Rozdział 2
Pierwszą
rzeczą, jaką zrobiłam po wejściu do domu było odkręcenie kaloryferów! Jak to
możliwe, że w tak krótkim czasie mieszkanie się wyziębiło? Z drugiej strony
mogłabym już się nauczyć, że nieszczelne okna nie są najlepszym sojusznikiem w
walce z chłodem. Wszechogarniającym chłodem. Kiedy już uznałam, że jest mi w
miarę ciepło, przypomniałam sobie o kwiatach, które w pośpiechu rzuciłam na
stół. Znalezienie odpowiedniego wazonu zajęło mi trochę czasu. Adrian nie
będzie zadowolony, jak je zobaczy. No, ale trudno. Najwyżej nie powiem mu, od
kogo je dostałam. I jeszcze prezent. Byłam bardzo ciekawa, co jest w środku.
Ale jednocześnie nie chciałam go otwierać, żeby się nie rozczarować! Często tak
mam. Prezenty są wspaniałe, ale dopóki są niespodziankami. Dopóki nie wiemy, co
jest w środku. To tak jak z marzeniami i z tajemnicą – dopóki wierzymy, są
czymś pięknym. Później czar pryska!
Nawet teraz, kiedy jestem już szczęśliwą
narzeczoną, w chwilach słabości lub smutku poddaję się marzeniom. One pozwalają
mi uciec w inny świat. W inną rzeczywistość. Czasami wcale nie łatwiejszą. Po
prostu lubię to robić. Lubię marzyć! Myślę, że nie tylko ja tak mam, że nie
tylko ja jestem skłonna w trudnych dla siebie sytuacjach odnaleźć spokój w
marzeniach. Robię to wieczorem. Wtedy, gdy leżę wtulona w mojego faceta, w
głowie tworzę scenariusze filmów i książek, które zapewne nigdy nie powstaną! Ale
marzenia czasem wciągają mnie w siebie i nie potrafię im się przeciwstawić. Marzę,
więc o spełnieniu tych marzeń. I rzeczywiście niektóre z nich są już
zrealizowane. Inne na taką realizację muszą jeszcze poczekać. Ale większość z
nich pozostanie na zawsze w mojej głowie.
Mimo wątpliwości, ostatecznie
zdecydowałam się otworzyć paczuszkę. W końcu, skoro jutro mamy się spotkać, to
wypada, żebym wiedziała, za co będę dziękować, nawet, jeśli podziękowania nie
do końca będą szczere.
– Otworzyć teraz
czy za godzinę? – Spojrzałam w wypukłą szybkę akwarium, – może byście mi pomogły, co?
Wiadomo, że
mi nie pomogą, ale może kiedyś jednak przemówią. Nawet, jeśli tak, to na pewno
nie dziś! Choć, gdy tylko podeszłam wszystkie znalazły się tuż przy moim nosie.
– Jesteście
głodne? – No tak, na pewno, w
końcu jeszcze dzisiaj ich nie karmiłam. – To Adrian powinien was karmić, a nie
ja!
Postanowiłam
wstawić pranie i odroczyć otwarcie pudełeczka na jakieś dziesięć minut. Zawsze
to dziesięć minut. Dziesięć wspaniałych minut zastanawiania się. Ale, jeśli weźmiemy
pod uwagę to, że przez ten czas jestem w stanie wymyślić, co najmniej setkę
różnych prezentów, a potem okaże się, że żaden z nich nie jest opakowany w ten
kolorowy papier, to…
– Chwila prawdy,
– spojrzałam w moje pomarańczowe ściany, –
chyba muszę przestać rozmawiać z samą sobą…
W paczce
była kartka urodzinowa, krótki liścik i, bardzo zabawne, kolejne pudełko! On
mnie jednak dobrze zna.
Julka!
Wiem, jak kochasz tajemnice, przynajmniej
dopóki są tajemnicami! Jestem pewien, że walczyłaś ze sobą, otworzyć czy nie
otworzyć! Drugi kartonik to taki żarcik. Mam nadzieję, że się nie gniewasz!
Myślę, że to, co znajdziesz w środku sprawi Ci wiele radości, choć może nie być
jednym z miliona pomysłów, które w między czasie zagościły w Twojej głowie!
Miłej zabawy po rozpakowaniu!
Całuję, Piotr.
Nic się nie
zmienił. Ale w takim razie ja też nie, skoro on dalej tak świetnie mnie rozumiał.
Jednocześnie potrafi sprawić przyjemność i trochę mi dokopać… No cóż,
przywykłam.
Nagle zdałam sobie sprawę, jak smutne jest odkrycie prawdy! Wiąże się
ono niechybnie z zatarciem tajemnicy, z jej bezpowrotnym ujawnieniem. A bez
tajemnicy nie ma sensu istnieć. Nic nie jest już wtedy takie interesujące.
Tylko tajemnica dodaje smaczku naszym codziennym sprawom. Taką tajemnicą może
być zarówno to, czy nasza druga połówka przygotuje dzisiaj kolację przy
świecach, z lampką wina i Leave Out All The Rest[1] sączącym się z głośników, jak i to czy nie dowie się,
że potajemnie spotkaliśmy się z jego największym wrogiem, żeby podpisać umowę
dotyczącą współpracy. Bez tajemnicy nie byłoby zwykłych codziennych uniesień i
nie bylibyśmy szczęśliwi!
Nawet z ukosa obserwowane przez nas, monotonne życie pary z sąsiedztwa,
z dwudziestoletnim stażem może być interesujące. Interesujące, bo tajemnicze.
Ważne jest tylko nauczenie się dostrzegania detali. Nie chodzi mi tu bynajmniej
o jakieś pokrętne szpiegostwo czy wścibstwo. Ale o zwykłe dostrzeżenie, że ktoś
posiada tajemnice. Pięćdziesięcioletnia żona wymyka się, co wtorek o tej samej
godzinie z domu. Wymyka się jest najodpowiedniejszym słowem. Choć jest to
wymykanie się w godzinach rannych, gdy mąż jest w pracy. Czy wychodzi, co tydzień
do kosmetyczki? A może na spotkania ze swoją najlepszą przyjaciółką, za którą
jej spracowany i zmęczony mąż nieszczególnie przepada? Być może te wyjścia
pomagają jej w sprostaniu codziennemu życiu. Możemy zastanawiać się i
spekulować. A może on jednak wie, gdzie ona wychodzi? Ukradkowe spojrzenia przy
przekręcaniu klucza. Zastanawianie się, czy przypadkiem w końcu komuś nie wyda
się to podejrzane. Tajemnica jest piękna. Ale tylko wtedy, gdy tajemnicą
pozostanie. Przestaje mieć dla nas znaczenie, gdy już odkryjemy prawdę. Taka
prawda staje się nudna, choćby najbardziej dziwna i nieprawdopodobna. Staje się
tylko podstawą do zapomnienia i utraty zainteresowania. Najlepiej jest, więc
nie wiedzieć…
Kiedy w
końcu otworzyłam właściwą paczkę, okazało się, że w środku jest zestaw trzech
filmów.
– Hmm? Ciekawe,
z jakiego powodu uznał, że właśnie te filmy mnie zaciekawią? – Znowu rozmawiam
ze sobą! Dobrze, że chociaż mogę odpowiedzieć…
Saga
Zmierzch, przeczytałam na grzbietach czarnych opakowań. Tak, znany ostatnio
film. Popularny. I zakładałam, że niezbyt interesujący. Ale skoro Piotr mnie
zna i mimo to uznał, że będzie to odpowiedni prezent, to może jednak mi się
spodoba. Może się w nim zatracę. Chociaż prawdę mówiąc wolę zatracać się w
książkach niż ich ekranizacjach, a do tej serii jakoś nigdy mnie szczególnie
nie ciągnęło. Z drugiej strony, przystojny główny aktor sprawia, że film jest
wart obejrzenia. Obejrzenia. Nic więcej.
Wyjęłam
pierwszą płytę, zastanawiając się, czy nie powinnam teraz robić jednak innych rzeczy.
W końcu już prawie szesnasta, niedługo wróci Adrian i pewnie wolałby nie
oglądać ckliwych romansideł, tylko zjeść obiad. W moje myśli wdarł się dzwonek
telefonu. Gdzie ja go znowu zostawiłam? Zawsze to samo. Jak z kluczami!
– Cześć skarbie!
– Czemu zawsze
tak długo nie odbierasz?
– Przepraszam,
nie mogłam znaleźć telefonu.
– Znowu?
– Co byś chciał?
– Zmiana tematu zawsze pomaga!
– Nie dojadę
dzisiaj do domu, przykro mi.
– Dlaczego? – Samotne urodziny, pięknie!
– Niemcy są
zupełnie nieprzejezdne. Jestem prawie pięćset kilometrów od granicy i nie mam
szans pokonać dzisiaj nawet połowy tej trasy. Jestem wściekły.
– Ja też. Ale
chyba nie muszę ci tego mówić!
– Przepraszam cię!
Przecież wiesz, że chciałem być dzisiaj z tobą!
– Tak, wiem.
– Zadzwoń może
do Marty.
– Dobrze wiesz,
że ona jest w Poznaniu i nie ma szans, żeby przyjechała. Poza tym wyobraź
sobie, że tu też jest pełno śniegu.
– No to
przynajmniej powinnaś rozumieć, że nie robię tego specjalnie.
– Ale ja to
wiem. Tylko jest mi bardzo przykro.
– Kocham Cię.
– Ja też.
Zadzwonię później. Pa.
Pięknie.
Samotny wieczór. W czterech ścianach. Ja i rybki. I hulający za oknami wiatr. I
jeszcze śnieg. Że też musiałam się w grudniu urodzić! W takim razie nie mam,
dla kogo dziś przygotowywać obiadu. Wezmę długą kąpiel i położę się spać.
Standard. Już drugi rok z rzędu to samo.
Spędziłam w
łazience półtora godziny. Siedziałabym tam dłużej, ale woda zrobiła się zimna,
a ja mam zdecydowanie dość zimna. Przynajmniej na dzień dzisiejszy. Wtarłam w
siebie mnóstwo balsamu i wysuszyłam włosy.
– No to teraz do
łóżeczka!
Płyta do DVD
i zaczynamy seans. Ciekawe, czy będę potrafiła ustawić wszystkie parametry kina
domowego? Jakoś nigdy się tym szczególnie nie interesowałam, zawsze zajmował
się tym Adrian. Dziesięć minut i już byłam ekspertem. Tak mi się przynajmniej
wydawało. Tak… Wszystko super, tylko głos nadal wydobywa się z telewizora a nie
z głośników. Czyli jednak nie ma się co chwalić, że taka współczesna jestem.
– Cześć. Właśnie
miałem dzwonić, zaraz kładę się spać. Przestaje sypać, więc może około piątej
uda mi się stąd wyjechać.
– Cieszę się.
Słuchaj, chcę obejrzeć film, a nie potrafię przestawić na kino.
– Oj, skarbie.
Wystarczy wcisnąć jeden przycisk, ten niebieski, na górze.
– Dzięki, już
działa. Buźka.
Tak więc bez
pomocy się nie obeszło. A przecież to takie banalnie proste! Brak słów! Muszę
zapamiętać, bo jak znowu zadzwonię to on mnie chyba wyśmieje!
Nadal nieco
sceptyczna włączyłam w końcu przycisk play. Już po piętnastu minutach filmu
wiedziałam, że obejrzę dzisiaj wszystkie części. A jeśli nie będę za bardzo
zmęczona, to obejrzę je znowu. Jak to w ogóle jest możliwe, że jeszcze nie
miałam okazji przeczytać książki? Jak to możliwe, że w ogóle pomyślałam, iż
film mi się nie spodoba? Zadawałam sobie te pytania i nie potrafiłam znaleźć
odpowiedzi. Już dawno niczym nie byłam tak zafascynowana.
Moi przyjaciele wiedzieli, że uwielbiam książki,
o Harrym Potterze, zaczęłam je czytać mając czternaście lat. Dzisiaj jestem
dziesięć lat starsza a moja miłość nie przeminęła. Mam wszystkie części
powieści, mam mnóstwo dodatkowych pozycji, które zostały napisane przez
zwolenników i przeciwników pani Rowling, mam kolekcję filmów, przynajmniej
tych, które wyszły do tej pory. Ale oglądając Zmierzch zdałam sobie sprawę, że
jeśli książka spodoba mi się tak jak film, w co już teraz nie wątpiłam, to
Harry będzie miał poważnego konkurenta w postaci Edwarda Cullena. Byłam
oczarowana.
Położyłam się w końcu około trzeciej nad ranem,
przypominając sobie, że przecież mam się spotkać z Piotrem i przedyskutować
sprawy mojej przyszłej możliwej kariery.
Budzik wyrwał mnie ze snu. Za piętnaście
siódma. Straszna godzina dla ludzi, którzy tak późno się kładą. Ale nic, czas
wstawać. Zadzwoniłam do Adriana. Powiedział, że jeszcze nie wyjechał, bo w nocy
przeszła okropna śnieżyca i drogi wyglądają gorzej niż wczoraj.
– Mam nadzieje,
że dzisiaj dojadę. Nie chcę, żebyś znowu siedziała sama.
– Nie martw się.
I jedź ostrożnie, proszę.
– Przecież
wiesz, że zawsze jeżdżę ostrożnie.
– Właśnie
dlatego, że wiem jak jeździsz, to proszę cię, żebyś był ostrożny. Kocham cię.
– Ja ciebie też.
Pa.
Wyszłam z
domu za pięć dziewiąta. To też straszna pora. Chyba za bardzo przyzwyczaiłam
się do lenistwa i godziny dla normalnych ludzi nie są już dla mnie. Zadzwonić
do Piotra. Oczywiście przypomniałam sobie, jak już stałam pod hotelem. No nic,
poczekam na niego w środku, tu jest zdecydowanie zbyt zimno.
Kiedy
weszłam, on już czekał.
– Wiedziałem, że
zapomnisz zadzwonić.
– Wybacz, –
uśmiechnęłam się serdecznie.
– Nie wyglądasz
najlepiej. Ciężka noc? Adrian Cię gdzieś zabrał? – Nie mógł powstrzymać się od
tej sarkastycznej uwagi.
– Przecież
wiesz, że Adrian nie przepada za imprezami.
– Wiem. Ale
musiałem, – uśmiech zwycięstwa.
– Poza tym nie
było go.
– Co? A gdzie
był?
– Nie dojechał.
Jak pewnie słyszałeś, za naszą zachodnią granicą zima bije wszystkie rekordy. Nie
tylko nasi sobie nie radzą.
– Ale to były
twoje urodziny!
– I co? Miał
zostawić samochód i przesiąść się na skuter śnieżny?
– Ja bym tak
zrobił.
– Na pewno!
Spojrzałam
na niego i znowu się uśmiechnęłam. Przynajmniej on tu jest, pomyślałam.
Przyglądał mi się badawczo. Jakby chciał powiedzieć, że naprawdę by to zrobił.
– Skoro go nie
było to, dlaczego wyglądasz, jakbyś balowała do białego rana?
– Bo balowałam, – uśmiechnęłam się przelotnie. – Ja,
moje rybki i pilot od kina domowego.
– Co?
– Dziękuję za
prezenty, – pocałowałam go w policzek. Był zaskoczony, ale w końcu odwzajemnił
uśmiech.
– Czyli
trafiłem?
– O tak! Choć
muszę przyznać, że to drugie pudełeczko wytrąciło mnie na moment z równowagi!
– Taką miałem
nadzieję!
– O ty paskudo!
Śmiejąc się
weszliśmy do jego pokoju. Choć raczej powinnam użyć słowa apartamentu, bo
całość była chyba trzy razy większa niż moje mieszkanie. Hotel zdecydowanie
wart rozgłosu, jaki mu towarzyszył! Nowoczesny wystrój sprawił, że poczułam, iż
tak powinien wyglądać mój dom. Jak już go będę miała oczywiście. A na to
jeszcze trochę musze poczekać. Choć może, jeśli uda mi się dostać tę pracę…
– Coś nie tak?
– Skądże, jest
cudownie. Musi kosztować fortunę, – niechętnie oderwałam wzrok od wanny
zatopionej w podłodze, którą obserwowałam przez uchylone drzwi łazienki.
– Firma płaci.
Zawsze dostaję ten pokój.
– Pozazdrościć.
– Jak się
postaramy i przyłożymy, może i ty taki dostaniesz. Za jakiś czas.
– Raczej wątpię.
– Nie możesz
wątpić. Masz być pewna siebie, pamiętasz!?
Pewna
siebie. Super. Ciekawe jak mam być pewna siebie w sytuacji tak krępującej i
dziwnej. Dobrze, że Adriana nie ma całymi dniami. Nie byłby zadowolony. Zresztą
on ostatnio rzadko kiedy jest zadowolony. Znowu wróciły czasy, kiedy spieramy
się o bzdury. Zdarza się, że w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Jak tak dalej
pójdzie zupełnie zamilkniemy. Zastanawiałam się, czy wynika to z faktu, że nie
mamy sobie nic do powiedzenia, czy po prostu już wszystko o sobie wiemy i tak
będzie zawsze. To byłoby smutne. Trzeba przeczekać. Po prostu. Za jakiś czas
będzie lepiej. Miejmy nadzieję…
– Zaczynamy?
– Oczywiście. A
czy mógłbyś mi jeszcze zrobić herbatę?
– Jasne.
Byłam u
niego kilka godzin. W między czasie zadzwonił Adrian powiedzieć, że od rana
przejechał niecałe sto kilometrów, a im bliżej granicy tym gorzej. Poza tym, co
chwilę wjeżdża na jakiś wypadek i jak tak dalej pójdzie, to dzisiaj również nie
dotrze do domu.
– Trudno.
– Znowu będziesz
sama.
– Jestem już
duża. Nie boję się ciemności.
– Kocham cię.
– Na razie.
Odłożyłam
telefon i zaczęłam się zastanawiać czy to źle, czy jednak dobrze, że kolejną
noc spędzę sama. Prawie sama.
– Coś się stało?
– Nie. Adrian po
prostu chyba znowu nie dojedzie na noc.
– To trochę
dziwne, nie sądzisz?
– Nie. Oglądałeś
wiadomości?
– Ostatnio nie.
– No więc, to w
ogóle nie jest dziwne.
– Dobra, nie
złość się na mnie. Ja tu jestem.
– Wiem.
Przepraszam.
– Spoko. Może
już dość na dzisiaj, co? – Widział, że nie jestem przekonana, a może raczej, że
nie spieszy mi się do pustego domu, –
zresztą, jak nie chcesz być sama, to zawsze możesz zostać u mnie.
– U ciebie? – Zaczęłam się śmiać, – mam zostać u
ciebie na noc? Przykro mi, ale nie.
– Tak tylko
zapytałem.
– Wiem. Ale to
nie byłoby w porządku. Będę lecieć. Przejrzę te materiały. Pouczę się i widzimy
się poniedziałek na warsztatach.
– A może jutro
na kawie? Nie daj się prosić.
– Zobaczymy, –
uśmiechnęłam się.
– Czy wróci
Adrian?
– Właśnie.
Pożegnaliśmy
się i wróciłam do domu. Chciałam być sama. Włączyć komputer i trochę popisać.
Wyciszyć się. A jednocześnie miałam wielką ochotę na ostrego rocka i pogo.
Wybrałam coś pośredniego. Włączyłam Zmierzch. Oprócz filmów obejrzałam dodatki,
wywiady z aktorami, wycięte sceny. Zatraciłam się zupełnie. I byłam wściekła, że
kolejna część wychodzi dopiero w listopadzie przyszłego roku.
Następnego
dnia poszłam do księgarni. Zamówiłam książki. Już nie mogę doczekać się, kiedy
zacznę je czytać. Kiedy dokładnie poznam bohaterów. Tylko, czy będą oni
dostatecznie dobrzy?
Tymczasem w oczekiwaniu na wersję pisaną,
po raz kolejny oglądałam filmy. Adrian nie przyjechał. Ale jest już na
obwodnicy berlińskiej, więc jutro powinien być w domu. Nie poszłam też na kawę
z Piotrem. Nie chciałam kusić losu. Postanowiłam cały dzień spędzić z Edwardem
i jego rodziną. Zabawne.
– Po raz setny
oglądam Zmierzch.
– Jesteś szalona,
– odpisała Marta.
– Jedziesz na
zjazd?
– Nie, strasznie
sypie, chyba bym nie dojechała.
– Pewnie nie.
– Aż tak cię
wciągnął ten film?
– Zakochałam się
w wampirze.
– E tam, w
wampirze.
– Zdecydowanie w
wampirze! Już nie mogę się doczekać przeczytania książki! Ze względu na wampira
oczywiście.
– Nie za duża
jesteś?
– Nie!
– W sumie, a co
tam!
– Wampir jest w
naszym wieku, mogę go platonicznie kochać bez końca.
– Szalona jak
nic! Naprawdę!
– Za to mnie
lubisz. Choć mam nadzieję, że nie tylko za to?
– Nie. Też za
to, że jesteś mądra.
– Haha! Mądra?
Ale zdajesz sobie sprawę, że mówisz to dziewczynie, która przed chwilą napisała
ci, że zakochała się w wampirze z filmu?
– Każdy
przechodzi kryzysy.
– Jakie kryzysy?
To cudowny czas w moim życiu! Szkoda tylko, że wampir nie jest prawdziwy!
– Jakby był
prawdziwy, to nie byłby taki fajny.
– Może by był! W
ogóle nie wierzysz!
– No już trochę
nie wierzę…
Co mi tam!
Wampir jest wspaniały i obejrzę go jeszcze kilka razy. Tak właściwie to
pozostali też są całkiem fajni. To znaczy pozostałe wampiry płci męskiej.
Szkoda tylko, że oddzielenie człowieka- aktora i jego roli musi w końcu
nastąpić. Ale mi zdecydowanie nie grozi poznanie prawdziwego oblicza Roberta
alias Edwarda, więc właściwie nie mam się czym przejmować i mogę dalej,
bezkarnie kochać się w wampirze. Choć może rzeczywiście jestem na to ciut za
dorosła, jak twierdzi Marta. Nie mam już piętnastu lat…
Witam,
OdpowiedzUsuńno, no cały czas dylematy, otwierać nie otwierać, ale trafił z wyborem prezentu...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia