Kiedy Harry wraz trójką przyjaciół dojechał do domu,
zauważył, że na jego ganku stoi jeden z wampirów. Zdziwiła go nieco ta wizyta,
szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że był już środek nocy. Odstawił samochód do
garażu, otwierając jednocześnie pozostałym drzwi prowadzące prosto do domu. Sam
zamknął bramę i ruszył w stronę gościa.
— Jasper? — zapytał niepewnie, stanąwszy naprzeciwko
blondyna.
— Nie było cię w szkole — mruknął tamten, jakby to miało
wyjaśnić jego wizytę.
— Nie było — przyznał Potter. — I…?
Chłopak wzruszył ramionami, opierając się o niską balustradę
i bacznie obserwując Wybrańca. Nie mógł się pozbyć natłoku emocji, które
zaatakowały Edwarda, a co za tym idzie i jego, w momencie, w którym rzuciła się
na niego Rosalie.
— Martwiłem się — powiedział cicho, ale ze stanowczością, nie
spuszczając ani na chwilę wzroku z jego twarzy.
Chciał mieć pewność, że zauważy każdą zmianę w jego mimice,
każde drgnięcie choćby najmniejszego mięśnia. Był tak bardzo zły na swojego
brata, tak bardzo chciał go skrzywdzić, kiedy zrozumiałe stało się dla niego
to, co zaszło między tą dwójką.
Harry przymknął na moment powieki, mając całkowitą świadomość
tego, jak uważnie jest obserwowany. Nie chciał zdradzać jednak Jasperowi, jak
trudno jest mu poradzić sobie z czymś takim. Nigdy nie lubił być poddawany tak
wnikliwej analizie. Jak do tej pory, zdecydowało się na nią zresztą zaskakująco
mało osób, ale wampir był inny. Przez swoje empatyczne zdolności widział i
wiedział więcej niż Gryfon miał zamiar komukolwiek zdradzać.
— Niepotrzebnie — odpowiedział w końcu spokojnym głosem.
Cullen potrząsnął głową, chcąc pozbyć się natrętnych myśli.
Nastolatek był trudny do rozgryzienia, a wychwycenie wszystkich uczuć, które
się w nim kotłowały, nachodząc jedno na drugie i znikając w ułamku sekundy, nie
pozwalało mu się skupić. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, pożałował, że
nie ma możliwości wyłączenia tej umiejętności.
Przekleństwa, pomyślał z goryczą, wracając do
wspomnień związanych z Marią.
— Mam inne zdanie — odparł i zanim Harry zdążył zaprotestować
dodał: — Nie rozumiesz tego, bo nie odczuwasz tego, co ja. To znaczy odczuwasz,
ale może jesteś do tego przyzwyczajony, jednak jeśli tak jest, to tym trudniej
mi uwierzyć w twoje słowa.
Potter spojrzał na niego z zaskoczeniem, choć miał wrażenie,
że wie do czego ten dąży. Zdawał sobie sprawę z burzy, która panowała w jego
wnętrzu. Nie potrafił już czasami panować zupełnie nad swoją magią i nad swoimi
emocjami. Czuł, jak to wszystko szaleje w samym środku jego duszy. Zbyt dużo
rzeczy wydarzyło się w przeciągu kilku ostatnich miesięcy, żeby potrafił
samodzielnie przejść nad tym do porządku dziennego. Zdążył już zauważyć, że
obecność Draco jest w niektórych chwilach pomocna, czasami czuł to samo w
obecności Hermiony, choć ostatnio znacznie częściej przy Ronie.
— Uderzyłem Edwarda — podjął po chwili Jasper, nie słysząc
żadnej odpowiedzi, za to odbierając kolejną falę sprzecznych emocji.
Złoty Chłopiec uniósł z zaciekawieniem brew, nieświadomie
naśladując gest Snape’a. Wpatrzył się w Cullena, zastanawiając jednocześnie,
czy on byłby w stanie mu jakoś pomóc.
— Dlaczego? — zapytał jedynie.
Wampir mruknął coś niezrozumiale, odwracając się od niego i
patrząc w przestrzeń lasu, wyczuwając przy tym wyraźny zapach wilka, który
musiał za nimi przyjść z wioski Quileute’ów.
— Jestem pewien, że akurat tobie nie muszę tego tłumaczyć —
syknął. — Wystarczy mi, że okłamałem Rose.
Harry wypuścił głośno powietrze, dziękując w duchu, że
wampirzyca nie zna prawdy. Kto, jak kto, ale ona nie zatrzymałaby się po jednym
uderzeniu. Aż wolał nie myśleć, jakie konsekwencja mogłaby mieć ich walka.
— Dziękuję — mruknął Harry, a Jasper odwrócił się na moment w
jego stronę. — Za to, że tu jesteś.
Blondyn prychnął cicho, kręcąc lekko głową. Nie był pewien,
czy Harry mówi poważnie i nie jest przyzwyczajony do tego, że inni się o niego
troszczą, czy po prostu nie rozumiał jeszcze, jakie zasiał spustoszenie w ich
rodzinie, pojawiając się nagle w Forks. Biorąc pod uwagę troje przyjaciół
Pottera i to, jaką opiekę oni chcieliby nad nim roztoczyć, skłaniał się ku
swojemu drugiemu założeniu.
— Wiesz, że nie tylko ja się martwiłem? — zapytał cicho,
przeszywając go uważnym spojrzeniem. Wolał wyjaśnić to od razu.
Chłopak skinął krótko, ale jego twarz zdradzała
zaniepokojenie. To wszystko było zbyt skomplikowane, ale najgorsza i tak była
świadomość, że wszystko wydarzy się z jego winy, że to on naznaczy to miejsce
krwią i wojną, a wszyscy, którzy odniosą rany będą mieli pełne prawo wykrzyczeć
mu to w twarz. Potrzebował kogoś, kto by go zrugał i warknął, że to nie jego
wina, że stałoby się prędzej, czy później, że rozpamiętywanie przeszłości i
swoich pomyłek jest stratą czasu. Potrzebował Severusa…
— Harry? — zapytał po kilku chwilach Jasper, łapiąc go
delikatnie za łokieć i odwracając w swoją stronę.
Przez ułamek sekundy widział rozpacz w zielonych oczach,
jednak już w następnym momencie Potter przymknął powieki, przylegając do niego desperacko.
Czuł się tak dobrze, kiedy Jasper był tuż obok, kiedy mógł dzielić z nim swoje
uczucia, swoje obawy. Nie musiał nic mówić, nic tłumaczyć. Wampir powoli przeniósł
dłonie na jego kręgosłup, przyjmując kolejną dawkę skrajnych emocji. Od
strachu, rozczarowania i nienawiści, przez obwinianie siebie, gorycz i żal, aż
do uczucia wdzięczności, nadziei i szczęścia. To było tak dziwne, choć
jednocześnie tak właściwe. Głaskał go lekko, zauważając, że nastolatek
rozluźnia spięte mięśnie, nie wyciszając się jednak całkowicie.
Po kilku minutach Harry przeniósł dłonie z klatki piersiowej
na barki, a następnie kark wampira, oplatając go ściśle i układając głowę w
zgięciu między jego ramieniem a szyją. Ciepłe usta musnęły delikatną skórę,
wywołując u Jaspera niespodziewany dreszcz.
— Harry? — zapytał niepewnie.
— Nic ci nie zrobię — zapewnił. — Nie musisz się martwić — szeptał,
pomiędzy kolejnymi, małymi pocałunkami. — Zdaję sobie sprawę… Alice i wszystko
inne.
Blondyn zaklął pod nosem, nie będąc pewnym, jak powinien się
zachować. Nie wydawało mu się to ani właściwe, ani tym bardziej racjonalne.
Jednocześnie nie mógł nie zauważyć, że emocjonalny mętlik, który do tej pory
wciąż trawił chłopaka, ustał niemal zupełnie w momencie, kiedy pełne wargi
zetknęły się z chłodną skórą jego szyi. Przemknęło mu przez myśli także to, że
jego partnerka musiała zdawać sobie sprawę z tego, co się stanie, upierając
się, żeby przyszedł tu sam.
— Bardziej martwiłbym się tymi innymi — mruknął w
końcu. — Alice wiedziała — dodał, kiedy Potter na moment oderwał się od niego i
zerknął pytająco w jego oczy.
Gryfon przytaknął nieuważnie, wracając do całowania i
lizania. Czuł, że tego potrzebuje. Nie chciał od Jaspera niczego więcej.
Chociaż, może i chciał, ale wiedział, że nic więcej nie dostanie. Tyle mu
wystarczyło. Otarł się o twarde ciało wampira, a cichy, niekontrolowany jęk
wyrwał się z jego gardła.
— Wiesz, że obserwuje nas wilk? — zapytał Cullen, starając
się odepchnąć od siebie przyjemność, którą niewątpliwie zaczął odczuwać.
— To dobrze — odparł cicho nastolatek. — Jest zazdrosny o
Draco, sądząc, że łączy mnie z nim coś więcej niż w rzeczywistości.
— A co was łączy? — zapytał natychmiast, usilnie myśląc o
Alice i o tym, że to ona powinna tak do niego przylegać.
— Nic — powiedział, przesuwając teraz dłońmi po twardej
klatce piersiowej. Czuł się otumaniony zapachem tej istoty, mógłby mu się
oddać, gdyby tylko ten tego chciał. — Poza tym, że kilka razy wylądowaliśmy
razem w łóżku.
— Och! — Wampir warknął bardziej gardłowo, niż chciał, bo
ręce Wybrańca gładziły teraz jego brzuch, nie wiadomo kiedy znalazłszy się pod
jego białą koszulką. — Harry — upomniał chłopaka.
— Wiem, wiem — odparł, chociaż nie odsunął się nawet o
milimetr. — Jacob zapewne teraz myśli, że dałbym się przelecieć każdemu —
zaśmiał się cicho. Nie sądził, żeby Black zdawał sobie sprawę, kto był topem
podczas seksu jego i Malfoya. Nie po zachowaniu Ślizgona podczas wieczornego
ogniska.
— A dałbyś? — zapytał Jasper, zanim zdążył pomyśleć.
— A chciałbyś? — odpowiedział pytaniem Potter, unosząc z
nadzieją wzrok i zatrzymując na moment spojrzenia na bursztynowych oczach.
Cullen przełknął ciężko ślinę, nie będąc teraz pewnym, czego
właściwie chce. Nie powinien na to wszystko pozwalać, nie powinien w ogóle tu
przychodzić.
Ale on w końcu jest spokojny…
— Nie odpowiadaj — wyszeptał Harry, ponownie układając dłonie
na torsie Jaspera i oddychając spokojniej niż jeszcze chwilę temu.
Bez względu na wszystko zależało mu na tym człowieku jako na
przyjacielu, a wiedział, że ich przyjaźń mogłaby się szybko skończyć, gdyby
doszło pomiędzy nimi do czegokolwiek więcej. Nie mówiąc już o kolejnych
problemach, które zrodziłyby się w ich rodzinie. W zupełności wystarczyło mu,
że Edward ma problem z akceptacją Malfoya, nie potrzebował niszczyć dodatkowo
jego relacji z bratem.
— Uda ci się to ukryć przed Edwardem? — zapytał z
powątpiewaniem.
Wampir wzruszył ramionami, wiedząc, że szanse na to są raczej
niewielkie.
— Nie obchodzi mnie to — warknął groźnie, zdenerwowany na
samą wzmiankę o brunecie. — Poza tym, jeżeli Alice się odpowiednio nie
postarała, to on już wie — burknął.
— Co masz na myśli?
— Musiała mieć wizję i dlatego wysłała mnie do ciebie samego
— odparł cicho, ponownie zaczynając głaskać nastolatka po plecach. Nie czuł już
od niego wzrastającego w szybkim tempie podniecenia, a jedynie jakiś spokój i
coś, co kojarzyło mu się z poczuciem bezpieczeństwa.
— Dajesz mi stabilizację — powiedział cicho Harry, jakby
czytając w myślach swojego towarzysza.
— Co masz na myśli?
— Masz zdolność do ujarzmienia burzy, która stara się
wszystko zniszczyć w moim wnętrzu — wyjaśnił. — Ta burza szaleje już od
dłuższego czasu, nie pozwalając mi czasami postępować racjonalnie. Na ogół
potrafię ją nieco ułaskawić. Uciszyć, pozostawiając tylko deszcz, ale czasami…
— zawahał się moment, nie chcąc się jeszcze odsuwać. — Ale czasami jesteś mi
potrzebny, Jasper.
Może w tym wszystkim chodziło o to, że skoro jedna osoba nie
jest w stanie przyjąć na siebie tych niezliczonych ról, które w jego życiu
pełnił Severus, należy je po prostu rozdzielić? Jasper jako ktoś, z kim będzie
mógł sensownie porozmawiać, chociażby o taktykach i strategiach, ale też osoba,
która zapanuje nad jego magią, pomoże mu siękontrolować. Draco, jako ten, który
go zruga i każe wrócić na ziemię, ustawi do pionu, ale też pocieszy, jeśli
będzie trzeba. Rose będzie najbardziej potrzebna wtedy, gdy przyjdzie mu
zmierzyć się z przeszłością, pogodzić się z nią w normalny sposób. Nie
wyciszyć, czy stłumić emocje, ale podjąć walkę z samym sobą i wygrać ją po to,
żeby móc zrobić kolejny krok. I na końcu Edward jako jego kochanek, nikt więcej.
— Nie przeszkadza mi to — mruknął miękko wampir, odczuwając
coraz wyraźniejszy spokój i chyba satysfakcję. — Podjąłeś jakąś istotną decyzję
— stwierdził.
Harry zamrugał ze zdziwienia, uśmiechając się jednak niemal w
tym samym momencie. Nie nazwałby tego w ten sposób, ale niewątpliwie pozwoli mu
to poukładać sobie niektóre sprawy.
— Tak — przyznał, z uwagą patrząc na blondyna. — Dzięki
swojemu darowi, potrafisz mnie rozszyfrować w ułamku sekundy. Do tej pory tylko
jedna osoba to potrafiła, choć opierała się raczej na latach wnikliwej
obserwacji, której byłem poddawany niemal nieustannie. Przez pierwszych pięć
lat z nienawiści, przez kolejne dwa… — przerwał, przełykając ślinę i
przymykając powieki.
— Przez kolejne dwa? — powtórzył za nim Jasper, chociaż
domyślał się, co chciał powiedzieć nastolatek. Nie trudno było się zresztą
zorientować, jakim torem biegły jego myśli. — Z miłości? — zapytał jeszcze, a
Potter skinął krótko głową. — W takim razie, cieszę się — powiedział ciepło.
Gryfon westchnął ciężko i po raz ostatni złożył szybki
pocałunek na jego szyi, odsuwając się jednak natychmiast. Nie chciał ryzykować,
że sytuacja sprzed kilkunastu minut się powtórzy. Żadnego seksu z Jasperem!
— Chciałbym cię prosić, żebyś podczas walki z Volturi był
blisko mnie — zupełnie zmienił temat, wzbudzając zdziwienie wampira. —
Rozmawialiśmy dzisiaj z wilkami i jest duża szansa, że nam pomogą.
-I-I-I-
— Ty cholerny zdrajco!
Jasper już od pewnego czasu wiedział, że Edward za nim
biegnie. Starał się jak najbardziej oddalić od domu, żeby zyskać pewność, że
ich walka nikogo nie zaalarmuje. Nie miał zamiaru uciekać przez młodszym
chłopakiem. Potrzebował go uderzyć, zadać mu fizyczny ból. Tamten jeden cios
niczego nie załatwił, a blondyn nie potrzebował właściwie żadnego dodatkowego
powodu.
— Nawet nie waż się tak do mnie mówić — warknął na niego,
zatrzymując się niemal natychmiast, kiedy tylko słowa Edwarda dotarły do jego
świadomości. — Gdybym był zdrajcą, błagałbyś teraz o życie Rosalie. Albo
przyjaciół Harry’ego, choć mam wrażenie, że nie tylko Draco jest świadom tego,
co naprawdę się stało po waszym powrocie z Europy.
Edward na kilka sekund zastygł w bezruchu, patrząc na niego z
jawnym żalem. Nie chciał walczyć o Pottera z kolejną osobą, nie chciał walczyć
o niego z kimś, kto był mu tak bliski.
— A co z Alice? — zapytał, zupełnie wybijając Jaspera z jego
myśli.
— Słucham?
— Chcesz ją zostawić?
Blondyn przez chwilę patrzył na niego osłupiały, próbując
dojść w swoich rozważaniach tak daleko jak Edward, w końcu parskając cichym
śmiechem.
— Nie zamierzam zabierać ci Harry’ego, choć w żadnym wypadku
nie powiedziałbym, że on należy teraz do ciebie — powiedział wyjątkowo
spokojnie, jak na emocje, które się w nim burzyły.
— Więc co to było? — zapytał cicho, ignorując drugą część
wypowiedzi.
— Nic. — Jasper wzruszył lekko ramionami. — Widocznie tego
właśnie potrzebował.
— Od tego ma mnie — warknął znowu Edward i tym razem drugi
wampir nie był już w stanie się powstrzymać.
Jednym szybkim ruchem znalazł się przy nim i odwracając go
zadziwiająco łatwo, zakleszczył jego dłonie na plecach, przypierając chłopaka
do najbliższego drzewa.
— Nie jestem pewien, czy po tym, co mu zrobiłeś on będzie
miał jeszcze kiedykolwiek potrzebę zwrócić się z czymkolwiek do ciebie — syknął
na tyle nieprzyjemnie, że jego głos zawibrował ciężko w uchu Edwarda.
Ten skulił się nieco w sobie, powstrzymując chęć wyrwania się
i udowodnienia, że on również jest silny, że gdyby się postarał, mógłby pokonać
brata. Zabić.
— Wyjaśniliśmy to sobie — powiedział zrezygnowanym głosem, a
Jasper zaśmiał się smutno.
— I co w związku z tym? Uważasz, że skoro go przeprosiłeś, on
jeszcze kiedyś dopuści cię do siebie? Pozwoli ci przy sobie trwać? Zaakceptuje
cię w sposób, którego potrzebujesz? — pytał zimno i z dobrze słyszalną pogardą.
Wściekłość rozsadzała go od środka.
— Już to zrobił — odparł cicho Edward. — Na początek tyle mi
wystarczy, ale i tak zrobię wszystko, żeby był mój. Cały — dodał pewniej.
— Jak? — mruknął nieprzekonany Jasper.
— Jeszcze nie wiem.
— Nie o to mi chodzi — burknął. — Pytam, w jaki sposób cię
zaakceptował?
Edward poczuł, jak coś w nim pęka, kiedy przypomniał sobie
Harry’ego przylegającego ściśle do jego ciała. Całującego jego ramiona i kark,
delikatnego, ale stanowczego. Oparł głowę o pień sosny, oddychając nierówno i
czując, że nie protestowałby, gdyby chłopak chciał to szybko powtórzyć.
— Och… — szepnął starszy wampir, nieznacznie poluzowując
uścisk na nadgarstkach brata. Już drugi raz w przeciągu kilkudziesięciu minut
tak wyraźnie odczuł czyjeś podniecenie. — Kiedy? — zapytał cicho.
— W dzień, w którym opowiedzieli nam o Traktacie.
Jasper otworzył nieświadomie usta, nie mogąc uwierzyć, że
rzeczywiście Gryfon tak szybko się otrząsnął. Coś mu wyraźnie nie pasowało,
szczególnie, że doskonale pamiętał zmianę w zachowaniu Pottera, kiedy tamtego
dnia zwrócił się z niespodziewanym pytaniem do Edwarda. Prychnął krótko,
uśmiechając się nieprzyjemnie i przenosząc jedną z dłoni na wewnętrzną stronę
ud swojego brata. Przesunął palcami kilka centymetrów w górę, zatrzymując się
tuż pod pośladkami i naciskając miejsce pomiędzy nimi a jądrami. Brunet pisnął
cicho, nieporadnie starając się wyrwać z uścisku drugiego wampira.
— I kto był wtedy na dole? — szepnął wprost do jego ucha,
mając całkowitą pewność tego, jak te gesty działają na Edwarda. — Nie mam
pojęcia, jakim cudem nigdy wcześniej nie zauważyłem, że lecisz na facetów —
mruknął i liznął krótko jego ucho, dostając w zamian cichy jęk. — To naprawdę
niesamowite — stwierdził. — Może powinienem cię potraktować w taki sam sposób,
jak ty jego? — zapytał o wiele chłodniej, na powrót wzmacniając uścisk i
przypierając go jeszcze silniej do pnia.
jej jestem pierwsza! ale jeżeli chodzi o rozdział...wow zaskoczył mnie. harry flirtujący, ocierający się o jaspera. nie spodziewałam się tego. ale od razu wpadł mi do głowy obraz ich troje, tzn. harrego, edwarda i jaspera, razem. wiem jestem zboczona,a le co poradzę ;D a póżniej ta scena w lesie, jasper przypierający eda do drzewa. JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?! mam nadzieję że wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale i że pojawi się on szybko. i na koniec dużo weny i czasu do pisania ci życzę ;D
OdpowiedzUsuńNowy rozdział, tak szybko po poprzednim! Nawet nie wiesz jak się cieszę :D
OdpowiedzUsuńJasper jest bardzo opiekuńczy względem Harry'ego i pomimo tego flirtu, który podobał się im obu, jego największą potrzebą jest ochrona i pomoc naszemu ulubionemu czarodziejowi :)
Zazdrosny Edward jest uroczy, ale nie sądzę, by na Harrym zrobiło to jakiekolwiek wrażenie.. Traktowanie go jako kochanka i nikogo więcej jest bardzo oschłe, ale po tym co się stało między nimi, myślę, że tego można się było spodziewać, jeśli w ogóle czegokolwiek.
Końcowa scena między braćmi była zaskakująca, ale obrazy jakie pojawiły się w mojej wyobraźni, jak najbardziej zaskakujące nie są ;p Myślę jednak, że Jasper nie byłby w stanie zrobić tego, czym Edwardowi groził.. A Edward zachowywał się trochę jak kotka w rui - sapał i jęczał! Och, och!
Jak zwykle życzę weny i czekam na kolejny rozdział! :)
Wspaniałe, wręcz odbiera dech w piersi. Już nie mogę się doczekać następnej części. Życzę ci bardzo dużo weny do pisania, żeby nigdy ci się nie skończyła.
OdpowiedzUsuńOj, Justa, aleś wymyśliła;) Niesamowicie podobał mi się ten rozdział, naprawdę mnie zaskoczył. Teraz mam przez Ciebie w głowie różne dziwne wizje, nawet nie pytaj jakie ;D W każdym razie dałaś mojej wyobraźni pole do popisu i mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach będzie więcej Jaspera. Podoba mi się ta postać. Będę teraz wyczekiwać następnej części;)
OdpowiedzUsuńAle Ty masz talent o_O jak moglas w takim momencie przerwać ?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, Jasper pozwala się Harremu uspokoić, i ta scena między Jasperem a Edwardem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ta scena między Jasperem a Edwardem wyszła wspaniale...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, wspaniale, a ta scena między Jasperem i Edwardem... wyszłano naprawdę wspaniale...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza