czwartek, 12 września 2013

Part 2



Rozdział 2
            Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po wejściu do domu było odkręcenie kaloryferów! Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie mieszkanie się wyziębiło? Z drugiej strony mogłabym już się nauczyć, że nieszczelne okna nie są najlepszym sojusznikiem w walce z chłodem. Wszechogarniającym chłodem. Kiedy już uznałam, że jest mi w miarę ciepło, przypomniałam sobie o kwiatach, które w pośpiechu rzuciłam na stół. Znalezienie odpowiedniego wazonu zajęło mi trochę czasu. Adrian nie będzie zadowolony, jak je zobaczy. No, ale trudno. Najwyżej nie powiem mu, od kogo je dostałam. I jeszcze prezent. Byłam bardzo ciekawa, co jest w środku. Ale jednocześnie nie chciałam go otwierać, żeby się nie rozczarować! Często tak mam. Prezenty są wspaniałe, ale dopóki są niespodziankami. Dopóki nie wiemy, co jest w środku. To tak jak z marzeniami i z tajemnicą – dopóki wierzymy, są czymś pięknym. Później czar pryska!
            Nawet teraz, kiedy jestem już szczęśliwą narzeczoną, w chwilach słabości lub smutku poddaję się marzeniom. One pozwalają mi uciec w inny świat. W inną rzeczywistość. Czasami wcale nie łatwiejszą. Po prostu lubię to robić. Lubię marzyć! Myślę, że nie tylko ja tak mam, że nie tylko ja jestem skłonna w trudnych dla siebie sytuacjach odnaleźć spokój w marzeniach. Robię to wieczorem. Wtedy, gdy leżę wtulona w mojego faceta, w głowie tworzę scenariusze filmów i książek, które zapewne nigdy nie powstaną! Ale marzenia czasem wciągają mnie w siebie i nie potrafię im się przeciwstawić. Marzę, więc o spełnieniu tych marzeń. I rzeczywiście niektóre z nich są już zrealizowane. Inne na taką realizację muszą jeszcze poczekać. Ale większość z nich pozostanie na zawsze w mojej głowie.
Mimo wątpliwości, ostatecznie zdecydowałam się otworzyć paczuszkę. W końcu, skoro jutro mamy się spotkać, to wypada, żebym wiedziała, za co będę dziękować, nawet, jeśli podziękowania nie do końca będą szczere.
Otworzyć teraz czy za godzinę? – Spojrzałam w wypukłą szybkę akwarium, może byście mi pomogły, co?
            Wiadomo, że mi nie pomogą, ale może kiedyś jednak przemówią. Nawet, jeśli tak, to na pewno nie dziś! Choć, gdy tylko podeszłam wszystkie znalazły się tuż przy moim nosie.
Jesteście głodne? No tak, na pewno, w końcu jeszcze dzisiaj ich nie karmiłam. – To Adrian powinien was karmić, a nie ja!
            Postanowiłam wstawić pranie i odroczyć otwarcie pudełeczka na jakieś dziesięć minut. Zawsze to dziesięć minut. Dziesięć wspaniałych minut zastanawiania się. Ale, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że przez ten czas jestem w stanie wymyślić, co najmniej setkę różnych prezentów, a potem okaże się, że żaden z nich nie jest opakowany w ten kolorowy papier, to…
Chwila prawdy, – spojrzałam w moje pomarańczowe ściany, chyba muszę przestać rozmawiać z samą sobą…
            W paczce była kartka urodzinowa, krótki liścik i, bardzo zabawne, kolejne pudełko! On mnie jednak dobrze zna.

                        Julka!
Wiem, jak kochasz tajemnice, przynajmniej dopóki są tajemnicami! Jestem pewien, że walczyłaś ze sobą, otworzyć czy nie otworzyć! Drugi kartonik to taki żarcik. Mam nadzieję, że się nie gniewasz! Myślę, że to, co znajdziesz w środku sprawi Ci wiele radości, choć może nie być jednym z miliona pomysłów, które w między czasie zagościły w Twojej głowie!
Miłej zabawy po rozpakowaniu!
Całuję, Piotr.

            Nic się nie zmienił. Ale w takim razie ja też nie, skoro on dalej tak świetnie mnie rozumiał. Jednocześnie potrafi sprawić przyjemność i trochę mi dokopać… No cóż, przywykłam.
Nagle zdałam sobie sprawę, jak smutne jest odkrycie prawdy! Wiąże się ono niechybnie z zatarciem tajemnicy, z jej bezpowrotnym ujawnieniem. A bez tajemnicy nie ma sensu istnieć. Nic nie jest już wtedy takie interesujące. Tylko tajemnica dodaje smaczku naszym codziennym sprawom. Taką tajemnicą może być zarówno to, czy nasza druga połówka przygotuje dzisiaj kolację przy świecach, z lampką wina i Leave Out All The Rest[1] sączącym się z głośników, jak i to czy nie dowie się, że potajemnie spotkaliśmy się z jego największym wrogiem, żeby podpisać umowę dotyczącą współpracy. Bez tajemnicy nie byłoby zwykłych codziennych uniesień i nie bylibyśmy szczęśliwi!
Nawet z ukosa obserwowane przez nas, monotonne życie pary z sąsiedztwa, z dwudziestoletnim stażem może być interesujące. Interesujące, bo tajemnicze. Ważne jest tylko nauczenie się dostrzegania detali. Nie chodzi mi tu bynajmniej o jakieś pokrętne szpiegostwo czy wścibstwo. Ale o zwykłe dostrzeżenie, że ktoś posiada tajemnice. Pięćdziesięcioletnia żona wymyka się, co wtorek o tej samej godzinie z domu. Wymyka się jest najodpowiedniejszym słowem. Choć jest to wymykanie się w godzinach rannych, gdy mąż jest w pracy. Czy wychodzi, co tydzień do kosmetyczki? A może na spotkania ze swoją najlepszą przyjaciółką, za którą jej spracowany i zmęczony mąż nieszczególnie przepada? Być może te wyjścia pomagają jej w sprostaniu codziennemu życiu. Możemy zastanawiać się i spekulować. A może on jednak wie, gdzie ona wychodzi? Ukradkowe spojrzenia przy przekręcaniu klucza. Zastanawianie się, czy przypadkiem w końcu komuś nie wyda się to podejrzane. Tajemnica jest piękna. Ale tylko wtedy, gdy tajemnicą pozostanie. Przestaje mieć dla nas znaczenie, gdy już odkryjemy prawdę. Taka prawda staje się nudna, choćby najbardziej dziwna i nieprawdopodobna. Staje się tylko podstawą do zapomnienia i utraty zainteresowania. Najlepiej jest, więc nie wiedzieć…
            Kiedy w końcu otworzyłam właściwą paczkę, okazało się, że w środku jest zestaw trzech filmów.
Hmm? Ciekawe, z jakiego powodu uznał, że właśnie te filmy mnie zaciekawią? – Znowu rozmawiam ze sobą! Dobrze, że chociaż mogę odpowiedzieć…
            Saga Zmierzch, przeczytałam na grzbietach czarnych opakowań. Tak, znany ostatnio film. Popularny. I zakładałam, że niezbyt interesujący. Ale skoro Piotr mnie zna i mimo to uznał, że będzie to odpowiedni prezent, to może jednak mi się spodoba. Może się w nim zatracę. Chociaż prawdę mówiąc wolę zatracać się w książkach niż ich ekranizacjach, a do tej serii jakoś nigdy mnie szczególnie nie ciągnęło. Z drugiej strony, przystojny główny aktor sprawia, że film jest wart obejrzenia. Obejrzenia. Nic więcej.
            Wyjęłam pierwszą płytę, zastanawiając się, czy nie powinnam teraz robić jednak innych rzeczy. W końcu już prawie szesnasta, niedługo wróci Adrian i pewnie wolałby nie oglądać ckliwych romansideł, tylko zjeść obiad. W moje myśli wdarł się dzwonek telefonu. Gdzie ja go znowu zostawiłam? Zawsze to samo. Jak z kluczami!
Cześć skarbie!
Czemu zawsze tak długo nie odbierasz?
Przepraszam, nie mogłam znaleźć telefonu.
Znowu?
Co byś chciał? Zmiana tematu zawsze pomaga!
Nie dojadę dzisiaj do domu, przykro mi.
Dlaczego? Samotne urodziny, pięknie!
Niemcy są zupełnie nieprzejezdne. Jestem prawie pięćset kilometrów od granicy i nie mam szans pokonać dzisiaj nawet połowy tej trasy. Jestem wściekły.
Ja też. Ale chyba nie muszę ci tego mówić!
Przepraszam cię! Przecież wiesz, że chciałem być dzisiaj z tobą!
Tak, wiem.
Zadzwoń może do Marty.
Dobrze wiesz, że ona jest w Poznaniu i nie ma szans, żeby przyjechała. Poza tym wyobraź sobie, że tu też jest pełno śniegu.
No to przynajmniej powinnaś rozumieć, że nie robię tego specjalnie.
Ale ja to wiem. Tylko jest mi bardzo przykro.
Kocham Cię.
Ja też. Zadzwonię później. Pa.
            Pięknie. Samotny wieczór. W czterech ścianach. Ja i rybki. I hulający za oknami wiatr. I jeszcze śnieg. Że też musiałam się w grudniu urodzić! W takim razie nie mam, dla kogo dziś przygotowywać obiadu. Wezmę długą kąpiel i położę się spać. Standard. Już drugi rok z rzędu to samo.
            Spędziłam w łazience półtora godziny. Siedziałabym tam dłużej, ale woda zrobiła się zimna, a ja mam zdecydowanie dość zimna. Przynajmniej na dzień dzisiejszy. Wtarłam w siebie mnóstwo balsamu i wysuszyłam włosy.
No to teraz do łóżeczka!
            Płyta do DVD i zaczynamy seans. Ciekawe, czy będę potrafiła ustawić wszystkie parametry kina domowego? Jakoś nigdy się tym szczególnie nie interesowałam, zawsze zajmował się tym Adrian. Dziesięć minut i już byłam ekspertem. Tak mi się przynajmniej wydawało. Tak… Wszystko super, tylko głos nadal wydobywa się z telewizora a nie z głośników. Czyli jednak nie ma się co chwalić, że taka współczesna jestem.
Cześć. Właśnie miałem dzwonić, zaraz kładę się spać. Przestaje sypać, więc może około piątej uda mi się stąd wyjechać.
Cieszę się. Słuchaj, chcę obejrzeć film, a nie potrafię przestawić na kino.
Oj, skarbie. Wystarczy wcisnąć jeden przycisk, ten niebieski, na górze.
Dzięki, już działa. Buźka.
            Tak więc bez pomocy się nie obeszło. A przecież to takie banalnie proste! Brak słów! Muszę zapamiętać, bo jak znowu zadzwonię to on mnie chyba wyśmieje!
            Nadal nieco sceptyczna włączyłam w końcu przycisk play. Już po piętnastu minutach filmu wiedziałam, że obejrzę dzisiaj wszystkie części. A jeśli nie będę za bardzo zmęczona, to obejrzę je znowu. Jak to w ogóle jest możliwe, że jeszcze nie miałam okazji przeczytać książki? Jak to możliwe, że w ogóle pomyślałam, iż film mi się nie spodoba? Zadawałam sobie te pytania i nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Już dawno niczym nie byłam tak zafascynowana.
Moi przyjaciele wiedzieli, że uwielbiam książki, o Harrym Potterze, zaczęłam je czytać mając czternaście lat. Dzisiaj jestem dziesięć lat starsza a moja miłość nie przeminęła. Mam wszystkie części powieści, mam mnóstwo dodatkowych pozycji, które zostały napisane przez zwolenników i przeciwników pani Rowling, mam kolekcję filmów, przynajmniej tych, które wyszły do tej pory. Ale oglądając Zmierzch zdałam sobie sprawę, że jeśli książka spodoba mi się tak jak film, w co już teraz nie wątpiłam, to Harry będzie miał poważnego konkurenta w postaci Edwarda Cullena. Byłam oczarowana.
Położyłam się w końcu około trzeciej nad ranem, przypominając sobie, że przecież mam się spotkać z Piotrem i przedyskutować sprawy mojej przyszłej możliwej kariery.
Budzik wyrwał mnie ze snu. Za piętnaście siódma. Straszna godzina dla ludzi, którzy tak późno się kładą. Ale nic, czas wstawać. Zadzwoniłam do Adriana. Powiedział, że jeszcze nie wyjechał, bo w nocy przeszła okropna śnieżyca i drogi wyglądają gorzej niż wczoraj.
Mam nadzieje, że dzisiaj dojadę. Nie chcę, żebyś znowu siedziała sama.
Nie martw się. I jedź ostrożnie, proszę.
Przecież wiesz, że zawsze jeżdżę ostrożnie.
Właśnie dlatego, że wiem jak jeździsz, to proszę cię, żebyś był ostrożny. Kocham cię.
Ja ciebie też. Pa.
            Wyszłam z domu za pięć dziewiąta. To też straszna pora. Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do lenistwa i godziny dla normalnych ludzi nie są już dla mnie. Zadzwonić do Piotra. Oczywiście przypomniałam sobie, jak już stałam pod hotelem. No nic, poczekam na niego w środku, tu jest zdecydowanie zbyt zimno.
            Kiedy weszłam, on już czekał.
Wiedziałem, że zapomnisz zadzwonić.
Wybacz, – uśmiechnęłam się serdecznie.
Nie wyglądasz najlepiej. Ciężka noc? Adrian Cię gdzieś zabrał? – Nie mógł powstrzymać się od tej sarkastycznej uwagi.
Przecież wiesz, że Adrian nie przepada za imprezami.
Wiem. Ale musiałem, – uśmiech zwycięstwa.
Poza tym nie było go.
Co? A gdzie był?
Nie dojechał. Jak pewnie słyszałeś, za naszą zachodnią granicą zima bije wszystkie rekordy. Nie tylko nasi sobie nie radzą.
Ale to były twoje urodziny!
I co? Miał zostawić samochód i przesiąść się na skuter śnieżny?
Ja bym tak zrobił.
Na pewno!
            Spojrzałam na niego i znowu się uśmiechnęłam. Przynajmniej on tu jest, pomyślałam. Przyglądał mi się badawczo. Jakby chciał powiedzieć, że naprawdę by to zrobił.
Skoro go nie było to, dlaczego wyglądasz, jakbyś balowała do białego rana?
Bo balowałam, – uśmiechnęłam się przelotnie. – Ja, moje rybki i pilot od kina domowego.
Co?
Dziękuję za prezenty, – pocałowałam go w policzek. Był zaskoczony, ale w końcu odwzajemnił uśmiech.
Czyli trafiłem?
O tak! Choć muszę przyznać, że to drugie pudełeczko wytrąciło mnie na moment z równowagi!
Taką miałem nadzieję!
O ty paskudo!
            Śmiejąc się weszliśmy do jego pokoju. Choć raczej powinnam użyć słowa apartamentu, bo całość była chyba trzy razy większa niż moje mieszkanie. Hotel zdecydowanie wart rozgłosu, jaki mu towarzyszył! Nowoczesny wystrój sprawił, że poczułam, iż tak powinien wyglądać mój dom. Jak już go będę miała oczywiście. A na to jeszcze trochę musze poczekać. Choć może, jeśli uda mi się dostać tę pracę…
Coś nie tak?
Skądże, jest cudownie. Musi kosztować fortunę, – niechętnie oderwałam wzrok od wanny zatopionej w podłodze, którą obserwowałam przez uchylone drzwi łazienki.
Firma płaci. Zawsze dostaję ten pokój.
Pozazdrościć.
Jak się postaramy i przyłożymy, może i ty taki dostaniesz. Za jakiś czas.
Raczej wątpię.
Nie możesz wątpić. Masz być pewna siebie, pamiętasz!?
            Pewna siebie. Super. Ciekawe jak mam być pewna siebie w sytuacji tak krępującej i dziwnej. Dobrze, że Adriana nie ma całymi dniami. Nie byłby zadowolony. Zresztą on ostatnio rzadko kiedy jest zadowolony. Znowu wróciły czasy, kiedy spieramy się o bzdury. Zdarza się, że w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Jak tak dalej pójdzie zupełnie zamilkniemy. Zastanawiałam się, czy wynika to z faktu, że nie mamy sobie nic do powiedzenia, czy po prostu już wszystko o sobie wiemy i tak będzie zawsze. To byłoby smutne. Trzeba przeczekać. Po prostu. Za jakiś czas będzie lepiej. Miejmy nadzieję…
Zaczynamy?
Oczywiście. A czy mógłbyś mi jeszcze zrobić herbatę?
Jasne.
            Byłam u niego kilka godzin. W między czasie zadzwonił Adrian powiedzieć, że od rana przejechał niecałe sto kilometrów, a im bliżej granicy tym gorzej. Poza tym, co chwilę wjeżdża na jakiś wypadek i jak tak dalej pójdzie, to dzisiaj również nie dotrze do domu.
Trudno.
Znowu będziesz sama.
Jestem już duża. Nie boję się ciemności.
Kocham cię.
Na razie.
            Odłożyłam telefon i zaczęłam się zastanawiać czy to źle, czy jednak dobrze, że kolejną noc spędzę sama. Prawie sama.
Coś się stało?
Nie. Adrian po prostu chyba znowu nie dojedzie na noc.
To trochę dziwne, nie sądzisz?
Nie. Oglądałeś wiadomości?
Ostatnio nie.
No więc, to w ogóle nie jest dziwne.
Dobra, nie złość się na mnie. Ja tu jestem.
Wiem. Przepraszam.
Spoko. Może już dość na dzisiaj, co? – Widział, że nie jestem przekonana, a może raczej, że nie spieszy mi się do pustego domu, zresztą, jak nie chcesz być sama, to zawsze możesz zostać u mnie.
U ciebie? Zaczęłam się śmiać, – mam zostać u ciebie na noc? Przykro mi, ale nie.
Tak tylko zapytałem.
Wiem. Ale to nie byłoby w porządku. Będę lecieć. Przejrzę te materiały. Pouczę się i widzimy się poniedziałek na warsztatach.
A może jutro na kawie? Nie daj się prosić.
Zobaczymy, – uśmiechnęłam się.
Czy wróci Adrian?
Właśnie.
            Pożegnaliśmy się i wróciłam do domu. Chciałam być sama. Włączyć komputer i trochę popisać. Wyciszyć się. A jednocześnie miałam wielką ochotę na ostrego rocka i pogo. Wybrałam coś pośredniego. Włączyłam Zmierzch. Oprócz filmów obejrzałam dodatki, wywiady z aktorami, wycięte sceny. Zatraciłam się zupełnie. I byłam wściekła, że kolejna część wychodzi dopiero w listopadzie przyszłego roku.
            Następnego dnia poszłam do księgarni. Zamówiłam książki. Już nie mogę doczekać się, kiedy zacznę je czytać. Kiedy dokładnie poznam bohaterów. Tylko, czy będą oni dostatecznie dobrzy?
Tymczasem w oczekiwaniu na wersję pisaną, po raz kolejny oglądałam filmy. Adrian nie przyjechał. Ale jest już na obwodnicy berlińskiej, więc jutro powinien być w domu. Nie poszłam też na kawę z Piotrem. Nie chciałam kusić losu. Postanowiłam cały dzień spędzić z Edwardem i jego rodziną. Zabawne.
Po raz setny oglądam Zmierzch.
Jesteś szalona, – odpisała Marta.
Jedziesz na zjazd?
Nie, strasznie sypie, chyba bym nie dojechała.
Pewnie nie.
Aż tak cię wciągnął ten film?
Zakochałam się w wampirze.
E tam, w wampirze.
Zdecydowanie w wampirze! Już nie mogę się doczekać przeczytania książki! Ze względu na wampira oczywiście.
Nie za duża jesteś?
Nie!
W sumie, a co tam!
Wampir jest w naszym wieku, mogę go platonicznie kochać bez końca.
Szalona jak nic! Naprawdę!
Za to mnie lubisz. Choć mam nadzieję, że nie tylko za to?
Nie. Też za to, że jesteś mądra.
Haha! Mądra? Ale zdajesz sobie sprawę, że mówisz to dziewczynie, która przed chwilą napisała ci, że zakochała się w wampirze z filmu?
Każdy przechodzi kryzysy.
Jakie kryzysy? To cudowny czas w moim życiu! Szkoda tylko, że wampir nie jest prawdziwy!
Jakby był prawdziwy, to nie byłby taki fajny.
Może by był! W ogóle nie wierzysz!
No już trochę nie wierzę…
            Co mi tam! Wampir jest wspaniały i obejrzę go jeszcze kilka razy. Tak właściwie to pozostali też są całkiem fajni. To znaczy pozostałe wampiry płci męskiej. Szkoda tylko, że oddzielenie człowieka- aktora i jego roli musi w końcu nastąpić. Ale mi zdecydowanie nie grozi poznanie prawdziwego oblicza Roberta alias Edwarda, więc właściwie nie mam się czym przejmować i mogę dalej, bezkarnie kochać się w wampirze. Choć może rzeczywiście jestem na to ciut za dorosła, jak twierdzi Marta. Nie mam już piętnastu lat…


[1] Linkin Park, Minutes to Midnight, 2007

1 komentarz:

  1. Witam,
    no, no cały czas dylematy, otwierać nie otwierać, ale trafił z wyborem prezentu...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń