi.
Kiedy męska, ciepła dłoń dotknęła jego ramienia, zadziałał
instynktownie. W jednej chwili znalazł się nad chłopakiem, wciskając boleśnie
jego klatkę piersiową swoim kolanem w zimne, chodnikowe płytki.
Patrzył chwilę oniemiały, jak Mike zamiera w bezruchu,
próbując zapewne zrozumieć, co się właśnie stało. Chłopak jęknął cicho z bólu,
kiedy jego umysł zarejestrował wszystkie, wołające niecierpliwie o uwagę,
bodźce.
— Och, Mer… — zająknął
się Harry. — Mike, tak strasznie cię przepraszam.
Pomógł mu wstać i otrzepać ubranie. Było już chyba po
dzwonku, bo na dziedzińcu nie było nikogo oprócz nich dwóch i niskiej, ciemnowłosej
wampirzycy, która z nieskrywanym zdziwieniem patrzyła teraz na niego.
Cholera, a miałem się pilnować!
Dziewczyna szybko umknęła, zapewne chcąc przekazać zdobyte
informacje przyjaciołom, a Harry rzucił szybkie Obliviate i ruszył z
chłopakiem na wspólną chemię. Nie miał zamiaru tłumaczyć się ze swoich odruchów.
Mógł sobie pozwolić na czar, skoro i tak nikt ich nie widział. Młodej Cullen
nie liczył.
W czasie przerwy obiadowej w stołówce, ku najwyższemu
zdziwieniu, dostrzegł całą piątkę rodzeństwa. Spojrzał na nich, zastanawiając
się, czy aby na pewno nie stanowią zagrożenia, ale siedzieli rozluźnieni i
radośni, bez najmniejszych oznak zmęczenia spowodowanego głodem. Zerknęli na
niego, kiedy tylko przekroczył próg sali, ale nie przejął się tym zbytnio.
Alice zapewne już zdążyła podzielić się z resztą wrażeniami z porannego
przedstawienia.
Może powinien to załatwić raz na zawsze, wyjaśniając
wszystkie wątpliwości? Nigdy nie wiadomo, na jak szalony pomysł mogą wpaść, nie
wiedząc, kim jest. Obserwowali go ukradkiem, wciąż prowadząc cichą rozmowę.
W końcu jesteś Gryfonem, Potter!
Chwycił w dłoń puszkę coli i jabłko, po czym pewnym krokiem
przemierzył stołówkę, wzbudzając całkiem spore zainteresowanie wszystkich
uczniów. Podejrzewał, że nikt nigdy nie odważył się podejść do tego stolika.
Nie sądził też, żeby rodzeństwo kiedykolwiek kogoś do siebie zaprosiło. Nie
interesowało go to jednak zupełnie.
Usiadł na jedynym wolnym krześle, uśmiechając się kpiąco,
kiedy dostrzegł szok na twarzach wampirów. Nie miał zamiaru przeciągać tej sytuacji
zbyt długo.
— Cześć.
Odpowiedziała mu dziwna cisza, która zapanowała chyba w całej
sali, nie tylko w tym jednym miejscu.
— Wypadałoby odpowiedzieć, kiedy ktoś się wita — mruknął,
rozbawiony ich zachowaniem.
— Czego chcesz? — warknął Emmett. Jego miodowe włosy
przywodziły na myśl ciepłe, lipcowe poranki.
Harry zaśmiał się już zupełnie jawnie, wywołując ciche,
gardłowe warczenie chłopaka. Ten dźwięk spowodował, że opanował się nieco, choć
nadal delikatny uśmiech nie schodził z jego warg.
— Myślę, że musimy porozmawiać — zaczął, przechodząc od razu
do sedna. — Szkoła, co prawda, nie jest do tego najlepszym miejscem, ale
podejrzewam, że Alice opowiedziała wam już, co widziała rano. Proszę tylko,
żeby to, co usłyszeliście, nie wyszło poza waszą piątkę.
Wspomniana dziewczyna patrzyła na niego dziwnie, ale
przytaknęła. Edward odsunął się na skraj swojego krzesła, próbując znaleźć się
jak najdalej od Pottera, ale na niewiele się to zdało. Jego zapach był
oszałamiający. Pragnął go. Do tej pory nigdy tego nie przeżył i miał szczerą
nadzieję, że to się nie wydarzy. Wiedli spokojne życie, kiedy nagle pojawił się
on.
— Wytłumaczysz nam co, się stało? — zapytał cicho wysoki
blondyn. — Jestem Jasper — dodał po chwili i wprawiając Harry’ego w zdziwienie,
wyciągnął do niego dłoń.
Wybraniec przyjrzał mu się dokładniej, zauważając, że jest
najbardziej spięty z całej piątki. Musiał być najmłodszy, albo mieć najsłabszą
samokontrolę, skoro nawet Edward, który stanowił dla niego największe
zagrożenie, kontrolował się nieco lepiej. Nieznacznie, ale jednak.
— Harry. — Uścisnął mu rękę, przytrzymując ją dłużej i
powtarzając celowo zachowanie Edwarda sprzed tygodnia.
O, tak. Zdecydowanie dostrzegł drgnięcie bruneta i posłał mu
kpiący uśmiech. Chciał wyraźnie dać im do zrozumienia, że dostrzega takie
gesty.
— Jestem dobrze wyszkolonym wojownikiem — wyjaśnił. —
Poczułem się zagrożony, kiedy Mike mnie dotknął i zareagowałem zgodnie z tym,
co zostało mi wpojone. Wierzę, że doskonale to… Nieważne. Zaczęła się lekcja —
dodał po chwili i wstał, celowo czekając na Edwarda, który chcąc, czy nie,
musiał podążyć za nim.
Chłopak szybko go wyprzedził i szedł pół kroku przed nim.
Harry doskonale wiedział, dlaczego się tak zachowuje, ale nie zamierzał mu
niczego ułatwiać. Wampir nie był głodny, a pokazał już, że potrafi się
kontrolować. Choć w głowie kołatały mu słowa Severusa: w tłumie łatwiej im
zgubić upragniony zapach, to sam na sam ofiara jest bardziej zagrożona, zrównał
z nim krok i przysunął się zdecydowanie zbyt blisko.
— Nie uciekaj ode mnie — szepnął mu do ucha, kiedy byli już w
korytarzu prowadzącym do ich sali.
Zachichotał, dostrzegając, że Edward zamarł. Wiedział, że
jego oddech podrażnił skórę chłopaka. Och, jakże cudownie było go drażnić. Ze
swoim kochankiem nauczył się, że takie podchody przynoszą najwięcej
satysfakcji. Sprawdzanie granic. Przesuwanie ich. Igranie z ogniem, z bestią
ukrytą gdzieś pod powłoką było nie tylko niebezpieczne, ale i ekscytujące. Nie
mógł sobie tego odmówić. Znalazł cel. Może w ten sposób uda się nie myśleć. Nie
zatracać się we wspomnieniach i bólu.
Wampir po krótkiej chwili wznowił marsz, zaciskając usta w
wąską linię. Potter aż zapatrzył się na ten niezwykle znajomy, choć tak różny
od tamtego, widok. Nie szukał zastępstwa. Nie szukał nowego kochanka. Nie
szukał…
Kurwa! Oczywiście, że szukam!
Uświadomienie sobie tego wywołało w nim sprzeczne uczucia,
których potrafił wyjaśnić. Z wściekłością, która nagle w nim wezbrała,
zagrodził drogę chłopakowi i patrząc twardo w jego oczy, pochylił się do
pierwszego, agresywnego pocałunku.
Chciał umrzeć. Tu. Teraz.
Niech ten cholerny wampir się nie powstrzymuje i mnie
zabije!
Edward rozszerzył oczy w panice i odskoczył od niego,
momentalnie znajdując się po drugiej stronie korytarza. Pozory przestawały być
ważne, kiedy liczyło się czyjeś życie, a on zdecydowanie nie chciał, żeby ten
dziwny, zielonooki chłopak ginął. Przez niego.
Harry stał w miejscu, nie okazując najmniejszych oznak
zaniepokojenia faktem, że jego towarzysz w ułamku sekundy znalazł się
kilkadziesiąt metrów od niego. Wyglądał raczej na przygnębionego, ale Cullen zupełnie
nie potrafił zrozumieć dlaczego.
Kiedy przez dłuższą chwilę Edward nie ruszał się ze swojego
miejsca, Harry zirytowany tym zachowaniem i niepewnością tak silnej istoty, podszedł
do niego powoli i zacisnął dłoń na jego ramieniu. Moment później poprowadził go
pod drzwi klasy, patrząc na niego z wyraźnym zaciekawieniem. Nie zamierzał żyć
w celibacie, skoro już musiał żyć w ogóle. Nie chciał też obawiać się
ujawnienia swojej orientacji. Może i miasteczko było małe, ale kilka dni temu
widział dwóch nastoletnich chłopców, całujących się w samym centrum.
Przynajmniej tym nie musiał się martwić. Nie uprawiał seksu, odkąd zginął
Severus. Był młody. Potrzebował tego.
Och! To będzie wyzwanie…
— Są tylko dwa wyjścia z tej sytuacji — powiedział cicho,
wciąż dotykając wampira zaborczo. — Nie zgadzam się na nic pośredniego. Jeżeli
nie wybierzesz, stanę się wystarczająco nachalny, żeby popchnąć cię do
któregokolwiek z wyjść. Nieszczególnie obchodzi mnie, do którego konkretnie.
Edward przełknął, ale nie odważył się odezwać. Nie chciał
pokazać temu człowiekowi swojego wahania. Nie rozumiał zupełnie, co się działo
i skąd chłopak wiedział, bo to, że wiedział było oczywiste. Wiedział, że jest
wampirem, że wszyscy nimi są.
— Nie rozumiem — mruknął, głębokim głosem.
— Och, nie obawiaj się. Zrozumiesz.
-I-I-I-
Mike odwiózł go do domu. Chciał nawet wejść, ale Harry miał
na dzisiaj inne plany. Ostatecznie zaprosił chłopaka na jutro. Na kolację.
Kolacja w piątkowy wieczór… Niemal jak randka. Niemal.
Zamykając drzwi, machnął różdżką zmieniając ubrania na wygodniejsze
i zapalił ogień na kuchence, zdejmując zaklęcia chłodzące z wczorajszego
obiadu. Jakże kochał magię w tej najprostszej postaci. Codzienne czynności były
o wiele przyjemniejsze, kiedy właściwie nie trzeba było ich wykonywać. Po posiłku
rzucił jeszcze kilka czarów sprzątających i przywołał laptopa. Zadowolony z
odpowiedzi zielarza ubrał się wyjątkowo starannie i aportował prostu do sklepu.
Mężczyzna aż sapnął ze zdziwienia, gdy znienacka pojawił się przed nim, a
Potter mentalnie palnął się w czoło.
— Nie chciałem pana przestraszyć — mruknął. — Dzień dobry.
— Witaj.
Sklepikarz wciąż trzymał się kurczowo za serce i oddychał
trochę nierówno. Nieczęsto zdarzało mu się obcować z tak silnym czarodziejem. Tak
właściwie, to zaczął się nad nim zastanawiać już w momencie, kiedy chłopak
poznał kategorię składników, które chciał mu sprzedać, ale przekroczenie jego,
trzeba dodać, naprawdę silnych, barier
przechyliło szalę. To musiał być ktoś potężny, choć zapewne nie zdawał sobie
sprawy, że wydał się w tak banalny sposób.
— Nic nie szkodzi — dodał po chwili. — O czym chciał pan
porozmawiać?
Harry zastanowił się moment, czy to na pewno dobry pomysł.
Wiedział jednak, że Severus byłby na niego wściekły, że marnuje jego pracę, nie
decydując się na warzenie eliksirów. W końcu poświęcił mnóstwo czasu, żeby
zrobić z chłopaka mistrza. Młody czarodziej wiedział, że dzięki temu posiada
umiejętności i wiedzę niemal dorównujące zmarłemu partnerowi.
— Chciałbym warzyć dla pana eliksiry.
Mężczyzna sapnął ze zdziwienia i opadł na pobliskie krzesło.
Potrzebował dobrego warzyciela. Jego sklep miał wyrobioną naprawdę dobrą
renomę. Był chyba najbardziej znany w tej części Stanów Zjednoczonych i od
wielu lat plasował się w pierwszej dziesiątce w skali kraju. Tylko skąd mógł
wiedzieć, czy ten dzieciak da sobie radę?
— Ma pan jakieś kwalifikacje?
Harry przeklął dosadnie. Nie miał nawet OWTM-ów. Niby jak
miał je zdać, skoro szukał horkruksów, a w Hogwarcie rządzili śmierciożercy?
Zielarz chyba zauważył jego frustrację, bo zachichotał cicho.
— Nawet OWTM-u z eliksirów? — Chłopak zaprzeczył, wyraźnie
zmartwiony. — A kiedy mógłby pan takowy zdać? Mam znajomą w Wydziale Magicznej
Edukacji.
— Och! — Harry posłał mu promienny uśmiech. — Choćby dzisiaj…
— przerwał na moment i zastanowił się nad tym głębiej.
Skoro mógłby podejść do jednego egzaminu, to pewnie do kilku
innych także. Co mu szkodzi spróbować? Nie zamierzał się do niczego
przygotowywać. To, co potrafił, powinno w zupełności wystarczyć, a może
rzeczywiście kiedyś mu się to przyda.
— Mógłbym zdawać też inne? — zapytał w końcu.
Mężczyzna popatrzył na niego dziwnie, ale po chwili
przytaknął.
— Kiedy? Chciałbym jak najszybciej zawrzeć z panem jakąś
umowę.
— Potrzebujesz pieniędzy? — zapytał niepewny. Chłopak nie
wyglądał na kogoś w trudnej sytuacji życiowej.
— Nie. Potrzebuję zrobić coś z wolnym czasem.
Czarodziej pokiwał głową i podszedł niespiesznie do kominka.
Wrzucił do niego trochę proszku, wywołując jakąś niską i szczupłą kobietę. Ta
po krótkiej rozmowie zniknęła, by po chwili pojawić się z terminarzem w dłoni.
— Dzień dobry — podała Harry’emu dłoń z uśmiechem. — Nazywam
się Kasandra Quin, podobno chce pan zdawać u nas OWTM-y?
— Owszem.
Nie umknęło uwadze dorosłych, że chłopak nadal się nie
przedstawił. Szybko ustalili do egzaminów, z których przedmiotów podejdzie.
Eliksiry, czarna magia, obrona przed czarną magią i zielarstwo. W tym czuł się najpewniej
i wiedział, że nie będzie musiał się martwić wynikami. W razie potrzeby kiedyś
podejdzie też do innych, ale na jego obecne potrzeby te cztery będą
wystarczające.
— Czy moglibyśmy się umówić na sobotę?
— Ale to pojutrze! — krzyknęła kobieta, całkowicie zaskoczona
jego prośbą.
— To jakiś problem? Musi pani coś przygotować?
— Ja? — zdziwiła się. — Nie. Ale pan powinien się
przygotować!
— Jestem przygotowany — mruknął ze spokojem. — Mógłbym zdawać
nawet dzisiaj, ale jutro niestety idę do zwykłej, mugolskiej szkoły a, że
dopiero rozpocząłem naukę, nie chcę mieć problemów.
Kobieta otworzyła usta i przypatrywała mu się dłuższą chwilę
oniemiała. W końcu skinęła głową i mięła niespokojnie swój terminarz, chcąc
najwyraźniej jeszcze coś powiedzieć.
— Proszę się nie krępować —
zachęcił Potter, obserwując czarownicę. — Chce pani o coś zapytać, jak
sądzę?
— Ja… Tak.
Harry zaśmiał się cicho, a starszy mężczyzna mu zawtórował.
Chyba nieczęsto widywał swoją znajomą w takiej konsternacji. Przysiadł
swobodnie na biurku nie odrywając od niej wzroku.
— Muszę wiedzieć, jak się pan nazywa — powiedziała w końcu
cicho, a Wybraniec uniósł brew.
Oczywiście. W końcu to egzaminy międzynarodowe.
— Harry Potter — mruknął niepewnie.
Kasandra przyglądała mu się rozszerzonymi oczyma, wędrując
spojrzeniem automatycznie do jego doskonale widocznej blizny. Zielarz, słysząc
jego nazwisko, zrobił to samo.
— Nadal nie chciałbym, żeby ktokolwiek dowiedział się, że
jestem w Stanach.
-I-I-I-
KiNyA mam nadzieję, że to zaintrygowanie nie minie z
czasem:P
Caathy.x1 Potty, który nie miałby pod górkę, ni byłby
sobą! W takim razie 3mam kciuki w szkole:D
black663 tak… mało jest polskich tekstów HP/Zmierzch,
więc postanowiłam to zmienić.
Seth obiecuję, że będzie więcej Cullenów. Wkrótce. I
cieszę się, że się podobaJ
Ruda hihi, będzie ciekawie… Mogę obiecać
Lau~ Ja lubię Zmierzch… Chociaż nie tak jak HP. W
każdym razie cieszę się, że czytaszJ
Karaka och! Będzie lepiej. Obiecuję!
wera trochę im zajmie to poznawanie się…I dziękuje za dostrzeżenie mojego trudu w przeładowanie emocjami prologu. Uwielbiam HP/SS i jestem bardzo szczęśliwa, że doceniłaś ten krótki tekścik. Który notabene jako miniaturka widnieje w innych miejscach:)
Kaszalocik hej! Nie, raczej nie będę pędzić… Tekst
jest niebetowany, nie licząc prologu, więc śmiało wytykaj błędy. Będę
poprawiać.
O jacie kręcę;p! Jak zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział to normalnie uśmiech wystąpił na moją twarz;p lecz niestety było coś do zrobienia w domu, ale Twoje opowiadanie było świetną motywacją do przyspieszenia, więc zrobiłam to z tempem gumisi, jak wypiją sok z gumijagód;D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Stwierdzam, że to opowiadanie jest moim nowym, prywatnym narkotykiem:))Początek był trochę podobny do książkowej wersji, co mnie trochę zasmuciło, ale plus dla Ciebie, że się wykaraskałaś:D Dalsza część zdecydowanie zachwycająca:) To jak załatwił Mike'a... Normalnie mnie zatkało.. A dałoby się namówić Cię na jakiś opis zewnętrzny Harrusia? Jestem bardzo ciekawa, czy jest takim książkowym chucherkiem czy po szkoleniu na wojownika jego ciało zrobiło się bardziej mniam;) Kurcze, ta scena w stołówce ni to mnie rozbawiła, ni zdziwiła;D Tylko Potter potrafi się pchać niebezpieczeństwu prosto w twarz, tudzież paszcze, kły etc. ;D Niee no to zaproszenie Mike'a mógłby sobie odpuścić, on jest taaaki blee;D OWTM-y mogą mu pomóc, oczywiście, jeśli kiedykolwiek będzie chciał wrócić do Świata Magii, w co narazie wątpię, ale wszystko zależy od Ciebie;) I kolejna osoba znająca jego tożsamość.. Czy on się kiedyś pozbędzie tych wszystkich ciekawskich spojrzeń skierowanych na jego bliznę??? Chyba nie:D
Świetny, świetny i jeszcze raz świetny... (Kurde coś za dużo tu słodzenia ;d)
Pozdrawiam i weny życzę:)
Cathy;)
Twoja wizja do mnie przemawia. W szczególności, że Harry jest drapieżnikiem, a Edward ofiarą. Haha, biedaczek. Wiadomo przecież, że jak się któryś z Potterów na coś uprze, to nie ma zmiłuj. Już mu współczuje ;D
OdpowiedzUsuńHarry jest mocny, agresywny i pogrążony w żalu. O tak, takiego go lubią tygryski najbardziej^^ Podoba mi się też wątek, że on cały czas wspomina Severusa na każdym kroku. W sumie wygląda mi na to, że Sev jest Harrego motywacją. Kiedy Harry mówi sobie, że w takiej sytuacji Severus chciałby, żeby on zrobił to i to, to Harry to robi.
Ciekawa jestem, czy ktoś ze znanych nam postaci z kanonu będzie próbował skontaktować się z naszym zielonookim gryfonem.
Znad krzaczastych brwi,
Lau~
Cześć znalazłam dzisiaj to opowiadanie i zakochałam się w nim bez pamięci:)Jesteś genialna, przy prologu się poryczałam, co normalnie mi się nie zdarza. Spotkanie Harrego z Cullenami i ta jego desperacja by zapomnieć... nie no kobieto jak tak dalej pójdzie to się rozpłynę. Idealnie trafiłaś w mój zmysł artystyczny i już się ode mnie nie uwolnisz:)
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejne rozdziały miki
Och... To, że jest mało takich tekstów po polsku, sprawia że muszę Ci bardzo za ten podziękować ;)
OdpowiedzUsuńJak miło Edward wrocił? Będzie ciekawie... Wnioskując z zachowania Edwarda na ten mały, pocałunek na korytarzu i z tego, że był na pewno oniemiąły, to Harry będzie górą w tym zwiąku, który mam nadzieję, że stworzą???
Harry ma niesamowite odruchy. Patrząc na to i na to, że przeżył wojnę powinien dobrze dogadywać się z Jasperam. Mam nadzieję, że nikt się nie dowie gdzie ukrywa się/ mieszka Harry. Jestem ciekawa jakie wyniki będzie miał Harry na OWTM-ach.
Czekam na kolejny rozdział. pozdrawiam ;P
Hej,
OdpowiedzUsuńoch ta rozmowa z wampirami, Edward nie chce zrobić krzywdy Harremu, no i ta scena na korytarzu między Harrym a Edwardem cudowna, haha zielarz zobaczył, że ma do czynienia z bardzo potężnym czarodziejem i był bardzo zaskoczony tym jak się przedstawił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, tak ta rozmowa z wampirami ;) dobrze, że Edward nie chce zrobić krzywdy Harremu, a ta scena między nimi cudowna, ach zielarz zobaczył, że ma do czynienia z bardzo potężnym czarodziejem i taki zaskoczony jak ten się przedstawił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, ta cała rozmowa z wampirami ;) jak dobrze, że Edward nie chce zrobić krzywdy Harremu, a scena między nimi cudowna, zielarz zobaczył, że ma tutaj do czynienia z bardzo potężnym czarodziejem i jaki był zaskoczony jak się przedstawił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga