Hej!
Bardzo się cieszę, że mimo tak długiej przerwy do mnie wracacie:)
Martuś, wybacz, że nie dałam znaku, jakoś nadal mam za dużo spraw na głowie( i muszę zajrzeć na Twojego bloga...). Priori, mówiłam Ci już kiedyś, że Twoje komentarze sprawiają, że śmieję się niekontrolowanie? Dziękuję, nigdy się nie zmieniaj! Eri Huang mam nadzieję, że się nie rozczarujesz, że temat Rabastana nie będzie zbytnio rozwijany :) ale Mike'a będzie za to... Nirana czekam w takim razie na komentarz, i przyznaję, że ja też tęskniłam!
A teraz krótki tekścik, który może choć nie musi się Wam spodobać.
Enjoy!
Tytuł: Ten rodzaj władzy
Autor: Hiorin(czyli oczywiście ja pod nowym nickiem)
Beta: brak
Fandom: HP
Pairing: Pansy Parkinson/Draco Malfoy
Rating: +15 (dla bezpieczeństwa, choć myślę, że +12
też by przeszło)
Wszystkie postacie należą do J.K.Rowling, a ja nie czerpię
z opowiadania żadnych korzyści.
Pansy naprawdę nie miała problemu z tym, żeby jeszcze w
Hogwarcie rozkładać nogi przed Draco. Nie bardzo obchodziło ją też wtedy to, co
myślą o niej inne dziewczyny. W żadnym wypadku nie uważała się za puszczalską,
co niejednokrotnie jej zarzucano. Lubiła seks i lubiła Dracona, a połączenie
tych dwóch rzeczy było dokładnie tym, czego potrzebowała. I nie widziała
potrzeby w ukrywaniu tego. Za murami zamku toczyła się wojna, w środku zresztą
wcale nie było lepiej. I był taki czas, że marzyła o powrocie Pottera - który
za sprawą swojego szczęścia, bo było z pewnością większe, niż marne
umiejętności - przywróci wszystko do normalności. Do stanu sprzed zabicia
Dumbledore’a.
To był czas, kiedy Ślizgoni podzielili się na dwa obozy.
Oczywiście nikt oficjalnie nie popierał Ruchu Oporu, ale część z nich, zamiast
z radością korzystać z niemal śmierciożerczych przywilejów, w swoich poglądach
stała się raczej umiarkowana. Co znaczyło, że nie rzucali klątwami na lewo i
prawo, nie straszyli Cruciatusami i nie donosili Carrowom. I ona
należała właśnie do tych umiarkowanych, do których dołączył też Malfoy,
odepchnięty od władzy w ich Domu po tym, jak okazało się, że jednak nie miał
jaj koniecznych do zabicia dyrektora. Oboje zresztą szybko się zorientowali, że
tak jest o wiele lepiej, bezpieczniej. I, że dzięki temu kiedyś, kiedy już ta
podobno lepsza, Jasna Strona, wygra wojnę, będą mogli odeprzeć zarzuty, które
na pewno zostaną im postawione.
Tak więc seks z Draco był dobry. Przynosił obojgu korzyści,
koił nerwy i pozwalał się odciąć od tego całego gówna, które nieustannie próbowało
przeniknąć do ich życia. I Pansy, kiedy odkryła ile przyjemności może mieć z
Malfoyem, przestała szukać kogokolwiek innego. To był monogamiczny, niemal
stały związek, który trwał nieprzerwanie przez połowę szóstego i cały siódmy
rok ich nauki. Było jasne, że poza murami zamku nigdy nie będą razem, a jednak
w tamtym czasie potrzebowali siebie nawzajem.
Teraz, dziesięć lat po wojnie, Draco miał żonę i dziecko w
drodze, a ona była prezesem i naczelną Czarownicy. Wszystko się
zmieniło, choć jedno nadal pozostawało niezmienne. Seks z Draco wciąż był
dobry, mimo że raczej sporadyczny. Pojęcia nie miała, czy Astoria o niej wie i
przymyka na to oko, jak niejednokrotnie robiła Narcyza, kiedy chodziło o Lucjusza,
czy może jej mąż jest na tyle dyskretny, żeby nie przysparzać kobiecie
dodatkowych zmartwień. Szczególnie teraz.
Kiedy Potter pokonał Voldemorta, odbyła się masa cholernych
procesów, w których skazano praktycznie wszystkich śmierciożerców. A przynajmniej
tych, którzy przeżyli. Jej rodzicom się nie udało, ale tak naprawdę nie uważała
tego za coś złego. Wręcz przeciwnie, wiedziała, że lepsza była śmierć, niż
upodlenie Rodu na oczach całego magicznego społeczeństwa. Co prawda teraz, z
perspektywy czasu, uznawała całą tę nagonkę na mugolaków i szaleństwo na
punkcie czystej krwi za idiotyzm, co jednak wcale nie zmieniało faktu, że nie
chciałaby odwiedzać matki w więzieniu. Jakimkolwiek, bo choć Azkaban został
zamknięty, a Ministerstwo Magii przestało korzystać z dementorów jako
strażników, to na jego miejsce powstało kilka innych placówek, które wcale nie
cieszyły się lepszą sławą. Więzienie to więzienie, ludzie mieli tam odbywać
kary, a nie czerpać garściami z obywatelskich swobód.
W ramach zadośćuczynienia musiała oddać prawie
dziewięćdziesiąt procent swojego majątku. W ściąganiu należności Wizengamot był
nieugięty i nawet jeżeli dzieciom śmierciożerców nie były stawiane bezpośrednie
zarzuty, to mimo wszystko grzechy ich rodziców musiały zostać odkupione. Pansy
nie była zachwycona wyrokiem, ale też niczego innego się nie spodziewała. Nie
brała czynnego udziału w walkach, nie stanęła po żadnej ze stron, kiedy Potter
jednak przyszedł do Hogwartu i zorganizował totalną rewolucję. Próbowała
namówić do tego samego Draco, ale on za bardzo bał się o matkę, żeby ten
ostatni raz nie spróbować przypodobać się Czarnemu Panu. Nazwała go wtedy
idiotą i pozwoliła mu zrobić najgłupszą rzecz na świecie. Potter wykazał się
jednak swoją gryfońską lojalnością, choć ona nazwałaby to raczej zwykłą tępotą,
i sam stanął w obronie Malfoya, kiedy zamierzano go skazać, udowadniając tym,
że cały jego Ród jest przesiąknięty złem. Opowiedział się zresztą także po
stronie Narcyzy, tłumacząc sędziom Wizengamotu, że bez pomocy tej dwójki nie
przeżyłby na tyle długo, aby pokonać Voldemorta. Cała sprawa była co prawda utajniona,
ale ona znała szczegóły z pierwszej ręki.
Pieniądze, które jej zostały, wystarczyłyby prawdopodobnie na
godne życie dla kilku rodzin, ale nie było co się oszukiwać; i ona, i Draco
byli przyzwyczajeni do bogactwa i przepychu, które towarzyszyły im od
dzieciństwa. Wiedziała, że musi sama postarać się o swoją lepszą przyszłość, ale
nie uważała, żeby było to coś złego. Może i postrzegano ją jako głupią i próżną
Ślizgonkę, która swoją pozycję zbuduje na fortunie kogoś innego i to zapewne
tylko przez łóżko, ale to wcale nie znaczyło, że rzeczywiście taka była. Zdawała
sobie sprawę, że posiada wady, ale nauczyła się też, iż wszystko można przekuć
na swoją korzyść. Była młoda i przebojowa, miała figurę i całkiem niezłą buźkę,
bo w końcu jej nastoletnie niedoskonałości zniknęły, zastąpione bardziej wyrazistymi,
kobiecymi rysami. Posiadała niezwykłą siłę przebicia i wiedziała, że w
przypadku wielu stanowisk mogłaby śmiało konkurować z mężczyznami, nawet tymi
bardzo potężnymi. Nie widziała jednak sensu w marnowaniu energii na coś, co
niekoniecznie przyniesie jej oczekiwane profity.
Czarownicę przejęła kilka lat po wojnie, przygotowując
się wcześniej rzetelnie do roli, którą wiedziała, że przyjdzie jej pełnić. Posunęła
się nawet do tego, żeby skończyć kilka mugolskich kursów dotyczących
zarządzania, bo w czarodziejskim świecie nie było takowych, a ona musiała być
najlepsza. Zapewne powinna, jak porządna, czystokrwista dziedziczka, oddać tę
sprawę w ręce goblinów, ale to nie miało sensu. Nie po to planowała zostać
prezesem najbardziej poczytnego w Magicznej Anglii magazynu, żeby jej jedynym
zadaniem było zatrudnianie i zwalnianie ludzi. Zarządzanie okazało się zresztą
fascynującą sprawą, w której raczej nie miała sobie równych, biorąc pod uwagę
fakt, że czarodziei ta dziedzina nie interesowała. A przynajmniej zrozumienie
jej i rzetelne przyswojenie. Tylko sobie zawdzięczała to, że w ciągu ostatnich czterech
lat pismo podwoiło nakład, a od dwóch lat było wydawane także we Francji. Rok
temu zaczęła też prowadzić z gringockimi goblinami negocjacje w sprawie
przejęcia od nich akcji innej gazety. Miała plany wprowadzenia jej na mugolski
rynek i była przekonana, że da sobie z tym radę. Już teraz dostrzegała
mankamenty, które nie pozwalały pokoleniu jej rodziców, ślepo zapatrzonych w
Voldemorta, rozwijać się w taki sposób, w jaki by mogli.
Draco na początku śmiał się z jej dążenia do perfekcji
wszelkimi sposobami. Mimo, że w Hogwarcie dogadywali się nie tylko w łóżku,
teraz jednak zbyt wiele ich różniło. On pracował w Ministerstwie, i nawet
jeżeli był cenionym ekspertem, niektórzy wciąż kojarzyli jego nazwisko z tym
wszystkim, co wiązało się z wojną. Co prawda wyważona relacja z Potterem, krótkie
rozmowy na korytarzach a z czasem nawet jakieś wspólne lancze, dawały innym do
zrozumienia, że ten cały bajzel jest naprawdę daleko od Malfoya, ale ona
chciała czegoś więcej. Szepty i plotki za swoimi plecami mogła przyjąć tylko
wtedy, jeśli dotyczyłyby jej samej, a nie wyborów, których dokonywali jej
rodzice. Poza tym świetnie czuła się w miejscu, w którym właśnie była.
Jej biuro było na wskroś nowoczesne i to nie w tym
czarodziejskim znaczeniu. Wręcz przeciwnie, na wykładach godzinami wpajali im
jak ważna jest wygoda i organizacja pracy. Posiadanie wszystkiego w zasięgu
ręki, przejrzystość akt i wszelkich innych dokumentów. Jak ważny jest wyważony
wystrój, pozwalający się skupić, nie przytłaczający, ale stwarzający odpowiedni
klimat do rozmów z kontrahentami. Słuchała tego, uważając, że to bzdury, ale
kiedy podczas jednych z zajęć zaprowadzili ich do pięciu randomowych
pomieszczeń, bez problemu zrozumiała o co chodzi.
Jej gabinet, z podłogą w kształcie nie przesadnie długiego
prostokąta, znajdował się w centralnym punkcie budynku. Całą południową ścianę
stanowiły okna, wyposażone w śnieżnobiałe, sięgające samej podłogi wertikale.
Zdarzało się, że i tak musiała korzystać z zaklęć przeciwsłonecznych, ale
efekt, jaki wywoływało zobaczenie panoramy, która ukazywała się jej klientom po
przekroczeniu progu tego pomieszczenia, wart był takich małych niedogodności.
Podłoga wyłożona była drewnem przypominającym brzozę, a jednak specjalnie
wzmocnionym i przystosowanym do warunków, w których zostało ułożone. Kilka odsłoniętych
regałów, na których umieszczone były archiwalne numery Czarownicy, także
te zagraniczne, stały po prawej stronie od drzwi wejściowych. Trzy półki
jednego z nich Pansy przeznaczyła na mugolską prasę kobiecą, starając się jak
najlepiej poznać tamten rynek, zanim w ogóle zacznie swoją ekspansję. W rogu
pomieszczenia stała komoda, w której wszystkie istotne dokumenty były
zamknięte, będąc jednocześnie na tyle blisko, aby w razie konieczności nie
wzywać na pomoc księgowego, który co prawda miał jej pełne zaufanie, ale
czasami odstraszał jej kontrahentki. Biurko było czarne, dość spore, jednak nie
na tyle, aby siedząc z kimś po jego drugiej stronie, można było odczuć
dyskomfort. Kobieta zresztą używała go wyłącznie do rozmów z pracownikami,
wiedząc, że są chwile, kiedy musi wyraźnie zaznaczyć pozycję swoją i ich. Do
rozmów z potencjalnymi reklamodawcami, klientami czy współwłaścicielami firmy
używała eleganckiego, prostego stolika kawowego, którego blat stanowiło prawie
trzycentymetrowe, palone szkło umieszczone na idealnie wyprofilowanym,
metalowym słupku. Dookoła stały trzy skórzane fotele do kompletu, a nieco dalej
mały barek, z którego czasami zdarzało jej się korzystać. Wszystko ustawione
było po lewej stronie, praktycznie przy samych oknach, pozwalając cieszyć się
widokiem, przywiązując mniejszą wagę do celów, jakie postawiono sobie składając
Pansy wizytę.
Kobieta była dumna z wyglądu tego pomieszczenia niemal tak
samo, jak z pozycji, którą udało jej się osiągnąć tylko dzięki swojej ciężkiej
pracy. Zdawała sobie sprawę, że wiele czarownic patrzy na nią krzywo, nie mogąc
uwierzyć, że sobie poradziła. Skazywana była na porażkę, od kiedy odebrano jej
majątek i chyba tylko Draco wierzył, że osiągnie swoje cele. Możliwe, że
wyłącznie dlatego, iż był jej przyjacielem, a może po prostu był on jedyną
osobą, która wiedziała o niej wszystko; znając nie tylko jej motywację, ale
będąc świadomym dumy, którą w sobie nosiła, a która nie miała nic wspólnego z
nazwiskiem i czystokrwistą linią Rodu.
Usłyszała ciche pukanie do drzwi i uśmiechnęła się
nieznacznie, poprawiając jednocześnie swoją czarną, ołówkową spódnicę i
zapinając dwa ostatnie guziki czerwonej, idealnie opinającej jej ciało,
koszuli.
— Proszę — powiedziała
spokojnie, machnięciem różdżki otwierając drzwi i obserwując wchodzącego do jej
biura mężczyznę.
— Dzień dobry, Pansy — przywitał się od progu, zdejmując
jednocześnie wierzchnią szatę, bardziej przypominającą mugolski, lekki płaszcz
niż wytwór czarodziei, ale nie zamierzała tego teraz komentować.
— Witaj, Draco — wymruczała.
Wstała zza swojego biurka, nie spuszczając Malfoya z oczu,
lustrując jego sylwetkę i zastanawiając się, czy musiał załatwić jakiś interes
w mugolskim Londynie, czy po prostu zmienił dostawcę garderoby. Wyglądał
idealnie, jak zawsze. Szare spodnie układały się miękko na jego nogach, czarna,
dopasowana koszula musiała kosztować majątek, a marynarka nie wyglądałaby
lepiej nawet na zawodowym modelu.
Zrobiła kilka kroków, podchodząc do mężczyzny i całując go w
policzek na powitanie, nie spodziewając się nawet, że tym razem zrobi to samo.
Nigdy nie robił, uważając to za zbyt niehigieniczne, co niejednokrotnie
wyśmiewała. Uprawiali seks, na Merlina, jakim cudem mały buziak mógł być przez
kogokolwiek uznawany za coś brudnego?
— Jak Astoria? — zapytała z wyraźnie słyszalną ciekawością,
wracając do biurka, ledwo się na nim opierając, z nogą założoną na nogę i ze
splecionymi kostkami. Cieliste pończochy jeszcze dodawały smukłości jej łydkom,
tak samo jak czerwone, odkrywające palec szpilki.
Draco patrzył na nią dłuższą chwilę, podziwiając to, jak
zmieniła się przez te wszystkie lata od kiedy się znali. Jaki sukces udało jej
się osiągnąć nie tylko przez bycie pewną siebie suką, ale przede wszystkim
dzięki determinacji i chęci udowodnienia wszystkim wokół i sobie samej, że jest
warta więcej niż ktokolwiek się spodziewał.
— Wyglądasz niesamowicie — powiedział szczerze, podziwiając
jej seksowną figurę, wypielęgnowane dłonie i ciało o proporcjonalnych
kształtach, nawet jeśli nie idealne, to na pewno stworzone do podziwiania. —
Astoria ma się dobrze, tak samo mały Scorpius — dodał dumny, podchodząc do niej
bliżej, zamykając zaklęciem drzwi i nakładając na nie hasło, które kiedyś mu
podała.
— Ach, dziedzic — odpowiedziała, uśmiechając się zachęcająco,
poruszając lekko pod wpływem jego taksującego spojrzenia, czekając aż pokona te
kilka kroków i w końcu do niej przylgnie, pocałuje.
Malfoy zatrzymał się zaledwie centymetry od jej ciała,
przysuwając twarz do jej smukłej szyi, zachwycając się delikatnością skóry i
zapachem perfum, które tylko podkreślały jej silny instynkt władzy. Dłońmi
przesunął od kolan po uda, zaczepiając koronkowe zdobienia pończoch i
wykrzywiając usta w bezczelnym, pełnym aprobaty uśmiechu.
— Na kolana — szepnął władczo do jej ucha, chwytając ją silnie
za biodra, wiedząc, że siniaki pojawią się na nich zanim jeszcze skończą
dzisiejszą zabawę. Pansy bez słowa zsunęła się z biurka, kiedy tylko ręce Draco
zniknęły z jej ciała. — Uwielbiam mieć nad tobą ten rodzaj władzy — dodał,
patrząc na nią rozognionym, pełnym nieokreślonych do końca uczuć wzrokiem. —
Bezpieczne słowo? — zapytał jeszcze, rozbierając ją jednym machnięciem różdżki,
zostawiając jedynie bieliznę i pończochy. Były cudowne.
— Zapominasz, Draco… — zaczęła spokojnie, przerywając na
chwilę, kiedy jej nagle pozbawione ubrań ciało, owiało chłodne powietrze. —
Zapominasz, że władzę ma ten, kto jest uległy — wymruczała, patrząc na niego z
oczekiwaniem, nie chcąc dłużej czekać na to, co na dzisiaj zaplanował. —
Hogwart — dodała jeszcze, odpowiadając na ostatnie pytanie, podśmiewając z
nieco zaskoczonej miny mężczyzny.
— Masz rację — odpowiedział po chwili, machając po raz
kolejny różdżką, umieszczając na jej szyi szeroką, skórzaną obrożę.
O tak, seks z Draco był dobry.
Ciekawy tekst. Za każdym razem czuję niedosyt czytając takie miniaturki. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały Twoich opowiadń. A i dlaczego zmieniłaś nick, czy nowy coś oznacza?
OdpowiedzUsuńHej,
UsuńUżywam obu nicków, ale tekst był pierwszy raz publikowany pod Hiorin, więc wolałam to tutaj umieścić.
A Hiorin to mój własny skrót od Hiorinmaru, a tego mam na plecach :)
Hej :) mam pytanie, czy zamierzasz kontynuować Sokola? Na innych opowiadaniach również mi zależy, ale na tym najbardziej :D prosze odpisz jak tylko przeczytasz :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny, czasu i chęci :)
Pozdrawiam!
-Julia_Snape_Riddle
Hej, skończę Sokoła, mam nadzieję, że już niedługo.
UsuńWeeeee,cieszę się , że kogoś rozśmieszam :p
OdpowiedzUsuńCzasami mam wrażenie , że tylko robię z siebie idiotkę i śmieszę tylko sama siebie xd
Co jakby się zastanowić, nie jest takie złe. Trzeba dbać o siebie, nie?
Komentuję dopiero teraz, ponad trzy miesiące od przeczytania miniaturki, ale z tego co pamiętam (to było dość dawno temu, a moja pamięć do najlepszych nie należy ;/ (chyba , że chodzi o jakieś dziwne fakty, no to szur, mój szajbnięty mózg zapamięta je na długie lata xd)) czytałam ją w jakimś autobusie, czy coś i nie powiem, było to rozpraszające :D
Potem jakoś tak się zbierałam i myślałam : Okej, to dawaj, wejdź na justusię i skomentuj, wieczorem będziesz miała czas, to coś ogarniesz... No i wieczorem już o tym nie pamiętałam (wspominałam coś o szajbniętym mózgu?)
No a co do samej miniaturki...to....mrrrrr
Jest taka dosadna , a jednocześnie pozostawia tyle pola do popisu dla wyobraźni...mniam
Przyznaję, Pansy nie jest na liście moich ulubionych bohaterów, ale tutaj jest przedstawiona całkiem zgrabnie. Dalej jest dumna i wyniosła, ale jednocześnie pokazuje siłę kobiety, która wierzy we własne możliwości (taka ja:Priori, dasz radę napisać ten je*any komentarz, no już, postaraj się!)
No i Draco :) Seks uprawia, ale buziaka to już nie da! (i słyszę w głowie: Parkinson, gdzie z tą śliną? hahah)
Czekam na jakieś dalsze teksty (uznałam, ok, napiszę, to może tak cię rozśmieszę, że coś wstawisz xd). Szczególnie chyba czekam na Zapomnieć, potem jest W Hogwardzkich Lochach i Sokół,następnie reszta.
ALE PRZYJMĘ WSZYSTKO <3
Życzę ci dużo weny (i czasu-bo wiadomo: jest wena a nie ma czasu to niewiele wyjdzie) i udanych świąt i sylwestra, bo nie wiem kiedy będę miała okazję coś tu napisać, więc tak na zaś. Wszystkiego najlepszego i dużo śmiechu (czuję się jak etatowy śmieszek-trochę to dziwne hahah), bo śmiech to zdrowie, a zdrowie przydaje się zawsze, szczególnie jak trzeba przysiąść nad klawiaturą (ale ze mnie materialistka o.o)
Śmieszka Priori <3
PS Jako, że znalazłam ostatnio (w wakacje, ale ciiii) nową miłość (widzisz, co zrobiłaś? musiałam znaleźć inne zajęcie, tak rzadko coś tu widzę. Zła Hiorin!) to zapytam: znasz serial Supernatural? Jak nie znasz, gorąco polecam, jak tak to kocham cię jeszcze mocniej <3
PS2 Jakoś dużo się dzisiaj tych nawiasów narobiło. Co poradzisz... :P
PS3 Podoba mi się ten nick. Co znaczy?
O jaaa, ale się rozpisałam O.O
UsuńHej. Mam pytanko: kiedy pojawi się tu coś nowego?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, cudnie to wszystko przedstawiłaś, wspaniale opisałeś Draco bojącego się buziaka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia