wtorek, 23 kwietnia 2013

Zapomnieć 20



Kiedy Harry wraz trójką przyjaciół dojechał do domu, zauważył, że na jego ganku stoi jeden z wampirów. Zdziwiła go nieco ta wizyta, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że był już środek nocy. Odstawił samochód do garażu, otwierając jednocześnie pozostałym drzwi prowadzące prosto do domu. Sam zamknął bramę i ruszył w stronę gościa.
— Jasper? — zapytał niepewnie, stanąwszy naprzeciwko blondyna.
— Nie było cię w szkole — mruknął tamten, jakby to miało wyjaśnić jego wizytę.
— Nie było — przyznał Potter. — I…?
Chłopak wzruszył ramionami, opierając się o niską balustradę i bacznie obserwując Wybrańca. Nie mógł się pozbyć natłoku emocji, które zaatakowały Edwarda, a co za tym idzie i jego, w momencie, w którym rzuciła się na niego Rosalie.
— Martwiłem się — powiedział cicho, ale ze stanowczością, nie spuszczając ani na chwilę wzroku z jego twarzy.
Chciał mieć pewność, że zauważy każdą zmianę w jego mimice, każde drgnięcie choćby najmniejszego mięśnia. Był tak bardzo zły na swojego brata, tak bardzo chciał go skrzywdzić, kiedy zrozumiałe stało się dla niego to, co zaszło między tą dwójką.
Harry przymknął na moment powieki, mając całkowitą świadomość tego, jak uważnie jest obserwowany. Nie chciał zdradzać jednak Jasperowi, jak trudno jest mu poradzić sobie z czymś takim. Nigdy nie lubił być poddawany tak wnikliwej analizie. Jak do tej pory, zdecydowało się na nią zresztą zaskakująco mało osób, ale wampir był inny. Przez swoje empatyczne zdolności widział i wiedział więcej niż Gryfon miał zamiar komukolwiek zdradzać.
— Niepotrzebnie — odpowiedział w końcu spokojnym głosem.
Cullen potrząsnął głową, chcąc pozbyć się natrętnych myśli. Nastolatek był trudny do rozgryzienia, a wychwycenie wszystkich uczuć, które się w nim kotłowały, nachodząc jedno na drugie i znikając w ułamku sekundy, nie pozwalało mu się skupić. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, pożałował, że nie ma możliwości wyłączenia tej umiejętności.
Przekleństwa, pomyślał z goryczą, wracając do wspomnień związanych z Marią.
— Mam inne zdanie — odparł i zanim Harry zdążył zaprotestować dodał: — Nie rozumiesz tego, bo nie odczuwasz tego, co ja. To znaczy odczuwasz, ale może jesteś do tego przyzwyczajony, jednak jeśli tak jest, to tym trudniej mi uwierzyć w twoje słowa.
Potter spojrzał na niego z zaskoczeniem, choć miał wrażenie, że wie do czego ten dąży. Zdawał sobie sprawę z burzy, która panowała w jego wnętrzu. Nie potrafił już czasami panować zupełnie nad swoją magią i nad swoimi emocjami. Czuł, jak to wszystko szaleje w samym środku jego duszy. Zbyt dużo rzeczy wydarzyło się w przeciągu kilku ostatnich miesięcy, żeby potrafił samodzielnie przejść nad tym do porządku dziennego. Zdążył już zauważyć, że obecność Draco jest w niektórych chwilach pomocna, czasami czuł to samo w obecności Hermiony, choć ostatnio znacznie częściej przy Ronie.
— Uderzyłem Edwarda — podjął po chwili Jasper, nie słysząc żadnej odpowiedzi, za to odbierając kolejną falę sprzecznych emocji.
Złoty Chłopiec uniósł z zaciekawieniem brew, nieświadomie naśladując gest Snape’a. Wpatrzył się w Cullena, zastanawiając jednocześnie, czy on byłby w stanie mu jakoś pomóc.
— Dlaczego? — zapytał jedynie.
Wampir mruknął coś niezrozumiale, odwracając się od niego i patrząc w przestrzeń lasu, wyczuwając przy tym wyraźny zapach wilka, który musiał za nimi przyjść z wioski Quileute’ów.
— Jestem pewien, że akurat tobie nie muszę tego tłumaczyć — syknął. — Wystarczy mi, że okłamałem Rose.
Harry wypuścił głośno powietrze, dziękując w duchu, że wampirzyca nie zna prawdy. Kto, jak kto, ale ona nie zatrzymałaby się po jednym uderzeniu. Aż wolał nie myśleć, jakie konsekwencja mogłaby mieć ich walka.
— Dziękuję — mruknął Harry, a Jasper odwrócił się na moment w jego stronę. — Za to, że tu jesteś.
Blondyn prychnął cicho, kręcąc lekko głową. Nie był pewien, czy Harry mówi poważnie i nie jest przyzwyczajony do tego, że inni się o niego troszczą, czy po prostu nie rozumiał jeszcze, jakie zasiał spustoszenie w ich rodzinie, pojawiając się nagle w Forks. Biorąc pod uwagę troje przyjaciół Pottera i to, jaką opiekę oni chcieliby nad nim roztoczyć, skłaniał się ku swojemu drugiemu założeniu.
— Wiesz, że nie tylko ja się martwiłem? — zapytał cicho, przeszywając go uważnym spojrzeniem. Wolał wyjaśnić to od razu.
Chłopak skinął krótko, ale jego twarz zdradzała zaniepokojenie. To wszystko było zbyt skomplikowane, ale najgorsza i tak była świadomość, że wszystko wydarzy się z jego winy, że to on naznaczy to miejsce krwią i wojną, a wszyscy, którzy odniosą rany będą mieli pełne prawo wykrzyczeć mu to w twarz. Potrzebował kogoś, kto by go zrugał i warknął, że to nie jego wina, że stałoby się prędzej, czy później, że rozpamiętywanie przeszłości i swoich pomyłek jest stratą czasu. Potrzebował Severusa…
— Harry? — zapytał po kilku chwilach Jasper, łapiąc go delikatnie za łokieć i odwracając w swoją stronę.
Przez ułamek sekundy widział rozpacz w zielonych oczach, jednak już w następnym momencie Potter przymknął powieki, przylegając do niego desperacko. Czuł się tak dobrze, kiedy Jasper był tuż obok, kiedy mógł dzielić z nim swoje uczucia, swoje obawy. Nie musiał nic mówić, nic tłumaczyć. Wampir powoli przeniósł dłonie na jego kręgosłup, przyjmując kolejną dawkę skrajnych emocji. Od strachu, rozczarowania i nienawiści, przez obwinianie siebie, gorycz i żal, aż do uczucia wdzięczności, nadziei i szczęścia. To było tak dziwne, choć jednocześnie tak właściwe. Głaskał go lekko, zauważając, że nastolatek rozluźnia spięte mięśnie, nie wyciszając się jednak całkowicie.
Po kilku minutach Harry przeniósł dłonie z klatki piersiowej na barki, a następnie kark wampira, oplatając go ściśle i układając głowę w zgięciu między jego ramieniem a szyją. Ciepłe usta musnęły delikatną skórę, wywołując u Jaspera niespodziewany dreszcz.
— Harry? — zapytał niepewnie.
— Nic ci nie zrobię — zapewnił. — Nie musisz się martwić — szeptał, pomiędzy kolejnymi, małymi pocałunkami. — Zdaję sobie sprawę… Alice i wszystko inne.
Blondyn zaklął pod nosem, nie będąc pewnym, jak powinien się zachować. Nie wydawało mu się to ani właściwe, ani tym bardziej racjonalne. Jednocześnie nie mógł nie zauważyć, że emocjonalny mętlik, który do tej pory wciąż trawił chłopaka, ustał niemal zupełnie w momencie, kiedy pełne wargi zetknęły się z chłodną skórą jego szyi. Przemknęło mu przez myśli także to, że jego partnerka musiała zdawać sobie sprawę z tego, co się stanie, upierając się, żeby przyszedł tu sam.
— Bardziej martwiłbym się tymi innymi — mruknął w końcu. — Alice wiedziała — dodał, kiedy Potter na moment oderwał się od niego i zerknął pytająco w jego oczy.
Gryfon przytaknął nieuważnie, wracając do całowania i lizania. Czuł, że tego potrzebuje. Nie chciał od Jaspera niczego więcej. Chociaż, może i chciał, ale wiedział, że nic więcej nie dostanie. Tyle mu wystarczyło. Otarł się o twarde ciało wampira, a cichy, niekontrolowany jęk wyrwał się z jego gardła.
— Wiesz, że obserwuje nas wilk? — zapytał Cullen, starając się odepchnąć od siebie przyjemność, którą niewątpliwie zaczął odczuwać.
— To dobrze — odparł cicho nastolatek. — Jest zazdrosny o Draco, sądząc, że łączy mnie z nim coś więcej niż w rzeczywistości.
— A co was łączy? — zapytał natychmiast, usilnie myśląc o Alice i o tym, że to ona powinna tak do niego przylegać.
— Nic — powiedział, przesuwając teraz dłońmi po twardej klatce piersiowej. Czuł się otumaniony zapachem tej istoty, mógłby mu się oddać, gdyby tylko ten tego chciał. — Poza tym, że kilka razy wylądowaliśmy razem w łóżku.
— Och! — Wampir warknął bardziej gardłowo, niż chciał, bo ręce Wybrańca gładziły teraz jego brzuch, nie wiadomo kiedy znalazłszy się pod jego białą koszulką. — Harry — upomniał chłopaka.
— Wiem, wiem — odparł, chociaż nie odsunął się nawet o milimetr. — Jacob zapewne teraz myśli, że dałbym się przelecieć każdemu — zaśmiał się cicho. Nie sądził, żeby Black zdawał sobie sprawę, kto był topem podczas seksu jego i Malfoya. Nie po zachowaniu Ślizgona podczas wieczornego ogniska.
— A dałbyś? — zapytał Jasper, zanim zdążył pomyśleć.
— A chciałbyś? — odpowiedział pytaniem Potter, unosząc z nadzieją wzrok i zatrzymując na moment spojrzenia na bursztynowych oczach.
Cullen przełknął ciężko ślinę, nie będąc teraz pewnym, czego właściwie chce. Nie powinien na to wszystko pozwalać, nie powinien w ogóle tu przychodzić.
Ale on w końcu jest spokojny…
— Nie odpowiadaj — wyszeptał Harry, ponownie układając dłonie na torsie Jaspera i oddychając spokojniej niż jeszcze chwilę temu.
Bez względu na wszystko zależało mu na tym człowieku jako na przyjacielu, a wiedział, że ich przyjaźń mogłaby się szybko skończyć, gdyby doszło pomiędzy nimi do czegokolwiek więcej. Nie mówiąc już o kolejnych problemach, które zrodziłyby się w ich rodzinie. W zupełności wystarczyło mu, że Edward ma problem z akceptacją Malfoya, nie potrzebował niszczyć dodatkowo jego relacji z bratem.
— Uda ci się to ukryć przed Edwardem? — zapytał z powątpiewaniem.
Wampir wzruszył ramionami, wiedząc, że szanse na to są raczej niewielkie.
— Nie obchodzi mnie to — warknął groźnie, zdenerwowany na samą wzmiankę o brunecie. — Poza tym, jeżeli Alice się odpowiednio nie postarała, to on już wie — burknął.
— Co masz na myśli?
— Musiała mieć wizję i dlatego wysłała mnie do ciebie samego — odparł cicho, ponownie zaczynając głaskać nastolatka po plecach. Nie czuł już od niego wzrastającego w szybkim tempie podniecenia, a jedynie jakiś spokój i coś, co kojarzyło mu się z poczuciem bezpieczeństwa.
— Dajesz mi stabilizację — powiedział cicho Harry, jakby czytając w myślach swojego towarzysza.
— Co masz na myśli?
— Masz zdolność do ujarzmienia burzy, która stara się wszystko zniszczyć w moim wnętrzu — wyjaśnił. — Ta burza szaleje już od dłuższego czasu, nie pozwalając mi czasami postępować racjonalnie. Na ogół potrafię ją nieco ułaskawić. Uciszyć, pozostawiając tylko deszcz, ale czasami… — zawahał się moment, nie chcąc się jeszcze odsuwać. — Ale czasami jesteś mi potrzebny, Jasper.
Może w tym wszystkim chodziło o to, że skoro jedna osoba nie jest w stanie przyjąć na siebie tych niezliczonych ról, które w jego życiu pełnił Severus, należy je po prostu rozdzielić? Jasper jako ktoś, z kim będzie mógł sensownie porozmawiać, chociażby o taktykach i strategiach, ale też osoba, która zapanuje nad jego magią, pomoże mu siękontrolować. Draco, jako ten, który go zruga i każe wrócić na ziemię, ustawi do pionu, ale też pocieszy, jeśli będzie trzeba. Rose będzie najbardziej potrzebna wtedy, gdy przyjdzie mu zmierzyć się z przeszłością, pogodzić się z nią w normalny sposób. Nie wyciszyć, czy stłumić emocje, ale podjąć walkę z samym sobą i wygrać ją po to, żeby móc zrobić kolejny krok. I na końcu Edward jako jego kochanek, nikt więcej.
— Nie przeszkadza mi to — mruknął miękko wampir, odczuwając coraz wyraźniejszy spokój i chyba satysfakcję. — Podjąłeś jakąś istotną decyzję — stwierdził.
Harry zamrugał ze zdziwienia, uśmiechając się jednak niemal w tym samym momencie. Nie nazwałby tego w ten sposób, ale niewątpliwie pozwoli mu to poukładać sobie niektóre sprawy.
— Tak — przyznał, z uwagą patrząc na blondyna. — Dzięki swojemu darowi, potrafisz mnie rozszyfrować w ułamku sekundy. Do tej pory tylko jedna osoba to potrafiła, choć opierała się raczej na latach wnikliwej obserwacji, której byłem poddawany niemal nieustannie. Przez pierwszych pięć lat z nienawiści, przez kolejne dwa… — przerwał, przełykając ślinę i przymykając powieki.
— Przez kolejne dwa? — powtórzył za nim Jasper, chociaż domyślał się, co chciał powiedzieć nastolatek. Nie trudno było się zresztą zorientować, jakim torem biegły jego myśli. — Z miłości? — zapytał jeszcze, a Potter skinął krótko głową. — W takim razie, cieszę się — powiedział ciepło.
Gryfon westchnął ciężko i po raz ostatni złożył szybki pocałunek na jego szyi, odsuwając się jednak natychmiast. Nie chciał ryzykować, że sytuacja sprzed kilkunastu minut się powtórzy. Żadnego seksu z Jasperem!
— Chciałbym cię prosić, żebyś podczas walki z Volturi był blisko mnie — zupełnie zmienił temat, wzbudzając zdziwienie wampira. — Rozmawialiśmy dzisiaj z wilkami i jest duża szansa, że nam pomogą.
-I-I-I-
— Ty cholerny zdrajco!
Jasper już od pewnego czasu wiedział, że Edward za nim biegnie. Starał się jak najbardziej oddalić od domu, żeby zyskać pewność, że ich walka nikogo nie zaalarmuje. Nie miał zamiaru uciekać przez młodszym chłopakiem. Potrzebował go uderzyć, zadać mu fizyczny ból. Tamten jeden cios niczego nie załatwił, a blondyn nie potrzebował właściwie żadnego dodatkowego powodu.
— Nawet nie waż się tak do mnie mówić — warknął na niego, zatrzymując się niemal natychmiast, kiedy tylko słowa Edwarda dotarły do jego świadomości. — Gdybym był zdrajcą, błagałbyś teraz o życie Rosalie. Albo przyjaciół Harry’ego, choć mam wrażenie, że nie tylko Draco jest świadom tego, co naprawdę się stało po waszym powrocie z Europy.
Edward na kilka sekund zastygł w bezruchu, patrząc na niego z jawnym żalem. Nie chciał walczyć o Pottera z kolejną osobą, nie chciał walczyć o niego z kimś, kto był mu tak bliski.
— A co z Alice? — zapytał, zupełnie wybijając Jaspera z jego myśli.
— Słucham?
— Chcesz ją zostawić?
Blondyn przez chwilę patrzył na niego osłupiały, próbując dojść w swoich rozważaniach tak daleko jak Edward, w końcu parskając cichym śmiechem.
— Nie zamierzam zabierać ci Harry’ego, choć w żadnym wypadku nie powiedziałbym, że on należy teraz do ciebie — powiedział wyjątkowo spokojnie, jak na emocje, które się w nim burzyły.
— Więc co to było? — zapytał cicho, ignorując drugą część wypowiedzi.
— Nic. — Jasper wzruszył lekko ramionami. — Widocznie tego właśnie potrzebował.
— Od tego ma mnie — warknął znowu Edward i tym razem drugi wampir nie był już w stanie się powstrzymać.
Jednym szybkim ruchem znalazł się przy nim i odwracając go zadziwiająco łatwo, zakleszczył jego dłonie na plecach, przypierając chłopaka do najbliższego drzewa.
— Nie jestem pewien, czy po tym, co mu zrobiłeś on będzie miał jeszcze kiedykolwiek potrzebę zwrócić się z czymkolwiek do ciebie — syknął na tyle nieprzyjemnie, że jego głos zawibrował ciężko w uchu Edwarda.
Ten skulił się nieco w sobie, powstrzymując chęć wyrwania się i udowodnienia, że on również jest silny, że gdyby się postarał, mógłby pokonać brata. Zabić.
— Wyjaśniliśmy to sobie — powiedział zrezygnowanym głosem, a Jasper zaśmiał się smutno.
— I co w związku z tym? Uważasz, że skoro go przeprosiłeś, on jeszcze kiedyś dopuści cię do siebie? Pozwoli ci przy sobie trwać? Zaakceptuje cię w sposób, którego potrzebujesz? — pytał zimno i z dobrze słyszalną pogardą. Wściekłość rozsadzała go od środka.
— Już to zrobił — odparł cicho Edward. — Na początek tyle mi wystarczy, ale i tak zrobię wszystko, żeby był mój. Cały — dodał pewniej.
— Jak? — mruknął nieprzekonany Jasper.
— Jeszcze nie wiem.
— Nie o to mi chodzi — burknął. — Pytam, w jaki sposób cię zaakceptował?
Edward poczuł, jak coś w nim pęka, kiedy przypomniał sobie Harry’ego przylegającego ściśle do jego ciała. Całującego jego ramiona i kark, delikatnego, ale stanowczego. Oparł głowę o pień sosny, oddychając nierówno i czując, że nie protestowałby, gdyby chłopak chciał to szybko powtórzyć.
— Och… — szepnął starszy wampir, nieznacznie poluzowując uścisk na nadgarstkach brata. Już drugi raz w przeciągu kilkudziesięciu minut tak wyraźnie odczuł czyjeś podniecenie. — Kiedy? — zapytał cicho.
— W dzień, w którym opowiedzieli nam o Traktacie.
Jasper otworzył nieświadomie usta, nie mogąc uwierzyć, że rzeczywiście Gryfon tak szybko się otrząsnął. Coś mu wyraźnie nie pasowało, szczególnie, że doskonale pamiętał zmianę w zachowaniu Pottera, kiedy tamtego dnia zwrócił się z niespodziewanym pytaniem do Edwarda. Prychnął krótko, uśmiechając się nieprzyjemnie i przenosząc jedną z dłoni na wewnętrzną stronę ud swojego brata. Przesunął palcami kilka centymetrów w górę, zatrzymując się tuż pod pośladkami i naciskając miejsce pomiędzy nimi a jądrami. Brunet pisnął cicho, nieporadnie starając się wyrwać z uścisku drugiego wampira.
— I kto był wtedy na dole? — szepnął wprost do jego ucha, mając całkowitą pewność tego, jak te gesty działają na Edwarda. — Nie mam pojęcia, jakim cudem nigdy wcześniej nie zauważyłem, że lecisz na facetów — mruknął i liznął krótko jego ucho, dostając w zamian cichy jęk. — To naprawdę niesamowite — stwierdził. — Może powinienem cię potraktować w taki sam sposób, jak ty jego? — zapytał o wiele chłodniej, na powrót wzmacniając uścisk i przypierając go jeszcze silniej do pnia.

8 komentarzy:

  1. jej jestem pierwsza! ale jeżeli chodzi o rozdział...wow zaskoczył mnie. harry flirtujący, ocierający się o jaspera. nie spodziewałam się tego. ale od razu wpadł mi do głowy obraz ich troje, tzn. harrego, edwarda i jaspera, razem. wiem jestem zboczona,a le co poradzę ;D a póżniej ta scena w lesie, jasper przypierający eda do drzewa. JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?! mam nadzieję że wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale i że pojawi się on szybko. i na koniec dużo weny i czasu do pisania ci życzę ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. saratella z ff :)24 kwietnia 2013 17:38

    Nowy rozdział, tak szybko po poprzednim! Nawet nie wiesz jak się cieszę :D
    Jasper jest bardzo opiekuńczy względem Harry'ego i pomimo tego flirtu, który podobał się im obu, jego największą potrzebą jest ochrona i pomoc naszemu ulubionemu czarodziejowi :)
    Zazdrosny Edward jest uroczy, ale nie sądzę, by na Harrym zrobiło to jakiekolwiek wrażenie.. Traktowanie go jako kochanka i nikogo więcej jest bardzo oschłe, ale po tym co się stało między nimi, myślę, że tego można się było spodziewać, jeśli w ogóle czegokolwiek.
    Końcowa scena między braćmi była zaskakująca, ale obrazy jakie pojawiły się w mojej wyobraźni, jak najbardziej zaskakujące nie są ;p Myślę jednak, że Jasper nie byłby w stanie zrobić tego, czym Edwardowi groził.. A Edward zachowywał się trochę jak kotka w rui - sapał i jęczał! Och, och!
    Jak zwykle życzę weny i czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe, wręcz odbiera dech w piersi. Już nie mogę się doczekać następnej części. Życzę ci bardzo dużo weny do pisania, żeby nigdy ci się nie skończyła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, Justa, aleś wymyśliła;) Niesamowicie podobał mi się ten rozdział, naprawdę mnie zaskoczył. Teraz mam przez Ciebie w głowie różne dziwne wizje, nawet nie pytaj jakie ;D W każdym razie dałaś mojej wyobraźni pole do popisu i mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach będzie więcej Jaspera. Podoba mi się ta postać. Będę teraz wyczekiwać następnej części;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale Ty masz talent o_O jak moglas w takim momencie przerwać ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    rozdział wspaniały, Jasper pozwala się Harremu uspokoić, i ta scena między Jasperem a Edwardem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniale, ta scena między Jasperem a Edwardem wyszła wspaniale...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka,
    wspaniale, wspaniale, a ta scena między Jasperem i Edwardem... wyszłano naprawdę wspaniale...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń